rozwiń zwiń
Lustro

Profil użytkownika: Lustro

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
573
Przeczytanych
książek
723
Książek
w biblioteczce
513
Opinii
4 599
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Wiecznie zatopiona w lekturze - to słowa, które najlepiej mnie opisują. Mam obsesję czytania i rozmawiania o książkach. To chyba źle... A może dobrze? Wszystkie moje opinie przeczytasz na blogu: www.lustrorzeczywistosci.pl

Opinie


Na półkach:

Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby świat, który znamy nagle zniknął? Gdybyśmy zostali podzieleni na lepszych i gorszych, a następnie zamknięci w hermetycznych ścianach malutkich mieszkań, bez dostępu do otwartej przestrzeni, grupowych rozgrywek, spotkań z bliskimi a nawet bez możliwości dotknięcia stopami ziemi? Czas wyznaczałyby godziny posiłków, pracy, snu oraz starannie zaplanowane aktywności we własnych czterech ścianach, w towarzystwie jednej tylko osoby. Natomiast cel ludzkiej egzystencji skurczyłby się do rozmiarów marzenia o własnej roślinie doniczkowej…
Brzmi przerażająco prawda?


Marta Knopik, autorka książki Pani K. od takiej właśnie wizji rozpoczyna swoją opowieść, na pozór dystopijną i przewidywalną, lecz dalsze rozwiązania fabularne stanowią nie lada wyzwanie dla czytelników. W sieci znaleźć można mnóstwo natchnionych i enigmatycznych recenzji tej książki, ale ja nie zamierzam silić się na górnolotne zdania i napiszę wprost – to opowieść tak wieloznaczna i uniwersalna w przekazie, że znajdziecie w niej wszystko to, czego akurat w tym momencie potrzebujecie. Dystopia? Proszę bardzo. Powieść obyczajowa? Obecna. Fantastyka z elementami słowiańskimi? A jakże. Romans? Nic bardziej mylnego.


Pani K. nuci balladę o samotności, tak melancholijną i przygnębiająco prawdziwą, że w oku kręci się łza. Oczarowuje wizją współistnienia z drugim człowiekiem, najbardziej kochanym i godnym zaufania, by chwilę później zaatakować wizją niebezpieczeństwa i okrucieństwem niezrozumienia.


Wielbiciele prozy rodzinnej znajdą na kartach Pani K. odę do prostego życia, radości czerpanej z prostych rzeczy takich jak rozmowa z babcią czy wspólnie wypita herbata, ale odnajdą także mrok dorastania i dramat wywołany atypowością młodego człowieka.


Fani dystopii zatoną w wizji świata pozbawionego dóbr współczesnych takich jak rozrywka czy szeroko pojęta wolność i poznają uniwersum w pełni nadzorowane, ograniczone do pracy, jedzenia i spania. Dostrzegą przyczyny zniszczenia współczesnej Ziemi i odkryją, że być może na własne życzenie zmierzamy w kierunku przedstawionym w książce.


Marta Knopik zadbała także o czytelników spragnionych wątków paranormalnych i fantastycznych. Z wprawą budzi niepokój, wprowadzając klimat swoistego więzienia dla jednostki skazanej na poszukiwanie pocieszenia we własnych wspomnieniach, nawiasem mówiąc zmusza do refleksji nad celowością ludzkiej egzystencji.

.
Muszę przyznać, że lektura sprawiła mi przeogromny problem z oceną treści. Z jednej strony Pani K. została napisana w bezkonkurencyjnie doskonałym stylu: obrazowo, barwnie, emocjonalnie a do tego piękną, poprawną polszczyzną bez zbędnych ozdobników i wydumanych zwrotów. Pełna niepokoju historia wgryza się w świadomość i nie pozwala zapomnieć o poszczególnych meandrach fabuły. Z drugiej strony jest to książka, którą szalenie trudno sklasyfikować i zrozumieć jako całość. Nie nadaje się na rozrywkę do poduszki, jest na to zbyt wieloznaczna i… dziwna. Mówiąc wprost – zaprowadzi w Waszych umysłach chaos i pozostawi w poczuciu dysonansu. Czytelnik przywykły do logicznych, oczywistych historii nie będzie w stanie oddzielić fikcji od rzeczywistości i poruszy najgłębsze warstwy własnej wyobraźni, by zatopić się w fabule po samą szyję.


