-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2024-05-03
2024-02-15
Nie należę do osób zachwycających się ekranizacją. Właściwie pierwszy sezon wymęczyłam, dalej już nie oglądałam. Ale kiedy usłyszałam, że książka o Anthonym – moim ulubionym Bridgertonie – z pewnością mi się spodoba, musiałam ją przeczytać.
Zaskoczyło mnie to, jak bardzo się wciągnęłam. To lekka historia, niewymagająca, a Julia Quinn ma przyjemny styl i świetnie oddaje chemię między bohaterami. Ale jak kreację Anthony’ego uważam za świetną, jego motywacje za logiczne, a charakter za konsekwentnie ukazany w różnych okolicznościach, tak z Kate miałam problem. Nużyła mnie jej przeszłość, wielki punkt kulminacji z nią związany nie wzbudził we mnie żadnych emocji (pewnie dlatego, że zbyt łatwo rozszyfrowałam zagadkę), a jej nastawienie do Anthony’ego uległo zmianie z dnia na dzień bez wyraźnej przyczyny. Poza tym odniosłam wrażenie, że akcja rozgrywa się na podobnym schemacie co pierwsza część (którą co prawda tylko oglądałam, ale uczucie powtarzalności pozostaje).
Bardzo za to podobała mi się relacja rodzeństwa Bridgertonów – wielokrotnie mnie bawili, a jednocześnie to było takie prawdziwe! No i scena pierwszego pocałunku mnie kupiła – a zwłaszcza reakcje na niego obojga bohaterów. Bardzo do nich pasowały.
Nie należę do osób zachwycających się ekranizacją. Właściwie pierwszy sezon wymęczyłam, dalej już nie oglądałam. Ale kiedy usłyszałam, że książka o Anthonym – moim ulubionym Bridgertonie – z pewnością mi się spodoba, musiałam ją przeczytać.
Zaskoczyło mnie to, jak bardzo się wciągnęłam. To lekka historia, niewymagająca, a Julia Quinn ma przyjemny styl i świetnie oddaje...
2024-05-03
Opowiadanie Oliwii Ciesielskiej to wakacyjna historia o przekraczaniu granic, które są w naszej głowie, które sami sobie narzuciliśmy, bo wydaje nam się, że świat się skończył. To historia o wychodzeniu ze strefy komfortu, by zobaczyć świat takim, jakiego dotąd nie znaliśmy.
Opowiadanie Oliwii Ciesielskiej to wakacyjna historia o przekraczaniu granic, które są w naszej głowie, które sami sobie narzuciliśmy, bo wydaje nam się, że świat się skończył. To historia o wychodzeniu ze strefy komfortu, by zobaczyć świat takim, jakiego dotąd nie znaliśmy.
Pokaż mimo to2024-03-28
Przeczytałam prawie połowę i końcówkę… to pierwsza książka papierowa, którą porzucam. Nie miałam wygórowanych oczekiwań – spodziewałam się czegoś lekkiego, prostego, zabawnego, z emocjami. To nie jest gatunek, od którego wymagam.
Bohaterowie bez wad. Autorka wyraźnie boi się urazić feministki (jeśli bohaterka nie zgadza się z jakimś zachowaniem kobiety, to zaraz zaznacza, że oczywiście nie ma w tym nic złego), przez co wprowadza podwójne standardy (kobiecie wolno, facetowi nie). Urocze momenty psuły nagłe podteksty, które w większości miejsc nie pasowały (w niektórych tak i komicznie wychodziły, ale rzadko). Pewność siebie Zacha długo była urocza, ale w pewnym momencie zaczęła irytować. O Delii nawet nie mam zdania. A pierwsze spotkanie na żywo, zamiast zachęcić, sprawiło, że sprawdziłam, jak historia się kończy. Szkoda, zapowiadało się swietnie.
Przeczytałam prawie połowę i końcówkę… to pierwsza książka papierowa, którą porzucam. Nie miałam wygórowanych oczekiwań – spodziewałam się czegoś lekkiego, prostego, zabawnego, z emocjami. To nie jest gatunek, od którego wymagam.
Bohaterowie bez wad. Autorka wyraźnie boi się urazić feministki (jeśli bohaterka nie zgadza się z jakimś zachowaniem kobiety, to zaraz zaznacza,...
