Mort

Profil użytkownika: Mort

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 8 lata temu
21
Przeczytanych
książek
36
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
24
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 1 cytat
Kochająca czytać książki i grać na gitarze marzycielka, która próbuje swoich sił w prowadzeniu bloga i pisaniu recenzji. Miłośniczka wszystkiego co dziwne i paskudne.

Opinie


Na półkach: , , , ,

„Jesteś nieśmiertelna, Pia, jesteś doskonała”

Zapowiadało się ciekawie. Nieśmiertelność, dzicz, tajemnice. Dziwne testy, które główna bohaterka musi co cztery miesiące zaliczyć, ponieważ mają na celu przygotowanie jej do bycia osobą bardzo potrzebną światu. Mianowicie naukowcem. Testy te stają się z czasem coraz trudniejsze, mniej przyjemne, nawet użyłabym określenia drastyczne. Traktowanie zwierząt, istot żywych jak preparat czy tester ma stać się dla niej czymś normalnym, a nawet naturalnym. Musi stać się naukowcem bez jakichkolwiek empatii także uczuć, dla której liczą się tylko badania i wyniki. Takimi ludźmi są dla niej wszyscy mieszkańcy Little Cam. Naukowcy mający na celu stworzenie rasy ludzi nieśmiertelnych, a Pia jest pierwszą, najdoskonalszą istotą na świecie i jest dowodem na to, że ludzie przechytrzyli śmierć. Że podważyli istnienie Boga, istoty nadprzyrodzonej i nieosiągalnej.

Głównym celem naukowców było stworzenie urzekającej Pii bez skaz. Pięknej, idealnej Pii, którą cały świat by się zachwycał i pokochał. Jednakże izolowanie jej w ośrodku badawczym w samym sercu Amazonii nie przyniosło takich rezultatów, jakich oczekiwali. Na samym początku historii dowiadujemy się, że jest w stanie zrobić wszystko, by poznać tajemnicę immortis, dowiedzieć się jak powstała, a bardziej pasuje określenie z czego powstała. Tak naprawdę wszyscy trzymają ją w niewiedzy, a świat znajdujący się poza Little Cam jest dla niej nieosiągalny, ponieważ nikt nie chce powtórki z rozrywki, która wydarzyła się wile lat przed opisywaną historią. Po prostu nie chcą dać jej do zrozumienia, że świat nie kończy się na lesie i mieście przy wielkiej rzece.

Siedemnaste urodziny były dla niej przełomem, który dał jej nowy pogląd na świat. Po przyjęciu umknęła do lasu. Tam spotkała chłopaka z orzechową skórką i błękitnymi oczami, który bardzo wpłyną na jej psychikę i charakter. Stworzyła „dziką Pię”, która za nic w świecie nie chce wracać do przeszklonego pokoju oraz zostać zamkniętą na cztery spusty. Jej „stara wersja” odzywa się, gdy tylko zrobi coś spontanicznego i nieprzewidzianego. Która każe wracać jej do spokojnego, bezpiecznego i jedynego znanego miejsca jakim jest Little Cam.

„Ciało nie może żyć bez serca. A ja nie mogę żyć bez ciebie.”

Oczywiście pojawia się delikatny wątek miłosny, który nawet przypadł mi do gustu. Pia i Eio nie rzucają się ku sobie w pierwszym rozdziale, ale ich miłość kwitnie. Pojawiają się pomiędzy nimi pewne bariery przez które ciężko przebrnąć, by być razem. W każdej chwili Pia zdaje sobie sprawę z przepaści, która pojawiła się pomiędzy nią, a jej ukochanym. Przede wszystkim zawsze wraca myślami do swojej nieśmiertelności i tego, że w każdej chwili Eio może umrzeć, chociażby od głupiego skaleczenia czy przypadkowego nadepnięcia na jadowitego węża. Dlatego stara się go trzymać jak najdalej od siebie, ale z czasem jest to dla niej coraz trudniejsze. Pia dzięki niemu poznaje przede wszystkim co to jest miłość i reakcje swojego ciała na bliskość osoby, na której jej najbardziej zależy.

