Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA


Ostatnio jest mi dane czytać same dobre książki – fantastykę z motywem tajemnic, czy gorące romanse, które aż się proszą, aby wskoczyć w moją recenzencką kolejkę i pojawić się na blogu wcześniej, niż powinny. Dzisiaj jednak zasłużenie poświęcę kilka minut na to, aby opowiedzieć Wam o debiutanckiej powieści Karoliny Góry. I tak się składa, że jest to nasz patronat medialny, a jak wiadomo, promujemy same najlepsze rzeczy! Niall Hudley obejmuje najwyższe stanowisko w firmie H&H, ale dalej bawi się swoim życiem, jakby zupełnie nic od niego nie zależało, a on był tylko szarym człowiekiem. W przeciwieństwie do swojego o wiele starszego wspólnika Jacka, nic nie robi sobie z rzeczy, które każdego poważnego mężczyzny byłyby powodem wstydu. W zbyt zakrapianych alkoholem nocach oraz wypełnionych kacem porankach wcale nie przeszkadzają mu zobowiązania, spotkania i zadania, które jako prawdziwy businessman powinien brać jak najbardziej poważnie. Kiedy jednak pewnego dnia przypadkowo staje się świadkiem sytuacji, gdy córka jego wspólnika pojawia się w ich firmie zapłakana, w dziwny sposób nie potrafi być temu obojętny. Nie, gdy ugodzona wstydem spowodowanym przez upokorzenie w szkole Caroline, doznaje kolejnego ciosu. Tym razem jest on zaserwowany przez najbliższego jej mężczyznę, bo ojciec woli spotkanie niż podarowanie wsparcia jedynej córce. O dziwo jednak trudności z matematyką to coś, z czym doskonale radzi sobie Niall i pomimo niechęci zgadza się udzielić jej kilku lekcji.

Napięcie między dwójką bohaterów wyczuwalne jest od pierwszej strony, a przyciąganie zbliża ich do siebie. Ogromną rolę w rozwoju ich relacji zajmuje spryt Caro i upór, aby kłopoty dalej ukrywane były przed ojcem, przez co w szkolnym systemie pod nazwą opiekuna podany zostaje numer Nialla. Powoduje to między nimi spięcia, jednak wielokrotnie okazuje się ratować dziewczynie tyłek. Oboje szybko orientują się, jak dobre to jest wyjście, w obliczu tego, gdy Jack ignoruje oraz zaniedbuje swoje jedyne dziecko, zostawiając nastolatkę samą nawet w dniu urodzin. W każdej takiej sytuacji jest dla niej właśnie Hudley – dając wsparcie, zrozumienie, ramię do wypłakania oraz usta… które pomimo przeciwności pod postacią różnicy wieku, tak bardzo chce całować. Nic dziwnego więc, że zaczynają czuć do siebie nieco więcej. I chociaż Niall próbuje wmówić sobie coś innego, oboje niezaprzeczalnie angażują się w coś, co według ogólnie przyjętych norm nigdy nie powinno mieć miejsca. Czy relacja, która z góry skazana jest na porażkę, ma prawo dać im chociaż odrobinę szczęścia? A może szczęśliwe zakończenie to coś, co nigdy nie będzie dane tej parze?

To było nasze pierwsze starcie z Karoliną Górą i chociaż autorka na Wattpadzie zgromadziła pokaźne wyświetlenia, jakoś do tej pory tam na nią nie trafiłyśmy. Wydaje mi się jednak, że wyszło mi to na dobre, bo dzięki temu mogłam na własnej skórze, po raz pierwszy zatopić się w tym romansie z różnicą wieku oraz motywem niebezpieczeństwa, gdy skrywana tajemnica ujrzy wreszcie światło dzienne. Autorka w idealny, wręcz bolesny sposób ukazuje to, jak miłość może poróżnić pozornie najbliższe osoby na długie miesiące i serce ściskało mnie, gdy czytałam tak przykre sceny. Zwroty akcji, dramaty i mnóstwo uczuć to cechy charakterystyczne "Juvenile", tak samo jak to, co EditioRed definiuje jako poziom „spicy”. Bo w tym pozornie lekkim romansie na jeden wieczór, znajdziecie nie tylko mnóstwo emocji, ale również ogromne napięcie między bohaterami.

Powieść Karoliny Góry dostępna jest już w Empiku oraz na stronie wydawcy EditioRed, a my gorąco polecamy sięgnięcie po niego jak najszybciej! Tak cudowna okładka oraz zapierająca dech w piersi treść to coś, obok czego nie możecie przejść obojętnie!


Po więcej naszych opinii zapraszamy na bloga:
https://czarnonakreatywnym.blogspot.com/

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA


Ostatnio jest mi dane czytać same dobre książki – fantastykę z motywem tajemnic, czy gorące romanse, które aż się proszą, aby wskoczyć w moją recenzencką kolejkę i pojawić się na blogu wcześniej, niż powinny. Dzisiaj jednak zasłużenie poświęcę kilka minut na to, aby opowiedzieć Wam o debiutanckiej powieści Karoliny Góry. I tak się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Drodzy studenci, czytelnicy, na dzisiejszym wykładzie omówimy „The Science of Temptation” (nieco to ironiczne patrząc na fakt, że dokańczam tę recenzję podczas moich własnych wykładów).

Briana Larsen to studentka na Uniwersytecie Indiana – jej oceny są naprawdę wysokie, tak samo jak ambicje, którym za wszelką cenę próbuje sprostać. Studia magisterskie kobiety oparte zostały na idealnie opracowanym planie: na połączeniu pracy w nocnym klubie jako kelnerka i codziennych wykładów. Pomimo braku większych obaw, psychopatologia stanowi najgorszy przedmiot i chociaż Bri liczy na swój idealnie opracowany plan, ostatecznie upada on jak domek z kart, zrujnowany przez nowego wykładowcę – Reeda Eastona. Wejściówki przed każdym wykładem stają się koszmarem głównej bohaterki oraz jej przyjaciela z ławki, a niższe oceny dodatkowo dobijają wszystkich studentów. Jednak to dopiero spotkanie w klubie sprawia, że wykładowca nieodwracalnie wkracza z butami do nieodpowiednich zakamarków umysłu Briany. I szybko z niego nie wyjdzie, wręcz przeciwnie: zostanie już na zawsze… Miałam kilka podejść do twórczości Julii Popiel – nawet zabrałam się za poprzednią książkę, tylko z braku czasu po prostu zostawiłam to na później. „The Science of Temptation” od początku całkowicie mnie jednak kupiło – zaczęłam od rozdziałów na Wattpadzie, które szybko usuwane zostały na potrzeby wydania. Pozostało mi jedynie zacierać ręce z oczekiwaniu na premierę papierową – sięgnęłam po przedpremierowego ebooka od razu, gdy pojawił się na Legimi i chociaż planowałam wrzucić tę recenzję już dawno, życie skutecznie to zweryfikowało. Przepadłam bowiem tak nieodwracalnie, że lekturę skończyłam zaledwie po dwóch dniach. Bohaterowie całkowicie zapadli mi w pamięci, a ich zakazany romans kręcił się z myślą „kiedy coś pójdzie nie tak?”. Poszło, oczywiście, pod koniec pierwszego tomu, bo w końcu musiało wydarzyć się coś, co otworzy drzwi na kontynuację. Czy był to zwrot akcji, który zaparł mi dech w piersi? Niestety nie. Szczerze mówiąc, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia i gdyby nie moja sympatia do postaci, pewnie nawet nie sięgnęłabym po drugą część, obecnie publikowaną na Wattpadzie. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Drodzy studenci, czytelnicy, na dzisiejszym wykładzie omówimy „The Science of Temptation” (nieco to ironiczne patrząc na fakt, że dokańczam tę recenzję podczas moich własnych wykładów).

