rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Odpadłem w połowie. Niestety język i styl użyty przez autora jest dla mnie nie do przebrnięcia. Przede wszystkim dialogi, stanowiące lwią część książki mocno mnie od niej odrzuciły. Ludzie po prostu tak ze sobą nie rozmawiają. Słodko-smutne aforyzmy, którymi przerzucał się główny bohater ze swoją kobietą sprawiały, że przewracałem co chwila oczami z zażenowania.

Odpadłem w połowie. Niestety język i styl użyty przez autora jest dla mnie nie do przebrnięcia. Przede wszystkim dialogi, stanowiące lwią część książki mocno mnie od niej odrzuciły. Ludzie po prostu tak ze sobą nie rozmawiają. Słodko-smutne aforyzmy, którymi przerzucał się główny bohater ze swoją kobietą sprawiały, że przewracałem co chwila oczami z zażenowania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Prosta i surowa pod względem technicznym. Zawiera kilka błędów logicznych. Mimo to, książka jest dość czarująca. Czytało się bardzo płynnie. Niepodważalna klasyka sci-fi. Kilka rozwiązań i konkluzji różniło się od tych ukazanych w filmie, który uważam lepiej wykorzystał potencjał pomysłu autora.

Prosta i surowa pod względem technicznym. Zawiera kilka błędów logicznych. Mimo to, książka jest dość czarująca. Czytało się bardzo płynnie. Niepodważalna klasyka sci-fi. Kilka rozwiązań i konkluzji różniło się od tych ukazanych w filmie, który uważam lepiej wykorzystał potencjał pomysłu autora.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Z początku bałem się, że książka będzie za mocno przypominać Marsjanina. W sumie w ciągu pierwszych ~150 stron cały czas miałem w głowie, że to ten sam humor i podobna problematyka, tj. samotny człowiek próbujący za pomocą swojej wiedzy i inteligencji przezwyciężać kolejne przeszkody, które los rzuca bezustannie po pod nogi.
Jednak od momentu pojawienia się drugiego bohatera przestałem tak myśleć. Zwłaszcza, że był on naprawdę dobrze zaprojektowany pod wieloma względami.
Dobre czytanko, na pewno dużo cięższe SF niż w przypadku Marsjanina.

Z początku bałem się, że książka będzie za mocno przypominać Marsjanina. W sumie w ciągu pierwszych ~150 stron cały czas miałem w głowie, że to ten sam humor i podobna problematyka, tj. samotny człowiek próbujący za pomocą swojej wiedzy i inteligencji przezwyciężać kolejne przeszkody, które los rzuca bezustannie po pod nogi.
Jednak od momentu pojawienia się drugiego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko czyta się książkę, której ekranizację oglądało się kilkanaście razy. Pewne filmowe sceny i rozwój wydarzeń zdążyły już tak mocno zakorzenić się w głowie, że każde odstępstwo od nich w pierwowzorze traktuje się jak bluźnierstwo. Udało mi się jednak w pewnym momencie zwalczyć to poczucie, bo chociaż główne założenie tak filmu jak i książki jest podobne, sama akcja i rozwój bohaterów jak i ich losów różni się dość mocno.
Niezła, chociaż te wynurzenia Malcolma nie do końca pasowały mi do treści książki, która była dość szybkim i krwawym akcyjniakiem. Dużo przypadku i powtórzeń w losach Dr. Alana i dzieciaków było męczące.

