-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2013-04-01
2012-12-01
Zbliżające się święta Bożego Narodzenia mają dla mnie wielkie znaczenie i są nie lada wyzwaniem. Dlaczego? Otóż mój prawie trzyletni syn jest już na tyle świadomy, że atmosfera tych świąt, wszystkie rytuały i tradycje pozostaną w jego pamięci (a przynajmniej większość). W związku z tym od jakiegoś czasu staram się mu opowiadać o wszystkim, co jest związane z Bożym Narodzeniem. Chciałabym, aby jego pierwsze wspomnienia były białe, ciepłe, pełne tradycyjnych potraw, oświetlonej choinki, śpiewania kolęd i niezapomnianych wrażeń. Już Mikołaj był w naszym domu dużym wydarzeniem, do którego przygotowywaliśmy się z mężem z radością godną dziecka. W nocy z wypiekami na twarzy podrzucaliśmy prezenty, by potem rano oczekiwać na reakcję Tymka.
Wiadomo, że dla tak małego dziecka pewne rzeczy są jeszcze mało zrozumiałe i wtedy bardzo pomocne stają się książeczki o typowo świątecznej tematyce, przybliżające tradycje w sposób bardzo prosty i adekwatny do wieku najmłodszych.
Opowieści wigilijnej gwiazdki zadecydowanie należą do moich faworytów. Piękna puchowa okładka, przywodząca na myśl biały śnieg za oknem, mnóstwo kolorowych ilustracji, całą plejadę bohaterów ( Mikołaj, renifer Rudolf, Elfy, anioły, dobre dzieci, przyjazne zwierzątka) oraz, co najważniejsze, aż sto dwadzieścia cztery strony ciekawych opowiadań zróżnicowanych pod względem tematycznym i objętościowym. Motywem przewodnim każdego z nich są oczywiście święta. Mamy tu opowiadania bardzo wesołe, pouczające, wyjaśniające i takie, które wzruszają do łez. Od Mikołaja czytałam Tymkowi codziennie jedną bajkę na dobranoc i dziś właśnie dobiliśmy do końca. Od jutra jednak zaczynamy od początku i będziemy czytać cykl bajeczek o Julci, która miała bardzo dobre serduszko i pomagała wszystkim jak tylko potrafiła. Za dobre uczynki spotkała ją wielka nagroda. Mogła osobiście poznać Mikołaja, elfa Grosika i renifera Rudolfa. Mimo, że w większości opowiadania są dosyć długie, ani trochę nie nudzą. Byłam szczerze zdziwiona, kiedy Tymek słuchał z wypiekami na twarzy i oglądał piękne ilustracje, których Agata Nowak nie poskąpiła w tej książce. Tylko raz zdarzyło się, że biedak zasnął w połowie. Oczywiście nic nie stracił, ponieważ następnego dnia czytaliśmy tę bajkę jeszcze raz.
Opowieści wigilijnej gwiazdki są pracą zbiorową kilku autorów: Mariusza Niemyckiego, Danuty Zawadzkiej, Lecha Zaciury, Hanny Kowalewskiej-Pamięta i Renaty Opali. Wszyscy oni zadbali o to, aby nasze pociechy dowiedziały się jak najwięcej o świętach i nie mam tu na myśli tylko Mikołaja i prezentów. Ta książeczka uwrażliwia dziecko na szereg różnych problemów. Są tam opowiadania o rodzinach, których nie stać na wystawną kolację wigilijną i prezenty dla dzieci, o dziewczynce, która jest bardzo chora i porusza się na wózku, o zwierzętach, które marzną w zimie i nie mogą znaleźć pożywienia. Oczywiście te poważniejsze tematycznie bajki przeplatane są tymi weselszymi, o przygodach Mikołaja, którego słaby wzrok rozpętał wielką aferę o sanie, o Marcinie, który stracił ząb mleczny podczas bitwy na śnieżki, wreszcie o zwierzętach, które w wigilijny wieczór potrafią mówić ludzkim głosem i z tego powodu spotykają się ze sobą, aby złożyć przysięgę na cały kolejny rok.
Wszystkie opowieści są pełne magii, świątecznego ciepła i dobroci. Uroku dodają im kolędy i wierszyki Renaty Opali, które oddzielają od siebie bajki różnych autorów. Wydaje mi się, że ta książka, to idealna lektura na grudniowe wieczory i przedświąteczny czas. Wprawi w niepowtarzalny nastrój wszystkie dzieciaki, ale urzeknie też dorosłych, którzy z rozrzewnieniem wspomną piękne czasy, kiedy jeszcze sami wierzyli w świętego Mikołaja.