Briana Larsen to studentka na Uniwersytecie Indiana – jej oceny są naprawdę wysokie, tak samo jak ambicje, którym za wszelką cenę próbuje sprostać. Studia magisterskie kobiety...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Nie potrafię przypomnieć sobie kiedy ostatnio czytałam książkę z motywem trójkąta miłosnego – pamiętam jednak, że zrezygnowałam z takich powieści przez zawód, bo to nigdy nie było „to”. Brakowało mi tego dylematu moralnego, tej faktycznej relacji pomiędzy główną bohaterką oraz obojgiem mężczyzn, spośród których nie mogła wybrać. Tutaj poniekąd zaspokoiłam to pragnienie – Aria wpadła po uszy, z jednej strony zakochując się w dbającym o nią Jamesie, z drugiej skrycie pragnąc i wspominając jego młodszego brata Ashtona. Ash również pamięta to, co robił z Arią - widząc ją jednak ze swoim bratem, miał poczucie, że to tylko gra, a kobieta z niższych sfer kręci się wokół nich obu jedynie w celu korzyści majątkowych. Relacja rozpoczęta niewinnym, jednonocnym romansem szybko ewoluuje w motyw enemies to lovers – młody student zrobi bowiem wszystko, aby wykurzyć pozornie pazerną kobietę z życia swojego oraz brata… Za nic jednak nie spodziewa się, że rudowłosa już podczas ich pierwszego spotkania rzuciła na niego urok. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: http://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Nie potrafię przypomnieć sobie kiedy ostatnio czytałam książkę z motywem trójkąta miłosnego – pamiętam jednak, że zrezygnowałam z takich powieści przez zawód, bo to nigdy nie było „to”. Brakowało mi tego dylematu moralnego, tej faktycznej relacji pomiędzy główną bohaterką oraz obojgiem mężczyzn, spośród których nie mogła wybrać. Tutaj poniekąd zaspokoiłam to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA

Ayla jest policjantką, która od lat walczy z mafią, aby jak najbardziej naprawić splugawione społeczeństwo. Zajmuje się sprawą uprowadzenia małej dziewczynki, jednak coś idzie nie tak, a na nią zostaje nasłany zamachowiec. Siedem kul przeszywa jej ciało, ale w serce trafia dopiero ten psychiczny pocisk – moment przed strzelaniną, zauważa swojego narzeczonego, zdradzającego ją z jej własną siostrą. Pół roku później kobieta zmuszona jest zacząć wszystko od nowa i usiłuje zrobić to, wreszcie kierując się zasadą, że jest dla siebie najważniejsza. Opinia rodziny czy pomoc siostrze w ciąży przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, a Ayla kupuje bilet w jedną stronę – na Alaskę. Już od samego początku podróży los pokazuje jej, że mogła to być jedynie najlepsza podjęta przez nią decyzję… chociaż czy aby na pewno, patrząc na mężczyznę, którego poznała na lotnisku?

Bez bicia muszę przyznać, że Caroline Angel jest jedną z tych autorek, spod których pióra przeczytam nawet opis składu pasty do zębów. Ma w sobie to coś – tę lekkość, poczucie humoru oraz komfort, otulający czytelnika na kartach książek. Otwierając więc wiadomość z pytaniem o objęcie kolejnej powieści patronatem, pomyślałam, że nareszcie dostaniemy coś nowego. I wprawdzie od poprzedniej premiery tej autorki nie minęło zbyt wiele czasu, jednak przez fabułę jej książek płynie się tak szybko, jak szybko zostawia się ją po dotarciu do ostatniej strony – z tym gorzko-słodkim poczuciem cudownie spędzonego czasu, który jednak minął i nie wróci na następne miesiące.

„Aniołek z Różkami” to opowieść idealna na spędzenie końcówki lata na dworze w ostatnich mocniejszych promieniach słońca. Bohaterowie oraz ich specyficzne poczucie humoru mogą wprawdzie nie trafić do każdego czytelnika, jednak dodaje to tylko wyjątkowości tak dobrej książce. Literatura byłaby nudna, jeżeli trafiłaby w każde gusta, a co jak co, ale tego zarzucić tej powieści nie można. Zwroty akcji, pełne napięcia sceny i wisienka na torcie, moment przed finałem, to mieszanka idealna do stworzenia porywającego dzieła.

Nie ukrywam jednak, że początkowo miałam drobne obawy, bo Caroline Angel naprawdę wysoko podniosła poprzeczkę. Widząc zapowiedzi oraz opis, jeszcze przed przeczytaniem „Aniołka…” zastanawiałam się, jak ugryzie zderzenie dwóch światów – prawa, które do pewnego momentu uznawane było przez Aylę jako świętość oraz bezprawia, którym kieruje się praktycznie każdy mieszkaniec jej nowego domu… a już w szczególności Bailey. Jest całkowitym przeciwieństwem młodej policjantki, jednak potrafi dołożyć wszelkich starań, aby ochronić osoby, na których mu zależy. Oboje z Aylą wyznają zasadę, że rodziną są osoby przez nas wybrane, a więzy krwi to tak naprawdę wymysł. Nic dziwnego więc, że w pewnym momencie rodzi się między nimi naprawdę silna więź – są bratnimi duszami, spotykającymi się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

Myślałam, że nic mnie nie zaskoczy ani nie rozłoży emocjonalnie na łopatki, jednak autorka ukryła w rękawie Eleanor oraz jej wątek – tu pozwolę sobie ominąć dokładny opis, żeby nie zepsuć nikomu lektury, bo sama nie przepadam za spoilerami, w szczególności takiego kalibru. Wspomnę jedynie, że był on naprawdę mocny i chociaż nie popieram podejścia Baileya do całej sytuacji czy ukrywania prawdy, tak zrozumiałe są jego obawy.

„Aniołek z Różkami” to książka przypominająca nam o podstawowych wartościach i o tym, co jest w życiu ważne – odnajdowanie siebie i walka o lepszą przyszłość. Przede wszystkim jednak dobitnie podkreśla ona, że szczęście to coś, co zależne jest jedynie od nas, a życie może całkowicie się odmienić, jeżeli tylko mamy do tego wystarczająco odwagi.