Autorka oddziałuje na emocje nad wyraz intensywnie. Wykreowała bohaterów, z którymi nie sposób nawiązać więzi. Są rozmytymi duszami, które prowadzą czytelnika za rękę przez świat snów, mrocznych i niepokojących wizji, ale też przez kulisy zwyczajnego życia. Mimo to można przejrzeć się w nich jak w lustrze i dostrzec to, czego akurat w danym momencie nam brak. Ta zachwycająca i niepokojąca lektura pozostawia w czytelniczym sercu trwały ślad. Nie potrafię jeszcze określić, czy właśnie tego chciałam. Od momentu przewrócenia ostatniej strony towarzyszy mi panika. Pani K., że już nic nie będzie takie samo.

Recenzja z bloga www.lustrorzeczywistosci.pl

Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby świat, który znamy nagle zniknął? Gdybyśmy zostali podzieleni na lepszych i gorszych, a następnie zamknięci w hermetycznych ścianach malutkich mieszkań, bez dostępu do otwartej przestrzeni, grupowych rozgrywek, spotkań z bliskimi a nawet bez możliwości dotknięcia stopami ziemi? Czas wyznaczałyby godziny posiłków, pracy, snu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie debiuty, w których istnienie trudno uwierzyć. Przejmujące, napisane z rozmachem, utrzymane w doskonałym stylu i tak dopracowane, jakby autor bądź autorka mieli za sobą co najmniej kilkanaście wydanych powieści. Taką właśnie powieścią wchodzi na rynek Aga Antczak i nie skłamię, jeśli powiem, że to kolejny (po „Łabędziu” Sylwii Trojanowskiej) debiut historyczny o jakim szybko nie zapomnę. Proszę Państwa, „Adela nie chce umierać” a ja nie chcę, by ta powieść przeszła bez echa.

Jak często czytacie powieści, których bohaterowie znajdują się u schyłku życia? Adela i Adolf przeżyli razem ponad pół wieku. Zbliżają się do granicy, za którą jest tylko nicość lub życie wieczne. Świadomość nadchodzącej śmierci skłania ich do podsumowań, wzajemnych zwierzeń i wyjawienia sobie niejednokrotnie bolesnych sekretów przeszłości. Bohaterowie zabierają czytelnika w podróż w przeszłość. Począwszy od sanatorium w Davos, gdzie rozpoczęła się historia Adeli, przez malowniczą wieś Idalin, gdzie Adolf poznawał smak miodu i kobiecego ciała, a także do obozu w Auschwitz, gdzie oboje mierzyli się nie tylko z głodem, ale też z własnymi przekonaniami, ograniczeniami i wyobrażeniami. Podróż ta jest dla czytelnika nie tylko bolesna i przejmująca, ale też szalenie refleksyjna.

Nieczęsto można spotkać w powieściach postać tak moralnie niejednoznaczną jak Adela. Wychowana w bogatym, lekarskim domu, od dziecka obserwuje podwójną moralność swojego ojca, a mimo to pragnie pójść w jego ślady i zostać seksuologiem. Jej plany burzy wojna, pobyt w obozie i czyny, jakich musi się tam dopuszczać. W efekcie zdobytych doświadczeń staje się emocjonalną wydmuszką w środku i prawdziwą damą na zewnątrz.

Adolf natomiast stanowi całkowite przeciwieństwo żony. Prosty i ciepły, nad życie kocha tylko żonę i swoje pszczoły, ale i na jego wizerunku pojawia się rysa. Trudno zrozumieć niektóre decyzje bohaterów, ale jedno jest pewne: poruszą w Was najczulsze struny.

