rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

O autorze książki słyszałam dużo ze względu na kontrowersję, jakie krążyły wokół jego twórczości oraz zdjęcie zamieszczone w Internecie, które swego czasu komentował Jakub Ćwiek. Sama nie mam wyrobionego zdania o autorze, bo poza "Rzeźnikiem", czytanym już jakiś czas temu, brakowało mi ochoty do sięgnięcia po jego kolejne książki.

I w ten sposób postanowiłam nadrobić zaległości, sięgając po "Grzech". Mogę się cieszyć tylko z tego, że przeczytałam ją na Legimi i nie musiałam kupować. Jakkolwiek początek zapowiadał się obiecująco, tym im dalej w las, tym gorzej. Pominę płaskich jak naleśniki bohaterów, którzy zostali zrobieni na jedno kopyto i do nikogo nie można poczuć ani pozytywnych, ani negatywnych uczuć. Są zwyczajnie nijacy, podobnie jak fabuła. Odnoszę wrażenie, że jedynym elementem, na którym skupił się Czornyj jest ukazywanie brutalności i sadystyczności. Z drugiej strony widać, że opłaca się koncentrowanie na tych obszarach, skoro książka jest popularna, mimo wątpliwej swej jakości.
Po resztę tomów raczej nie sięgnę.

O autorze książki słyszałam dużo ze względu na kontrowersję, jakie krążyły wokół jego twórczości oraz zdjęcie zamieszczone w Internecie, które swego czasu komentował Jakub Ćwiek. Sama nie mam wyrobionego zdania o autorze, bo poza "Rzeźnikiem", czytanym już jakiś czas temu, brakowało mi ochoty do sięgnięcia po jego kolejne książki.

I w ten sposób postanowiłam nadrobić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tak jak wiele osób pisze - książka składa się z dwóch części. Jedna jest głupkowata, trudna do wytrzyma z uwagi na niepotrzebne przemyślenia kota czy raz nawet słońca. Do tego ilość tak nieprawdopodobnych pomyłek rodem z dawnych komedii romantycznych (tym sposobem znajdziemy tu jakże zabawne sceny, w których bohaterka niechcący przesyła roznegliżowane zdjęcia do szefa czy zlatuje jej ręcznik w jego obecności). Druga część to dramat. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ilość nieszczęść spada na główną bohaterkę kaskadowo. W dwójce poruszane są ważne tematy, takie jak: gwałt, śmierć, oszustwa.
Tylko czy którakolwiek część jest dobrze napisana?
W moim opinii - niestety nie.

Przede wszystkim winni są sami bohaterowie.
Nie można polubić Julki, bo jej inteligencja i ogarnięcie życiowe są tak niskie, że trzeba by było tego szukać na dnie Rowu Mariańskiego. Podobnie sytuacja się przedstawia z niewiarygodnie, do bólu wręcz żenującą relacją z Markiem. Ani nie kupuję ich przyjaźni, ani późniejszej miłości. I już pozostawię bez komentarza intensywny pierwszy dzień, podczas którego się poznali.
Wydaje mi się, że główny problem polega na tym, że mamy wiele różnych postaci, ale do żadnej z nich nie jesteśmy w stanie zapałać sympatią. Są płaskie jak naleśniki i robione na jedno kopyto, najlepiej z dwoma, w porywach szaleństwa, do trzech cech charakteru, coby za bardzo nie komplikować odbioru książki. Czasami lepiej jest pokusić się o rozbudowanie danej postaci i wrzucenie jakiegoś przemyślenia z jej punktu widzenia, zamiast przerzucać tę rolę na biednego kota. I tym sposobem można wysunąć wniosek, że niestety, jako iż bohaterowie są tak przewidywalni i nieciekawi, że trzeba fatygować biedne zwierzę do przedstawienia opinii na temat Złego Faceta lub Dobrego Faceta (bo czytelnicy są czasami tacy głupiutcy, że jeżeli opis jest za mało sugestywny, to jeszcze kot musi mrugnąć do czytelnika, dając znać, kto jest fajny i można mu ufać, a komu nie. Niestety nie żartuję).

Nie chcę za bardzo znęcać się nad tą książką. W moim przypadku nie sprawdziła się ani na odmóżdżenie, ani na miło spędzony czas. Nie wykluczam, że wiele osób znajdzie coś w niej dla siebie, ja jednak się wyłamuję i na pewno nie jestem targetem tej książki.

Tak jak wiele osób pisze - książka składa się z dwóch części. Jedna jest głupkowata, trudna do wytrzyma z uwagi na niepotrzebne przemyślenia kota czy raz nawet słońca. Do tego ilość tak nieprawdopodobnych pomyłek rodem z dawnych komedii romantycznych (tym sposobem znajdziemy tu jakże zabawne sceny, w których bohaterka niechcący przesyła roznegliżowane zdjęcia do szefa czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jestem świeżo po lekturze i przyznam, że książka, chociaż krótka oraz momentami oszczędna w opisach emocji, wywołała je we mnie poruszenie. Nie odnajdzie się w niej ani nowych informacji dotyczących kobiet, ich roli w społeczeństwie oraz sposobu traktowania. Główna bohaterka to Koreanka, ale tak naprawdę wiele jej doświadczeń czy myśli są czymś, z czym zmagały i niekiedy dalej zmagają się Polki. Chwyta za serce oraz skłania do namysłu. Dobra, ujmująco prawdziwa literatura, warta poleceniu każdemu.