Zbliżające się święta Bożego Narodzenia mają dla mnie wielkie znaczenie i są nie lada wyzwaniem. Dlaczego? Otóż mój prawie trzyletni syn jest już na tyle świadomy, że atmosfera tych świąt, wszystkie rytuały i tradycje pozostaną w jego pamięci (a przynajmniej większość). W związku z tym od jakiegoś czasu staram się mu opowiadać o wszystkim, co jest związane z Bożym...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-01
Poznajcie się. To jest Kuba. Kuba ma starszego brata. Ma też dla siebie całą miłość matki. Niestety nie ma jednej nogi i nie istnieje dla swojego taty. Vojta ma rude włosy i ubiera się w stare ciuchy. To wystarczy by czuł się kompletnie wyalienowany w szkole. Vojta jednak ma pasję. Uwielbia wycinać i sklejać modele okrętów. Marzy, że właśnie na takich pływa gdzieś jego tato-marynarz. Tak mówi mama, bo Vojta tak naprawdę nie zna swojego ojca. Ma za to despotyczną babcię, zapracowaną i zmęczoną życiem mamę oraz głupią siostrę. Helena samotnie wychowuje swojego syna Jirkę. Chłopiec ma ojca, ale ten nie bardzo chce się nim zajmować. Najważniejsze, że płaci. Helenka ma dosyć traumatyczną przeszłość, ale jakoś udaje jej się z tym żyć. Do czasu, kiedy dawno niewidziana siostra prosi ją o przyjazd do rodzinnego domu. Tam okazuje się, że Jirka jest podobny do ojczyma Heleny. Świat wywraca się do góry nogami.
Kuba, Vojta i Helena, to bohaterowie trzech obszernych opowiadań w najnowszej książce Petry Soukupovej Zniknąć, za którą otrzymała prestiżową literacką nagrodę (odpowiednik Nike) Magnesia Litera, w kategorii Książka Roku.
Zniknąć, to trzy współczesne historie rodzinne. Petra Soukupová przygląda się im od środka, bada, by w końcu jak prawdziwy lekarz znaleźć chorobę, zajrzeć do niej pod mikroskopem, a potem oddać wyniki w ręce pacjenta i odejść do innych przypadków. Autorka nie ocenia, ona relacjonuje na zimno, jak gdyby była niewidzialnym mieszkańcem tych trzech domów, zupełnie zresztą przypadkowym i niezainteresowanym. Taką postawą wgniotła mnie w fotel i nie pozwoliła złapać tchu. Książkę czyta się wprost genialnie, mimo, że w słowach jest mało uczuć. One są w bohaterach, ale jakby tłumione, spychane. Pozostaje chłodna relacja, z którą język idealnie współgra. Nie ma w nim kwiecistości, pięknych słów. Jest prosto, ale dosadnie. Wszystko to jednak na granicy dobrego smaku i wyczucia. Beznamiętny ton moim zdaniem jeszcze bardziej uwydatnia wewnętrzne burze i sztormy bohaterów. Nie ma tu głośnej histerii, wrzasków i hałasu. Co najwyżej, czasem trzasną drzwi. Jest za to ogrom niemej rozpaczy, która rozsadza od środka. Kuba, Vojta, Helena i ich rodziny tłumią w sobie większość emocji i tylko dzięki ciągle zmieniającej się narracji, jesteśmy w stanie dowiedzieć się, jak niebezpiecznie jest tam w środku. Soukupová posiada niesamowitą wrażliwość. Aby wzbudzić w czytelniku szereg silnych emocji nie posługuje się tak popularnymi w dzisiejszej literaturze chwytami, które sensacją i szokiem mają przyciągnąć nasz wzrok. W tym zbiorze opowiadań króluje zwykła współczesna rodzina. Tak sama, jaką spotykamy na co dzień u siebie. Z pozoru wszystko jest w porządku, ale kiedy człowiek za radą autorki przyjrzy się bliżej, zobaczy wiele rys i pęknięć, które trudno posklejać.
