Morfeusz

Profil użytkownika: Morfeusz

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
17
Przeczytanych
książek
17
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
67
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 1 ksiązkę
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Bliżej niesprecyzowana, niedaleka przyszłość. Ijon Tichy, galaktyczny globetrotter, dostaje zaproszenie na odbywający się w Costaricanie Ósmy Światowy Kongres Futurologiczny. Spotkanie to, zrzeszające najtęższe umysły świata, służy debacie nad największymi problemami ludzkości: przeludnieniem i niestabilnością polityczną. Niestety, w trakcie posiedzenia dochodzi do wybuchu wojny domowej. Tichy, wraz z grupą ludzi, kryje się w kanałach. Użyte do zgaszenia buntu substancje halucynogenne docierają tam i wprawiają bohatera w szereg niezwykłych wizji. Ujrzy w nich ponury świat przyszłości, w którym szczęście społeczeństwa całkowicie uzależnione jest od aplikowanych mu substancji chemicznych.

Zacznijmy od tego, że ”Kongres Futurologiczny” jest chyba najzabawniejszą ze wszystkich książek Lema. Podczas lektury masę razy łapałem się na uśmiechu, kilka razy zdarzyło mi się nawet (rzecz w moim przypadku nader rzadka) zarechotać w głos. Ale humor ten, choć pierwszorzędny, jest dość specyficzny: ma głównie zabarwienie wisielcze i (to przede wszystkim) groteskowe, toteż nie każdemu przypadnie do gustu. Rodzynkami w tym pysznym cieście są natomiast błyskotliwe i dowcipne neologizmy, które Lem stworzył na potrzebę nazwania całej masy wpływających na świadomość ludzką preparatów chemicznych oraz zjawisk, żeby wymienić chociaż dwułagodek dobruchanu i psywilizację (cywilizacja, której funkcjonowanie oparte jest na środkach psychoaktywnych).

Największym fenomenem ”Kongresu Futurologicznego” jest jednak to, że za fikuśnie powiewającą zasłoną dowcipu skrywa prawdziwie druzgocące przesłanie. Wizja społeczeństwa, które ogłupia się iluzją (i które pozwala się ogłupiać z pocałowaniem ręki) by uczynić jego egzystencję znośną, jest nam, ludziom XXI wieku bliższa, niż początkowo można by sądzić. Ile czasu pozostawia ludzkość każdego dnia na kanapie, przed telewizorem, oglądając bezwartościowe programy? Ile antydepresantów, narkotyków i alkoholu zażywa się dziennie, by znieczulić się na troski? Potrzeba ucieczki od twardej rzeczywistości życia codziennego staje się jedną z największych potrzeb cywilizacyjnych, a nauka (w tym również farmakologia) każdego dnia przynosi nowe odkrycia, toteż pesymistyczna wizja Lema wydaje się tylko urealniać – choć oczywiście w najmniejszym stopniu nie wierzę, by kiedykolwiek zdołała ziścić się całkowicie i w tej właśnie formie, którą zaproponował pisarz (przy czym jej przejaskrawienie wydaje mi się zabiegiem celowym).

CAŁOŚĆ RECENZJI DOSTĘPNA TUTAJ:
https://podwieczorekumorfeusza.wordpress.com/2017/11/23/stanislaw-lem-kongres-futurologiczny-opowiadania-ijona-tichego/

