-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2023-04-12
2016-02-12
2023-02-13
2023-03-12
2020-02-01
www.drobnymmaczkiem.com zapraszam na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
Trochę książek dla dzieci przez moje ręce już przeszło, nie powiem. W zasadzie od sześciu lat, codziennie – jak na prawdziwe mole książkowe przystało, pożeramy z moją trójką najróżniejsze książki. Często jest to „wałkowanie” po raz setny naszego domowego hitu, innym razem wracanie do starej dobrej klasyki, a czasem sięganie po pachnące nowości, czyli wkraczanie na książkową ‘terra incognita”, odkrywanie nowych światów, bohaterów, kolorów i języka. Przyznam, że ta intensywna sześcioletnia praktyka, daje mi całkiem spory ogląd na literaturę dziecięcą ostatnich lat, tym samym, zrodziła (jakże mylne!) przekonanie, że chyba już mało co może mnie w tej dziecinie zaskoczyć. A jednak…
Pewien mały niebieski smok i niepozorny żółty balonik, totalnie zbiły doświadczoną matkę-czytaczkę z pantałyku. Niby nic nowego – ot, trzy kartonówki dla najmłodszych rozprawiające się z trudnymi zagadnieniami świata maluchów. Pozycji o takiej tematyce jest na pęczki! Jednak zaraz po otwarciu tej książki, przekonujemy się, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką, Dago i Lo – bo o nich mowa, to dla nas powiew świeżości w całym tego słowa znaczeniu. Świetnie przemyślany koncept całej serii, wyjątkowy język Doroty Kassjanowicz (nietuzinkowy, inteligentny), niespotykani dotąd bohaterowie, ilustracje Roberta Romanowicza na wysokim poziomie artystycznym (klasa sama w sobie) i to, co lubimy najbardziej – poczucie humoru.
Dago to mały niegroźny smok (jego przodkiem był ponoć dinozaur, bazyliszek i smok wawelski). Lo to mały żółty balonik. Dago i Lo „(…)przyjaźnią się, kiedy jest dobrze i gdy jest źle. A choć Lo mówi po swojemu, smok go rozumie bez problemu.” Przyjaciele wspierają się w trudnych chwilach i pokazują, że nie ma sytuacji bez wyjścia czy problemu bez rozwiązania. Lo cierpliwie i pomysłowo pomaga Dago rozstać się ze smoczkiem, albo wspiera go dzielnie przy pożegnaniu z pieluszką, innym razem przyjaciele wspólnie rozprawiają się ze strachem przed ciemnością. Wszystkie części łączy ten sam początek i koniec, dzięki czemu czytelnik ma wrażenie, że wkracza do świata, który dobrze zna, który zdążył już oswoić. Dla nas najfajniejszym motywem książki jest oryginalny język żółtego balonika, który można zrozumieć używając słowniczka na ostatnich stronach. Wierzcie lub nie, ale mój starszy syn czasem mówi w języku Lo! Reasumując – ta seria to nie tylko uczta dla oka i ucha, ale też świetna zabawa.
www.drobnymmaczkiem.com zapraszam na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
Trochę książek dla dzieci przez moje ręce już przeszło, nie powiem. W zasadzie od sześciu lat, codziennie – jak na prawdziwe mole książkowe przystało, pożeramy z moją trójką najróżniejsze książki. Często jest to „wałkowanie” po raz setny naszego domowego hitu, innym razem wracanie do...
