-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2016-10-02
2016-07-04
2016-07-09
2016-04-28
2016-04-30
2016-04-16
Po obejrzeniu traileru do filmu na podstawie książki, chciałam niezwłocznie po nią sięgnąć. Zwiastun tak bardzo mnie zachęcił, że bez zastanowienia zakupiłam tę pozycję w oryginale. Czy się zawiodłam? Czy książka spełniła moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.
Nasza główna bohaterka - Louisa Clark, niespodziewanie traci pracę. Kobieta niezwłocznie stara się zdobyć inną, ponieważ wie, że jej wkład w domowy budżet jest niezwykle ważny. Doradca zawodowy proponuje jej wiele form pracy, jednak żadna nie odpowiada Lou.
Nagle, kompletnie niespodziewanie pojawia się ciekawa oferta. Za niemałe zarobki, przez okres sześciu miesięcy dziewczyna ma zajmować się niepełnosprawnym. Nie wie kim on może być, w jakim wieku jest i co najważniejsze - Lou ma wątpliwości czy da sobie radę, gdyż wcześniej nigdy nie miała styczności z osobą niepełnosprawną.
Nie widząc innego wyjścia - umawia się na rozmowę o pracę. Następnego dnia poznaje Willa...
Już po obejrzeniu samego zwiastuna wiedziałam, że ta historia będzie niesamowita. Byłam nastawiona na strumień łez i wiele uśmiechów. Po zakończeniu książki spodziewałam się złamanego serca. I wiecie co? Nie myliłam się
Nie wiem nawet od czego zacząć, tak bardzo jestem tą książką zachwycona. Całkowicie zdobyła moje serce. Zazwyczaj nie płaczę przy książkach. Bywało, że miałam łzy w oczach, jednak zdarzało to bardzo rzadko. Tutaj stało się inaczej. Moje pozornie twarde serce przy tej powieści zostało podeptane, złamane setki razy i teraz próbuje się odbudować. Autorka ukazała mi przepiękne i realistyczne chwile dwójki, niesamowicie zakochanych w sobie ludzi.
"You can only actually help someone who wants to be helped."
To nie jest banalny i przesłodzony romans. Jojo Moyes wykreowała tak niebywale wiarygodnych bohaterów, których moglibyśmy spotkać w prawdziwym życiu. Lou zdecydowanie należy do grona tych bohaterek, które nas nie irytują. Wręcz darzymy ją niezwykłą sympatią. Willa od samego początku nie każdy z nas może polubić. Wydaje nam się nieuprzejmym człowiekiem, jednak zagłębiając się w tę historię jesteśmy w stanie zauważyć prawdę. Widzimy kogoś niesamowitego i zabawnego - prawdziwego Willa.
Oczywiście zawsze znajdzie się bohater, który działa nam na nerwy i tutaj również go nie zabrakło - Patrick. Zdaję sobie sprawę, że taki bohater był zamierzonym zabiegiem autorki, więc na tym zakończę moje słowa na temat tej postaci.
Ta historia doprowadzała mnie do obłędu. Już przy końcowych momentach, przewijając kartkę za kartką, miałam wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy mi z piersi. Przy tej pozycji w ciągu ułamka sekundy mogłam zmienić nastrój. Śmiałam się i bardzo często posyłałam niezwykle wiele uśmiechów kartkom. Śmiem nawet stwierdzić, że przez większość tej książki. Właśnie takie powieści uwielbiam - dające nam wiele sprzecznych emocji.
Nie sądźcie jednak, że nie znajdziecie w tej książce pięknych cytatów, które na długo zapadną nam w pamięci i uświadomią bardzo wiele. Ta lektura pokazała mi, że to my decydujemy jaką drogę wybierzemy. Mamy wolną rękę, nikt nie ma prawa za nas decydować. Ważne jest to, aby być sobą i dobrze czuć się w swojej skórze. Zawsze powinniśmy iść za głosem serca.