Bliżej niesprecyzowana, niedaleka przyszłość. Ijon Tichy, galaktyczny globetrotter, dostaje zaproszenie na odbywający się w Costaricanie Ósmy Światowy Kongres Futurologiczny. Spotkanie to, zrzeszające najtęższe umysły świata, służy debacie nad największymi problemami ludzkości: przeludnieniem i niestabilnością polityczną. Niestety, w trakcie posiedzenia dochodzi do wybuchu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekarz Louis Creed przeprowadza się wraz z żoną Rachel i dwójką dzieci (córką Ellie i synkiem Gagem) do domu stojącego na uboczu w miasteczku Ludlow. Mężczyzna zaprzyjaźnia się ze swoim najbliższym sąsiadem, rześkim staruszkiem Judem mieszkającym ze schorowaną żoną Normą. Kiedy na ruchliwej drodze obok ich domostwa ginie ukochany kot małej Ellie, Church, Jud wtajemnicza Louisa w istnienie indiańskiego cmentarza, w którym pochowane ciała powracają do życia. Mężczyzna grzebie tam pupila, co daje początek serii strasznych wydarzeń.

”Cmętarz Zwieżąt” jest powieścią przesyconą śmiercią. Stale czuć jej cichą i cierpliwą obecność, jej nieuchronność i (za sprawą kota Churcha) jej odór. Poszczególne postaci ścierają się z jej fenomenem nieustannie i radzą sobie z nim (bądź nie radzą) na rozmaite sposoby. Louis jako lekarz początkowo podchodzi do niej w sposób naukowy, uważając ją za kres indywidualnego postrzegania i coś zupełnie naturalnego, ale też nie poświęcając jej więcej czasu, niż to konieczne. Rachel, obarczona traumą po śmierci swojej starszej siostry Zeldy, wypiera ze swej świadomości jej istnienie, i unika tego tematu jak ognia. Mała Ellie na wieść o konieczności przemijania buntuje się wobec hipotetycznego Stwórcy, a stary Jud jest z nią niemal pogodzony. Z obserwacji ich losów można wysnuć wniosek, że choć pogląd na śmierć nie jest w stanie definitywnie odroczyć jej nadejścia, ma kluczowy wpływ na jakość samego życia.

Wielkie wrażenie wywiera na czytelniku opowieść Rachel o Zeldzie, jej powolnej i bolesnej agonii, oraz tym, jak cierpienie i umieranie przeistoczyło ją w istotę dokuczliwą, nienawistną i zazdroszczącą rodzinie życia w zdrowiu – a jej najbliższych zmieniło w ludzi już za życia spychających ją ze swej świadomości w odmęty niepamięci niczym w otchłań grobowca. Historia ta, choć krótka, mocno przemawia do wyobraźni i silnie oddziałuje na psychikę.

Najniezwyklejszym jednak motywem jest tytułowy cmętarz zwieżąt (błąd w pisowni jest celowy, odpowiada napisowi na tabliczce wejściowej do niego) – miejsce, w którym dzieci grzebią swoje martwe zwierzątka, a więc zarazem grunt, na którym po raz pierwszy w życiu spotykają się ze śmiercią. Opowieść Juda o tym, jak pielęgnują je, robią krzyże, słowem: ujmują w kolorowe ramki najgorszy koszmar ludzkości częściowo przynajmniej niwelując jego grozę (lub stwarzając wygodne złudzenie jej niwelacji), budzi smutną refleksję: wszystko, co człowiek jest w stanie zrobić w obliczu śmierci bliskiej sobie istoty, to udekorować miejsce jej spoczynku, przyozdobić je, by odwrócić swoją uwagę od faktu, że tuż pod bukietem kolorowych, woniejących kwiatów tkwi gnijące, jedzone przez robaki ciało.

CAŁOŚĆ RECENZJI DOSTĘPNA TUTAJ:
https://podwieczorekumorfeusza.wordpress.com/2017/12/07/stephen-king-cmetarz-zwiezat/

Lekarz Louis Creed przeprowadza się wraz z żoną Rachel i dwójką dzieci (córką Ellie i synkiem Gagem) do domu stojącego na uboczu w miasteczku Ludlow. Mężczyzna zaprzyjaźnia się ze swoim najbliższym sąsiadem, rześkim staruszkiem Judem mieszkającym ze schorowaną żoną Normą. Kiedy na ruchliwej drodze obok ich domostwa ginie ukochany kot małej Ellie, Church, Jud wtajemnicza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Młody mężczyzna zatrudnia się jako stróż nocny w położonym na uboczu tartaku zwanym Bazą. Szybko odkrywa, że miejsce to kryje w sobie wiele intrygujących tajemnic. Usiłuje je rozwikłać; doskonałym punktem zaczepienia okazuje się osoba poprzedniego dozorcy, zmarłego kilka lat wcześniej Roszczuka, który wciąż żyje we wspomnieniach pracowników tartaku i swojego przyjaciela, miejscowego księdza.

