rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Macie tak, że im książka lepsza, tym trudniej napisać sensowną recenzję?🫣

"Nie podobają mi się faceci – powtarzam dosadniej i wciągam głęboko powietrze do płuc, żeby po sekundzie je wypuścić i dodać tak cicho, że ledwo to słychać: – Ty mi się podobasz."

Lubię się czepiać, lubię wytykać jakieś tam nieścisłości czy błędy, więc jeśli książka ich nie ma, to jest trudniej.😁
Nie chcę przecież, żeby moja recenzja wyglądała jak wylew ochów i achów, ale no cóż, czasem tak musi być.😁
Zacznę od tego, że"One shot" czytałam dwukrotnie i dwukrotnie dałam się wciągnąć tym wszystkim emocjom i napięciu, jakie dosłownie paruje z tej książki.
Jest to moim zdaniem bardzo wyjątkowa pozycja na naszym rynku, właściwie kojarzę chyba tylko jedną serię romansów, w których głównymi bohaterami są dorośli mężczyźni.
Zazwyczaj, jeśli mamy reprezentację LGBT+, są to powieści młodzieżowe, young czy new adult, ewentualnie fantasy. Lena M. Bielska stworzyła natomiast historię, w której może Liam i Lance mają już trochę więcej lat, ale ich historia również sięga młodości...

Kiedyś łączyło ich coś... coś. 😉
Teraz, poza miłością do koszykówki, nie łączy ich już nic.
Co najwyżej nienawiść, jak sądzi Lance.
Po latach Liam Bates nadal siedzi mu w głowie, a złamane w przeszłości serce, nadal drga na jego widok.
Widok, którego Lance starał się unikać, ale teraz będzie musiał nie tylko go tolerować, ale też postarać się o kontakt z nim.
Jako agent sportowy, ma przekonać Batesa do zatrudnienia go, a to nie będzie łatwe, zważając na sukces Liama w Lakersach oraz ich wzajemną niechęć.
Czy uda się im dogadać?
Czy rozwiążą sprawę z przeszłości?

"Być może chcesz powtórzyć to, co zrobiłeś na studiach. Ale muszę cię zasmucić, Bates. Tym razem ci się to nie uda. Nie jestem już tym samym naiwnym i zakochanym w tobie chłopakiem co kiedyś."

U-WIEL-BIAM tych gości, przysięgam! Każdy z nich został pięknie wykreowany, z wszystkimi swoimi zaletami i wadami, a kiedy już wyobrażałam sobie, że któryś coś powie/zrobi, zachowa się w jakiś określony sposób, to on robił coś całkowicie innego. Kocham takie drobne niespodzianki, które sprawiają, że książka przestaje być przewidywalna i schematyczna. Jest to ważne zarówno na poziomie mikro, jak i makro - nieważne czy chodzi o zaczepne dialogi, czy ogromne plot twisty - poczucie świeżości i niepowtarzalności zawsze jest w cenie. 😊

"Próbuję sobie przetłumaczyć, że przecież minęło szesnaście lat. Zresztą znając Batesa, on nawet nie pamięta o kimś takim jak Lance Berry."

Obaj są w jakiś sposób wyjątkowi i choć ich przeszłość okaże się naprawdę bolesna, to nie da się nie darzyć któregoś sympatią, wręcz przeciwnie. Bardzo podobało mi się też to, jak zmieniali się w swoim towarzystwie, zmieniali, choć ciągle byli sobą, a może nawet jeszcze bardziej. Pewność siebie gdzieś uroczo uciekała, odwagę zastępowała niepewność, siła mieszała się z delikatnością, a wrogość z uczuciem.

"Przysięgam, mam ochotę nim potrząsnąć. A potem przytulić i powiedzieć, że jakiekolwiek uczucia by w nim nie buzowały, jak cholernie mocno nie próbowałby zawładnąć nim strach, nie powinien unikać rzeczywistości."

Autorka stworzyła idealne enemies to lovers, budując ogromne napięcie, które w końcu musi wybuchnąć. 😉
Ponadto książka idealnie trafiła w mój humor, ale do tego się już przyzwyczaiłam, bo często mam tak z powieściami Leny. 😊

"Dobrze ci z uśmiechem na ustach – komplementuję, nawet nie myśląc o tym, żeby ugryźć się w język. – O wiele lepiej niż z kijem w dupie."

Było też trochę pikantnie, trochę słodko, trochę smutno, taka mieszanka emocji, że naprawdę nie da się oderwać od tej historii.
Wspomniałam, że bohaterowie nie są już nastolatkami i że mi się to spodobało, ale fajnie też zostało pokazane, że nadal gdzieś tam targają nimi rozterki podobne jak w młodości. Nadal muszą walczyć z wieloma przeciwnościami, zwłaszcza w świecie sportu, w którym się poruszają, a może nawet mają do stracenia więcej, niż ich młodsi koledzy.

Naprawdę fajna pozycja, wzrusza, bawi, daje do myślenia, wciąga i uwierzcie - zostaje w głowie na długo.
Tak naprawdę myślę, że kiedyś przeczytam ją jeszcze raz (a rzadko mi się to zdarza), jest to jedna z, o ile nie najlepsza książka autorki, koniecznie ją sprawdźcie, a jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało!
Tymczasem zostawiam tu 9,5/10 i czekam na kolejne historie, bo wiem, że przynajmniej jedna z tego świata się szykuje. 🧡💜
P.S. Jest tak ślicznie wydana! Koniecznie musicie zobaczyć rysunki w środku!😍

Macie tak, że im książka lepsza, tym trudniej napisać sensowną recenzję?🫣

"Nie podobają mi się faceci – powtarzam dosadniej i wciągam głęboko powietrze do płuc, żeby po sekundzie je wypuścić i dodać tak cicho, że ledwo to słychać: – Ty mi się podobasz."

Lubię się czepiać, lubię wytykać jakieś tam nieścisłości czy błędy, więc jeśli książka ich nie ma, to jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która zapowiadała się świetnie, a jak wyszło w rzeczywistości?😉⤵️

Bohaterką "Na co czekasz, kochanie?" jest pisarka erotyków, która odnalazła straconą wenę w... poczekalni warsztatu samochodowego. Codziennie przychodzi do Składu Opon i godzinami tworzy sprośne historie, pijąc litry darmowej kawy, aż w końcu ktoś ją na tym przyłapuje.

Miles codziennie obserwował rudowłosą kobietę, a kiedy w końcu na siebie wpadli, zamiast ją zdemaskować, postanowił ją po prostu poznać.
Wkrótce zawarli pewien układ, a ich znajomość rozwijała się dość dynamicznie, ale czy dokądś prowadziła?🤔

Pierwszy tom serii "Wait with me" to zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i mogę je ocenić na takie słodko-gorzkie. Byłam bardzo ciekawa tej książki, myślę, że pomysł na fabułę był tu świetny i była szansa na naprawdę zabawną i uroczą komedię romantyczną.
Rzeczywiście, początkowo dobrze się bawiłam, było śmieszne, świeżo i wciągająco, a Kate Smith była kreowana na naprawdę ciekawą postać, z charakterem, z "jajem", taką nieco niezdarną, nieco nieidealną, ale wyrazistą.
Im dalej jednak ta historia biegła, miałam wrażenie tracenia nią zainteresowania. To dziwne uczucie, bo zazwyczaj mam odwrotnie - książka się musi rozkręcić i to druga połowa wciąga mnie bardziej - tu natomiast było inaczej.
Wcześniej wyjątkowa bohaterka potem wydała mi się płaska, a zarazem przerysowana, przewidywalna i nieco tandetna, a cała historia chyba się tym "zaraziła".
Najciekawsze były te początkowe rozdziały, obserwowanie poczekalni i czekanie na rozwinięcie tej znajomości, a kiedy już do tego doszło, autorka nie miała już zbyt wiele do zaoferowania. Kilka naciaganych wątków pobocznych, przewidywalnych i frustrujących, no i sceny erotyczne, które mnie trochę żenowały, a trochę bawiły.😁


Odniosłam wrażenie, że tłumaczenie również nie było zbyt dobre, więc pewnie dodało to swoją cegiełkę do mojego odbioru, ale tak czy siak - zawiodłam się.
Liczyłam na coś zabawnego, świeżego i lekkiego, a otrzymałam coś przeciętnego, z niewykorzystanym potencjałem.
Nie mówię, że ta książka jest zła, jest całkiem fajna, jak wspomniałam, początek bardzo mi się podobał, ale raczej nie zapamiętam jej na długo i pewnie nie sięgnę po kolejne tomy.
Moja ocena to 6,5/10, głównie za pomysł, humor i pierwszą połowę książki.😊

Książka, która zapowiadała się świetnie, a jak wyszło w rzeczywistości?😉⤵️

Bohaterką "Na co czekasz, kochanie?" jest pisarka erotyków, która odnalazła straconą wenę w... poczekalni warsztatu samochodowego. Codziennie przychodzi do Składu Opon i godzinami tworzy sprośne historie, pijąc litry darmowej kawy, aż w końcu ktoś ją na tym przyłapuje.

Miles codziennie obserwował...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bourbon Bliss Claire Kingsley, Lucy Score
Ocena 7,7
Bourbon Bliss Claire Kingsley, Lu...

Na półkach:

Kocham małomiasteczkowe romanse, a już niejednokrotnie przekonałam się, że Lucy Score jest mistrzynią budowania takiego właśnie klimatu. W duecie z Claire Kingsley stworzyła "Tajemnicze miasteczko Bootleg Springs", a "Bourbon bliss" to już czwarty tom z serii i, moim zdaniem, najlepszy!
Naprawdę, nawet jeśli nie znacie tego cyklu, nawet, jeśli nie planowaliście go czytać, to sięgnijcie chociaż po tę jedną część, bo sens zrozumiecie, a jest to pozycja idealna w tym gatunku!

Ja od dawna czekałam na historię June, już od początku wydawała mi się niesamowicie ciekawą postacią i nawet obawiałam się, że kiedy już przyjdzie czas na jej opowieść, po prostu się zawiodę.
Na szczęście tak się nie stało, a ja zaraz po skończeniu, miałam ochotę przeczytać to jeszcze raz. 😁

"George Thompson najechał Bootleg Springs.
Nie dosłownie. Nie dokonał przewrotu, aby odebrać władzę nad miasteczkiem burmistrzowi Hornsbladtowi. I był sam — nie mógł znajdować się w wielu miejscach jednocześnie, jak sugerowałaby definicja najazdu. Wydawało się jednak inaczej. Wydawało się, że jest wszędzie."

June Tucker od zawsze była wyjątkowa. Wybitny umysł i nieco mniej inteligencji emocjonalnej sprawiły, że dziewczyna, choć wyróżniająca się na tle innych, raczej wzbudzała sympatię.
Jej zamiłowanie do liczb, sportu, statystyk, analiz i organizacji sprawiała, że być może nie dogadywała się ze wszystkimi, ale niejednej osobie pomogła i niejedna ją podziwiała.

"Ludzie byli dziwni. Co innego mówili, co innego myśleli, a ich czyny często przeczyły słowom. Uważałam, że są nieprzewidywalni, przez co czułam się w ich towarzystwie niekomfortowo.
Z kolei liczby miały sens. Można było na nich polegać. Opisywały je proste zasady, co czyniło je przewidywalnymi. [...]
Liczby miały sens, w przeciwieństwie do ludzi."

Kiedy George Thompson, raczej wygasła gwiazda futbolu, przyjechał do Bootleg Springs, nie spodziewał się, że aż tak zainteresuje go jakaś kolejna dziewczyna. Jednak June nie okaże się tylko "kolejną dziewczyną", a absolutnym ewenementem, rozbrajająco szczerą, niecodziennie piękną i fascynująco inteligentną kobietą, która wstrząśnie jego światem.
Tylko czy jej nieporadność emocjonalna nie przeszkodzi jej w nawiązaniu poważnej relacji?

Brak mi słów, aby opisać jakoś konkretnie ich związek, bo kocham tę dwójkę całym sercem! Zarówno cudowna Juney, która jest taką trochę damską wersją Sheldona Coopera, jak i GT, będący chodzącą zieloną flagą. Razem są maksymalnie uroczy, a ich interakcje niejednokrotnie rozbawiły mnie do łez.