Czarne charaktery także muszą się znaleźć. Wielki naukowiec Paulo jest dla niej kimś w rodzaju stworzycielem, podobnie jak dla nas Bóg. To on ją stworzył i będzie chciał ją zatrzymać wszelkimi możliwymi sposobami. Matka posunie się do okropnych czynów, by mogła zostać naukowcem, a jedyna osoba z którą może porozmawiać i wyżalić się tak naprawdę zdradza ją gdy znajduje się w pułapce. Natomiast najmniej rzucająca się w oczy osoba staje się największym sprzymierzeńcem potrafiącym oddać swoje życie za nią. Więc tak naprawdę Pia jest otoczona zgorzkniałymi naukowcami widzącymi tylko swój czubek własnego nosa, choć jak zawsze znajdą się wyjątki. Poza tym autorka dobrze spisała się kreując barwnych bohaterów, nie nudnych, lecz interesujących. Z swoimi pasjami, zboczeniami także z odmiennymi charakterami, co nieczęsto zdarza się spotykać w lekturze dla młodzieży.

Akcja po troszku wlecze się, jednak im jesteśmy bliżej końca tym bardziej tempo fabuły przyspiesza. Pojawiają się nowe pytania, a na stare znajdują się odpowiedzi. Co chwilę zdarzają się nowe i ciekawe sytuacje, choć muszę przyznać, że pokonywałam książkę bez tego dreszczyku emocji, który by jeżył mi włoski na ciele. Też nie rzucałam się na nią w każdej wolnej chwili, jednak czytało się ją znakomicie. Lekko, wręcz przyjemnie.

Tak wiele pochwał, aż dziwnie się pisze, gdy mam wrażenie, że co recenzję zgniatam książki. Niestety z natury jestem krytyczna. Więc jak przystało muszę troszkę ponarzekać, żeby za nudo nie było. Idea czarnoskórego chłopca z jasnymi oczami nijak do mnie przemawia. Także zdziwiło mnie to, że autorka zdecydowała się przedstawić rdzennych mieszkańców Amazonii jako ludzi znających mowę powszechną, czyli język angielski. Jest to dość dziwne posunięcie, ponieważ rzadko się zdarza, żeby ktokolwiek znał bardzo dobrze język obcy w buszu. Jednak poza tymi niuansami to tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić.

Ktoś mógłby oczywiście marudzić, że fabuła jest płytka i naiwna, jednak jak wczytałam się głębiej w powieść to muszę przyznać, że jest interesująca. Ponieważ nie we wszystkich książkach ukazane jest zmieniającą się postawę głównej bohaterki. Kształtowania psychiki i ukazania jej nie jako osoby dominującej, pokazującej tylko i wyłącznie jaka to jest wspaniała i idealna. Lecz jako osobę, która także popełnia błędy jak wszyscy ludzie na świecie oraz jako zagubioną owieczkę w stadzie obcych istot chcących ją tylko wykorzystać.

Muszę wspomnieć jeszcze o okładce, która nie zrobiła na mnie wrażenia. Moim zdaniem jest po prostu paskudna. Zwróciłam uwagę na dziwny napis. „Geneza”. Pierwszy raz spotkałam się z tym słowem, a jeszcze dołożyć do tego eksperymenty i badania książka zawładnęła moim umysłem i po prostu musiałam ją mieć. Oczywiście nie żałuję, a książkę polecam wszystkim. Bez wyjątku.

W styczniu pojawi się druga część z serii „Origin” zatytułowaną „Vitro”. Zapewne skuszę się na angielską wersję, jeśli nie zostanie przetłumaczona na nasz rodzimy język.