Jestem świeżo po lekturze i przyznam, że książka, chociaż krótka oraz momentami oszczędna w opisach emocji, wywołała je we mnie poruszenie. Nie odnajdzie się w niej ani nowych informacji dotyczących kobiet, ich roli w społeczeństwie oraz sposobu traktowania. Główna bohaterka to Koreanka, ale tak naprawdę wiele jej doświadczeń czy myśli są czymś, z czym zmagały i niekiedy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ten tytuł był mi znany wyłącznie z filmu, do którego przymierzałam się bardzo długo, aż usłyszałam, że jest on na podstawie książki. Sięgnięcie po papierową wersją przyszło mi znacznie szybciej, ale... czy było warto?

Pomysł na fabułę intryguje, a baśniowy świat ujmuje. Bohaterowie wcale nie są gorsi (Kalycfera kocham całym sercem!), sęk w tym, że największą wadą tej książki jest pośpiech i to, iż wszystkie punkty inteligencji głównej bohaterki poszło na jej zrzędliwość i totalną nijakość. Naiwność oraz niedomyślność Sophie potrafiła dobić. Podobnie rzecz ma się z romansem, który pojawił się dosłownie znikąd i był aż ciężki do uwierzenia. Mam wrażenie, że końcówka była pisana na kolanie, w pośpiechu oraz byle jak, byleby tylko skończyć. Przez to motywy niektórych postaci nigdy nie zostały wyjaśnione, a sama książka wypada przeciętnie. A szkoda, bo nic nie boli tak bardzo, jak niewykorzystany potencjał. :(

Ten tytuł był mi znany wyłącznie z filmu, do którego przymierzałam się bardzo długo, aż usłyszałam, że jest on na podstawie książki. Sięgnięcie po papierową wersją przyszło mi znacznie szybciej, ale... czy było warto?

Pomysł na fabułę intryguje, a baśniowy świat ujmuje. Bohaterowie wcale nie są gorsi (Kalycfera kocham całym sercem!), sęk w tym, że największą wadą tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiedziałam, że autor jest youtuberem, ale wtedy z pewnością nie miałabym za wielkich oczekiwań w stosunku do tej książki. Przede wszystkim warto nastawić się na znane sprawy, o których większość zainteresowana podcastami kryminalnymi już o nich słyszała i nie dowie się z książki nic nowego. Lepiej potraktować to jako powtórkę, okraszoną niepotrzebnymi komentarzami autora, aniżeli nastawiać się na jego ciekawe wnioski czy nowe informacje dotyczące znanych spraw. Poleciłabym tylko osobom, które chciałyby wejść w trure crime, a nie wiedziałyby, od czego zacząć.

Nie wiedziałam, że autor jest youtuberem, ale wtedy z pewnością nie miałabym za wielkich oczekiwań w stosunku do tej książki. Przede wszystkim warto nastawić się na znane sprawy, o których większość zainteresowana podcastami kryminalnymi już o nich słyszała i nie dowie się z książki nic nowego. Lepiej potraktować to jako powtórkę, okraszoną niepotrzebnymi komentarzami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zdecydowanie za dużo astrologii, wątek absolutnie dla mnie zbędny, ale tak myślę, że zodiakary na pewno docenią ten aspekt historii. Sam pomysł, żeby większość rzeczy toczyła się w domu spokojnej starości, był według mnie ciekawy, jednak to nie wystarczyło, aby uratować całość. Całość, która jest nudna, przewidywalna i momentami męcząca. Ani nie podniosła mnie na duchu, ani się nie wzruszyłam, a humor do mnie nie trafił. Książka do odhaczenia i zapomnienia.

Zdecydowanie za dużo astrologii, wątek absolutnie dla mnie zbędny, ale tak myślę, że zodiakary na pewno docenią ten aspekt historii. Sam pomysł, żeby większość rzeczy toczyła się w domu spokojnej starości, był według mnie ciekawy, jednak to nie wystarczyło, aby uratować całość. Całość, która jest nudna, przewidywalna i momentami męcząca. Ani nie podniosła mnie na duchu, ani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sam pomysł na książkę był cudowny i pierwsze strony pochłonęłam jak gąbka wodę. Problemem była dalsza część, dla mnie była jak droga przez kolce. Nie mogłam zdzierżyć problemów bohaterów i niespełnionej miłości. Zwłaszcza że po szkolnym epizodzie czas akcji przyśpiesza, ilość spotykanych bohaterów powiększa się, lata lecą, natomiast tylko jedno stoi w miejsce - mentalność postaci, nieważne czy oni mają po 18, po 24 czy po 30 lat ich zachowanie niemal się nie zmienia. Przez drętwe dialogi, braki w komunikacji między bohaterami (to i tak jest delikatnie powiedziane) czy ilość irytujących sytuacji, książka zaczęła mi się dłużyć. Koniec tego nie uratował, nie było żadnych fajerwerków ani efektu "wow", tylko bardziej "no nareszcie!". Gdyby ta książka była chudsza chociaż w połowie o wiele więcej by zyskała, niż straciła.

Sam pomysł na książkę był cudowny i pierwsze strony pochłonęłam jak gąbka wodę. Problemem była dalsza część, dla mnie była jak droga przez kolce. Nie mogłam zdzierżyć problemów bohaterów i niespełnionej miłości. Zwłaszcza że po szkolnym epizodzie czas akcji przyśpiesza, ilość spotykanych bohaterów powiększa się, lata lecą, natomiast tylko jedno stoi w miejsce - mentalność...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wierzę, jak dużo rzeczy tutaj nie zagrało i jakim cudem ta książka ma tak wysoką ocenę. Nie podzielam zachwytów, nawet nie jestem w stanie ich rozumieć i nie jestem pewna czy chcę.