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie pierwsza nowela Zniknął. Historię poznajemy z punktu widzenia chłopca, który jadąc pociągiem do szkoły, cofa się myślami do przeszłości. Kuba jest mały, nie lubi sportu, ale bardzo lubi czytać książki i pomagać mamie w przyrządzaniu posiłków. Chłopiec ma starszego brat, z którym więcej go dzieli niż łączy. Obaj rywalizują o względy rodziców. Kuba ma dla siebie całą mamę, a Martin tatę. Każdy z nich walczy o należną mu część miłości drugiego rodzica. W końcu na skutek wielkiej tragedii rodzina sypie się na drobne kawałki. Każdy cierpi w swojej skorupie i tak już będzie zawsze.
W opowiadaniu drugim, narratorem jest również chłopiec –Vojta, który przez to, że ma rude włosy i nie posiada ojca, nie ma szans na zdobycie w szkole przyjaciela. Kiedy tylko może oddaje się swojej pasji, którą jest sklejanie okrętów. Wydaje na to wszystkie pieniądze, bo statki mają dla niego największą wartość. Kiedy wycina, zapomina o wszystkim. Tęskni za ojcem, którego nigdy nie widział i zna tylko z opowieści mamy. Pewnego dnia okazuje się, że tato wcale nie jest pływającym po świecie marynarzem, a jedynie mało odpowiedzialnym alkoholikiem, przed którym mama chciała chronić swojego syna. Zagubiony chłopiec nie może już wytrzymać w domu z głupią siostrą, apodyktyczną babcią i mającą wszystkiego dość matką.
Zdecydowanie najmniejsze wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie trzecie Wianuszek. Co nie znaczy oczywiście, że było złe. Podejrzewam, że tak wkręciłam się w poprzednie historie widziane oczami dzieci, że ciężko było mi się przestawić na dorosłą bohaterkę. Tutaj silny, traumatyczny wręcz konflikt, próbują zażegnać dwie dorosłe siostry.
Zniknąć czyta się jednym tchem. Autorka nie zaprasza, ona wciąga nas w trudne rodzinne historie i nie pozwala odejść aż do ostatniej kropki, a może nawet i dłużej. Soukupová nie sili się na patos, granie na uczuciach, nie ocenia bohaterów. Tutaj nie ma właściwie ludzi stricte złych i dobrych. Każdy ma swoje racje, o które walczy. Każdy na swój sposób jest pokrzywdzony, co nie pozwala dokonać jednoznacznej oceny. Tak jak w każdej rodzinie. Wina zazwyczaj leży po obu stronach. Potrzebna rozmowa, kompromis, wybaczenie, zrozumienie, którego w bohaterach brak. Bez tego rodzina owszem może istnieć, ale tylko formalnie.
Autorka najpierw nie pozwala odejść do książki, wzbudza swoim beznamiętnym językiem, rodem ze scenariusza filmowego taką lawinę uczuć, że po lekturze poczułam się najzwyczajniej w świecie zmęczona. Książka nie daje o sobie zapomnieć. Każe myśleć o sobie i analizować na wiele sposobów. Jak dla mnie, nie trzeba lepszych dowodów na to, że Soukupová wielką pisarką jest i z niecierpliwością będę czekać, na kolejne tłumaczenia jej książek.
Ogromny szacunek należy się tłumaczce, Pani Julii Różewicz, która dokonała niełatwego pewnie przekładu, tak specyficznego języka autorki.
Polecam serdecznie!
Poznajcie się. To jest Kuba. Kuba ma starszego brata. Ma też dla siebie całą miłość matki. Niestety nie ma jednej nogi i nie istnieje dla swojego taty. Vojta ma rude włosy i ubiera się w stare ciuchy. To wystarczy by czuł się kompletnie wyalienowany w szkole. Vojta jednak ma pasję. Uwielbia wycinać i sklejać modele okrętów. Marzy, że właśnie na takich pływa gdzieś jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-01-01
2012-06-01
Spotkania z Innymi Przemysława Pawła Grzybowskiego to zbiór siedemnastu czytanek dla dzieci i dorosłych, przedstawiających osoby, które w jakiś sposób różnią się od reszty społeczeństwa. Tematyka opowiadań wiąże się z problemem wielokulturowości współczesnych narodów. Alkoholizm, bezdomność, ciężka choroba jak rak czy AIDS, problem holocaustu, subkultury młodzieżowe, depresja, śmierć bliskiej osoby, opieka nad osobami starszymi, otyłość, to tylko niektóre zagadnienia poruszone w tej ciekawej książeczce.
