-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-25
2024-04-23
To z pewnością nie będzie mój ulubiony tom Sagi, ale nie mogę nie zauważyć powrotu do korzeni całej historii – większość rodziny wróciła do Norwegii i mieszka w Lipowej Alei, a sama historia skupia się nie na jednym członku rodu, a na ich wszystkich. Jest to też bardzo emocjonalny tom – opis tego, co przeżyli Belinda i Vinjar był po prostu przejmujący i momentami słuchałam tego z bólem. Wątek Malin może nie był ciekawy, ale za to uroczy i przyjemny. Sam wątek Marca i Ulvara jednak mnie nie porwał, pewnie ze względu na tego drugiego, który jest chyba najokropniejszym z dotkniętych, gorszy nawet od Kolgrima, bo Kolgrimowi można było współczuć, a do Ulvara czuje się jedynie odrazę. Marco też nie ratuje sytuacji, bo jest go w stosunku do innych członków rodu bardzo mało.
Za to mój największy podziw budzi Henning. To ile ten chłopak przeszedł na przestrzeni całego tomu jest wręcz niewyobrażalne, a on sam mimo presji, bardzo młodego wieku i sytuacji naprawdę nie do pozazdroszczenia (strach o zaginionych rodziców, wychowywanie osieroconych bliźniąt, opieka nad dworem i gospodarką) poradził sobie świetnie. Zdecydowanie mój ulubiony bohater z tego tomu.
To z pewnością nie będzie mój ulubiony tom Sagi, ale nie mogę nie zauważyć powrotu do korzeni całej historii – większość rodziny wróciła do Norwegii i mieszka w Lipowej Alei, a sama historia skupia się nie na jednym członku rodu, a na ich wszystkich. Jest to też bardzo emocjonalny tom – opis tego, co przeżyli Belinda i Vinjar był po prostu przejmujący i momentami słuchałam...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
Miałam zrobić sobie dłuższą przerwę, ale nie wytrzymałam.
„Lód i ogień” jest na podstawowym poziomie bardzo podobny do jednego z początkowych tomów, czyli „Córki hycla”, bo Belinda pod pewnymi względami bardzo przypomina Hildę – poniewierana przez rodzinę i nigdy nie brana na poważnie. Z drugiej strony przez swoje niemal ślepe oddanie i bezinteresowne uczucia kojarzyła mi się mocno z Irjią z innego tomu z początku, czyli „Tęsknotą”. I nie są to złe skojarzenia, wręcz przeciwnie, bardzo polubiłam Belindę. Podobała mi się też to, że Sandemo nie boi się po raz drugi brać na tapet podobnych motywów, bo wychodzi jej to zgrabnie i bynajmniej nie wtórnie.
Całościowo „Lód i ogień” też wypada bardzo, bardzo dobrze. Nie jest to wesoły tom, zwłaszcza w końcowych fragmentach – żegnamy się z najstarszym obecnie pokoleniem Ludzi Lodu, czyli Heikem, Vingą, a także Tulą, którzy ustępują miejsca młodym. Było to bardzo emocjonalne, tym bardziej że cała trójka, a zwłaszcza Heike, byli obecni przez naprawdę wiele tomów, czy to jako główni bohaterowie, czy jako wsparcie dla innych postaci i naprawdę bardzo się z nimi zżyłam. Poza tym po końcówce widać, że chude lata czekają na Ludzi Lodu, ale to oznacza, że kolejne tomy będą pewnie bardzo ciekawe.
Miałam zrobić sobie dłuższą przerwę, ale nie wytrzymałam.
„Lód i ogień” jest na podstawowym poziomie bardzo podobny do jednego z początkowych tomów, czyli „Córki hycla”, bo Belinda pod pewnymi względami bardzo przypomina Hildę – poniewierana przez rodzinę i nigdy nie brana na poważnie. Z drugiej strony przez swoje niemal ślepe oddanie i bezinteresowne uczucia kojarzyła mi...
