-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
Bohaterki Kamila Janickiego, postacie autentyczne, to kobiety, które zdecydowanie wyróżniały się wśród niewieściego rodu swoich czasów. Oczywiście, nie zawsze pozytywnie. O ile ,,Pierwsze damy II Rzeczpospolitej" stanowiły pewien wzór do naśladowania, to ,,Upadłe damy II Rzeczpospolitej" z pewnością nie. Najbardziej niejednoznaczne w ocenie są bohaterki trzeciej książki Janickiego a zarazem ósmej części serii ,,Prawdziwe historie" - ,,Dam złotego wieku".
Tytułowe damy to Bona Sforza, Elżbieta Habsburżanka, Barbara Radziwiłłówna i Anna Jagiellonka Najważniejsza jest Bona, która jest wiodącą postacią dwóch rozdziałów, oraz co najmniej ważną wszystkich pozostałych. Jej wybór na najistotniejszą postać tej książki nie jest przypadkowy - Bona miała wyczucie polityczne, była sprytna i przebiegła, gdyby napotkała w Polsce na nieco bardziej przychylne ,,białogłowim rządom" otoczenie, mogłaby przejść do historii jako władczyni równie utalentowana co Izabela Kastylijska czy Elżbieta Tudor. Z dwóch jej znienawidzonych synowych, Habsburżanki i Radziwiłłówny, Janicki upodobał sobie tę drugą, bardziej wyrazistą. Potulna Elżbieta nawet na kartach tej książki nie została obdarzona jakimkolwiek temperamentem. Dziwi nieco kreacja Barbary Radziwiłłówny, szczwanej jak cały jej ród. Jej postać została w tej książce niemalże wyidealizowana; winą za wszelkie przypisywane jej przywary autor obwinia Mikołaja Czarnego, któremu rzeczywiście przez całe życie daleko było od świętości, zresztą najprawdopodobniej tak jak jego kuzynce. Anna Jagiellonka, od dziecka uważana za niewartą zainteresowania, dopiero pod koniec życia dała wyraz swojemu silnemu charakterowi i determinacji. To dzięki niej w Polsce władzę przejęła dynastia Wazów - potomkowie Jagiellonów.
W przeciwieństwie do pozostałych części wspomnianej serii, w ,,Damach złotego wieku" nie zastosowano podziału jeden rozdział-jedna postać. Ich nazwy na to wskazują, ale ich tytuły są jedynie koniecznym zabiegiem porządkującym spis treści. Losy tytułowych dam są tak ze sobą splątane, że rozdzielenie ich, nawet blisko pięćset lat po śmierci wszystkich heroin, byłoby niepoważne i przede wszystkim niepotrzebne.
Z lektury wynika, że Janickiemu najbardziej zależało na ukazaniu portretu psychologicznego swoich bohaterek. Nie dałoby się ich stworzyć, nie opierając się na faktach historycznych i źródłach z epoki, których w tej książce nie brakuje, jednak zabawa w odtwarzanie charakteru osoby, z którą nie miało się do czynienia, zawsze nosi znamiona wybitnie niehistorycznego gdybania. Janicki sam przyznaje, że ,,Damy złotego wieku'' nie są książką naukową. Nietrudno to zauważyć i bez wzmianki Janickiego, ale pisarz sam najlepiej wyjaśnił, jaki miał pomysł na swój najnowszy tekst:
,, ,,Damy złotego wieku" to książka przygotowana na podstawie literatury i źródeł historycznych, nie jest to jednak praca naukowa. Oceny zachowań i charakteru bohaterów, a także fabularyzowane sceny wzbogacające poszczególne rozdziały stanowią wizję autora - jedną z możliwych, ale na pewno nie jedyną. Zarazem ,,Damy złotego wieku" nie są w żadnym razie powieścią. Wszystkie wypowiedzi i cytaty wyszczególnione w książce w cudzysłowach pochodzą ze źródeł historycznych...*"
Pomimo tego, że publikacja ta nie jest powieścią, tak właśnie się ją czyta. Głównym tego powodem są liczne fabularyzowane wstawki oraz styl autora. Janicki lubi fantazjować na temat swoich bohaterek, ale nie waha się pochwalić swoim warsztatem profesjonalnego historyka, polemizując z przywołanymi kolegami po fachu. Czasami też ujawnia się i przenosi akcję (książka jest na tyle zbeletryzowana, że nie waham się użyć tego słowa) do współczesności, opowiadając o tym, jak obecnie wygląda grobowiec Bony czy jak dojechać do Neapolu. Nie jest to zbyt udany zabieg - niepotrzebnie odrywa czytelnika od zgłębiania się w staropolską rzeczywistość. Za tym, że ,,Damy złotego wieku" nie są książką stricte naukową świadczy również to, że brak w niej przypisów. Na szczęście tę wadę nadrabia rozbudowana bibliografia zawierająca aż dwieście dwanaście pozycji.
