rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Słodkie i naiwne - idealne na weekend na leżaku i z kawusią w ręku :)

Słodkie i naiwne - idealne na weekend na leżaku i z kawusią w ręku :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pewne cykle trzeba kończyć, póki jest się nastolatką a nie po latach. 3/10 przez sentyment.

Pewne cykle trzeba kończyć, póki jest się nastolatką a nie po latach. 3/10 przez sentyment.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czasem zastanawiam się po co ja to sobie robię - ale jest w człowieku jakaś taka ciekawość, jakiś duszek szeptający - czytaj dalej przecież to niemożliwe, by było aż tak źle... A jednak.

Czasem zastanawiam się po co ja to sobie robię - ale jest w człowieku jakaś taka ciekawość, jakiś duszek szeptający - czytaj dalej przecież to niemożliwe, by było aż tak źle... A jednak.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Straszna, nudna, bez fabuły, nie rozumiem fenomenu, na końcu jest posłowie, w którym autorka nawet tłumaczyła o czym jest jej książka i napisała pytania do refleksji 🙈🙉🙊
To co najbardziej pamiętam z tej książki i myślę, że najlepiej wyraziło bezsens treści - w trakcji poszukiwań materiału na non-fiction o sekcie, które piszę bohater odwiedzają dawną siedzibę tej sekty, gdzie popełniono zbiorowe samobójstwo i ci ludzie się podpalili, oglądają zgliszcza, wyrażają rozpacz, pada tekst, że to tak naprawdę cmentarz, po czym para bohaterów odchodzi trzy kroki na bok, rozbija namiot i uprawia seks.
Może ta powieść miałaby jakiś potencjał, ale trochę jakby autorka sama nie wiedziała, czy chce pisać coś realistycznego, czy zboczyć w erotyk. Z resztą sama w posłowiu mówi, że nie miała natchnienia a coś musiała napisać, bo terminy goniły, więc wpadła na genialny pomysł, że zacznie pisać o pisarce bez natchnienia i zobaczy dokąd ją to zaprowadzi. Jednak geniusz po drodze się gdzieś zagubił 🤣
A jednak w posłowiu bardzo rozbawiła mnie ta duma, jaka bije od pisarki z tego jakie świetne dzieło udało jej się napisać. I po raz kolejny dochodzę do wniosku, że grunt po pewność siebie, z nią uda się sprzedać każdy kicz.

Straszna, nudna, bez fabuły, nie rozumiem fenomenu, na końcu jest posłowie, w którym autorka nawet tłumaczyła o czym jest jej książka i napisała pytania do refleksji 🙈🙉🙊
To co najbardziej pamiętam z tej książki i myślę, że najlepiej wyraziło bezsens treści - w trakcji poszukiwań materiału na non-fiction o sekcie, które piszę bohater odwiedzają dawną siedzibę tej sekty,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zakończenia można się domyślić koło jednej trzeciej powieści. Cała intryga nieco wydumana i grubymi nićmi szyta. Wątek miłosny typowo harlequinowy. Mimo to czytało się dosyć przyjemnie - idealna na odprężający wieczór, gdy człowiek chce się oderwać myślami od codzienności.

Zakończenia można się domyślić koło jednej trzeciej powieści. Cała intryga nieco wydumana i grubymi nićmi szyta. Wątek miłosny typowo harlequinowy. Mimo to czytało się dosyć przyjemnie - idealna na odprężający wieczór, gdy człowiek chce się oderwać myślami od codzienności.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie spodziewałam się, że aż tak się rozczaruję. Książka miała potencjał, ale gdzieś po drodze się zagubił. Mam wrażenie, że to już nie ten King co dawniej. Jakby ktoś inny to napisał. Bohaterowie przez większość czasu tylko siedzą i ględzą o tym, co zrobić dalej. A gdy już podejmują się działań, to nagle szast, prast i po problemie. Niewiele się pod koniec wyjaśnia w kwestii pochodzenia mordercy, czytelnik zostaje z pytaniami, które nagromadziły się podczas wertowania stron. Trochę to frustrujące, na zasadzie - miałem pomysł, ale do końca wszystkiego nie przemyślałem, no nic sklecę powieść z tego co mam, a dalej nie będę się zagłębiać.
Może, gdyby ta książka była otwarciem dla jakiegoś nowego cyklu, to prezentowała by się inaczej, ale jeśli to tylko pojedynczy epizod, to jak dla mnie zbycie czytelnika cytatem "wszechświat nie ma końca" jest mizernym finałem.

Nie spodziewałam się, że aż tak się rozczaruję. Książka miała potencjał, ale gdzieś po drodze się zagubił. Mam wrażenie, że to już nie ten King co dawniej. Jakby ktoś inny to napisał. Bohaterowie przez większość czasu tylko siedzą i ględzą o tym, co zrobić dalej. A gdy już podejmują się działań, to nagle szast, prast i po problemie. Niewiele się pod koniec wyjaśnia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli chcesz się dowiedzieć, ile razy na kartach jednej powieści można wspomnieć - "jestem dyskretna, bo pracuję dla prawników" to zapraszam do lektury ;D
A już poważniej - lekka opowiastka na jeden wieczór, mam wrażenie, że napisana pod specyficznych odbiorców, jakim są konserwatywne Amerykanki. W życiu bohaterów kluczowe role odegra aż 4 pastorów/księży. Jeśli, ktoś ma ochotę się pośmiać i odprężyć niech śmiało sięga po "Odzyskane uczucia".