Po więcej zapraszamy na bloga:
http://czarnonakreatywnym.blogspot.com

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA

Ayla jest policjantką, która od lat walczy z mafią, aby jak najbardziej naprawić splugawione społeczeństwo. Zajmuje się sprawą uprowadzenia małej dziewczynki, jednak coś idzie nie tak, a na nią zostaje nasłany zamachowiec. Siedem kul przeszywa jej ciało, ale w serce trafia dopiero ten psychiczny pocisk – moment przed strzelaniną, zauważa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Niektórzy autorzy mają w sobie to coś, dzięki czemu przez tekst dosłownie się płynie. Brylewska właśnie do nich się zaliczała. Styl oraz ułożenie scen kusiły do dokończenia kolejnych rozdziałów, a ja szukałam każdej możliwej okazji, aby tylko czytać dalej, wracając do starannie zaplanowanej przez Vincenta oraz El intrygi. Wszystko byłoby idealne – początek, środek, docierając do satysfakcjonującego zakończenia… gdyby właśnie nie to zakończenie, które w pewien sposób aż za bardzo zapachniało mi inspiracją słynnym filmem z Natalie Portman z 2005 roku. Nie szukałam drugiego dna naumyślnie, o dziwo w „Vincencie” nie myślałam o niczym innym tylko o tym, jak zakończy się zemsta zdradzonej kobiety. (...)"

Po całą opinię zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Niektórzy autorzy mają w sobie to coś, dzięki czemu przez tekst dosłownie się płynie. Brylewska właśnie do nich się zaliczała. Styl oraz ułożenie scen kusiły do dokończenia kolejnych rozdziałów, a ja szukałam każdej możliwej okazji, aby tylko czytać dalej, wracając do starannie zaplanowanej przez Vincenta oraz El intrygi. Wszystko byłoby idealne – początek, środek,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Gabriel widzi w Sky… kumpla. Gdyby ktoś poprosił go o opisanie jej w kilku słowach, użyłby głównie stwierdzeń „kompan od wygłupów” i „chłopczyca”. Za nic nie spodziewa się więc, że gdy wróci ona z dwumiesięcznych wakacji u ciotki, będzie odmieniona… a przede wszystkim faktycznie będzie dziewczyną. Te kilka tygodni spędzone u siostry ojca dają Sky lekcję tego, jak na nowo odkryć siebie. Problem jednak tkwi w tym, że pomimo początkowych założeń, nie udaje jej się odkochać się w najlepszym przyjacielu. Po powrocie do rodzinnego miasta nic nie jest takie samo. Zmienia się nie tylko jej wygląd, ale również sposób, w jaki odbiera ją Gabriel… który z milczeniem dziewczyny radził sobie gorzej, niż sam przypuszczał.

W recenzjach na lubimy czytać wielu wspomina styl autorki – dla mnie był on zwyczajny, lekki. Taki wręcz idealny do opowieści o dwójce zakochanych w sobie przyjaciół i o lecie, które na zawsze odmienia ich relację. Historia kumpli, którzy uparcie tkwią w strefie przyjaźni to coś, co naprawdę pozwoliło mi odpocząć w biegu przygotowań do wyjazdu. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Gabriel widzi w Sky… kumpla. Gdyby ktoś poprosił go o opisanie jej w kilku słowach, użyłby głównie stwierdzeń „kompan od wygłupów” i „chłopczyca”. Za nic nie spodziewa się więc, że gdy wróci ona z dwumiesięcznych wakacji u ciotki, będzie odmieniona… a przede wszystkim faktycznie będzie dziewczyną. Te kilka tygodni spędzone u siostry ojca dają Sky lekcję tego, jak na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Jordan wpada na Pike’a, gdy ukochany chłopak bawi się na jej własnej urodzinowej imprezie… podczas gdy ta jest nadal w pracy. Zamiast spełnić złożoną jej obietnicę i odebrać ją po ciężkiej zmianie, ten upija się oraz demoluje mieszkanie, z którego zostają wyrzuceni. Nie wiedząc co ze sobą zrobić podczas jego nieobecności, młoda kobieta idzie na nocny seans doskonale znanego filmu, aby zająć sobie czas. Tam nawiązuje pozornie niewinną rozmowę ze starszym od siebie mężczyzną nie wiedząc jeszcze, że już niedługo zamieszka pod jego dachem…

Zwykle w swoich recenzjach głównie skupiam się na superlatywach związanych z fabułą, jednak tutaj muszę zrobić wyjątek, przechodząc od razu do postaci. Główna bohaterka naprawdę przypadła mi do gustu, a prawdę mówiąc nieczęsto ma to miejsce w czytanych przeze mnie książkach. Szczerze jej współczułam przez większość stron, często zastanawiając się, dlaczego jeszcze nie kopnęła swojego chłopaka w tyłek. Wiedziałam jednak, z czym się to wiązało – w końcu zostałaby bez dachu nad głową oraz zerowymi oszczędnościami. Pike był całkowitym przeciwieństwem swojego syna i chociaż widział jego błędy, pozwalał mu na ich popełnianie, skoro nie był już dzieckiem. Jednocześnie mimowolnie, momentami całkowicie nieświadomie, oferował Jordan wsparcie oraz pomoc z nurtującymi kwestiami. Dostrzegał jej potrzeby, ostrożnie podchodząc do spełniania ich, bo w końcu nadal był tylko ojcem chłopaka, z którym się umawiała.

„Birthday Girl” była książką, przy której bawiłam się naprawdę dobrze. Bohaterowie długo walczyli z tym, co pozornie było niepoprawne moralnie, ciągnąc niecierpliwego czytelnika za nos, jednak uczuć nie da się oszukać. Czegoś takiego – takiej powieści – nie czytałam naprawdę od dawna i to była bardzo przyjemna odskocznia, dająca jednocześnie powiew czytelniczej świeżości.

Gorąco ją polecam miłośnikom gorących, zakazanych romansów z motywem sporej różnicy wieku. Mam nadzieję, że spędzicie z nią czas tak dobrze, jak ja. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Jordan wpada na Pike’a, gdy ukochany chłopak bawi się na jej własnej urodzinowej imprezie… podczas gdy ta jest nadal w pracy. Zamiast spełnić złożoną jej obietnicę i odebrać ją po ciężkiej zmianie, ten upija się oraz demoluje mieszkanie, z którego zostają wyrzuceni. Nie wiedząc co ze sobą zrobić podczas jego nieobecności, młoda kobieta idzie na nocny seans doskonale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Augustus Greene podejmuje najcięższą, a jednocześnie jedyną słuszną dla siebie decyzję i ucieka od konserwatywnych rodziców do akceptującej i kochającej go całym sercem ciotki. Szala znoszenia nieakceptacji ze strony najbliższych zostaje przelana, gdy zauważa list dotyczący programu terapii konwersyjnej. Bohater decyduje więc, że dość ma kulenia ogona oraz udawania kogoś, kim nie jest. Pozostawia wszystko w Pensylwanii – łącznie ze swoim dead name – i bierze autobus do Nowego Jorku, gdzie postanawia spełniać marzenia, a przede wszystkim być sobą. Augustusem Greenem.

