rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie spodziewałam się za wiele ani po autorce, ani po tematyce na której różni autorzy lubią sobie używać, ale to było zbyt wiele. Autorce w czasie pisania towarzyszył zapewne kubeł luźnych stereotypów, z którego czerpała pełnym kuflem. Nie kupuję chwytu marketingowego, że to historia na faktach. To po prostu nie ma żadnego sensu ani potwierdzenia w rzeczywistości. Najgorsze jest mieszanie przez autorkę faktów prawdziwych, na temat tamtejszej religii czy kultury, z absolutną, radosną, napędzaną steteotypami i - nie wiem, historiami z netu? - fikcją.

Bohaterka nudna i płaska jak wycieraczka, ciężko jej kibicować. Styl autorki też pozostawia wiele do życzenia. Absolutnie nie polecam.

Nie spodziewałam się za wiele ani po autorce, ani po tematyce na której różni autorzy lubią sobie używać, ale to było zbyt wiele. Autorce w czasie pisania towarzyszył zapewne kubeł luźnych stereotypów, z którego czerpała pełnym kuflem. Nie kupuję chwytu marketingowego, że to historia na faktach. To po prostu nie ma żadnego sensu ani potwierdzenia w rzeczywistości....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję, że do lektury "Lalek" zachęcił mnie znaleziony przypadkiem wywiad z autorkami (ukrywającymi się pod wspólnym pseudonimem "Alicja Pruś"). Po prostu jedna z nich uczyła mnie 20 lat temu w liceum, a drugą pamiętam ze szkolnego korytarza (uczyła inne klasy). Ponieważ lekcje polskiego z tamtego okresu wspominam lepiej niż dobrze, ciekawa byłam jak niebanalna osobowość polonistki odciśnie się na napisanej przez nią książce. Ponadto do skoku na główkę w uniwersum Prusa nie trzeba było mnie dwa razy namawiać. Zakupiłam więc książkę i - szczerze mówiąc nie spodziewając się wiele - rozpoczęłam lekturę.

Na pewno nie przewidywałam, że wciągnie mnie od pierwszej strony. Oraz tego, jak łatwo autorkom uda się wskrzesić klimat znany z "Lalki" Prusa. A także tego, jak spodobają mi się detale przedstawiające życie XIX wiecznej Warszawy: a to opis zakupów u modystki, wizyty w operze czy balu dobroczynnego, odczytu literackiego lub wykładu medycznego, albo kolacji ze znajomymi arystokratami.

W roli głównych bohaterów umieściły autorki kilka postaci z tła "Lalki": panią Meliton, trzech studentów i barona Krzeszowskiego. Pozwoliło to wydobyć ukryty w tychże postaciach potencjał, który w "Lalce" z oczywistych powodów nie mógł zostać w pełni wykorzystany. Szczególnie dobrze wypadli tu studenci: Maleski, Patkiewicz i... ten trzeci, który otrzymał wreszcie nie tylko imię i nazwisko, ale również głos bohatera pierwszoplanowego. Owszem, język używany przez młodych ludzi (zwłaszcza Patkiewicza) może nieco razić niektórych purystów, ale przestańmy udawać, że XIX wiek to czas wysokiej kultury na każdym szczeblu społecznym. Młodzi ludzie bywają tacy sami w każdym pokoleniu - na tyle dorośli, by stanowić o swoim życiu, wdawać się w romanse, a jednocześnie wciąż nie do końca dojrzali emocjonalnie i szarpiący się z własnymi uczuciami.

Jednym z minusów powieści jest zagadka kryminalna. Choć zaciekawia i wciąga, rozwiązanie wydaje się zbyt przyspieszone i zwyczajnie pozostawia niedosyt. Nie wszystkie wątki zostały też domknięte (np. hrabiego Życińskiego). Wolę te kryminały, w których czytelnik dostaje do ręki wszystkie wskazówki i sam może odgadnąć mordercę - tutaj tego zabrakło. Ciężko wyłonić w natłoku postaci akurat tę, która jest podejrzana, gdy przesłanek tejże podejrzaności zwyczajnie brak. Dlatego zakończenie wydaje się trochę wydumane i przyspieszone.

Podsumowując, "Lalki" to nie jest dzieło odmieniające postać literatury. To nie jest "obowiązkowa pozycja dla każdego wielbiciela Prusa". "Lalki" to lekkie, wciągające czytadło, które pozwala na odwiedzenie jeszcze raz kamienicy Krzeszowskich, sklepu Wokulskiego czy pokoiku trzech studentów, oraz na swobodną zabawę w domysły, co tam dalej mogło się przydarzyć bohaterom Prusa.