Jeśli chcesz się dowiedzieć, ile razy na kartach jednej powieści można wspomnieć - "jestem dyskretna, bo pracuję dla prawników" to zapraszam do lektury ;D
A już poważniej - lekka opowiastka na jeden wieczór, mam wrażenie, że napisana pod specyficznych odbiorców, jakim są konserwatywne Amerykanki. W życiu bohaterów kluczowe role odegra aż 4 pastorów/księży. Jeśli, ktoś ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:



Na półkach:

Ostatnio wpadła mi w ręce ta oto książka o Annie German. Piosenkarką zainteresowałam się po emisji znanego pewnie większości z Was serialu i od tamtej pory zapragnęłam dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

Na książkę składają się zdjęcia, skany listów, fragmenty wywiadów i wypowiedzi Anny, które mają przybliżyć nam jej historię, charakter, osobowość, zainteresowania. Wypowiedzi posegregowane są tematycznie w konkretne rozdziały.

Czytając, zaczęłam się jednak zastanawiać, czy wycinki prasowe i takie fragmentaryczne kawałki wywiadów rzeczywiście mówią prawdę o piosenkarce. Część z nich jest na pewno wyrwana z kontekstu, część to tylko kreowanie artystycznego wizerunku. Na pewno jest w nich więcej szczerości niż w wywiadach, które w dzisiejszych czasach udzielają tak zwane "gwiazdy". Jednakże niewiele mi to powiedziało o Annie ponad to, co już znałam z serialu. Muszę jednak przyznać, że Mariola Pryzwan odwaliła kawał dobrej roboty tropiąc wypowiedzi i zdjęcia piosenkarki. Na pewno musiało jej to zająć mnóstwo czasu, gratuluję cierpliwości i wytrwałości. Dobrze, że taka książka powstała, stanowi pewien memoriał z życia piosenkarki i jest swego rodzaju upamiętnieniem. Z całą pewnością będzie to perełka w bibliotece każdego fana, czy też fanki Anny German.

Ostatnio wpadła mi w ręce ta oto książka o Annie German. Piosenkarką zainteresowałam się po emisji znanego pewnie większości z Was serialu i od tamtej pory zapragnęłam dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

Na książkę składają się zdjęcia, skany listów, fragmenty wywiadów i wypowiedzi Anny, które mają przybliżyć nam jej historię, charakter, osobowość, zainteresowania....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla Finleya liczą się tylko dwie rzeczy - koszykówka i Erin. Oboje mają już plan na życie. Najpierw postarają się o stypendium sportowe, a potem wyjadą ze swojej mieściny na studia i więcej nie wrócą. Wszystko wywraca się do góry nogami po prośbie trenera. Chce on, aby Finley pomógł nowo przybyłemu do miasta koledze znów zacząć grać. Czy chłopak spełni tę prośbę? Czy będzie w stanie zapomnieć o sobie i zaangażować się w to przedsięwzięcie? I nareszcie - jak zareaguje na to Erin?

Skuszona filmem "Poradnik pozytywnego myślenia", który niestety obejrzałam najpierw zamiast przeczytać książkę, postanowiłam dwa razy nie popełniać tego samego błędu i sięgnąć po drugie dzieło Matthew Quicka, zanim zostanie ono zekranizowane.
Powieść opowiada o trudnym dorastaniu w mieście, gdzie rządzą gangi i uliczne walki są na porządku dziennym, o marzeniach o lepszym życiu i o dojrzałej mimo młodego wieku bohaterów miłości. Finley musi zmagać się z moralnymi dylematami, które obejmują także rezygnację z własnych planów i szczęścia na rzecz kogoś innego. To trudne decyzje, które mogą być owocne dla jednej osoby, ale mogą jednocześnie skrzywdzić inną. I nie mówimy tylko o krzywdzie Finleya, w grę wchodzą też uczucia Erin i nowego kolegi, którym Finley się opiekuje.

Książkę szybko się czyta, akcja ciekawie narasta, a powieść w miarę upływu stron napawa coraz większą melancholią. Kiedyś sięgnę jeszcze po "Poradnik pozytywnego myślenia", gdy już film nieco wywietrzeje mi z głowy. Pisarz ma fajny styl, a jego historie pozostają w pamięci na długo. Polecam do przeczytania zarówno młodzieży jak i nieco starszym czytelnikom. Nie rozczaruje Was!

Dla Finleya liczą się tylko dwie rzeczy - koszykówka i Erin. Oboje mają już plan na życie. Najpierw postarają się o stypendium sportowe, a potem wyjadą ze swojej mieściny na studia i więcej nie wrócą. Wszystko wywraca się do góry nogami po prośbie trenera. Chce on, aby Finley pomógł nowo przybyłemu do miasta koledze znów zacząć grać. Czy chłopak spełni tę prośbę? Czy będzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto by pomyślał, że łatwiej wrócić na tron niż utrzymać się na nim? Zewsząd na dworze czają się zdrajcy, czyhający tylko na jedno potknięcie, a zagraniczni sąsiedzi już ostrzą sobie zęby na nowe terytoria. W takiej rzeczywistości Jaron musi walczyć by zachować swoją pozycję i wpływy. Jednak po próbie zamachu na jego życie, to rada zaczyna podejmować decyzje a młody król zostaje odesłany w bezpieczne miejsce. Przy użyciu małego fortelu Jaron wprowadza w życie swój plan o staniu się na powrót Sage'm i przeniknięciu do obozu wroga by osobiście wyeliminować zagrożenie i odzyskać spokój królestwa. Czy mu się uda?