2024-04-10
Całkiem podobał mi się ten tom, nie będzie moim ulubionym, ale bawiłam się dobrze, słuchając o Christerze uwikłanym w tajemniczą sprawę, która potem przeradza się w skandal. Bardzo lubię kiedy w niektórych tomach Sagi o Ludziach Lodu występuje jakaś zagadka kryminalna, a ta wymyślona przez Sandemo w tym tomie również mnie zaciekawiła, choć przez całą książkę nie mogłam się pozbyć skojarzeń z jednym z początkowych tomów Sagi, czyli z "Zamkiem duchów", który jednak podobał mi się bardziej. Mimo to dobrze mi się czytało "Skandal", Christer zdobył moją sympatię, choć nie jest to bohater pokroju choćby Heikego (który skądinąd też się w tym tomie pojawia!), a jego relacja z Magdaleną była urocza, nie będzie jednak moim ulubionym bohaterem z Sagi.
Mimo że kolejny tom jawi się naprawdę obiecująco, to robię sobie przerwę od cyklu, bo kiedy sobie folguję i słucham za dużo tomów na raz, grozi mi przesyt, a tego mam zamiar uniknąć.
Całkiem podobał mi się ten tom, nie będzie moim ulubionym, ale bawiłam się dobrze, słuchając o Christerze uwikłanym w tajemniczą sprawę, która potem przeradza się w skandal. Bardzo lubię kiedy w niektórych tomach Sagi o Ludziach Lodu występuje jakaś zagadka kryminalna, a ta wymyślona przez Sandemo w tym tomie również mnie zaciekawiła, choć przez całą książkę nie mogłam się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-09
Przez klimat, a także trochę przez swój główny wątek „Dom w Eldafjord” kojarzył mi się z innym tomem Sago o Ludziach Lodu, czyli ze „Skrzydłami kruka”, choć trzeba przyznać że ten drugi był według mnie bardziej mroczny. Niemniej jednak historia tytułowego domu jest ciekawa, a klimat osady wtulonej we fiord, odseparowanej od cywilizacji – bardzo wyczuwalny i niepokojący.
Na bohaterów też nie ma co narzekać – Eskila, syna Vingi i Heikego, bardzo polubiłam. Nie będzie moim ulubionym bohaterem, ale czytało mi się o nim i o jego przygodach lepiej niż na przykład o Tuli z „Anioła o czarnych skrzydłach”. Jednak najlepszą postacią w tym tomie była Solveig. Jej upór, oddanie i przede wszystkim ogromna miłość do chorego synka była czymś, co prawdziwie ujęło mnie za serce.
Sandemo znowu zrobiła to, co przy okazji dwóch poprzednich tomów – zapowiedziała kolejny w taki sposób, że nie mogę teraz zrobić sobie przerwy.
Przez klimat, a także trochę przez swój główny wątek „Dom w Eldafjord” kojarzył mi się z innym tomem Sago o Ludziach Lodu, czyli ze „Skrzydłami kruka”, choć trzeba przyznać że ten drugi był według mnie bardziej mroczny. Niemniej jednak historia tytułowego domu jest ciekawa, a klimat osady wtulonej we fiord, odseparowanej od cywilizacji – bardzo wyczuwalny i niepokojący....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-09
Ten tom podobał mi się troszkę mniej niż poprzedni, ale nie można powiedzieć, że był nudny słaby. Co prawda początek był bardzo osobliwy (zwłaszcza sceny z pedofilem; autorka naprawdę mogła sobie darować niektóre linijki tekstu, bo wzbudzały tylko niesmak i, jak widzę po opiniach, nie tylko we mnie), natomiast całość była interesująca. Podobnie jak główna bohaterka tego tomu, Tula, czyli tytułowy anioł o czarnych skrzydłach, jak sama siebie nazywa. W przeciwieństwie do Anny Marii z poprzedniego tomu, Tula bardzo przypomina te najbardziej charakterne kobiety z rodu, zwłaszcza Sol, do której ona sama również nieustannie się porównuje. Miałam jednak wrażenie, że Tula nie jest aż tak sympatyczną bohaterką jak wspomniana Sol i choć słuchanie o niej było ciekawe i przyjemne, to do moich ulubienic nie będzie należała. Na szczęście inni bohaterowie nadrabiają, zwłaszcza Tomas, a także Vinga i Heike, których w tym tomie również nie brakuje.
Podobnie jak „Martwe Wrzosy”, „Anioł o czarnych skrzydłach” kończy się taką zapowiedzią kolejnego tomu, że mój któryś już z kolei mały maraton sagi będzie jeszcze trochę trwał.