To pierwsza w Polsce pomoc naukowa dla najmłodszych zawierająca tak bogaty wybór tematów w tej dziedzinie.
Zamieszczone teksty przeznaczone są dla dzieci w wieku od 6 do 10 lat. Mogą służyć zarówno rodzicom w domu do samodzielnej pracy z dzieckiem, jak i nauczycielom w przedszkolach i szkołach. Osobiście bardzo się cieszę z posiadania tej książki. Chcę, aby mój syn był świadomy poruszanych w niej zagadnień. Pragnę go uwrażliwić na problemy innych osób i nauczyć szeroko pojmowanej tolerancji. Niejednokrotnie rodzice nie wiedzą jak pomóc dzieciom zrozumieć wszelką inność, a ta książka będzie im niezwykle pomocna. Nie dalej jak wczoraj mój syn na widok kobiety , której twarz pokryta była ogromnymi naroślami wykrzyknął: Ta pani jest brudna. Wprawdzie moje dziecko ma dopiero dwa i pół roku i nie jest to jeszcze czas na takie uwrażliwianie, jednak pewne informacje zawarte w pracy P.P. Grzybowskiego okazały się bardzo pomocne. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać momentu, kiedy będę mogła pracować z synem nad jego tolerancją i akceptacją przy pomocy tych czytanek.
Główną bohaterką książki jest Kama, uczennica szkoły podstawowej. Rodzice dziewczynki i jej dziadek pomagają jej, a także wszystkim czytelnikom zrozumieć dlaczego nie można śmiać się z pana Jacka, który jest ciągle smutny i często chowa się pod ławką na przystanku, czy z pana Krzysia, który jest bezdomny od wielu lat, ponieważ kiedyś stracił pracę i zaczął topić swój żal w alkoholu. To dzięki pomocy rodziny, dziewczynka staje się wrażliwa na problemy innych ludzi. Uczy się akceptować wszelką odmienność kulturową podczas pobytu na specjalnym obozie integracyjnym, razem z dziadkiem raz w miesiącu Kama odwiedza mieszkańców domu opieki, którym stara się chociaż trochę umilić czas. Dzięki całej swojej rodzinie poznaje wspaniałe osoby, które na pierwszy rzut oka wydawały jej się straszne, dziwne, odpychające. Kama wie już, że zanim wyda się osąd, trzeba kogoś lepiej poznać, bo można go bardzo skrzywdzić, lub po prostu stracić możliwość poznania ciekawej osobowości.
Książka podzielona jest na dwie główne części: W świecie dorosłych i W świecie dzieci i młodzieży. Na początku, w ramach wstępu, dostajemy wskazówki, jak dobrze korzystać z tej książeczki, natomiast na końcu autor zamieścił bardzo przydatny spis lektur, stron internetowych i blogów, które pomogą rodzicom i nauczycielom jeszcze bardziej pogłębić temat.
Nie mogłam nie wspomnieć o genialnych ilustracjach Lucyny Fic, malarki amatorki. Już dawno nie zetknęłam się z tak pięknie ilustrowaną książką. Nie można było lepiej zobrazować tych czytanek. To właśnie one w połączeniu z odpowiednimi tekstami stworzyły świetną pomoc w uświadamianiu dziecka czym jest szeroko pojęta tolerancja i szacunek, należący się każdemu człowiekowi niezależnie od jego wyglądu, narodowości, statusu społecznego, czy wyznawanej religii.
Pani Lucyna Fic prowadzi swojego bloga, na którym umieszcza swoje liczne prace. Oto adres: http://witaj-w-atelier.blogspot.com
Pozycja zdobyła niedawno tytuł najlepszej książki na wiosnę, co świadczy o jej wartości, którą docenili głosujący internauci.
Spotkania z Innymi Przemysława Pawła Grzybowskiego to zbiór siedemnastu czytanek dla dzieci i dorosłych, przedstawiających osoby, które w jakiś sposób różnią się od reszty społeczeństwa. Tematyka opowiadań wiąże się z problemem wielokulturowości współczesnych narodów. Alkoholizm, bezdomność, ciężka choroba jak rak czy AIDS, problem holocaustu, subkultury młodzieżowe,...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-08-01
Zatrute pióra to antologia jedenastu opowiadań kryminalnych stworzonych przez zaprzyjaźnionych autorów. Większość z nich to znani z gatunku kryminału twórcy: Anna Klejzerowicz, Krzysztof Koziołek, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Gaja Grzegorzewska, Marcin Pilis, Robert Ostaszewski, Joanna Jodełka, Jacek Skowroński, Agnieszka Krawczyk. Wśród nich znalazło się dwoje autorów, którzy do tej pory kojarzeni byli z innymi gatunkami: Romuald Pawlak i Lucyna Olejniczak.