"— Nikt nie sprawił, że nogi miałaś jak z waty, a w brzuchu trzepotały ci motylki?
— Motyle nie są w stanie przetrwać w kwaśnym środowisku układu pokarmowego."

Ale żeby nie było zbyt wesoło, w tym tomie możecie się również spodziewać przełomu w sprawie zaginięcia Callie! Nie zdradzę zbyt wiele, ale ta kwestia ruszy do przodu, choć nie obiecuję, że zostanie ostatecznie rozwiązana. ;)

Nie zabraknie też znanych już czytelnikom bohaterów, zarówno bliskiej rodziny Bodine'ów, jak i ich przyjaciół i dalszych znajomych z miasteczka, które nie potrafi siedzieć cicho i się w nic nie wtrącać, zyskując tym moją absolutną sympatię.
Uwielbiam, serdecznie polecam i myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do "Bourbon bliss", choć również z niecierpliwością czekam na kolejne tomy!
Ten oceniam na 9/10🧡

Kocham małomiasteczkowe romanse, a już niejednokrotnie przekonałam się, że Lucy Score jest mistrzynią budowania takiego właśnie klimatu. W duecie z Claire Kingsley stworzyła "Tajemnicze miasteczko Bootleg Springs", a "Bourbon bliss" to już czwarty tom z serii i, moim zdaniem, najlepszy!
Naprawdę, nawet jeśli nie znacie tego cyklu, nawet, jeśli nie planowaliście go czytać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gosia Lisińska w swoim nowym romansie zabiera nas do świata, w którym greccy bogowie żyją pośród nas! Choć niektórzy, a konkretnie Zeus, ma taką szansę jedynie raz na 100 lat, przez zaledwie kilkanaście dni. Pozostałą część czasu spędza zamknięty w posągu z brązu, co jest skutkiem klątwy rzuconej na niego przez zazdrosną Herę.
Co prawda istnieje szansa na załamanie zaklęcia, ale czy Zeus będzie na tyle silny, aby przeciwstawić się swojej naturze, prawdziwie pokochać śmiertelniczkę i raz na zawsze zakończyć swoje cierpienie?😉

Jakże ja byłam ciekawa tej książki! Bardzo lubię twórczość Gosi Lisińskiej, więc tym bardziej musiałam sprawdzić, jak poradzi sobie z takim lekko fantastycznym tematem.😊
Moim zdaniem już sam pomysł na fabułę winduje ten tytuł w górę, chyba nie spotkałam się dotychczas z podobną książką, mimo wielu retellingów mitów, pojawiających się na rynku co jakiś czas.
Opis o tym nie mówi, więc niektórzy mogą być zaskoczeni, że akcja dzieje się w Polsce (nie tylko, ale jednak😉). Sama najpierw nie byłam przekonana do połączenia polskich bohaterów z greckimi bogami, ale, o dziwo, autorka bardzo sensownie to wszystko pospinała. Przecież książka tak czy siak jest surrealistyczna - dlaczego więc nie stworzyć małego kulturowego i geograficznego miksu?😊

Największą zaletą tej książki jest pomysł na fabułę, wszystkie te mitologiczne wstawki, ciekawi, boscy bohaterowie wpleceni umiejętnie we współczesny świat, posiadający cechy związane z kontretnymi postaciami z mitologii, które znajdują swoje przedstawienie we współczesności. A gdyby ktoś wszystkich smaczków nie wyłapał, na końcu czeka go mała ściągawka od autorki.😊
Podobały mi się również opisy miejsc i zjawisk, zarówno tych rzeczywistych, jak i magicznych. Będzie tu sporo momentów zawieszonych gdzieś pomiędzy jawą, a snem, które tylko dodadzą tego nierzeczywistego pierwiastka do całkiem przyziemnych tematów.
Chciałabym, aby było tego jeszcze więcej, aby fabuła książki nie kręciła się jedynie wokół romansu, pożądania i klątwy, ale aby ten mitologiczny świat był jeszcze szerzej opisany.

Głównym wątkiem jest tu jednak romans, a nawet ta klątwa kręci się wokół pożądania i miłości, więc to oczywiste, że będzie to duża część książki. Mimo to, poczułam się nieco przytłoczona całym tym seksem, myśleniem o nim, śnieniem o nim, wyobrażaniem go sobie i samymi czynnościami bohaterów. Być może taki był zamysł, na pewno wielu osobom się to spodoba, ale ja bym jednak wolała więcej mitologii.😁
Jeśli chodzi o główną bohaterkę, myślę że ją polubiłam. Co prawda jej poczynania nie zawsze były rozsądne czy sensowne, ale musimy mieć na uwadze tę szczyptę magii oraz całą sytuację, w jakiej Aneta się znalazła - tu nic nie było normalne, więc jak na mocno wyjątkowe warunki, radziła sobie dobrze.😊
Pojawiło się też kilka nieścisłości fabularnych, np. najpierw bohaterka stwierdziła, że nigdzie nie wyjeżdżała, najdalej była nad Bałtykiem, a później wspominała wycieczki z tatą do Niemiec czy Chorwacji... Nie były to jednak na tyle znaczące błędy, aby jakoś wpłynąć na mój odbiór książki.

Jak wspomniałam wcześniej, już sam pomysł sprawia, że warto po nią sięgnąć, bawiłam się całkiem dobrze i choć mam mały niedosyt, to z ogromnym zaciekawieniem przewracałam kolejne kartki, aby się dowiedzieć, jak rozwiąże się sprawa klątwy.
Moja ocena to 6,5/10 - polecam osobom chcącym na chwilę oderwać się od rzeczywistości, pobudzić swoją wyobraźnię i popłynąć ku przygodzie razem z Zeusem, Posejdonem, Artemidą i całą resztą. 😊

Gosia Lisińska w swoim nowym romansie zabiera nas do świata, w którym greccy bogowie żyją pośród nas! Choć niektórzy, a konkretnie Zeus, ma taką szansę jedynie raz na 100 lat, przez zaledwie kilkanaście dni. Pozostałą część czasu spędza zamknięty w posągu z brązu, co jest skutkiem klątwy rzuconej na niego przez zazdrosną Herę.
Co prawda istnieje szansa na załamanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"– È impossibile odiarti quando mi fai sentire così vivo."🥹

Lubicie kontrowersyjne książki?😊
Dla mnie, im więcej skrajnych opinii książka zbiera, tym ciekawsza się staje. Uwielbiam sprawdzać na własnej skórze wszelkie literackie "dziwolągi", nierzadko sięgam po jakieś szalone dark romanse i kocham je za emocje, jakie potrafią wzbudzić.
Myślę, że istnieje niewiele osób w tym książkowym świecie, które nie słyszałyby o powieściach autorstwa H. D. Carlton. Dylogia "Cat and mouse" wzbudziła spore zamieszanie, czy "Does it hurt?" jej dorówna? 🤔

"Stawałem twarzą w twarz z tyloma niebezpieczeństwami, a tymczasem na kolana powaliła mnie ta mała syrenka."

Główną bohaterką jest Sawyer - dziewczyna, która wiecznie ucieka. Żyje, kradnąc tożsamości mężczyzn, przenosząc się z miejsca na miejsce i mierząc się z permanentnym strachem - zarówno tym rzeczywistym, fizycznym, jak i tym w jej głowie.
Kiedy spotyka Enza, po raz pierwszy od dawna ma wyrzuty sumienia co do swoich czynów. Nie sądzi, że jeszcze go spotka, ale los chce inaczej.
Wkrótce będą musieli zmierzyć się nie tylko z siłą natury, i dziwnym lokatorem w starej latarni, ale też z uczuciami, które zaczną w nich wybuchać.
Jak cienka jest granica między nienawiścią, a miłością?

"Tak więc nie śpię spokojnie w nocy i nie potrafię spojrzeć sobie w oczy w lustrze. Po prostu robię, co mogę, aby przetrwać, a to jedyny sposób, jaki znam."

Nie wiem, od czego zacząć i uznajcie to za plus tej historii. Uwielbiam, kiedy coś pozostawi mnie bez słów i tu trochę tak było.
Jak wiemy, dark romans charakteryzuje się skomplikowanymi, zazwyczaj toksycznymi relacjami i chyba każdy się zgodzi, że ta Enza i Sawyer taka była. Ich nienawiść, a raczej jego nienawiść, aż kipiała z każdej strony, zresztą wyrażał to dobitnie swoim zachowaniem, również w scenach erotycznych. Na pewno wiele osób będzie się czuło podczas czytania nieswojo, ja byłam często nie tyle oburzona, co przerażona i zniesmaczona, ale myślę, że tak właśnie miało być. 😉 Dzięki temu uwierzyłam w uczucia bohaterów (głównie Enza), dokładnie też pokazało to ich stan psychiczny (głównie Sawyer). Niestety, przyczyniło się to również do tego, że w dalszej części ciężko było mi uwierzyć w ten obrót o 180 stopni. Trochę ta ich miłość przyszła za szybko, bo choć pożądanie było widoczne bezsprzecznie, to jednak nie miałam odczucia, że kryje się za nim coś więcej.

"Jak to jest, że pragnę ją skrzywdzić, a jednocześnie chronić przed samym sobą?"

Romans romansem, natomiast pojawiło się tu sporo rzeczy, które mnie pozytywnie zaskoczyły i które sprawiły, że ta książka stała się czymś więcej, niż seksem między rekinami.🤭

Pierwsza rzecz to samo osadzenie fabuły w ciekawym klimacie. Morze, rekiny, stara latarnia, natura i interesujący zawód głównego bohatera - to wszystko było fajnie wymyślone, wczułam się w atmosferę i stanowiło to poniekąd odskocznię od popularnych tematów.
Nie spodziewałam się też, że pojawi się tu tyle humoru, co prawda zazwyczaj czarnego, który nie każdemu przypadnie do gustu, ale ja go lubię. 😉

"– Jeszcze sprawię, że się uśmiechniesz – bąka. – Zrób to chociaż raz, zanim umrę.
– Nie umrzesz.
– Na pewno? Bo chyba słyszę wołającego mnie Jezusa.
– W takim razie na pewno nie umierasz. Jezus nigdy by się do ciebie nie odezwał."

Dalej - przeszłość bohaterów. Zwłaszcza sprawy Sawyer zrobiły na mnie wrażenie, w dobrym tempie też były te informacje dozowane, tak, aby czytelnik trochę się domyślał, a trochę jednak nadal nie wiedział. To również spójnie połączyło się z samym przedstawianiem Sawyer pod względem jej psychiki, jej lęków i poczucia własnej wartości.
Naprawdę, chwilami sama miałam tak wielkie poczucie beznadziejności i bezsilności, że aż zapominałam, że to tylko książka. 😁

"Możesz być z siebie dumny, dzięki tobie pragnę żyć."

Zastanawiałam się, jak to wszystko się skończy, czy w ogóle jest szansa na jakieś sensowne wyjście z sytuacji. Czy było? Na pewno było sprytne, choć nieco szalone. W książce akceptuję, w rzeczywistości ciężko mi to sobie wyobrazić.😉

I na koniec największy moim zdaniem plus, czyli wątek, który sprawił, że książka chwilami wydawała się horrorem. Takim dosłownym horrorem, z duchami, potworami itd. 😊
Nie zdradzę Wam więcej, ale naprawdę było intensywnie.😊

"– Owszem, jesteś złodziejką, maleńka. Najpierw skradłaś mi tożsamość, a teraz kradniesz moje serce. Zażądaj ode mnie czegokolwiek innego, a ci to dam."

Podsumowując, zaskakująco mi się podobało!
Oczywiście takie książki należy czytać tylko jeśli szukacie wielkich, skrajnych, pozytywnych i negatywnych emocji, jeśli lubicie wychodzić poza swoją strefę komfortu i jeśli nie spodziewacie się znaleźć w nich swoich książkowych mężów.🤭
Tutaj przeważać będą strach, nienawiść, smutek, ból i szok, ale znajdzie się też nieco uleczania, składania, naprawiania, miłości i przyjaźni.
Polecam! 8/10🖤

"– Mówiłem ci, że moja miłość okaże się piekielnie bolesna. Powiedz więc, bella ladra… Boli?"