Ten tom podobał mi się troszkę mniej niż poprzedni, ale nie można powiedzieć, że był nudny słaby. Co prawda początek był bardzo osobliwy (zwłaszcza sceny z pedofilem; autorka naprawdę mogła sobie darować niektóre linijki tekstu, bo wzbudzały tylko niesmak i, jak widzę po opiniach, nie tylko we mnie), natomiast całość była interesująca. Podobnie jak główna bohaterka tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-07
Po krótkiej przerwie wróciłam do Sagi o Ludziach Lodu i pierwszy tom przesłuchany przeze mnie po tym przestoju okazał się naprawdę bardzo przyjemny. Wrażenie z pewnością spotęgował fakt, że trochę kręciłam nosem po przeczytaniu jego opisu, bo myślałam, że tematyka około pozytywistyczna nie bardzo będzie pasować do ogólnego klimatu sagi. I faktycznie, jest to tom wyraźnie różny od większości, ale czasem taki powiew świeżości jest potrzebny. Poza tym główna bohaterka „Martwych Wrzosów”, Anna Maria, bardzo przypadła mi do gustu. Nie jest to dziewczyna podoba do najbardziej charakternych postaci kobiecych z serii, takich jak chociażby Sol czy Villemo, ale jej łagodność i chęć niesienia pomocy po prostu mnie ujęły.
Jeśli chodzi natomiast o główny wątek to wyobrażam sobie, że może on kogoś znudzić, ale mnie się całkiem podobał. Jak wspominałam nie jest to tom klimatem przystający do najbardziej reprezentatywnych tomów, poza tym byłam sceptyczna na początku, ale ostatecznie naprawdę bardzo mi się podobało. Wątek romansowy nie odstawał i choć nie będzie moim ulubionym, to w rankingu jest całkiem wysoko. Końcówka natomiast zapowiada ciekawy tom kolejny, dlatego od razu zabieram się do dalszego słuchania.
Po krótkiej przerwie wróciłam do Sagi o Ludziach Lodu i pierwszy tom przesłuchany przeze mnie po tym przestoju okazał się naprawdę bardzo przyjemny. Wrażenie z pewnością spotęgował fakt, że trochę kręciłam nosem po przeczytaniu jego opisu, bo myślałam, że tematyka około pozytywistyczna nie bardzo będzie pasować do ogólnego klimatu sagi. I faktycznie, jest to tom wyraźnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-08
"Wiosenna ofiara" podobała mi się niemal tak samo jak "Demon i panna", głównie dlatego, że bardzo lubię dwójkę głównych bohaterów. Zwłaszcza Heike wzbudził moją szczerą sympatię i naprawdę szkoda, że nie będzie on wiodącym bohaterem kolejnego tomu, ale taki urok Sagi o Ludziach Lodu, że fabuła przeskakuje z pokolenia na pokolenie. Z resztą jestem pewna, że za jakiś czas znowu znajdę kolejnego ulubieńca, więc tym chętniej zabiorę się za kolejny tom.
A sama fabuła "Wiosennej ofiary" też była niezła. Wątek przejmowania dziedzictwa Ludzi Lodu był naprawdę ciekawy i świeży, zwłaszcza rozwiązanie, jakie zdecydowali się wykorzystać Vinga i Heike i cieszę się, że w końcu im się udało. Mam też nadzieję, że kolejne tomy będą przynajmniej równie dobre.
"Wiosenna ofiara" podobała mi się niemal tak samo jak "Demon i panna", głównie dlatego, że bardzo lubię dwójkę głównych bohaterów. Zwłaszcza Heike wzbudził moją szczerą sympatię i naprawdę szkoda, że nie będzie on wiodącym bohaterem kolejnego tomu, ale taki urok Sagi o Ludziach Lodu, że fabuła przeskakuje z pokolenia na pokolenie. Z resztą jestem pewna, że za jakiś czas...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-06
Tom o wiele lepszy od poprzedniego, głównie za sprawą Vingi, której postać idealnie współgra z Heikem. Dobrze mi się słuchało ich przekomarzanek, a oni sami przypominają nieco Tengela Dobrego i Silje, choć Vinga jest zdecydowanie mniej onieśmielona niż założycielka rodu. Sam główny wątek też jest niezły, zwłaszcza że problemy, jakie ma dwójka głownych bohaterów to coś nowego w sadze, czego jeszcze nie było wcześniej. Jestem ciekawa jak to wszystko się zakończy, chociaż bardziej interesuje mnie to, jak bohaterowie sobie z tym poradzą niż efekt, jaki osiągną, bo tego chyba mogę się spodziewać.