2024-03-25
2024-03-07
2024-03-06
2024-02-12
2024-02-09
2024-01-21
2024-01-20
2023-12-26
„Dziedzica kłamstwa” pierwszy raz czytałam na Wattpadzie. Nie pamiętam, jak go znalazłam, za to doskonale pamiętam oczekiwanie na następny rozdział i rzucanie wszystkiego dla Alexandra. Zostałam nawet Dowódcą prywatnej gwardii Alexandra Williama WIthoore’a! To były czasy…
Teraz Dziedzic jest już na papierze, a ja miałam okazję go sobie przypomnieć. Problem polega na tym, że trudno rozdzielić mi obecne wrażenie od tego pierwszego. Nie jestem np. w stanie stwierdzić, czy to, co wcześniej było dla mnie przewidywalne, zostało poprawione, bo przecież i tak wiem, co dalej. Moja opinia będzie głównie opierała się na tym, co czułam, czytając Dziedzica po raz pierwszy.
Książka to historia z gatunku low fantasy. Co to oznacza? Chociaż fantasy, nie spodziewajcie się magii ani nadprzyrodzonych istot. Mamy tu do czynienia z alternatywną rzeczywistością – rzeczywistością trojga bohaterów: Maybeth, Alexandra i Henry’ego. Rzeczywistością trzech państw: Reedial, Array i tego trzeciego, którego nazwy nie pamiętam. Rzeczywistością pełną wystawnych bali, intryg pałacowych i zakazanych uczuć.
Nie będę streszczać fabuły – opis wystarczająco wprowadzi Was w klimat. Skupię się na tym, za co uwielbiam Dziezica i co mi w nim nie zagrało.
Za co uwielbiam Dziedzica?
💙 Przede wszystkim za możliwość snucia teorii spiskowych. Naprawdę kocham to w książkach. To łapanie wątków i rozmyślanie, dokąd mnie zaprowadzą.
💙 Kocham też metafory autorki. Marysia naprawdę sprawnie operuje słowami, okrasza tekst porównaniami działającymi na wyobraźnię i emocje, ale ich nie nadużywa.
💙 Relacja May i Alexandra to oczywiście kolejny kluczowy powód. Ja muszę mieć w książce choć delikatny wątek romansu, ale wolę już go nie mieć, niż mieć byle jaki. Od nienawiści do miłości – mój ulubiony motyw. Bardzo często jest przedstawiany nieudolnie. Bardzo często autorki zapominają o tej nienawiści (albo przynajmniej niechęci), a miłość rozwija się zbyt szybko. Tu wszystko ma swój czas. Relacja rozwija się powoli (choć dla niektórych może to być zbyt powoli), a etapy płyną, a nie przeskakują.
💙 Kreacja Alexandra – kto by się spodziewał? Uważam, że to najlepiej wykreowana postać w Dziedzicu (zaraz po jego ojcu, ale Edwarda jest tu niestety malutko). Wyraźnie widać różnicę między tym, jak jest postrzegany i za jakiego chce uchodzić, a tym, jaki jest naprawdę. Da się poczuć to, jak się miota, jego niepewność.
Jakie są więc minusy?
💔 Głównie dwa. Po pierwsze wspomniana już przewidywalność. Jeden kluczowy wątek wydał mi się aż zbyt łatwy do odgadnięcia.
💔 Po drugie relacja May z Henrym. I nie chodzi nawet o to, że Henry’ego nie lubię, choć rzeczywiście go nie lubię. Chodzi o to, że wypada ona nieco nierealnie, i to z dwóch przyczyn. May zapomina o Henrym, gdy tylko opuszcza Array i pojawia się Alexander. A po drugie jest druga kwestia. Wychodzi ona już na początku, więc myślę, że to nie będzie spojler: wiele osób szybko dostrzegło podobieństwo między Henrym a Alexandrem. Zakochana w nim May tego podobieństwa nie zauważyła. Niby drobnostki, ale gdy w grę wchodzi miłość, mają ogromne znaczenie.
💔 Coś, co mnie osobiście nie przeszkadzało, ale wielu osobom może, to też kreacja świata. Nie ma jej tu zbyt wiele. Właściwie prawie wcale jej nie ma. Ja tego nie potrzebuję, ale sięgając po Dziedzica zwyczajnie nie nastawiajcie się na mocno rozwinięty świat, bo się zawiedziecie.
„Dziedzic kłamstwa” to lektura idealna na długie, zimowe wieczory. Świetny wybór dla kogoś, kto szuka chwili relaksu z książką, przy której można zarówno się odprężyć, jak i trochę pogłówkować. Przy odpowiednim nastawieniu z pewnością dostarczy odrobiny rozrywki i przyjemności.