Tak jak w przypadku pierwszego tomu tak i w tej części od powieści nie można oderwać się ani na moment. Główny bohater co chwila wpada na coraz to bardziej zwariowane i ryzykowne pomysły i nie myśląc wiele wprowadza je w życie. Nie można przewidzieć, co z nich wyniknie, bo gdy już wydaje się, że wszystko ułoży się pomyślnie, nagle pojawiają się jakieś nowe trudności i kłopoty. Nie ma czasu na nudę i gdy już raz przysiądzie się do książki, odejdzie się od niej dopiero po zakończeniu lektury.

Autorka lekkim piórem prowadzi nas przez kolejne przygody Jarona. Rozwija też nieco wątek miłosny między nim a służącą Imogeną, któremu stoi na zawadzie księżniczka Amarinda, którą młody król jest zmuszony w przyszłości poślubić. Czy jednak Jaronowi zależy na Imogenie tak bardzo jak jej na nim? Czy też w głowie zawróci mu piękna księżniczka?

Zakończenie powieści sprawiło, że miałam ochotę od razu sięgnąć po kolejny tom, lecz niestety przyjdzie nam na niego jeszcze trochę poczekać. Jako, że będzie to już ostatnia część trylogii, jestem bardzo ciekawa, jak ułożą się losy bohaterów, czy Jaronowi uda się umocnić królestwo i uchronić od wojny i jak zakończą się jego rozterki miłosne.

Polecam serdecznie ten tom, na pewno będziecie się przy nim świetnie bawić. Tych, którzy nie mieli jeszcze styczności z "Trylogią władzy" zachęcam do szybkiego nadrobienia braków.

Kto by pomyślał, że łatwiej wrócić na tron niż utrzymać się na nim? Zewsząd na dworze czają się zdrajcy, czyhający tylko na jedno potknięcie, a zagraniczni sąsiedzi już ostrzą sobie zęby na nowe terytoria. W takiej rzeczywistości Jaron musi walczyć by zachować swoją pozycję i wpływy. Jednak po próbie zamachu na jego życie, to rada zaczyna podejmować decyzje a młody król...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W kolejnej części "Cheruba" nasz bohater zajmuje się likwidowaniem interesu klanu Aramowów. Służby wywiadowcze chcą poznać jak najwięcej ich współpracowników, by móc aresztować kolejnych przestępców. Ryan i instruktor Kozakow pozorują transakcję z irańskimi terrorystami. Plan zakłada, że w pewnym momencie wkroczą oddziały specjalne i zgarną bandziorów, jednak akcja wymyka się spod kontroli i w ręce bandytów wpadają materiały wybuchowe, które mają zostać wykorzystane w zamachach w centrach handlowych. Teraz liczy się każda minuta. MI5 musi zrobić wszystko by zapobiec tragedii na masową skalę. Tymczasem Ryan wraca do Kirgistanu z zadaniem odnalezienia zbiegłego Leonida Aramowa, bo już tylko on może przeszkodzić w rozmontowywaniu klanu.

W tym tomie powracają znane nam z wcześniejszych części postacie między innymi James Adams i Kyle Blueman, którzy podejmują się dorywczej pracy w kampusie. Pojawiają się też Amy Collins i Laura Adams. To wprowadza do fabuły nowe ciekawe wątki i sprawia, że książka staje się atrakcyjna także dla starszych czytelników. Autor nie szczędzi nam opisów miłosnych afer Jamesa, jego problemów z wieloletnią partnerką Kerry i rozterkami związanymi z zainteresowaniem innymi kobietami. Bez wątpienia może to przyciągnąć osoby, które czytały "Cheruba" w młodości. Ja bardzo się cieszę z powrotu Jamesa, bo przypadł mi on do gustu znacznie bardziej niż Ryan, choć ten w tej części bardziej dorośleje i także przeżywa miłosne wzloty i upadki.

Podoba mi się, że szpiegowskie misje zeszły na dalszy plan a na front wysunęła się codzienność bohaterów, ich problemy, radości, smutki i wahania. Ewidentnie zmienił się styl powieści w porównaniu do reszty książek z serii i mam nadzieję, że tak zostanie, bo jest znacznie lepiej. Ten tom do tego stopnia do mnie trafił, że po jego skończeniu nie mogłam zabrać się za nic innego, bo nic nie było tak fajne i ciekawe. Z utęsknieniem wypatruję kolejnej części, mam nadzieję, że ukaże się jak najszybciej.

Polecam serdecznie "Czarny piątek" miłośnikom serii, a tym, którzy nie mieli jeszcze z nią żadnej styczności sugeruję nadrobić to jak najprędzej.

W kolejnej części "Cheruba" nasz bohater zajmuje się likwidowaniem interesu klanu Aramowów. Służby wywiadowcze chcą poznać jak najwięcej ich współpracowników, by móc aresztować kolejnych przestępców. Ryan i instruktor Kozakow pozorują transakcję z irańskimi terrorystami. Plan zakłada, że w pewnym momencie wkroczą oddziały specjalne i zgarną bandziorów, jednak akcja wymyka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Coraz szybciej nadchodzi moment rozstania Rina z jego przełożonym Dzikim Krukiem. Podczas jazdy przez królestwo Eskaflonu razem z oddziałem zostają napadnięci przez bandytów. Porucznik zgadza się na wszystko byle tylko ocalić podległych mu żołnierzy. Czy jednak nie daje z siebie zbyt wiele?
Myślałam, że już nic jeśli chodzi o tę serię mnie nie zaskoczy. A jednak się pomyliłam. Diametralnie. Najpierw poświęcenie Danaena, a na koniec jego przemiana. Dosłownie wgniotło mnie w fotel. Poza tymi dwoma rzeczami w tym tomie w zasadzie nic się nie dzieje. Czytanie każdej poprzedniej części cyklu zajmowało mi jak dotąd jeden dzień, a „Los” mordowałam ponad tydzień. Dosłownie mordowałam. Cały czas tylko opisy przeżyć Danaena, akcja wlokła się jak flaki z olejem, praktycznie nic o moim ulubionym Rinie... Ale ostatnie dwadzieścia stron to po prostu majstersztyk. Warto było się tyle męczyć by ich doczekać. Brak mi więcej słów... Mogę tylko polecić – osobom o mocnych nerwach i nie gorszącym się byle czym. No i na pewno nie będzie to lekka odprężająca lekturka. Mimo to naprawdę warto.