Główni bohaterowie to homoseksualiści i akcja rozgrywa się w Polsce? Dla mnie super, zwłaszcza że można było powspominać czasy szkolne, strasznie maturą, nastoletnie problemy i plany na przyszłość.

Największym problemem tej książki jest to, że jakościowo nie różni się niczym od typowych publikacji na wattpadzie. Mam wrażenie, że większość powiedzonek jest zaczerpnięta bardziej niż od młodzieży, to z internetu i przyprawiały mnie o ciarki żenady (żarty o tym, że każdy studiujący prawo mówi, iż je studiuje, rzucenie wszystkiego i wyjeżdżanie w Bieszczady, kropki nienawiści). Widziałam to tak dużo razy w internecie i to kilka lat temu, że momentami cofałam się w czasie i to w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Co gorsza - tam ktoś non stop przewracał oczami. Rozumiem, że to nastolatki, ale pod koniec zaczynało to już irytować. Chyba co trzy-cztery strony o tym czytałam.

A co najgorsze - ta książka jest zupełnie nudna. Przez większość czasu nic tam się nie dzieje, nie za bardzo wiadomo, do czego zmierza i nawet podczas czytania ostatniego rozdziału nie czułam, żeby cokolwiek ta książka wniosła do mojego życia. Jest po prostu nijaka. Wątek miłosny był nudny i byłam nim zawiedziona, średnio czułam więź między bohaterami, bo miałam wrażenie, że totalnie nic ich nie łączy - żadne pasje ani tematy. Wątek z Anitą całkowicie zbędny i wprowadzający w zażenowanie czytelnika, tak samo niedomyślność głównego bohatera przywodziła mi na myśl naiwnego, głupiutkiego protagonistę z anime, zamiast realną osobę. Te upadki i wypadki też wydawały mi się mocno przerysowane.

Muszę jednak pochwalić książkę mocno za jeden wątek, a mianowicie przedstawienie relacji Artura ze swoim ojcem. Uważam go za największy plus i tylko dzięki niemu dobrnęłam do końca. Osobiście nie sięgnęłabym po tę książkę jeszcze raz, ani nikomu nie poleciła. Uważam ją za słabą i uważam, że jest idealną publikacją, ale na wattpada.

Nie wierzę, jak dużo rzeczy tutaj nie zagrało i jakim cudem ta książka ma tak wysoką ocenę. Nie podzielam zachwytów, nawet nie jestem w stanie ich rozumieć i nie jestem pewna czy chcę.

Główni bohaterowie to homoseksualiści i akcja rozgrywa się w Polsce? Dla mnie super, zwłaszcza że można było powspominać czasy szkolne, strasznie maturą, nastoletnie problemy i plany na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Zgadzam się z większością zamieszczonych tutaj opinii - to pozycja obowiązkowa nie tylko dla osób zainteresowanych psychologią, ale również wszystkich korzystający z usług terapeutycznych oraz bliskich tych osób. To również przypomnienie, że zawsze warto sprawdzać w internecie psychologów czy terapeutów i to nie tylko na znanych portalach, które mogą być mało wiarygodne, opinie można kupić, a sami lekarze - jak się okazuje na poniższym przykładzie - nie są weryfikowani.

Jednym takim złym i szkodliwym terapeutą może być Pani Doktor (kulturoznawstwa), której sylwetka została przybliżona na stronie Projekt Prozak na facebooku (post z 7 czerwca 2021), która leczy wszystko, co tylko możliwe. W obszarze pomocy ma wpisane nawet szczęśliwych singlów (to po co pomoc, skoro są szczęśliwi?), terapię bezpłodności, czy porady wychowawcze oraz seksualne - a to zaledwie kropla w morzu. Nie wspominam już nawet o tym, że psychoterapeuci NIE udzielają rad. Pani dr podaje również nieprawdziwe informacje, jakoby była członkiem wielu organizacji, mimo że do nich nie należy. Do zapoznania się z resztą uwag dotyczących działalności tej Pani zachęcam do odwiedzenia Projektu Prozak, a także późniejsze zajrzenie w sekcję komentarzy, gdzie odezwało się wielu klientów korzystających z usług Pani "doktor", której wątpliwa terapia doprowadziła niektórych do prób samobójczych. Warto nadmienić, że właśnie na popularnym portalu, gdzie wyszukuje się lekarzy, ta Pani ma ocenę 5.0.

Ta wątpliwa dr to jedna z wielu "wykwalifikowanych terapeutów", jakich można spotkać w Polsce. Od wydania książki dr Witkowskiego minęło już sześć lat, jednak informacje zawarte w niej dalej są aktualne, a psychobiznes w swoim poczuciu bezkarności kwietnie i nic mu nie zagraża. Czasami te osoby widzą w tym tylko pogoń za pieniędzmi, jeszcze inni za sławą, a pewnie znajdą się i tacy, którzy pragną zabawić się w Boga. Jest to przerażające, bo za każdym niekompetentnym psychoterapeutą stoi ludzka krzywda, bo właśnie to wyrządzają swoimi usługami. Zakazana psychologia przypomina, że terapeuci to też tylko ludzkie, pracujący niekoniecznie ze szlachetnych pobudek. I warto mieć to z tyłu głowy, dopóki coś w Polsce nie zmieni się w tej kwestii.

Ostatni rozdział według wielu czytelników jest za długi, jednak mam inne odczucia na ten temat. Uważam, że dr Witkowski podszedł do opisanej przez siebie prowokacji w sposób rzetelny, przedstawiając nam krok po kroku, jak wszystko przebiegało, łącznie z powstaniem tekstu, wymianą wiadomości z redakcją itd. W ten sposób dostaliśmy pełen przebieg prowokacji, tak że nie dopatrywałabym się w tym minusów. Szczególnie że w internecie niewiele można znaleźć informacji na ten temat, nie licząc samych ogólników.