Ciężko czyta się książkę, której ekranizację oglądało się kilkanaście razy. Pewne filmowe sceny i rozwój wydarzeń zdążyły już tak mocno zakorzenić się w głowie, że każde odstępstwo od nich w pierwowzorze traktuje się jak bluźnierstwo. Udało mi się jednak w pewnym momencie zwalczyć to poczucie, bo chociaż główne założenie tak filmu jak i książki jest podobne, sama akcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma drugiej książki, na której wydanie w Polsce czekałem tak mocno. Jak zwykle bywa w przypadku dużych oczekiwań, istniała we mnie spora obawa, iż zostanę nieco zawiedzony.
Autor jednak bardzo szybko rozmył moje obawy. Książka jest wyjątkowa i straszna zarazem. Splata sielskie wspomnienia nastoletniego, zdrowego, zwykłego chłopaka z brutalnym położeniem, który zgotowała mu wojna. Zwłaszcza ta druga część jest genialna pod tym względem, że nie wychodzimy ani razu poza jego myśli. Tak samo jak on jesteśmy głusi, ślepi i bezradni.
Od razu polecę też film. Ze względu na narrację oczywiście ma on trochę inną formę niż książka. Jest tam też kilka nowych motywów, które mocniej demonizują armię jako organizm. Ostrzegam jednak, że widok Johnny'ego, a zwłaszcza jego 'stukanie' jest ciężkim obrazem do zniesienia.

Nie ma drugiej książki, na której wydanie w Polsce czekałem tak mocno. Jak zwykle bywa w przypadku dużych oczekiwań, istniała we mnie spora obawa, iż zostanę nieco zawiedzony.
Autor jednak bardzo szybko rozmył moje obawy. Książka jest wyjątkowa i straszna zarazem. Splata sielskie wspomnienia nastoletniego, zdrowego, zwykłego chłopaka z brutalnym położeniem, który zgotowała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez długi moment myślałem, że będzie to pierwsza książka z cyklu, która rzeczywiście zrobi na mnie wrażenie tak jak niektóre z tomów Robotów. Po ataku na Fundację jednak wszystko, po raz kolejny, stało się nijakie.
Mam problem z Asimovem. Świetny, super inteligentny facet. Słuchanie jego wywiadów i wypowiedzi to sama przyjemność. Ma dużo ciekawych pomysłów i tego mu nie odbiorę. Jednak wszystkie jego książki podążają tym samym schematem, przez co przestałem odczuwać ekscytację przed sięganiem po kolejne jego książki.

Przez długi moment myślałem, że będzie to pierwsza książka z cyklu, która rzeczywiście zrobi na mnie wrażenie tak jak niektóre z tomów Robotów. Po ataku na Fundację jednak wszystko, po raz kolejny, stało się nijakie.
Mam problem z Asimovem. Świetny, super inteligentny facet. Słuchanie jego wywiadów i wypowiedzi to sama przyjemność. Ma dużo ciekawych pomysłów i tego mu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilekroć czytam P. K. Dicka nie mogę wyjść z podziwu nad niewątpliwą magią, którą przelewał on na maszynę do pisania. Nie umiem zrozumieć tego fenomenu. Używał on prostych słów, nie stosował żadnych zawiłych środków, na pozór nie ma w jego prozie nic, co wyróżniałoby ją na tle innych autorów. Jednak jest w tym wszystkim jakaś niepodrabialna lekkość, którą zawsze da się odczuć podczas czytania. Niepodrabialna postać.

Dwa słowa o samej fabule dla potencjalnie zainteresowanych, bo z samego blurbu niesamowicie ciężko cokolwiek wywnioskować -
Książka w przedmowie porównywana jest do znakomitego 'Truman Show' i rzeczywiście, jest w tym sporo trafności. Bohater żyjący nieswoim życiem powoli zdziera otaczającą obłudę warstwa po warstwie. Największa różnica w tych dwóch dziełach to sama rola w tym wszystkim głównego protagonisty. Jim Carrey wciela się w postać, która ma jedynie dostarczać rozrywki. Bohaterowi w książce Dicka los wyznaczył jednak dużo ważniejsze zadanie.

Ilekroć czytam P. K. Dicka nie mogę wyjść z podziwu nad niewątpliwą magią, którą przelewał on na maszynę do pisania. Nie umiem zrozumieć tego fenomenu. Używał on prostych słów, nie stosował żadnych zawiłych środków, na pozór nie ma w jego prozie nic, co wyróżniałoby ją na tle innych autorów. Jednak jest w tym wszystkim jakaś niepodrabialna lekkość, którą zawsze da się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś bym ją wymęczył w imię szachowej zasady 'dotknięta idzie'. Jednak obiecałem sobie w pewnym momencie, po kolejnym książkowym rozczarowaniu, iż jeżeli lektura mnie męczy i nie uważam jej za wartą finiszowania, to odłożę ją na półkę.