Przyznaję, że do lektury "Lalek" zachęcił mnie znaleziony przypadkiem wywiad z autorkami (ukrywającymi się pod wspólnym pseudonimem "Alicja Pruś"). Po prostu jedna z nich uczyła mnie 20 lat temu w liceum, a drugą pamiętam ze szkolnego korytarza (uczyła inne klasy). Ponieważ lekcje polskiego z tamtego okresu wspominam lepiej niż dobrze, ciekawa byłam jak niebanalna osobowość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to książka, którą mogłabym określić "baśń", gdyby nie zakończenie. Ale nawet i ta baśń przesiąknięta jest współczesnością - bohaterka, wybrana do zadania pozornie ponad jej siły, jak każda nastolatka chodzi wciąż z telefonem przy sobie, pstrykając zdjęcia temu, co, wydawałoby się, niewyjaśnione. Tajemnicza osada ma swój profil na Facebooku i tysiąc lajkujących, oraz opisaną legendę powstania, a bohaterowie cytują teksty Taco Hemingwaya.

Czym lub kim jest Lilana? Skąd biorą się oszronione ćmy wielkości ludzkich dłoni? Jaką tajemnicę skrywa krzykliwie ubrana Aniela? Kim jest Strażniczka w domu pełnym lalek? Kto może zobaczyć wieżę na jeziorze? I co najważniejsze: dlaczego rodzice tak dziwnie się zachowują? Dlaczego tata wraca do swoich nałogów, a mama ucieka wzrokiem przed własnymi dziećmi? To wszystko to zaledwie cząstka pytań, które kłębią się w głowie przy lekturze, a człowiek niecierpliwie przewraca strony, żeby wyłonić z tego chaosu coś stałego i pewnego.

Niezwykle intensywnie przedstawiona jest nie tylko walcząca z prawami natury przyroda Lilany (nikogo nie dziwią kwiaty kwitnące w śniegu), ale i wewnętrzne przeżycia bohaterów. Ta książka opowiada o silnych uczuciach, oraz o ich braku ze strony, z której najbardziej się ich oczekuje. Uczucia Natalii, jako narratorki, odczuwamy najsilniej, ale i pozostałe postaci są na tyle mocno zarysowane, że ich uczuć, nawet tych nienazwanych wprost, jesteśmy w stanie się domyśleć.

Ciężko zaklasykować "Lilanę" do jednego gatunku. Niby "dla dzieci", ale ile one z tego tak naprawdę zrozumieją? Ja z czystym sercem polecam ją każdemu dorosłemu, który chce przeczytać coś innego, mrocznego, dziwnego, intensywnego i ważnego zarazem.

Cała opinia na: www.rozkminymaryny.blogspot.com

Jest to książka, którą mogłabym określić "baśń", gdyby nie zakończenie. Ale nawet i ta baśń przesiąknięta jest współczesnością - bohaterka, wybrana do zadania pozornie ponad jej siły, jak każda nastolatka chodzi wciąż z telefonem przy sobie, pstrykając zdjęcia temu, co, wydawałoby się, niewyjaśnione. Tajemnicza osada ma swój profil na Facebooku i tysiąc lajkujących, oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo, iż "Szaleństwa panny Ewy" czy "Awanturę o Basię" czytałam po sto razy, z "Panną z mokrą głową" jakoś mi było nie po drodze. No, to się wreszcie spotkałyśmy. I nie zapałałam do Irenki Borowskiej, tytułowej "panny..." zbytnią sympatią, o nie.

Prawdopodobnie dlatego, że przez ponad połowę książki nie dzieje się za bardzo nic. 60% tekstu to peany pochwalne na cześć Irenki, która jest taka wyjątkowa, taka szalona, ale jednocześnie taka mądra, roztropna, taka pełna poczucia sprawiedliwości i miłosierdzia, nigdy obojętna na krzywdy bliźnich... Chyba, że bliźni jest jej młodszym o 5 lat bratem, którego beztroska siostrzyczka albo spuszcza do studni, albo zakopuje w śniegu aż się dzieciak prawie dusi. Ale nic to, braciszek i tak ją podziwia i uwielbia. Jak wszyscy.