„Dziedzica kłamstwa” pierwszy raz czytałam na Wattpadzie. Nie pamiętam, jak go znalazłam, za to doskonale pamiętam oczekiwanie na następny rozdział i rzucanie wszystkiego dla Alexandra. Zostałam nawet Dowódcą prywatnej gwardii Alexandra Williama WIthoore’a! To były czasy…
Teraz Dziedzic jest już na papierze, a ja miałam okazję go sobie przypomnieć. Problem polega na tym,...
2023-10-23
2023-09-29
Rozgrzewająca historia. Idealna na długie jesienne wieczory i nie tylko.
Kamila stworzyła bohaterów z krwi i kości. Realistycznie przedstawiła żałobę, a kompleksy i obawy w tej książce nie znikają z dnia na dzień. Historia Blanki i Konrada pokazuje potrzebę akceptacji i bycia wysłuchanym. To, że we dwoje łatwiej nieść ten sam ciężar, a w pojedynkę zmierzamy donikąd – i nie chodzi tu koniecznie o miłość romantyczną, ale też o rodzinę i przyjaciół.
Bohaterowie drugoplanowi nie są tylko tłem, mają realny wpływ na wydarzenia, a wydarzenia – na charakter postaci.
Jedna z lepszych historii, jakie przyszło mi ostatnio czytać. Polecam!
Rozgrzewająca historia. Idealna na długie jesienne wieczory i nie tylko.
Kamila stworzyła bohaterów z krwi i kości. Realistycznie przedstawiła żałobę, a kompleksy i obawy w tej książce nie znikają z dnia na dzień. Historia Blanki i Konrada pokazuje potrzebę akceptacji i bycia wysłuchanym. To, że we dwoje łatwiej nieść ten sam ciężar, a w pojedynkę zmierzamy donikąd – i nie...
2023-07-07
2023-07-03
Po ¾ książki wciąż byłam pewna, że ta książka to będzie 10. Jedna z niewielu, bo ja naprawdę rzadko daję 10/10. Im bliżej jednak byłam końca, tym bardziej mieszane uczucia miałam. I z „nie chcę czytać, żeby za szybko się nie skończyło” przeszłam w „nie chcę czytać, bo boję się zakończenia”. I nie chodziło o emocje, tylko o rozczarowanie. Po skończeniu całości muszę przyznać, że będzie to drugie najbardziej rozczarowujące zakończenie, jakie znalazłam w thrillerze psychologicznym. Wyprzedza je tylko zakończenie „Idealnej randki” Sue Watson.
Uwielbiam, gdy zakończenie zaskoczy, serio. Ale nie kiedy na to zakończenie NIC nie wskazywało. Próbowałam połączyć fakty. Odtwarzałam w głowie wszystkie momenty, w których powinno ukryć się coś, co kazałoby mi przyznać „Rzeczywiście, przeoczyłam to”. Nic takiego nie znalazłam.
„Idealną randkę” oceniłam na 2/10. „Wróć przed zmrokiem” przyznaję 6/10, bo mimo wszystko nie była to zła książka. Tylko zakończenie było niesatysfakcjonujące. Odnalazłam tu mnóstwo żywych emocji, możliwości snucia teorii spiskowych, a bohaterka w większości zachowywała się logicznie i rozsądnie. Nie rozumiem tylko, dlaczego zamiast od razu sprawdzić wszystkie szczegóły książki ojca, które się dało, i porównać je z rzeczywistością, odkrywała to na bieżąco, jakby pierwszy raz zetknęła się z książką, a podobno znała ją niemal na pamięć.
Boli mnie też to, że tytułowy zmrok nie odegrał większej roli w fabule, a dom był równie straszny za dnia, jak i w nocy.
Po ¾ książki wciąż byłam pewna, że ta książka to będzie 10. Jedna z niewielu, bo ja naprawdę rzadko daję 10/10. Im bliżej jednak byłam końca, tym bardziej mieszane uczucia miałam. I z „nie chcę czytać, żeby za szybko się nie skończyło” przeszłam w „nie chcę czytać, bo boję się zakończenia”. I nie chodziło o emocje, tylko o rozczarowanie. Po skończeniu całości muszę...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-27
Pierwsze, co zrobiłam, gdy skończyłam czytać, to zapytałam autorkę, czy planuje kontynuację.
Genialny klimat, intrygi i tajemnice. A w tym wszystkich ciekawy zarys psychiki ludzi dążących do władzy za wszelką cenę skontrastowany z niewinnością innych.
Pierwsze, co zrobiłam, gdy skończyłam czytać, to zapytałam autorkę, czy planuje kontynuację.
Pokaż mimo toGenialny klimat, intrygi i tajemnice. A w tym wszystkich ciekawy zarys psychiki ludzi dążących do władzy za wszelką cenę skontrastowany z niewinnością innych.