2020-02-01
www.drobnymmaczkiem.com zapraszam na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
Trochę książek dla dzieci przez moje ręce już przeszło, nie powiem. W zasadzie od sześciu lat, codziennie – jak na prawdziwe mole książkowe przystało, pożeramy z moją trójką najróżniejsze książki. Często jest to „wałkowanie” po raz setny naszego domowego hitu, innym razem wracanie do starej dobrej klasyki, a czasem sięganie po pachnące nowości, czyli wkraczanie na książkową ‘terra incognita”, odkrywanie nowych światów, bohaterów, kolorów i języka. Przyznam, że ta intensywna sześcioletnia praktyka, daje mi całkiem spory ogląd na literaturę dziecięcą ostatnich lat, tym samym, zrodziła (jakże mylne!) przekonanie, że chyba już mało co może mnie w tej dziecinie zaskoczyć. A jednak…
Pewien mały niebieski smok i niepozorny żółty balonik, totalnie zbiły doświadczoną matkę-czytaczkę z pantałyku. Niby nic nowego – ot, trzy kartonówki dla najmłodszych rozprawiające się z trudnymi zagadnieniami świata maluchów. Pozycji o takiej tematyce jest na pęczki! Jednak zaraz po otwarciu tej książki, przekonujemy się, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką, Dago i Lo – bo o nich mowa, to dla nas powiew świeżości w całym tego słowa znaczeniu. Świetnie przemyślany koncept całej serii, wyjątkowy język Doroty Kassjanowicz (nietuzinkowy, inteligentny), niespotykani dotąd bohaterowie, ilustracje Roberta Romanowicza na wysokim poziomie artystycznym (klasa sama w sobie) i to, co lubimy najbardziej – poczucie humoru.
Dago to mały niegroźny smok (jego przodkiem był ponoć dinozaur, bazyliszek i smok wawelski). Lo to mały żółty balonik. Dago i Lo „(…)przyjaźnią się, kiedy jest dobrze i gdy jest źle. A choć Lo mówi po swojemu, smok go rozumie bez problemu.” Przyjaciele wspierają się w trudnych chwilach i pokazują, że nie ma sytuacji bez wyjścia czy problemu bez rozwiązania. Lo cierpliwie i pomysłowo pomaga Dago rozstać się ze smoczkiem, albo wspiera go dzielnie przy pożegnaniu z pieluszką, innym razem przyjaciele wspólnie rozprawiają się ze strachem przed ciemnością. Wszystkie części łączy ten sam początek i koniec, dzięki czemu czytelnik ma wrażenie, że wkracza do świata, który dobrze zna, który zdążył już oswoić. Dla nas najfajniejszym motywem książki jest oryginalny język żółtego balonika, który można zrozumieć używając słowniczka na ostatnich stronach. Wierzcie lub nie, ale mój starszy syn czasem mówi w języku Lo! Reasumując – ta seria to nie tylko uczta dla oka i ucha, ale też świetna zabawa.
www.drobnymmaczkiem.com zapraszam na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
Trochę książek dla dzieci przez moje ręce już przeszło, nie powiem. W zasadzie od sześciu lat, codziennie – jak na prawdziwe mole książkowe przystało, pożeramy z moją trójką najróżniejsze książki. Często jest to „wałkowanie” po raz setny naszego domowego hitu, innym razem wracanie do...
2020-02-01
www.drobnymmaczkiem.com zapraszam na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
Trochę książek dla dzieci przez moje ręce już przeszło, nie powiem. W zasadzie od sześciu lat, codziennie – jak na prawdziwe mole książkowe przystało, pożeramy z moją trójką najróżniejsze książki. Często jest to „wałkowanie” po raz setny naszego domowego hitu, innym razem wracanie do starej dobrej klasyki, a czasem sięganie po pachnące nowości, czyli wkraczanie na książkową ‘terra incognita”, odkrywanie nowych światów, bohaterów, kolorów i języka. Przyznam, że ta intensywna sześcioletnia praktyka, daje mi całkiem spory ogląd na literaturę dziecięcą ostatnich lat, tym samym, zrodziła (jakże mylne!) przekonanie, że chyba już mało co może mnie w tej dziecinie zaskoczyć. A jednak…
Pewien mały niebieski smok i niepozorny żółty balonik, totalnie zbiły doświadczoną matkę-czytaczkę z pantałyku. Niby nic nowego – ot, trzy kartonówki dla najmłodszych rozprawiające się z trudnymi zagadnieniami świata maluchów. Pozycji o takiej tematyce jest na pęczki! Jednak zaraz po otwarciu tej książki, przekonujemy się, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką, Dago i Lo – bo o nich mowa, to dla nas powiew świeżości w całym tego słowa znaczeniu. Świetnie przemyślany koncept całej serii, wyjątkowy język Doroty Kassjanowicz (nietuzinkowy, inteligentny), niespotykani dotąd bohaterowie, ilustracje Roberta Romanowicza na wysokim poziomie artystycznym (klasa sama w sobie) i to, co lubimy najbardziej – poczucie humoru.