"– È impossibile odiarti quando mi fai sentire così vivo."🥹

Lubicie kontrowersyjne książki?😊
Dla mnie, im więcej skrajnych opinii książka zbiera, tym ciekawsza się staje. Uwielbiam sprawdzać na własnej skórze wszelkie literackie "dziwolągi", nierzadko sięgam po jakieś szalone dark romanse i kocham je za emocje, jakie potrafią wzbudzić.
Myślę, że istnieje niewiele osób w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj zapraszam na parę słów o najnowszej powieści Jennifer L. Armentrout, czyli o "Świetle w płomieniu".
W ramach przypomnienia - jest to drugi tom serii "Z ciała i ognia", ale wszystko jest mocno połączone z serią "Z krwi i popiołu", więc polecam ten tom czytać jako szósty z kolei. 😊
Jest to też poniekąd prequel do historii Poppy i Casteela, a opowiada on o Nyktosie - Pierwotnym Śmierci oraz pewnej wyjątkowej śmiertelniczce.😉

"–Jestem tylko mężczyzną z krwi i kości, a ty…
– A ja?
– Jesteś ciałem i ogniem.
– W takim razie powinieneś bardziej uważać – zadrwiłam. – Bo inaczej zostanie z ciebie tylko żar i popiół."

Plan Serapheny w zabiciu Spopielającego wyszedł na jaw, więc kruche zaufanie między nią a Nyktosem zostało wystawione na próbę. Teraz planują, jak powstrzymać Zgniliznę oraz nie dopuścić do Ascendencji Sery, przez którą grozi jej śmierć. Mogłaby ją co prawda uratować miłość Asha, ale on upewnił się, że nigdy nie będzie mógł jej poczuć.

Czy Seraphena poświęci się i zabije fałszywego Króla Bogów- Kolisa?
Czy uda się powstrzymać Zgniliznę?
Czy jej życie będzie bezpieczne?
Czy relacja z Nyktosem będzie miała rację bytu?

Tyle pytań, tak mało odpowiedzi! A może nie tak mało...😉

Tak dużo się tu działo, że nie wiem, od czego zacząć.😊
Jednocześnie jednak wszystko toczyło się wokół jednej czy dwóch spraw, więc nie czułam takiego chaosu, jak w niektórych częściach tych serii. Przeciwnie - w końcu lepiej zrozumiałam cały świat, tajemnicze przepowiednie i powiązania między bohaterami, ale myślę, że jeszcze wiele przed nami.😉
Bardzo żałuję, że nie czytam tych książek od razu jedna po drugiej, bo na pewno łatwiej byłoby to wszystko zrozumieć i zapamiętać. Jeśli więc obie serie zostają definitywnie zakończone, to na pewno zrobię reread całości!

Wracając do tematu - ta książka miała bardzo fajne tempo. Choć cały czas coś się działo, to jednak całość biegła w jednym kierunku, bez miliona wątków pobocznych.
Dość mocno była tu też rozwinięta ta romantyczna strona, a ja nadal nie mogę się zdecydować czy wolę parę Poppy i Casteela, czy może właśnie Serę i Nyktosa.😁
W tej części też bardzo dobrze zostanie wytłumaczona geneza powstania przeróżnych stworów, które już gdzieś tam wcześniej się pojawiły.
Będą super drakeny i mniej super nimfy, będzie sporo magii, skrzydeł, cieni i złota.
Ja bardzo lubię sposób, w jaki autorka opisuje wszystkie przedmioty, budynki czy krajobrazy, naprawdę potrafi trafić do mojej wyobraźni i namalować w niej niestworzone rzeczy i w tym przypadku również zabrała mnie w przepiękną podróż.😊
Co do postaci, Nyktos miał tu swoje ciekawe momenty, pokazał zarówno swoją słodką stronę, jak i potęgę Pierwotnego w odpowiednich okolicznościach. Jestem szalenie ciekawa, jak rozwiąże się sprawa z jego kardią. 🤭
Seraphena natomiast grała pierwsze skrzypce pod każdym względem. Kocham jej gotowość do poświęceń, lojalność i dobroć, ale też zadziorność, siłę i nawet czasem lekkomyślność.
Fakt, że wiele przeszła i w jej głowie nie zawsze priorytety układają się w odpowiedni sposób, czasem w siebie nie wierzy i miewa różne myśli, sprawia, że jest tak wyjątkowa i pozostaje bardzo "ludzka", chociaż drzemie w niej niemała siła.

"Miłość potrafi tchnąć w człowieka życie i inspirację, a jej utrata może sprawić, że umysł jątrzy się i niszczeje."

Kilka razy miałam taką myśl, że zauważam drobne podobieństwa do "Dworów", ale nie było to jakieś nachalne, więc jeśli lubicie też twórczość S.J. Maas, to polecam tym bardziej!😊

No i mamy zakończenie, po części satysfakcjonujące, ale oczywiście zapowiada jeszcze ciekawy ciąg dalszy!
Mam nadzieję, że wkrótce wrócimy to tego fantastycznego świata, a tymczasem, jeśli jeszcze nie sięgnęliście po książki autorki z tego uniwersum, to nadrabiajcie szybko!
8,5/10

Dzisiaj zapraszam na parę słów o najnowszej powieści Jennifer L. Armentrout, czyli o "Świetle w płomieniu".
W ramach przypomnienia - jest to drugi tom serii "Z ciała i ognia", ale wszystko jest mocno połączone z serią "Z krwi i popiołu", więc polecam ten tom czytać jako szósty z kolei. 😊
Jest to też poniekąd prequel do historii Poppy i Casteela, a opowiada on o Nyktosie -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszędzie ostatnio same slow burny, enemies to lovers itd., a przecież czasem fajnie przeczytać coś typowo bajkowego, coś bez niepotrzebnych dram i sztucznie wykreowanych przeciwności losu.😊
Taką właśnie książką jest debiut Patrycji Szymańskiej, czyli "Słodkie przeznaczenie".😊

"Czasami nie warto kierować się innymi ludźmi. Jeżeli oni są zamknięci w swoich własnych filozofiach tak bardzo, że nie mogą zrozumieć innych, którzy poczują to „coś”, to nie warto nawet ich słuchać, bo i tak będą uważać się za najmądrzejszych."

Historia Mii i Archera rozpoczęła się przypadkiem, choć jestem pewna, że nawet gdyby nie poszli tego dnia biegać ani nie wyjechaliby później na weekend, los jakoś by ich ze sobą połączył. 😉
Dwoje pozytywnych wariatów, jedna grupa przyjaciół i jeden mały kotek - tyle wystarczy, aby tworzyć niezapomniane wspomnienia i cieszyć się życiem, bo właśnie tak kojarzy mi teraz się ta książka.
Będzie zabawnie i spontanicznie, będzie słodko i uroczo, a chwilami dość pikantnie, ale to nie znaczy, że nie pojawią się żadne przeszkody - w końcu każda słodycz kiedyś się kończy, bo byłoby zbyt nudno.😁
Archer, jak to Archer, typowy, książkowy słodziak, dobry przyjaciel, świetny brat i wyrozumiały partner.
Nie gbur, nie cham, nie arogant, choć chwilami nieco zaborczy, ale przecież to lubimy.😉
Za to Mię uważam za bardziej ciekawą, charakterną i specyficzną. Taka fajna wariatka, trochę kiczowata, trochę pyskata, ale totalnie urocza. Przywodzi mi na myśl nianię Franię, nie wiem czemu.🤭 Nie jest jednak głupiutka ani pusta, za to do bólu lojalna, opiekuńcza, empatyczna i po prostu pozytywna. 😊 W dodatku jest książkarą i nawet znajdziecie tu parę fajnych smaczków z tym związanych!

Jeśli chodzi o stronę techniczną, było naprawdę w porządku, choć może mogło być trochę mniej dialogów, a więcej opisów. Wiem, że to raczej nieczęste spostrzeżenie, ale ja lubię, kiedy myśli bohaterów nie są zawarte głównie w ich wypowiedziach, ale też jakoś inaczej. Tutaj trochę miałam wrażenie, jakby ta książka była jedną wielką rozmową, choć też dzięki temu szybko i przyjemnie się czytało. 😊

Wpadł mi też do głowy skrót imienia Archera, choć teraz już nie wiem czy to jakaś moja dziwna myśl, czy ktoś jeszcze zwrócił na to uwagę, a mianowicie zwracanie się do niego zdrobnieniem Archerku. 😁 Takie mi się to polskie wydało, a przecież akcja dzieje się za granicą i imię również jest zagraniczne. Zdecydowanie bardziej podobało mi się Archie.
Ale to chyba taki szczegół, że tylko ja się mogłam go uczepić.🙈
Podsumowując, tak jak tytuł wskazuje, będzie tu słodko, uroczo, bezproblemowo i wesoło. Bardzo fajny przerywnik pomiędzy innymi, cięższymi lub bardziej emocjonującymi pozycjami, idealny na poprawę humoru i relaks z książką. 😊
Polecam też w formie audiobooka, jest dostępny na różnych platformach.😊
A! No i zadziała się bardzo dziwna rzecz - autorka sprawiła, że polubiłam jakiegoś kota.🤭
Dzięki @pati.books za Pchełkę i tych parę przyjemnych godzin.😊
7/10🩷

Wszędzie ostatnio same slow burny, enemies to lovers itd., a przecież czasem fajnie przeczytać coś typowo bajkowego, coś bez niepotrzebnych dram i sztucznie wykreowanych przeciwności losu.😊
Taką właśnie książką jest debiut Patrycji Szymańskiej, czyli "Słodkie przeznaczenie".😊

"Czasami nie warto kierować się innymi ludźmi. Jeżeli oni są zamknięci w swoich własnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie czytam zbyt często kryminałów, ale za to bardzo lubię łączenie tego gatunku z innymi, np. obyczajówką czy romansem.
Dlatego też skusiłam się na debiut Nastki Drabot - w "Kosie" miał być dobrze rozwinięty wątek obyczajowy, ciekawe rodzinne tajemnice i nawet trochę okołozwiązkowej tematyki.
Czy dostałam to, czego oczekiwałam?
Tak (i wiele więcej)!🥰

Już od pierwszych stron autorka kusi nas nieco dziwnym, tajemniczym klimatem, zasiewając w myślach czytelnika ziarnko niepewności i napięcia, aby zaraz "przeskoczyć" do właściwej fabuły, pozostawiając jednak gdzieś tam, w naszej głowie, to właśnie ziarnko.
Fabuła będzie się tu kręcić wokół śmierci pewnego słynnego warszawskiego architekta, który wypadł z okna gabinetu podczas bankietu w swoim domu.
Wszystko mogłoby wydawać się proste, gdyby nie fakt, że zarówno wspomniane okno, jak i drzwi gabinetu, pozostają zamknięte od wewnątrz.
Co tam się naprawdę wydarzyło?
Czy detektyw Kosowski zdoła rozwiązać zagadkę?

Nie ona jednak okaże się najważniejsza, i choć sama byłam szalenie ciekawa finału i miałam różne pomysły co do przebiegu wydarzeń, to autorka skutecznie rozpraszała każdą moją myśl nowymi faktami wychodzącymi na jaw.
Łączą się tu liczne historie, a my poznajemy je z perspektywy kilku osób, zarówno z rodziny denata, jak i jego współpracowników czy osób postronnych.
W międzyczasie otrzymujemy też informacje dotyczące życia detektywa, ale jak się to wszystko połączy? Muszę przyznać, że pomysłowo.😉

Całość okazała się niesamowicie wciągająca, dosłownie nie mogłam się oderwać od tekstu i przeczytałam książkę w jeden dzień. Kolejne zawiłości i plot twisty jedynie pogłębiały moje zainteresowanie, pozostawiając jednak poczucie spójności.
Bardzo przypadł mi do gustu motyw snu, tajemniczych "zwidów" itd., zostało to napisane w taki sposób, że czytelnik momentami sam nie wie, co jest rzeczywistością, a co wytworem wyobraźni, jednak ostatecznie wszystko nabiera sensu.
Każda postać została mocno przemyślana i dobrze napisana, były one pięknie złożone i niejednoznaczne, naprawdę nie wiedziałam, co o nich myśleć. Doceniam takie nieoczywiste kreacje. 😊
Ogólnie bardzo lubię wszelką symbolikę, jakieś takie elementy spajające, smaczki, wskazówki czy nici łączące ze sobą wszystko, ale tu było tego trochę za dużo i jest to w moim odczuciu jedyny, malutki zresztą, minus. Mam na myśli kwestię tytułowego kosa, samych ptaków i całej reszty, mogło się obyć chociażby bez nazwiska detektywa (Kosowski), bo to już było trochę za dużo. 😁
Co do reszty - naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Książka jest dobrze napisana, wciąga i wodzi na manowce, aby zaraz poskładać wszystko w całość i zostawić czytelnika ze świetnym zakończeniem.
Ponadto ma wyjątkowy vibe, senny, nostalgiczny i często napawający smutkiem, ale zdecydowanie nie nudny.
Porusza kilka trudnych tematów, a także kilka niecodziennych, co stanowi o wyjątkowości tej historii.
Ja jestem totalnie kupiona, chętnie przeczytam coś więcej w podobnym klimacie!
9/10🖤
A widzieliście te piękne ilustracje wykonane przez autorkę?! Są super.👌

Nie czytam zbyt często kryminałów, ale za to bardzo lubię łączenie tego gatunku z innymi, np. obyczajówką czy romansem.
Dlatego też skusiłam się na debiut Nastki Drabot - w "Kosie" miał być dobrze rozwinięty wątek obyczajowy, ciekawe rodzinne tajemnice i nawet trochę okołozwiązkowej tematyki.
Czy dostałam to, czego oczekiwałam?
Tak (i wiele więcej)!🥰

Już od pierwszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polska nowość z gatunku romantasy, rozpoczynająca serię "W mrokach Luizjany".
Jeśli jeszcze nie znacie "Wilczych śladów", to odpowiedni czas na nabycie tego cudeńka, obiecuję, że przepadniecie!

