Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

W sumie wyrazić opinię o jednej książce A. Christie, to jak ocenić większość jej literackiego dorobku. Prawie wszystkie jej powieści oparte są na podobnym schemacie, jednak trzymają tak samo wysoki poziom. Każdy, kto czytał jej książki wie, że konstruowane przez nią intrygi, sposoby dokonania zbrodni i przebieg śledztwa, to nie lada wyzwanie dla umysłu czytelnika, który musi stale być skupiony na treści. Sam nieraz musiałem cofać się o kilka akapitów w trakcie czytania tej i innych książek autorki, by uporządkować i przyswoić sobie kolejne fakty, które wychodzą na jaw w trakcie śledztwa. To, co zauważyłem po przeczytaniu kilku jej powieści, to nieco archaiczny styl, który nie do końca przetrwał próbę czasu. Jej kryminały napisane są w sposób ugrzeczniony, niekiedy nawet dżentelmeński. Nie uświadczymy tu wulgaryzmów, brutalnych opisów zbrodni czy innych szokujących elementów, obecnych w dzisiejszym kryminale. Nie, żeby były potrzebne, jednak siadając do lektury, widzimy, że to książka z innych czasów. Dialogi wydają się momentami być teatralizowane, niezbyt naturalne. Książki mogłyby również być nieco dłuższe - dla wprawionego czytelnika te niecałe 300 stron to lektura na jeden wieczór. Niemniej, powieści Christie wciągają, angażują, są wymagające pod względem logicznego myślenia. Angielski klimat minionej epoki przyciąga i dodatkowo zachęca do czytania. Konstrukcje historii stoją na wysokim poziomie. Czytając, zdajemy sobie sprawę, że autorka była niezwykle inteligentną kobietą o matematycznym umyśle.

W sumie wyrazić opinię o jednej książce A. Christie, to jak ocenić większość jej literackiego dorobku. Prawie wszystkie jej powieści oparte są na podobnym schemacie, jednak trzymają tak samo wysoki poziom. Każdy, kto czytał jej książki wie, że konstruowane przez nią intrygi, sposoby dokonania zbrodni i przebieg śledztwa, to nie lada wyzwanie dla umysłu czytelnika, który...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przypomina nieco poprzedni, pierwszy tom. Harry znów prowadzi śledztwo za granicą, ponownie mamy jeden główny wątek kryminalny, wokół którego kręci się cała akcja powieści. Jednak intryga jest o wiele ciekawsza, bardziej zawiła, niż w przypadku poprzedniej części. Mam wrażenie, że w tym tomie autor wypracował już ten konkretny styl i klimat serii, który będzie obecny w kolejnych odcinkach. Jednak prawdziwa przyjemność z czytania zaczyna się chyba od "Czerwonego Gardła". Niemniej, jest to wciąż dobry kryminał. Nawet po kilku miesiącach od przeczytania, mając już na koncie kolejne tytuły z tej serii, zostały mi w głowie filmowe obrazy, które rozpisał na kartach powieści autor. A jeśli książka zapada w pamięć i coś po niej zostaje, to oczywistym jest, że wypada ją polecić.