,,Damy złotego wieku" to książka o najsłynniejszych kobietach będącej u szczytu potęgi Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Kamil Janicki, oprócz wizerunku Boby Sforzy, Elżbiety Habsburżanki, Barbary Radziwiłłówny i Anny Jagiellonki, nakreśla też obraz kraju, który właśnie przeżywa lata swojej świetności jednocześnie tworząc podwaliny pod swój przyszły upadek. Pięknie wydana, ozdobiona licznymi ilustracjami książka jest lekcją historii, którą, jak to miała w zwyczaju, podporządkowała sobie władcza pani spod znaku pożerającego dziecko smoka. Zachęcam do lektury.
*Janicki Kamil, ,,Damy złotego wieku", Kraków 2014, s. 471.
Bohaterki Kamila Janickiego, postacie autentyczne, to kobiety, które zdecydowanie wyróżniały się wśród niewieściego rodu swoich czasów. Oczywiście, nie zawsze pozytywnie. O ile ,,Pierwsze damy II Rzeczpospolitej" stanowiły pewien wzór do naśladowania, to ,,Upadłe damy II Rzeczpospolitej" z pewnością nie. Najbardziej niejednoznaczne w ocenie są bohaterki trzeciej książki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pomimo tego, że PRL nie był zbyt łaskawy dla ludzi, którzy musieli żyć w czasach, które określamy tą nazwą, wielu z nich wspomina go z rozrzewnieniem. W innej sytuacji są ludzie, którzy z racji młodego wieku nie mają możliwości go pamiętać. Wszyscy jednak zgadzają się, że był on epoką, która wykształciła wiele charakterystycznych dla siebie rzeczy, pojęć, sytuacji i grup społecznych, nie wspominając nawet o artystach, politykach i sportowcach, którzy na stałe wpisali się w naszą historię, a którzy odnosili swe największe sukcesy przed 1989 rokiem. Dla wszystkich zainteresowanych czasami Polski Ludowej wydawnictwo Demart przygotowało szereg publikacji dotyczących tego okresu na czele z trzytomową Ilustrowaną Encyklopedią PRL, w skład której wchodzą ,,Życie PRL. Praca, rozrywka, ludzie", ,,Auto-moto PRL. Władcy dróg i poboczy" oraz ,,Ikony PRL. Bohaterowie tamtych lat". Tę ostatnią publikację miałam przyjemność ostatnio czytać.
,,Żadna z osób ani rzeczy występujących w tej książce za PRL-u nie dałaby się nazywać ,,ikoną". ,,Ikona" w PRL kojarzyła się jak najgorzej, tylko z moskiewską cerkwią. Nie dość, że było to podejrzane religijnie, to jeszcze naruszało sojusze i dlatego na wszelki wypadek nie było w ogóle używane w żadnym znaczeniu"
Od ładnych paru lat nie musimy przejmować się tym, jaki sojusz zostanie zerwany, gdy nieopatrznie użyjemy nieodpowiedniego słowa, więc autorzy tej książki mogli czuć się bezpiecznie wybierając taki a nie inny tytuł dla swojej książki. Co dla nich znaczyło słowo ,,ikona"? Na przykładzie kolejnych rozdziałów możemy stwierdzić, że ikonami są dla nich najbardziej znani władcy/politycy, herosi (aktorzy, wokaliści, przodownicy pracy, konferansjerzy, sportowcy, himalaiści), cuda architektury, perły ludowej młodzieży, bibeloty oraz sprzęty domowego użytku. Całość kończy się podsumowaniem typowych absurdów PRL-u: ślinienie się na widok towarów w Peweksie, wieńce z papieru toaletowego itp.