Coraz szybciej nadchodzi moment rozstania Rina z jego przełożonym Dzikim Krukiem. Podczas jazdy przez królestwo Eskaflonu razem z oddziałem zostają napadnięci przez bandytów. Porucznik zgadza się na wszystko byle tylko ocalić podległych mu żołnierzy. Czy jednak nie daje z siebie zbyt wiele?
Myślałam, że już nic jeśli chodzi o tę serię mnie nie zaskoczy. A jednak się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dom tajemnic Chris Columbus, Ned Vizzini
Ocena 7,2
Dom tajemnic Chris Columbus, Ned...

Na półkach:

Po stracie pracy przez ojca rodziny państwo Walker razem z trójką dzieci Kordelią, Brendanem i Eleanor są zmuszeni opuścić rodzinny dom i poszukać sobie miejsca gdzie indziej. Podczas przeglądania ofert mieszkaniowych, nieoczekiwanie wpada im w oko rezydencja pisarza Denvera Kristoffa. Stary dworek jest spory, w pełni umeblowany, posiada własną bibliotekę i zbiory antyków, a do tego można go nabyć w rewelacyjnej cenie. Rodzice rodzeństwa z marszu decydują się na transakcję. Jeszcze tego samego wieczoru odwiedza ich pewna staruszka, podająca się za córkę byłego właściciela, która na ich oczach przemienia się w straszliwą Wichrową Wiedźmę, niszczy wszystkie wnętrza, rani dorosłych a dzieci przenosi wraz z domem do tropikalnej puszczy, gdzie wkrótce spotykają brytyjskiego pilota oraz bandę przerażających zabijaków. Wiedźma chce by odnaleźli Księgę Życzeń i Zagłady, która ma magiczną moc spełniania pragnień, a w zamian za to przeniesie ich z powrotem do ich czasów i zwróci rodziców. Czy dzieciakom uda się spełnić jej żądania?

W pierwszej kolejności muszę pochwalić staranną okładkę książki oraz piękny beżowy papier, na którym jest wydrukowana i zawarte w niej ilustracje. Całkiem jakbym sama brała do ręki jakąś wspaniałą księgę, która może przenieść mnie w wielką przygodę. Taka oprawa od razu pobudza wyobraźnię i zachęca do czytania.

Nieźle się bawiłam przy lekturze. Jak to zwykle u mnie ostatnio czytałam ją jako przerywnik w nauce i bardzo ciężko było mi się od niej oderwać i wrócić do pracy. W pewnym momencie rzuciłam wszystko i po prostu musiałam ją doczytać, bo nie byłam w stanie skupić się na niczym innym. Przygody Kordelii, Brendana i Eleanor przypominały mi nieco perypetie sierot Baudelaire z „Serii Niefortunnych Zdarzeń” Lemony'ego Snicket'a. Ale choć podobne jeśli chodzi o klimat (na rodzeństwo cały czas czyhały niebezpieczeństwa, nie mogły nawet chwilę odetchnąć), to w znacznej mierze mniej smutne i melancholijne. Po lekturze każdego tomu „Serii...” zawsze byłam wstrząśnięta i rozbita, tutaj zaś mogłam rozkoszować się zakończeniem, choć pozostawiło ono także szczyptę niepewności.

Z całą pewnością sięgnę po kolejny tom, bo „Dom tajemnic” bardzo przypadł mi do gustu, polubiłam młodych bohaterów, jestem ciekawa, jak dalej potoczą się ich losy i czy dosięgnie ich zapowiedziana straszliwa zemsta. Polecam książkę młodzieży oraz starszym czytelnikom, którzy chcą się zrelaksować przy niezobowiązującej lekturze i jednocześnie poczuć dreszczyk emocji, którego podczas czytania nie brakuje.

Po stracie pracy przez ojca rodziny państwo Walker razem z trójką dzieci Kordelią, Brendanem i Eleanor są zmuszeni opuścić rodzinny dom i poszukać sobie miejsca gdzie indziej. Podczas przeglądania ofert mieszkaniowych, nieoczekiwanie wpada im w oko rezydencja pisarza Denvera Kristoffa. Stary dworek jest spory, w pełni umeblowany, posiada własną bibliotekę i zbiory antyków,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Na szczęście mleko… Neil Gaiman, Chris Riddell
Ocena 7,3
Na szczęście m... Neil Gaiman, Chris ...

Na półkach:

Po twórczość Neila Gaimana sięgałam już kilka razy. Zawsze intrygowały mnie wykreowane przez autora światy na przykład londyńskie podziemie w "Niegdziebądź", czy tajemniczy, nawiedzony dom w "Koralinie". Po raz pierwszy miałam jednak okazję czytać powieść dedykowaną przede wszystkim dzieciom.