Dago to mały niegroźny smok (jego przodkiem był ponoć dinozaur, bazyliszek i smok wawelski). Lo to mały żółty balonik. Dago i Lo „(…)przyjaźnią się, kiedy jest dobrze i gdy jest źle. A choć Lo mówi po swojemu, smok go rozumie bez problemu.” Przyjaciele wspierają się w trudnych chwilach i pokazują, że nie ma sytuacji bez wyjścia czy problemu bez rozwiązania. Lo cierpliwie i pomysłowo pomaga Dago rozstać się ze smoczkiem, albo wspiera go dzielnie przy pożegnaniu z pieluszką, innym razem przyjaciele wspólnie rozprawiają się ze strachem przed ciemnością. Wszystkie części łączy ten sam początek i koniec, dzięki czemu czytelnik ma wrażenie, że wkracza do świata, który dobrze zna, który zdążył już oswoić. Dla nas najfajniejszym motywem książki jest oryginalny język żółtego balonika, który można zrozumieć używając słowniczka na ostatnich stronach. Wierzcie lub nie, ale mój starszy syn czasem mówi w języku Lo! Reasumując – ta seria to nie tylko uczta dla oka i ucha, ale też świetna zabawa.
www.drobnymmaczkiem.com zapraszam na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
Trochę książek dla dzieci przez moje ręce już przeszło, nie powiem. W zasadzie od sześciu lat, codziennie – jak na prawdziwe mole książkowe przystało, pożeramy z moją trójką najróżniejsze książki. Często jest to „wałkowanie” po raz setny naszego domowego hitu, innym razem wracanie do...
2020-03-30
Www.drobnymmaczkiem.com zapraszamy na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
O tej książce wystarczyłoby napisać, że całkiem niedawno, podczas Bologna Ragazzi Awards 2020, zdobyła Opera Prima czyli najbardziej prestiżową nagrodę literatury dziecięcej dla debiutantów, zwaną również „dziecięcym Oscarem”. Chyba nie trzeba lepszej rekomendacji. „Gdzie jest twoja siostra” to przede wszystkim kunszt ilustratorski Puck Koper, ale także wymyślona przez nią, prosta i pełna humoru historia zachęcająca czytelników do szukania małej Hani zagubionej w centrum handlowym.
Talent Puck Koper jest niekwestionowany. Do stworzenia ilustracji, autorka użyła właściwie tylko czterech kolorów: czerwonego, niebieskiego, czarnego i brązowego. Czy jest przez to nudno i monotonnie? Bynajmniej – efekt jest fantastyczny! Strony książki roją się od postaci, przedmiotów i miejsc (a właściwie sklepów i stoisk w galerii handlowej). Czytelnik ma wrażenie, że postaci same poruszają się na stronach. Kolor, ruch, prosta kreska i geometryczne kształty to skojarzenia, które od razu uruchamiają się w głowie, kiedy myślę o tej książce.
A o czym opowiada ta mistrzowsko zilustrowana, pomarańczowo-niebieska wyszukiwanka? Historia jest przewrotna, zaczyna się niewinnie, rozwija dramatycznie i na szczęście dobrze kończy. Dwie siostry wybierają się z mamą do galerii handlowej. Mama – jak to mama, ma swój cel, chce kupić garnek, przejść się po sklepach – czyli dla dzieci nuda totalna. Dziewczynki mają zgoła inna plan: marzą o pójściu do kawiarni na ciastko. Nieugięta Mama pewnym krokiem przemierza galerię, kiedy nagle reflektuje się, że…Hania zniknęła! Od tego momentu rozpoczyna się szaleńczy pęd za Hanią. Pomimo dramatyzmu, zabawa jest przednia, bo czytelnik musi wypatrzeć Hanię w zatoczonych przymierzalniach pełnych niekompletnie ubranych ludzi przybierających komiczne pozy , w sklepach z butami czy na ruchomych schodach. Przemierzamy całą galerię handlową w pogoni za Hanią. Na szczęście historia kończy się dobrze, a czytelnik przekonuje się, że z tej Hani to taka trochę…cwana gapa!