Przesłuchanie do renomowanej nowojorskiej Szkoły Sztuk Performatywnych to pierwszy krok w stronę spełnienia największego marzenia, którym w wypadku Augustusa jest aktorstwo. Chłopak szybko jednak orientuje się, że to droga pełna wyrzeczeń i ciężkiej pracy – nad sobą, a przede wszystkim nad swoimi przeżyciami oraz głęboko ukrywanymi emocjami. Czasami ma wrażenie, że nie podoła, gdy świat rzuca mu pod nogi kłody, jednak ukochana ciotka zawsze przy nim jest, pomagając dokonać odpowiedniego wyboru oraz wspierając niczym matka.

Książka „Act Cool” to pierwsza taka powieść, z jaką miałam styczność w całej mojej czytelniczej oraz blogerskiej karierze. O dziwo jednak nie zaskoczyła mnie pod względem reprezentacji osób transpłciowych, jednak pod względem technicznym całej otoczki teatru, szkoły dla młodych aktorów oraz sztuk Broadwayowskich. To była dla mnie nowość, całkowicie wyjątkowy świat, który pochłaniał mnie na długie godziny. Coś, co pragnęłam zgłębić, ciekawa kolejnych cudownych opisów przeżyć młodego bohatera.(...)"

Po całą opinię zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Augustus Greene podejmuje najcięższą, a jednocześnie jedyną słuszną dla siebie decyzję i ucieka od konserwatywnych rodziców do akceptującej i kochającej go całym sercem ciotki. Szala znoszenia nieakceptacji ze strony najbliższych zostaje przelana, gdy zauważa list dotyczący programu terapii konwersyjnej. Bohater decyduje więc, że dość ma kulenia ogona oraz udawania...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) „Burning With Desire” to debiut pełen nieco niezrozumiałych scen, relacji, w której „he fell first”, czyli on zakochał się pierwszy. Gdybym od początku wiedziała, co czeka mnie w środku, pewnie bym ją sobie odpuściła, bo jednak wolę książki, gdzie nie muszę zastanawiać się, o co chodzi w pewnych scenach, szukając wyjaśnienia, którego nigdzie nie podano. Liczyłam, że niezachęcająca okładka będzie jedynym minusem, jednak byłam w ogromnym błędzie. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam tak brzydką okładkę – o tyle, o ile miasto w tle i jego koloryzacja są naprawdę interesujące, o tyle czcionka oraz barwa tytułu zaserwowały mi sporą podróż wspomnianiami do czasów, gdy charakterystycznym dla Wattpada był krzykliwy, neonowy odcień, nijak nie pasujący do ukradzionego z Googli zdjęcia.

Jedno jednak muszę przyznać – „Burning With Desire” czytało mi się stosunkowo szybko. A to nadal jakiś plus, bo w końcu mogło być o wiele gorzej, chociaż nie ukrywam – świetnie również nie było, a ja zapomnę o tej pozycji tak szybko, jak o niej usłyszałam. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) „Burning With Desire” to debiut pełen nieco niezrozumiałych scen, relacji, w której „he fell first”, czyli on zakochał się pierwszy. Gdybym od początku wiedziała, co czeka mnie w środku, pewnie bym ją sobie odpuściła, bo jednak wolę książki, gdzie nie muszę zastanawiać się, o co chodzi w pewnych scenach, szukając wyjaśnienia, którego nigdzie nie podano. Liczyłam, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Dobry zwrot akcji ma to do siebie, że skutecznie namawia mnie do sięgnięcia po kontynuacje rozpoczętych dylogii czy serii. W przypadku „Winter Love” od Martyny Keller, dodatkowym czynnikiem (bo sam zwrot był dość nagły i kompletnie nieoczekiwany) była również okładka – „Goodbye, Love” odebrało mi dech grafiką, a ja już po podglądzie tego, jak wyglądała kontynuacja na Wattpadzie czułam, że to może być tylko dobre… za nic jednak nie spodziewałam się, jak bardzo. Tak jak pisałam na Twitterze – praca grafika odebrała mi dech i na nowo rozbudziła w środku to nieco żałosne marzenie ponownego wydania czegoś swojego. A jeżeli sama grafika potrafi dokonać czegoś takiego, to coś naprawdę poszło dobrze. Liczyłam więc, że środek również mnie nie zawiedzie. W końcu ponad 440 stron to zapowiedź zwrotów akcji oraz zawirowań… ale czy na pewno?

Love ponownie dopada bezlitosna przeszłość – były chłopak dosięga jej nawet w oddalonym o setki kilometrów Aspen, gdzie tylko z pozoru czuła się bezpiecznie. Postawiona pod ścianą i zaszantażowana ujawnieniem niewygodnych faktów o Ryderze, zgadza się wrócić z Aaronem Chatfieldem i ponownie udawać jego narzeczoną, aby przejął firmę ojca. Przychodzi jej to z okropnym trudem, bo czuje się tak, jakby zdradzała ukochanego, a przede wszystkim samą siebie. Ryder jednak nie odpuszcza i, angażując do pomocy siostrę, odbija młodą kobietę z rąk szantażysty. Tylko zadane ciosy oraz rozdrapane rany nie mogą zostać tak łatwo zapomniane… Love ponownie staje więc w miejscu, którego nienawidzi, z obawami z przeszłości oraz nienawiścią do osoby, którą powinna kochać najbardziej – do samej siebie. Czy tym razem wygra, ponownie wracając do normalności? A może Chatfield wreszcie osiągnie to, co od zawsze było jego największym celem, czyli zniszczy ją doszczętnie? (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Dobry zwrot akcji ma to do siebie, że skutecznie namawia mnie do sięgnięcia po kontynuacje rozpoczętych dylogii czy serii. W przypadku „Winter Love” od Martyny Keller, dodatkowym czynnikiem (bo sam zwrot był dość nagły i kompletnie nieoczekiwany) była również okładka – „Goodbye, Love” odebrało mi dech grafiką, a ja już po podglądzie tego, jak wyglądała kontynuacja na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) „Słodki obłęd” to historia młodej kobiety pracującej w cukierni, która po utracie ukochanego nie wierzy w miłość. Pewnego dnia zastaje w swoim aucie przebitą oponę, którą musi wymienić. Dotychczas szło jej to dość sprawnie, jednak tym razem nie miała wystarczająco siły, aby przekręcić jedną z uciążliwych śrub. Z pomocą przychodzi jej Filip – mężczyzna uprzejmy oraz dobrze wychowany. Weronika w ramach podziękowania zaprasza go na słodkości i wręcza wizytówkę z odpowiednim adresem do swojego miejsca pracy. I właśnie tak rozpoczyna się ich przygoda – od przebitej opony oraz słodkiego bileciku zapowiadającego kolejne spotkanie. Tylko za Weroniką dalej ciągnie się przeszłość oraz cierpienie z nią związane… czy będzie w stanie otworzyć się na nowe uczucie i zaufanie innemu mężczyźnie?