Szczerze mówiąc niewiele z tych nazwisk znałam wcześniej. Jedynie coś więcej mogłabym powiedzieć o Gai Grzegorzewskiej i Agnieszce Lingas-Łoniewskiej, o których oczytałam się sporo na blogach i w magazynach literackich. Oczywiście to nie stanęło mi na przeszkodzie, żeby ze smakiem delektować się lekturą. A uwierzcie mi jest czym!
Zatrute pióra to niezwykle ciekawy zbiór opowiadań i nowelek kryminalnych, zróżnicowany tematycznie, jednak utkany przez jeden wspólny motyw zemsty. Wewnątrz antologii można znaleźć wiele podgatunków kryminału. Obyczajowy, społeczny, gangsterski, z wątkiem historycznym, kryminał z przymrużeniem oka i dreszczowiec. Przy takim urozmaiceniu po prostu nie sposób się nudzić. Każde opowiadanie napisane zostało przez inną osobę. Nie zdążyłam przyzwyczaić się jeszcze do jednego autora, a tu już następny pukał do drzwi mojej wyobraźni. Istne szaleństwo ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Obiecałam sobie, że nie przeczytam wszystkich opowiadań na raz i dam sobie czas na dłuższe przemyślenia. Oczywiście nic z tego. Najdłuższy odstęp czasowy, to pół dnia. Ciężko się oderwać od lektury, szczególnie, że krótkie opowiadania czytało się ekspresowo.
Dużym pozytywem jest właśnie ta wielość autorów, która zaowocowała różnorodnością tematyczną. W antologii jest wszystko to, co według mnie dobry kryminał mieć powinien, chociaż nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Jest krew, intryga, morderstwo, szukanie sprawców, zemsta, postać detektywa - policjanta i policjantki. Są wątki społeczne, choćby w doskonałym dla mnie opowiadaniu Marcina Pilasa Transakcja (historia rodziny, która dla pieniędzy zdecydowała się sprzedać własną córkę, tym samym skazując ją na śmierć) Mamy też zemstę zdradzonej żony i pamiętającego zbrodnię sprzed lat męża, porachunki gangsterskie i polityczne, zemstę dziecka w opowiadaniu Gai Grzegorzewskiej, które jest jednym z moich ulubionych. Sama autorka twierdzi, że jej mroczne opowiadanie jest próbą rozliczenia się z dzieciństwem. Bałam się okropnie, a właściwie byłam przerażona okrucieństwem wyrządzanym przez dziecko, które mściło się za swój los?!
Antologię zaczyna niezwykle moce i wyraziste opowiadanie z wątkiem historycznym Zatruta krew. Autorka w swoim komentarzu powiedziała, iż chciała skłonić swojego czytelnika do rozmyślań na temat akceptacji naszej historycznej przeszłości. Natomiast kończąc lekturę poczułam spadek napięcia i niejakie wyluzowanie w ironiczno-zabawnym opowiadaniu Lucyny Olejniczak (autorki powieści obyczajowych) Spokojnie, kochanie…, które powinno być przestrogą dla zdradzanych i zdradzających. Nic więcej na temat treści nie powiem, nie chcę psuć wam bowiem niezwykłych przeżyć z tą książką.
Poziom opowiadań jest bardzo wyrównany. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, które z nich może być najlepsze. Każde ma coś w sobie, każde zaskakuje, w mniejszym lub większym stopniu. Czegóż jednak można było się spodziewać po takiej plejadzie gwiazd kryminału? Ci zaprzyjaźnieni ludzi musieli stworzyć razem coś genialnego.
Sięgałam po tę książkę z dozą niepewności, natomiast teraz wiem, że będzie zajmować honorowe miejsce w mojej biblioteczce i na pewno niejednokrotnie do niej wrócę.