Kolejnym niewątpliwym plusem są zamieszczone ilustracje malarza Francisca Goi, które idealnie wpasowywały się w omawiane tematy oraz były miłym dodatkiem.

W przyszłości zamierzam sięgnąć po pozostałe tomy Zakazanej Psychologii oraz po inne publikacje dr Witkowskiego. Po tym tomie jestem bardzo zadowolona i uważam przeczytanie go za znakomicie wykorzystany czas.

Zgadzam się z większością zamieszczonych tutaj opinii - to pozycja obowiązkowa nie tylko dla osób zainteresowanych psychologią, ale również wszystkich korzystający z usług terapeutycznych oraz bliskich tych osób. To również przypomnienie, że zawsze warto sprawdzać w internecie psychologów czy terapeutów i to nie tylko na znanych portalach, które mogą być mało wiarygodne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Srebrna Zatoka podobnie jak Ostatni list do kochanka nie przypadła mi do gustu. Jojo Moyes zdobyła moje serce jak do tej pory tylko znakomitą książką: Zanim się pojawiłeś.

Jej styl pisania jest cudowny, przez co książkę czyta się szybko i trudno się od niej oderwać. Uważam to za jeden z jej największych plusów, przez co w przyszłości nie zamierzam odpuszczać sobie twórczości autorki, tylko będę dalej szukać wśród jej dzieł czegoś, co ponownie zachwyci mnie fabułą i cudownie wykreowanymi postaciami. W przypadku Srebrnej Zatoki zabrakło niemal wszystkiego...

Przyznam, że sięgnęłam po tę książkę, oczekując po niej dobrego romansu. Opis na okładce mnie przekonał i spodziewałam się zupełnie czegoś innego, niż ostatecznie dostałam. Liza gdzieś tak do połowy książki jest tylko w tle, a na pierwsze skrzypce wysuwają się mieszkańcy zatoki oraz Mike. W ten sposób znacznie więcej otrzymujemy scen z Hannah, córką Lizy albo jej ciotką - Kathleen. Sama Liza czasami się pojawia, ale zwykle nic nie wnosiła do fabuły... a potem nie wiadomo kiedy jest ten długo wyczekiwany przeze mnie romans, tylko jakiś wybrakowany i mało wiarygodny. Przeoczyłam moment, w którym Liza zakochała się w Mike'u, czemu akurat w nim i skąd u niej taka nagła zmiana w kwestii związków. Trochę lepiej jest z perspektywą Mike'a, chociaż cały ich romans można określić nijakim. Nie czuć było łączącej bohaterów chemii, tak że ich wątek mnie rozczarował.

W tle mamy tajemniczą przeszłość Lizy. Nie oczekiwałam od tego wątku za wiele, ale jego przewidywalność aż bolała. Ogółem końcowe strony przypominały mi brazylijskie telenowele przeładowane dramatami i dylematami. Jedyną różnicą było ich rozwiązanie - tak jakby autorka upomniała się, że to już ostatnie strony, więc nie ma co utrudniać i pora jak najszybciej zakończyć problemy. Mogę jedynie dodać, iż postać Vanessy, która na początku była przedstawiana jako dobra postać, pod koniec przetoczyła się w końcowego bossa do pokonania. Bardziej mnie rozśmieszyła propozycja, jaką złożyła Mike'owi. Serio jak z serialu brazylijskiego - tanie to było i głupiutkie.

Całość nie jest zła, jednak uważam, że o wiele bardziej sprawdziłaby się jako film aniżeli książka i tam mogłaby przynieść o wiele więcej emocji. Przede wszystkim ze względu na przepięknie widoki, jakie mogłyby zostać uchwycone podczas kręcenia i relacje między bohaterami lepiej by można było uchwycić w takim formacie. Reszta, czyli fabuła, byłaby miłym i niewymagającym dodatkiem. Z przyjemnością obejrzałabym adaptację filmową Srebrnej Zatoki, jednak do książki nie zamierzam już wracać.

Srebrna Zatoka podobnie jak Ostatni list do kochanka nie przypadła mi do gustu. Jojo Moyes zdobyła moje serce jak do tej pory tylko znakomitą książką: Zanim się pojawiłeś.

Jej styl pisania jest cudowny, przez co książkę czyta się szybko i trudno się od niej oderwać. Uważam to za jeden z jej największych plusów, przez co w przyszłości nie zamierzam odpuszczać sobie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To moja druga styczność z twórczością autora. Pierwszą przeczytaną książką był "Poradnik pozytywnego myślenia", który mnie nie zachwycił i po ponad 3 latach od jej przeczytania nie pamiętam z fabuły praktycznie niczego. Uważam, że prawdopodobnie "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" podzieli losy poprzedniej książki.

Czy Niezbędnik obserwatorów gwiazd jest zły? Nie, ale nie powiedziałabym też, że jest dobry. Jest nijaki. Fabuła zapowiada się obiecująco, ale również przytłaczająco - tutaj wątki związane z mafią, tam przemęczony pracą ojciec, pijący dziadek bez nóg, problemy z rówieśnikami, traumy, morderstwa... Mam wrażenie, że autor tak bardzo skupił się na pastwieniu nad wykreowanymi bohaterami, iż zapomniał o ich osobowości. Postacie są płaskie jak naleśniki, a narracja nie pomaga w utożsamianiu się z nimi.

