rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Te kilka słów o "Sześciu przechadzkach po lesie fikcji" Umberto Eco piszę w myślach i piszę. Od lata.
Wir życia mnie co rusz to porywa w zapomnienie o książkach.
Książka maleńka, w wymiarze odpowiednim dla tych, którzy mają mało czasu na czytanie. Niemniej chwilami okazała się dla mnie za trudna. Nie wszystko rozumiałam..
Tytułowy las fikcji zaciekawił mnie. Od strony tego, kto czyta i od strony tego, co pisze. Tak bowiem jest tu przedstawiany.
Czytając wspominałam znane lektury, potykalam się o nieznane, mierzyłam się z czasem, gdy w oczach mych przyjaciół i znajomych byłam kimś, kto wciąż coś czyta. Zastanawiałam się nad stratami, gdy w życiu więcej czytania niż życia i nad stratami teraz, gdy strumyczek czytania we mnie wysycha, gdy pozwalam sobą zawładnąć obrazom i dźwiękom z Internetu.
Rozdział "Wchodzimy do lasu" zaczyna się od odwołania do bardzo lubianego przeze mnie za "Niewidzialne miasta" Italo Calvino. Umberto Eco wspomina jego powieść "Jeśli zimową nocą podróżny" , w której ważną rolę odgrywa obecność czytelnika w opowiadanej historii. Ona też jest tematem tej książki, który budzi w czytelniku (we mnie) refleksję na temat tego, jak czytam, pytanie o dystans i o zaangażowanie, o utożsamianie się i oddzielanie lub przeciwstawianie czytanemu słowu. Jednym tchem? Porzucając? Nie mogąc nie doczytać do końca?
Ja czytam nie po kolei, skacząc, wracając, wybiegając naprzód.

W tej książce jak w kalejdoskopie wirują Czerwony Kapturek i Ulisses, Kafka i Pinokio. Niektóre wymieniane przez Umberto Eco postacie przywracały mnie przeszłości, inne otwierały na to,
co czeka, by być poznane. Jeśli nie pójdę w kierunku oddalającym mnie od książek.

Wrzucę tu niektóre momenty z książki, które zatrzymały moją uwagę:
- lupus in fabula to włoski odpowiednik o wilku mowa w reakcji na nagłe pojawienie się kogoś, o kim rozmawiamy - Eco używa go w stosunku do osoby czytelnika, jego udziału w tym, co ktoś pisze i ktoś czyta
- znaczenie szybkości i zwłoki w narracji
- Borgesa metafora lasu jako ogrodu o rozgałęzionych ścieżkach, możemy chodzić po wydeptanych, możemy pójść nie ścieżką - tekst jak las - czytelnik czytając wciąż przed wyborem stoi, sam dopowiada, zdania, treści, a potem znów wraca na trop autora

CYTATY
- Każda narracja literacka musi być nieuchronnie szybka, ponieważ budując świat złożony z miliardów wydarzeń i postaci, autor nie może o tym świecie powiedzieć wszystkiego. Jedynie o nim napomyka, a potem prosi czytelnika, aby on sam wypełnił cały szereg luk.
- Tomasz Mann wypożyczył kiedyś Einsteinowi jakąś z książek Kafki, a ten zwrócił mu ją ze słowami "Nie mogłem tego czytać. Umysł ludzki nie jest aż tak złożony". Einsteinowi nie podobało się pewnie, że akcja rozwija się tak powoli (niedługo jednak pochwalę tu sztukę spowalniania)
- Był sobie raz... - król! - powiedzą od razu moi mili czytelnicy. Nie, dzieci, pomyliliscie się. Był sobie raz kawałek drewna. (początek "Pinokio" Collodiego)
- Książki pisane w pierwszej osobie mogą utwierdzić naiwnego czytelnika w przekonaniu, że ja w tekście jest tożsame z autorem książki.
- Zdarza się, że autor mówi nam zbyt wiele, mówi rzeczy nieistotne dla przebiegu akcji
- Umyka mam wiele aspektów z życia naszego ojca (myśli, z których się nie zwierzał, czynności pozornie bez sensu, niewyrażone uczucia, tajemnice, wspomnienia.i zdarzenia z jego dzieciństwa). Od śmierci ojca zrozumiałem, jak bardzo chciałbym dowiedzieć się o nim więcej, mogę jedynie wyciągać kruche wnioski z przygasłych już wspomnień
- Proust pochwalił Flauberta, kiedy ten napisał, że Madame Bovary przysuneła się do kominka, a nie uznał za konieczne powiadomić czytelników, że było jej zimno.
- W moim podsrciptum do "Imienia róży" powiedział, że podobają się nam powieści detektywistyczne, gdyż zadają to samo.pytanie, które stawiają filozofia i religia "Kto to zrobił?"
- Życie przypomina bardziej "Ulissesa" niż "Trzech Muszkieterów" - a jednak mamy skłonność do myślenia o życiu raczej w kategoriach "Trzech muszkieterów".
- arystotelewskie reguły zgodnie z którymi bohater nie może być ani gorszy, ani lepszy od nas, musi dokonywać. niespodziewanych odkryć i doświadczać na sobie nagłych obrotów losu do chwili, gdy akcja osiągnie katastrofalny w skutkach punkt kulminacyjny, po którym następuje katharsis

Te kilka słów o "Sześciu przechadzkach po lesie fikcji" Umberto Eco piszę w myślach i piszę. Od lata.
Wir życia mnie co rusz to porywa w zapomnienie o książkach.
Książka maleńka, w wymiarze odpowiednim dla tych, którzy mają mało czasu na czytanie. Niemniej chwilami okazała się dla mnie za trudna. Nie wszystko rozumiałam..
Tytułowy las fikcji zaciekawił mnie. Od strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie mnie porwało i coraz trudniej znaleźć mi czas i siły na czytanie. Dopiero teraz skończyłam książkę wyjętą spod choinki. Jej autorem jest ktoś, kto spędził trzy lata w Indiach w Nuncjaturze Apostolskiej w Delhi. Żegna się w niej z Indiami słowami Eliota "W moim początku jest mój kres, w moim kresie jest mój początek". Przypomina mi to słowa, jakimi Terzani żegnał się z życiem "Koniec jest moim początkiem".
Ksiądz Henryk Jagodziński potrafi mnie zaskoczyć, np. przedstawiając tłumaczenie perskiego napisu na bramie miasta-ducha Fatehpur Sikri:
"Jezus, syn Maryi powiedział: świat jest mostem, przejdź po nim, ale nie buduj na nim domów. Ten, kto ma nadzieję na godzinę, może mieć ją na wieczność. Świat trwa godzinę. Spędź ją na modlitwie, bo reszta jest ukryta".
Słowa: "świat jest mostem, przejdź po nim, ale nie buduj na nim domów" mam wypisane na drzwiach sypialni. Zachęcają mnie one do oswajania tymczasowości. Nie wiedziałam, z jakiego kontekstu je wyrwano. Będąc w Fatehpur Sikri dałam się tak obezwładnić słońcu, że patrzyłam, patrzyłam, patrzyłam ledwie znajdując siły na wędrówkę. Upał opróżnił mnie z myśli. Nie pomyślałam nawet o szukaniu słów z bramy i z moich drzwi.
Zdarza się, że autor nuży mnie szczegółowością przedstawianej architektury. Kościół za kościołem, katedra za katedrą, zaskakuje mnie ckliwości cytatów z Konopnickiej, niemniej wdzięczna mu jestem za przeprowadzanie w miejsca, w których byłam, za refleksje np nad Purana Quila w Delhi fortem zbudowanym wspólnie przez zajadłych wrogów. Budowę zaczął cesarz Humayun. Wygnawszy go z Indii na dziesiątki lat kontynuował ją Sher Shah Siri. Gdy jego zabrakło, władzę nad Purana Quila i Delhi znów objął wróciwszy z wygnania Humayun. Zaledwie rok później właśnie w tym forcie obciążony wyjętymi z biblioteki książkami chcąc klęknąć na wezwanie do modlitwy przez muezina upadł. Trzy dni później zmarł.
H.M.J. prezentuje się tu jako ktoś "zakotwiczony w Bogu" i w kulturze łacińskiej. Przyzwyczajam się już do wstawek z angielskiego w książkach, ale zanikająca obecność łaciny urzeka. Np w słowach "Omnia principia parva sunt" - wszystkie początku są małe. Mi z nauki łaciny zostało tylko "homo homini lupus est" i " per aspera ad astra", więc przyjemność mi sprawia taka inkrustacja tekstu łacina.
H.M.J. często zamyka swoje krótkie rozdziały cytatem z Biblii, "Wyznań" świętego Augustyna, z Wyspiańskiego. Np wdzięczność muzułmańskiemu władcy Indii Akbarowi za pasje sprowadzania na dwór na dyskusję ludzi różnej wiary, co sprzyjało pojawieniu się chrześcijańskich zakonników na subkontynencie, komentuje słowami świętego Pawła "Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost"
W swoim czasie Wyspiański budził we mnie zachwyt. Wdzięczna jestem H.M.J. za wyciągnięcie go z mgły niepamięci w cytacie:
'"Duch się w każdym poniewiera,
że czasami dech zapiera;
tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by się nam serce śmiało
do ogromnych, wielkich rzeczy;
a tu pospolitość skrzeczy,
a tu pospolitość tłoczy,
włazi w usta, uszy, oczy;
duch się w każdym poniewiera
i chciałby się wydrzeć, skoczyć". Tak H.M.J. komentuje indyjski stan chciejstwa i niemożności, bliski nam.