„Jesteś nieśmiertelna, Pia, jesteś doskonała”

Zapowiadało się ciekawie. Nieśmiertelność, dzicz, tajemnice. Dziwne testy, które główna bohaterka musi co cztery miesiące zaliczyć, ponieważ mają na celu przygotowanie jej do bycia osobą bardzo potrzebną światu. Mianowicie naukowcem. Testy te stają się z czasem coraz trudniejsze, mniej przyjemne, nawet użyłabym określenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Pozycja ukazała się niedawno (w maju), a już jest wydana kolejna część! Cóż za pośpiech! W każdym bądź razie książka jest zaliczana do thrilleru. Czemu akurat wybrałam tę książkę? Sama nie wiem. Stałam jakieś dziesięć minut w Empiku nie mając pojęcia jakie niedawno wydanie książki mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Zachęcać może opis, niecodzienny dar głównej bohaterki lub pozytywne komentarze wypisane pod treściwym i krótkim „wstępem” do fabuły. Okładka również przykuwa uwagę. Przedstawia kobietę z rozwianymi włosami, których końcówki zmieniają się w (strzelam, ale to jest bardzo prawdopodobne) kruki. Można odnieść wrażenie, że się rozpada. Taka mała groteskowość, zachęta dla miłośników groteski.

„Miriam Black wie, kiedy umrzesz.” Śmieszne, prawda? Dotykasz osoby i bam! Widzisz dokładnie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie jak osoba umiera. Jednak dla Miriam ta moc jest jak przekleństwo, ale nauczyła się z nim żyć i dobrze wie, jak ten dar wykorzystać. Zresztą nie jest jedyną osobą na świecie z osobliwą umiejętnością, choć spotka te osoby później i będą to postacie drugo, a nawet trzecioplanowe. Gdy poznaje kierowcę tira w jej życiu pojawią się zmiany, których nie będzie potrafiła okiełznać. Zresztą przebojowe życie dziewczyny „na nockę” utrudnia przede wszystkim dwójka tajemniczych ludzi w czerni pragnących pozbyć się osób dookoła Miriam, by była „dziewczyną na posyłki” starego mafiozy, a także nowy znajomy, przez którego jeszcze bardziej pogardzałam główną bohaterką, bo robił z niej dosłownie szmatę.

Cięty język głównej bohaterki trochę straszył. Czasem miałam wrażenie, że książka aż krzyczała wulgarnością, kiedy bohaterzy zbytnio nie kaleczyli pięknego języka książka była trywialna, zresztą główna bohaterka także posiadała tę cechę. Autor ukazał Miriam jako kobietę po przejściach, bez rodziny i przyjaciół. Bez przyszłości i planu na jakąkolwiek zmianę w życiu. Życie z dnia na dzień, czasem w brudzie i pustym żołądku chyba podoba się bohaterce. Poza tym sprzedawanie własnego ciała nie przeszkadza jej i jak to wspominała „przyzwyczaiła się”. Pomimo, że jest bardzo wulgarna, to jest to postać płaska, bez polotu i głębi. Choć może autor dążył do stworzenia takiej postaci, argumentem tej tezy jest chociaż miejsce akcji. Mianowicie Ameryka Północna, jeśli dobrze pamiętam. Ostatnio coraz mniejszym szacunkiem darzę amerykańskich pisarzy, a coraz bardziej czczę niemieckie pióro, włoskie czy choćby brytyjskie. Śmieszne zwroty akcji, wiadoma fabuła i brak pomysłu na kolejne przygody. Czy to nie jest komuś znane? Oczywiście zapewne znajdzie się jakiś Amerykański autor, który jest ciekawy, pełen pasji i potrafiący przenieść coś wartościowego na papier . Wiadomo, jestem człowiekiem, więc nie pochłonę „na raz” wszystkich amerykańskich książek, mówię tu o tych powieściach, z którymi miałam styczność.