Dla mnie największym zastrzeżeniem jest styl pisania autora. Jest do bólu prosty, tak samo jak tworzone przez niego zdania, które są dodatkowo bardzo krótkie. Zero wglądu w jakąkolwiek postać, emocje zostały nam poskąpione i przez to nawet wtedy, gdy dzieje się coś strasznego którejś z postaci, nie wywołuje to żadnej reakcji. Książkę przeczytałam w zaledwie jeden wieczór, ale zawdzięczam to przede wszystkim dużej czcionce oraz krótkim rozdziałom. Momentami miałam wrażenie, jakby autor musiał bardzo szybko skończyć tę książkę, bo wydaje się mocno niedopracowana, zupełnie jakby rozpisał w pośpiechu podpunkty do odhaczenia w danym rozdziale i vaila. Opis przeżyć postaci jest powierzchowny, a ich relacje ze sobą... no tutaj dochodzimy do kolejnej części, która bardzo nie przypadła mi do gustu.

Romans. Rozumiem, że to historia o nastolatkach i jest kierowana do młodzieży, ale sposób przedstawienia relacji miłosnej jest godny pożałowania. Oczywiście u Finleya buzują hormony, więc mamy opisy o tym, jakie to całowanie i przytulanie jest fajne, a śmielsze fantazje woli wyrzucać z głowy, bo zaraz by cały stwardniał. Oprócz łączej ich chemii dochodzi jeszcze koszykówka i wspólne patrzenie w gwiazdy. Wszystko fajnie, ale podczas czytania jest to naiwne. Z jednej strony jest gadka, jaka to Erin jest ważna, żeby potem zrobić sobie przerwę w relacji i nawet nie można polegać na nim jak na przyjacielu, o chłopaku nie wspominając (no bo przecież koszykówka jest na tyle ważna, że nie może go rozpraszać jedna z ważniejszych osób. Do tego stopnia, że ją ignoruje i nawet nie reaguje na zwykłe "hej"). Według mnie nie tak zdrowa relacja powinna wyglądać.

Końcówka próbowała coś uratować, ale wydaje mi się, że wszystko pogorszyła. Dużo dramatów, płaczu i poczucia niesprawiedliwości w przyśpieszonym tempie. Nie wywołała ona we mnie dużych emocji i nie było mi żal rozstawać się z bohaterami. Pewnie za miesiąc nie będę pamiętała o tej książce.

To moja druga styczność z twórczością autora. Pierwszą przeczytaną książką był "Poradnik pozytywnego myślenia", który mnie nie zachwycił i po ponad 3 latach od jej przeczytania nie pamiętam z fabuły praktycznie niczego. Uważam, że prawdopodobnie "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" podzieli losy poprzedniej książki.

Czy Niezbędnik obserwatorów gwiazd jest zły? Nie, ale nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Związek między osobami o sporej różnicy wieku może zostać przedstawiony ciekawie i przełamywać schematy w romansach. Spodziewałam się dojrzałej relacji między bohaterami, ale to równie dobrze mogłaby być historia typowych nastolatków. Pożądanie przeplata się z zazdrością i robieniem sobie na złość. W pewnym momencie książka staje się nudnym czytelniczym porno, które nie wnosi nic do fabuły, a prosty i ordynarny język odbiera jakąkolwiek przyjemność z czytania. Oprócz kontrowersyjnego dla większości wątku, jakim jest 19-letnia różnica między bohaterami, książka nie ma nic więcej do zaoferowania. Jak dla mnie był to zmarnowany czas.

Związek między osobami o sporej różnicy wieku może zostać przedstawiony ciekawie i przełamywać schematy w romansach. Spodziewałam się dojrzałej relacji między bohaterami, ale to równie dobrze mogłaby być historia typowych nastolatków. Pożądanie przeplata się z zazdrością i robieniem sobie na złość. W pewnym momencie książka staje się nudnym czytelniczym porno, które nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To jest niby "pełna zwrotów akcji historia o współczuciu, bezsilności oraz okrucieństwie", ale nic z tego nie odnalazłam w "Byłam Eileen". Przez większość książki jesteśmy skazani na poznawanie rozmyśleń tytułowej Eileen. Niestety przeważająca część jej myśli lub czynności jest obrzydliwa i przedzieranie się przez kolejne kartki książki było mordęgą. W książce znajdziemy drapanie się po kroczu i wąchanie palców, fantazje Eileen dotyczące jej koleżanki z pracy oraz dziecka, z którym rozmawiała, czy podglądanie onanizującego się nastolatka. W międzyczasie dostajemy jej jakże potrzebne uwagi dotyczące załatwiania potrzeb fizjologicznych czy gwałtu. Ta książka jest obrzydliwa, nudna, zmierzająca do niczego. Pod koniec próbowała być kryminałem, ale jakimś takim nudnym i nietrzymającym w napięciu. Otoczka zapowiadała się obiecująco: ciężkie warunki panujące w zakładzie karnym czy alkoholizm w rodzinie Eileen, ale niestety całość prezentuje się słabo.

To jest niby "pełna zwrotów akcji historia o współczuciu, bezsilności oraz okrucieństwie", ale nic z tego nie odnalazłam w "Byłam Eileen". Przez większość książki jesteśmy skazani na poznawanie rozmyśleń tytułowej Eileen. Niestety przeważająca część jej myśli lub czynności jest obrzydliwa i przedzieranie się przez kolejne kartki książki było mordęgą. W książce znajdziemy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spod kozetki. O pewnym psychiatrze i jego najdziwniejszych przypadkach Gary W. Small, Gigi Vorgan
Ocena 7,2
Spod kozetki. ... Gary W. Small, Gigi...