Dużo już czytałam o Indiach, niemniej zdarza się, że H.M.J. zaskakuje mnie nieznanymi mi informacjami, np. tą, że gdy cesarz Akbar daremnie latami próbował wymodlić sobie syna, suficki asceta Selim obiecał mu spełnienie pragnienia i pomógł rzeczywistości zabijając swego 6-miesiecznego syna, by dusza jego mogła się wcielić w poczęte przez Akbara dziecko na cześć ascety nazwanego Selimem. Zdumiała mnie ta legenda. Jest w niej echo hinduskiej wędrówki dusz, skąd to w rzeczywistości muzułmańskiej?

Jeśli chodzi o opisywane miejsca, to znajdziecie w tej książce
- wspomniane Fatehpur Sikri, Delhi (z przegapionym przez mnie Jantar Mantar), Agrą, Bombaj, Keralę, Shimlę,nieznane mi Indore,
- Katmandu i Pokharę w Nepalu
- Rangun w Mjanmie
Zaciekawił mnie rozdział "Trzy namioty w Jeevodaya" - to miejsce mam w planie kolejnej wyprawy do Indii. Założony przez pallotyna Andrzeja Wiźniewskiego a prowadzony przez Helenę Pyz ośrodek leczenia trędowatych. Niedaleko Raipuru, stolicy Chattisgarhu.

Przy okazji wizyty w Bombaju H.M.J. pisze o indyjskim kinie, nie tylko tworzonym w języku hindi tzw. Bollywoodzkie, ale i o wielkich kinematografiach w języku bengalskim, telugu, tamilskim itd. Spodobało mi się obraz Bombaju z 1896 roku, gdy podczas pokazu kina przez braci Lumiere

CYTATY:
- "nikt nie zastanawia się nad oddychaniem, dopóki nie zacznie mu brakować powietrza" - tymi słowami H.M.J. w Indiach tęskniąc za Polską docenia nasze tradycje.

Życie mnie porwało i coraz trudniej znaleźć mi czas i siły na czytanie. Dopiero teraz skończyłam książkę wyjętą spod choinki. Jej autorem jest ktoś, kto spędził trzy lata w Indiach w Nuncjaturze Apostolskiej w Delhi. Żegna się w niej z Indiami słowami Eliota "W moim początku jest mój kres, w moim kresie jest mój początek". Przypomina mi to słowa, jakimi Terzani żegnał się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja mama czyta na cztery konta. 20 książek co miesiąc. Nobliści, reportaże, podróżnicze, klasyka. Plus 20 audiobooków. Od czasu odkrycia wykładów i wywiadów w Internecie zwolniła trochę tempo. Mając 96 lat ma przecież jeszcze tyle czasu! W ciągu dnia. W bezsennej nocy. I w czekającej ją wieczności.

"Miraż" to jedna z jej 20 książek.
Ja czytam w szczelinach czasowych między pracą a opieką nad tymi w rodzinie, którzy zaczynają swe życie i tymi, którzy je kończą, więc czytam ostatnio niewiele i coraz dłużej.

Trzy lata w Azji obejmują wielomiesięczne podróże autora po Gruzji, pobyt w Iranie, w Indiach, Nepalu, Pakistanie, Afganistanie, Tajlandii, Birmie, Laosie, Wietnamie i Sri Lance. Andrzej Meller, antropolog kultury, reporter i podróżnik szuka palących tematów, relacjonuje wojnę, zamachy terrorystyczne, ale i czasem muska ziemię, po których przejeżdża okiem turysty. .

Ciekawe zdjęcia. Szczególnie twarze spotykanych ludzi. Dociekliwość reportera szukającego okazji do rozmowy z tymi, którzy doświadczyli dramatu na swojej skórze. Wartko się czyta.

Tradycyjnie zatrzymuję się w opisie na tematyce Indii, chociaż nie znalazłam u autora nic nowego o Indiach, a opis wydaje mi się powierzchowny. Poruszyły mnie tylko cytaty wypowiedzi tych, co przeżyli katastrofę w Bhopalu.

W rozdziale "Masakra w Mumbaju" A M. opisuje ataki terrorystyczne na kilka miejsc w mieście dokonane w listopadzie 2008 roku.
A M. przyjeżdża do miasta wstrząśniętego tym, co się właśnie zdarzyło. Komentuje, że atak m.in. na Nariman House, żydowskie centrum pomocy był odwetem muzułmańskich terrorystów za krzywdy Izraela wobec Palestyńczyków. Śledziłam te zdarzenia, opisywałam je nawet w swej pierwszej książce. Podczas podróży znalazłszy się w Cafe Leopold, przy Hotelu Taj Mahal czy na Chatrapathi dworcu patrzyłam na to, co było przed moimi oczyma i widziałam równolegle obrazy masakry z tych miejsc z 2008 roku. A.M. pisze o obrocie 360 stopni i nieprzerwanym ogniu po tłumie na dworcu. Trzy lata później będąc w tym tłumie pasażerów poczułam lęk. Co jeśli ... Podobnie siedząc przy stoliku w kawiarni obserwowałam drzwi wejściowe. Co jeśli...
A.M. wspomina demonstracje przeciw Pakistanowi, z którego przybyli zamachowcy, ale i przeciw nieudolności rządu, który przez kilka dni nie mógł sobie z nimi poradzić. Kilometr dalej na ulicy nagrywano tańce dla bollyfilmu. The show must go on.


"Tematem "Dziewczyn z klatek" na mumbajskim Falkland Road jest prostytucja także nieletnich, zagrożenie AIDS i próby ograniczenia tego przez organizacje pozarządowe. Obce mi miejsce.
Zdarzało mi się ukraść w Indiach na zdjęciu cudzą twarz, ale nie fotografowałabym broniących się przed tym prostytutek. Nie dlatego, że jak autor można za to dostać kijem bambusowym w krocze, ale dlatego, że zbyt współczuję ich upokorzeniu, by je uwieczniać wbrew ich zgodzie.