Akcja ciągnie się. W pewnym momencie zastanawiałam się, jak autor wzbogaci książkę, bo bodajże w połowie już czekałam na jej zakończenie i odłożenie na półkę. Chuck Wending wypełzł z tej opresji dodając dwóch nowych bohaterów, którzy są brutalni. Szczególnie kobieta, która jest niesamowicie wielką fanką tortur wszelakiego rodzaju wypadła nad wymiar sadystycznie. Znalazła uciechę począwszy od bicia przechodząc przez kneblowanie i kończąc na strasznych zabaweczkach znalezionych w sklepie dla „kur domowych” lub też jak kto woli gadżetach kuchennych. Jej partner, elegancki Włoch był już mniej makabryczny, choć zabijał dookoła. Co się trochę gryzie, gdyż został przedstawiony jako osoba ze spokojną i pokorną duszą. Między kolejnymi rozterkami i chwilami nużącej fabuły pojawiały się rozdziały zatytułowane „WYWIAD”, w których Miriam opowiada swoją historię i odpowiada na pytania młodego mężczyzny. Co ciekawe autor bardzo zgrabnie wyszedł z problemu, jaki go otoczył, ponieważ chciał przedstawić historię Miriam i ukazał bohaterkę w innych barwach, może nie jaśniejszych, ale pozwalających spojrzeć na nią pod innym kątem. Trudy życia, problemy z matką, pierwsza znajomość, ale przede wszystkim można dowiedzieć się, co doprowadziło do uaktywnienia w niej tej przeraźliwej mocy, której strasznie nienawidzi. Ciekawe i niespotykane rozwiązanie.

Momentami pojawiały się gorące sceny, ale bez wyczerpujących opisów. Na pewno nie jest to książka w rodzaju harlequinów, choć zapewne biorąc pod lupę strasznie wątłą akcję można porównać. W sumie to może coś jest ze mną nie tak, bo dla mnie akcja w książce jest wtedy, gdy co chwila coś się dzieje, nie można nadążyć za jednym wątkiem i kreuje się następny, a w fabule nie ma miejsca na chwilę odpoczynku.

„Drozdy. Dotyk przeznaczenia” czyta się lekko. Nie występują analogie z innymi powieściami, chociaż można ponarzekać na drążenie jednego problemu Miriam, bo chciała wszystkim pomagać i ratować ich od śmierci, jednak jej starania zawsze doprowadzały do jednego. „Przeznaczenie”, mawiała często. Jeśli chodzi o wystawianie opinii thrillerom niestety jestem nowa w tym temacie, poza tym wszystkie „za” i „przeciw” wypisałam. Ani nie polecam, ani nie zachęcam do kupna, więc w sumie moja ocena jest nijaka, ale czasem bywa, że nie do końca można jasno wydać opinię o książce.

http://oprawcaksiazek.blogspot.com/2013/09/drozdy-dotyk-przeznaczenia-chuck-wendig.html

Pozycja ukazała się niedawno (w maju), a już jest wydana kolejna część! Cóż za pośpiech! W każdym bądź razie książka jest zaliczana do thrilleru. Czemu akurat wybrałam tę książkę? Sama nie wiem. Stałam jakieś dziesięć minut w Empiku nie mając pojęcia jakie niedawno wydanie książki mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Zachęcać może opis, niecodzienny dar głównej bohaterki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak to w życiu bywa, trzeba do wszystkiego dorosnąć. Ja dorastałam do „Kapłanki w bieli” parę lat. Możliwe, że wcześniej zaczęłabym czytać tę pozycję, jednak po przeczytaniu trzydziestu stron w czasie, kiedy czytywało się bardzo mało ambitne książki w stylu „Upadli” Lauren Kate, to ta lektura wydawała się nudna, beznadziejna, wymyślna i tak dalej można by wymieniać. Ostatnio w końcu powiedziałam sobie „Dość!”. Stwierdziłam, że trzeba zabrać się za ciekawsze książki, ambitniejsze, nie z półki „dla młodzieży”, a te z działu „fantasy”, którymi można się bardziej nasycić i nie narzekać na słodką czy przekoloryzowaną fabułę. Opierając się na dobrej opinii kuzynki sięgnęłam po moją pierwszą książkę od Trudi Canavan, wcześniej musiałam jeszcze ukraść cioci tę pozycję, bo oddałam ją po paru dniach katorgi czytania. Nie była zadowolona, kiedy zniknęła jej z półki.