Irenka jest wspaniała, w wieku lat dziewięciu uczy się sama, w wieku dwunastu uczy i brata, do tego szyje własne stroje i po śmierci ojca zajmuje się zarządzaniem domem (złożonym z czterech dorosłych kobiet i dziecka). I mimo tej swojej siły, zaradności, cudowności itepe, Irence ani żadnej z jej krewnych nie przychodzi na myśl, że jak pieniądze się kończą, to trzeba by je... zarobić? Siedzą, siedzą, zamartwiają się, a jak przychodzi co do czego rozwiązaniem jest... wpakowanie Irenki do pociągu i wysłanie po prośbie do bogatej ciotki. Ma to miejsce po około 70% książki i to jest dopiero ten moment, gdy coś zaczyna się dziać.

Tu przyznaję, że dopiero przy opisie zakopiańskich perypetii Irenki trochę jej postać polubiłam. Nareszcie zaczęła zachowywać się tak, jak przystało na czternastoletniego podlotka. Pierwsza miłość. Próby zwrócenia na siebie uwagi obiektu uczuć, przekomicznie chybione.

Zakończenie książki wydaje się dziwnie urwane. Niedokończone wątki zwisają luźno, jak końcówki wełny przed zakończeniem robótki. Co tu się stało? W sumie to pytanie zadawałam sobie przez większość lektury. Sprawdzając, czy może jest to książka sponsorowana, zamówiona przez jakąś Irenę? Niestety, Google nic na ten temat nie wiedziało.

Cała opinia na https://rozkminymaryny.blogspot.com

Mimo, iż "Szaleństwa panny Ewy" czy "Awanturę o Basię" czytałam po sto razy, z "Panną z mokrą głową" jakoś mi było nie po drodze. No, to się wreszcie spotkałyśmy. I nie zapałałam do Irenki Borowskiej, tytułowej "panny..." zbytnią sympatią, o nie.

Prawdopodobnie dlatego, że przez ponad połowę książki nie dzieje się za bardzo nic. 60% tekstu to peany pochwalne na cześć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko mi było zabrać się za tę recenzję, mimo iż książkę przeczytałam już jakiś czas temu. Jest ona inna, niszowa, niespotykana. Czy to źle czy dobrze? Chyba każdy powinien spróbować przeczytać i ocenić samemu.
Książka jest zapisem majaczeń po morfinie (ale czy na pewno są to tylko wywołane narkotykiem zwidy?) człowieka leżącego w szpitalu. Zapisana jest w formie dialogu pacjenta i tajemniczej istoty, która wprowadza go w świat podróży poza ciałem, czasem i przestrzenią. Do czego zdolny jest ludzki umysł? Jak pokonać własne lęki i ograniczenia? "Okno z niebieskimi żaluzjami" jest króciutkie i napisane dość lekkim jak na tę tematykę językiem. Mogę polecić wielbicielom pozycji o podróżach astralnych czy doświadczeniach w stanie śmierci klinicznej.