"From Goa with love" znów obudziło moje wspomnienia z pobytu na Goa.
A. M. przedstawia tu byłą kolonię portugalską w strachu przed kolejnymi po Mumbaju zamachami, patrolowaną przez policję, opustoszałą.
Podobnie jak A M. i ja widziałam Goa w indyjskich rybakach, starszych o 40 lat hipisach i emigrantach rosyjskich wynajmujących mieszkanie w Petersburgu lub Moskwie, by móc tu żyć. Spotkałam ich tu też. Choć w moim doświadczeniu było mniej wspomnień związanych z wszechobecnym zapachem haszyszu.
A Mellera uderza, jak mumbajski terror pozbawił zarobków tych, co na Goa żyją z turystów. Wrażenie zrobił na mnie opis silent night - plażowego party, z których Goa słynie, zezwolonego na przeżywanie tylko w ciszy. Każdy tańczył pod wybraną przez siebie muzykę słuchaną przez zakupione przy wejściu słuchawki. Symboliczny obraz.

"Czerwony korytarz" dotyka problemu, który mnie w Indiach od lat porusza. Naksalici, wojna domowa groźniejsza od terroryzmu na tle wrogości z Pakistanem. Od półwiecza partyzantka leśna contra policja. Państwo w państwie, z własnymi sądami, podatkami, armią. A.M. pisze o pomyśle tworzenia paramilitarnych oddziałów z tubylców, z plemion adiwasi do walki z naksalitami i o odmowie udziału armii w walce ze współobywatelami (w Kaszmirze to armii nie przeszkadza).
Nowością dla mnie jest A M. wieść o rozpowszechnianiu się naksalitow także w Delhi i Pendżabie (dotychczas z miast kojarzyłam ich obecność tylko z Kalkutą).
Czerwony Korytarz z racji wzrostu podziałów i niesprawiedliwości społecznej rozszerza się aktualnie obejmując 223 z 600 dystryktów Indii. Statystyka zabijania.

"Śmierć z rąk bramina" opowiada o chrześcijanach w Indiach. Jest ich tam tylko 2 procenty, tzn 24 miliony.
Z tej garstki zdarzyło mi się poznać niektórych. Gościłam w chrześcijańskich rodzinach w Mumbaju, w Delhi, Kalkucie, Ćennaju, Ranchi.
A.M. opowiada jednak nie o ich gościnności, ale o pogromach na nich dokonywanych w 1998, 1999, 2007 u 2008 roku, o paleniu kościołów, spaleniu pastora z synkami, gwałtach. Hasło rządzącej aktualnie Indiami partii BJP "Indie dla hindusów" zabija nie tylko muzułmanów, ale i chrześcijan.

"Miłość w czasie monsunu" . W tym rozdziale autor odczuwa ulgę po wrogości wobec obcych podczas pobytu w Pakistanie i Afganistanie. " Atmosfera tolerancji, różnorodność religii i światopoglądu mieszkańców, którzy w miliardowym ścisku żyją obok siebie", pisze o Indiach Autor znów przyjeżdża na Goa. W czas monsunu. Miłością nazywa rozmowy o seksie, niemniej podoba mi się zdjęcie ilustrujące ten rozdział.

W rozdziale "Nad mistycznym brzegiem Gangi" A.M. przedstawia nam Haridwar i Rishikesh, miejsca bardzo znaczące w kulturze Indii. Czytając o nich szukałam atmosfery doświadczonej tu w ostatniej podróży. Nie znalazłam. Skończyło się na zbitce stereotypów o prawdziwych i fałszywych sadhu, paleniu haszyszu, światowej stolicy jogi, urzeczeniu i rozczarowaniu tu swoim hinduskim guru Beatlesów. Nie było tu ducha Gangi, która jest istotą tych miejsc. Moją wyobraźnię pobudził tylko obraz sadhu 6 lat wędrujących od źródeł do ujścia rzeki.

Czytając "Pierwszy krok w rurach" o pobycie w Manali, które jeszcze przede mną, podziwiałam odwagę autora latającego w Himalajach na paralotni. W tej historii czeka też na czytelnika, a więc na mnie, na ciebie hasło
" always expect unexpected"

"United Colors od Rajasthan" - mówi o stanie, który zostawiłam sobie po kilku podróżach na deser. Większość zaczynała poznawanie Indii od Taj Mahal i Radżastanu, więc odłożyłam sobie go na piątą, szóstą podróż po metodycznie objezdzanych Indiach.
A.M. przedstawia tu miasto Puszkar w czas święta ku czci Brahmy rzadko czczonego stworzyciela (jednego z Trimurti, Trójcy obok Wisznu i Sziwy) Kartik Purnima. W tym rozdziale takie słowa hasła jak.pustynia Thar, Cyganie, najbardziej kolorowy stan, największy targ wielbłądzi i lęk autora przed odurzeniem bhangiem, obrabowaniem i oskarżeniem o gwałt na nieletniej.

Przedstawiona przez A M w rozdziale "Bhopal - toksyczna ćwierćwiecze" katastrofa boli mnie od lat. Poznawałam ją w czytanych książkach, oglądanych filmach, samo miasto, 1,5 milionowy Bhopal mam dopiero wpisane w plan najbliższej podróży. Amerykański koncern Union Carbid Corporation w 1977 roku buduje w mieście Bhopal fabrykę produkującą środki zabijające szkodniki w rolnictwie i leśnictwie. Czterokrotnie niższe standardy bezpieczeństwa prowadzone w Indiach w porównaniu z USA pozwalają zarabiać krocie. Mimo skarg mieszkańców otaczającego fabrykę 100 tysięcznego slumsu na zatruwanie powietrza produkcja trwa. W nocy 3 grudnia 1974 roku. 40 ton gazu stworzonego na bazie cjankowego kwasu wydostaje się w powietrze. Ludzie dusząc się uciekają w panice. Umierają. Zmarło ich tej nocy - w zależności od tego kto ich liczył - od 3800 do 30 tysięcy. Chorowało od 100 tysięcy do pół miliona. Chorują do dziś po ćwierćwieczu daremnie protestując. Bez zadośćuczynienia, bez osądzenia winnych. 25 years killers, Carbid! wołają daremnie.

CYTAT świadka o katastrofie w Bhopalu:
- "O ludzkim losie decydował wiatr, który kierował oparami gazu. Nie było żadnej pomocy".

Moja mama czyta na cztery konta. 20 książek co miesiąc. Nobliści, reportaże, podróżnicze, klasyka. Plus 20 audiobooków. Od czasu odkrycia wykładów i wywiadów w Internecie zwolniła trochę tempo. Mając 96 lat ma przecież jeszcze tyle czasu! W ciągu dnia. W bezsennej nocy. I w czekającej ją wieczności.

"Miraż" to jedna z jej 20 książek.
Ja czytam w szczelinach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Właściwie w oryginalnym tytule ("Western Impact and Middle Eastern Response") mowa o wpływie Zachodu i odpowiedzi islamu na ten wpływ.
Książka była właśnie gotowa do druku, gdy rozpadały się wieże World Trade Center, więc w przedmowie autor mówi o tym, że książka jest o tym, jak do tego doszło. Nie bezpośrednio, ale przez stulecia konfrontacji.
Punktem wyjścia jest pytanie, co spowodowało, że wyżej od Europy rozwinięta w średniowieczu kultura i nauka świata islamu w miarę stuleci coraz bardziej podupadała, coraz bardziej pozwalając się zdominować Zachodowi.
Autor, emerytowany profesor Studiów Bliskowschodnich w Princeton przedstawia to w następujących rozdziałach (napisanych w oparciu o wykłady głoszone w Wiedniu, Madrycie, Castel Gandolfo i w Strasburgu):
- Lekcje na polach bitew
- Pogoń za bogactwem i władzą
- Bariery społeczne i kulturowe
- Modernizacja a równość społeczna
- Sekularyzm i społeczeństwo świeckie
- Czas, przestrzeń i nowoczesność
- Aspekty zmian kulturowych
- Wnioski

Czytałam z ciekawością. Zainteresowana zarówno różnicami jak i podobieństwami w kulturze. W książce nacisk na różnice. Np w faktach, że Bliski Wschód pomiary czasu i przestrzeni zawdzięcza Europejczykom. Sam z siebie Bliski Wschód dzielił czas dnia ze względu na pięć modlitw muzułmańskich. Odległość długo mierzono u nich jednostkami czasu i ruchu. Do dziś można usłyszeć , że wioski odległe są od siebie "jeden papieros" (zapalisz go ruszając ku wiosce, skończysz doszedłszy do niej).
Muzułmański i żydowski dzień zaczyna się o zachodzie słońca. Dlatego w Księdze Rodzaju przy opisie stworzenia świata czytamy "I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy".