Przypomina nieco poprzedni, pierwszy tom. Harry znów prowadzi śledztwo za granicą, ponownie mamy jeden główny wątek kryminalny, wokół którego kręci się cała akcja powieści. Jednak intryga jest o wiele ciekawsza, bardziej zawiła, niż w przypadku poprzedniej części. Mam wrażenie, że w tym tomie autor wypracował już ten konkretny styl i klimat serii, który będzie obecny w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Panuje powszechny podział kryminałów z Harry'm Hole na dwa pierwsze słabsze tomy i pozostałe, ciekawsze i bardziej angażujące. Pierwszy tom, "Człowiek Nietoperz", owszem, w porównaniu z kolejnymi częściami jest słabszy. Ma w zasadzie tylko jeden główny kryminalny wątek i jeden bardziej osobisty dla głównego bohatera. Akcja kręci się głównie wokół samego Harry'ego. Intryga jest prosta, śledztwo posuwa się cały czas jednym torem, bez tych intrygujących zwrotów akcji i dodatkowych wątków kryminalnych, jak w kolejnych tomach. Nie znaczy to jednak, że powieść jest zła. O ile sama fabuła i przebieg śledztwa nie powoduje opadu szczęki, o tyle konstrukcja postaci Harry'ego już od tego pierwszego tomu jest świetnie opracowana i zapada w pamięć. Jego charakter, sposób bycia, przemyślenia, bagaż doświadczeń, jakie autor nam prezentuje, daje nam bohatera z krwi i kości, niepozbawionego wad, który mimo wszystko stara się być dobrym człowiekiem i jakoś układać sobie życie. Jest autentyczny i wiarygodny. Przez całą lekturę nie miałem wątpliwości co do jego intencji i działań, czy to w sprawie śledztwa czy w sprawach prywatnych. Wszystko zostało zaplanowane logicznie, z namysłem i wypada naturalnie. Harry nie jest czytelnikowi obojętny, gdy robi postęp w śledztwie, czujemy uznanie dla jego metod i wysiłku, gdy popełnia błąd, kręcimy głową i robimy facepalma, że czegoś nie przewidział, o czymś zapomniał lub nie wziął czegoś pod uwagę. To są bardzo mocne plusy. Minusem są za to zbędne dla książki opowieści i legendy Aborygenów, które autor nazbyt chętnie wtłacza między kolejne wydarzenia. Miałem wrażenie, że jedyną ich funkcją jest tu przedłużenie książki. Owszem, fabuła jest powiązana z historią Australii i kulturą Aborygenów. Autor naświetlił nam te wątki historyczne i społeczne Australii w jasny i prosty do przyswojenia sposób, żebyśmy orientowali się w opowieści, jednak te podania i legendy nie pasowały do całości powieści i myślę, że spokojnie można je było pominąć albo przynajmniej ograniczyć. Poza tym powieść jest naprawdę ciekawa i wciągająca. Tak jak pisałem, sama intryga i śledztwo nie są aż tak absorbujące, jak w późniejszych tomach, jednak autor ma na tyle przystępny (a jednocześnie niebanalny) styl pisania i umiejętność tworzenia pełnokrwistych postaci, że "Człowiek Nietoperz" zyskuje nie tylko jako kryminał, ale ogólnie jako powieść. Uważam, że ze względu na głównego bohatera jest lekturą wartościową. Poza tym stanowi integralną część całego cyklu. Już tutaj zaczyna się proces przemiany Harry'ego, tutaj rozpoczynają się wydarzenia, która wpływają bezpośrednio na jego psychikę i postrzeganie świata. Tu również zapoznajemy się z pewnymi wydarzeniami z przeszłości głównego bohatera, które uczyniły go takiego jakim jest w chwili obecnej. Wątki z pierwszego tomu będą w większym lub mniejszym stopniu wracać w kolejnych, jednak bez ryzyka spojlerów. Ci, którzy zaczęli cykl z Harry'm od późniejszych części, już prawdopodobnie nie zobaczą w niej nic, co mogłoby przysłonić inne (zdecydowanie lepsze) tomy. Jeśli jednak czyta to ktoś, kto jeszcze nie zaczął serii, sugeruję rozpocząć od "Człowieka Nietoperza". Jako rozgrzewka przed kolejnymi tomami i wprowadzenie w świat norweskiego śledczego, sprawdza się świetnie.