Ciężko mi było zabrać się za tę recenzję, mimo iż książkę przeczytałam już jakiś czas temu. Jest ona inna, niszowa, niespotykana. Czy to źle czy dobrze? Chyba każdy powinien spróbować przeczytać i ocenić samemu.
Książka jest zapisem majaczeń po morfinie (ale czy na pewno są to tylko wywołane narkotykiem zwidy?) człowieka leżącego w szpitalu. Zapisana jest w formie dialogu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O książce tej słyszałam coś niecoś, ale starałam się nie czytać recenzji, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Oto ono po lekturze.
"Szmaragdowy wąż" nie jest książką mainstreamową, taką nad którą piszczałyby booksagramowe blogerki i obfotografowywałyby ją na tle światełek choinkowych. Jest to książka mało znana, ale czy przez to gorsza? Bynajmniej! Osobiście mam słabość do takich pozycji i zawsze cieszę się, gdy uda mi się zdobyć coś niszowego.
Może jednak najpierw kilka słów o treści. Jedenastoletniej Amandzie świat wali się w gruzy, gdy w wypadku ginie jej starsza kuzynka i zarazem najlepsza przyjaciółka. Dziewczynka doświadcza też dziwnej wizji, w której spotyka kuzynkę raz jeszcze, oraz dowiaduje się o rodzinnym sekrecie - mąż jej matki nie jest jej biologicznym ojcem.
Akcja przenosi się o trzy lata do przodu. Czternastoletnia Amanda wciąż nie do końca potrafi sobie radzić z uczuciami. Tymczasem spada na nią kolejny cios, rodzice postanawiają się rozstać. Dziewczynka z matką wyjeżdża do rodzinnej miejscowości ojczyma, gdzie zawiera nowe przyjaźnie, a także poznaje tytułowego Szmaragdowego Węża oraz kolejnych członków rodziny - nie szkodzi, że martwych od lat.
Rodzinne sekrety sięgają głęboko, a Amanda z pomocą ojczyma musi uratować magicznego Węża oraz Księżycową Krainę - obecne miejsce zamieszkania, które pokochała nad życie. Jej własne życie również jest zagrożone, a jakby tego było mało, upiór zza ściany nie daje spać, wrzeszcząc po nocach.
Jest to książka bardziej skierowana do młodzieży, ale przyznaję, że podobała mi się bardziej, niż niejedna przeczytana "młodzieżówka". Bohaterka nie jest standardową merysójką i nie ma szesnastu lat, bywa chwilami irytująca, ale to chyba "taki wiek". Często coś jej się nie udaje, ale ma wokół siebie ludzi, którzy ją wspierają. Przyznam, że podobały mi się wszystkie motywujące "przemowy" w książce, gdyż mają uniwersalne przesłanie i mogą trafić do młodego czytelnika. Irytowało mnie trochę uwielbienie całego otoczenia, każdy wciąż powtarza Amandzie jaka jest wyjątkowa i mądra. Przyznaję jednak, że bohaterka potrafi zdobyć się na samokrytykę oraz na właściwą ocenę swojego zachowania. Z jednym wyjątkiem, który mi bardzo zgrzytał:
bardzo nie podobał mi się sposób, w jaki Amanda "rozprawiła się" z żałobą wujostwa. Dziewczyna ma prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy, ma dopiero czternaście lat. Tu powinien wkroczyć ktoś dorosły, kto by jej wytłumaczył, że żal po stracie bliskiej osoby to bardzo delikatna i indywidualna sprawa, i że nie należy w takie rzeczy włazić z butami, choćby się nawet miało najlepsze intencje. Niestety, jedyny dorosły na miejscu to ojczym Ryszard, który cały czas wmawia córce jaka jest wspaniała i mądra.
Trochę też denerwowały mnie przemyślenia Amandy na temat tego, jak bardzo chciałaby powrócić do normalnego życia - uważam, iż te fragmenty pojawiały się zbyt często.
I jeszcze coś, co uderzyło mnie od pierwszych stron. Akcja dzieje się na początku i w połowie lat 90tych. Tymczasem już w pierwszej scenie rodzina zasiada do zielonej herbaty a pod koniec książki czternastolatek swobodnie prosi o Earl Greya. Zapewne każdy, kto choć trochę pamięta tamte czasy, parsknie w tym momencie śmiechem. Mamy też zmywarkę jako standardowe wyposażenie domu, skomputeryzowany system w szpitalu (rok 92) czy croissanty na stacji benzynowej.
Muszę też niestety wspomnieć, że sporo w książce jest błędów np. interpunkcyjnych czy logicznych. To akurat jednak zostanie poprawione w następnym wydaniu, więc nie uważam tego za wielką wadę.
Podsumowując, "Szmaragdowy wąż" to książka inna, niebanalna. Powieść o dorastaniu i braniu odpowiedzialności oraz o wierze w siebie. Uważam, że świetnie nadaje się zwłaszcza dla młodszych nastolatków, rówieśników książkowej Amandy. Autorka planuje kolejną część i przyznam, że czekam na nią z niecierpliwością.

O książce tej słyszałam coś niecoś, ale starałam się nie czytać recenzji, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Oto ono po lekturze.
"Szmaragdowy wąż" nie jest książką mainstreamową, taką nad którą piszczałyby booksagramowe blogerki i obfotografowywałyby ją na tle światełek choinkowych. Jest to książka mało znana, ale czy przez to gorsza? Bynajmniej! Osobiście mam słabość do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pionek Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Michał Kuźmiński
Ocena 7,6
Pionek Małgorzata Fugiel-K...

Na półkach:

W latach 80tych Górnym Śląskiem wstrząsa fala seryjnych morderstw popełnianych na kobietach. Dzięki użyciu amerykańskich metod, polskiej policji udaje się schwytać sprawcę i osadzić w więzieniu na długie lata. Gdy wyrok zbliża się do końca, Wampirem z Szombierek interesuje się Sebastian Strzygoń, bloger i dziennikarz. Problem leży w tym, że więzień zgadza się na rozmowę tylko z kobietą - i tu na scenę wkracza Anna Serafin, prowadząca akurat wykłady na śląskiej uczelni. W pobliżu której, jakby na potwierdzenie słów, iż historia lubi się powtarzać, zostaje znalezione ciało zamordowanej studentki.