"Na szczęście mleko..." opowiada o ojcu, który pewnego poranka wybrał się do sklepu po brakujący do śniadania karton mleka. Nie było go bardzo długo, a gdy w końcu wrócił miał swoim dzieciom do przekazania niesamowitą historię. Porwanie przez kosmitów, lot balonem, poznanie dinozaurów i wyznawców Sploda, a także wiele, wiele innych dziwnych rzeczy, które przytrafiły mu się podczas spaceru do osiedlowego.

Lekturę umilają liczne ilustracje autorstwa Chris'a Riddell'a. Na każdej stronie możemy podziwiać stosowne do dziejących się wydarzeń obrazki. Pomagają one wyobrazić sobie bohaterów, szczególnie takich jak dinozaury, czy Splod. Myślę, że oglądanie ich będzie dla młodych czytelników frajdą równie wielką, jak słuchanie historii czytanej przez rodziców. Ta powieść nadaje się wybitnie dla dzieci, mnie przyznam nieco nużyła, ale na pewno gdybym była młodsza przeżywałabym ją inaczej.

Polecam tę książkę dla Waszych pociech, na pewno będą się przy niej dobrze bawić. Muszę pochwalić także to, że dzięki dużej czcionce powieść jest idealna dla dzieci, które dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w czytaniu. Na poszczególnych stronach nie ma zbyt dużo tekstu, by nie zniechęcić początkującego czytelnika. Sądzę, że "Na szczęście mleko..." powinna się znaleźć w domowej biblioteczce każdego malucha. Ja swój egzemplarz odkładam na stosik "na przyszłość" i na pewno do niego wrócę za kilka lat, gdy będę miała komu go czytać. ;)

Po twórczość Neila Gaimana sięgałam już kilka razy. Zawsze intrygowały mnie wykreowane przez autora światy na przykład londyńskie podziemie w "Niegdziebądź", czy tajemniczy, nawiedzony dom w "Koralinie". Po raz pierwszy miałam jednak okazję czytać powieść dedykowaną przede wszystkim dzieciom.

"Na szczęście mleko..." opowiada o ojcu, który pewnego poranka wybrał się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W drugim tomie serii „Cherub” James wraz z przyjaciółmi usiłuje nawiązać przyjaźnie z dziećmi gangstera Keitha Moora, zajmującego się handlem narkotykami. Ich zadaniem jest wyciągnięcie od nowych znajomych jak najwięcej szczegółów o działalności ich ojca, a także zbliżenie się do niego samego i wzbudzenie zaufania na tyle, by uchylił przed nimi rąbka tajemnicy o swoich bandyckich interesach. Z początku wszystko idzie zgodnie z planem, aż do wtrącenia się w sprawę wrogiego gangu, który chce położyć łapy na pieniądzach, należących do Moora. Czy ta nagła nieprzewidziana trudność udaremni cherubinom doprowadzenie misji do końca?

Nieczęsto zdarzało mi się podczas czytania wielotomowych opowieści, by kolejna część była lepsza od pierwszej. Jednakże w tym przypadku tak właśnie jest. Agenci zostają wysłani na najeżoną niebezpieczeństwami i ryzykiem misję, która przez byle nieostrożność może zakończyć się fiaskiem. To sprawia, że czytelnik cały czas siedzi jak na szpilkach i wręcz chłonie całą tę historię.

Fabuła pełna jest nieprzewidywalnych wydarzeń i zwrotów akcji. Nie ma czasu na nudę i bierne oczekiwanie na rozwinięcie. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie wiadomo kiedy umykają kolejne godziny i pomimo tego, że ma się wrażenie, że dopiero się książkę zaczęło, to już się jest na końcu. Nie brakuje też momentów, kiedy czuje się wrzące pod skórą emocje i strach o to, czy dzieciom na pewno nic się nie stanie.

To, co podoba mi się bardzo w stylu autora, to umiejętność „lekkiego” pisania. Wszystko jest idealnie wyważone, nie ma przydługich opisów, czy dialogów – wypełniaczy. Każde słowo ma w powieści swój sens i nawet denerwujące mnie szczegółowe i pełne (na oko) nieinteresujących informacji „wprowadzenie do zadania” głównego bohatera James’a okazało się potem potrzebne do zrozumienia całej podjętej przez agentów operacji.

Niestety na razie zauważyłam jeden minusik, mianowicie to, że dzieciom nigdy nic poważnego się nie dzieje. Nie chce sprawiać wrażenia kogoś, kto tylko czeka na jakieś okropności, ale główni bohaterowie powinni czasem odnieść jakieś rany, zostać zidentyfikowanymi przez wroga, złapanymi przez policję w towarzystwie bandziorów, czy coś w tym stylu. A im się zawsze, pomimo nawet najgorszych trudności, wszystko udaje… Trochę to mało realistyczne, aczkolwiek chyba każdy woli bardziej szczęśliwe zakończenia, a szczególnie, jeśli mamy do czynienia z książkami dla młodzieży.

Ten tom, jak i poprzedni z całą pewnością są godne polecenia zarówno nastolatkom, jak i nieco starszym czytelnikom. Mają niesamowitą moc oddziaływania na wyobraźnię i uczucia. Ogromnie się cieszę, że (głównie dzięki przypadkowi) udało mi się z nimi zetknąć.