Tom o wiele lepszy od poprzedniego, głównie za sprawą Vingi, której postać idealnie współgra z Heikem. Dobrze mi się słuchało ich przekomarzanek, a oni sami przypominają nieco Tengela Dobrego i Silje, choć Vinga jest zdecydowanie mniej onieśmielona niż założycielka rodu. Sam główny wątek też jest niezły, zwłaszcza że problemy, jakie ma dwójka głownych bohaterów to coś...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-03
Dobrze było wrócić do tej serii po tak długiej przerwie - nie powiem, zatęskniłam za Ludźmi Lodu. Szkoda tylko, że akurat pierwszy tom przesłuchany po tej przerwie był wyraźnie słabszy od reszty. Wątek Giunilli, choć smutny, nie był w stanie mnie zaangażować, wątek miłosny również był według mnie dużo słabszy niż poprzednie w tej sadze. Jedynie Heike ratował sytuację i bardzo się cieszę, że to jeszcze nie koniec jego przygód, bo wyrasta on powoli na jednego z moich ulubionych bohaterów w serii. Mam nadzieję, że kolejny tom wróci już na dobre tory i że "Diabelski jar" był tylko małym wypadkiem przy pracy.
Dobrze było wrócić do tej serii po tak długiej przerwie - nie powiem, zatęskniłam za Ludźmi Lodu. Szkoda tylko, że akurat pierwszy tom przesłuchany po tej przerwie był wyraźnie słabszy od reszty. Wątek Giunilli, choć smutny, nie był w stanie mnie zaangażować, wątek miłosny również był według mnie dużo słabszy niż poprzednie w tej sadze. Jedynie Heike ratował sytuację i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-01
Ove nie może poradzić sobie z odejściem żony, która zmarła pół roku wcześniej. Sonja była dla niego całym życiem i jedyną osobą, która w pełni go rozumiała, dlatego teraz, kiedy jej już nie ma, zamierza on pożegnać się z życiem i dołączyć do Sonji na tamtym świecie. W jego zamiarach co i raz przeszkadzają mu jednak nowi sąsiedzi, którzy niedawno wprowadzili się na osiedle.
„Mężczyzna imieniem Ove” to w gruncie rzeczy książka bardzo prosta. Nie jest napisana w wyszukany sposób, nie jest też do końca czymś, czego jeszcze nie było w kulturze (choćby film „Gran Torino” ma podobną fabułę, choć inaczej rozłożone akcenty). Jednak mimo tego książka Backmana jest bardzo piękna w tej swojej prostocie. To opowieść o człowieku, który przez swoją gburowatość i żelazne zasady nie do końca odnajduje się w społeczeństwie, ale który jednocześnie jest wrażliwy i skory do troski o innych, tylko że na swój czerstwy i zgryźliwy sposób. I mimo że pewnie w prawdziwym życiu Ove byłby naprawdę irytujący, to w powieści polubiłam go od pierwszych stron.
To książka bardzo słodko-gorzka, bo obok refleksji nad życiem, śmiercią i tym, co powinno być w tym życiu ważne, jest tu też dużo humoru. Ove, mimo swojego niezbyt sympatycznego charakteru (a może właśnie dlatego), jest insynuatorem wielu zabawnych momentów, przy których nie sposób się nie uśmiechnąć. Z drugiej strony mamy też sceny, w których łza kręci się w oku. To tworzy dobry balans i sprawia, że cała historia, mimo że fikcyjna, nie jest patetyczna tylko autentyczna.
Bardzo polecam, jeśli ktoś lubi powieści o życiu, dobrze wyważone i wciągające. A ja sama chętnie sprawdzę inne książki autora.
