Vitantur

Profil użytkownika: Vitantur

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
277
Przeczytanych
książek
441
Książek
w biblioteczce
19
Opinii
79
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Strony www:
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Zanim przejdę do rzeczy muszę, po prostu muszę, zaznaczyć jedną istotną rzecz. Dwa dni z "Projekt Hail Mary" były jednymi z dwóch najprzyjemniejszych dni jakie spędziłam w ciągu ostatnich kilku tygodni nad książką.

"Nie interesuje mnie kto chce się poświęcić! Interesuje mnie, kto ma najlepsze kwalifikacje! Przykro mi doktorze Grace, ale weźmie pan udział w tej misji. Wiem, że się pan boi. Wiem, że nie chce pan umierać. Ale poleci pan."

512 stron kosmosu. 512 stron stanowiącego wyzwanie problemu. 512 stron przeczytanych z zapartym tchem. I jeden człowiek w miejscu, którego nie zna. Ziemia zamarza, Słońce gaśnie i przy okazji może zgasić ludzkość i wszystko co żyje na Ziemi. Państwa gromadzą siły i tworzą zespół naukowców, których głównym zdaniem jest wyjaśnienie dziwnego i nienaturalnie szybkiego wygasania naszej gwiazdy.

Ryland Grace budzi się i nie wie gdzie jest. Na pewno nie jest tam gdzie być powinien - na Ziemi. Ba! Na początku nie wie kim jest, ale z czasem odkrywa cel swojej podróży i to, że... Nie jest sam. 

Byłam nastawiona na coś w stylu "Marsjanina", który porwał mnie bez reszty, ale "Projekt Hail Mary" zdecydowanie góruje nad poprzednią opowieścią. Przyjemna narracja gładko prowadziła przez zawiłe wątki fizyki i podróży kosmicznych, a dokładne opisy zaspokajały ciekawość niezaznajomionych z tematem czytelników. Sama postać głównego bohatera była ludzka. Po prostu ludzka. Opisy jego sprzecznych uczuć pozwalały wczuć się w opłakaną sytuację człowieka, który obudził się poza własną planetą. Z przejęciem rozmyślałam jaką decyzję podjęłabym na miejscu bohatera. I pomimo tego, że sam nazywa się tchórzem przejawia zaskakująco wiele cech bohatera, który dopiero poznaje swoje prawdziwe ja. Mimo wykształcenia, ogromnej wiedzy i bycia ostatnią nadzieją dla siedmiu miliardów ludzi, doktor Grace ciągle emanuje typowym chłopięcym urokiem, któremu nie można się oprzeć. 

"Zaczynam oddychać coraz szybciej.

- Umrzemy tutaj - mówię. - Utknęliśmy tu na zawsze.

- Nie na zawsze - odpowiada Rocky.

Ożywiam się.

- Nie?

- Nie. Wkrótce wypadniemy z orbity. Wtedy umrzemy."