"– Ach tak? Uważasz, że nie byłabym w stanie cię skrzywdzić?
– Jestem przekonany, że byłabyś w stanie – zapewnia miękko. – Ale jestem też gotów zaryzykować w nadziei, że tego nie zrobisz. Myślę, że warto podjąć to ryzyko, bo mogę dużo zyskać."

Będzie tu wszystko, co najlepsze w tym gatunku, czyli fantastyczne stworzenia (tu głównie czarownice i wilki, ale pojawi się też jeden tajemniczy demon snów, medium i inni😉), różne odcienie magii, przeznaczenie/partnerstwo, a także szalenie wciągająca fabuła, opierająca się na pewnym śledztwie.

Neve Cavendish otrzymuje informację o ataku na swoją siostrę bliźniaczkę. Jako prywatna detektywka, od razu chce odkryć, co stało się z Faye. W tym celu wraca do rodzinnego domu, gdzie zastaje siostrę w śpiączce, w dodatku ze śladami czarnej magii.
Jakby tego było mało, Neve będzie zmuszona udawać Faye przed jej narzeczonym, co nieco wymknie się spod kontroli...

Czy Genevive rozwikła zagadkę i pomoże siostrze?
Co z małżeństwem przyszłej królowej sabatu i alfy nowoorleańskiej sfory?
😉

"Nigdy, przenigdy cię nie skrzywdzę, księżniczko. Choćbym miał umrzeć z szaleństwa, gdy nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego."

Jak ja kocham tę historię!
Czytałam ją dwa razy i mogłabym to zrobić znowu.😁
Ian Beckett to najfajniejszy wilk, jakiego znam.
Nie, żebym ich znała wiele... albo jakiegokolwiek, ale i tak by wygrał! (A przynajmniej dopóki nie poznam lepiej jego braci.🤭)
Kocham jego relację z Neve, tę słodką nieświadomość dziewczyny i pewnego rodzaju grę, w którą z nią zagrał.😉
Może trochę było mi jej szkoda, zwłaszcza kiedy obwiniała się o nadmierne lubienie narzeczonego Faye, ale możecie być spokojni, silna z niej babka i na pewno poradzi sobie z każdą przeciwnością!
Uwielbiałam obserwować, jak próbowała ukryć swoje prawdziwe "ja" pod ubraniami Faye, jak starała się stłamsić swój niewyparzony język i brak opanowania. Jak pewnie się domyślacie, nie zawsze się jej to udawało, co też świetnie się "oglądało".😉
Cały wątek romantyczny w tej książce jest po prostu wspaniały. Kocham tę dwójkę, ich interakcje, chemię miedzy nimi i takie zwyczajne dopasowanie. Widać było, że rozumieją się bez słów, podobnie myślą, podobnie czują i pragną tych samych rzeczy, a nawet jeśli w czymś się różnią, to jedynie ich to do siebie zbliża. Oboje są też potężni, choć na inny sposób, a wzajemny szacunek i podziw sprawił, że jeszcze bardziej ich pokochałam. 🥰
I choć wszystko kręci się wokół tego elementu romantycznego, nie możemy zapominać o świetnie rozbudowanym tle.
Autorka stworzyła tu ciekawą zagadkę, wprowadzając czytelnika w tryb śledczy i wciągając go w lekko niebezpieczny, tajemniczy klimat, pachnący magią i siłą.
Nie dało się przewidzieć zakończenia praktycznie żadnego wątku, każdy szczegół był dopracowany, każda postać ważna, a każde zdarzenie nieprzypadkowe.
Zapewniam, że nie będziecie się mogli od tego oderwać!😊

"Nigdy dotąd tak bardzo nie czułam, że jestem na swoim miejscu."

Nie zabraknie tu też pięknej przyjaźni, lojalności, relacji rodzinnych, zarówno tych silnych, jak i skomplikowanych, humoru i romantyzmu. Słowem- jest tu wszystko, co dobre romantasy powinno mieć. Wciągająca fabuła, fascynujące postacie, gorąca miłość i magia, dużo magii!
Kocham! 9/10💜

Polska nowość z gatunku romantasy, rozpoczynająca serię "W mrokach Luizjany".
Jeśli jeszcze nie znacie "Wilczych śladów", to odpowiedni czas na nabycie tego cudeńka, obiecuję, że przepadniecie!

"– Ach tak? Uważasz, że nie byłabym w stanie cię skrzywdzić?
– Jestem przekonany, że byłabyś w stanie – zapewnia miękko. – Ale jestem też gotów zaryzykować w nadziei, że tego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Memories she regrets" kończy dylogię "Memories" autorstwa Sandry Biel i robi to z przytupem. Pierwszy tom był cudownie uroczy, słodki i pozytywny, więc byłam ciekawa czy w drugim dostaniemy coś podobnego, czy może to była taka zmyłka i czekają nas jakieś zawirowania.😁
Jeśli oczekiwaliście cukru, to go dostaniecie, a jeśli pragnęliście jakiejś małej dramy, to... też ją dostaniecie.🤭
Wiadomo - Shane nadal jest Shane'em, więc będzie duża dawka green flagów, cudownych randek, lizaków, kwiatków i miłości. Będzie też Skittles, a to oznacza sporo śliny i przytulasów. Pojawi się i Rhysand, razem ze swoimi skrzydłami i całą resztą doskonałości. No istny raj dla książkar!
Ale nie myślcie sobie, że to "długo i szczęśliwie" licealistów nastąpi szybko.
Aymee nadal nie ogarnia, jakim cudem ktoś taki jak Shane mógł pokochać ją.
Bardzo mi się podobał ten wątek walki z niskim poczuciem własnej wartości, choć nie jest to temat łatwy i przyjemny, ale przecież mocno powszechny. Myślę, że każdy gdzieś tam, na jakimś etapie mógł się z dziewczyną utożsamić, choć życzę nam wszystkim, abyśmy wierzyły w swoją wspaniałość bardziej niż Aymee.😊
Pojawi się również paru nowych bohaterów, jeden nawet dość tajemniczy, miałam co do niego mieszane uczucia, ale podobała mi się jego kreacja i to, co swoją osobą wniósł. 🤫

Będzie też trochę o smutku, o śmierci, żałobie i innych życiowych tragediach, no i właściwie rozdziały ich dotyczące były najmocniejszym punktem całej historii. Jasne, fajnie czyta się miłe rzeczy, ale najbardziej zapamiętamy te trudne, emocjonalne i bolesne. Autorka zapewni Wam tu porządny plot twist, aż mi przyszła na myśl twórczość Colleen Hoover (koniecznie uznajcie to za komplement!).
Tak że nudno nie będzie, ja to wręcz niemal się popłakałam, serio.🥹
Myślę, że Aymee i Shane zostaną ze mną na długo, uwielbiam ich historię, te wszystkie urocze akcje, słodkie i zabawne momenty, ale też tę drugą stronę, którą poznałam teraz.

"Czytałam tysiące książek i zachwycałam się milionem przecudownych scen. Zakochiwałam się w bohaterach i wyobrażałam sobie, że jestem na miejscu bohaterek. Zazdrościłam im mężów, chłopaków i bratnich dusz. Ale teraz? Teraz to one mogłyby być zazdrosne o mnie."

A gdybyście jeszcze nie zauważyli, to obie książki są tak ślicznie wydane! Całość tworzy fajny, spójny zestaw, piękny na zewnątrz i w środku.
Wspomniałam, że był tam Rhysand?!😁🥰
8/10💙

"Memories she regrets" kończy dylogię "Memories" autorstwa Sandry Biel i robi to z przytupem. Pierwszy tom był cudownie uroczy, słodki i pozytywny, więc byłam ciekawa czy w drugim dostaniemy coś podobnego, czy może to była taka zmyłka i czekają nas jakieś zawirowania.😁
Jeśli oczekiwaliście cukru, to go dostaniecie, a jeśli pragnęliście jakiejś małej dramy, to... też ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapraszam Was dzisiaj na pewną lodową planetę, gdzie niebieskie potwory okazały się być jedynie spragnionymi miłości, pięknymi stworzeniami.
Jest to już trzecia część z serii i zdecydowanie najlepsza, prawdopodobnie Kira i Aehako zostaną moją ulubioną parą stworzoną przez Ruby Dixon, choć nie wiem, co mnie czeka w kolejnych tomach. 😉

Spośród dwunastu porwanych wcześniej kobiet, już większość z nich znalazła swoich partnerów, ale jest też kilka, które jeszcze z nikim nie rezonowały. Kira ma podejrzenia, dlaczego tak się dzieje, więc kiedy Aehako próbuje się do niej zbliżyć, ta mocno mu się opiera. Wie, że kiedy jej sekret wyjdzie na jaw, mężczyzna (no, powiedzmy 😉) nie będzie chciał z nią być.
Ponadto, jak podejrzewa, urządzenie tłumaczące wszczepione w jej ucho może być również lokalizatorem. Ostatnie, czego by Kira chciała, to sprowadzenie zagrożenia na grupę kobiet i niebieskich tubylców.
Planuje więc udać się do zepsutego statku, aby spróbować usunąć ustrojstwo z jej ucha.
Zgadnijcie, kto jej będzie towarzyszył.😁

Najbardziej w tej książce podobał mi się fakt, że miała ona fabułę. 🤭 Jak wiecie (a jeśli nie, to Wam powiem), seria "Barbarzyńcy z lodowej planety" to seria erotyków z elementami science fiction, a więc to właśnie spicy sceny wiodą w nich prym i jest to oczywiste, ale "Kochanek Barbarzyńca" przełamuje, moim zdaniem, tę łatkę, ma lepiej rozwinięte wątki niż w tomie pierwszym, a już zwłaszcza w drugim.
Począwszy od relacji między głównymi postaciami, poprzez akcję z innymi obcymi oraz wręcz sensacyjnymi zdarzeniami, aż po poboczne wątki dotyczące całego plemienia, rodziny Aehako czy innych mieszkańców jaskini - cały czas coś się działo.

Sam wątek romantyczny był tu chyba najbardziej romantyczny.😁 Być może spodobało mi się to, że oni sami siebie nawzajem wybrali, bo choć lubię wątek partnerstwa/pokrewnych dusz, to jednak zawsze mam poczucie, jakby bohaterowie nie decydowali o sobie. Tutaj fajnie zostało wszystko połączone, ale nie zabrakło właśnie rozsądku i świadomego wyboru, również pomimo pewnych przeciwności, więc to duży plus.
Świetna była też cała akcja ze statkiem, takie połączenie przygodówki chwilami z sensacją, więc nudno nie było.
No i jak wspomniałam - lepiej mogliśmy poznać pobocznych bohaterów, nie tylko tych głównych, o których były i będą pisane kolejne części, ale też właśnie rodzinę czy "sąsiadów" i może nie brzmi to wybitnie zachęcająco, ale naprawdę mi się podobało, dobrze jest zobaczyć różne perspektywy, problemy i opinie.😊
No i taką wisienką na torcie był humor, czasem niedorzeczny, absurdalny, wynikający z różnic międzygatunkowych, ale mimo wszystko - spełniający swoją rolę. 😁

"– Rozbiorę cię.
– Och? – W kącikach jej ust błąka się uśmiech. – Rozpakujesz mnie jak prezent?
– Jak podroby ukryte pod żebrami świeżo zabitej zwierzyny."