Samo główne zagadnienie, czyli człowiek wychowany przez obcą cywilizacje, było z założenia ciekawe. Niestety ten aspekt ugryziony został od strasznie dziwnej strony, podszytej politycznymi gierkami. O męskim szowinizmie nie wspomnę, wylewał się litrami i był strasznie odrzucający.

Przeczytałem 1/3 całości i stwierdziłem, że nie jest to dla mnie. Być może reszta treści by mnie porwała lub zmieniła obraz całości, chociaż czytając Wasze opinie na temat książki wątpię w to.

Kiedyś bym ją wymęczył w imię szachowej zasady 'dotknięta idzie'. Jednak obiecałem sobie w pewnym momencie, po kolejnym książkowym rozczarowaniu, iż jeżeli lektura mnie męczy i nie uważam jej za wartą finiszowania, to odłożę ją na półkę.

Samo główne zagadnienie, czyli człowiek wychowany przez obcą cywilizacje, było z założenia ciekawe. Niestety ten aspekt ugryziony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kawał dobrze stworzonego, spójnego świata. Książka przez lwią jej część pozbawiona akcji pełną gębą, ale czytałem ją jednym tchem. Ponad 70 lat na karku, jednak absolutnie się nie postarzała, opowiada przecież o świecie po Kataklizmie, który pozbawiony jest wygód techniki.

Ważna pozycja i częsta inspiracja dla autorów postapo, także również fani tego gatunku powinni po nią sięgnąć.

Kawał dobrze stworzonego, spójnego świata. Książka przez lwią jej część pozbawiona akcji pełną gębą, ale czytałem ją jednym tchem. Ponad 70 lat na karku, jednak absolutnie się nie postarzała, opowiada przecież o świecie po Kataklizmie, który pozbawiony jest wygód techniki.

Ważna pozycja i częsta inspiracja dla autorów postapo, także również fani tego gatunku powinni po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na pewno nie jest to książka dla każdego. Utwór pozbawiony jest całkowicie akcji per se. Całość traktowałbym jako eksperyment myślowy zatytułowany 'telepatia, a stosunki międzyludzkie'. Dość swobodne operowanie czasem i narracją, również może niektórych wybić z rytmu. Ja bawiłem się świetnie, zresztą już nie po raz pierwszy przy spotkaniu z Silverbergiem.

Na pewno nie jest to książka dla każdego. Utwór pozbawiony jest całkowicie akcji per se. Całość traktowałbym jako eksperyment myślowy zatytułowany 'telepatia, a stosunki międzyludzkie'. Dość swobodne operowanie czasem i narracją, również może niektórych wybić z rytmu. Ja bawiłem się świetnie, zresztą już nie po raz pierwszy przy spotkaniu z Silverbergiem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ambiwalentne odczucia to mało powiedziane. Kawał kolumbryny, jednak duża część powieści mogłaby zostać wycięta, bo są to zbędne przydługie historie (często miłosne, o tym zaraz) bohaterów, którzy zostali powołani do życia tylko po to, żeby zginąć. Masa powtórzonych aforyzmów, dialogów, które wydają się być prowadzone przez postacie po raz enty itd. Z drugiej strony, prostota książki i języka sprawia, że pomimo grubości, pozycję tę czyta się dość szybko i całkiem przyjemnie.

Miałem duży problem z niektórymi bohaterami. Mimura, Soma, Kadawa, Kiryama... Były to postacie mocno naciągane. Oczywiście, życie pisze różne scenariusze i zdarzają się ludzie z tak tragiczną historią jak Mitsuko czy zimni niczym Kiryama, jednak kiedy co ósma osoba w losowej klasie gimnazjalistów okazuje się taką skrajnie wyróżniającą się postacią w tym lub innym aspekcie to robi się to raczej śmieszne.