Każdy z rozdziałów liczy kilkadziesiąt stron. Ponieważ ,,Ikony PRL" są albumem, ważną rolę odgrywają w nim fotografie. Zazwyczaj zajmują one co najmniej połowę strony, resztę zajmuje tekst. Autorzy tej książki nie rozwodzili się zbyt długo nad żadną sprawą, podali dokładnie tyle informacji, ile jest konieczne, by nie było czuć, że zaniedbali temat a zarazem, żeby nie zanudzić mniej zainteresowanych daną sprawą czytelników. Całość napisana jest językiem standardowym, neutralnym. Sporo humoru możemy znaleźć w słowie wstępnym i wprowadzeniach do rozdziałów napisanych przez Michała Ogórka, który rekomenduje tę część Ilustrowanej Encyklopedii PRL (pozostałe tomy rekomendują Jacek Fedorowicz i Patryk Mikiciuk). Powyższy cytat o ikonach to fragment jego rekomendacji z tyłu okładki ,,Ikon PRL".
Lektura tej książki dostarczyła mi mnóstwo dobrej zabawy. Niemałą zasługę mają w tym dobrze dobrane ilustracje, ciekawy i dobrze napisany tekst oraz odpowiedni układ treści. Należy jednak wspomnieć o tym, że ,,Ikony PRL" nie zajmują się oceną tego okresu, czy licznymi kontrowersjami związanymi z tym ustrojem (choć naturalnie w rozdziale dotyczącym polityków, czy bylejakości życia w tym czasie nie obyło się bez dozy subiektywizmu). To jest publikacja dla osób, które chcą powspominać stare, dobre (?) czasy lub czegoś się o nich dowiedzieć i jednocześnie nie zajmować głowy poważnymi problemami tego okresu. Od tego są poważne publikacje, po które oczywiście również należy sięgać. ,,Ikony PRL" to lekka książka dla ludzi, którzy chwilowo (ale tylko chwilowo!) nie mają ochoty czytać o stanie wojennym, bo zajmuje ich rola meblościanek i kryształów w architekturze wnętrz lat 1960-1990. Polecam.
Pomimo tego, że PRL nie był zbyt łaskawy dla ludzi, którzy musieli żyć w czasach, które określamy tą nazwą, wielu z nich wspomina go z rozrzewnieniem. W innej sytuacji są ludzie, którzy z racji młodego wieku nie mają możliwości go pamiętać. Wszyscy jednak zgadzają się, że był on epoką, która wykształciła wiele charakterystycznych dla siebie rzeczy, pojęć, sytuacji i grup...
więcej mniej Pokaż mimo to
,,Należę do tego pokolenia, które miało wielkie szczęście poznać ostatnich żołnierzy Legionów Polskich"*
Tym wyznaniem Janusz Tadeusz Nowak rozpoczyna swój Szlak bojowy Legionów Polskich. Żałuję, że nie mogę napisać o sobie tego samego, co on. Historią Legionów interesuję się od kilku lat, a dokładniej od momentu, w którym uświadomiłam sobie, jak historia polskiej wojskowości początków XX wieku jest pomijana na rzecz samej II wojny światowej. Bitwa warszawska, bitwa pod Kostiuchnówką, powstania śląskie są zapomniane, a ich rocznice obchodzi się jedynie w wąskim gronie osób związanych w pewien sposób z tymi wydarzeniami lub odbębniane przez tych, którzy chociażby z racji pełnionego stanowiska muszą epatować patriotyzmem. Niedawno, szóstego sierpnia, obchodziliśmy 100. rocznicę wymarszu I Kompanii Kadrowej. Postanowiłam wykorzystać tę okoliczność do solidniejszego poszerzenia swojej wiedzy o Legionach. Traf chciał, że otrzymałam w tym czasie propozycję zrecenzowania wspomnianej już książki wydanej właśnie z tej okazji.
