Lisboeta

Profil użytkownika: Lisboeta

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 28 tygodni temu
20
Przeczytanych
książek
126
Książek
w biblioteczce
6
Opinii
35
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

5 – przeciętna.

Ta książka cieszy się dosyć dużą popularnością w bibliotekach, więc trzeba się postarać, aby ją wypożyczyć. Obawiam się jednak, że przyczyna tej popularności to błędne przekonanie wielu czytelników, że mają do czynienia z przewodnikiem. Bynajmniej.

Ja spodziewałem się socjologicznego wglądu w Nowy Jork i też się zawiodłem. Ten tytuł to mieszanka luźnego eseju historycznego i wątków biograficznych i autobiograficznych. Rezultatem jest niestety niespójna struktura treści z zaskakująco sporym zbiorem wątków pobocznych i bardzo pobocznych względem miasta jako takiego.

Książka wygląda tak, jakby autorka miała dobry pomysł na połowę zawartości, którą to zachęciła wydawcę do publikacji. I ta pierwsza połowa jest faktycznie treściwa. Druga połowa to natomiast wiele krótszych rozdziałów, w których autorka dosyć mocno odjeżdża od tematu książki.

Zaczynamy od długiego, opartego o źródła i napisanego z dużą erudycją eseju historycznego. Rittenhouse porusza wiele tematów, ale wszystko jakoś układa się w całość – początki kolonizacji, początki architektury, rozwój gospodarki, historia przemian społecznych. Oczywiście, są tam skróty i uproszczenia, ale jak inaczej opisać historię współczesnej stolicy świata żeby nie stworzyć wielotomowej knigi? Widziałem, że niektórzy w komentarzach wyrażali znużenie tą częścią, ale z niej akurat faktycznie można sporo się o kluczowych wątkach dotyczących miasta dowiedzieć. Na przykład jak powstawał most brooklyński, jak znikała pierwotna kolonijna zabudowa miasta i dlaczego, jak tworzyła się imigrancka ludność NYC. W żadnym razie nie jestem pasjonatem historii, ale autorka za pomocą tych motywów obrazuje pewne istotne dla miasta fakty.

W pewnym momencie byłem już trochę zmęczony natłokiem tej wiedzy historycznej, ale czytałem z zapałem w przekonaniu, że zaraz przejdziemy do czasów współczesnych. Najogólniej mówiąc, tam spodziewałem się dostać odpowiedzi na pytania: jaki jest dzisiejszy Nowy Jork i nowojorczyk i dlaczego? Niestety po części ogólnohistorycznej Rittenhouse wchodzi w wątki oparte o biografie różnych ludzi i książka w zasadzie przestaje być o Nowym Jorku, a staje się książką o dużych postaciach, które coś kiedyś miały wspólnego z miastem.

Żeby dowieść faktów... Najbardziej abstrakcyjny był dla mnie rozdział o fotografie, Richardzie Avedonie, bo w zasadzie był on o tym, jak bardzo był znany, jakie i komu robił zdjęcia – a robił gwiazdom mody i nie tylko. Gdyby moja krytyka była ślepa, to ten rozdział uznałbym za najciekawszy, bo akurat fotografią interesuje się bardzo i od dawna, a Avedona i jego zdjęcia oczywiście znam. Ale dla mnie ten rozdział był najgorszy, bo nic z niego się o mieście nie dowiedziałem. Lubię też malarstwo i cenię rolę Jacksona Pollocka w historii tejże sztuki, ale autorka w zasadzie poświęca cały rozdział opisywaniu jego drogi do sławy. Wątek nowojorski w jego życiu jest taki, że tam mieszkał, tam upijał się i tłukł z bohemą w jakimś barze, a w MoMie miał wystawę.

Ostentacyjnie subiektywny wybór treści odczuwamy mocno już na początku tej "drugiej połowy" książki. Autorka od opisu roli i historii dzielnicy krawców odbija w narrację o projektantach mody i modzie w ogóle. Po tym rozdziale odniosłem nieodparte wrażenie, że moda to jedno z głównych zainteresowań autorki, bo żaden wątek w tej książce nie był tak na siłę rozbudowany, jak ten. Widać też, że Rittenhouse interesuje także szeroko rozumiana sztuka, bo w zasadzie połowa książki jest poświęcona biografiom ludzi ze sztuką związanych.