Charakterystyczny czarny humor autora znany z "Marsjanina" był elementem, który rozładowywał napięcie i zachęcał do przeczytania kolejnych kilkudziesięciu stron. Stanowił też odskocznie przy opisywaniu często skomplikowanych zagadnień natury fizycznej i kosmicznej pisząc oględnie. Sam fakt, że autor postarał się w możliwie najjaśniejszy sposób wyjaśnić pojęcia, o których większość z nas najpewniej nie słyszała, był naprawdę ujmujący. Sama bardzo doceniam taką uprzejmość, a po zaznajomieniu się z problemem przed jakim stał bohater, nie pojawiła się myśl "Hej, kompletnie nie rozumiem o czym mowa!". To bardzo przyjemne odczucie biorąc pod uwagę, że biologię miałam parę ładnych lat temu i nieszczególnie przyjemnie wspominam ten czas. Sam sposób budowania napięcia przypomina nieregularną sinusoidę, której amplituda, po każdym rozdziale nieznacznie się zwiększa. Dochodząc do kulminacyjnego punktu historii mamy przed oczyma rozważania rozdartego wewnętrznie mężczyzny, który na szali kładzie przyszłość niejednej cywilizacji, przyjaźń i moralność. Uświadamiamy sobie, że przez kilka sekund czytania wstrzymywaliśmy oddech, jakby to miało wpłynąć w jakiś sposób na decyzję bohatera. Finał historii jest... Niespodziewany. Myślę, że nie tylko ja byłam zaskoczona końcem opowieści doktora Grace, co nie zmienia faktu, że jest to zakończenie dobre. Pasujące do historii, charakterów postaci i tonu opowieści. Lektura pomimo wszystko zawiera istotne pytanie, które warto sobie zadać po ochłonięciu. Jak MY zachowalibyśmy się w sytuacji gdyby na naszych barkach spoczywały losy tylu istnień? Po jakimś czasie pojawił się we mnie pewien rodzaj złości na bohatera, na jego wahanie. Ale jeśli by się tak zastanowić nad finałem zrozumiałam, że to pytanie powinno paść i trzymać się mnie od początku do końca. Próba postawienia własnej osoby w równie trudnej sytuacji ułatwia zrozumienie bohatera, albo chociaż pozwala zrozumieć jego wahanie i niezdecydowanie. 

Reasumując. Jestem zachwycona "Projektem Hail Mary", stanowi niepodważalny dowód na ciągle ewoluujący warsztat autora, który porwie osoby niezwiązane i niezaznajomione z prawami rządzącymi kosmosem. Pomimo skomplikowanej i często niejasnej dla wielu tematyki, lektura w odbiorze pozostaje bardzo przystępna i pozwala zweryfikować to czy pozostała z nami szczątkowa wiedza z lat szkolnych.

Zanim przejdę do rzeczy muszę, po prostu muszę, zaznaczyć jedną istotną rzecz. Dwa dni z "Projekt Hail Mary" były jednymi z dwóch najprzyjemniejszych dni jakie spędziłam w ciągu ostatnich kilku tygodni nad książką.

"Nie interesuje mnie kto chce się poświęcić! Interesuje mnie, kto ma najlepsze kwalifikacje! Przykro mi doktorze Grace, ale weźmie pan udział w tej misji. Wiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia Zbirów Drwala, oddziału specjalnego wykonującego automatyczne wyroki śmierci w postapokaliptycznej Rzeczypospolitej jest pełna brutalnych opisów, wartkiej akcji, pięknych kobiet, a nawet całego kobiecego gangu. Lektura obszerna, bo sięgająca blisko tysiąca stron, ale przy tym serwująca zupełnie coś innego niż to, czego można spodziewać się po tytule. Słysząc hasło "Rzeczpostapokaliptyczna Polska" mocno liczyłam  na historię w klimacie "Metra 2033" lub "Apokalipsy Z" osadzonej w polskich realiach. Finalnie otrzymaliśmy stado mutantów, polską wersje robocopa, gierki polityczne i kobiety. Całe mnóstwo zabijających, pokrzywdzonych, gwałconych kobiet. Historia skupia się wokół wspomnianych już Zbirów Drwala, ich nowej koleżanki - Rookie i kobiecego gangu chcącego wybić populację w ramach vendetty za dawne cierpienia. Koncepcja jest interesująca, ale sposób przedstawienia... Przez większość lektury miałam wrażenie, że czytam spisane fantazje dorastającego chłopaka. Przewidywalne i do bólu podobne postacie oraz brak jakiegokolwiek indywidualizmu językowego sprawiał, że wypowiedzi jednego bohatera stylem i sposobem składni przypominały pięć innych postaci. Kobiecy gang, opisy gwałtów i mnóstwo kobiet wciśniętych w każdy możliwy wątek oraz ordynarne opisywanie ich wdzięków budziły we mnie niesmak. Choć zastanawia mnie czy był to celowy zabieg autora. Był to jedyny wątek, który zapadł mi w pamięć - walka między jedną, a drugą stroną sceny politycznej miała najprawdopodobniej stanowić główny wątek powieści, który niestety został potraktowany bardzo powierzchownie i wręcz po macoszemu. Spektakularne walki najsławniejszego oddziału Katów były tak naprawdę jedynym pozytywnym aspektem, dzięki któremu w ogóle skończyłam lekturę. Wychodzę z założenia, że nie ma złych książek, dlatego niesamowicie boli mnie to, co napiszę. "Rzeczpostapokaliptyczna Polska" jest skierowana do młodzieży, więc sposób narracji ukierunkowany na tę grupę wiekową jest zupełnie zrozumiały, ale książka jest po prostu niedopracowana. Papierowe postacie, wręcz fanatyczne ukierunkowanie na kobiecą fizyczność i wykorzystywanie jej kompletnie psują odbiór historii, która ma potencjał. Wątek samych mutantów i walki z nimi jest tak naprawdę ledwo tknięty. 