Na półkach:

Nie jest to zła książka, ale miałam względem niej wysokie oczekiwania. Po jej sięgnięcie zachęciło mnie zdanie na okładce: "O pewnym psychiatrze i jego najdziwniejszych przypadkach" - i byłam nastawiona na rzeczywiście nietypowe historie. Szybko się jednak okazało, że mogą być one dziwne, ale dla laików. I nawet nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, gdyby tylko autor nie przedstawiał wszystkiego w sposób pobieżny. W dodatku przez dodanie do książki odrobiny ze swojego życia prywatnego momentami czyta się to jak obyczajówkę. Wiele osób może dzięki tej książce zafascynować się psychiatrią lub psychoterapią, co uważam za największy jej plus. Zaraz za tym wymieniłabym próbę odczarowania samej psychiatrii, która wielu osobom dalej bardzo źle się kojarzy. Może po przeczytaniu tej książki trochę inaczej by na nią spojrzeli. Osobiście jestem rozczarowana, bo niczego nowego się nie dowiedziałam, a nie ukrywam, że liczyłam na większą dawkę wiedzy.

Nie jest to zła książka, ale miałam względem niej wysokie oczekiwania. Po jej sięgnięcie zachęciło mnie zdanie na okładce: "O pewnym psychiatrze i jego najdziwniejszych przypadkach" - i byłam nastawiona na rzeczywiście nietypowe historie. Szybko się jednak okazało, że mogą być one dziwne, ale dla laików. I nawet nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, gdyby tylko autor nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety nie podzielam pozytywnych opinii ani o książce, ani o głównym bohaterze. Fabuła na początku zapowiadała się obiecująco, ale szybko zaczęła męczyć. Absurdalne zwroty akcji na początku były ciekawym zabiegiem, z czasem jednak straciły na jakości i przestały zaskakiwać. Nie byłam zainteresowana losami bohaterów, natomiast sam tytułowy stulatek nie wzbudził mojej sympatii i jeśli już to wywołał raczej negatywne emocje. Książkę skończyłam czytać tydzień temu i najbardziej zapamiętałam go przez pryzmat ochoty do picia oraz jego niewrażliwości na śmierć ludzi wokół siebie. A reszta postaci wcale nie była lepsza, bo zrobiona byle jak. Wulgarna kobieta była wulgarna, mężczyzna do prawie wszystkiego był do prawie wszystkiego. I autor przypomina o tym z oślim uporem co kilka stron, na wypadek gdyby ktoś zapomniał o ich podstawowej i bardzo częstej jedynej charakterystycznej cesze charakteru. Może nie jestem odbiorcą tej książki, stąd taka niska i negatywna opinia. W każdym razie już do niej nie wrócę, bo byłoby mi szkoda czasu. Uważam, że istnieje o wiele więcej lepszych niewymagających książek, przy których jestem w stanie się zrelaksować oraz nawet uśmiechnąć. Tutaj tego zabrakło.

Niestety nie podzielam pozytywnych opinii ani o książce, ani o głównym bohaterze. Fabuła na początku zapowiadała się obiecująco, ale szybko zaczęła męczyć. Absurdalne zwroty akcji na początku były ciekawym zabiegiem, z czasem jednak straciły na jakości i przestały zaskakiwać. Nie byłam zainteresowana losami bohaterów, natomiast sam tytułowy stulatek nie wzbudził mojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie mogę uwierzyć, jak bardzo jest to kiepskie. Nie mam pojęcia, dlaczego kiedyś dodałam tę książkę na półkę "chcę przeczytać", ale teraz mogę być zła tylko na siebie. Odpuszczę sobie opisywanie, jak źle zostały poprowadzone wątki, przemiany bohaterów i przedstawienie miłości. To raczej powinno być lekkie, niewymagające czytadło, tylko istnieje pewne, duże ALE. Ta książka jest tak do bólu banalna i przewidywalna, że z każdym kolejnym rozdziałem tylko głośniej wzdychałam, chcąc mieć ją jak najszybciej za sobą. Od początku wiadomo, kto z kim skończy, do czego zmierza końcówka i jaką wewnętrzną przemianę przejdą bohaterowie. Książka w niczym nie zaskakuje, nie intryguje i nie zachęca do dalszego czytania. Wszystko uproszczone do granic możliwości, momentami do bólu naiwne. Jeszcze jedna kwestia: poczucie humoru. Być może nie jestem grupą docelową, bo przedstawiany humor częściej przyprawiał mnie o zażenowanie niż o choćby nikły uśmiech. Jedyny pozytyw, jaki mogę wskazać po przeczytaniu, to odhaczenie tej pozycji z listy.

Nie mogę uwierzyć, jak bardzo jest to kiepskie. Nie mam pojęcia, dlaczego kiedyś dodałam tę książkę na półkę "chcę przeczytać", ale teraz mogę być zła tylko na siebie. Odpuszczę sobie opisywanie, jak źle zostały poprowadzone wątki, przemiany bohaterów i przedstawienie miłości. To raczej powinno być lekkie, niewymagające czytadło, tylko istnieje pewne, duże ALE. Ta książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mam spory problem z oceną tej książki. Co prawda nie była ona zła, ale pozostawia wiele do życzenia.
Początek był najgorszy. Sama treść ciekawa, gorzej z kwiecistym stylem pisania, który momentami bywał przekombinowany. Zdania mnie męczyły i z trudem przebrnęłam przez pierwsze rozdziały. Na szczęście później było zdecydowanie lepiej, więc czytało się szybciej i przyjemniej. A cała reszta? Cóż, nie jest to literatura najwyższych lotów, tylko luźniejsze czytadło dla młodych dorosłych, więc cudów nie będzie. Zagrywki fabularne w większości przewidywalne i nietrzymające w napięciu, przy czym to drugie mogło wynikać z mojego nikłego zaangażowania w książkę. Jakkolwiek cały wykreowany świat bardzo mi się spodobał, tak nie mogę tego samego powiedzieć o postaciach. Mam wrażenie, że zostali zrobieni na jedno kopyto i jedynie Trick oraz Nie-kot mogliby się wybronić. Z tego powodu losy bohaterów śledziłam z obojętnością, więc wszystkie zdrady, konflikty czy śmierci postaci spływały po mnie jak po kaczce. A szkoda, inaczej byłoby zdecydowanie lepiej.