Zanurzony w lekturze tej drugiej, gorszej połowy, szybko zrozumiałem, że ta książka zawiedzie moje oczekiwania. Nie wiedziałem jeszcze tylko na ile.

Na tych blisko 400 stronach nie znajdziemy na przykład ani jednego choćby słowa o nowojorskim sporcie, który jest przecież gigantycznym przedsięwzięciem. Nowojorscy Jankesi to chyba najbardziej znana baseballowa marka na świecie. Nie mam zielonego pojęcia o baseballu, ale wiem, że ich rywalizacja z Boston Red Sox to wielka historia amerykańskiego sportu. No właśnie, a gdzie coś o rywalizacji z Bostonem, nie tylko w sporcie? A gdzie o drużynach z innych dyscyplin, które grają w najlepszych ligach USA: NFL, NHL, NBA, MLS? A gdzie o odniesieniach do Nowego Jorku w popkulturze – co jest prawdą, co dobrze pokazuje oblicze społeczno-kulturowe nowojorczyków, a co jest uroczą fikcją? Czy ta popkultura odegrała jakąś rolę w przemianach kulturowych nowojorskiego społeczeństwa? A gdzie jest o innych dzielnicach miasta poza Manhattanem? Gdzie w mieście mieszkają bogaci, gdzie jest niebezpiecznie, dlaczego? A co z warstwą językową i komiczną dla reszty Ameryki gwarą z kawą wymawianą jako kłuofi na czele? Autorka jest po filologii angielskiej i nie napisała o tym ani słowa. A co z kawiarnianym życiem współczesnego NYC i świetnymi kawiarniami specialty? I tak dalej, i tak dalej.

Podsumowując, po mądrym fragmencie o historii miasta czytelnik wpada na ciągnące się historie o sztuce i ludziach sztuki, ale nawet te wątki nie zawsze są jasno nawiązujące do głównego tematu, jakim powinno niby być miasto.

Książka robi się w połowie wręcz irytująca i ciągle wraca pytanie: po co o tym (tyle) pisać (w tej książce)? Z pierwszej połowy książki naprawdę można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o powstawaniu miasta i one faktycznie pozwalają trochę to miasto poczuć i zrozumieć (niekoniecznie z korzyścią dla miasta). Z drugiej połowy nie wyniosłem nic, a na koniec byłem już po prostu zmęczony i treścią, i przesadnie kwiecisto-lirycznymi opisami doświadczeń autorki.

7 za część historyczną, 2 za resztę. Na polskim rynku książki wciąż jest miejsce na wnikliwą analizę Nowego Jorku wrażliwego społecznie autora. O nowojorczyku z książki Rittenhouse dowiedzieć się można tyle, że jest zapracowanym snobem lub korposzczurem, a już na pewno porusza się szybkim krokiem.

5 – przeciętna.

Ta książka cieszy się dosyć dużą popularnością w bibliotekach, więc trzeba się postarać, aby ją wypożyczyć. Obawiam się jednak, że przyczyna tej popularności to błędne przekonanie wielu czytelników, że mają do czynienia z przewodnikiem. Bynajmniej.

Ja spodziewałem się socjologicznego wglądu w Nowy Jork i też się zawiodłem. Ten tytuł to mieszanka luźnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego Norman Davies, Roger Moorhouse
Ocena 7,3
Mikrokosmos. P... Norman Davies, Roge...

Na półkach: , ,

W tym momencie (połowa roku 2018) to najbardziej kompletna polskojęzyczna historia miasta dziś zwanego Wrocławiem. Recenzja jest wydana z perspektywy osoby znającej bardzo dobrze współczesny Wrocław i szczątkowo jego historię.