Czasy gimnazjum. Pamiętam je dobrze. Nie jestem jeszcze aż taki stary. Rzeczywiście, w głowie były mi głównie amory. Jednak gdybym z ówczesnymi rówieśnikami został wysłany do takiego programu jak bohaterowie Battle Royale, to jednak przeżycie byłoby chyba moim priorytetem, a nie to, żeby przed śmiercią powiedzieć temu czy tamtemu, co się do niego czuło. A tutaj 90% klasy za cel numer jeden nie obrało przeżycia, tylko wyznawanie miłości. Przez to osoby, które mają już ponad 16 lat mogą czuć się momentami dość skołowane podczas czytania.

Jak to bywa z literaturą z dalekiego wschodu, problemy sprawiały mi imiona bohaterów. Yuka, Yuko, Yukeo, Yuki... weź tu ich odróżnij, zwłaszcza w momencie, kiedy pełnią tylko rolę drugoplanową.

Książkę chciałem dostać w swoje ręce gdyż jest to pozycja, która zainspirowała wiele dzieł w różnych dziedzinach rozrywki. Przede wszystkim myślę o podgatunku gier wideo, które zapożyczyły sobie tytuł dzieła Koushun Takami. Nie była to zła książka tylko po prostu... jestem już za nią za stary. Zdecydowanie pozycja dla młodzieży.

Ambiwalentne odczucia to mało powiedziane. Kawał kolumbryny, jednak duża część powieści mogłaby zostać wycięta, bo są to zbędne przydługie historie (często miłosne, o tym zaraz) bohaterów, którzy zostali powołani do życia tylko po to, żeby zginąć. Masa powtórzonych aforyzmów, dialogów, które wydają się być prowadzone przez postacie po raz enty itd. Z drugiej strony,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, odbiłem się. Przeczytałem ponad połowę książki i nie znalazłem niczego, co zachęciłoby mnie, aby to czytanie kontynuować. Świat nie wciąga, postacie odpychają. Odważny temat, odważna próba, ale jak dla mnie nieudana.

Niestety, odbiłem się. Przeczytałem ponad połowę książki i nie znalazłem niczego, co zachęciłoby mnie, aby to czytanie kontynuować. Świat nie wciąga, postacie odpychają. Odważny temat, odważna próba, ale jak dla mnie nieudana.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed lekturą miałem trochę obaw, bo z autorem spotkałem się już w Uniwersum Metro przy 'Dzielnicy Obiecanej' i nie mam z tej przygody pozytywnych wspomnień. Tutaj jest przynajmniej o klasę lepiej.

Fajna koncepcja choroby cywilizacyjnej, będącej czymś w rodzaju ostatecznego rozładowania budowanego przez lata napięcia. Podobał mi się ten pomysł. Tak samo nabyty przez to wstręt do agresji przez ludzi, dzięki czemu kilka pierwszych miesięcy był czasem dość spokojnego budowania nowych społeczności.
Mam natomiast duży problem z włączaniem takich typowo fantastycznych elementów, jak jakieś nadprzyrodzone moce do powieści, które nie są osadzone w fantastycznych realiach. Nigdy nie lubiłem przez to książek Kinga, nie podobał mi się mocno ten zabieg również i tutaj.

Największą przyjemność w książce sprawiło mi jej osadzenie w moim mieście, na ulicach, które codziennie mijam. Bardzo łatwo było mi dzięki temu zwizualizować siebie w tym świecie tuż obok bohaterów. Autor chyba niestety jednak zapomniał, że nie każdy zna tak dobrze Kraków jak ja czy on. Ok, myślę, że każdy wie jak wygląda Wawel, ale jakiś najmniejszy zarys ulic na których toczy się akcja powieści powinien chyba jednak zostać uwzględniony w treści.

Przed lekturą miałem trochę obaw, bo z autorem spotkałem się już w Uniwersum Metro przy 'Dzielnicy Obiecanej' i nie mam z tej przygody pozytywnych wspomnień. Tutaj jest przynajmniej o klasę lepiej.