Bardzo tych niebieskich ludków polubiłam, uwielbiach czytać o ich zmaganiach z poznaniem ludzi, o różnicach między nimi czy nawet żartach, które sobie robią. 😉
Jeśli chodzi o clue tych książek, czyli spicy sceny, no cóż... Były i były spicy. 😅 Na tym zakończę komentarz, bo tym razem inne rzeczy wyszły na pierwszy plan i na nich się skupiłam.😊
Podsumowując- polecam najbardziej ze wszystkich dotychczas wydanych części, naprawdę świetnie się bawiłam i zamierzam sięgnąć po resztę, może jeszcze autorka mnie jakoś zaskoczy?😊8/10

Zapraszam Was dzisiaj na pewną lodową planetę, gdzie niebieskie potwory okazały się być jedynie spragnionymi miłości, pięknymi stworzeniami.
Jest to już trzecia część z serii i zdecydowanie najlepsza, prawdopodobnie Kira i Aehako zostaną moją ulubioną parą stworzoną przez Ruby Dixon, choć nie wiem, co mnie czeka w kolejnych tomach. 😉

Spośród dwunastu porwanych wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W ramach odpoczynku od ostatnich moich lektur, które mnie przeżuły i wypluły (a i tak je kocham😉), sięgnęłam po tego dżentelmena.😊
Kiedy książka do mnie dotarła, zdziwiłam się jej grubością (albo raczej cienkością) i przyznaję, że dość sceptycznie nastawiłam się do tej pozycji, choć wcześniej nie mogłam się jej doczekać. No bo jak można zawrzeć kompletną powieść w niecałych 250 stronach, rozwinąć i zamknąć wszystkie wątki, przedstawić bohaterów i zachować odpowiedni rytm?
A no jednak można. 😊
Bardzo lubię komedie romantyczne w wykonaniu Meghan Quinn, a ta po raz kolejny wpisała się w moje gusta.
Mamy tu coś na kształt filmu "Jak stracić chłopaka w 10 dni", ale nie jest to żadna kopia czy podróbka, a raczej ciekawie wykorzystana inspiracja.
Tytułowy dżentelmen to Wes - felietonista w magazynie dla facetów, w którym odpowiada na ich problemy, wpadki randkowe itd., trochę jak nasza polska Judytka.😁
Jego ekscentryczny szef wpada pewnego dnia na pomysł, aby każdy z pracowników trochę bardziej zaangażował się w pracę, wdrażając swoje zawodowe rozwiązania w życie prywatne. Tak właśnie Wes ma znaleźć i poderwać dziewczynę, wykorzystując swoje własne rady i opisując postępy na łamach magazynu.

Kiedy więc wpada na June, natychmiast rozpoczyna akcję, jednak z nią nie będzie to takie proste.
Nieco szalona, energiczna i absurdalnie pozytywna początkująca aktorka, a w wolnych chwilach wyprowadzaczka psów, sprawi, że Wes przejdzie długą i wyboistą drogę do jej serca.
Czy w końcu tam dotrze?
Co będzie, kiedy wszystko wyjdzie na jaw?


Kocham główną bohaterkę. Totalnie i bezsprzecznie jest najlepszym elementem tej książki, nie da się jej nie lubić i na miejscu Wesa pewnie sama bym się w niej zakochała.😁
Każda ich interakcja kończyła się śmiechem (moim, bo Wesowi raczej częściej było do płaczu 😉) i nie mogłam się doczekać, aż przeczytam o kolejnej randce, kolejnej wpadce albo może w końcu o czymś udanym.😁
Wesowi trzeba przyznać, że świetnie sobie radził i bardzo podobało mi się to, że ona mu się aż tak podobała.😄
Mimo że dała mu popalić, cierpliwie parł do przodu, wspinając się na wyżyny swojej kreatywności. 😊
I głównie o to w tej książce chodziło- o zabawne interakcje, internetowe czy magazynowe rady związkowe, pokazane w takim trochę krzywym zwierciadle.
Nie znajdziecie tu jakichś szalonych plot twistów, miliona pobocznych wątków ani łamiących serce historii, a zakończenie jest dość przewidywalne, ale mimo to "Współczesny dżentelmen" to kawałek dobrej zabawy.😊

Podobał mi się też sposób, w jaki książka została napisana, czyli w każdym rozdziale list od czytelnika i odpowiedź dżentelmena. Kurde, serio mi to przypomniało taką męską wersję Judyty z "Nigdy w życiu!" czy "Ja wam pokażę!" 😊
Jedyne, co trochę pozostawia do życzenia, to tłumaczenie, albo raczej dobór słów w niektórych momentach. Mogło być to bardziej przemyślane, ale nie było też najgorzej.😉

Całość to naprawdę fajny i zabawny przerywnik od poważniejszych lektur czy po prostu od życia.😊
Polecam! 7/10

W ramach odpoczynku od ostatnich moich lektur, które mnie przeżuły i wypluły (a i tak je kocham😉), sięgnęłam po tego dżentelmena.😊
Kiedy książka do mnie dotarła, zdziwiłam się jej grubością (albo raczej cienkością) i przyznaję, że dość sceptycznie nastawiłam się do tej pozycji, choć wcześniej nie mogłam się jej doczekać. No bo jak można zawrzeć kompletną powieść w niecałych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gabriel, chłopiec, który nie pozwolił sobie zapomnieć o miłości, i ja, która dopilnowała, by jej nie pamiętać."

"Most of all you" to kolejna książka Mii Sheridan, która chwyci Was za serce, wzruszy i wypełni całą gamą uczuć.
Po fenomenalnym "Archer's voice" (dawniej "Bez słów"), przyszedł czas na drugie wznowienie, a mianowicie "Most of all you" (wcześniej "Bez złudzeń").
Ponowne wydanie tych powieści, w całkiem nowej, pięknej oprawie, to świetny pomysł, bo te książki zasługują na dotarcie do jeszcze większego grona czytelników. Jest to absolutny must read dla każdej romansiary, każdej osoby kochającej emocjonalne powieści o ciekawym tle fabularnym i uroczych bohaterach, choć mierzących się z niełatwą przeszłością.

Poznajemy tu Crystal, tancerkę w klubie, która po trudnym dzieciństwie i młodości, ma ogromne problemy z zaufaniem i, ogólnie, z miłością.
Gabriel natomiast przeciwnie - mimo porwania i traumatycznych przeżyć, pragnie szczerego uczucia, ale jego strach przed dotykiem jest niemałą przeszkodą.

Czy Crystal będzie dziewczyną, która pomoże mu uporać się z lękami?
A może to on okaże się jej bardziej potrzebny?

"- Wróciłeś - szepnęła lekko zachrypniętym, cichym głosem.
Wypuściłem wstrzymywany w płucach oddech i zaśmiałem się z ulgą.
- Wróciłem.
Poszukała wzrokiem moich oczu.
- Nadal nie jestem odpowiednią dziewczyną.
- A ja nadal uważam inaczej."

Pisząc tą recenzję wracam do tej historii i mam ochotę przeczytać ją od nowa.
Uwielbiam Gabriela, uwielbiam to, jaki był dla Crystal od samego początku, jak bardzo się starał i ponad wszystko uwielbiam to, że mimo swoich przeżyć, w żaden sposób się nie poddał.
Uwielbiam też Crystal, jej siłę i osobowość, choć początkowo ukryła ją pod zbroją chłodu i obojętności.
Tych dwoje razem tworzą coś cudownego, dopełniają się i pomagają sobie na różnych polach, lecząc swoje rany.
Kto czytał "Archer's voice", ten wie, że autorka potrafi bardzo pięknie ubrać w słowa uczucia, a czytelnik nie ma wyjścia - musi się w tych słowach zakochać. A przynajmniej ze mną tak było, cudownie mi się czytało historię tej pary, choć nie brakowało w niej smutku, bólu i poczucia bezradności.
Przeważyła jednak nadzieja, piękno, dobro, miłość i radość, więc po przeczytaniu nie zostaje uczucie przygnębienia, a jedynie uśmiech.😊

"Zdałam sobie sprawę, że dał mi to, co obiecywał. Oddech na moim karku przypominał uspokajający powiew wiatru, śmiech był światłem słońca, dotyk tysiącem tęcz tańczących na mojej skórze. Pokochałam go tak bardzo, że myślałam, że serce mi pęknie."

Uwielbiam styl Mii, to, jak maluje słowami, wciągając czytelnika w taki lekko sielski klimat, jednocześnie poruszając bolesne tematy.
Jestem zachwycona, że było mi dane poznać jej wyjątkowych bohaterów i na pewno na tych dwóch książkach nie skończę!
Oczywiście, "Archer's voice" i "Most of all you" nie tworzą serii, nie są połączone fabularnie i można je czytać oddzielnie, ale to ciekawe, że jednak są jakąś tam całością, oscylując tematyką wokół zmysłów - najpierw wzroku (Znaki miłości), potem dotyku (Dotyk miłości), a wkrótce pojawi się też "More than words" (Dźwięki miłości). Lubię takie drobne dodatki, ciekawy zamysł i wyróżniający się dobór tematyki.

Podsumowując, bardzo, bardzo podobała mi się ta książka, uważam ją za naprawdę wartościowy romans, z nietuzinkowymi bohaterami i interesującym tłem. Napisana z lekkością, ładnie i czasami dość poetycko, wprowadza w taki wiejski klimat, dając poczucie bezpieczeństwa, optymizmu i nadziei.
Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki, a do tej pewnie jeszcze kiedyś wrócę! 8,5/10💙


"Zawsze udawałam, że jestem z kamienia, ale prawdę mówiąc, mam wrażenie, że raczej ulepiono mnie z piasku i mogę się w każdej chwili rozsypać."

"Gabriel, chłopiec, który nie pozwolił sobie zapomnieć o miłości, i ja, która dopilnowała, by jej nie pamiętać."

"Most of all you" to kolejna książka Mii Sheridan, która chwyci Was za serce, wzruszy i wypełni całą gamą uczuć.
Po fenomenalnym "Archer's voice" (dawniej "Bez słów"), przyszedł czas na drugie wznowienie, a mianowicie "Most of all you" (wcześniej "Bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Żaden mężczyzna na tym świecie nie kochał nigdy żadnej kobiety bardziej niż ja ciebie."

I oto nadszedł ten moment - zakończenie trylogii, która wywołała burzę w sercach milionów czytelników (pewnie w wkększości czytelniczek😉) na całym świecie.
Ale my uwielbiamy deszczowe dni, prawda kochani?🥹

"To Cecelia ukradła mnie pierwsza; oto najszczersza prawda ukryta głęboko w mojej złodziejskiej duszy."

Oczywiście, recenzja ta będzie spojlerem dla osób, które nie czytały jeszcze pierwszego i drugiego tomu, więc miejcie to na uwadze (i nadrabiajcie!)

Jeśli myślicie, że Tobias i Cecelia w końcu beztrosko wpadli sobie w ramiona i żyją długo i szczęśliwie wraz z czworonożnym Francuzem, to jesteście w błędzie. Zresztą, nie bez powodu ta część jest najdłuższa ze wszystkich trzech - wiele spraw wymaga wyjaśnienia i wiele ran zagojenia, aby nastał spokój.
Czy to w ogóle możliwe?

"Gdyby Bóg dał mi tylko jedną minutę życia na tym świecie, chciałabym, aby to była właśnie
ta m i n u t a, ta chwila z nim, podczas której wiem na pewno, z czyjego powodu tu jestem."

Tobias, który poświęcił swoje życie zemście i zapewnieniu spokoju swoim braciom, nie sadził, że coś może zmienić jego priorytety.
Wtedy pojawiła się o n a.
Los się z niego zaśmiał, oddając jego serce w posiadanie córce wroga, miłości brata, ukochanej przyjaciela.

Po kilku latach pełnej chaosu historii, mężczyzna w końcu postanowił przestać uciekać przed tym uczuciem, zwłaszcza że i tak nie jest to możliwe. Tylko czy Cecelia będzie potrafiła wybaczyć mu wszystkie krzywdy i ponownie zaufać? Czy kiedykolwiek mu ufała?