Już teraz, natychmiast mam ogromną ochotę przeczytać inne utwory poszczególnych autorów i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Kobieto, puchu marny! Dlaczego zabrałaś się do czytania kryminałów dopiero teraz??? Tyle straconych lat! Ehhhhh…
Polecam gorąco jak tylko się da!!!
Źródło: juliaorzech.blogspot.com
Zatrute pióra to antologia jedenastu opowiadań kryminalnych stworzonych przez zaprzyjaźnionych autorów. Większość z nich to znani z gatunku kryminału twórcy: Anna Klejzerowicz, Krzysztof Koziołek, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Gaja Grzegorzewska, Marcin Pilis, Robert Ostaszewski, Joanna Jodełka, Jacek Skowroński, Agnieszka Krawczyk. Wśród nich znalazło się dwoje autorów,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Alice Munro, kanadyjski wirtuoz opowiadań, mistrzyni tej krótkiej formy, porównywana z Czechowem. Tymi słowami określa ją cały świat. Urodzona w 1931 roku Munro, wydała swój pierwszy tom opowiadań w 1968 roku. W Polsce jej sława dopiero rozkwita za sprawą Wydawnictwa Literackiego, które od 2011 roku regularnie wydaje twórczość tej autorki.
Taniec szczęśliwych cieni, który mam przed sobą, to debiut A. Munro. Przyznam szczerze, że trudno było mi w to uwierzyć. Niezwykła dojrzałość autorki i dopracowany warsztat wskazywałyby raczej na kogoś, kto ma na swoim koncie co najmniej kilka utworów.
Piętnaście historii. Obrazki prowincjonalnej codzienność. Nic wielkiego. A jednak. W prozie Alice Munro najważniejsze jest to, co dzieje się w tym momencie. Tu i teraz. Nie ma znaczenia, czy są to zakupy w markecie, czy przyjazd do rodzinnego domu, czy wyjście na szkolny bal. Ciągle nie potrafię pojąć, jak wielki talent trzeba posiadać, aby z kawałka szarego życia, stworzyć historie ciekawe, doskonale skonstruowane i co najważniejsze pozostawiające niedosyt i apetyt na więcej.
Kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po ten tom, wrażenie zrobiły na mnie tylko cztery opowiadania (Komiwojażer Braci Walker, Biuro, Chłopcy i dziewczynki i Taniec szczęśliwych cieni). Nie był to dobry czas na tę lekturę. Czytałam w biegu, między świętami i chorobami synka. Tak nie można. A. Munro trzeba poświęcić czas zasiadając wygodnie na kanapie, w spokoju i ciszy. Najlepiej późną nocą. Nie dałam za wygraną i w weekend majowy po raz drugi zasiadłam do Tańca szczęśliwych cieni. Czytałam wieczorami, kiedy ciszę przerywał tylko deszcz bębniący o szyby. Tym razem chłonęłam każde słowo, każdy przecinek i kropkę.
Akcję wszystkich opowiadań autorka usytuowała na prowincji, w okolicach miasteczka Jubilee. Sama wychowała się w podobnym miejscu, gdzieś między miastem a wsią. Na pierwszy rzut oka nie dzieje się tam nic szczególnego. Dopiero ludzie i ich codzienne życie, małe troski i duże kłopoty sprawiają, że senność znika jak za dotknięciem różdżki. Bohaterami są w większości dziewczynki i kobiety. Dziewczynki tęskniące za innym, lepszym życiem, wyalienowane od reszty, pragną uciec lub właśnie wtopić się w tłum. Kobiety autsajderki, które chcą się wyrwać z zapyziałej mieściny, opuścić dom rodzinny, a często i samych rodziców, by szukać własnego ja. W opowiadaniach Munro widać, jak trudne jest to zadania. Bohaterki często pozostają tylko przy swoich marzeniach o wspaniałym życiu, czasem robią pierwszy krok, a potem cofają się szybko w bezpieczny kokon. Niejednokrotnie udaje im się uciec na wiele lat. Zawsze jednak coś ciągnie je z powrotem w rodzinne strony, nie pozwala zapomnieć, tłamsi od środka. Jedna z kobiet ma wyrzuty sumienia, że uciekła od chorej matki, zostawiając siostrę z tym „kłopotem” (Pokój utrechcki). Dziewczyna, której nikt nie chce porosić do tańca podczas szkolnego balu, ma szansę opuścić miejsce, które dało jej tak wiele przykrości i za sprawą nowej koleżanki wyrwać się ze stereotypowego myślenia, które powoduje tylko cierpienie. Już, już podchodzi do wyjściowych drzwi, kiedy zupełnie przypadkowy chłopiec prosi ją do tańca. Czar prysł. Dziewczyna oddycha z ulgą, że wszystko zostało po staremu, że nic nie trzeba zmieniać.