Surowy klimaty odludzia trawionego przez srogą zimę zniewala już od pierwszych stron. Potem jest już tylko lepiej: w powieści roi się od malowniczych i nastrojowych opisów miejsc i pogody (śnieżyce i roztopy, mrozy). Niemal czuć ziąb ciągnący spomiędzy kartek jak od nieszczelnego okna zimą. Atmosferę zagęszcza dodatkowo odosobnienie głównego bohatera i jego dziwaczna anonimowość.

Bolączką debiutu Guni były niekiedy drętwe rozmowy bohaterów jego opowiadań. W ”Nie Ma Wędrowca” dialogów jest dużo, i wszystkie brzmią naturalnie. Naturalnie do bólu, można by powiedzieć, gdyż język prostych ludzi pracy okraszony jest tak typowym dla nich wulgarnym słownictwem. Rozmowy te uwiarygadniają realia Bazy w równym stopniu, co wspomniane wcześniej opisy przyrody.

Fabuła podszyta jest solidną warstwą filozoficzną. Pojawiają się w niej pytania (a także próby odpowiedzi) o sens cierpienia, istotę bytu i tożsamości, istnienie Boga, itd. Zagadnienia są więc równie ważkie, co ciężkie, a ich roztrząsania zajmują sporą część powieści, toteż osoby oczekujące od niej łatwej rozrywki mogą od razu odpuścić sobie lekturę. Przyczynkiem do wszystkich tych rozważań jest zło w wymiarze ekstremalnym – zbrodnia ludobójstwa, która wydarzyła się przed laty w miejscu akcji powieści.

Głównym bohater przez prawie całą powieść pozostaje dla czytelnika nieprzeniknioną tajemnicą. Nie wiadomo prawie nic o jego przeszłości, o motywach, z jakich obsiadł w tak niegościnnym miejscu. Wydaje się nieskalany wspomnieniami, czysty, jakby przed dniem w którym osiadł w Bazie nie wydarzyło się w jego życiu nic istotnego i wartego zapamiętania. Jego jałowość, z początku dziwna, z czasem staje się coraz bardziej podejrzana i niepokojąca: coraz bardziej jasne staje się, że samotność jest dla niego czyś w rodzaju znieczulenia dla duszy. Można zresztą odnieść wrażenie, że prawdziwym bohaterem powieści jest poprzedni dozorca Bazy – wielki nieobecny Roszczuk. Jego duch tkwi w centrum wszystkich istotnych wydarzeń, jest w nie wpisany, wryty jego cierpieniem. Czy na zawsze?

CAŁOŚĆ RECENZJI DOSTĘPNA TUTAJ:
https://podwieczorekumorfeusza.wordpress.com/2017/11/17/wojciech-gunia-nie-ma-wedrowca/

Młody mężczyzna zatrudnia się jako stróż nocny w położonym na uboczu tartaku zwanym Bazą. Szybko odkrywa, że miejsce to kryje w sobie wiele intrygujących tajemnic. Usiłuje je rozwikłać; doskonałym punktem zaczepienia okazuje się osoba poprzedniego dozorcy, zmarłego kilka lat wcześniej Roszczuka, który wciąż żyje we wspomnieniach pracowników tartaku i swojego przyjaciela,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Morfeusz

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
17
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
67
razy
W sumie
wystawione
16
ocen ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
106
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]