Mam przed sobą jeszcze dwa tomy, za które zamierzam się zabrać w niedalekiej przyszłości. Niewiele oczekuję, bardziej jest to książka z kategorii: na leniwe wieczory. U mnie idealnie sprawdziła się jako niewymagające czytadło, przy którym można w miarę przyjemnie zabić czas.

Mam spory problem z oceną tej książki. Co prawda nie była ona zła, ale pozostawia wiele do życzenia.
Początek był najgorszy. Sama treść ciekawa, gorzej z kwiecistym stylem pisania, który momentami bywał przekombinowany. Zdania mnie męczyły i z trudem przebrnęłam przez pierwsze rozdziały. Na szczęście później było zdecydowanie lepiej, więc czytało się szybciej i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zaczytana i bestia to trzeci tom z serii Once Upon a Con. Na szczęście można ją czytać bez znajomości poprzednich części, dzięki czemu nie miałam problemu z odnalezieniem się w fabule. Przez historię przewijają się osoby będące głównymi bohaterami poprzednich książek, ale tutaj ich rola jest marginalna i (raczej) niewiele straciłam.

Historia opowiada o dwójce młodych ludzi pochodzących z różnych światów. Rosie to dziewczyna uwielbiająca czytanie książek, a już zwłaszcza serii Starfield. Próbuje jakoś żyć po śmierci matki, ale pustka w miejscu jej serca cały czas przypomina o stracie. Na problemy dnia codziennego przekłada się jeszcze esej rekrutacyjny na studia, który kompletnie jej nie wychodzi, i nękający ją niechcianym flirtem najpopularniejszy chłopak w szkole. Na szczęście podczas konwentu spotyka cosplayera, dzięki któremu na kilka godzin udaje jej się zapomnieć o swoich zmartwieniach. Z kolei Vance to młody aktor z Hollywood skupiony głównie na sobie. Jest magnesem na problemy, a paparazzi czyhają na niego niczym sępy, gotowi w każdej chwili napisać o kolejnym skandalu wywołanym przez chłopaka. Jego beztroski tryb życia kończy się, gdy zmuszony jest do wyjazdu do małego miasteczka. Pewna nieprawdopodobna historia sprawia, że ścieżki Vance’a i Rosie krzyżują się, natomiast ona przypadkowo niszczy drogocenną książkę. Zmuszona jest odpracować dług, a wszystko to pod dachem chłopaka, który jest skończonym dupkiem.

Samo czytanie opisu sprawia, że łatwo domyślić się docelowej grupy odbiorców. Młodzieżówka pełną gębą, pisana z myślą o nerdach. I jakkolwiek sam pomysł jest według mnie świetny, tak wykonanie wyszło koszmarnie. Jestem zaskoczona, że tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak.

Zacznijmy od początku: sam pomysł na to jak skrzyżować ścieżki dwójki młodych osób wyszedł absurdalnie głupio. Przed maską Rose przebiega wielki pies i niedługo potem zaczyna ona podążać za zwierzakiem. Doprowadza ją do niby-zamku, do którego wchodzi jakby nigdy nic. Co prawda widzi, że jest zamieszkały, bo na podłodze są porozkładane kartony, ale idzie dalej, aż trafia do wielkiej biblioteki, w której znajduje ulubiony tom swojej serii. Niedługo potem zostaje przyłapana, więc ucieka razem z książką, by ostatecznie wylądować razem z nią w basenie. Oczywiście pechowy tom jest drogocenny…

Pytanie: czy tylko ja odnoszę wrażenie, że autorka nie miała bladego pojęcia, jak doprowadzić do spotkania Vanse’a i Rose? Wydaje mi się jakby zabrakło pomysłu na najważniejszą część, więc postanowiono obniżyć inteligencję Rose, byleby tylko zachowała się jak głupiutka dziewczynka i wykonała niewdzięczną część roboty.

Po początku wcale nie jest lepiej. Książka wpada w wir oklepanych schematów, a jej przewidywalność skręca z bólu. Główna bohaterka musi przez dwa dni gdzieś przekoczować i akurat wtedy dom Vanse’a jest jej ostatnią deską ratunku? Zwichnięcie kostki? Vanse po prysznicu tylko z ręcznikiem na biodrach? Nieporozumienia prowadzące do konfliktów? Bad boy, który jednak wcale nie jest taki bad? Jezu. Co tu robią te wszystkie punkty „must be” z fanfików? Czy teraz naprawdę literatura młodzieżowa to teraz typowe wattpadowe opowiadania?

Nie kryję rozczarowania, ale byłabym niesprawiedliwa, nie pisząc tutaj o pozytywach. A książka je posiada! Niewątpliwie jednym z plusów jest przyjaźń między Rose, Annie oraz Quinn. A drugim plusem jest sama postać Quinn – sympatyczna osoba niebinarna, chyba jedyna oryginalna postać w książce. Ostatnim pozytywem jest lekki styl pisania autorki, dzięki czemu kartki same się czytają.

Wbrew pozorom nie żałuję czasu poświęconego na Zaczytaną i bestię. To nieszkodliwa książka, momentami głupiutka i naiwna. Na pewno kiedyś byłabym nią oczarowana, gdybym miała te kilkadziesiąt przeczytanych fanfików mniej na swoim koncie.