W drugim tomie serii „Cherub” James wraz z przyjaciółmi usiłuje nawiązać przyjaźnie z dziećmi gangstera Keitha Moora, zajmującego się handlem narkotykami. Ich zadaniem jest wyciągnięcie od nowych znajomych jak najwięcej szczegółów o działalności ich ojca, a także zbliżenie się do niego samego i wzbudzenie zaufania na tyle, by uchylił przed nimi rąbka tajemnicy o swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła osnuta jest na historii przyrodniego rodzeństwa – starszego Jamesa i młodszej Laury. Dzieci wychowują się razem z matką – królową złodziei, skorą do wypitki. Zatem materialnie niczego im nie brakuje, ale James i tak cały czas wpada w kłopoty i zadziera z prawem. To się kończy, gdy pewnego dnia ich matka zapija się na śmierć. James zostaje zabrany do domu dziecka, a nad jego siostrą przejmuje opiekę ojciec. W sierocińcu chłopak poznaje paru miejscowych opryszków i znów popada w konflikt z policją. Po przesłuchaniu na komendzie traci świadomość i budzi się w całkiem nowym miejscu. Dowiaduje się, że trafił do szkoły dla dzieci-agentów, która rekrutuje swoich wychowanków z sierot i uciekinierów. Młodzieniec przystępuje do niebezpiecznego trzymiesięcznego szkolenia, po którym okaże się, czy będzie nadawał się do tej ryzykownej roboty.

Generalnie pomysł jest bardzo fajny. Z entuzjazmem podeszłam do tej książki, gdyż wychowałam się na słynnej filmowej serii „Mali agenci” i do tej pory z chęcią do niej wracam. Do przeczytania zachęciły mnie też dalsze tomy opowiadające o kolejnym młodym agencie - Ryanie Sharmie. Chciałam zobaczyć jakie przygody przeżywał pierwszy bohater James Adams. Niestety albo ja już jestem za stara, albo miałam zbyt wysokie wymagania, ale pomimo całkiem niezłej fabuły książka w ogóle nie trzymała w napięciu, a przecież zważywszy na tematykę powinna. Były może ze dwa miejsca, gdzie odczułam jakiś nikły dreszczyk emocji, ale poza tym to kicha. Do tego dochodzi fakt, że w wielu miejscach historia była przewidywalna, czy wręcz do bólu schematyczna. Dotyczy to szczególnie szkolenia Jamesa, potem było już troszkę lepiej, ale wątek z jego chorobą też się skończył marnie. Był zdecydowanie za mało realistyczny.

To nie znaczy, że książka jest z gruntu zła. Sama z chęcią sięgnę po kolejne części przygód Jamesa, bo pomysł podkreślam jest dobry, tylko wykonanie troszkę gorsze, ale mam jednak nadzieję, że dalej to wszystko się rozkręci i będzie lepiej. Powieść jest dobrze napisana czyta się ją szybciutko i sprawnie, nie ma chwil kiedy nudzi na maksa i chcę się ją rzucić w kąt. Myślę, że dla młodych (powiedzmy jakieś 10-15 lat) i niewprawionych jeszcze czytelników będzie miała szansę stać się niezapomnianą lekturą. Pewnie gdybym sięgnęła po nią wcześniej to moja recenzja wyglądałaby zupełnie inaczej, jednak widziałam i przeczytałam już zbyt wiele by bardzo się zachwycać.

Podsumowując – zabrakło realizmu. Ja właśnie oglądam sobie na dvd po kolei wszystkie odcinki „Pitbulla”, co utwierdza mnie w przekonaniu, że świat jest okrutny, a agentom, nawet jeśli są dziećmi, bandyci nie okażą litości.

Fabuła osnuta jest na historii przyrodniego rodzeństwa – starszego Jamesa i młodszej Laury. Dzieci wychowują się razem z matką – królową złodziei, skorą do wypitki. Zatem materialnie niczego im nie brakuje, ale James i tak cały czas wpada w kłopoty i zadziera z prawem. To się kończy, gdy pewnego dnia ich matka zapija się na śmierć. James zostaje zabrany do domu dziecka, a...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Strych Tesli Eric Elfman, Neal Shusterman
Ocena 7,1
Strych Tesli Eric Elfman, Neal S...

Na półkach:

Po pewnych strasznych wydarzeniach Nick razem z ojcem i młodszym bratem przeprowadzają się do starego domu po ciotce Grecie. Na strychu chłopak znajduje pełno starych gratów takich jak toster, magnetofon, lampa estradowa i inne. Postanawia urządzić garażową wyprzedaż. Ku jego zaskoczeniu zjawiają się tłumy ludzi, które w dzikim szale wykupują całe to barachło. Na koniec przyjeżdżają ludzie w pastelowych garniturach, oferując mu ogromne sumy za wszystko, co jeszcze zostało. Wkrótce okazuje się, że przedmioty te zostały przerobione przez geniusza i każdy z nich posiada jakieś odrębne właściwości. Nick zamierza odzyskać to, co sprzedał i nie dopuścić by wpadło w łapy groźnych osobników w pastelowych garniturach. Czy mu się uda?
Muszę przyznać, że powieść jest bardzo zabawna, uśmiałam się przy niej ogromnie, miejscami przekraczała aż granice absurdu, ale postanowiłam nie brać jej na serio i przymknąć oko na coraz to nowe dziwactwa. Dzięki temu mogłam zabawić się przy komediowej i emocjonującej lekturze. Myślę, że książka ma w sobie wszystko, co może zainteresować młodego czytelnika. Mamy tu liczne tajemnice z przeszłości, niesamowite przedmioty, złowrogą organizację, niewyjaśnione zagadki i trójkąt miłosny. Jednocześnie fabuła jest oryginalna, stanowi wytchnienie od niesamowitych osobników takich jak wilkołaki czy wampiry, których ostatnio wszędzie się namnożyło. Przypomina mi powieści i filmy młodzieżowe, które były na topie zanim zrobił się bum na istoty paranormalne. Pamiętacie takie polskie filmy o samo-jeżdżących sankach, magicznej kredce i takiej jakby kuli, która potrafiła przemieniać przedmioty i ludzi w coś innego? "Strych Tesli" przypominał mi je zarówno fabułą, jak i humorem. Dzięki niemu powróciłam wspomnieniami do cudownych czasów dzieciństwa.
Polecam powieść młodzieży a także czytelnikom nieco starszym, którzy chcą rozerwać się przy fajnej lekturze i powspominać swoją młodość. na pewno się na niej nie zawiedziecie!