Do pewnego momentu miałam nadzieję, że po prostu podeszłam do książki ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami, ale fragment opisujący przyczynę straszliwego aktu zemsty na kraju rozbił resztkę tlącej się nadziei. Ciężko napisać mi coś więcej, bo pomimo swojej objętości niewiele kwestii zostało w niej poruszonych. Na pewno nie jest to lektura, po którą kiedykolwiek sięgnę drugi raz. Polecić jej również nie mogę, bo uważam, że są książki o wiele lepsze w tym gatunku, skupiające się na czymś więcej niż piękny biust przywódczyni gangu i walki gołych więźniarek mianowanych "gladiatorkami". Sam koniec również był mocno rozczarowujący. Przez blisko tysiąc stron non-stop antagonistka chce śmierci Zbirów, a finalnie kiedy ma szanse dobić rannych członków załogi - nie robi tego. Dziwna, jakby na siłę wciśnięta, relacja między szefową gangu, a Rookie była co najmniej niesmaczna, a mówienie o miłości po tym jak Księżniczka porwała Rooki i chwilę z nią porozmawiała jest już według mnie szkodliwe. Z bliżej nieznanego mi powodu wszystkie postacie, które dostąpiły głosu były tak samo wulgarne i narwane, a za jedyne rozwiązanie problemów uważały kulkę między oczy. Naprawdę historia sama w sobie ma potencjał - mutanty, państwo skażone promieniowaniem i wyniszczone wojnami i przepaść społeczna zapowiadały parę ładnych godzin przyjemnej lektury. Jednak sposób kreowania bohaterów, a raczej kopiowania ich, zupełnie tą przyjemność zniwelował sprawiając, że lektura bywała momentami nużąca, męcząca i zwyczajnie nudna. 

Historia Zbirów Drwala, oddziału specjalnego wykonującego automatyczne wyroki śmierci w postapokaliptycznej Rzeczypospolitej jest pełna brutalnych opisów, wartkiej akcji, pięknych kobiet, a nawet całego kobiecego gangu. Lektura obszerna, bo sięgająca blisko tysiąca stron, ale przy tym serwująca zupełnie coś innego niż to, czego można spodziewać się po tytule. Słysząc hasło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka doktora Hare liczy trochę ponad 250 stron i jest zbiorem charakterystycznych cech psychopatów - od egocentryzmu po niezdolność odczuwania uczuć w sposób "normalny" w naszym mniemaniu. W przeciwieństwie do książki ostatnio opisywanej - "Mindhunter", doktor Hare nie skupia się na prezentowaniu konkretnych historii poszczególnych znanych, bądź nie, psychopatów, ale pokazuje nam perspektywę osoby, która od ćwierć wieku bada osoby dotknięte psychopatią. Lektura stawia jedno zasadnicze pytanie - czy psychopatia jest chorobą, którą można w jakiś sposób leczyć? Okiełznać? 