Zwróciłam na nią uwagę przez rozgłośnię radiową, mianowicie Radio ZET, która jest jej patronem medialnym i kiedy miałam wysiadać z auta rozkazałam mamie, żeby zamilkła i słuchała ze mną opisu książki. Zainteresowałam się magią i jak to bywa, bardzo się cieszyłam, że będę miała książkę, którą czyta starsza młodzież! Ależ byłam szczęśliwa. Cóż, cztery lata różnicy dla dwunastoletniej dziewczyny była ogromna… Coś jakby przepaść, która dzieli dwie zupełnie różne kultury. Podniecenie, które mną zawładnęło, kiedy otworzyłam książkę na prologu opuściła mnie bardzo szybko. Jednak po czterech latach przerwy podeszłam jeszcze raz do wyzwania, jakie odcisnęło na mnie piętno niezbyt ciekawej książki i znów otworzyłam na prologu, który zaciekawił mnie bardziej, niż poprzednim razem.

Główną bohaterkę poznajemy już na samym początku. Auraya mieszka w dużej wiosce Oraylin. Napadają na nią wojownicy, którzy odłożyli na bok, może odrzucili to lepsze określenie honor i nie chcą dopuścić do porozumienia między Dunwayem a Białymi. Przetrzymują mieszkańców wioski jako zakładników, a gdy pojawiła się jedna z legendarnych Białych, przedstawicielka bogów na Ziemi, Auraya dzięki swej wspaniałomyślności i odwadze ratuje mieszkańców wioski, zwracając w ten sposób uwagę Mairae na siebie. Dzięki niej zostaje kapłanką, a po kilku latach jedną z Białych, przez co jej życie będzie nie raz wisieć na włosku, bo walki, które zbliżają się nieubłagalnie będą wymagały poświęceń i śmierci.

Któż nie czytał „Kapłanki w bieli”? Myślę, że twórczość Trudi Canavan jest już zaliczana do grona literatury klasycznej. Chyba każdy wielki fan fantastyki zmierzył się z książkami tejże autorki i myślę, że nie był niezadowolony. Ja przynajmniej byłam mile zaskoczona, jak niektóre wątki zostały poprowadzone, także jestem uczulona strasznie na miłosne wątki, które często wprowadzają autorzy. Najgorsze są tak zwane „od pierwszego wejrzenia”. Choć (trochę schematycznie) pojawia się zakazana miłość, oczywiście bohaterowie zrobią wszystko, by się nie wydała, to nie można na nią narzekać, ponieważ nie jest ona przekoloryzowana i przelukrowana. Wątek miłosny troszkę ocieka powielającym się pomysłem, jednak rozwija się zadziwiająco późno i również dynamicznie, co odróżnia ją od innych, szczególnie jeśli główna bohaterka poznaje drugą połówkę w… pierwszym rozdziale. Nie ma miłości bezpodstawnej. Auraya uświadomiła sobie po wielu latach, że kocha pewnego mężczyznę, jednak przez ten związek będą mieli wiele kłopotów, a także będą zmuszeni do utrzymywania go w sekrecie. Poza tym kapłani nie utrzymują celibatu. Szok. Na samą myśl, że osoba oddana bogom spędza noc z kochankiem trochę przeraża. I tu niestety zazwyczaj myślimy bardzo płytko. Wszystko przez te stereotypy, które są nam wpajane od najmniejszego.