Autorka wchodzi na rynek książki z powieścią absolutnie doskonałą, która bez wątpienia odniesie olbrzymi sukces, na miarę Marii Paszyńskiej czy Magdaleny Knedler. Oddaje w ręce czytelników wielobarwny obraz dojrzałej miłości, naznaczonej cierpieniem, zrozumieniem, wzajemnym szacunkiem, ale też bolesną tajemnicą. Nie tylko z wprawą porusza tematykę historyczną, wnikliwie bada źródła i dba o jakość przekazu, ale ma też odwagę sięgać po tematy niepopularne, kontrowersyjne i trudne do oceny etycznej.

Debiutująca Aga Antczak posiada ogromną wrażliwość literacką, potrafi niezwykle obrazowo ubierać myśli w słowa i co ciekawe: ma już silnie ukształtowany, charakterystyczny styl, niepodobny do innych pisarek tego gatunku. Sugestywnie pisze o emocjach i wysoko stawia sobie poprzeczkę stosując pełną odnóg konstrukcję fabularną. Stosuje liczne retrospekcje i powołuje do życia trzy pokolenia bohaterów, a mimo to nie pozwala na to, by czytelnik poczuł się zagubiony czy przytłoczony nadmiarem emocji i zdarzeń.

Podsumowując: „Adela nie chce umierać” przypadnie do gustu tym z Was, którzy poszukują powieści wielowarstwowej, bogatej w obszerne wątki, nasyconej etyczno-moralnymi dylematami, pełnej historycznych nawiązań, nieoczywistej i wieloznacznej w przekazie. Książka ta, choć poniekąd opisuje rzeczywistość Auschwitz (zamkniętą dla bohaterów w kilku dramatycznych latach) i upamiętnia wydarzenia sprzed lat, nie zamyka się tylko na obozowych wspomnieniach. Porusza wiele nieoczekiwanych i społecznie drażliwych zagadnień: aborcji, szeroko zakrojonego feminizmu, homoseksualizmu prostytucji, zdrady, ludzkiej seksualności, celowości medycznych eksperymentów czy poszukiwania granic człowieczeństwa. Odziera macierzyństwo z otoczki świętości, ale też sprawia, że postać matki nabiera nowego znaczenia. Opowiada o miłości nieszablonowej, trudnej i takiej, która nie zaistniałaby gdyby okoliczności poznania bohaterów były inne. A mimo to miłość Adolfa i Adeli jest jedną z najciekawszych w polskiej literaturze tego gatunku. Aga Antczak stworzyła postacie, o których mogłabym pisać bez końca, ale na tym poprzestanę. Ta historia mnie oczarowała i rozbiła emocjonalnie, nie zliczę ile razy uroniłam łzę i jak wiele kwestii moralno-etycznych musiałam przemyśleć. Zostawiła we mnie trwały ślad i wierzę, że w Was również zostawi.

Jestem absolutnie oczarowana i czekam z niecierpliwością na kolejne odsłony talentu pisarki. Droga Autorko, chapeau bas!

Są takie debiuty, w których istnienie trudno uwierzyć. Przejmujące, napisane z rozmachem, utrzymane w doskonałym stylu i tak dopracowane, jakby autor bądź autorka mieli za sobą co najmniej kilkanaście wydanych powieści. Taką właśnie powieścią wchodzi na rynek Aga Antczak i nie skłamię, jeśli powiem, że to kolejny (po „Łabędziu” Sylwii Trojanowskiej) debiut historyczny o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Alchemia od zawsze fascynowała badaczy, a pragnienie odkrycia metody zamiany ołowiu w złoto, odnalezienia eliksiru nieśmiertelności czy, jak w powieści Pauliny Kuzawińskiej, kamienia nazywanego bazyliszkiem (znanego również jako czerwona tynktura) przybierało często rozmiary obsesji. Za czym tak naprawdę tęsknili bohaterowie "Żony alchemika"? Czy ich obsesja okazała się silniejsza niż miłość i… śmierć? Przeczytajcie.