Czytałam książkę już jakiś czas temu. Zdarzenia życia oddzieliły mnie już od wrażeń z niej.
Przedstawię więc na chybił trafił to, co zaznaczyłam w książce, co obudziło moja ciekawość:
- Iran - wojujący fundamentaliści przeciw zaangażowaniu kobiet w pracę, Homeini po zwycięstwie islamskiej rewolucji w 1979 roku "gromi demoralizację na skutek nauczanie dorastających chłopców przez kobiety"
- Wschód rezygnujący z tradycyjnego nakrycia głowy, które miało znaczenie symboliczne i religijne na rzecz nakrycia głowy typu zachodniego
- "kobieta muzułmańska posiadała prawo do własności, z którym do stosunkowo niedawnych czasów nie można było znaleźć paranteli na nowoczesnym Zachodzie".
- " jeszcze na początku XIX wieku biedny człowiek niskiego pochodzenia miał większe szanse na zdobycie władzy i majątku i godności w krajach islamu niż w którymkolwiek państwie w Europie chrześcijańskiej, w tym również w porewolucyjnej Francji"
- " zniesienie niewolnictwa w imperium osmańskim w XIX wieku, jednak nie wobec tych, którzy w niewoli przeszli na islam
- w XIX wieku reformy w imperium osmańskim - zakaz handlu niewolnikami, emancypacja kobiet, zezwolenie niewiernym na zamieszkanie w Arabii i tolerowanie mieszanych małżeństw (niemuzułmanów z muzułmanami, ale nie muzułmanów z niemuzułmankami) budziły niepokój konserwatystów, obawę o utratę tożsamości kultury islamskiej
- Kurrat al-Ajn (1814-1852) - perska bojowniczka o prawa kobiece, wszechstronnie wykształconą córka szyickiego teologa, nie nosiła zasłony, wygłaszała kazania, potępiała wielożeństwo, zmarła podczas tortur
- islam nie uznaje sakramentów ani pośrednictwa kapłanów, ma nauczycieli, przewodników, uczonych w teologii, ale nie kapłanów
- "Islam władca i lud są jak namiot, maszt, sznury i kołki. Namiot to islam, maszt to władca, sznury i kołki to lud. Żadna z tych części nie może się utrzymać bez pozostałych."
- "pojęcie tożsamości opartej na religii, podczas gdy w chrześcijańskiej Europie zastąpiła ją w dużym stopniu tożsamość oparta na terytorium lub etnicznym państwie narodowym"
- odmienność doświadczeń islamu i chrzescijanstwa. Islam nie zna reformacji, Inkwizycji, krwawych wojen XVI i XVII wieku w Europie i sekularyzmu jako próby uniknięcia prześladowań. "Muzułmanie po raz pierwszy zetknęli się z sekularyzmem podczas Rewolucji Francuskiej, którą...uznali za antychrześcijańską, a więc zasługującą na uwagę"
- tylko 1 państwo muzułmańskie, Turcja przyjęła sekularyzm, dekretem usunęła islam z konstytucji i zniosła szariat
- nacjonalizm i patriotyzm potępiane przez konserwatystów jako antyislamskie, bo zawężają tożsamość do narodu, nie sprowadzając jej do religii.
- pierwsza w Europie przyznała prawa obywatelskie niechrześcijanom Holandia, potem Anglia i angielskie kolonie w Ameryce Północnej
- " nie ma przymusu religii" sura 2, 256 Koranu
- w miarę rozszerzania się wpływów muzułmanów na Indie zaczęto tolerować też politeistów, ale nie - niewierzących
- w polswieckich państwach narodowych mniejszości niemuzulmanskie traktowane są z mniejsza wyrozumiałością niż w czas rozkwitu islamskiej kultury
- europejscy władcy w koloniach wdrażali swoją edukację, by wspomóc kolonizacje posługujac się tubylcami w administracji. Poznając Zachód Wschód przyswajał sobie idee wolności politycznej, suwerenności narodowej i demokratycznych rządów. Gdy idee te wzbudziły ducha buntu europejscy kolonizatorzy doświadczyli, że ich własne idee i zasady obróciły się przeciwko nim. Prozachodni intelektualiści np w Indiach wywalczyli wolność od Zachodu jego własną bronią intelektualną. "Czasem nawet walczyli z Zachodem przy pomocy i zachęcie ludzi Zachodu. Zachodni sympatycy odegrali dużą rolę w rozwoju nacjonalizmu arabskiego, tureckiego i indyjskiego.".
Ojcowie wolności w Indiach - Gandhi, Nehru - studiowali prawo w Anglii.
- "na Zachodzie robi się pieniądze, aby móc kupić władze. na Wschodzie zdobywa się władze, aby jej użyć do robienia pieniędzy"
Itd

Właściwie w oryginalnym tytule ("Western Impact and Middle Eastern Response") mowa o wpływie Zachodu i odpowiedzi islamu na ten wpływ.
Książka była właśnie gotowa do druku, gdy rozpadały się wieże World Trade Center, więc w przedmowie autor mówi o tym, że książka jest o tym, jak do tego doszło. Nie bezpośrednio, ale przez stulecia konfrontacji.
Punktem wyjścia jest pytanie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Właściwie w oryginalnym tytule ("Western Impact and Middle Eastern Response") mowa o wpływie Zachodu i odpowiedzi islamu na ten wpływ.
Książka była właśnie gotowa do druku, gdy rozpadały się wieże World Trade Center, więc w przedmowie autor mówi o tym, że książka jest o tym, jak do tego doszło. Nie bezpośrednio, ale przez stulecia konfrontacji.
Punktem wyjścia jest pytanie, co spowodowało, że wyżej od Europy rozwinięta w średniowieczu kultura i nauka świata islamu w miarę stuleci coraz bardziej podupadała, coraz bardziej pozwalając się zdominować Zachodowi.
Autor, emerytowany profesor Studiów Bliskowschodnich w Princeton przedstawia to w następujących rozdziałach (napisanych w oparciu o wykłady głoszone w Wiedniu, Madrycie, Castel Gandolfo i w Strasburgu):
- Lekcje na polach bitew
- Pogoń za bogactwem i władzą
- Bariery społeczne i kulturowe
- Modernizacja a równość społeczna
- Sekularyzm i społeczeństwo świeckie
- Czas, przestrzeń i nowoczesność
- Aspekty zmian kulturowych
- Wnioski

Czytałam z ciekawością. Zainteresowana zarówno różnicami jak i podobieństwami w kulturze. W książce nacisk na różnice. Np w faktach, że Bliski Wschód pomiary czasu i przestrzeni zawdzięcza Europejczykom. Sam z siebie Bliski Wschód dzielił czas dnia ze względu na pięć modlitw muzułmańskich. Odległość długo mierzono u nich jednostkami czasu i ruchu. Do dziś można usłyszeć , że wioski odległe są od siebie "jeden papieros" (zapalisz go ruszając ku wiosce, skończysz doszedłszy do niej).
Muzułmański i żydowski dzień zaczyna się o zachodzie słońca. Dlatego w Księdze Rodzaju przy opisie stworzenia świata czytamy "I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy".