"- Gdzie, u licha, podziewały się nasze dobre duchy, gdy były nam potrzebne?
Tobias mruczy, przyznając mi rację.
-Dały ciała.
-A Kupidyn? - drążę.
-Trafił cię o jedną strzałą za dużo."

Ta część zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych, głównie ze względu na praktycznie jednostronną narrację, z której bardzo się ucieszyłam. W końcu mogliśmy wejść do głowy Tobiasa, poznać jego najskrytsze lęki, pragnienia, myśli, plany i sposób rozumowania. I choć duża część książki to jedynie próby mężczyzny odzyskania Cecelii, absolutnie nie czułam, że niewiele się dzieje. Naprawdę, zwiedzanie umysłu tego szalonego Francuza, było bardzo wciągającym doświadczeniem i w końcu wszystkie puzzle wpadły na swoje miejsce.
Pomogła również masa retrospekcji, zarówno do lat dzieciństwa, jak i pobytu Tobiasa we Francji, co rzuciło jeszcze więcej światła na wszystkie wydarzenia z tych kilku lat, w których działa się akcja całej serii.
Teraz śmiało mogę powiedzieć, że autorka stworzyła małe dzieło, knując, snując, plątając i wikłając życia bohaterów.
Wszystko to okrasiła wyjątkowym klimatem tajemnicy, napięcia, czasem nawet strachu, a filozoficzne rozmyślania, ukryte metafory i przemycone wskazówki sprawiły, że całość jest czymś naprawdę wyjątkowym.

"Kocham ją bezgranicznie, ponieważ ona kochała mnie pomimo wszystkiego, na co ją naraziłem. Kochała mnie, chociaż piekielnie jej to utrudniałem."

Z tej części dowiemy się też najwięcej o samym bractwie, wszystko zostanie wyjaśnione i choć wielu rzeczy się spodziewałam, to jednak nadal kilka razy zostałam mocno zaskoczona, zwłaszcza pod koniec.
To, jak została napisana Cecelia w tej części, wywarło na mnie duże wrażenie, choć pewnie niektórzy nie będą podzielać mojego zdania. Ja uważam, że widać, jak dorosła, piękna, rozważna i silna się stała, w końcu też zobaczyłam, co chłopcy i Tobias w niej widzieli. 🤭

Mam wrażenie, że możnaby napisać jeszcze dziecięć książek w tym uniwersum, tak skomplikowanie to wszystko Stewart zorganizowała, ale z drugiej strony cieszę się, że bohaterowie są teraz w tym miejscu, w którym są.
Myślę o pierwszym tomie i nie wyobrażam sobie, jak daleko odbiega on od "The finish line". Wtedy, czytając, nawet w najśmielszych domysłach nie zgadłabym, ile jeszcze emocji czeka mnie i tych cudownych bohaterów. Na pewno wkrótce zrobię reread całości, jestem bardzo ciekawa, jak to odbiorę, znając już ciąg dalszy, ale jednak zazdroszczę wszystkim, którzy mają Kruki jeszcze przed sobą. 😉

Gdybym miała podsumować, o czym jest ta i poprzednie książki, powiedziałabym krótko, że o miłości. O miłości tak wielkiej, że większej chyba nie widziałam i o większej nie czytałam. Tylko jak ona się zakończy? No właśnie. Musicie sprawdzić sami. 😊

"W naszym przypadku patrzenie jest miłością, kłótnie są miłością, pieprzenie się jest miłością i nawet teraz, gdy każde z nas boryka się z własnymi lękami, to też jest miłość."

Dla mnie to totalny must read dla każdej romansiary, która kocha wyjwtkowe, nieco mroczne, na pewno wykraczające poza wszelkie normy, historie, z cudownie skomplikowanymi bohaterami, leniwym, melancholijnym klimatem i bolesnymi zwrotami akcji.
9/10🖤

P.S. Niedawno pojawiła się jeszcze książka pt. "One last rainy day" i jestem bardzo ciekawa, czy wydawnictwo postanowi dać ją polskim czytelnikom, tak czy siak, wkrótce do niej zajrzę i zobaczę, co Dominic ma nam jeszcze do powiedzenia.🥹

"Żaden mężczyzna na tym świecie nie kochał nigdy żadnej kobiety bardziej niż ja ciebie."

I oto nadszedł ten moment - zakończenie trylogii, która wywołała burzę w sercach milionów czytelników (pewnie w wkększości czytelniczek😉) na całym świecie.
Ale my uwielbiamy deszczowe dni, prawda kochani?🥹

"To Cecelia ukradła mnie pierwsza; oto najszczersza prawda ukryta głęboko w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jeden dzień" kojarzyłam jako film, który oglądałam w liceum (więc dawno temu😅) i bardzo zapadł mi w pamięci! Choć już wiedziałam, czego się spodziewać, zdawałam sobie sprawę, że nie jest to typowa romantyczna historia, to byłam bardzo ciekawa, czy po kilkunastu latach odbiorę opowieść Dexa i Emmy tak samo.😊
Właśnie pojawiło się nowe wydanie książki Davida Nichollsa, przy okazji powstania serialu o tym samym tytule, a ja nie mogłam przejść obok niego obojętnie.
Zapraszam więc na parę słów o tej absolutnie wyjątkowej pozycji!

"Chciałby zadać jej tyle pytań, na przykład dlaczego nie mogą być razem, przecież są dla siebie stworzeni i stanowią taki zgrany zespół: Dex i Em, Em i Dex – wszyscy to mówią."

Dex i Em, Em i Dex.
Ich historia rozpoczęła się niepozornie, jak milion innych. Wspólnie spędzona noc kończąca studia, szczera rozmowa do świtu i kolejny dzień, początek 20-letniej relacji, pełnej wzlotów i upadków.
Dwie osoby, dwa całkiem różne światy.
Kujonka, okularnica, zakompleksiona idealistka i bogaty, przystojny bawidamek.
Z pozoru nie łączy ich wiele, jednak ich przyjaźń przetrwa długie lata, zniesie niemal wszystko, ale jak się zakończy?
Czy to w ogóle jeszcze przyjaźń, czy kiedykolwiek nią była?
A może to już miłość?

"– Dexter, naprawdę bardzo cię kocham. Bardzo. l pewnie zawsze będę. – Jej usta dotknęły jego policzka. – Ale niestety już cię nie lubię."

Właśnie skończyłam lekturę i po mojej głowie krąży tyle myśli, że nie wiem, od czego zacząć.😉
Książka wciąga od pierwszych stron. Co do tego nie ma wątpliwości, a im dalej jesteśmy, tym ciężej ją odłożyć.
Relacja bohaterów jest jednocześnie prosta i skomplikowana, a ja raz im kibicowałam jako ewentualnej parze, aby zaraz nie móc sobie wyobrazić ich naprawdę razem.
Na przestrzeni tych wszystkich lat oboje zmienili się ogromnie, rzadko nadawali na tych samych falach, mijając się i nie rozumiejąc, jednocześnie jednak będąc nawzajem takimi swoimi stałymi filarami. Znali się dogłębnie, myśleli o sobie, a jednocześnie kłócili się i krzywdzili, żyjąc swoimi, ciągle bardzo różnymi, życiami. Co więc w ich historii jest tak wyjątkowego?
Moim zdaniem to jakaś niewidzialna nić, która sprawiała, że mimo tych wszystkich różnic, byli naprawdę jednością. Może to to słynne dopełnianie się nawzajem? Chyba tak. 😉
Czy znajdą wspólne szczęście? Miejmy nadzieję... 😁

"Nie był sentymentalny, ale czasami mógłby tak siedzieć i obserwować ją po cichu, jak się śmiała, opowiadała historie, i czuł, że to najwspanialsza osoba, jaką znał. Czasem nawet chciał się do tego przyznać, przerwać jej i po prostu powiedzieć to głośno. Ale to nie była właściwa chwila."

Jest to, oczywiście, historia o miłości, ale jest to również coś o wiele większego. Podziwiam sposób, w jaki autor wykreował oboje bohaterów, jak bardzo złożeni 8 wyraziści byli. Jeśli czytaliście już książkę, pewnie w którymś momencie znienawidziliście Dexa. Ja sama nieraz czytałam kolejne strony ze strachem o niego, o jego bliskich, ale też z obrzydzeniem i fascynacją. To niesamowite, jak bardzo jego postać się ewoluowała, jak on sam zmieniał się w zależności od jego aktualnych relacji z innymi, a zwłaszcza z Emmą.

Ona również została przedstawiona z każdej możliwej strony i podobał mi się fakt, że mimo bycia idealistką, marzycielką i pracowitą, ambitną, młodą kobietą, była też zakompleksiona, wywyższająca się i oceniająca wszystkich i wszystko wokół. To, że bohaterowie byli tacy nieidealni, nadało książce wyjątkowy chatakter i - wbrew pozorom - sprawiło, że bardziej ich polubiłam.
Powieść jest napisana w ciekawy sposób, lekki i wciągający, z płynnym przechodzeniem między perspektywą Emmy, a Dexa, z licznymi retrospekcjami, skakaniem pomiędzy różnymi czasami, choć w głównej mierze chronologia została zachowana.
Autor zabiera nas w wiele ciekawych miejsc, od Edynburga, przez Londyn, aż po Paryż, a nawet Indie, tworząc taki trochę "vintage" klimat (i nie, lata '90 to nie jest dla mnie vintage, ale chodzi o samą atmosferę😉).

To nie jest powieść o miłości, a raczej o miłościach. O tej romantycznej, platonicznej, przyjacielskiej, cielesnej, krótko- i długotrwałej, rodzinnej i rodzicielskiej, skomplikowanej, toksycznej, pozornej i wielkiej. To również książka o dojrzewaniu, poszukiwaniu siebie, o marzeniach i celach, o sensie życia i naszych słabościach.
To książka, która wkurza, wzrusza, wciąga, niszczy i naprawia. Sprawia, że łzy się w oku kręcą, a nawet nie kręcą, a spadają jak wodospad. 😁
Uwielbiam ją i cieszę się, że przypomniałam sobie tę historię po tylu latach, bo odebrałam ją trochę inaczej.
Oczywiście, cały czas miałam przed oczyma piękną Anne Hathaway, ale myślę, że dam też szansę serialowi, choć chyba zawsze książka będzie dla mnie lepsza od ekranizacji. 😉
A jak jest u Was?
Znacie? Planujecie? 💛
9/10😊

"Jeden dzień" kojarzyłam jako film, który oglądałam w liceum (więc dawno temu😅) i bardzo zapadł mi w pamięci! Choć już wiedziałam, czego się spodziewać, zdawałam sobie sprawę, że nie jest to typowa romantyczna historia, to byłam bardzo ciekawa, czy po kilkunastu latach odbiorę opowieść Dexa i Emmy tak samo.😊
Właśnie pojawiło się nowe wydanie książki Davida Nichollsa, przy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książką, która mnie ostatnio mocno zaskoczyła, była "So close" - powieść Sylvii Day, autorki bestsellerowej, kultowej wręcz serii "Crossfire".
"Dotyk Crossa" i pozostałe tomy to chyba pierwsze erotyki, jakie czytałam, a kto je zna, ten wie, co tam się działo.🤯 Dramy, plot twisty, rozstania i powroty i masa, masa innych rzeczy, które pamiętam do tej pory, choć minęło parę lat.
Kiedy więc zobaczyłam nadchodzącą premierę kolejnej książki autorki, spodziewałam się czegoś podobnego, a otrzymałam coś zupełnie innego.
Innego, a jednak równie dobrego.

"Chyba nie odkupiliśmy swoich grzechów w naszych poprzednich żywotach. Musi być jakiś powód, dla którego karma uznała za właściwe zamknąć nas razem w bezgranicznej miłości, za którą płaci się tak wielką cenę."

Głównym bohaterem jest Kane Black - młody wdowiec z obsesją na punkcie swojej zmarłej żony. Jego dom przypomina mauzoleum, w którym na każdym kroku można spotkać ślad jego miłości, choć nigdy w nim nie była. Kolejne kochanki mężczyzny to jej wierne kopie, ale kiedy spotyka na ulicy kogoś dosłownie identycznego, jego świat ponownie wywraca się do góry nogami. Czy to możliwe, że to naprawdę ona?