Po pewnych strasznych wydarzeniach Nick razem z ojcem i młodszym bratem przeprowadzają się do starego domu po ciotce Grecie. Na strychu chłopak znajduje pełno starych gratów takich jak toster, magnetofon, lampa estradowa i inne. Postanawia urządzić garażową wyprzedaż. Ku jego zaskoczeniu zjawiają się tłumy ludzi, które w dzikim szale wykupują całe to barachło. Na koniec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy lubisz piec ciasteczka? Jeśli tak, to zapraszam do znakomitej lektury. Jeżeli twoja odpowiedź brzmi „nie”, to zapraszam jeszcze bardziej!

„Moje wypieki i desery” to książka wydana przez znaną polską blogerkę Dorotę Świątkowską, której bloga śledzę już od dawien dawna, wzdychając nad cudami, które wypieka własnymi rękami, z wielkim żalem, że nie mogę na bieżąco poczuć ich zapachu i smaku. Teraz autorka zapraszam do pokaźnej książki, w której oferuje mnóstwo przepysznych przepisów.

Kolekcję rozpoczyna rozdział o babeczkach i muffinkach. Są to przepisy bardzo nowoczesne, nie znajdziesz w nich banału. Każda babeczka zawiera w sobie niespodziankę, a babeczki czekoladowe z malinami, które miałam okazję wypróbować to po prostu poezja.

Miłośnicy ciasteczek odnajdą każdy coś dla siebie. Miłośnicy zdrowej żywności: wypieki razowe, tradycjonaliści: bitki z makiem, zwane tanecznie baletkami, a szperający w poszukiwaniu łakoci na nadchodzące Boże Narodzenie – przepisy na choinki z piernika.

Autorka nie zapomniała, iż wielkich zwolenników zdobyła w Polsce francuska tarta i pięknie wywodzi, że jej polskim bratem jest nasz wielkanocny mazurek! Fistaszkowy z mleczną czekoladą – co wy na to? Dopiero lektura tej książki dała mi wiedzę na temat tego, jak powinno się piec bezę. To już wyższa szkoła jazdy.

Dorota Świątkowska udowadnia, że umie inspirująco czerpać z tradycji. Dlatego zapewne spotykamy w tej książce szereg znakomitych przepisów, niby tradycyjnych ciast drożdżowych, serników i tortów. Napisałam niby, bo nie są to przepisy oczywiste. Autorka sięga po wiele nowoczesnych rozwiązań. Umiejętnie wkomponowuje ciekawe składniki, np. chałwę do sernika, dynię do drożdżówki, nadając wypiekom intrygujący smak. Prezentowane przepisy na torty są lekkie i w sumie nietrudne. Aczkolwiek nie podjęłam się jeszcze wyzwania, jakim jest wypiek tortu.

W rozdziale „Od sasa do lasa” dzieją się istne czary! Znajdziemy tam przepis na wykorzystanie np. nutelli i orkiszu. Jeśli ktoś życzy sobie makowca na biszkopcie, to zapraszam na stronę 248. Absolutnych łasuchów na zakończenie skusi prezentacja przepisów na lody, sorbety i inne przepyszne zimne desery.

Nie ma co ukrywać. Cała książka jest wyjątkowa, smakowita i, jakby określiła to jurorka pewnego show telewizyjnego, Małgorzata F. „jest do schrupania!”. Atrybutem tej pozycji z całą pewnością są dobrej jakości fotografie, nad którym można rozpłynąć się z zachwytu. Po prostu pycha! A same przepisy zapodane prostym językiem, dokładne (z podaniem czasu pieczenia i przygotowania) są dla każdej osoby, niezależnie od stopnia wtajemniczenia w krainę wypieków.


Polecam bardzo serdecznie. Jednocześnie pragnę zauważyć, że warto pokusić się o zakup „Moich wypieków i deserów” jako prezent na Święta dla mniejszych czy większych miłośników jedzenia. Lektura wydana jest w porządnej twardej oprawie. Na okładce widnieje zdjęcie, które tylko zachęca do dalszej penetracji tej książki. Czcionka i oprawa graficzna tworzą spójną kompozycję. Dla mnie jest to nieodłącznym element kuchni. Książka stoi na głównej półce, tuż obok mąki, oleju i mleka.

Czy lubisz piec ciasteczka? Jeśli tak, to zapraszam do znakomitej lektury. Jeżeli twoja odpowiedź brzmi „nie”, to zapraszam jeszcze bardziej!