Panuje powszechny podział kryminałów z Harry'm Hole na dwa pierwsze słabsze tomy i pozostałe, ciekawsze i bardziej angażujące. Pierwszy tom, "Człowiek Nietoperz", owszem, w porównaniu z kolejnymi częściami jest słabszy. Ma w zasadzie tylko jeden główny kryminalny wątek i jeden bardziej osobisty dla głównego bohatera. Akcja kręci się głównie wokół samego Harry'ego. Intryga...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie to nie tyle horror, co znakomita powieść psychologiczna, pełna wartościowych przemyśleń i sentencji, które można cytować, dyskutując na takie tematy jak przyjaźń, miłość, dzieciństwo czy przemijanie. Oczywiście groza również pełni tu ważną rolę. Ale to, co szczególnie utkwiło mi w pamięci i co będę kojarzył z tą powieścią, to właśnie zbiór mądrych przemyśleń i wniosków. Ostatnie zdanie kończące książkę przeczytałem z kilka razy, by oszukać fakt, że to już rzeczywiście koniec, mimo że kilkadziesiąt stron wcześniej narzekałem, że miejscami King niepotrzebnie przeciąga powieść zbyt długimi opisami i dodawaniem kolejnych pobocznych wątków. Jednak gdy już ma się tę świadomość, że to koniec... King to mistrz, który perfekcyjnie połączył tu makabrę, zbrodnię, poczucie zagrożenia i ludzką obojętność z elementami skrajnie przeciwnymi, czyli silną przyjaźnią, miłością, wsparciem. Pomimo sporej dawki grozy i brutalności tu występującej, zaraz po przewróceniu ostatniej strony książki streściłem ją jednym słowem: "piękna". Gorąco polecam!

Dla mnie to nie tyle horror, co znakomita powieść psychologiczna, pełna wartościowych przemyśleń i sentencji, które można cytować, dyskutując na takie tematy jak przyjaźń, miłość, dzieciństwo czy przemijanie. Oczywiście groza również pełni tu ważną rolę. Ale to, co szczególnie utkwiło mi w pamięci i co będę kojarzył z tą powieścią, to właśnie zbiór mądrych przemyśleń i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Gatunek, jakim jest fantasy, był rozwijany na przestrzeni wieków na tyle prężnie, że na dzień dzisiejszy raczej nie trzeba wnosić do niego niczego nowego. Standardy, jakie wiele lat temu wprowadził do swoich dzieł Tolkien nadal funkcjonują w literaturze i są wykorzystywane przez innych twórców. W większości powieści fantastycznych mamy więc świat typowo quasi średniowieczny, czarowników(złych bądź dobrych), smoki, wojny między zwaśnionymi królestwami itd. Są to typowe elementy(można by rzec, schematy), bez których szanujący się utwór fantasy obejść by się nie mógł. Grunt, to żeby uniknąć w tekście wtórności i monotonii. Z tych elementów korzysta również Jarosław Grzędowicz( zły czarownik-jest, wojownik walczący ze złem-jest, średniowieczne realia-są). Jednak robi to na tyle umiejętnie i z wyczuciem, że pierwszy tom "Pana Lodowego Ogrodu" czyta się, jak coś zupełnie nowego.
Dlaczego? Pierwsza kwestia to pióro autora. Grzędowicz z łatwością operuje kilkoma różnymi narracjami. Na początku historię poznajemy z perspektywy jednego z głównych bohaterów, Vuka Drakkainena, który sam opisuje akcję w czasie teraźniejszym. Chwilę później jednak narracja przeskakuje na trzecio-osobową, a w kolejnych rozdziałach, gdy do obsady dołącza drugi kluczowy bohater, Filar, syn Oszczepnika, jest jeszcze inna. Brzmi to dość chaotycznie, jednak zapewniam, że każdy przeskok w narracji został dokładnie przez autora przemyślany i zachodzi tam, gdzie powinien. Z czasem dojdziemy do wniosku, że poszczególne style idealnie pasują do charakterów postaci i są ich znakiem rozpoznawczym. Brzmią po prostu naturalnie.
Grzędowicz bawi się językiem. W rozdziałach opisujących losy Vuka jest sporo ironii, chorwackich i fińskich przekleństw, komentarzy na bieżące wydarzenia oraz dystansu do sytuacji. Z kolei gdy zaczyna się wątek Filara, odnosimy wrażenie jakby ktoś dołączył do Grzędowicza i równocześnie z nim rozpoczął nową własną historię z nowymi bohaterami. Inny styl, inne miejsce akcji i żadnej wzmianki o przybyszu, którego „wypluły gwiazdy”. Styl następcy Tygrysiego Tronu jest poważny, na próżno szukać tu humoru. Filarowi wspominającemu swoje tragiczne przeżycia sprzed lat szkoda czasu na ironizowanie. Jest za to melancholia, tęsknota za utraconym domem, ból, łzy i rzetelne opisywanie wydarzeń co do szczegółu. Takie, można powiedzieć, ostateczne rozliczenie z przeszłością. Wielkie brawa dla autora za to, że nie poszedł na łatwiznę i każdą z postaci wykreował totalnie odmiennie, od pochodzenia, przez wątki i miejsca akcji, na narracji skończywszy.