"Pomimo ich największych starań, pozostaje nieosiągalny. To wdowiec, który pozostaje głęboko, w pełni żonaty."

Elementem, który wysuwa się na pierwszy plan tej książki, jest obsesja. Obsesja Kane'a na punkcie Lily, obsesja Amy na punkcie Kane'a, obsesja Aliyah na punkcie firmy.
Obsesja goni obsesję, a dzięki wyjątkowemu stylowi prowadzenia narracji, autorka pozwala nam wejść do głowy kilku bohaterów i poznać ich tok rozumowania, nie do końca jednak zdradzając wszystkie karty.
Perspektywa zmienia się z rozdziału na rozdział, a czytelnik obserwuje ten chaotyczny świat oczami nie tylko Kane'a i członków jego rodziny, ale też charyzmatycznego majordomusa i samej Lily.
Tylko czy Lily to naprawdę Lily?
Czemu zwraca się do Kane'a?
Czemu mówi o sobie w trzeciej osobie?
Moje teorie spiskowe miały podczas czytania swoje teorie spiskowe.😅
Kiedy już myślałam, że coś wiem, zaraz pojawiało się coś, co całkowicie przekreślało poprzednie ustalenia i nadawało nowy kierunek moim podejrzeniom.

"Wydaje mi się niemożliwe, że znalazłam się tutaj, w domu, który wygląda na moje najgłębsze pragnienie, ale nim nie jest, z mężem, który wygląda jak moja miłość, ale nią nie jest."

Dawno nic mnie tak nie wciągnęło, jak ta książka. Dosłownie pochłonęłam ją na raz, pragnąć odkryć, co jeszcze autorka wymyśliła. 😁
Jest to pierwszy tom dylogii, ale na szczęście kilka wątków się rozwiąże, nie zostaniecie z poczuciem pustki na koniec i choć z niecierpliwością będę czekać na kontynuację, to zakończenie mi się spodobało.
Książka jest też dość poetycko napisana, ma świetny, mroczny, pełen napięcia klimat, a dzięki takiemu wchodzeniu w umysły różnych bohaterów, miałam wrażenie, że jestem tam wśród nich, że podzielam ich emocje, strach, dezorientację i niepewność.
Jestem pod wrażeniem tego, jak autorka namieszała mi w głowie i zdecydowanie kocham ten stan!
Aktualnie najbardziej ciekawi mnie postać Amy, choć czuję, że pozostali członkowie tej patchworkowej rodziny i sama Lily też mają jeszcze wiele do powiedzenia.

A wracając do "Crossfire", Gideon również się tu pojawi! Jeśli więc tęskniliście za nim i Evą, będziecie mogli podejrzeć, co nowego u nich. 😊
Jak wspomniałam, ta książka różni się od poprzedniej serii, nie ma aż tak erotycznego zabarwienia, choć jak już coś takiego się pojawia, to jest dość intensywnie. 😉 Jestem jednak zachwycona, że całkiem inne tematy grają tu pierwsze skrzypce, mimo że miłość i jej skutki są tu mocno obecne.

"– Kocham cię. Słowa się nie zmieniają, ale moje uczucia tak. Z każdą minutą kocham cię bardziej. Kocham cię teraz bardziej niż dziś rano czy wczoraj."

Duży plus za klimat thrillera, bo właśnie ten gatunek najlepiej pasuje mi do "So close" i mam nadzieję, że w drugim tomie zostanie to utrzymane.
Bardzo, bardzo polecam, jeśli szukacie czegoś, co pochłonie Was bez reszty! 9/10🖤

Książką, która mnie ostatnio mocno zaskoczyła, była "So close" - powieść Sylvii Day, autorki bestsellerowej, kultowej wręcz serii "Crossfire".
"Dotyk Crossa" i pozostałe tomy to chyba pierwsze erotyki, jakie czytałam, a kto je zna, ten wie, co tam się działo.🤯 Dramy, plot twisty, rozstania i powroty i masa, masa innych rzeczy, które pamiętam do tej pory, choć minęło parę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przez całe życie pragnęłam być widziana, ale uświadomiłam sobie także, że gdy ludzie patrzą ze zbyt małego dystansu, nieuniknione jest to, że zobaczą też rzeczy paskudne - jak drobne pęknięcia na eleganckim wazonie, które widać dopiero przy szczegółowych oględzinach."

Bohaterka debiutanckiej książki Ann Liang pewnego dnia odkryła w sobie dar niewidzialności, jednak nie wszystko było tak fascynujące, jak się wydaje. 😉

Alice nie kontrolowała swojego znikania, działo się to niezależnie od jej chęci, ale i tak postanowiła w jakiś sposób to wykorzystać.
Jej rodzice nie mogli dłużej pozwolić sobie na finansowanie jej irracjonalnie kosztownej edukacji w Airington, więc dziewczyna zapragnęła sama zarobić i zagwarantować sobie przyszłość.
Poziom jej desperacji pokazuje fakt, że z prośbą o pomoc zwróciła się do swojego szkolnego arcywroga.
Czy Henry Li okaże się takim strasznym dupkiem, za jakiego go miała?
A może nie wszystko widać na pierwszy rzut oka?😉

Razem stworzą system, dzięki któremu Alice będzie mogła wykorzystać swoją niewidzialność, wykonując przeróżne zlecenia od swoich kolegów.
"Duch Pekinu" stanie przed kilkoma trudnymi wyborami i przekona się, czy bycie nim musi mieć swoje konsekwencje.

"Znów mogę cię zobaczyć" to książka, która od pierwszych stron szalenie mnie wciągnęła do świata Alice. Ta z pozoru prosta fabuła kryje w sobie mnóstwo ciekawostek, nie tylko na temat Chin, chińskiej kultury i mentalności, ale też na temat ludzi wiszącymi gdzieś pomiędzy dwoma światami. Historia bohaterki, która urodziła się w Pekinie, wychowała w Stanach, aby znowu tu wrócić, zdecydowanie chwyta za serce. Bardzo ujęło mnie to pewnego rodzaju zagubienie Alice, która nie czuje przynależności z żadnym z miejsc i z żadną ze społeczności.


Nie pasuje do Amerykanów, nie pasuje do bogatych uczniów Airington, nie pasuje do Pekińczyków, a jedyne, o czym myśli, to wyrwanie się w lepszą przyszłość, do której przygotowywana jest od najmłodszych lat.

Przez świadomość dotyczącą poświęceń jej rodziców, sama stała się robotem zafiksowanym na pieniądzach. I być może brzmi to brutalnie, ale prawda jest taka, że choćby nie wiem jak Alice próbowała usprawiedliwiać swoje kolejne poczynania, to wszystko robiła dla pieniędzy. Mimo że w pewnym momencie miała już wystarczająco, aby pomóc rodzicom i zapewnić sobie przyszłość w szkole, nadal było jej mało. Gdzieś po drodze zatarła się granica między przyzwoitością, moralnością, a po prostu złem i o ile to było napisane świetnie, a ja z zapartym tchem obserwowałam jej kolejne rozterki, kibicowałam jej postaci i niejednokrotnie współczułam, to końcówka całkowicie mnie zaskoczyła i zawiodła.
Miałam wrażenie, że autorka próbowała całkowicie wybielić poczynania bohaterki i choć usprawiedliwianie jej czynów może gdzieś tam miało trochę sensu, to stawianie jej w roli ofiary absolutnie do mnie nie przemówiło.
Chyba jestem przyzwyczajona do dobrych postaci, którzy płacą za swoje grzechy i nawet jeśli zboczyli z "dobrej drogi", to w pewnym momencie zmieniają swoje postępowanie albo przynajmniej jakoś je zadośćuczyniają. Alice jednak, choć w nielicznych momentach gryzło ją sumienie, zamiast ponieść konsekwencje swoich działań (przestępczych), ona nadal kłamiąc, wykaraskała się z kłopotów, zwaliła wszystko na innych i jeszcze usprawiedliwiła się biedą.
Zresztą przez całą książkę mocno oceniała innych przez pryzmat ich powierzchowności i zasobów portfeli, nie dając im nawet szansy na bliższe poznanie, a daleko nie trzeba szukać- chociażby Henry był tak przez nią traktowany.
Strasznie mnie postać Alice zawiodła, bo myślałam, że dojdzie w niej do jakiejś przemiany, że to wszystko okaże się mieć inny finał i zmienią się jej priorytety, a niestety tak się nie stało.
Nie potrafię się z nią utożsamić nawet w jednym stopniu. I naprawdę mogę zrozumieć, że nie dorastała w najlepszych warunkach, że musiała się starać i uczyć może więcej niż inni, ale usprawiedliwianie tym wszystkiego to przesada, zwłaszcza że jej zachowanie i wyrachowanie nie było jedynie dążeniem do zapewnienia sobie i rodzinie lepszej przyszłości. Nie, jej marzeniem były pieniądze same w sobie. Nawet nie zastanawiała się, co będzie robić, ważne, żeby zarabiała krocie. Chyba nigdy też nie widziałam postaci, w której mimo tak młodego wieku, byłoby tyle nienawiści, zawiści i negatywnych emocji. Z początku mi się to podobało, było to ciekawe i w jakiś sposób wyjątkowe, ale wtedy jeszcze myślałam, że to się zmieni, co się niestety nie stało.

Ale zostawmy to już, bo są tu też inne elementy, które dużo bardziej przypadły mi do gustu. 😊
Henry Li - postać ratująca każdą scenę, w której się pojawiła. Nie dość, że mądry, przystojny i bogaty, to jeszcze naprawdę dobry. Podczas gdy Alice bez skrupułów brnęła przed siebie, on stawiał na uczciwość i ciężką pracę, a przy tym lojalność i bezinteresowność. Słodki nerd, którego przez większość czasu było mi szkoda i na którego przyjaźń w mojej opinii Alice nie zasługiwała.
Duży plus książki to ogólny temat chińskich emigrantów i reemigrantów, właśnie to poczucie przynależności i problemów, z którymi tacy ludzie muszą się zmagać. Widać, że autorka wie, o czym mówi.😉
Całość napisana jest też fajnym, dość poetyckim językiem, co bardzo przyjemnie się czytało.

Szkoda, że nie wszystkie wątki zostały rozwiązane, na przykład ten związany z ciotką Alice, która zapowiadała się na szalenie ciekawą postać. Możnaby sądzić, że będzie ważnym ogniwem w sprawie z elementem nadprzyrodzonym obecnym w książce, podczas gdy jej temat urwał się dość bezsensownie, tak samo jak sama kwestia niewidzialności.
Do końca nie wiemy, skąd się to wzięło, na czym polega ani jak będzie to kontynuowane. Miałam wrażenie, jakby wszyscy bardzo spokojnie zareagowali na coś tak szalonego i wręcz zostało to spłaszczone do normalności.
Było też kilka takich drobnych rzeczy, nie do końca mi pasujących, np. założenie konta bankowego na anonimową osobę. Serio gdzieś da się tak zrobić? Przecież to raj dla przestępców. Moim zdaniem fikcja literacka to coś pięknego, ale powinna mieć jednak sens.😉

Może teraz ciężko w to uwierzyć, ale naprawdę przez większą część książki byłam zachwycona i byłam przekonana, że bardzo wysoko ją ocenię, pomimo braku przywiązania i poczucia solidarności z główną bohaterką, ale niestety zakończenie sprawiło, że cały ten wcześniejszy zachwyt całkowicie opadł. Ostatnie rozdziały na tyle mocno przesłoniły wspaniałość reszty, że zamiast pamiętania o świetnym wątku romantycznym, cudnej postaci Henry'ego Li, fajnym klimacie i ciekawie przedstawionymi Chinami, będę z tej książki pamiętała jedynie o tym wielkim końcowym zawodzie. 😞

Jestem bardzo ciekawa innych opinii, bo nie wiem czy ja to jakoś źle zrozumiałam, czy moje poczucie moralności i uczciwości jest jakieś spaczone. 😁
Całość trudno mi ocenić, ale myślę, że pokuszę się na takie 7/10, a bez końcówki byłoby 9. 😉

"Przez całe życie pragnęłam być widziana, ale uświadomiłam sobie także, że gdy ludzie patrzą ze zbyt małego dystansu, nieuniknione jest to, że zobaczą też rzeczy paskudne - jak drobne pęknięcia na eleganckim wazonie, które widać dopiero przy szczegółowych oględzinach."