“Słodki obłęd” totalnie kupił mnie przepiękną okładką, która podbiła moje serce. Musiałam więc dostać papierowy egzemplarz w swoje ręce i z największą przyjemnością pokazywałam go chociażby w naszych mediach społecznościowych. Grafik BeYa wykonuje naprawdę świetną robotę i należą mu się ogromne brawa zarówno za stworzenie tak ładnej grafiki, jak i w ogóle wpadnięcie na jej pomysł, który jest dość wyjątkowy. Tylko nie samą okładką żyje książka… a ja tym razem z przyjemnością czytałam o akcji dziejącej się w Polsce, co zwykle nie jest dla mnie ani problematyczna ani super kuszące, jednak jedno Annie Bellon muszę przyznać – opisywanie otoczenia na początku swojej najnowszej powieści wyszło jej świetnie.

Niestety ważne jest podkreślenie tego “na początku”, bo im dalej w rozdziały, tym mniej opisów otoczenia zyskujemy, skupiając się głównie na odczuciach głównej bohaterki. Przez to czułam się tak, jakby autorka miała narzucony czas pisania oraz ilość znaków, co – choć może być mylne – idealnie widoczne było po pierwszym spotkaniu bohaterów. To tak, jakby poza nimi nic nie miało znaczenia, a powolny rozwój związku oraz ostrożność nie istniały. Ba, przez moment zastanawiałam się nawet, czy nie był to zabieg celowy, aby nie zrobić z Filipa oszusta, który wbije Weronice nóż w plecy. Ich relacja po prostu rozwijała się za szybko. Wyczekiwałam momentu, w którym coś pójdzie nie tak, bo to było zbyt cukierkowe, aby trwało wiecznie. No i w końcu żadna historia nie jest w stu procentach idealna, więc ten haczyk gdzieś musiał być. Między bohaterami było kilka zgrzytów, ale w sumie to było na tyle. Także tak – było słodko i z drobnym obłędem, który pokazany został wyżej wspomnianym rozwojem związku w zaskakującym tempie. Może właśnie takie znaczenie miał tytuł i było to celowe. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) „Słodki obłęd” to historia młodej kobiety pracującej w cukierni, która po utracie ukochanego nie wierzy w miłość. Pewnego dnia zastaje w swoim aucie przebitą oponę, którą musi wymienić. Dotychczas szło jej to dość sprawnie, jednak tym razem nie miała wystarczająco siły, aby przekręcić jedną z uciążliwych śrub. Z pomocą przychodzi jej Filip – mężczyzna uprzejmy oraz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Motyw enemies to lovers jest okrutnie trudny w opisaniu. I szczerze mówiąc Penelope Douglas zrobiła to, według mnie, dość umiejętnie. Pomimo początkowej niepewności, ostatecznie dałam kupić się romansowi Clay i Liv, który ze względu na charakter Collins wydawał się od razu skazany na porażkę. Nienawiść tej postaci była ogromna, a niektóre zagrania tak okropne, że podczas czytania ostro zastanowiłam się, czy ich romans w ogóle powinien mieć miejsce. Pożądanie robi jednak z człowiekiem okropne rzeczy, zmusza do czynów, za które należy się nienawidzić. Ostro zdziwiło mnie to, jak Liv łatwo przyszło wybaczenie prześladowania i wyzwisk. Gdyby nie to, jak była upodlana przez Clay, gdyby nie wszystkie łzy, które musiała przez nią uronić, może faktycznie uznałabym tę książkę za fajny romans dwóch całkowicie pasujących do siebie bohaterek. Całość skończyła się uroczo, naprawdę fajnie, jednak niesmak nadal gdzieś tam we mnie pozostał, przez co podchodziłam do wszystkich tych scen z rezerwą.

„Tryst Six Venom” to również historia o tym, jak łatwo może rozpaść się rodzina. Wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie, tradycje oraz rzeczy, które jednak powinny umrzeć z upływającym czasem to coś dość charakterystycznego w tej książce. Jednak nawet tutaj były drobne zgrzyty, bo coś, na czego podstawie narodziła się nienawiść Clay oraz jej upór, nagle było zwykłym nieporozumieniem. Autorka po prostu mało konsekwentnie podeszła do pewnych kwestii, chcąc na sam koniec zrobić z każdego bohatera osobę tolerancyjną i lubianą przez czytelnika. Mnie to niestety nie kupiło. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga:
https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Motyw enemies to lovers jest okrutnie trudny w opisaniu. I szczerze mówiąc Penelope Douglas zrobiła to, według mnie, dość umiejętnie. Pomimo początkowej niepewności, ostatecznie dałam kupić się romansowi Clay i Liv, który ze względu na charakter Collins wydawał się od razu skazany na porażkę. Nienawiść tej postaci była ogromna, a niektóre zagrania tak okropne, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Agnieszka Kulbat na trzystu stronach przedstawiła historię tajemnic, zatargów, uzależnień oraz konsekwencji pewnych wyborów. Stworzyła bohaterów do bólu realnych, a dialogi były lekkie i napisane językiem, oddającym wiek nastolatków, którzy bawili się do Young Leosi czy Złotych Tarasów. Taką Kalinę i takiego Dawida każdy z nas może mieć w otoczeniu. Zupełnie jak Klarę i Piotrka, który pomimo bycia postaciami drugoplanowymi, wnosili do historii wiele. I byli realistyczni, a tego często w powieściach brakuje. Niejednokrotnie spotkałam się z kreacją bohaterów, którzy pomimo nastoletniego wieku zachowywali się lub wypowiadali w sposób niezgodny dla ich pokolenia.

„Bujda” była tym, czego potrzebowałam. Powieścią z ciekawymi bohaterami oraz z ciekawą historią, napisaną językiem tak przyjemnym, że bez zastanowienia sięgnę po kolejne prace Agnieszki Kulbat. Nie było niczego, co sprawiłoby, że grymas pojawiłby się na mojej twarzy, a ja z zaciekawieniem przewracałam kolejne strony, uchylając czasem usta, gdy kolejny sekret wyszedł na jaw. Autorka świetnie poradziła sobie z ciężkimi tematami takimi jak trauma, syndrom Dorosłego Dziecka Alkoholika czy gwałt. Oraz molestowanie, które przedstawiła w sposób, o jakim mało się mówi – w naszej kulturze istnieje przeświadczenie, że mężczyzny nie da się molestować, bo przecież wszystko to „seks niespodzianka”. Kulbat pokazała, że tak nie jest, a molestowanie może dotyczyć też płci przeciwnej. Ogromne plusy należą się też wydawnictwu Mięta, które już w opisie wskazało na wszystkie Trigger Warning, z którymi czytelnikowi przyjdzie się zmierzyć. Nie ukrywam, że chyba nigdy się z tym nie spotkałam, a uważam, że wszystkie wydawnictwa powinny brać z nich przykład. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: http://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Agnieszka Kulbat na trzystu stronach przedstawiła historię tajemnic, zatargów, uzależnień oraz konsekwencji pewnych wyborów. Stworzyła bohaterów do bólu realnych, a dialogi były lekkie i napisane językiem, oddającym wiek nastolatków, którzy bawili się do Young Leosi czy Złotych Tarasów. Taką Kalinę i takiego Dawida każdy z nas może mieć w otoczeniu. Zupełnie jak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Liv od maleńkości ma problemy ze zdrowiem: bardzo łatwo łapie wszelkie choróbstwa, ma osłabioną odporność i na każdym kroku ryzykuje infekcją, która może zrobić jej poważną krzywdę. Próbuje jednak z całych sił cieszyć się życiem, jakie jest jej dane, mimo trudności spełniając się w swoich pasjach. Wspiera ją w tym jej najlepszy przyjaciel. Rain pochodzi z przemocowej rodziny: ojciec się nad nim znęca, matka bierze narkotyki, aby uciec z koszmaru, jakim jest jej życie. Swój sposób na poradzenie sobie z rzeczywistością znajduje w przyjaźni z Liv – dziewczyną niewiele młodszą od siebie, której nastawienie do świata wpływa na niego. W jakiś sposób to dzięki niej pogłębia swoją pasję pisania wierszy oraz rapowych tekstów.