Na sukces powieści składa się też z pewnością przemieszanie naszego realnego świata z fantastyczną fikcją. Vuko, wzorcowy kosmopolita o chorwacko-fińsko-polskich korzeniach, przemierzając Midgaard nie stroni od niekiedy sarkastycznych komentarzy na temat obcej planety. Porównuje ją z naszym światem, zestawia dwie diametralnie różne kultury. Wspomina o swoim mieszkaniu we Wrocławiu. Mówi o nowinkach technologicznych, które na Ziemi są codziennością, a które w Midgaardzie skutecznie zastępuje magia. Ten pierwiastek realizmu w tak nieprawdopodobnym uniwersum to miłe puszczanie oka w stronę każdego Ziemianina ;D. Na miejscu Vuka nieraz westchnąłbym z tęsknotą spoglądając nocą w niebo.
O bohaterach już nieco wspomniałem. Dodam bez zbędnych „ochów” i „achów”, że po prostu ich polubiłem i byłem żywo zainteresowany ich losami. Vuko w obcym, dzikim świecie radzi sobie nie gorzej niż Bear Grylls. Widać, że dobrze został wyszkolony. Działa jak osamotniony komandos na terenie wroga. Najpierw planuje, potem działa. Analizuje, robi rekonesans. Nie traci głowy w krytycznych sytuacjach. Ma poczucie humoru i własne zdanie na każdy temat. Patos i wyolbrzymienia potrafi zripostować jednym zdaniem. Jego misja jest logiczna, widzimy sens tak wielkiej i nieprawdopodobnej wyprawy, zwłaszcza pod sam koniec powieści, więc naturalnie kibicujemy, aby pomyślnie ją wykonał.
Równocześnie śledzimy losy Filara. Chłopak w chwili gdy go poznajemy ma zaledwie 16 lat, jednak jego przygodom zdecydowanie daleko do opowieści młodzieżowej. Grzędowicz opisał żywot następcy tronu daleki od typowego luksusowego życia panicza na włościach. Filar od młodzieńczych lat trenuje niczym Spartanin. Jest szkolony w walce wszelkiego rodzaju. Uczy się rządzić, opracowywać strategie i gospodarować dobrami jako przyszły król. Mimo młodego wieku jest świadom sytuacji politycznej swego cesarstwa i tym, co dzieje się na świecie. Polubiłem go za to, że zachowuje się jak mężczyzna i w napiętych sytuacjach potrafi działać szybko i zdecydowanie, gdy tego się od niego wymaga( tyczy się to zarówno pierwszego, jak i pozostałych tomów).
Nie będę zatem wyjątkiem twierdząc, że pierwszy tom „Pana Lodowego Ogrodu” to kapitalnie napisana powieść, która wciąga w swój świat i angażuje czytelnika bez reszty. Wszystko jest tu logiczne i na swoim miejscu. Grzędowicz stworzył swój świat od podstaw, bazując na sprawdzonych schematach, które zawsze będą się sprawdzać. Jednocześnie lekkie pióro, swobodna zmiana narracji w poszczególnych rozdziałach i dynamiczny język sprawiają, że czyta się szybko. Książka zapewnia świetną rozrywkę oraz niekiedy chwile gorzkiej refleksji nad losami bohaterów.

Gatunek, jakim jest fantasy, był rozwijany na przestrzeni wieków na tyle prężnie, że na dzień dzisiejszy raczej nie trzeba wnosić do niego niczego nowego. Standardy, jakie wiele lat temu wprowadził do swoich dzieł Tolkien nadal funkcjonują w literaturze i są wykorzystywane przez innych twórców. W większości powieści fantastycznych mamy więc świat typowo quasi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to