Ove nie może poradzić sobie z odejściem żony, która zmarła pół roku wcześniej. Sonja była dla niego całym życiem i jedyną osobą, która w pełni go rozumiała, dlatego teraz, kiedy jej już nie ma, zamierza on pożegnać się z życiem i dołączyć do Sonji na tamtym świecie. W jego zamiarach co i raz przeszkadzają mu jednak nowi sąsiedzi, którzy niedawno wprowadzili się na...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-26
Dobrze było wrócić do tej serii po krótkiej przerwie. Sama książka jest trochę niekonwencjonalna jak na Sagę o Ludziach Lodu, bo skupia się na kimś, kto całe życie spędził w oderwaniu od swojej rodziny, niemniej podobało mi się, choć nie wszystkich bohaterów udało mi się polubić - Anette była równie irytująca na początku jak i na końcu książki.
Dobrze było wrócić do tej serii po krótkiej przerwie. Sama książka jest trochę niekonwencjonalna jak na Sagę o Ludziach Lodu, bo skupia się na kimś, kto całe życie spędził w oderwaniu od swojej rodziny, niemniej podobało mi się, choć nie wszystkich bohaterów udało mi się polubić - Anette była równie irytująca na początku jak i na końcu książki.
Pokaż mimo to2023-05-22
Przy poprzedniej części pisałam, że będzie ona jednym z najmniej przeze mnie ulubionych tomów z Sagi o Ludziach Lodu. Za to "Skrzydła kruka" będą chyba jednym z najbardziej ulubionych. Gotycki horror czy ogólnie gotycki klimat to coś, co lubię (mimo że generalnie za horrorami średnio przepadam), a w tym tomie nie można narzekać na jego brak. Poza tym przypomina mi klimatem a także trochę fabułą inną historię, którą teraz powoli poznaję, więc to także na plus.
No i Heike! On chyba też będzie w moich ulubieńcach jeśli chodzi o postacie z tej sagi. Mam nadzieję, że kolejny tom również będzie o nim, bo bardzo go polubiłam.
Przy poprzedniej części pisałam, że będzie ona jednym z najmniej przeze mnie ulubionych tomów z Sagi o Ludziach Lodu. Za to "Skrzydła kruka" będą chyba jednym z najbardziej ulubionych. Gotycki horror czy ogólnie gotycki klimat to coś, co lubię (mimo że generalnie za horrorami średnio przepadam), a w tym tomie nie można narzekać na jego brak. Poza tym przypomina mi klimatem...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-18
To chyba będzie jeden z moich najmniej ulubionych tomów Sagi o Ludziach Lodu. Solve był odpychającym bohaterem, nie czytało się o nim przyjemnie i nie kibicowało mu. Niewielu było dotychczas takich bohaterów u Sandemo, a patrząc na Solvego i jego wyczyny - może to i dobrze, choć wiadomo, nie wszyscy mogą być Tengelem Dobrym.
Jednak ten tom wprowadza Heikego, który w kolejnym (już przeczytanym) przeze mnie tomie będzie grał pierwsze skrzypce, więc "Zębów smoka" nie mogę spisać całkowicie na straty.
To chyba będzie jeden z moich najmniej ulubionych tomów Sagi o Ludziach Lodu. Solve był odpychającym bohaterem, nie czytało się o nim przyjemnie i nie kibicowało mu. Niewielu było dotychczas takich bohaterów u Sandemo, a patrząc na Solvego i jego wyczyny - może to i dobrze, choć wiadomo, nie wszyscy mogą być Tengelem Dobrym.
Jednak ten tom wprowadza Heikego, który w...
2023-05-14
To chyba będzie jeden z moich ulubionych tomów, przynajmniej z tych dotychczas przeze mnie poznanych. Elisabet przypominała mi jedną z moich ulubionych członków rodu, czyli Cecylię, była podobnie zdeterminowana i stanowcza, bardzo ją polubiłam. Sama intryga też była naprawdę angażująca, zwłaszcza pod sam koniec, kiedy wszystko zmierzało do kulminacji. No i trzeba przyznać, że jest to odpoczynek od takich ważnych dla historii Ludzi Lodu tomów jak poprzednich kilka, coś w rodzaju tomu przestankowego, który według mnie był tej historii po prostu potrzebny.