Szlak bojowy Legionów Polskich to przede wszystkim kalendarium. Publikacja podzielona jest na sześć rozdziałów. Pierwszy z nich to zarys historii Legionów, drugi pobieżnie opisuje losy kampanii kieleckiej strzelców Piłsudskiego, kolejne trzy opisują szlak bojowy odpowiednio I, II i II Brygady Legionów Polskich. Ostatni rozdział dotyczy często pomijanego w podobnych publikacjach Polskiego Korpusu Posiłkowego. Gdyby Nowak, tworząc swoje dzieło, poprzestał na tym etapie, jego Szlak bojowy... byłby ledwie broszurą, po którą sięgnęliby jedynie początkujący historycy. Na szczęście autor postanowił uzupełnić większość dat fragmentami pamiętników uczestników danych wydarzeń. Uważam, że jest to z jego strony rewelacyjne posunięcie, ponieważ zazwyczaj nawet najdokładniejsza relacja historyczna nie odda atmosfery wydarzeń w taki sposób, jak relacja kogoś, kto w nich uczestniczył. Część wspomnianych relacji jest autorstwa Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego, reszta mniej znanych, ale nie mniej zasłużonych legionistów. Poniżej przytaczam fragment pamiętnika Sławoja Felicjana Składkowskiego:
,,Wczoraj wieczorem o godzinie 8.15 umarł w zakładzie sanitarnym brygady kapitan Herwin, nazwisko - Piątek Kazimierz, komendant V batalionu, łagodny i cierpliwy na ból. Typ ascety filozofa, nosił wielkie okulary, zza których patrzyły niebieskie, marzące oczy. Nawet jadąc konno, nosił na plecach tornister, ale w nim - komplet dzieł Słowackiego. Gdy był głodny - czytał poezje"*
Cytaty, które Nowak wybrał do swojej książki, nie są jedynie wspomnieniami o zmarłych towarzyszach. Znajdziemy wśród nich opisy szarż, pogrzebów, zabaw, warunków polowych i nastrojów legionistów. Jest ich w tej pozycji naprawdę dużo, autor z pewnością uznał je za ważną część książki. Oczywiście, wykaz wszystkich publikacji z których korzystał (mam tu na myśli głównie wspomniane pamiętniki, dzienniki i wspomnienia) umieścił w bibliografii, co ma dla mnie wielkie znaczenie, ponieważ mam zamiar przeczytać wszystkie te pozycje.
Niezwykle cennym atutem Szlaku bojowego Legionów Polskich jest dopracowana i przemyślana oprawa graficzna. Grafiki zamieszczone w tej książce są niezwykle różnorodne. Można wśród nich znaleźć zdjęcia dowódców i całych oddziałów, liczne portrety, pocztówki i znaczki z epoki, fotografie medali i odznaczeń, odciski pieczęci. Ciężko jest wskazać choćby jedną stronę, na której nie znajdowałby się przynajmniej jeden tego typu element.
Szlak bojowy Legionów Polskich nie jest publikacją przeznaczoną dla historyków. Ilość informacji oraz sposób ich przekazania jest dostosowany do potrzeb przeciętnego czytelnika, który historię traktuje jako hobby. Polecam Wam tę książkę, jej wartość merytoryczna stoi na równie wysokim poziomie, co jej oprawa graficzna. Miło mieć przed oczami takie wydawnictwo.
*Nowak Janusz Tadeusz, Szlak bojowy Legionów Polskich, Kraków 2014, s. 7.
*Nowak Janusz Tadeusz, Szlak bojowy Legionów Polskich, Kraków 2014, s. 96 za Składkowski Sławoj Felicjan, Moja służba w Brygadzie. Pamiętnik polowy, Warszawa 1933, s. 145.
,,Należę do tego pokolenia, które miało wielkie szczęście poznać ostatnich żołnierzy Legionów Polskich"*
Tym wyznaniem Janusz Tadeusz Nowak rozpoczyna swój Szlak bojowy Legionów Polskich. Żałuję, że nie mogę napisać o sobie tego samego, co on. Historią Legionów interesuję się od kilku lat, a dokładniej od momentu, w którym uświadomiłam sobie, jak historia polskiej...
„Sądzę, że zbrodnia na Polakach mieszkających w ZSRR to dla polskiej historii w XX w. nie mniej ważny epizod niż powstanie warszawskie, Holocaust polskich Żydów czy wojna polsko-bolszewicka. Tymczasem nie ma o niej nawet wzmianki w podręcznikach szkolnych. Każde dziecko w Polsce wie, co to Katyń - a przecież w latach 30. oprawcy Stalina wymordowali pięć razy więcej Polaków niż potem w Katyniu. Nie chodzi zresztą tylko o liczby - po prostu mówimy o zbrodni wcale nie mniej odrażającej.”[1]
Nikołaj Iwanow to rosyjski historyk mieszkający w Polsce od lat 80. i czynnie zajmujący się w swojej pracy zawodowej historią mniejszości polskiej w ZSRR. Powyższy cytat to fragment wywiadu, jakiego udzielił jednemu z portali internetowych podczas promocji swojej najnowszej książki zatytułowanej „Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina <<Operacja polska>> 1937-1938”. Iwanow twierdzi, że operacja polska jest zagadnieniem pomijanym przez polskie media oraz polskich historyków (poza nielicznymi wyjątkami)) i próbuje to zmienić, tworząc na jej temat swoistą monografię.