Zaczytana i bestia to trzeci tom z serii Once Upon a Con. Na szczęście można ją czytać bez znajomości poprzednich części, dzięki czemu nie miałam problemu z odnalezieniem się w fabule. Przez historię przewijają się osoby będące głównymi bohaterami poprzednich książek, ale tutaj ich rola jest marginalna i (raczej) niewiele straciłam.

Historia opowiada o dwójce młodych ludzi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Rewelacyjna młodzieżówka z sympatycznymi postaciami. Nie jest to typowa historia romantyczna dwójki młodych ludzi. To jest powieść utkana problemami, trudnymi emocjami oraz walką o samodzielność. Tu nic nie jest proste.

Alvie ma zespół Aspergera i marzy o wolności oraz samodzielności. Niestrudzenie dąży do osiągnięcia swojego celu, a w tym na pewno pomaga jej praca w zoo. Dzięki niej ma zapewnione zarobki i utrzymuje stabilne życie. Lubi swoją pracę ze względu na zwierzęta, które kocha i wie o nich chyba wszystko. Przyznam, że chłonęłam każdą ciekawostkę oraz informację o zwierzętach, jaką mówiła Alvie. Czuć było jej miłość do nich i według mnie była ona przeurocza. Samą główną bohaterkę łatwo jest polubić, a im dalej, tym bardziej trzyma się za nią kciuki, zwłaszcza gdy życie podkłada jej pod nogi kolejne kłody. Sama Alvie, mimo że potrafi odnaleźć się w towarzystwie zwierząt, to nie można tego samego powiedzieć o ludziach. Nie ma żadnego przyjaciela, z nikim nie utrzymuje konktatu, nie licząc pracownika z opieki społecznej.

Życie nie oszczędziło również Stanleya. Cierpi na wrodzoną łamliwość kości i przez to często odwiedza szpital. Chłopak ma niskie poczucie własnej wartości, mimo że to najbardziej kochana postać w książce. Jego pokłady cierpliwości są niezliczone, tak samo jak chęć pomagania oraz bycia oparciem dla drugiej osoby. Stanley nie ocenia innych, próbuje ich zrozumieć i w tym celu szuka informacji w różnych źródłach np. w książkach. Jest wyrozumiały i szczery, chociaż momentami jest uroczo wstydliwy. A z Alvie łączy go więcej, niż by przypuszczali - nie tylko ciężka przeszłość, ale przede wszystkim samotność.

Kiedy świat Alvie zderza się z tym Stanleya, nic już nie będzie takie jak wcześniej. Ich relacja jest przepełniona ciepłem i możemy obserwować raz lepsze, raz gorsze próby dotarcia do siebie oraz zrozumienia. "Moje serce, mój wrog" nie stroni się od spraw związanych z seksem. Nie są to jednak wątki wulgarne, raczej napisane z głową. Mi czytało się je dobrze i uważam, że były dobrze wkomponowane w całość - to młodzi ludzie, ciekawi spraw łóżkowych i łaknący zaakceptowania swojego ciała oraz chcący przekonać się, że dla kogoś mogą być atrakcyjni fizycznie.

Miło będę wspominać tę książkę i z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę. Jest to trudna, ale ciepła książka o akceptacji, dojrzewaniu, miłości do zwierząt oraz o odnajdywaniu siebie na świecie. W pełni zasłużone 8/10.

Rewelacyjna młodzieżówka z sympatycznymi postaciami. Nie jest to typowa historia romantyczna dwójki młodych ludzi. To jest powieść utkana problemami, trudnymi emocjami oraz walką o samodzielność. Tu nic nie jest proste.

Alvie ma zespół Aspergera i marzy o wolności oraz samodzielności. Niestrudzenie dąży do osiągnięcia swojego celu, a w tym na pewno pomaga jej praca w zoo....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę miałam dość długo na półce "chcę przeczytać", ale nie śpieszyło mi się, żeby po nią sięgnąć. Dopiero po przeczytaniu Shantaram Gregory’ego Davida Robertsa nabrałam ochoty na pogłębienie swojej wiedzy o Indiach. Pauliny Wilk nie znałam i nie wiedziałam czego się spodziewać po jej reportażu, ale przez większość dobrych opinii byłam nastawiona pozytywnie. Dzięki "Lalką w ogniu" na pewno lepiej poznałam Indie, mogłam zaznajomić się z typowym dniem większości Hindusów i poczuć psychiczny dyskomfort podczas czytania o panującym tam ubóstwie. Ponad połowę książki pochłonęłam, a kryzys pojawił się dopiero przy końcówce. Miałam wrażenie, że już to czytałam, tylko wcześniej było to ubrane w inne słowa. Momentami też żałowałam, że niektóre wątki nie są bardziej rozbudowane, tylko większość przedstawiona jest pobieżnie i prosto. Na pewno można poczuć klimat Indii, jednak w przyszłości, jeśli będę miała okazję, będę szukała czegoś, co pozwoli mi jeszcze bardziej poznać i zrozumieć ten kraj, społeczeństwo oraz jego historię.

Książkę miałam dość długo na półce "chcę przeczytać", ale nie śpieszyło mi się, żeby po nią sięgnąć. Dopiero po przeczytaniu Shantaram Gregory’ego Davida Robertsa nabrałam ochoty na pogłębienie swojej wiedzy o Indiach. Pauliny Wilk nie znałam i nie wiedziałam czego się spodziewać po jej reportażu, ale przez większość dobrych opinii byłam nastawiona pozytywnie. Dzięki...

więcej Pokaż mimo to