Czytałam książkę już jakiś czas temu. Zdarzenia życia oddzieliły mnie już od wrażeń z niej.
Przedstawię więc na chybił trafił to, co zaznaczyłam w książce, co obudziło moja ciekawość:
- Iran - wojujący fundamentaliści przeciw zaangażowaniu kobiet w pracę, Homeini po zwycięstwie islamskiej rewolucji w 1979 roku "gromi demoralizację na skutek nauczanie dorastających chłopców przez kobiety"
- Wschód rezygnujący z tradycyjnego nakrycia głowy, które miało znaczenie symboliczne i religijne na rzecz nakrycia głowy typu zachodniego
- "kobieta muzułmańska posiadała prawo do własności, z którym do stosunkowo niedawnych czasów nie można było znaleźć paranteli na nowoczesnym Zachodzie".
- " jeszcze na początku XIX wieku biedny człowiek niskiego pochodzenia miał większe szanse na zdobycie władzy i majątku i godności w krajach islamu niż w którymkolwiek państwie w Europie chrześcijańskiej, w tym również w porewolucyjnej Francji"
- " zniesienie niewolnictwa w imperium osmańskim w XIX wieku, jednak nie wobec tych, którzy w niewoli przeszli na islam
- w XIX wieku reformy w imperium osmańskim - zakaz handlu niewolnikami, emancypacja kobiet, zezwolenie niewiernym na zamieszkanie w Arabii i tolerowanie mieszanych małżeństw (niemuzułmanów z muzułmanami, ale nie muzułmanów z niemuzułmankami) budziły niepokój konserwatystów, obawę o utratę tożsamości kultury islamskiej
- Kurrat al-Ajn (1814-1852) - perska bojowniczka o prawa kobiece, wszechstronnie wykształconą córka szyickiego teologa, nie nosiła zasłony, wygłaszała kazania, potępiała wielożeństwo, zmarła podczas tortur
- islam nie uznaje sakramentów ani pośrednictwa kapłanów, ma nauczycieli, przewodników, uczonych w teologii, ale nie kapłanów
- "Islam władca i lud są jak namiot, maszt, sznury i kołki. Namiot to islam, maszt to władca, sznury i kołki to lud. Żadna z tych części nie może się utrzymać bez pozostałych."
- "pojęcie tożsamości opartej na religii, podczas gdy w chrześcijańskiej Europie zastąpiła ją w dużym stopniu tożsamość oparta na terytorium lub etnicznym państwie narodowym"
- odmienność doświadczeń islamu i chrzescijanstwa. Islam nie zna reformacji, Inkwizycji, krwawych wojen XVI i XVII wieku w Europie i sekularyzmu jako próby uniknięcia prześladowań. "Muzułmanie po raz pierwszy zetknęli się z sekularyzmem podczas Rewolucji Francuskiej, którą...uznali za antychrześcijańską, a więc zasługującą na uwagę"
- tylko 1 państwo muzułmańskie, Turcja przyjęła sekularyzm, dekretem usunęła islam z konstytucji i zniosła szariat
- nacjonalizm i patriotyzm potępiane przez konserwatystów jako antyislamskie, bo zawężają tożsamość do narodu, nie sprowadzając jej do religii.
- pierwsza w Europie przyznała prawa obywatelskie niechrześcijanom Holandia, potem Anglia i angielskie kolonie w Ameryce Północnej
- " nie ma przymusu religii" sura 2, 256 Koranu
- w miarę rozszerzania się wpływów muzułmanów na Indie zaczęto tolerować też politeistów, ale nie - niewierzących
- w polswieckich państwach narodowych mniejszości niemuzulmanskie traktowane są z mniejsza wyrozumiałością niż w czas rozkwitu islamskiej kultury
- europejscy władcy w koloniach wdrażali swoją edukację, by wspomóc kolonizacje posługujac się tubylcami w administracji. Poznając Zachód Wschód przyswajał sobie idee wolności politycznej, suwerenności narodowej i demokratycznych rządów. Gdy idee te wzbudziły ducha buntu europejscy kolonizatorzy doświadczyli, że ich własne idee i zasady obróciły się przeciwko nim. Prozachodni intelektualiści np w Indiach wywalczyli wolność od Zachodu jego własną bronią intelektualną. "Czasem nawet walczyli z Zachodem przy pomocy i zachęcie ludzi Zachodu. Zachodni sympatycy odegrali dużą rolę w rozwoju nacjonalizmu arabskiego, tureckiego i indyjskiego.".
Ojcowie wolności w Indiach - Gandhi, Nehru - studiowali prawo w Anglii.
- "na Zachodzie robi się pieniądze, aby móc kupić władze. na Wschodzie zdobywa się władze, aby jej użyć do robienia pieniędzy"
Itd

Właściwie w oryginalnym tytule ("Western Impact and Middle Eastern Response") mowa o wpływie Zachodu i odpowiedzi islamu na ten wpływ.
Książka była właśnie gotowa do druku, gdy rozpadały się wieże World Trade Center, więc w przedmowie autor mówi o tym, że książka jest o tym, jak do tego doszło. Nie bezpośrednio, ale przez stulecia konfrontacji.
Punktem wyjścia jest pytanie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W dzieciństwie przeżywałam na ekranie powstanie Spartakusa. Bunt niewolników zakończony ukrzyżowaniem ich wzdłuż rzymskich dróg. W tej książce mierzę się ze współczesnym niewolnictwem. Totalnym. Innym od naszej niewoli od internetu, gier, obecności ludzi, ich uznania, pieniędzy. W książce mowa o niewoli, która ograbia zniewolonego z jego godności, czyni go czyjąś rzeczą, decydentem życia i śmierci. Przestawiono tu zniewolenie w takich krajach, jak Brazylia, Tajlandia, Mauretania, Pakistan, Indie.

Czytając rozdział o Indiach notowałam sobie, do czego chcę wrócić w opisie książki.
Minął pewien czas. Wśród dziesiątek karteczek znalazłam pogniecioną kartkę z tych notatek, a w niej:
- szczególnie na północnym wschodzie Indii rozbija się rodziny z racji ich zadłużenia, licytuje się sprzedając kobiety i dzieci
- zbadano 235 wsi indyjskiej i znaleziono w nich pół miliona niewolników pochodzących z najniższych kast
- przyczynami dziedziczonych pokoleniami długów bywa choroba, głód w wyniku suszy, powodzi, wydatki na wesele lub pogrzeb, na nasiona pod siew, nawożenie, nawodnienie
- w Uttar Pradesh przedstawiciele wyższych klas są posiadaczami ludzi z najniższych kast, dochodzi do nadużyć seksualnych, zadłużone rodziny nie mogą opuszczać miejsca życia, nie wolno im szukać lepiej płatnej pracy. Pracują całymi dniami tylko za 2 posiłki dziennie.
Jeśli mężczyzna ucieknie, jego rzeczy i dzieci wystawiane są na licytacji.
- by móc poślubić kobietę zadłużają się u lichwiarzy , potem żona lub /i córki sprzedawane są z racji rosnących długów do domów publicznych
- dług z ojca przechodzi na pierworodnego syna; pożyczając niepiśmienni na dokumencie, którego treści nie znają, odciskają ślad kciuka; podpisują tam zgodę na niewolę swoją i przyszłych pokoleń.
- do budowy sprowadza się ludzi z innych stanów, mieszkają po 100 w kontenerze 18 na 4,5 metra, bez pomocy lekarskiej, pracują za jedzenie zmuszani odpracować rosnące koszty przewiezienia ich na budowę, pilnowani przez strażników, w nocy zamykani w kontenerze.
- Allahabad, miasto u zbiegu trzech świętych rzek Gangesu, Jamuny i niewidzialnej Saraswati. Cel pielgrzymek, co roku przebywa ich tu miliony. Niedaleko od miasta : wieś - 235 osób, 35 chat, 3 ręcznie obsługiwane studnie, 70 procent ziemi, młyn i sklep należą do 2 właścicieli. Na nich pracują zadłużeni. Rodzą się i umierają jako niewolnicy. Od 7- 19 pracują tylko za posiłki. Dług tylko rośnie. Nie wierzą w możliwość zmiany. Pogodzeni, zrezygnowani, bez nadziei.
Tak wygląda obraz niewolnictwa w Indiach.
Na szczęście znalazłam też w książce słowa przynoszące nadzieję.
Dzięki decyzjom rządu indyjskiego trwają zabiegi o odzyskiwanie wolności. Od lat 70-ch XX wieku trwa proces o wyzwalanie z długów. Zadłużony może zwrócić się do rządu o zapomogę na spłacenie długu. Jednak korupcja w programach zadłużenia sprawia, że pieniądze na uwolnienie od długu są nierzadko przejmowane.
Smutna opowieść. Budzi pragnienie pomocy lub bezsilność.