Www.drobnymmaczkiem.com zapraszamy na mojego bloga o książkach dla dzieci i młodzieży
O tej książce wystarczyłoby napisać, że całkiem niedawno, podczas Bologna Ragazzi Awards 2020, zdobyła Opera Prima czyli najbardziej prestiżową nagrodę literatury dziecięcej dla debiutantów, zwaną również „dziecięcym Oscarem”. Chyba nie trzeba lepszej rekomendacji. „Gdzie jest twoja...
2017-05-28
www.drobnymmaczkiem.com
„Mapy” to jedna z najbardziej zachwycających książek dla dzieci jaką miałam okazję trzymać w rękach. Zachwyca wszystkim: formą, stylem, treścią a nawet zapachem (jestem z tych co wąchają książki). Każdy, najdrobniejszy element dowodzi o jej wyjątkowości i pięknie. Duży format, twarda okładka, nietypowa gramatura papieru, pożółkłe strony, stonowane kolory i charakterystyczna kreska Mizielińskich sprawiają, że mamy do czynienia, nie zawaham się użyć tego słowa, z dziełem sztuki literatury dziecięcej. W swojej opinii nie jestem odosobniona, bo „Mapy” zostały docenione nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Do tej pory zostało wydanych trzy miliony (!) egzemplarzy „Map” w kilkudziesięciu krajach, książka została przetłumaczona na wiele języków, a „New York Times” umieścił ją na liście najpiękniejszych książek dla dzieci. Tu mogłabym zakończyć swoją recenzję, bo chyba lepszej rekomendacji nie trzeba, ale o takiej książce chce się pisać bez końca…
„Mapy” zostały stworzone przez małżeństwo grafików, którzy bardzo rzetelnie podeszli do tematu. W wywiadzie z nimi przeczytałam, że merytoryczne przygotowanie i rysowanie map zajęło im blisko trzy lata (51 ogromnych map w tym 42 kraje i 6 kontynentów). Tę iście benedyktyńską pracę widać na każdej stronie, bo „Mapy” to nie tylko mistrzostwo ilustracji (charakterystyczna, przypominająca dziecięce rysunki kreska i lekko „przybrudzone” kolory), ale też konkretne informacje dotyczące kultury, architektury, kulinariów, fauny i flory danego kraju. Każda strona to prawdziwa uczta dla oka i wyobraźni. Kartki kipią od fascynujących postaci ze świata nauki i sztuki, przeróżnych gatunków zwierzą i roślin, charakterystycznych dla danego kraju budowli i parujących na talerzach narodowych dań. Pierwsze zetknięcie z „Mapami” może przyprawić o zawrót głowy, dlatego najlepiej poświęcić każdej stronie należyty czas, tj: rozsmakować się w szczegółach, pookręcać książkę tysiąc razy we wszystkie strony, żeby dojrzeć kolejny fascynujący detal. Oprócz oczywistych walorów estetycznych i edukacyjnych, znajduję w „Mapach” ogromny potencjał w budowaniu więzi między dzieckiem i rodzicem. Ta książka to pretekst do leniwych godzin spędzonych na rozmowach, snuciu opowieści i wymyślaniu zabaw.
Moje dzieci czytają czy też „doświadczają” „Map” już blisko dwa lata i nadal (na szczęście!) nie odkryliśmy dogłębnie wszystkich lądów. Mam wrażenie, że tej książki nie da się gruntownie przeczytać. Smakuje się ją przez lata, a i tak co chwilę zaskakuje nowym szczegółem, którego nie zauważyliśmy czy niedoczytaną wcześniej informacją. Z kolei mój najstarszy syn, wielki pasjonata i twórca flag, zafascynowany jest szczególnie ostatnimi stronami zapełnionymi po brzegi flagami państw. Potrafi je kontemplować ładnych kilkanaście minut. „Mapy” to czysta radość.
www.drobnymmaczkiem.com
więcej Pokaż mimo to„Mapy” to jedna z najbardziej zachwycających książek dla dzieci jaką miałam okazję trzymać w rękach. Zachwyca wszystkim: formą, stylem, treścią a nawet zapachem (jestem z tych co wąchają książki). Każdy, najdrobniejszy element dowodzi o jej wyjątkowości i pięknie. Duży format, twarda okładka, nietypowa gramatura papieru, pożółkłe strony, stonowane...