-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2015-08-21
Absolutnie wyjątkowa powieść.
Biorąc pod uwagę permanentny brak czasu pomyślałem sobie, że pewnie będę potrzebował na lekturę "Morfiny" parę wieczorów ale słowa - "książka, której nie da się dawkować" - okazały się prawdą. Początek mnie trochę zniechęcił. Może dlatego, że wątek Grażyny, którą stali czytelnicy mogli poznać na blogu, raczej nie należał do moich ulubionych ale potem było już tylko lepiej.
Nie wiem czy to zasługa dobrego researchu czy też oparcie fabuły o własne doświadczenia ale cała historia brzmi bardzo wiarygodnie a spostrzeżenia autorki na temat kobiet i mężczyzn z mojego punktu widzenia wydają się bardzo trafne.
Osoba Konrada, jego zachowania itp. są genialnie odwzorowane.
Po przeczytaniu "Morfiny" byłem autentycznie poruszony. Znalazłem w niej odniesienia do własnego życia i to wystarczyło by zapłakać nad swoim losem. No dobrze może nie zapłakać ale chociaż ciężko westchnąć nad swoją własną szeroko rozumianą kondycją.
Autorkę od zawsze podziwiam za jej sprawność językową. Są w tej powieści momenty, które mrożą krew w żyłach i wyciskają łzy z oczu. Widać wyraźnie, że Anna Zacharzewska umie budować napięcie i w odróżnieniu od innych pisarzy nie epatuje przemocą a mimo to uzyskuje pożądany efekt do tego stopnia, że czytelnik przeżywający losy głównej bohaterki modli się żeby była to tylko fikcja literacka.
Zakończenie bardzo mi się podoba. Jest moje. Nie wiem czy to dobrze ale właśnie tego oczekiwałem, bo opisana przez autorkę historia jest dość mroczna a ja tak bardzo chciałem zobaczyć na końcu trochę światła.
Jeśli czegoś bardzo mi brakowało to poczucia humoru, osławionego sarkazmu, które można dostrzec w blogowych tekstach autorki. Stali czytelnicy mogą poczuć się trochę zawiedzeni ale z oczywistych względów ta książka nie mogła mieć innego kształtu. To nie jest wesoła opowieść a historia o "kobiecej desperacji, (...) ucieczce w świat iluzji i utraconych (...) złudzeniach".
Polecam gorąco.
Absolutnie wyjątkowa powieść.
Biorąc pod uwagę permanentny brak czasu pomyślałem sobie, że pewnie będę potrzebował na lekturę "Morfiny" parę wieczorów ale słowa - "książka, której nie da się dawkować" - okazały się prawdą. Początek mnie trochę zniechęcił. Może dlatego, że wątek Grażyny, którą stali czytelnicy mogli poznać na blogu, raczej nie należał do moich ulubionych ale...
Czy zapaliliście światła na zewnątrz? Czy zamknęliście wszystkie drzwi i okna? Zasunęliście rolety? Jeśli do tej pory rzadko przemykały wam przez myśl te pytania, bo wyżej wymienione czynności czyniliście machinalnie to gwarantuję wam, że od dziś zaczniecie się częściej nad tym zastanawiać.
Już od pierwszych stron "Witaj w domu kochanie" czytelnik poczuje nienazwany niepokój, który będzie towarzyszył mu aż do ostatnich kart tej powieści.
Zwykle takie odczucia wywołują jakieś sugestywne przewijające się przed oczami obrazy. Jeżeli ktoś jest w stanie wyczarować tak złowieszczy nastrój słowami to dla mnie jest to mistrzostwo.
Świetny thriller z doskonale zarysowaną intrygą i warstwą psychologiczną. Do samego końca zastanawiałem się, kto okaże się sprawcą, bo odpowiedź na to pytanie, jak się okazało, wcale nie była taka oczywista. Polecam gorąco. Warto przeczytać.
Czy zapaliliście światła na zewnątrz? Czy zamknęliście wszystkie drzwi i okna? Zasunęliście rolety? Jeśli do tej pory rzadko przemykały wam przez myśl te pytania, bo wyżej wymienione czynności czyniliście machinalnie to gwarantuję wam, że od dziś zaczniecie się częściej nad tym zastanawiać.
więcej Pokaż mimo toJuż od pierwszych stron "Witaj w domu kochanie" czytelnik poczuje nienazwany...