Paulina Kuzawińska sprawiła mi nie lada niespodziankę. Przypadek sprawił, że w morzu polskich autorek wyłowiłam perłę, która niczym rasowy alchemik – namieszała mi w głowie. Nie znam wcześniejszych powieści autorki, ale po lekturze Żony alchemika mam ochotę rzucić wszystko i natychmiast nadrobić to karygodne zaniedbanie. Na stronie autorskiej pisarki znajdziemy opis: „Pisanie to mój sposób na to, żeby przenieść się w odmienną rzeczywistość – stąd moje zamiłowanie do minionych epok i czasów, które można ożywić słowami. Pociągają mnie wszelkie zagadki, tajemnice i dreszczyk emocji”. Muszę przyznać, każde z powyższych słów jest prawdą! Opowieść o pięknej, ale w pewien sposób naznaczonej, Weronice zawiera wszelkie wymienione wyżej elementy, a na dodatek została poprawnie osadzona w epoce i opowiedziana ozdobnym, urzekającym językiem.

Paulina Kuzawińska oczarowała mnie słowem, stworzyła unikalny, gęsty i charakterystyczny klimat. Całość opowiedziała używając przepięknych, barwnych i nasyconych emocjami zdań, do których trzeba się nieco przyzwyczaić (szczególnie jeśli na co dzień czytamy współczesną literaturę obyczajową). W efekcie skutecznie przeniosła mnie do minionej epoki i sprawiła, że stałam się częścią wykreowanego świata. Żona… nie nuży, a systematyczne zwroty akcji sprawiają, że czyta się z niegasnącym zainteresowaniem. Co ważne – Kuzawińska zadbała o niejednoznaczność bohaterów. Bardzo długo nie dało się określić, czy mamy do czynienia z „czarnym charakterem”, czy wręcz przeciwnie. W historii pojawiają się barwne, ciekawe postacie, niekiedy posiadające wątpliwą moralność, a fabuła skupia się nie tylko na obsesji alchemicznej, ale też na różnych rodzajach miłości (nie tylko romantycznej) oraz na zasadach obyczajowych panujących w XVI w. Autorka wiernie oddała klimat epoki i sprawiła, że uwierzyłam we wszystko, co chciała mi, jako czytelnikowi przekazać.

Czytając "Żonę alchemika" przemierzyłam wraz z bohaterką zaułki zamku Krawarz, brnęłam w śniegu i szukałam rozwiązania zagadki. Zafiksowałam się na punkcie znalezienia męża Weroniki tylko po to, by na końcu nie móc sobie darować, jak bardzo dałam się podejść. Fabuła ujmuje nie tylko swoją świeżością, ale też osobliwym klimatem, atmosferą niepokoju i perfekcyjnie powiązanymi wątkami. Rewelacyjny plot-twist dopełnia całość i sprawia, że historia zapada w pamięć. Jeśli chcecie poczuć ten klimat i te emocje, a od literatury oczekujecie przede wszystkim rozrywki i wielowątkowej akcji, najlepiej osadzonej w klimacie minionych epok to zachęcam do lektury.

Alchemia od zawsze fascynowała badaczy, a pragnienie odkrycia metody zamiany ołowiu w złoto, odnalezienia eliksiru nieśmiertelności czy, jak w powieści Pauliny Kuzawińskiej, kamienia nazywanego bazyliszkiem (znanego również jako czerwona tynktura) przybierało często rozmiary obsesji. Za czym tak naprawdę tęsknili bohaterowie "Żony alchemika"? Czy ich obsesja okazała się...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Lustro Rzeczywistości

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
573
książki
Średnio w roku
przeczytane
38
książek
Opinie były
pomocne
4 599
razy
W sumie
wystawione
565
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
3 468
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
42
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]