"Pionek" Kuźmiewiczów jest dowodem na to, iż każdy zasługuje na drugą szansę. Po rozczarowywującej pierwszej części cyklu, sięgnęłam po drugi głównie dzięi namowie znajomej. I nie żałuję.
Książka bardziej dopracowana, bohaterowie odrobinę dojrzalsi. Gwara śląska, którą uwielbiam. Zagadka ciekawsza, a i co jakiś czas mamy wgląd w psychikę i przeszłość mordercy. Rozwiązania również można się łatwo domyślić, ale całość jest mniej toporna niż w poprzedniej części. Generalnie całkiem niezły kryminał. Czy sięgnę po trzecią część cyklu o Strzygoniu i Serafin? Zdecydowanie tak.

W latach 80tych Górnym Śląskiem wstrząsa fala seryjnych morderstw popełnianych na kobietach. Dzięki użyciu amerykańskich metod, polskiej policji udaje się schwytać sprawcę i osadzić w więzieniu na długie lata. Gdy wyrok zbliża się do końca, Wampirem z Szombierek interesuje się Sebastian Strzygoń, bloger i dziennikarz. Problem leży w tym, że więzień zgadza się na rozmowę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Śleboda Małgorzata Fugiel-Kuźmińska, Michał Kuźmiński
Ocena 7,1
Śleboda Małgorzata Fugiel-K...

Na półkach:

Do sięgnięcia po "Ślebodę" zachęciły mnie pozytywne opinie znajomych i nieznajomych. Oraz sam gatunek kryminału w polskich realiach. No i się niestety zawiodłam i rozczarowałam.
Ponad trzedziestoletnia Anna Serafin jedzie na wakacje w góry do kuzynostwa. I zaraz na pierwszej wycieczce natyka się na zwłoki staruszka, rozczłonkowane i gnijące już od tygodnia. Prowadzącym śledztwo policjantem jest dawny znajomy Anny, Jędrek Chowaniec, były alkoholik. Przyjeżdża w góry zwabiony sensacją również jej nowszy znajomy, dziennikarz śledczy Bastian Strzygoń. W międzyczasie wychodzą na jaw mroczne sekrety podhala, mające swój początek w czasie drugiej wojny światowej, a miejscowa ludność, jakby zmówiona, uparcie milczy.
Zagadka kryminalna banalna. Mniej więcej w połowie można zgadnąć rozwiązanie i ma się ochotę trzepnąć bohaterów po tych niedomyślnych łbach. Bohaterowie - żadna postać nie wzbudziła mojej sympatii, a już zwłaszcza główna bohaterka, chwilami porażająca naiwnością i tępotą. O ile polubiłam postać Chowańca, autorzy musieli zepsuć i to, robiąc z niego samolubnego skurczysyna. I nie chodzi mi tu nawet o jego relacje z Anną. Policja miejscowa oczywiście ślepa, głucha i ciemna, dopiero uczona pani doktor z miasta musi ich objaśniać w góralskich zwyczajach.
Dwa pozytywy to piękna, góralska gwara oraz rys historyczny i sprawa Goralenvolk o czym się głośno nie mówi, ale warto o tym wiedzieć.
Czy sięgnę po inne książki Kuźmińskich? Owszem, dam szansę, każdy może się przecież wyrobić. Ale zdecydowanie obniżam poziom oczekiwań.

Do sięgnięcia po "Ślebodę" zachęciły mnie pozytywne opinie znajomych i nieznajomych. Oraz sam gatunek kryminału w polskich realiach. No i się niestety zawiodłam i rozczarowałam.
Ponad trzedziestoletnia Anna Serafin jedzie na wakacje w góry do kuzynostwa. I zaraz na pierwszej wycieczce natyka się na zwłoki staruszka, rozczłonkowane i gnijące już od tygodnia. Prowadzącym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trafiłam na tę książkę przypadkiem, w formie darmowego ebooka na serwisie beezar.pl, w momencie lekkiego doła. Czytam prolog - ok, typowe fantasy. No nic, lećmy dalej. Pierwszy rozdział... i tu książka zaprezentowała swoje humorystyczne oblicze, które utrzymuje się do ostatniej strony. Jest to swego rodzaju parodia historii typu "Władca pierścieni" ale nieustannie bawiąca się wymogami konwencji. Mamy więc quest, od którego zależą losy świata i Drużynę składającą się z dość niestandardowych bohaterów. Czarodziejki, której kiepsko wychodzi magia, za to zna się nieźle na psychologii. Barbarzyńcy, który nie jest wielki, głupi i skąpo odziany (a wiecie jak na Północy jest zimno?). Elfiej księżniczki z kompleksem niższości i ciętym językiem oraz jej siostry, całkowitego przeciwieństwa. Krasnoluda, walczącego o dobre imię przedstawicieli swojej rasy (bo musi jakieś być. Na przykład Splin. Dobre krasnoludzie imię). Oraz głównego bohatera tej historii, pisarza Anira z Murmaru, autora takich bestsellerów jak "Tańczący z orkami" oraz posiadacza ego wielkości szafy trzydrzwiowej, przypadkiem uwikłanego w całą tę awanturę z ratowaniem świata. Z racji zawodu wierzącego, że życiem rządzą książkowe konwencje, stale pod tym względem rozczarowywanego. Co krok natrafiamy też na orków, posługujących się niezwykłą składnią. Oraz poznajemy genialny w swej prostocie sposób na wymyślanie egzotycznie brzmiących nazw.
Owszem, książka jest bardzo długa, trochę przegadana i dość przewidywalna. Mi jednak długość ani duża liczba dialogów absolutnie nie przeszkadzały. Wciągnęła mnie historia i losy, również sercowe, bohaterów. Jak dla mnie, mogłaby być nawet odrobinę dłuższa.
Podsumowując, uważam "Ostatni rozdział" za znalezioną perełkę, lekką lekturę na poprawę humoru i gratkę dla wielbicieli parodii i fantasy z przymrużeniem oka. Nie dzieło wybitne, ale czysto rozrywkowe, przyjemne i zabawne.