„Moje wypieki i desery” to książka wydana przez znaną polską blogerkę Dorotę Świątkowską, której bloga śledzę już od dawien dawna, wzdychając nad cudami, które wypieka własnymi rękami, z wielkim żalem, że nie mogę na bieżąco poczuć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W 1859 roku na ziemię przybyli Refaici, istoty zdolne do kontaktu z zaświatami, karmiące się aurą. Zawarli pakt z rządem brytyjskim, na mocy którego w Oksfordzie powstała ściśle tajna kolonia karna dla jasnowidzów - ludzi wyczuwających duchy, uznawanych za odmieńców przez resztę społeczności.
Akcja powieści rozpoczyna się w 2059 roku, Wielka Brytania przekształciła się w Sajon - totalitarne państwo, złożone z miast - cytadel, gdzie obowiązuje godzina policyjna, a jasnowidze nie są tolerowani. W cytadeli Londyn poznajemy Paige Mahoney, dziewczynę o niezwykłych zdolnościach, działającą w podziemiu, czyli syndykacie. Dziewiętnastolatka jest śniącym wędrowcem - potrafi opuszczać swoje ciało i wędrować po zaświatach jako duch, wyczuwać umysły innych ludzi, a także wnikać w nie. Jej talent jest niezwykle rzadki, co sprawia, że jest faworytą mim-lorda syndykatu Jaxona Halla. Pewnego dnia podczas powrotu do domu, nastolatka natyka się w metrze na strażników Sajonu. Przerażona wizją zamknięcia w wierzy, tortur i śmierci, atakuje ich a potem ucieka. Jeszcze tego samego wieczoru na jej trop wpadają Refaici, porywają ją i zabierają do Oksfordu. Tam zostaje przydzielona pod kuratelę Naczelnika, małżonka Władczyni rasy Refaitów, która chce przetestować jej zdolności, a potem przywłaszczyć je dla siebie. Paige znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czy uda jej się uciec z kolonii? A może razem z innymi więzionymi jasnowidzami wzniecą otwarty bunt?

Na początku ciężko mi było połapać się w całej tej historii. Zacznijmy od tego, że sięgnęłam po książkę w ramach odpoczynku od nauki biofizyki, gdzie torpedowały mnie tylko jakieś wzory, definicje, pojęcia, tabelki i inne koszmarki. Chciałam choć przez chwilę się odprężyć, przestać się skupiać. Otworzyłam sobie "Czas żniw" i co zobaczyłam? Jakieś odnośniki, podziały, znowu te przerażające tabele! "-Nieeeeeeeeeeeeee!" - wrzasnęłam i odrzuciłam książkę na stolik. Po chwili jednak znowu po nią sięgnęłam, bo nie miałam już nic innego, co bym mogła w tej chwili poczytać. Jakoś się przemogłam i przebrnęłam przez te kilka stron, zawierających kategorie jasnowidzów. Nic z tego nie zapamiętałam, ale ku mojemu zdziwieniu, gdy zaczęłam wgryzać się w tekst, te pojęcia do mnie powracały i było mi łatwiej zrozumieć złożoną strukturę syndykatu. Po kilku rozdziałach wiedziałam już mniej więcej, na czym to wszystko polega i dalsza lektura sprawiła mi wielką przyjemność.

Paige cały czas pakowała się w tarapaty, nie było zatem czasu na nudę. Bardzo ciężko było mi robić przerwy w czytaniu i powracać do nauki. Mówiłam sobie "jeszcze jeden rozdział" i zazwyczaj kończył się on tak, że nie sposób było odłożyć powieści. Trzeba oddać autorce, że urywając rozdział w najbardziej emocjonującym momencie, pobudzała czytelnika do szybkiego powrotu do książki, a także sprawiała, że czytało się ją bardzo szybko. Szczerze mówiąc, to bardzo żałowałam, gdy zostało mi do końca jakieś sto stron, że zaraz skończę lekturę. Dlatego zrobiłam sobie przerwę i wybrałam się na przejażdżkę z rodziną, chcąc odwlec chwilę wielkiego finału, ale efekt był taki, że cały czas myślałam, co tam się stanie, a gdy wróciłam do domu, jak szalona rzuciłam się do dalszego czytania.

Ze wszystkich paranormalnych zdolności zawsze najbardziej interesowała mnie telepatia, dlatego ogromnie zaciekawiła mnie książka, której bohaterowie, cechowali się różnymi jej rodzajami. Talent Paige ogromnie mi się spodobał, a także jej określenie "śniący wędrowiec" i pseudonim "Blada Śniąca". Tłumaczka świetnie przełożyła je z angielskiego.

Powieść wymaga skupienia, gdyż trzeba poznać wszystkie rodzaje jasnowidzów, ogarnąć strukturę syndykatu, a także historię Sajonu. Pomagają w tym tabelki z początku i słownik z końca książki. Gdy już się przyswoi te informacje, dalsza lektura jest wspaniałą przygodą, nie można się od niej oderwać, a gdy do przerwy zmuszają nas jakieś nagłe okoliczności, to i tak cały czas się o niej myśli. Z utęsknieniem czekam na kolejną część, muszę koniecznie poznać dalsze losy mojej ulubionej bohaterki.

W 1859 roku na ziemię przybyli Refaici, istoty zdolne do kontaktu z zaświatami, karmiące się aurą. Zawarli pakt z rządem brytyjskim, na mocy którego w Oksfordzie powstała ściśle tajna kolonia karna dla jasnowidzów - ludzi wyczuwających duchy, uznawanych za odmieńców przez resztę społeczności.
Akcja powieści rozpoczyna się w 2059 roku, Wielka Brytania przekształciła się w...

więcej Pokaż mimo to