To chyba będzie jeden z moich ulubionych tomów, przynajmniej z tych dotychczas przeze mnie poznanych. Elisabet przypominała mi jedną z moich ulubionych członków rodu, czyli Cecylię, była podobnie zdeterminowana i stanowcza, bardzo ją polubiłam. Sama intryga też była naprawdę angażująca, zwłaszcza pod sam koniec, kiedy wszystko zmierzało do kulminacji. No i trzeba przyznać,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-11
Ten tom to kolejny przełom jeśli chodzi o historię Ludzi Lodu i Tengela Złego; rzuca nowe światło na sposób, w jaki można go pokonać i przede wszystkim pokazuje, że do tego jeszcze długa droga. Trochę bałam się, że Shira będzie słodką i do bólu dobrą i szlachetną bohaterką, na szczęście autorka nie popadła według mnie w przesadę, więc to się chwali. Mimo wszystko wolę jednak te części sagi, które rozgrywają się w Skandynawii.
Ten tom to kolejny przełom jeśli chodzi o historię Ludzi Lodu i Tengela Złego; rzuca nowe światło na sposób, w jaki można go pokonać i przede wszystkim pokazuje, że do tego jeszcze długa droga. Trochę bałam się, że Shira będzie słodką i do bólu dobrą i szlachetną bohaterką, na szczęście autorka nie popadła według mnie w przesadę, więc to się chwali. Mimo wszystko wolę...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-09
Podobał mi się ten tom, przede wszystkim dlatego, że bardzo polubiłam Ingrid. Lubię ją o wiele bardziej od Villemo i moim zdaniem jest o wiele bardziej podobna do Sol niż ktokolwiek inny dotychczas. Sama historia także ciekawa, no i mały plusik za wątek romansowy, bo trzeba przyznać że Sandemo rzadko tak rozwiązuje sprawę jak tutaj.
Podobał mi się ten tom, przede wszystkim dlatego, że bardzo polubiłam Ingrid. Lubię ją o wiele bardziej od Villemo i moim zdaniem jest o wiele bardziej podobna do Sol niż ktokolwiek inny dotychczas. Sama historia także ciekawa, no i mały plusik za wątek romansowy, bo trzeba przyznać że Sandemo rzadko tak rozwiązuje sprawę jak tutaj.
Pokaż mimo to2023-05-03
Muszę przyznać że nie wiem co mam myśleć o tym konkretnym tomie. Z jednej strony traktuję go jako coś przejściowego między historią Villemo i Ulvhedina, z drugiej jednak dowiadujemy się tutaj kilku istostnuch faktów o samych Ludziach Lodu, więc to chyba stawia ten tom dosyć wysoko jeśli chodzi o ten wątek.
Całkiem polubiłam Vendela, nie mogę jednak tego samego powiedzieć o postaciach, które napotyka on na swojej drodze - były albo nijakie, jak chociażby pięć dziewcząt, za które Vendel jest od pewnego momentu odpowiedzialny, albo też denerwujące, jak Sinsiew. Bardzo mnie cieszy że wątek z nią rozwiązał się tak jak się rozwiązał, bo w innym wypadku byłoby mi Vendela po prostu szkoda.
Muszę przyznać że nie wiem co mam myśleć o tym konkretnym tomie. Z jednej strony traktuję go jako coś przejściowego między historią Villemo i Ulvhedina, z drugiej jednak dowiadujemy się tutaj kilku istostnuch faktów o samych Ludziach Lodu, więc to chyba stawia ten tom dosyć wysoko jeśli chodzi o ten wątek.
Całkiem polubiłam Vendela, nie mogę jednak tego samego powiedzieć o...
2023-05-02
Ten tom miał trochę inny klimat niż kilka poprzednich, skupiających się na Villemo i pewnie dlatego podobał mi się nieco bardziej, zwłaszcza wątek dotyczący księżnej i jej córki. Tutaj znowu Sandemo poruszyła ciężki temat, czyli pedofilię. Został on przedstawiony o wiele lepiej i z większą wrażliwością niż przy okazji innego ciężkiego tematu w poprzednim tomie Sagi, więc to na plus (chociaż przyznam że nie byłabym zła gdyby autorka została jedynie przy chorobie księżnej i nie dokładała traum jej córce).
Sama książka jest dosyć melancholijna jeśli chodzi o nastrój, jednak w obu wątkach nie brakowało akcji. Bardziej podobałm mi się wątek księżnej, ale ten drugi z sektą był również interesujący. No i nietypowy wątek miłosny, bardzo subtelny i delikatny, był bardzo dobrą odskocznią od tych gwałtownych romansów, w jakie lubią się wdawać Ludzie Lodu.