Pewnego dnia na raz zgrywają się dwa skrajne wydarzenia: treści Raina publikowane w Internecie zostają odkryte przez łowcę talentów, co otwiera mu drogę do ogromnej sławy oraz wyrwania się z życia, które znał. Opuszczenie ojca, który na całe życie skrzywdził go psychicznie oraz fizycznie to coś, co z nieba musiał zesłać mu jego anioł stróż. Tylko w naturze musi zostać zachowana równowaga – gdy Rain ma szansę spełnić marzenia, Liv zawala się cały świat. Dziewczyna walczy, jednak z czasem, po wielu latach, robi listę stu rzeczy, które chce zrobić za życia. Jedną z nich jest ponowne spotkanie swojego dawnego przyjaciela, który teraz odnosi ogromne sukcesy, zostawiając przeszłość daleko za sobą… a w tej przeszłości niestety zostawił również umierającą na nowotwór Olivię, o której chorobie nie wiedział.

„Co wyszeptał nam deszcz” to opowieść o tym, jak życie jest czasami niesprawiedliwe. Pokazuje, że pomimo walki, czasami z góry dane jest nam przegrać i najważniejsze jest w takim wypadku cieszenie się każdą chwilą w gronie osób, które kochamy. Liv ponad wszystko pragnie, aby przed odejściem spotkać Raina jeszcze raz. Jest on bowiem jedynym chłopakiem, którego kochała od zawsze i nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie było dane im zobaczyć się chociaż na chwilę. Dlatego więc zapisuje się do programu spełnienia marzeń osób śmiertelnie chorych. I dzięki temu zyskuje szansę na to, aby pierwszy raz od dawna przeżyć swoje życie, a nie po prostu w nim egzystować. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: http://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Liv od maleńkości ma problemy ze zdrowiem: bardzo łatwo łapie wszelkie choróbstwa, ma osłabioną odporność i na każdym kroku ryzykuje infekcją, która może zrobić jej poważną krzywdę. Próbuje jednak z całych sił cieszyć się życiem, jakie jest jej dane, mimo trudności spełniając się w swoich pasjach. Wspiera ją w tym jej najlepszy przyjaciel. Rain pochodzi z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA PATRONACKA

Kira Sadowska została złamana, a jej serce podeptane. Gorzki posmak zdrady długo będzie wyczuwalny w ustach oraz duszy. Jednak teraz coś ulega zmianie, a kobieta znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Były kochanek, teraz już martwy, okazał się kimś zupełnie innym, niż sądziła. Dołączył do tych, którzy ją zdradzili, a jego żywot zakończony został brutalnym morderstwem. Kto to zrobił? I czy Kira będzie następną ofiarą, skoro już dostaje pogróżki oraz jest śledzona?

Kajtek dalej pracuje jako ochroniarz w klubie Honoraty. Mężczyzna wchodzi w posiadanie własności Kiry, przez co ich drogi ponownie się krzyżują. Tym razem jednak zostaje wciągnięty w sam środek problemów kobiety, gdy ta prosi go o to, aby był jej ochroniarzem. Początkowo chce odmówić, jednak szczerze jej współczuje i dlatego ulega namowom zdesperowanej businesswoman. Początkowo ich relacja ma być czysto zawodowa, jednak pożądanie ostatecznie łamie zasady panujące między pracodawczynią oraz jej ochroniarzem. W świecie pełnym brutalności oraz osiągania celu za wszelką cenę, nawet pieniądze nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Życie Kiry oraz jej najbliższych jest w ciągłym niebezpieczeństwie… czy wszyscy wyjdą cało z gry zapoczątkowanej przez dziedzictwo Sadowskiej?

Alicja Skirgajłło zakończyła pierwszy tom swojej dylogii zwrotem akcji, który pozostawia nas zaskoczeniu oraz niecierpliwości. Dzięki temu czas do premiery drugiej części mijał naprawdę długo, ale wreszcie możemy przeczytać dalszą część historii młodej kobiety obarczonej dziedzictwem, które jednocześnie może zostać uznane jako przekleństwo. O tyle, o ile początkowo na Kirę spadało całe pasmo niepowodzeń oraz ogromny pech, tak w “Złudnych marzeniach. Dziedzictwie” wpada z deszczu pod przysłowiową rynnę. Cała powieść to dla Kiry ogromny, nieskończony piątek trzynastego. Czy da radę w końcu odnaleźć szczęście? A może całkowicie straci zmysły?

Ta książka pokazuje, że nie każdy bohater ma cukierkowe życie, a bogactwo oraz nagła odpowiedzialność za dobrze prosperującą firmę nie oznaczają szczęścia i spełnienia. Pasje odchodzą na drugi plan, żal rozlewa się coraz mocniej, a wrogowie skutecznie testują wytrzymałość Kiry, która coraz bardziej zapada się pod przytłaczającym ciężarem cierpienia oraz zdrady. Jednak w tym wszystkim odrobinę światła próbuje wprowadzić rosnące uczucie między kobietą i jej ochroniarzem. I chociaż nie ma ono prawa istnieć, pożądanie skutecznie zmienia obojętność w coś głębszego, przez co obojgu bohaterom zaczyna na sobie zależeć.

Główna bohaterka ma na swojej drodze mnóstwo przeciwności, a kolejne tajemnice całkowicie niszczą jej stan psychiczny. Chociaż długo zachowuje siłę, próbując patrzeć w przyszłość z pomocą Kajetana, upada kolejny raz. Ostatecznie to śmierć bowiem odbiera jej najważniejsze osoby, co staje się zapalnikiem decyzji, od których nie ma odwrotu. Na jaw wychodzą kolejne tajemnice… Jak Kira poradzi sobie, gdy pozostaną już tylko strzępy życia, które znała? I czy będzie w stanie podnieść się kolejny raz, mimo, że przyszłość nie wygląda na obiecującą?

“Złudne marzenia. Dziedzictwo” to naprawdę smutna książka. Pokazuje strach, gorycz oraz zazdrość, a wszystko po to, aby podkreślić ukryty pomiędzy liniami morał: pieniądze nie kupią szczęścia. Nawet, jeżeli w grę wchodzi dobrze prosperująca firma oraz miliony, czasami do pełni życia potrzebna jest pasja, dwoje kochających rodziców, z czego jedno z nich nie jest biologiczne oraz pewien przystojny ochroniarz.