Trafiłam na tę książkę przypadkiem, w formie darmowego ebooka na serwisie beezar.pl, w momencie lekkiego doła. Czytam prolog - ok, typowe fantasy. No nic, lećmy dalej. Pierwszy rozdział... i tu książka zaprezentowała swoje humorystyczne oblicze, które utrzymuje się do ostatniej strony. Jest to swego rodzaju parodia historii typu "Władca pierścieni" ale nieustannie bawiąca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przygody, pojedynki, dworskie intrygi, piękne damy - to wszystko znajdziemy w tej klasycznej książce. Gdy brytyjski arystokrata Rudolf Rassendyll jedzie do małego kraju Rurytanii obejrzeć koronację, trafia na króla tegoż kraju. Okazuje się, iż podobieństwo między mężczyznami jest uderzające (a to za sprawą dawnego skandalu i puli genów Rurytańskiej arystokracji w rodzinie Rassendyllów), i gdy intrygi królewskiego brata Czarnego Micheala zagrażają koronacji i przyszłości kraju, Rudolf musi ratować sytuację. To, co miało być zamianą na kilka godzin, okazuje się długoterminowym planem, gdy prawdziwy król zostaje porwany. Brytyjczyk znajduje się w samym środku dworskich ceremonii, zwyczajów i intryg, ma jednak zaufanych przyjaciół w postaci sierżanta Sapta i Fritza von Tarlenheima. Jest jeszcze księżniczka Flavia, na której wdzięk nie pozostaje obojętny ani Czarny Michael, ani król, ani Rudolf Rassendyll, oraz tajemnicza pani Antoinette de Mauban. Komu można ufać? Jak uratować prawowitego króla i... czy w ogóle go ratować?
Mimo, iż książka jest klasycznym przygodowym romansem, kilka razy pozytywnie mnie zaskoczyła (na przykład dojrzałość księżniczki Flavii). Warta przeczytanie, jeśli ktoś lubi klimaty przygód, intryg i pojedynków, na przykład za pomocą stolika do herbaty.

Przygody, pojedynki, dworskie intrygi, piękne damy - to wszystko znajdziemy w tej klasycznej książce. Gdy brytyjski arystokrata Rudolf Rassendyll jedzie do małego kraju Rurytanii obejrzeć koronację, trafia na króla tegoż kraju. Okazuje się, iż podobieństwo między mężczyznami jest uderzające (a to za sprawą dawnego skandalu i puli genów Rurytańskiej arystokracji w rodzinie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poznajmy panią Gertrudę Poniatowską, de domo Piontek. Jest to współczesne skrzyżowanie pani Dulskiej i Hiacynty Bukiet z brytyjskiego serialu "Co ludzie powiedzą?" Gertruda musi mieć w życiu to, co chce i co sobie zaplanowała, nagina zawsze otoczenie do swojej żelaznej woli. Przy tym rozmiłowana w elegancji, arystokracji, snobiźmie i szpilkach. Kawę pija tylko z eleganckich filiżanek i z odgiętym palcem. Czyta wyłącznie noblistów. I nagle wydarza się tragedia - syn jedyny, Gucio ukochany, któremu poświęciła trzy lata kariery zawodowej, postanawia się wyprowadzić. W wieku 35 lat. Do jakiejś lafiryndy zapewne.
Lafirynda jest studentką zarządzania Anulą, i nie ma pojęcia, iż przyjdzie jej mieszkać z praktykiem ginekologiem Augustynem Poniatowskim. I z Cyrylem Przebrzydłym. Pani Poniatowska (aczkolwiek mentalnie bardziej Piontek) wyrusza na krucjatę w celu ratowania syna i przywrócenia na łono domu rodzinnego. Tylko czy naprawdę wszystko w życiu da się zaplanować? Czy nawet najsilniejsze charaktery nie trafią czasem na sytuacje, które je przerastają?