Fajna koncepcja choroby cywilizacyjnej, będącej czymś w rodzaju ostatecznego rozładowania budowanego przez lata napięcia. Podobał mi się ten pomysł. Tak samo nabyty przez to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Motywy prowadzenia bezkrwawej wojny przez Fundację za pomocą religii i gospodarki - bardzo ciekawe, każdy może sobie popatrzeć na nie przez pryzmat naszego świata, przykłady się znajdą. Reszta treści niestety dość nijaka, ale mimo wszystko książka rozbudziła apetyt na bardziej obszerną space operę.

Postacie, jak to często u Asimova bywa, raczej na granicy bezpłciowych i irytujących, a każda z nich obdarzona jest nadludzką dedukcją. Rzadko jest w nich cokolwiek, co wyróżnia jedną główną postać od drugiej.

Motywy prowadzenia bezkrwawej wojny przez Fundację za pomocą religii i gospodarki - bardzo ciekawe, każdy może sobie popatrzeć na nie przez pryzmat naszego świata, przykłady się znajdą. Reszta treści niestety dość nijaka, ale mimo wszystko książka rozbudziła apetyt na bardziej obszerną space operę.

Postacie, jak to często u Asimova bywa, raczej na granicy bezpłciowych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poprawna. Ciężko mi wskazać jakieś większe pozytywy. Minęło nieco ponad dwa tygodnie od przeczytania przeze mnie tej książki i w zasadzie nie pozostało mi po niej w głowie nic wyróżniającego się. Brakowało momentów zapierających dech w piersiach.

Wszystkie historie, jak to często bywa u Asimova, kończą się na przypadku lub nadludzkiej dedukcji którejś z postaci.

Skoki czasowe wybijają z rytmu, zwłaszcza, że każde opowiadanie zaczyna się od retrospekcji i opowieści, co działo się podczas tych luk. Już równie dobrze można było wpleść małe opowiadania na temat tych wydarzeń.

Preludium i Narodziny były pisane dla pieniędzy, narzucone odgórnie przez wydawnictwo. Autor usilnie starał się połączyć tutaj swoje 3 duże serie książek - Roboty, Imperium i Fundację. Nie jest to łatwa sprawa, kiedy nie pracuje się z wyniku natchnienia i jeszcze trzeba znaleźć wspólne mianowniki dla dawno pisanych książek, ale mimo wszystko spodziewałem się po tym autorze więcej.

Poprawna. Ciężko mi wskazać jakieś większe pozytywy. Minęło nieco ponad dwa tygodnie od przeczytania przeze mnie tej książki i w zasadzie nie pozostało mi po niej w głowie nic wyróżniającego się. Brakowało momentów zapierających dech w piersiach.

Wszystkie historie, jak to często bywa u Asimova, kończą się na przypadku lub nadludzkiej dedukcji którejś z postaci.

Skoki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to mój pierwszy kontakt z Asimovem. Czytałem już serię Roboty (bez ostatniej części, niestety nie jest w Polsce dostępna również trylogia Imperium, czego mocno żałuję) i już wtedy wyrobiłem sobie mocne zdanie na temat autora i jego pomysłu na powieści. W Robotach tworzył on odrębne światy, na których najmniejsze różnice w systemie społecznym danej planety miały wielkie konsekwencje w końcowym zachowaniu, kulturze i postrzeganiu świata przez jej mieszkańców. Nie nazwę tego czymś złym czy nieciekawym. Wręcz przeciwnie. Jednak nawet najlepsza i najciekawsza formuła, powtarzana w kółko w końcu musi się znużyć. Znużenie to dało mi się mocno we znaki przy 'Robotach z Planety Świtu' gdzie po prostu powtarzalność serwowanej formy mocno rzutowała na moją końcową ocenę i odbiór książki. Niestety, Preludium Fundacji kontynuuje ten schemat, jedynie miejsce planet zastępują tutaj sektory Trantora. Mimo, iż minął grubo ponad rok, od kiedy skończyłem moje ostatnie przygody z tym autorem, to jednak znów odczułem to samo znużenie powtarzaną strukturą powieści. Obawiam się, że reszta książek może wyglądać podobnie.