Główną zaletą książki jest kompletność informacji – autorzy nie koncentrują się na pojedynczych wątkach z historii, np. zjawiskach gospodarczych czy społecznych. Zamiast tego opisują – rozdział po rozdziale – główną oś wydarzeń, czyli scenę polityczną: jak to się stało, że miasto trafiło w czyjeś ręce, jak było zarządzane, co się w nim i w regionie zmieniło w danym okresie. Osobno opisywane są wątki gospodarczo-społeczne, czyli historia handlu i gospodarki w mieście i na Śląsku, wątki dot. religii (szczególnie Żydów) i sceny kulturalno-naukowej miasta. Przy takim opracowaniu, np. książka Eduarda Muhle "Historia Wrocławia" jest tylko uzupełnieniem i to niewiele wnoszącym.

Co zabawne, Muhle krytykuje "Mikrokosmos" za to, że autorzy siłowo starają się stworzyć ciągłość historii Wrocławia. Nie dość, że nie mam takiego wrażenia, to Muhle w swojej książce w ogóle nie zdołał zbudować innej narracji – odbiór historii miasta jest taki sam.

Książka napisana jest obiektywnie, bez wybielania ani nobilitowania żadnej władzy. Niektóre postaci związane z miastem są słusznie wyróżnione za konkretne dokonania, np. Karel IV, nikt jednak nie dostał laurki. Bardzo ważny jest powtarzający się wątek o narodowości i państwowości. Autorzy słusznie zauważają kilka razy, że Wrocław zamieszkiwany był przez Ślązaków, a różne władze nazywały ich jednym ze swoich narodów. Z drugiej strony w książce zwraca się uwagę na to, że np. państwo piastowskie to nie to samo co państwo polskie dzisiaj. Dla niektórych czytelników mogą to być rewolucyjne wiadomości, bo okazuje się, że Wrocław nie jest ani prapolski ani pragermański, bo to miasto na przecięciu kultur i najbliżej prawdy byłoby powiedzieć, że jest praśląski.

Książce gwiazdki zostały odjęte za pobieżny i słaby rozdział o historii po 1989 r., słaby rozdział o historii po 1945 r. i kilka zbyt pobieżnych wątków jak na ich wagę, np. postać burmistrza Georga Bendera.

W tym momencie (połowa roku 2018) to najbardziej kompletna polskojęzyczna historia miasta dziś zwanego Wrocławiem. Recenzja jest wydana z perspektywy osoby znającej bardzo dobrze współczesny Wrocław i szczątkowo jego historię.

Główną zaletą książki jest kompletność informacji – autorzy nie koncentrują się na pojedynczych wątkach z historii, np. zjawiskach gospodarczych czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka wywołała duży ferment, bo ktoś (młody ktoś i do tego kobieta) z polskiego świata dużych mediów przyznaje się w - bądź co bądź - biografii do alkoholizmu i narkomanii. O jednym i drugim w Polsce nie mówi się właściwie, a i mówić jest bardzo wstyd. Czyta się to szybko, bo napisane jest prostym, biograficznym językiem, który nie wymaga od czytelnika dużego zaangażowania intelektualnego. Niestety książka ta nie jest tym, jako co ją reklamowano - mądrym esejem, bogatym w rozważania nad problemami egzystencjalnymi współczesnego społeczeństwa. "Najgorszy człowiek" jest wyłącznie zbiorem połączonych w jedno notatek z pamiętnika. Notatek raczej terapeutycznych, wspomagających psychicznie jej autorkę, aniżeli filozoficznych. Zbiór ten jest na domiar złego niezwykle chaotyczny. Właśnie dlatego książkę czyta się szybko, ale nie za wiele kolejne strony wnoszą. Jako pewien skromny manifest, ciekawostka społeczna - duży plus. Na więcej pochwał nie zasługuje.

Książka wywołała duży ferment, bo ktoś (młody ktoś i do tego kobieta) z polskiego świata dużych mediów przyznaje się w - bądź co bądź - biografii do alkoholizmu i narkomanii. O jednym i drugim w Polsce nie mówi się właściwie, a i mówić jest bardzo wstyd. Czyta się to szybko, bo napisane jest prostym, biograficznym językiem, który nie wymaga od czytelnika dużego...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Lisboeta

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Peter Berlin Przewodnik ksenofoba. Szwedzi Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
20
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
35
razy
W sumie
wystawione
19
ocen ze średnią 4,7

Spędzone
na czytaniu
99
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]