Ta książka to zdecydowanie komedia. Uśmiałam się przy niej nie raz, mało nie budząc śpiącej rodziny. Styl charakterystyczny dla pani Witkiewicz, lekki i zabawny, najeżony krótkimi zdaniami, co niektórym może i przeszkadza, mnie jak najbardziej odpowiada.
Suspens chyba nie jest mocną stroną pani Magdy, tak samo jak prawdopodobne sytuacje. Niektóre są zbyt dziwne a i od początku domyślimy się kto się okaże kim, ale chyba nie o to chodzi, a o lekką i przyjemną lekturę.

Poznajmy panią Gertrudę Poniatowską, de domo Piontek. Jest to współczesne skrzyżowanie pani Dulskiej i Hiacynty Bukiet z brytyjskiego serialu "Co ludzie powiedzą?" Gertruda musi mieć w życiu to, co chce i co sobie zaplanowała, nagina zawsze otoczenie do swojej żelaznej woli. Przy tym rozmiłowana w elegancji, arystokracji, snobiźmie i szpilkach. Kawę pija tylko z eleganckich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z najsłabszych książek Agathy Christie jakie czytałam. Chaotyczna, niektóre wątki mogłyby być lepiej rozwinięte, ale nie są, bo miejsce w powieści zabierane jest przez niekończące się narady polityków. Choć problem przedstawiony w książce uważam za dość ciekawy i niestety wcale nie taki niemożliwy do zaistnienia, to już rozwiązanie go absolutnie mnie rozczarowało, mówiąc delikatnie. Serio, czytam książkę chcąc się dowiedzieć jak politycy i ludzie na szczeblu poradzą sobie ze światowym kryzysem, a dostaję rozwiązanie tak naiwne i leniwe, że ręce opadają. Sceny pod koniec również nie miały za wiele sensu, trochę jakby Autorka sama zauważyła, że książka jest zbyt przegadana i dodała na siłę akcję. Wątku romantycznego nawet nie będę komentować bo jest wymuszony i niewiarygodny. Podsumowując, uważam iż jest tak dużo dobrych i świetnych innych książek Agatki, więc jest w czym wybierać, a na tą po prostu nie warto tracić czasu.

Jedna z najsłabszych książek Agathy Christie jakie czytałam. Chaotyczna, niektóre wątki mogłyby być lepiej rozwinięte, ale nie są, bo miejsce w powieści zabierane jest przez niekończące się narady polityków. Choć problem przedstawiony w książce uważam za dość ciekawy i niestety wcale nie taki niemożliwy do zaistnienia, to już rozwiązanie go absolutnie mnie rozczarowało,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za książkę tą zabrałam się dość późno, poza wiekiem dzieciństwa czy nastolęctwa. I chyba dzięki temu lepiej ją doceniłam. Teraz jest to jedna z tych pozycji, które staram się czytać raz do roku.

Fabuły wielce opisywać nie trzeba. Wiadomo, angielski dżentelmen zakłada się z kolegami iż jest możliwe objechać świat w 80 dni i wypróbowywuje sam tę teorię w praktyce. Towarzyszy mu w tej podróży francuski służący Passerpartout a potem również hinduska wdowa (nie żadna księżniczka!).

Wiele osób zarzuca, iż brak w książce akcji. Ja bym chciała przypomnieć, iż nie jest to scenariusz do filmu z Jamesem Bondem, tylko XIX wieczna powieść przygodowa. Ze swoim specyficznym klimatem i humorem.