Uwielbiam, gdy w książce są wymyślone postacie, dziwne, niespotykane i „nowe”. Odświeża to książkę i dodaje jej niepowtarzalności, a gdy pojawi się coś podobnego w innej od razu leci słowo „Zgapione!” i przez to staje się mniej atrakcyjniejsza. Bardzo polubiłam rasę Siyee, człowieka małego, lekkiego z membraną, która rozciągała się od czubków palców do tułowia, co tworzy w pewien sposób skrzydła, dzięki czemu mogą wzbijać się w powietrze. Urzekły mnie spokojne i bezkonfliktowe postacie, które dla mnie aż zasługują na miano „słodkie”, ale to zapewne przez jednego z przedstawicieli gatunku, którego poznajemy. Młody wynalazca, którego marzeniem jest ułatwić życie Siyee podczas polowań na większą zwierzynę, możliwe, że nawet w obronie ziem, które zostają im zabierane przez króla nie baczącego na nich, tylko na swoje zyski w królestwie. Podobnie było z mieszkańcami morza, jednak oni nie przypadli mi do gustu, odniosłam wrażenie, że już jest przesadzone. Ludzie morza i powietrza, za wiele na raz. W każdym bądź razie poznając te wspaniałe stworzenia przypomnieli mi się Kruki Prześmiewcy z „Domu Nocy” P.C.Cast + Kristin Cast. Oczywiście nie można ich porównywać, bo Trudi Canavan o niebo lepiej przedstawiła nową rasę.

Historie z główną bohaterką są po części przeplatane z dwoma innymi bohaterami. Tkacz snów, który był jej nauczycielem nim stąpiła do szkoły Świątynnej ma problemy z własną osobowością. Kobieta, którą przezywają Wiedźma jest poszukiwana we wszystkich sprzymierzonych krajach. Emerahl jest bardzo barwną postacią, ciekawą i pełną niespodzianek w odróżnieniu od Aurayi. Posiada mocny charakter, przez co „nie da sobie w kaszę dmuchać” i próbuje żyć z dala od kapłanów, którzy tylko czekają na jej śmierć. Jest jedną z Dzikich, nieśmiertelnych z wielką mocą, zdaniem Białych niebezpiecznych. Dzięki swej przebiegłości zawsze potrafi umknąć kapłanom, czy jednak zawsze będzie miała takie szczęście? Miejmy nadzieję, że nie, bo znów zawieje schematycznością. Czego strasznie nie lubię, zresztą kto lubi? Teraz jest już bardzo mało książek, które potrafią zaskoczyć. Jedna, jedyna trylogia zakończyła się w taki sposób, że aż mnie w żołądku ściskało i na samą myśl o zakończeniu nadal jelita buntują się przeciwko mnie. Mianowicie Brent Weeks z swoją „Trylogią cienia” skradł moje serce wraz z głównym bohaterem i suką Vi, którą aż kochałam i nie mogłam znieść, że nie jest z nią, tylko z przesłodzoną i uwielbianą przez wszystkich Elene. Tak dawno czytałam tę trylogię, a nadal pamiętam imiona, dziwne sytuacje, zwroty akcji, przede wszystkim Durzego Blinta, starego nauczyciela, posiadacza niesamowitego miecza i pewnego sekretu… Chociaż jestem po lekturze jego pierwszej części sagi „Powiernik Światła”. Drugi tom czeka na mnie w księgarni, to (jakby to moja mama powiedziała) nie biegnę po nią z rakietą w dupie. Czegoś mi zabrakło, ale cóż, nie o tych książkach mówimy. W każdym bądź razie strasznie żałuję, że nie natrafiłam na książki tego kalibru i że nie piszą już takich niesamowitych historii, które będą długo w naszej pamięci. Twórczości Brenta Weeksa z Trudi Canavan niestety nie mogę porównywać, bo było by to strasznym przewinieniem, to i tak myślę, że „Kapłanka w bieli” zasługuje na uwagę. Chociaż żeby poznać Wiedźmę czy Tkacza snów, który też jest niesamowitą postacią. Powściągliwy, strasznie inteligentny i szczery. Cóż dodać?