Bohaterka debiutanckiej książki Ann Liang pewnego dnia odkryła w sobie dar niewidzialności, jednak nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ta dziewczyna jest... Oczywiście wrzodem na mojej dupie, ale też jest olśniewająca."

Arizona Lake po kilkutygodniowej przerwie wraca na zajęcia, co nie jest dla niej łatwe. Jako (była) dziewczyna gw@łciciela, wzbudza raczej negatywne emocje, a jakby tego było mało, z najlepszej uczennicy stała się kimś, kto nie zostałby dopuszczany do egzaminów, gdyby nie hojna darowizna jej ojca.
Musi więc nadrobić zaległości, a w tym ma jej pomóc jej uczelniany rywal - Devon Scott.
To tylko głupi futbolista, który jakimś cudem ma świetne oceny, a także wygląda gorąco w okularach, no i brzydko nazwał jej babeczki. A takich rzeczy się nie wybacza!😁
Devon również nie ma ochoty i czasu na pomaganie tej rozpieszczonej córeczce tatusia, ale ostatecznie zyski przewyższają koszty, więc zamierza to zrobić.

Czy wspólne lekcje rzucą inne światło na ich osoby?

Jeśli jesteście ciekawi, jak przejdą od: "Arizona jest całkiem spoko, o ile tylko się nie odzywa. Niestety zazwyczaj się odzywa." do "Chcę cię na zawsze." oraz od: "Devon Scott to bezczelny, arogancki, nadmiernie pewny siebie gnojek, który zdecydowanie zbyt gorąco wygląda w okularach. Nienawidzę go." do: "Jesteś moim domem, Dev.", to koniecznie sięgnijcie po "Untangle me"!

Ja czuję się naprawdę nudna, powtarzam to od pierwszego tytułu, jaki wpadł mi w ręce, ale naprawdę kocham książki Ludki Skrzydlewskiej. To są zawsze piękne historie, z cudownymi, ale nie nudnymi i schematycznymi bohaterami, pełne emocji, nierzadko smutku i bólu, ale jednak zawsze pozostawione w lekkim i zabawnym tomie.
"Untangle me" również ma w sobie elementy przykre, sprawia, że zakochujemy się w bohaterach, współczujemy im i kibicujemy, chcemy im pomóc i ich przytulić, ale jednocześnie świetnie się podczas lektury bawimy.
Lubię, kiedy w romansach czy powieściach new adult jak ta, poruszane są ciężkie tematy, bo trzeba o takich sprawach mówić i pokazywać zachowania, które nie są OK zaraz obok tych prawidłowych. Czasem potrzebuję tej przejrzystości i braku rozterek na temat dobra i zła, a tu właśnie tak pięknie i prosto było to pokazane.
No i Devon to słodziak. 😁 Serio, bardzo fajnie napisany bohater, który mimo takiej swojej perfekcyjności, miał trochę wad, ale łatwo akceptowalnych i uroczych.😊
Ari też bardzo polubiłam, chyba nawet bardziej niż River z pierwszego tomu. Jej relacja z siostrą i lojalność wobec przyjaciółek chwyta za serce, zdecydowanie chciałabym mieć kogoś takiego w rzeczywistości.😊

Ta książka będzie idealna dla fanów lekkich romansów, wątków rivals/enemies to lovers, znajdzie się też one bed trope. 😊
Bardzo polecam ten i poprzedni tom, a także inne powieści autorki, a ja czekam na historię trzeciej ze współlokatorek! Już czuję, że będzie świetna! 😁
8,5/10💙

"Ma tylu znajomych, ma przyjaciółki, a tak naprawdę jest kompletnie samotna. Potrzebuje kogoś po swojej stronie, kogoś, kto będzie z nią wbrew całemu światu. I skoro to mnie przypadła ta rola, to będę ją odgrywał tak długo, jak długo będzie mnie potrzebowała."

"Ta dziewczyna jest... Oczywiście wrzodem na mojej dupie, ale też jest olśniewająca."

Arizona Lake po kilkutygodniowej przerwie wraca na zajęcia, co nie jest dla niej łatwe. Jako (była) dziewczyna gw@łciciela, wzbudza raczej negatywne emocje, a jakby tego było mało, z najlepszej uczennicy stała się kimś, kto nie zostałby dopuszczany do egzaminów, gdyby nie hojna darowizna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Macie jakieś tatuaże?😍

A co, gdyby kiedyś zaczęły się Wam ruszać pod skórą?😁
Dzisiaj zapraszam na recenzję nowej powieści Natalii Popławskiej, w której poznacie pewną dziwną substancję krążącą w żyłach bohaterów.🤭

NIKT to dar, ale też cierpienie. Jego "nosiciele" mają niezwykłe zdolności, ale wystarczy chwila nieuwagi, aby ta zagadkowa substancja stała się śmiercionośna.

Małe miasteczko, okropne zbrodnie i makabryczny hotel.
Grupka mężczyzn przyjeżdża do Bloomsburg z pewnym zadaniem i na zawsze odmieni jego mieszkańców, a przynajmniej mieszkanki...
Wśród nich będzie Golden, wybrana (i porwana) przez Nikolaia, szantażem zmuszona do pewnych czynności.
Jej nowa rzeczywistość wydaje się jakimś koszmarem, ale z każdym dniem i z każdym nowym faktem na temat grupy mężczyzn, Golden zacznie patrzeć na wszystko z szerszej perspektywy.
Czy to możliwe, że świat kryje w sobie tyle tajemnic?
Jaki ona ma z tym wszystkim związek?

Ta historia to jakiś kosmos!😁
Baaardzo dobry i bardzo nietuzinkowy pomysł na fabułę! Wprost uwielbiam, kiedy bohaterowie mają jakieś wyjątkowe moce czy umiejętności, a tu w dodatku połączone jest z to z obecnością pewnego "pasożyta" pod skórą, fajnie! 😁
Autorka stworzyła świetny klimat, pełen tajemnic, napięcia, może lekkiego strachu, wciągając czytelnika w tę historię głębiej i głębiej.
Byłam bardzo ciekawa, jak potoczy się to swego rodzaju śledztwo, czy uda się bohaterom osiągnąć to, co chcieli i czy wyjdą z tego cało. Czy tak będzie? Musicie przekonać się sami!😊
Drugą stroną tej książki jest romans. I ten romans może brzmieć kontrowersyjnie, bo zaczyna się od gw@łtu. Jeśli więc jesteście wrażliwi na takie tematy, to zwróćcie na to uwagę.
Ja osobiście mam mieszane uczucia co do zachowania bohaterki na początku i po tej sytuacji. Mogę zrozumieć Golden w dalszej części, kiedy już znała prawdę i NIKT, ale wcześniej jakoś mnie nie przekonała.
Ogólnie, uważam, że historia jej i Nikolaia w tej książce to fajny początek, bo choć można tę książkę traktować jako jednotomówkę, to czuję, że przed bohaterami jeszcze wiele przygód! No właśnie, po tym zakończeniu nie mogę się ich doczekać! Mam nadzieję, że prędko dostaniemy kontynuację, bo jestem ciekawa nie tylko dalszych losów bohaterów, ale przede wszystkim tych wszystkich rzeczy związanych z NIKT.😊

Bardzo mi się podobało, nie mogłam się oderwać od tej lektury, naprawdę wciąga! Pojawia się tu kilku interesujących bohaterów, nie tylko głównych, ale też pobocznych, pojawiają się ciekawe historie rodzinne i ciekawe historie z przeszłości, a to wszystko wplecione w (z pozoru) normalną codzienność małego miasteczka.
W gratisie będzie też nieco namiętności, nieco brutalności i sensacji!
Gorąco polecam, 8/10!
Książka wydana jest w formie e-booka, znajdziecie ją na Legimi, Empik Go lub zakupicie na innych stronach z ebookami.😊

Macie jakieś tatuaże?😍

A co, gdyby kiedyś zaczęły się Wam ruszać pod skórą?😁
Dzisiaj zapraszam na recenzję nowej powieści Natalii Popławskiej, w której poznacie pewną dziwną substancję krążącą w żyłach bohaterów.🤭

NIKT to dar, ale też cierpienie. Jego "nosiciele" mają niezwykłe zdolności, ale wystarczy chwila nieuwagi, aby ta zagadkowa substancja stała się śmiercionośna....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki My Dark Romeo Parker S. Huntington, L.J. Shen
Ocena 6,4
My Dark Romeo Parker S. Huntingto...

Na półkach:

O "My dark Romeo" ostatnio zrobiło się dość głośno, a wszystko za sprawą pewnego sformułowania, które jest nieco dziwne/śmieszne/krindżowe.😁 Szczerze mówiąc, bałam się po tę książkę sięgnąć, ale ta piękna okładka mnie skusiła, no i zazwyczaj lubię powieści L.J. Shen, więc w końcu to zrobiłam i... nie było tak źle! Serio. 😊

Jest to historia, która ma wzbudzać skrajne emocje. Jest to fikcja, która raczej nie miałaby racji bytu w rzeczywistości. Nie można więc w ten sposób jej oceniać.
I jakby tak wyciąć tych kilka łóżkowych scen, które były dziwne, to zostaje całkiem sensowna opowieść o specyficznej miłości i bohaterach, którzy nie przypominają typowych Kowalskich. 😊
Co zabawne, "bulgotanie" wcale nie było tu najgorsze, pojawiło się kilka bezsensów anatomicznych i kilka szczegółów, których wykonanie skończyłoby się pewnie wizytą w szpitalu, ale pomińmy to dla naszego zdrowia psychicznego.😁

Dallas i Romeo spotkali się na balu debiutantek. Ona, choć obiecana innemu, postanowiła dać się ponieść i skusić na pocałunek z pięknym, choć mrocznym i niebezpiecznym mężczyzną. On jednak pragnął czegoś więcej niż pocałunku. Pragnął zemsty.
Dlatego też sprawił, aby ich niewinny moment widziany był przez wszystkich, a Dallas nie miała innego wyjścia, jak tylko zmienić pana młodego.😁
Ich zaaranżowane małżeństwo od początku zapowiadało się na katastrofę, ale żadne z nich nie wiedziało, jak wielką.
Czy uda im się osiągnąć swoje cele?
😊
Dobra, wymieńmy plusy tej historii!
+Dallas jest książkarą.
+Romeo zrobił dla niej 3 świetne książkowe rzeczy, nie będą spojlerować jakie, ale trochę tym zadośćuczynił swoje nikczemne czyny. 😆
+Dallas jest uroczą wariatką kochającą jedzenie.
+Romeo nazywa ją Kruszynką.😍
+Zabawne wiadomości między Romeem, a jego przyjaciółmi i choć ci dwaj są nieco niepokojący, to chciałabym przeczytać ich historie.😁
+Podobał mi się wątek marzenia Dallas, został fajnie napisany.
+Plus za dzieciństwo Romea, pod koniec wyjaśnia się kilka spraw i są ciekawe.

A teraz minusy:
-Bulgotanie.
-Wątpliwe i bardzo rozciągliwe środki antykoncepcji.😅
-Wątek z ojcem Romea, jakoś mi się nie podobał, czułam dyskomfort czytając o tej chęci zemsty itd.
-Zbyt melodramatyczne zakończenie.

Jak widać, plusów jest więcej!😁
To, za co cenię L.J. Shen to fakt, że kiedy tworzy złego bohatera, to on naprawdę jest zły. Tutaj ponownie świetnie to pokazała i choć moim ulubionym nadal pozostanie "Villain", to Romeo w niektórych momentach się do niego zbliżył. 😉
Drugiej autorki nie znam, nie wiem więc, jaki jest jej styl, ale jestem ciekawa, czy coś jeszcze razem napiszą.
"My dark Romeo" oceniam na takie 6,5/10 - nie było najgorzej, było kontrowersyjnie i niegrzecznie, ale też zabawnie i nawet czasem słodko.😊

O "My dark Romeo" ostatnio zrobiło się dość głośno, a wszystko za sprawą pewnego sformułowania, które jest nieco dziwne/śmieszne/krindżowe.😁 Szczerze mówiąc, bałam się po tę książkę sięgnąć, ale ta piękna okładka mnie skusiła, no i zazwyczaj lubię powieści L.J. Shen, więc w końcu to zrobiłam i... nie było tak źle! Serio. 😊

Jest to historia, która ma wzbudzać skrajne...

więcej Pokaż mimo to