MOJA OCENA KSIĄŻKI
★★★★★★★★★★
Podsumowując - "Zanim się pojawiłeś" kompletnie mnie oczarowało i mogę ją uznać za jedną z najlepszych przeczytanych przeze mnie pozycji w 2016 roku. Polecam ją każdemu z Was i mam szczerą nadzieję, że spodoba się Wam tak bardzo jak mi.
Po obejrzeniu traileru do filmu na podstawie książki, chciałam niezwłocznie po nią sięgnąć. Zwiastun tak bardzo mnie zachęcił, że bez zastanowienia zakupiłam tę pozycję w oryginale. Czy się zawiodłam? Czy książka spełniła moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.
Nasza główna bohaterka - Louisa Clark, niespodziewanie traci pracę. Kobieta niezwłocznie...
Theodore Finch, to nastolatek, który fascynuje się śmiercią. Jest wyśmiewany przez szkolnych znajomych, uważany za wariata i osobę, od której trzeba trzymać się z daleka.
Violet Markey, dziewczyna, która nadal całym sercem przeżywa śmierć siostry. Jej myśli nawet na chwilę nie oderywają się od nadchodzącego zakończenia szkoły i chęci wyjechania z małego miasta Indiana.
Oboje znajdują się o krok od śmierci. Jest jednak niejasne kto kogo ratuje.
Na samym początku czytania "All the bright places" nie byłam w stanie uwierzyć w tak ogromną popularność, z którą spotkała się ta książka. Jeśli mam być szczera - nie byłam w stanie przebrnąć przez sam początek. Pomimo tego, iż czytało mi się ją z przyjemnością oraz fabuła niezwykle mnie intrygowała, to nie potrafiłam dać się pochłonąć tej historii. Jednak mało obiecujący początek był dopiero namiastką tego, co miało się wydarzyć później.
Po zakończeniu tej powieści mogę Wam śmiało przyznać, recenzenci - nawet "zachwycająca" nie jest dobrym określeniem, aby opisać tę książkę. Pozycja poruszająca znany temat tabu, jakim jest samobójstwo, skłania nas do refleksji nad kruchością i sensem życia. Choć intrygująca i wzbudzająca tak wiele emocji, to bądźmy szczerzy - czytanie o śmierci nie jest czymś łatwym i przyjemnym. Problematyka ta została jednak przedstawiona w tak niezwykle umiejętny sposób, iż nie jesteśmy przytłoczeni tym wątkiem. Podziwiam Pani warsztat pisarski, Jennifer Niven!
"All the bright places" - powieść głównie skierowana do młodzieży, lecz tak dojrzała, piękna i pełna smutku, że nie można przejść obok niej obojętnie. Prawdziwa, nad wyraz realistyczna, z fantastycznymi bohaterami.
Violet i Finch to przecież zwyczajni nastolatkowie. Niczym nie różniący się od osób, które spotykamy na ulicy. To wyraziści, świetnie wykreowani bohaterowie.
Nie chcę wam zdradzać o tej książce zbyt wiele. Pragnę, abyście sami doszli do wniosku jakie wartości przekazała Wam ta pozycja. Jest warta wszystkich przemyśleń, każdej minuty, w której będziecie się doszukiwali jej głębszego sensu. Czy chcę w tej recenzji podzielić się z Wami czymś jeszcze? Oczywiście - musicie przeczytać "All the bright places"!
Theodore Finch, to nastolatek, który fascynuje się śmiercią. Jest wyśmiewany przez szkolnych znajomych, uważany za wariata i osobę, od której trzeba trzymać się z daleka.
więcej Pokaż mimo toViolet Markey, dziewczyna, która nadal całym sercem przeżywa śmierć siostry. Jej myśli nawet na chwilę nie oderywają się od nadchodzącego zakończenia szkoły i chęci wyjechania z małego miasta...