RzeczpostApokaliptyczna Polska Adam Magdoń 6,6
ocenił(a) na 532 tyg. temu Najdłuższy socjalistycznio-lezbijski fanik jaki czytałem, w sumie… to jedyny jaki czytałem.
Na wstępie - to nie jest postapo a prędzej cyberpunkowa dystopia – Magdoń oddawaj mi 25 ziko (kupiłem używke)
Zacznijmy od tego ze tutaj wszystko jest EXTREMALNE, wszystko dzieje się na sto procent, od strzelanin przez sceny tortur i gwałty. Postacie pod wpływem emocji bladną, czerwienią się, płaczą, szczerzą zęby, zgrzytają nimi, srają i szczają i rzygają pod siebie, Wszystkie reakcje postaci są przesadzone. Pociski lecą wszędzie, łuski sypią się gęsto, fruwają jelita, mózgi, kości, krew, odłamki. Wszystko się albo wali albo pali. Niestety – autor ma zbyt cienki warsztat literacki – porównania i zwroty powtarzają się, brak w tym polotu i finezji, chce się ziewać jak czyta się o kolejnej wymianie ognia pisanej według tego samego schematu, potem już się przez to leci i nie zwraca uwagi. Czasami widać że Pan Adam chce zaszokować czytelnika ale nie da rady jeśli pisze o pewnych rzeczach jak dwunastolatek.
Fabuła zaczyna wciągać ale tak po 250 stronach – nie jest skomplikowana a na dodatek autor tłumaczy wszystko abyśmy się przypadkiem nie pogubili – doceniam, ale nie było trzeba. W kolejnej części książki mamy retrospekcję jednej z postaci, potem dochodzimy do finału ale zakończenie jest jak upuszczenie kulki lodów na chodnik.
Świat Nowego Krakowa jest futurystyczny i skorumpowany i serio ma potencjał na wspaniałe uniwersum, niestety jest nijaki – akcja książki mogłaby siedzieć w jakimkolwiek mieście Europy – wtedy wystarczy tylko podmienić kilka nazw miast.
Postacie są, tak. Nikt tutaj nie może być nijaki – każdy jest charakterystyczny i wyróżniający się z tłumu głównie wyglądem lub góra jedną cechą charakteru, coś jak słabych kreskówkach dla dzieci – ale i tak nie ma to znaczenia bo często giną bez większego wkładu w rozwój fabuły.
Spójność – tutaj też mam kilka zastrzeżeń. Magdoń na samym początku bardzo dba o to aby każdy ruch postaci miał sens (pamiętam dwa razy wspomniane o zmianie ciśnienia w pojeździe dla spójności sceny),wymyśla mechaniki, zasady działania i zależności. Im dalej tym mniej mu się chce, według mnie zgubił jedną mechanikę opancerzenia która miałaby wpływ na fabułę. Jeśli autor bawi się w uzasadnianie wszystkiego co się dzieje to widzę tez pewne dziury w działaniu świata Nowego Krakowa. A tak całkiem poważnie to kilka wątków z samego początków zostało zapomniane, szkoda – byłoby dodatkowo ze 100 stron – nadal jest tutaj sporo niedopowiedzeń jeśli chodzi o rzeczy poza obranym kierunkiem fabularnym i obranymi relacjami. W skrócie – mimo zakończenia książki nadal miałem sporo pytań o to co się stało.
Co mnie zaskoczyło? Cała książka opera się na problemie dystopijnego kapitalizmu gdzie każdy zapierdala aż do utraty zdrowia lub życia – ewentualnie schodzi na ciemną stronę przestępczego półświatka gdzie idzie mu odrobinę lepiej. Niewiele lepiej – ale lepiej. To akurat było ciekawe i dość oryginalne – tutaj piona dla autora.
Co do technikaliów – czytałem to gówno w wersji papierkowej – wydane tanio, zdjęcie tytułowe w rzeczywistości wygląda gorzej (szczególnie ten ciemny wybuch w tle),przypisy po chuju do niepotrzebnych haseł i zrobione w najgorszy możliwy sposób. Są rozdziały ale równie dobrze mogłoby ich nie być (a spisu treści i tak brak). Na plus mało błędów. Taki kloc zasługiwałby na twardą oprawę bo strasznie niszczy się podczas czytania – niestety to wada tanich papierowych wydawnictw.
Nie uda mi się czegoś takiego znaleźć już pewnie nigdy dlatego tak wysoka ocena.