Pomijając jednak powyższe – Preludium nie jest najgorsze. Historia (psychohistoria) jest interesująca, postacie raczej takie sobie, ale pamiętam, że akurat zawsze miałem problem z polubieniem bohaterów Asimova. Przynajmniej ciąg przyczynowo skutkowy na pewno uległ zmianie na lepsze. W robotach często wynikał on z przypadku, a tutaj, przynajmniej do pewnego stopnia, te przypadki wynikają z działań bohaterów.

Nie jest to mój pierwszy kontakt z Asimovem. Czytałem już serię Roboty (bez ostatniej części, niestety nie jest w Polsce dostępna również trylogia Imperium, czego mocno żałuję) i już wtedy wyrobiłem sobie mocne zdanie na temat autora i jego pomysłu na powieści. W Robotach tworzył on odrębne światy, na których najmniejsze różnice w systemie społecznym danej planety miały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku tylko wtrącę, że nie lubię kiedy blurb jest przekłamany. Zapowiada on powieść kryminalistyczną, która będzie powoli warstwa po warstwie odkrywała kolejne poziomy zepsucia. Nic takiego nie ma natomiast miejsca. Od początku jesteśmy postawieni przed dokonanym, zarówno jeżeli chodzi o akcenty kryminału jak i dystopii samej w sobie.

Książka przedstawia przeludniony, wyjałowiony przez człowieka świat. Jedzenie na kartki, woda wydzielana przez władze, walka na zmianę z mrozami lub morderczymi upałami. W zasadzie dzięki temu, że sam czytałem to w ciągu jednego z rekordowych (jak co roku) lat pod względem wysokości średnich temperatur, to bardzo dobrze potrafiłem się wczuć w czytany tekst. Niezłe pióro autora też w tym nie przeszkadzało.

Jedną z ciekawszych rzeczy była debata na temat ustawy aborcyjnej. No, może nie sama debata, ale fakt, że w 1966 prowadzone były zaawansowane dyskusje, które przecież dalej co rok rozbudzają opinię publiczną w dokładnie takiej samej formie. Taka perspektywa też dobrze pokazuje, że zwyczajnie na ten moment nie jesteśmy, jako ludzie, wystarczająco inteligentni aby sobie z tym tematem poradzić.

Finalny werdykt - niezła dystopia. Czytałem gorsze, czytałem lepsze. Ale czas przy niej na pewno nie był czasem straconym.

Na początku tylko wtrącę, że nie lubię kiedy blurb jest przekłamany. Zapowiada on powieść kryminalistyczną, która będzie powoli warstwa po warstwie odkrywała kolejne poziomy zepsucia. Nic takiego nie ma natomiast miejsca. Od początku jesteśmy postawieni przed dokonanym, zarówno jeżeli chodzi o akcenty kryminału jak i dystopii samej w sobie.

Książka przedstawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając komentarze na temat Terroru Dana Simmonsa spodziewałem się czegoś innego. Nie mam tu jednak na myśli treści, a tempo akcji. Często czytałem, że książka zaczyna się bardzo powoli, a całe mięsko jest zostawione na późniejsze części powieści. Miałem styczność z autorem przy sadze Hyperion (świetnej zresztą, polecam każdemu kto natknie się na ten komentarz), gdzie Simmons rzeczywiście potrafił bardzo okrężnymi drogami dochodzić do głównego wątku, dlatego po opiniach wielu czytelników spodziewałem się podobnej przeprawy.