Nasz patronat medialny do kupienia jest na stronie Wydawcy, a my gorąco zachęcamy do zostawienia ocen po lekturze tam lub na Lubimy Czytać. Chętnie też podyskutujemy z Wami o fabule, więc czekamy na komentarze i zachęcamy do wyrażania swoich opinii, nawet jeżeli mogą się one różnić od naszej!


Po więcej zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

RECENZJA PATRONACKA

Kira Sadowska została złamana, a jej serce podeptane. Gorzki posmak zdrady długo będzie wyczuwalny w ustach oraz duszy. Jednak teraz coś ulega zmianie, a kobieta znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Były kochanek, teraz już martwy, okazał się kimś zupełnie innym, niż sądziła. Dołączył do tych, którzy ją zdradzili, a jego żywot zakończony...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) „Nowa żona” to bardzo dobry kryminał, książka pełna bólu oraz cierpienia po utracie miłości swojego życia. Podejrzenia spadają niemal na każdą postać, a dowody do pewnej chwili nie są jednoznaczne. Po tak dopracowanej powieści spodziewałam się spektakularnego finału, wątku, który pozostawi nas z uchylonymi w zaskoczeniu ustami. Niestety jednak, zawiodłam się, ostatecznie czując dziwne ukłucie żalu, bo gdybym od początku wiedziała, jakie będzie zakończenie, pewnie zastanowiłabym się przynajmniej raz przed sięgnięciem akurat po tę powieść. Cenię sobie ten punkt zwrotny, a jeżeli autorka dotychczas sama podnosiła wysoko postawioną już poprzeczkę, zawód po jej całkowitym spadku był niestety nieunikniony.

„Nowa żona” to przede wszystkim droga, którą przebywa matka pana młodego w celu odnalezieniu odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. To powieść wypełniona jej wewnętrzną walką z niepewnością oraz dowodami w obliczu tego, że potencjalnym mordercą jest jej własny syn, którego przez lata wychowywała na dobrego człowieka. Po drugiej stronie stali natomiast rodzice Lauren, z którymi matka przyjaźniła się od lat, których kochała jak swoją rodzinę, nawet jeżeli oficjalnie stali się nią dopiero po ślubie pary. W obliczu takiej tragedii, stali się obcy, kwestionując nawet lojalność najlepszej przyjaciółki. Odwrócili się, popadając w rozpacz oraz pragnienie ukarania mordercy. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) „Nowa żona” to bardzo dobry kryminał, książka pełna bólu oraz cierpienia po utracie miłości swojego życia. Podejrzenia spadają niemal na każdą postać, a dowody do pewnej chwili nie są jednoznaczne. Po tak dopracowanej powieści spodziewałam się spektakularnego finału, wątku, który pozostawi nas z uchylonymi w zaskoczeniu ustami. Niestety jednak, zawiodłam się,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA


Maeve i Gabriel myśleli, że miłość w świecie pełnym brutalności ma prawo istnieć, a ich uczucie, rozwinięte jeszcze w latach nastoletnich, przetrwa każdą przeciwność. Liczyli, że nic złego ich nie dosięgnie, a skoro mają siebie, są silniejsi niż cokolwiek innego. Zostali jednak zmuszeni do rozstania, które przypieczętowali przysięgą: w ciągu następnych dziesięciu lat odnajdą się, choćby mieli przebyć całą kulę ziemską.

W tym czasie jednak Maeve umarła – w każdym razie dla ukochanego, który nie mogąc się pogodzić z jej rzekomą, potwierdzoną przez jego ludzi stratą, wyjechał, przejmując kontrolę nad gangiem motocyklowym znajdującym się aż na Alasce. Tak naprawdę jednak dziewczyna dalej tkwiła w sidłach apodyktycznego brata, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Zrobił z jej samooceny papkę, a jej kobiecość upodlił, przez co Maeve nienawidziła się pod każdym względem. Jedyne, co trzymało ją przy życiu to myśl o obietnicy, której termin ważności niedługo wygasał. I to właśnie to popchnęło ją do próby ucieczki z życia, stanowiącego jej własne więzienie. W chwili, gdy ostatni żyjący członek jej rodziny spróbował zadać siostrze ostateczny cios, odważyła się sięgnąć po pomoc i uciec. Wreszcie spróbowała zawalczyć o lepszą przyszłość, która była bliżej, niż mogła przypuszczać.

Caroline Angel rozpoczęła kolejny rok w wyjątkowy sposób, świętując premierę kolejnej powieści jeszcze w styczniu. Wydając „Rówieśniczka Diabła” postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko i zapowiedziała, że jest jedną z tych autorek, do których ten rok całkowicie należy. Maeve oraz Gabriel podbili serca czytelników, którzy mogli im tylko szczerze współczuć oraz kibicować na wspólnej drodze. Nic dziwnego, że gdy spotkali się ponownie, po tylu latach rozłąki, więź bratnich dusz wygrała, a oni odnaleźli szczęście, którego nie chcieli stracić chociaż na moment.

Zwroty akcji oraz masa emocji to coś, czym Caroline Angel – teraz wydająca również pod prawdziwym nazwiskiem – przyciągnie do swoich powieści niejednego czytelnika. Niespełna trzystustronicowa powieść skrywa na swoich kartach opowieść o bólu, stracie oraz nadziei na lepsze jutro. Przede wszystkim jest to jednak lekcja tego, że należy ufać czasowi oraz ludziom, których się kocha, bo jeżeli naprawdę im na nas zależy, zawalczą o wspólne życie.

„Rówieśniczka Diabła” pokazuje również, że stereotypy są naprawdę krzywdzące. Pozornie mała, czuła na krzywdy społeczność, do której wkroczyła Maeve szybko pokazała prawdziwe oblicze, kolejny raz skazując ją na poczucie osamotnienia oraz niesprawiedliwości. Ostatecznie również to właśnie ludzie, którzy mieli być dla niej dobrzy ponownie zadawali najgorsze ciosy. Ciosy, odpierane z pomocą degeneratów, o których krążyły same najgorsze plotki oraz spekulacje.

Karolina Kołbuc dała nam lekcję pokory i tego, aby nie skreślać od razu każdej pozornie złej osoby. Pokazała, że w ludziach skrzywdzonych przez los często znajduje się ogrom dobra, które trzeba wykrzesać z odrobiną cięższej pracy, zrozumienia oraz cierpliwości. Z niezwykłą dumą więc objęłyśmy „Rówieśniczkę Diabła” patronatem medialnym, szerząc morał zawarty w pozornie prostym romansie porównywalnym do „Romea i Julii”, a Was zachęcamy do zamawiania swoich egzemplarzy!