Ten tom miał trochę inny klimat niż kilka poprzednich, skupiających się na Villemo i pewnie dlatego podobał mi się nieco bardziej, zwłaszcza wątek dotyczący księżnej i jej córki. Tutaj znowu Sandemo poruszyła ciężki temat, czyli pedofilię. Został on przedstawiony o wiele lepiej i z większą wrażliwością niż przy okazji innego ciężkiego tematu w poprzednim tomie Sagi, więc to...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-02
Wpadłam w istny maraton Sagi i Ludziach Lodu i wręcz maniakalnie słucham kolejnych tomów, ale nic nie poradzę na to, że tak bardzo cieszy mnie poznawanie kolejnych pokoleń Ludzi Lodu oraz ich dziejów.
Chyba najbardziej emocjonujący tom w porównaniu do ostatnich kilku, które mam już za sobą, przynajmniej według mnie. Nie obyło się jednak bez ciężkich tematów, w tym przypadku wykorzystania seksualnego i swoistego syndromu sztokholmskiego u ofiary. Ten wątek, jak można przypuszczać, nie podobał mi się i uważam, że został przez autorkę zbagatelizowany i potraktowany po macoszemu, trochę jak jakiś wytrych fabularny, który ma napędzić bohaterów i akcję.
Pomijając tę kwestię, to książka była udana, zwłaszcza pod względem akcji. I w końcu udało mi się szczerze polubić Villemo, która jako dorosła i dojrzała kobieta jest sympatyczniejsza niż jako podlotek. Natomiast pochodzenia Ulvhedina domyśliłam się od razu, więc nie było to zaskoczeniem, ale nie odebrało mi to przyjemności z samej książki.
Wpadłam w istny maraton Sagi i Ludziach Lodu i wręcz maniakalnie słucham kolejnych tomów, ale nic nie poradzę na to, że tak bardzo cieszy mnie poznawanie kolejnych pokoleń Ludzi Lodu oraz ich dziejów.
Chyba najbardziej emocjonujący tom w porównaniu do ostatnich kilku, które mam już za sobą, przynajmniej według mnie. Nie obyło się jednak bez ciężkich tematów, w tym...
„Przewoźnik” to kolejny tom którego głównym wątkiem jest walka z Tengelem Złym i jego próbami unicestwienia swoich potomków. Tym razem do walki staje Benedikte, pierwsza z rodu dotknięta kobieta, która faktycznie wygląda jak dotknięta i z wyglądu bardziej przypomina takich swoich przodków jak choćby Heike czy Ulvhedin, a nie Sol czy Tulę. Wątek jej wyglądu i ogólnego pierwszego wrażenie jakie wywołuje jest dosyć istotny i naprawdę bardzo ciężko słuchało się tego, jak dziewczyna cierpi, porównując się do innej, ładniejszej kobiety, tym bardziej że sama Benedikte z charakteru i zachowania bardzo przypomina tych najlepszych z rodu, jak chociażby Heike. Bardzo ją polubiłam, w odróżnieniu od jej wybranka, czyli Sandera, który – jak dobrze zostało to ujęte w powieści – był po prostu zbyt niedojrzały, by wejść w związek z osobą taką jak Benedikte i ostatecznie cieszę się, że wyszło tak a nie inaczej.
Co do samego wątku głównego to bardzo podobało mi się, że Sandemo wplotła w historię sporo wierzeń nordyckich, bo bardzo lubię takie wątki, nawet jeśli wierzenia są podkoloryzowane czy lekko zmienione. Co prawda domyśliłam się, kto jest tą marionetką Tengela Złego, która jest odpowiedzialna za całe zamieszanie, ale i tak słuchałam z zainteresowaniem.
„Przewoźnik” to kolejny tom którego głównym wątkiem jest walka z Tengelem Złym i jego próbami unicestwienia swoich potomków. Tym razem do walki staje Benedikte, pierwsza z rodu dotknięta kobieta, która faktycznie wygląda jak dotknięta i z wyglądu bardziej przypomina takich swoich przodków jak choćby Heike czy Ulvhedin, a nie Sol czy Tulę. Wątek jej wyglądu i ogólnego...
więcej Pokaż mimo to