Ludzie posiadają Dary od bogów, niektóre są silniejsze, inne ledwo widoczne. Trzeba je szkolić, by wyrosnąć na wielkiego maga, choć mag to za dużo powiedziane. Utożsamiamy taką osobę raczej z wielką mocą, która potrafi właściwie wszystko. Od małego ziarnka, które po chwili jest ogromnym drzewem, przez uzdrawianie i wymyślanie kolejnych zaklęć, kończąc na walkach obronnych bądź atakujących. Wielka moc, którą nie jesteśmy w stanie pojąć i ogrom możliwości nie jest tak dobrze wykorzystany w tej trylogii tak, jak być powinno. Parę zaklęć obronnych, a to, że główna bohaterka potrafi latać to już jest szczyt. Poza tym bogowie, którzy dali dary Auray ukazując się jej stwierdzili, że bardzo ich zaskakuje swoją mocą. Przez coś takiego szlak mnie trafia i mam ochotę rzucić książką. Jak bogowie mogli nie wiedzieć jaką moc posiada ich przedstawicielka na Ziemi? To dla mnie niepojęte.

Nie jestem zadowolona ukazaniem władających czarami Białych, jednak zwróciłam uwagę na Tkaczy snów, którzy są bardzo intrygujący, a także trochę tajemniczy. Może nawet niebezpieczni. Posiadają wiedzę uzdrawiania wykraczającą umiejętności wyszkolonych kapłanów ze Świątyni, co czyni ich potężniejszymi, jednak nie są mile widziani, a raczej potępiani przez Białych przez to, że nie czczą ich bogów. Zachowanie Białych i gardzenie nimi sprawia, że świecki człowiek będzie zwracał się do nich z dystansem, możliwe że nawet poczuje do nich lęk czy obawę.

Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać do tej książki. Nie wiem też, czy kupie kolejną część, może skuszę się na inne pozycje? Nie pokochałam jej na tyle, by bez opamiętania szukać następnych tomów, jednak jestem ciekawa jak potoczą się losy Wiedźmy. Tym bardziej, że następna część została ochrzczona nazwą „Ostatnia z dzikich”, a jest to moja ulubiona postać z całej trylogii, więc rozmyślę nad kupnem. Może nie teraz, bo oczywiście na wrzesień (nie mogli wcześniej, kiedy jest czas na czytanie) jest przewidziane wydanie wiele fajnych tytułów, zapewne ciekawszych od „Ery Pięciorga”.

http://oprawcaksiazek.blogspot.com/

Jak to w życiu bywa, trzeba do wszystkiego dorosnąć. Ja dorastałam do „Kapłanki w bieli” parę lat. Możliwe, że wcześniej zaczęłabym czytać tę pozycję, jednak po przeczytaniu trzydziestu stron w czasie, kiedy czytywało się bardzo mało ambitne książki w stylu „Upadli” Lauren Kate, to ta lektura wydawała się nudna, beznadziejna, wymyślna i tak dalej można by wymieniać....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Mort

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [3]

Cassandra Clare
Ocena książek:
7,6 / 10
72 książki
16 cykli
5563 fanów
Bettina Belitz
Ocena książek:
6,9 / 10
3 książki
0 cykli
Pisze książki z:
28 fanów
Lauren Kate
Ocena książek:
6,9 / 10
16 książek
2 cykle
631 fanów
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Cassandra Clare Mechaniczny anioł Zobacz więcej
Trudi Canavan Kapłanka w bieli Zobacz więcej
Jessica Khoury Geneza Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
21
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
24
razy
W sumie
wystawione
13
ocen ze średnią 5,6

Spędzone
na czytaniu
165
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]