W dzieciństwie przeżywałam na ekranie powstanie Spartakusa. Bunt niewolników zakończony ukrzyżowaniem ich wzdłuż rzymskich dróg. W tej książce mierzę się ze współczesnym niewolnictwem. Totalnym. Innym od naszej niewoli od internetu, gier, obecności ludzi, ich uznania, pieniędzy. W książce mowa o niewoli, która ograbia zniewolonego z jego godności, czyni go czyjąś rzeczą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już kiedyś zaciekawiła mnie wiara niektórych ludzi, że w Kaszmirze znajduje się grób Jezusa. Nie zgadza się to z moją wiarą w zmartwychwstanie Chrystusa, niemniej rozumiem, że tak jak ktoś (np ja) chce wierzyć w zmartwychwstanie, ktoś inny chciałby dla Chrystusa śmierci po spełnionym w człowieczeństwie do końca życiu i pamiątki w postaci grobu. Jeśli będę w Kaszmirze, odwiedzę ten grób.
Ta książka opowiada o niewspomnianych w Ewangeliach i dla większości z nas nieprawdopodobnych latach wędrówki Jezusa do trzydziestego roku życia po Indiach.
Rzeczywiście, co się działo z Jezusem między 12 a 30 rokiem życia, Ewangelie milczą. Ten czas owiany tajemnicą aż prosi się o dopełnienie w opowieści.
I Elizabeth Clare Prophet przedstawia nam taką opowieść. Już samo jej nazwisko wzbudziło we mnie nieufność. Dostała jej od męża, samozwańczego proroka amerykańskiego, którego przedstawiała po śmierci jako Posłańca Wniebowstapionych Mistrzow, w poprzednim wcieleniu Lancelota.

Czytałam więc z dużą ostrożnością,. Niemniej też i ciekawością. W książce zaprezentowano zapis Rosjanina Mikołaja Notowicza, który twierdzi, że w 1887 roku podczas podróży po Indiach odkrył w Ladakh w buddyjskim klasztorze Himis koło Leh "Żywot świętego Issy", opowieść o przebywaniu Jezusa w Indiach, nauczaniu tych, którzy znaleźli się na dole systemu kastowego, przywracaniu im ich prawa do godności, zagrożeniu, jakie swymi naukami wzbudził w stojących najwyżej w hierarchii braminach. W książce znajdziecie - jeśli ktoś po nią sięgnie - zapis jego podróży i przetłumacz oby z zapisków klasztornych "Żywot świętego Issy, najlepszego z ludzi".
Kolejnym dowodem na wędrówki Jezusa po Indiach poznawanie nauk od hinduskich i buddyjskich guru, nauczanie w Waranasi nad Gangesem, Puri nad Zatoką Koronandelska, w Leh w Himalajach są zapiski bengalskiego swami z Bengalu Abhedanandy "W Kaszmirze i w Tybecie". Przedstawia on tu swoją podróż z 1922 w Himalaje i tłumaczenie "Żywotu Issy" z rękopisu odnalezionego w Himis.
Autorem kolejnej przedstawionej tu relacji są fragmenty z książki znów Rosjanina, cudownego malarza Himalajów Mikołaja Roericha "Ałtaj-Hmalaje", "Serce Azji" i " Himalaje" opowiadają o jego pięcioletniej podróży m.in.po Himalajach,
(1923-28) o zasłyszanych w wioskach legendach o wędrowaniu Jezusa kiedyś przez te ziemie. Roerich również dołącza do swych notatek tłumaczenie rękopisu z Himis.
Ostatnia z opowieści jest relacja Elizabeth Caspari, uduchowionej pianistki, z czasem propagatorki szkół Montessiri podróżującej z mężem po Ladakh w 1937 roku. Jej też - jak mówi - ku jej zaskoczeniu pokazano w klasztorze Himis rękopis opisujący życie Jezusa w Indiach.

Największą radość sprawiło mi wędrowanie z wymienionymi ludźmi przez Indie. Czytając podróżowałam dwutorowo: z nimi w latach ... i wspominając swoje podróże z 2017 i 2019 roku.
Najwięcej czasu - czytając - przebywałam w Ladakh, żałując, że w rzeczywistości byłam tam zbyt krótko, obiecując sobie powrót i odwiedzenie klasztoru Hemis, w podróży do którego przeszkodziło nam przeziębienie. Szkoda, trzeba było jechać choćby przeziębionym. I tak w tym osłabieniu wspinaliśmy się do górującego nad miastem pałacu, na którego tarasach Roerich wdychał w siebie Himalaje (wydychał je potem w cudownych w kolorach obrazach). My nieświadomi obecności Roericha w Leh powędrowaliśmy opuściwszy pałac wyżej ku klasztorowi. Ale nie Hemis. Nie Hemis!

Opowieść Notowicza, jego wędrówka z Rawalpindi do Kaszmiru, że Srinagaru do Ladakh. Tongą! Gdy mnie w czas monsunu jazda autobusem po Himalajach niepokoiła. A tu w deszczu, z noclegami na ziemi w strachu przed skorpionami. Przeżywałam czytając. Pierwszy raz słysząc taką historię, jak ta o skażeniu mleka wzrokiem, w której Notowicza słyszy od hindusa w 1887 roku:
"Prawo mówi, że jeśli ktoś nie z naszej kadry wpatruje się długo w coś, co jest nasza własnością, powinniśmy ten przedmiot obmyć, a jedzenie wyrzucić. Jak widzisz, sahibie, zanieczyściła moje mleko i nikt go już nie zechce pić. Nie tylko wpatrywałeś się w nie, ale też wskazałem na nie palcem".
Wymyśl autora, próba wyłudzenia pieniędzy u naiwnego cudzoziemca, czy rzeczywiście mocno rozwinięta potrzeba czystości w hinduizmie?
Notowicz pisze też o monoteizmie Wed zniekształconym przez braminizm, w politeizm.
Wspomina legendę, zgodnie z którą dolina Kaszmiru była kiedyś morze. Z czasem morze wyschło zostawiając po sobie jezioro Dal i rzekę Jhelum.
Opisując Srinagar Notowicz wyczarowuje przed czytelnikiem obraz raju - Himalajów odbitych w wodzie jeziora, jeszcze bez obecnych tam dziś kilkuset tysięcy żołnierzy armii indyjskiej próbujących ujarzmić muzułmański Kaszmir. Ale i w jego oczach rajem jest tylko przyroda, bo jak pisze: "Smutno się robi na widok kontrastu między bogactwem i obfitością natury, a pożałowania godną kondycja ludzi odzianych w łachmany". Pisze też "Prawdziwi władcy Wschodu to kij i rupia". Zaskakuje mnie też informacja o popularnej w Ladakh przynajmniej w końcu XII wieku poliandrii. Nie sprawdzałam tej wiadomości jeszcze u innych autorów.
Notowicz komentuje też urzekająca mnie modlitwę za pośrednictwem wiatru:
Spotkamy przez niego ubrany w żółtą szatę mnich rozmawiając poruszał trzymaną w ręce chorągiewka z napisaną na niej modlitwą. "W ten sposób nieustannie się modlił, a modlitwy zaś - unoszone wytwarzanym tak wiatrem - szybciej docierały do nieba". "Wielu pobożnych buddystów wykorzystuje w tym celu rzekę. " wspomina Notowicz o wałach z wyrytymi modlitwami poruszanych nurtem rzeki. Zwalnia to ludzi od trudu modlitwy, czy zwielokrotnia ją.

