Jessica Khoury swoją pierwszą książkę napisała w wieku czterech lat. Była to fanfikowa kontynuacja powieści „Danny and the Dinosaur” Syda Hoffa. Spisała ją w notatniku, spięła kartki ze sobą, a gotowy egzemplarz postawiła na półce w swojej klasie w szkole podstawowej. Od tego dnia marzyła o zostaniu prawdziwą pisarką. W czasie kiedy nie pisze Jessica lubi spędzać czas z rodziną i grać w gry komputerowe. Pasjonuje się orkami, hiszpańską piłką nożną i wyborem idealnej czcionki. Obecnie mieszka w Greenville, w Karolinie Południowej.http://www.jessicakhoury.com/
Wydaje mi się, że Geneza Jessici Khoury czekała przynajmniej 5 czy 6 lat zanim po nią sięgnęłam. A książka została wydana w 2012 roku, więc widocznie się postarzała nie tylko w kontekście dzisiejszej literatura młodzieżowej, ale także w kontekście moich gustów czytelniczych.
Książka nie jest zła, zwłaszcza jeśli będzie z przymrużeniem oka na nią patrzeć przez jej wiek oraz przez fakt, że to debiut autorski. Wciągnęła mnie, ale była dość przewidywalna. Dość szybko zorientowałam się, co jest takiego okropnego w owych cudownych kwiatach, ale wydarzenia fabularne były uporządkowane logicznie i sensownie.
Chociaż te próby chronienia głównej bohaterki przed prawdą były zupełnie niepotrzebne, skoro rozdział nagle zmienili zdanie i wszystko wychodzi na jaw. Gdyby jeszcze bohaterka podjęła jakieś działania w dowiedzeniu się prawdy na własną rękę i coś odkryła, miałoby to sens, ale tego zabrakło.
Mocno irytowały mnie imiona i nazwy własne. Miały bardzo podobne brzmienie, przynajmniej przy polskiej wymowie, która jest dla mnie pierwszym odruchem. Początkowo za bardzo zlewały mi się w jedno. Trzyliterowe, czasami trzysamogłoskowe imiona zdawały się trochę nie na miejscu.
O ile akcja miała fajny rytm i się dobrze czytało, tak co jakiś czas natrafiali się na opis. Długi, bardzo dokładny opis flory, często z dość specjalistycznym słownictwem i jeszcze łacińskimi nazwami gatunkowymi. Rozumiem, że zafascynowanie bohaterki, jej naukowe wychowanie i dżungla się o nie proszą, ale było ich troszkę za dużo.
Cieszę się, że w Polsce nie wydano dalszych tomów. Znam siebie na tyle, by wiedzieć, że sięgnęła bym po nie i nie wydaje mi się, by była to taka fajna przygoda. Zwłaszcza że zdążyłam się zorientować, że akcja skupia się na firmie, o której było może pół wątku.
Tak jak wiele osób zachwalało tę książkę, tak dla mnie była ona całkowicie przeciętna. Może gdyby nie nawiązywała wprost do losów Aladyna, bohatera jednej z opowieści Księgi tysiąca i jednej nocy, który staje się właścicielem zaczarowanej lampy, zamieszkiwanej przez potężnego, spełniającego życzenia dżinna, w tym przypadku przez piękną dziewczynę, która mieszka w niej już od 500 lat, przygoda byłaby o wiele lepsza. Historia jest urocza, lecz nic po za tym. Nie rozkręca się w żadnym kierunku, ani akcji ani wzniosłości. Dla mnie przyjemnie było zanurzyć się w historii Zahry, jednak nie jest to, to czego spodziewałam się po tym tytule.