Po inne recenzje zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA


Maeve i Gabriel myśleli, że miłość w świecie pełnym brutalności ma prawo istnieć, a ich uczucie, rozwinięte jeszcze w latach nastoletnich, przetrwa każdą przeciwność. Liczyli, że nic złego ich nie dosięgnie, a skoro mają siebie, są silniejsi niż cokolwiek innego. Zostali jednak zmuszeni do rozstania, które przypieczętowali przysięgą: w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Po temacie tak trudnym jak syndrom sztokholmski spodziewałam się początkowo czegoś w stylu niepowodzenia zaserwowanego w pewnej naprawdę popularnej serii książek, napisanej również przez polską autorkę. Myślałam, że końcówka będzie całkowitą klapą, a Kylie na dobre zostanie uwięziona w szponach Michaela – ironicznie, jej umysł prawdopodobnie do końca życia znajdzie się w potrzasku, ściskany przez to, co czuła w ciągu pobytu w niewoli, a desperacją, która przerodziła się w coś okropnego. Po zapowiedziach na Tiktoku i Twitterze byłam pewna, że Michael w chory sposób i mną zawładnie, a ja faktycznie będę darzyła go sympatią. Brylewska jednak wie, jak grać ciężkimi kartami, a pisanie tak kontrowersyjnych, ciężkich rzeczy to sztuka, w której na obecną chwilę nie ma sobie równych.

Nie wiem, jak to zrobiła, ale całkowicie upewniła się, że żaden czytelnik o zdrowych zmysłach nie zobaczy tytułowego złoczyńcy w sposób inny, niż ten prawdziwy – nie ujrzy w nim nic innego, niż zepsucie, manipulacja i czyste zło. Zło, przed którym najlepiej uciekać jak najdalej, a które jednak kryje się w wielu prawdziwych ludziach. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Po temacie tak trudnym jak syndrom sztokholmski spodziewałam się początkowo czegoś w stylu niepowodzenia zaserwowanego w pewnej naprawdę popularnej serii książek, napisanej również przez polską autorkę. Myślałam, że końcówka będzie całkowitą klapą, a Kylie na dobre zostanie uwięziona w szponach Michaela – ironicznie, jej umysł prawdopodobnie do końca życia znajdzie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) „Choćby świat miał za to spłonąć” to taka przystawka, która zaostrza apetyt na dalsze losy znanych nam dobrze bohaterów. Nieoczekiwany trójkąt miłosny może wystawić przyjaźń pewnych postaci na ogromną próbę, a głęboko zakorzenione traumy wybudzić najgorsze instynkty. To takie ostrzeżenie, że w pewnym momencie wszystko ma prawo pójść nie tak… i to właśnie się dzieje.

Styl autorki jak zwykle mnie urzekł, chociaż muszę przyznać, że momentami brakowało mi konkretnego poruszenia pewnych wątków. To były rzeczy, na które czekałam od końca pierwszego tomu, ale głęboko liczę, że bohaterowie ostatecznie porozmawiają szczerze i otworzą się, zamiast bagatelizować uczucia oraz traumy. Miałam odrobinę wrażenie, jakby sama autorka zignorowała temat, skupiając głównie na jednym rodzaju żałoby, chociaż podświadomie liczę na poruszenie niektórych wątków na kartach drugiego tomu.

„Choćby świat miał za to spłonąć” to głównie opowieść Storma. I chociaż brakowało mi odrobinę strony Lavender, której perspektywę niemal całkowicie wypełniał pierwszy tom, zmiana narracji wprowadziła pewną nutkę niepewności. Pozostawiło to zaskakująco mało miejsca na analizę stanu Lav, na to jak się czuje i co przyniesie dla jej psychiki kolejny tom. Liczę na to, że drugi tom nie tylko rozwali nas ilością akcji, ale również uzupełnieniem pewnych niewiadomych. A Wam polecam sięgnięcie po książki z serii „Niezwiązana”, bo są jednymi z moich naprawdę ulubionych. (...)"

Po całą recenzję zapraszamy na bloga: https://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) „Choćby świat miał za to spłonąć” to taka przystawka, która zaostrza apetyt na dalsze losy znanych nam dobrze bohaterów. Nieoczekiwany trójkąt miłosny może wystawić przyjaźń pewnych postaci na ogromną próbę, a głęboko zakorzenione traumy wybudzić najgorsze instynkty. To takie ostrzeżenie, że w pewnym momencie wszystko ma prawo pójść nie tak… i to właśnie się dzieje. ...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"(...) Blaire przez całe życie była wykorzystywana i nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek spotka ją coś dobrego ze strony mężczyzny. Nie powinna być więc zdziwiona swoimi zawirowaniami z Phixem – gdy ona próbuje zapanować nad swoim imperium, w którym jest okradana, jej mąż podejmuje najkorzystniejszą dla siebie decyzję, aby umocnić swoją mafijną pozycję. Tylko czy w tym świecie jest miejsce na bycie „tą drugą”? A przede wszystkim, czy Blaire jest na to gotowa, chociaż jej serce pragnie mężczyzny na wyłączność?

„Zła miłość” to pełna zawirowań opowieść o tym, że o własne szczęście trzeba zawalczyć z całej siły. Życie potrafi rzucać kłodami na każdym kroku, a duchy przeszłości ciągnąć się za nami, dopóki ostatecznie nie pozwolimy im odejść. Chociaż z pozoru działo się w tej książce wiele, sporo było momentów na refleksję. To było nie tylko podsumowanie kilkuletniej przygody autorki, ale przede wszystkim drogi, którą na przestrzeni poprzednich książek przeszła Blaire, aż do obecnego punktu. Drogi pełnej cierpienia tak wielkiego, że niejedna osoba na pewno poddałaby się gdzieś w połowie, nawet nie marząc o szczęśliwym zakończeniu.

Jako czytelnikowi naprawdę długo zajęło mi zrozumienie, co tą końcówką próbowała przekazać autorka. Z perspektywy blogera wyraźnie zauważałam, że niektóre wydarzenia w powieści wyglądały na odrobinę naciągane, byleby dodać nieco sztucznego napięcia. Zostały wyjaśnione zaledwie kilkoma zdaniami i przez to kompletnie straciły u mnie na wiarygodności. Autorka usiłowała pokazać, że po tylu książkach ma jeszcze jakieś asy w rękawie, jednak nie wypadło to przekonywująco, a wręcz naciąganie. Czytałam na przestrzeni poprzednich miesięcy, czy nawet lat, naprawdę wiele książek. Zostawiały mnie w różnym stanie emocjonalnym: przez niektóre długo nie umiałam zabrać się za nowe powieści, inne osiadały w pamięci gorzkim rozczarowaniem zmarnowanego czasu na kompletnie niewykorzystany potencjał. (...)"

Po całą opinię zapraszamy na bloga: http://czarnonakreatywnym.blogspot.com

"(...) Blaire przez całe życie była wykorzystywana i nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek spotka ją coś dobrego ze strony mężczyzny. Nie powinna być więc zdziwiona swoimi zawirowaniami z Phixem – gdy ona próbuje zapanować nad swoim imperium, w którym jest okradana, jej mąż podejmuje najkorzystniejszą dla siebie decyzję, aby umocnić swoją mafijną pozycję. Tylko czy w tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to