Notowicz opisuje pewien klasztor, który obudził we mnie wspomnienie innego widzianego przez mnie w Himalajach "przycupnięty przy ścianie samotnej skały - równowagę utrzymuje chyba cudem. W klasztorze nie ma schodów. Z piętra na piętro można się dostać tylko za pomocą liny na zewnątrz zaś można się wydostać tylko przez labirynt przejść i korytarzy. Poniżej klasztoru, go okna przypominają gniazda wielkich ptaków...znajduje się gospoda". Odwiedziny przeze mnie klasztor stanowił mniej ekstremalne wyzwanie dla poruszania się, niemniej miał coś z ucha tego opisu.
W jego opowieści pojawiają się nazwy znane mi potem z walk między Indiami a wyodrębnionym z nich 60 lat później Pakistanem - Uri, Kargil.
Notowicz pisze "W sensie religijnym Ladakh podlega Lhasie, stolicy Tybetu i rezydującemu tam Dalajlamie". Ponad stulecie później buddyjski Ladakh indyjski rząd oderwie od wciąż zbuntowanego muzułmańskiego Kaszmiru, Lhasą od połowy XX rządzić będą zwalczajacy buddyzm Chińczycy, a Dalajlama znajdzie azyl w indyjskiej części Himalajów. " Gdzie są niegdysiejsze śniegi", pisał ponad 500 lat temu Villon.
Notowicz o Bogu:
"Ludzka nicość i niedoskonałość sprawiają, że człowiek nie jest w stanie uświadomić sobie niewidzialnych duchowych więzi łączących go z Bogiem. Tym można wytłumaczyć fakt, że nie docenia on pierwiastka boskiego i odwołuje się do tego, co oczywiste i namacalne".

W przedstawionym przez niego rękopisie o Jezusie mowa, że Issa opuścił swój dom, gdy zaczęto go swatać i udał się na wschód do Indii.
Coś, nie mogę wciąż porzucić Notowicza w Ladakh, by przejść do kolejnej dużo bardziej intrygującej mnie postaci do Roericha.

Roerich, którego obrazów szukałam w Indiach szczególnie mnie zaciekawia. Jego opis pięcioletniej podróży (ty we fragmentach) mnie porwał.

Roerich w swej podróży nieraz słuchał legend muzułmanów o Issie. W oparciu o rękopis z Hemis pisze o tym, że za pomoc w odzyskiwaniu godności przez najniżej stojących w systemie kastowym pogardzający nimi bramini wydali wyrok na Jezusa. Ostrzeżony przez siudrow uniknął go odchodząc w Himalaje.


Niemniej wdzięczna byłam Elizabeth Caspari za jej relacje z podróży, podczas której,. Jak pisze "przewodnicy kazali jej i mężowi jechać przez góry w całkowitym milczeniu, by głos rozmowy nie sprowadził lawiny . Milczenie, grożą, lód i skały. To przemawia do mojej wyobraźni.

CYTATY:
- "Powinniście poznać życie nomadów w pustyni. Tylko w ten sposób nauczycie się walczyć z przeciwnościami losu - w sytuacji, gdy każde niepewne stąpnięcie może oznaczać śmierć. Tu zapomina się o upływających godzinach i dniach. Tu gwiazdy jaśnieją jak niebieskie runy. Fundamentem każdej nauki jest wyzbycie się lęku. Jasności myśli i zaradności można nauczyć się ....w surowych górach. Nie podczas wykładu w ogrzewanej sali, ale na lodowcu człowiek zdaje sobie sprawę z oporu materii i zaczyna rozumieć, że każdy koniec jest początkiem czegoś znacznie ważniejszego i piękniejszego.
Znów potworna wichura. Ogień przygasa. Skrzydła namiotu trzepoczą - chciałyby pofrunąć." Roerich

- "Leh jest niezwykłym miejscem. Tutaj, jak głosi legenda, skrzyżowały się ścieżki Buddy i Chrystusa. Budda wędrował przez Leh na północ. Issa obcował ty z ludźmi w drodze z Tybetu."
O pałacu górującym nad miasteczkiem Leh
"Z tego miejsca kazań Chrystusa, z tych wysokich tarasów można malować i malować. W rejonach ch wysoko, smaganych wiatrem, dostrzec można wielką jedność ducha. Oczywiście wszystko tu się zmieniało, po zniszczeniu zabierano się do odbudowy. Zdobywcy przynosili że sobą coś nowego. Lecz pierwotny kształt tego miejsca pozostał niezmieniony. Tak samo niebieskie tło otula ziemię, świeca te same gwiazdy. I to samo ogłuszające wycie wiatru omiatającego ziemię".
S.139 Roerich

Z E. Caspari
"Chorągwie modlitewne powiewały z niemal każdego dostępnego miejsca. Młynki z wypisanymi modlitwami można było dostrzec na ścianach, zwłaszcza klasztorów, w dłoniach pielgrzymów lub umocowane na wiosłach i i ustawione w strumieniach, jakby w nieustannym stanie czuwania.
Tutejsi ludzie wierzyli, że wirowanie młynków i powielanie chorągiewek jest równoznaczna z szeptaniem wypisanych na nich modlitw. Być może tak rozumieli przykazanie Módl się bezustannie."

Już kiedyś zaciekawiła mnie wiara niektórych ludzi, że w Kaszmirze znajduje się grób Jezusa. Nie zgadza się to z moją wiarą w zmartwychwstanie Chrystusa, niemniej rozumiem, że tak jak ktoś (np ja) chce wierzyć w zmartwychwstanie, ktoś inny chciałby dla Chrystusa śmierci po spełnionym w człowieczeństwie do końca życiu i pamiątki w postaci grobu. Jeśli będę w Kaszmirze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pożółkłe kartki. stęchły zapach latami chyba niewybieranej z półki książki. Kicham uczulona na ten zapach. Sprawdzam - 1981 rok wydania. W książce relacja autora z trzech podróży statkiem z 1961 roku na Bliski Wschód i do Indii, z 1963/64 do Afryki i z 1967 do Ameryki Południowej. Lubię zapach książek i dotyk stron, ale od tej mnie odrzuca. Ciało buntuje się na nią, więc czytam tylko jeden rozdział - "Ruda z Bombaju" ciekawa Indii sprzed 60 lat. miały wówczas 460 milionów, dziś prawie miliard 400 milionów. Omawiany Bombaj w międzyczasie z 4 milionów mieszkańców wzrósł do 21 milionów, zmieniając nazwę na Mumbaj.
Czytając się zastanawiam: Czemu Diwali autor nazywa świętem Nowego Roku, a trójtwarzego Śiwę z wyspy Elephanty Nataradzią (panem tańca), choć to inny obraz boga Śiwy?
Zapamiętuję obraz półnagiego żebraka i ściany oplute betelem.

Urlop się kończy, książkę trzeba oddać do miejscowej biblioteki. Z pewnym żalem, bo w niej też pobudzające do myślenia refleksje.

Pożółkłe kartki. stęchły zapach latami chyba niewybieranej z półki książki. Kicham uczulona na ten zapach. Sprawdzam - 1981 rok wydania. W książce relacja autora z trzech podróży statkiem z 1961 roku na Bliski Wschód i do Indii, z 1963/64 do Afryki i z 1967 do Ameryki Południowej. Lubię zapach książek i dotyk stron, ale od tej mnie odrzuca. Ciało buntuje się na nią, więc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspólnym doświadczeniem nieznających się bohaterów sześciu opowiadań Haruki Murakami jest trzęsienie w Kobe w 1995 roku. Nie dotyka ono ich bezpośrednio, pojawia się na obrzeżu ich uwagi, niemniej wpływa na nich w różny sposób. Ktoś ma nadzieję, że trzęsienie zniszczy osobę, która go skrzywdziła wiele lat temu, kogoś żona zanim odeszła na zawsze pięć dni nie mogła się oderwać od ekranu telewizora, na którym rozpadał się świat niszczony trzęsieniem ziemi. Ktoś inny nie może się oderwać od matki, która właśnie wyjechała pomagać ofiarom trzęsienia ziemi. Jej nieobecność stwarza okazję do szukania tego, kogo zabrakło bohaterowi, by móc oddzielić się od matki, ojca.
Haruki Murakami stwarza w swych opowiadaniach sugestywne postacie. Zaciekawia malarz, który mieszka w miejscu, gdzie morze wyrzuca tyle drewna, że można na plaży palić i palić ogniska. Budzi współczucie pisarz, któremu brakuje odwagi na bliskość z kimś, kogo kocha. Nawet Żaba, o której nie wiadomo, czy jest wytworem wyobraźni, czy wbrew poczuciu realizmu prawdziwą postacią, porusza walką o zwycięstwo dobra nad złem, miłością do "Białych nocy" Dostojewskiego i "Anny Kareniny" Tołstoja.
Ciekawe.