Lata 30. XX wieku to w ZSRR czas stopniowego przekształcania państwa bolszewickiego w państwo Stalina. Przyszły radziecki Generalissimus wyjątkowo sprawnie dążył do zasłużenia na ten przydomek, między innymi usuwając ze swojej drogi zarówno pojedyncze jednostki (np. zasłużonych bolszewików), jak i całe grupy etniczne i narody (Polaków, Niemców, Greków, Łotyszy...). Stosunkowo szybko uznał, że niebezpieczny element zaczęli w jego państwie stanowić Polacy i aby się ich pozbyć, zaplanował wieloetapową akcję, której efektem była śmierć ponad 100 tysięcy ludzi. Skali represji sprzyjało zaangażowanie w nią Nikołaja Jeżowa, który jednak, podobnie jak większość innych radzieckich katów tamtych lat, stracił poparcie Stalina i został rozstrzelany.
Kto słyszał wcześniej o operacji polskiej, ręka w górę! Ponad 100 tys. ofiar zostało niemalże zapomnianych. Trudno czyta się o tego rodzaju okrucieństwie i równie trudno się o nim pisze. Iwanow swoją narracją zdradza propolskie (choć w tym wypadku jest to synonim słowa „proludzkie”) nastawienie i emocjonalne podejście do tematu. W książce pojawiają się fragmenty wyróżnione wytłuszczonym drukiem - są to zazwyczaj emocjonalne podsumowania większych partii tekstu lub zaznaczenia ważnych, według autora, informacji, które niestety często się powtarzają. Są to zazwyczaj wiadomości dotyczące liczby ofiar, okrucieństwa katów i sądów oraz niedoceniania znaczenia operacji polskiej przez współczesne media. Iwanow zajmuje się tym zagadnieniem od ponad dwudziestu lat - nietrudno zauważyć w tekście jego zaangażowanie w tę sprawę.
Zakres tematyczny tej publikacji jest szerszy, niż wskazuje na to jej tytuł. „Zapomniane ludobójstwo” składa się z trzech rozdziałów, które dalej dzielą się na mniejsze rozdzialiki. Rozdziały główne noszą tytuły „Polacy w Związku Sowieckim”, „Wielki terror a Polacy” i „Operacja polska” - łatwo rozpoznać, że Iwanow zajmuje się w tej książce ogółem zjawisk związanych z obecnością Polaków w ZSRR, a nie tylko jej głównym tematem. Nie nazwałabym tego jednak rozrzutem tematycznym, ponieważ wszystkie treści niedotyczące bezpośrednio operacji polskiej zostały jej podporządkowane, innymi słowy - zostały one omówione w taki sposób, który ma za zadanie wykazać ich związek albo z operacją polską, albo z dziejami polskiej mniejszości w ZSRR, czyli z kształtowaniem się przyczyn takiego a nie innego stosunku urzędników państwowych i Stalina do Polaków.
Operacja polska rzeczywiście stanowi zapomniany epizod polskiej historii i martyrologii. Nikołaj Iwanow swoją kolejną publikacją na ten temat próbuje zainteresować tą tematyką opinię publiczną - niestety, bez rezultatu. Szkoda, bo „naród, który nie zna własnej przeszłości, nie ma szans na napisanie nowej historii”, choć znana jest i inna wersja tego powiedzenia, której jednak nie mam odwagi przytoczyć.
[1]http://wiadomosci.onet.pl/prasa/prof-nikolaj-iwanow-zbrodnia-na-polakach-byla-wzorcowa/3wwkl [dostęp 07.04.2015]
„Sądzę, że zbrodnia na Polakach mieszkających w ZSRR to dla polskiej historii w XX w. nie mniej ważny epizod niż powstanie warszawskie, Holocaust polskich Żydów czy wojna polsko-bolszewicka. Tymczasem nie ma o niej nawet wzmianki w podręcznikach szkolnych. Każde dziecko w Polsce wie, co to Katyń - a przecież w latach 30. oprawcy Stalina wymordowali pięć razy więcej Polaków...
więcej Pokaż mimo to