Nad tym właśnie problemem pochyla się doktor Hare i swoimi przemyśleniami dzieli się z czytelnikiem. Zdaniem, nad którym warto się pochylić jest konkluzja doktora Hare po rozmowie ze scenarzystą, który zwrócił się o pomoc, bo jak sam stwierdził przy tworzeniu postaci psychoparycznych są one "dwuwymiarowe". Całą przytoczoną historię doktor finalnie podsumował słowami;

Niewykluczone, że filmowe i literackie ujęcia odzwierciedlają do pewnego stopnia rzeczywistość. Badania nad wewnętrznym światem psychopatów ukazują nam bezbarwny krajobraz. Życiowa filozofia tych ludzi jest zwykle banalna, niedojrzała i pozbawiona szczegółów, które wzbogacają życie normalnych osób dorosłych. 

Najbardziej zaskakującym faktem, którym dzieli się doktor Hare jest stwierdzenie, że psychopatia nie jest wynikiem dorastania w patologicznym środowisku. Według badań, psychopatia ma podłoże genetyczne, mózg psychopaty posiada swoisty defekt, a środowisko, w którym wychowuje się osoba dotknięta sprawia, że psychopata uczy się wyrażać swoje skłonności w bardziej lub mniej brutalny sposób. Najbardziej zatrważającym elementem lektury był fragment opisujący dzieci dotknięte psychopatią. Urocza kilkuletnia dziewczynka próbująca zabić kilkumiesięcznego brata, kilkuletni chłopiec mający na koncie napaści na tle seksualnym... I rodzice załamujący ręce i zastanawiający się gdzie popełnili błąd. Praca doktora Hare jest dobitnym dowodem na to, że problem psychopatii w społeczeństwie jest coraz większy, a społeczne znieczulenie daje przyzwolenie na cudzą krzywdę. 

Po przedstawieniu czytelnikowi genezy problemu, charakterystyki psychopatii, własnych badań i spostrzeżeń dostajemy przydatny bonus w postaci wskazówek jak uchronić się przed manipulacjami psychopatycznych osób z zastrzeżeniem, że nawet jeśli nam się nie uda nie będzie to powód do wstydu. Sam doktor Hare przyznaje na początku lektury, że sam padł ofiarą manipulacji więźnia z psychopatyczną osobowością. 

Książka jest smutnym świadectwem narastającego i niedostrzeganego problemu. Ponad to pokazuje, że nawet gdyby świadomość społeczna w tym zakresie znacząco wzrosła, ciągle musielibyśmy mierzyć się z pytaniem - jak wśród społeczeństwa odnaleźć psychopatów siejących spustoszenie nie tylko mordując, ale dokonując przekrętów, oszustw czy kombinacji niemieszczących się normalnym ludziom w głowie?

Książka doktora Hare liczy trochę ponad 250 stron i jest zbiorem charakterystycznych cech psychopatów - od egocentryzmu po niezdolność odczuwania uczuć w sposób "normalny" w naszym mniemaniu. W przeciwieństwie do książki ostatnio opisywanej - "Mindhunter", doktor Hare nie skupia się na prezentowaniu konkretnych historii poszczególnych znanych, bądź nie, psychopatów, ale...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Vitantur

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [8]

Katarzyna Berenika Miszczuk
Ocena książek:
7,0 / 10
38 książek
7 cykli
2265 fanów
Remigiusz Mróz
Ocena książek:
7,1 / 10
68 książek
14 cykli
6482 fanów
Olga Gromyko
Ocena książek:
7,5 / 10
20 książek
5 cykli
Pisze książki z:
617 fanów

Ulubione

Remigiusz Mróz Rewizja Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 1 Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 1 Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 1 Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 2 Zobacz więcej
Olga Gromyko Zawód: Wiedźma. Część 1 Zobacz więcej
Olga Gromyko Wiedźma naczelna Zobacz więcej
S.J. Kincaid Diabolika Zobacz więcej
S.J. Kincaid Diabolika Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
277
książek
Średnio w roku
przeczytane
31
książek
Opinie były
pomocne
79
razy
W sumie
wystawione
218
ocen ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
1 890
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
39
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]