Stanę jednak w kontrze do tych komentarzy. Moim zdaniem od pierwszej strony jest tutaj bardzo dużo emocji. Zastajemy bohaterów w tragicznej sytuacji i od samego początku muszą myśleć o tym, jak przeżyć. Bierność oznacza śmierć. Ruszenie na ląd oznacza śmierć.
Co robić?
Ilość zagrożeń, które czyhają na ekspedycję sprawia, że nie mogą w żadnym momencie czuć się bezpiecznie :
mróz, głód, fantastyczny potwór, ludzie (w postaci mata uszczelniacza jak i groźba zemsty ze strony Inuitów). Właśnie dzięki temu książkę czyta się z zapartym tchem od pierwszych stron. Bohaterowie od początku do końca kroczą po (uwaga, uwaga) bardzo cienkim lodzie. A kiedy dochodzą konflikty moralne i wybory - kanibalizm lub śmierć... Ciężko się oderwać.

Najwolniejszą częścią jest za to rozwiązanie całej akcji. Jest dobre, satysfakcjonujące, chociaż ostatnia konfrontacja z Tuunbaqiem może trochę mniej emocjonująca niż sobie ją wyobrażałem.
W każdym razie - Terror na nowo rozpalił we mnie pasję do czytania, która lekko przygasała w 2021 roku.

Czytając komentarze na temat Terroru Dana Simmonsa spodziewałem się czegoś innego. Nie mam tu jednak na myśli treści, a tempo akcji. Często czytałem, że książka zaczyna się bardzo powoli, a całe mięsko jest zostawione na późniejsze części powieści. Miałem styczność z autorem przy sadze Hyperion (świetnej zresztą, polecam każdemu kto natknie się na ten komentarz), gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po 'Kronikach Marsjańskich' nie sądziłem, że kolejne zbiory opowiadań Bradbury'ego będą potrafiły podobać mi się jeszcze bardziej. Ale 'Człowiek Ilustrowany' od początku przypadł mi do gustu. Sam pomysł na człowieka noszącego na sobie poruszające się tatuaże ukazujące historie przypadkowych ludzi brzmi świetnie. Historie w większości nosiły te same znamiona co opowiadania w Marsjańskich Kronikach - były to dość ponure rozważania na temat losu, który ludzie sami sobie zgotowali swoją pychą, chciwością, brakiem respektu dla natury i innych stworzeń jak i rządzą władzy.

Zbiory opowiadań bywają różne. Niektóre operują w tym samym świecie, oddzielone są jednak czasowo, bądź ukazują perspektywę różnych ludzi na tą samą problematykę. W Człowieku Ilustrowanym jest dość dziwny zabieg. Historie sprawiały wrażenie osadzonych w innych rzeczywistościach. W niektórych ludzie wyniszczyli się wojnami, w innych podbijali dalekie planety. Spójność jest ostatnią rzeczą, której szukam w zbiorach opowiadań, jednak gryzło mi się to wszystko odrobinę w trakcie czytania.

Po 'Kronikach Marsjańskich' nie sądziłem, że kolejne zbiory opowiadań Bradbury'ego będą potrafiły podobać mi się jeszcze bardziej. Ale 'Człowiek Ilustrowany' od początku przypadł mi do gustu. Sam pomysł na człowieka noszącego na sobie poruszające się tatuaże ukazujące historie przypadkowych ludzi brzmi świetnie. Historie w większości nosiły te same znamiona co opowiadania w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo barwny język. Masa dobrego, angielskiego humoru. Książka nie postarzała się zbyt mocno, mimo przeszło stu lat.

Historia jest zlepkiem luźnych historyjek, anegdot i przypowieści. Raczej ciężko nazwać spływ tytułowych gentlemanów Tamizą spójną, trzymającą w napięciu przygodą. Często przez to wytracałem rytm czytania, ale u mnie to normalne przy zbiorach opowiadań i tym podobnych.

Bardzo barwny język. Masa dobrego, angielskiego humoru. Książka nie postarzała się zbyt mocno, mimo przeszło stu lat.

Historia jest zlepkiem luźnych historyjek, anegdot i przypowieści. Raczej ciężko nazwać spływ tytułowych gentlemanów Tamizą spójną, trzymającą w napięciu przygodą. Często przez to wytracałem rytm czytania, ale u mnie to normalne przy zbiorach opowiadań i...

więcej Pokaż mimo to