Dominuje także tematyka przemijania (Taniec szczęśliwych cieni) i złożonych więzów rodzinnych na tle małego miasteczka. Mimo pozornie nieskomplikowanej fabuły, autorka nie przedstawia łatwej wizji świata. Jej bohaterowie to nie grzeczni farmerzy, zacofani w myśleniu.
Cały tom niby tak realistyczny, a jednak zawieszony gdzieś między jawą i snem. Nie bez powodu, twórczość A. Munro określa się mianem realizmu magicznego. Zauważyłam też, że niektóre opowiadania łączą się w lekko powiązane cykle, mozaiki. Czasem występuje ten sam bohater, miejsce. Kiedy dobrnęłam do końca, odniosłam wrażenie, że w piętnastu opowiadaniach Munro przedstawiła niewielką społeczność jednego miasteczka. Gdyby połączyć je nicią, mogłaby powstać całkiem spora powieść. To tylko takie moje spekulacje, gdyż podobno A. Munro nigdy nie napisała i nie napisze dłuższej formy. Żartuje na ten temat mówiąc, że boi się, że trakcie pisania długiej powieści, coś mogłoby się jej stać i biedna książka nigdy nie zostałaby ukończona.
Autorka bardzo dba o najmniejsze szczegóły, jest przenikliwa i dokładna. Język opowiadań doskonale współgra z całością. Z jednej strony jest uporządkowany i czysty, z drugiej zaś od czasu do czasu wkrada się tam chaos, oczywiście celowo zaplanowany. W człowieku, nawet tym zamieszkującym prowincję kryją się burze i wodospady. Takie też jest nasze życie i takie są te opowiadania. Największym majstersztykiem pozostają dla mnie zakończenia. To po prostu mistrzostwo świata. W audycji radiowej poświęconej twórczości A. Munro usłyszałam, że od małego lubiła poprawiać zakończenia przeczytanych przez siebie książek. Nie dziwi mnie zatem fakt, że i w swoich opowiadaniach ten ostateczny moment dopracowała do perfekcji. Wyobrażacie sobie, że koniec każdego z opowiadań przynosi zupełnie nowe spojrzenie na całość? A do tego jeszcze pozostawia czytelnika w wielkim osłupieniu i z tysiącem pytań.
Proza tej kanadyjskiej pisarki namacalnie dotyka codzienności, obcuje z nią i sprawia, że przebywanie w jej pieleszach staje się czymś bardzo interesującym. Każdy, kto przeczytał choć kilka słów o samej autorce, odnajdzie w jej książce wiele wątków autobiograficznych, czy to w samych postaciach, czy w poruszanej tematyce. Jak wspomniałam wcześniej Munro także wychowała się na prowincji, jej ojciec był hodowcą srebrnych lisów, a sama Alice ze względu na to, że poszła wcześniej do szkoły, nie potrafiła złapać kontaktu z kolegami i koleżankami. Sama również musiała opuścić rodzinne miejsce i wyemigrować w poszukiwaniu własnego ja.
Wyalienowanie, podróż, choroba, ucieczka, powrót do przeszłości - wszystkie dotknięte w opowiadaniach problemy mają jakiś związek z samą autorką, dlatego pewnie są tak bliskie życiu, swojskie.
Od lat mówi się, że Alice Munro znajduje się w ścisłym gronie kandydatów do nagrody Nobla. Od dziś będę trzymać kciuki, aby spekulacje okazały się prawdziwe i przyniosły autorce tak wielkie wyróżnienie.
Genialne!
Alice Munro, kanadyjski wirtuoz opowiadań, mistrzyni tej krótkiej formy, porównywana z Czechowem. Tymi słowami określa ją cały świat. Urodzona w 1931 roku Munro, wydała swój pierwszy tom opowiadań w 1968 roku. W Polsce jej sława dopiero rozkwita za sprawą Wydawnictwa Literackiego, które od 2011 roku regularnie wydaje twórczość tej autorki.
więcej Pokaż mimo toTaniec szczęśliwych cieni, który...