Kilka słów o postaciach. Fogga nienawidziłam przez pierwsze 2/3 książki, prócz tych momentów gdy spod powierzchni robota przeświecały jakieś ludzkie uczucia. Na mój podziw zasłużył dopiero po akcji pirackiej, mimo iż autor bezskutecznie próbował mnie do tej pory przekonać ustami pozostałych bohaterów, jaki to Fogg nie jest przecudowny. Jakoś tego nie czułam, czułam za to ochotę by wejść do książki i walnąć dżentelmena w ten jego chłodny, wykalkulowany łeb, w oczekiwaniu na jakąś ludzką reakcję. Ale lećmy dalej z bohaterami. Auda. Tu w zasadzie mogłabym skończyć opis, gdyż postać ta nie ma za grosz charakteru ani nie wnosi do przygody nic od siebie. Ona tylko patrzy wielkimi oczami na Fogga i wzdycha do niego potajemnie. Zdaje się, że jedyny fragment dialogu jaki autor litościwie jej przeznaczył wypowiada ona dopiero w scenie pod koniec. And last but not least, Passerpartout (w niektórych polskich wydaniach Obieżyświat). To postać, która wzbudziła moją największą sympatię i która mogłaby sama udźwignąć całą akcję. Jego komentarze nieraz wywoływały na mej twarzy uśmiech, będąc jednym z głównych źródeł humoru książki.

Podsumowując, uważam że jest to warta przeczytania książka, ale należy pamiętać, iż pochodzi ona z XIX wieku i nie spodziewać się pościgów, wybuchów czy rozbudowanych ról kobiecych.

Za książkę tą zabrałam się dość późno, poza wiekiem dzieciństwa czy nastolęctwa. I chyba dzięki temu lepiej ją doceniłam. Teraz jest to jedna z tych pozycji, które staram się czytać raz do roku.

Fabuły wielce opisywać nie trzeba. Wiadomo, angielski dżentelmen zakłada się z kolegami iż jest możliwe objechać świat w 80 dni i wypróbowywuje sam tę teorię w praktyce. Towarzyszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem ciekawa historia kobiety, która tuż po ślubie odkrywa, iż jej nowy małżonek skrywa przed nią jakiś osobisty sekret. Mimo ostrzeżeń męża aby nie odgrzebywać dawnych spraw, Valeria porusza niebo i ziemię aby sekret ów odkryć i zakończyć sprawy z przeszłości. Jej działania mogą zaważyć na całym jej przyszłym życiu a już na pewno na szczęściu małżeńskim, mimo to główna bohaterka nie cofa się przed niczym, aby doprowadzić raz rozpoczęte śledztwo do końca.
Jest to pierwsza książka Wilkie Collins jaką przeczytałam i pozytywnie mnie zaskoczyła. Narracja jest dość powolna, klimatyczna (poznajemy wydarzenia z punktu widzenia Valerii) ale obfituje co chwila w plot twisty. Niemało też naprawdę ciekawych postaci drugoplanowych. Tu na czoło wybija się oczywiście Miserrimus Dexter - niepełnosprawny, szalony geniusz i artysta. Czytelnik nigdy nie wie, co ten człowiek zrobi na następnej stronie czy w następnym zdaniu.
Sama zagadka kryminalna jest dość przewidywalna, także jeśli ktoś spodziewa się szybkiej akcji i łamigłówek to może sobie tę pozycję darować. Ta książka to rodzaj klimatycznej i wysublimowanej czytelniczej uczty.

Całkiem ciekawa historia kobiety, która tuż po ślubie odkrywa, iż jej nowy małżonek skrywa przed nią jakiś osobisty sekret. Mimo ostrzeżeń męża aby nie odgrzebywać dawnych spraw, Valeria porusza niebo i ziemię aby sekret ów odkryć i zakończyć sprawy z przeszłości. Jej działania mogą zaważyć na całym jej przyszłym życiu a już na pewno na szczęściu małżeńskim, mimo to główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z tych szybkich, lekkich i przyjemnych książek, które pochłania się w jeden dzień i jest to dzień wypełniony ciepłem i pozytywnymi emocjami.
Historia kilku osób, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego próc mieszkania w jednej kamienicy. Powoli wszystkich ich łączy tytułowa pracownia a potem przyjaźń, chęć pomocy sobie nawzajem a niektórych również i miłość. A wszystko opisane z dużym poczuciem humoru.
Dwie rzeczy, które mi jednak trochę zgrzytały, to chwilami zbyt nieprawdopodobne sytuacje oraz słabo zarysowane niektóre z postaci (tak, Tomaszu, wstań jak o tobie mówię). Generalnie jednak polecam każdemu, kto ma ochotę spędzić dzień z optymistyczną i lekkąksiążką.

Jedna z tych szybkich, lekkich i przyjemnych książek, które pochłania się w jeden dzień i jest to dzień wypełniony ciepłem i pozytywnymi emocjami.
Historia kilku osób, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego próc mieszkania w jednej kamienicy. Powoli wszystkich ich łączy tytułowa pracownia a potem przyjaźń, chęć pomocy sobie nawzajem a niektórych również i miłość. A...

więcej Pokaż mimo to