CYTATY:
- "Musi pani powoli przygotować się na przyjęcie śmierci. Jeżeli będzie pani traciła zbyt wiele sił na życie, nie uda się pani spokojnie umrzeć. Musi pani po trochu zmienić bieg. Trzeba żyć i umieć umrzeć - to rzeczy w pewnym sensie równorzędne" (przewodnik do doktor, uczonej w endokrynologii, w opowiadaniu "Tajlandia")

- "Po dwóch stronach drogi widniały tu i tam przymarznięte plamy brudnych, starych zasp; wyglądały, jak słowa, które wyszły z użycia" (w Kushiro na Hokkaido , w opowiadaniu "UFO ląduje w Kushiro")

- " Ale jak trafnie zauważył Ernest Hemingway, ostateczna wartość naszego życia zależy nie od tego, jak wygrywamy, ale jak przegrywamy" (czy Hemingway wygrał, czy przegrał popełniając samobójstwo?) - w opowiadaniu "Pan Żaba ratuje Tokio"

Wspólnym doświadczeniem nieznających się bohaterów sześciu opowiadań Haruki Murakami jest trzęsienie w Kobe w 1995 roku. Nie dotyka ono ich bezpośrednio, pojawia się na obrzeżu ich uwagi, niemniej wpływa na nich w różny sposób. Ktoś ma nadzieję, że trzęsienie zniszczy osobę, która go skrzywdziła wiele lat temu, kogoś żona zanim odeszła na zawsze pięć dni nie mogła się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeżdżąc po Indiach lub wędrując w sieci wypatruję książek, z myślą o ich wykorzystaniu w przyszłości, gdy nadejdzie czas zajęcia się w książkach tematem, a to Gandhiego, a to skierowanego przeciw Brytyjczykom powstania sipajów, a to 600-letniego panowania muzułmanów w Indiach. Temat pojawia się, gdy wędrujemy właśnie po ziemi związanej bezpośrednio z nim. Podobna myśl stoi za skupywaniem książek o Kaszmirze. Z nadzieją, że dotrę w końcu także i do Kaszmiru.
Nie dotarłam. Niemniej podczas naszej podróży w sierpniu 2019 w Kaszmirze tak wrzało, że trudno było już nie poruszyć potem w książce tego tematu. Premier Indii Narendra Modi spełniał właśnie swoje obietnice wyborcze, karmił apetyt głosujących na niego ekstremalnych hindusów - zmieniwszy status Kaszmiru wprowadził w ogarniętym od 31 lat wojną domową stanie lockdown (pół roku przed tym w całych Indiach z powodu pandemii). Problem muzułmańskiego Kaszmiru - odgórnie wbrew woli jego mieszkańców - zdecydowano się rozwiązać pomniejszając go, odrywając od niego Ladakh, zabierając mu status stanu i znosząc zakaz osiedlania się w Dolinie Kaszmiru osadników z Indii. Jeśli na podobieństwo Tybetu, w którym już jest więcej Chińczyków niż Tybetańczyków, Kaszmir przejmą hindusi, skończy się jego odrębność, stanie się on tylko częścią Indii.
Przygotowując się do przedstawienia historii i teraźniejszości Kaszmiru czytałam książkę za książką, zarzucałam w whatsappie pytaniami poznanego podczas podróży po Indiach Kaszmirczyka Nazira.
Jedną z tych książek jest napisany 25 lat temu " The Crisis in Kashmir". Ćwierćwiecze zmieniło wiele w Kaszmirze nie zmieniając nic zasadniczo. Dalej z miliona 300 tysięcy żołnierzy armii indyjskiej 900 tysięcy przebywa w Dolinie Kaszmiru o liczbie mieszkańców ok. 7 milionów. I liczba ich rośnie. Dalej strzelają oni do - w ich języku - rebeliantów, w języku Kaszmiru - bojowników o wolność. Prawie codziennie żołnierze indyjscy giną od kul Kaszmirczyków.
W siedmiu rozdziałach
- The Kashmir conundrum
- Political mobilization and the onset of the insurgency
- The past as contrast; or, The dog that didn't bark
- Another war and Mrs. Gandhi's legacy
- The crisis worsens
- Strategies and options for resolving the crisis

Indus Ganguly, profesor politologii na uniwersytecie Columbia (wnioskując z nazwiska Bengalczyk) przedstawia historię Kaszmiru, problem, który kosztował Indie i Pakistan trzy wojny i wciąż daremne próby rozwiązania go.

Książkę przeczytałam w listopadzie 2020 szukając w niej wiedzy potrzebnej mi podczas pisania nowej książce o Indiach. Teraz prawie rok później wracam do napisanego z boku stron znaku π - sygnał, wróć i być może wykorzystaj, w tym co PIszesz.
Na chybił trafił informacje:
- o porwaniu w XII 1989 roku córki ministra spraw wewnętrznych Indii
- o stacjonowaniu w chwili pisania książki, w 1987 roku w Kaszmirze 400 tysięcy indyjskich żołnierzy (dziś 900 tysięcy)
- władzę nad muzułmańskim Kaszmirem przekazali hinduskiemu maharadży w zamian za lojalność i pieniądze Brytyjczycy w 1847, 100 lat później stało się to zarzewiem konfliktu
- w chwili uzyskania wolności po 180 latach brytyjskiej kolonizacji, gdy doszło do Podziału Indii i wyodrębnienia z nich muzułmańskiego Pakistanu, Kaszmir mogąc wybrać, do kogo chce należeć, chciał nieosiągalnej w tych warunkach wolności. Przywódcom zależało na wcieleniu Kaszmiru, Nehru do Indii na dowód, że w laickim państwie nie ma znaczenia, że Kaszmir jest muzułmański. Jinnahowi z racji dopełnienia muzułmańskiego Pakistanu muzułmańskim Kaszmirem.
- dziś nie do pomyślenia, ale w 1947 zarówno brytyjski wicekról Lord Mountbatten, jak i dwaj najwięksi bojownicy o wolność Indii, a potem ich przywódcy Nehru i Patel dopuszczali możliwość oddania muzułmańskiego Kaszmiru Pakistanowi
Itd itd...

W książce zaciekawiła mnie niezwykła postać szejka Mohammeda Abdullaha, Lwa Kaszmiru, którego z Nehru połączyła dramatyczna przyjaźń. Śledziłam potem dokładniej przedstawione jego losy w "India after Gandhi" R. Guha

Jeżdżąc po Indiach lub wędrując w sieci wypatruję książek, z myślą o ich wykorzystaniu w przyszłości, gdy nadejdzie czas zajęcia się w książkach tematem, a to Gandhiego, a to skierowanego przeciw Brytyjczykom powstania sipajów, a to 600-letniego panowania muzułmanów w Indiach. Temat pojawia się, gdy wędrujemy właśnie po ziemi związanej bezpośrednio z nim. Podobna myśl stoi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tę książkę kupiłam podczas jednego z pobytów Indiach. Dowodem cena w rupiach. Czekała cierpliwie do chwili, gdy w kolejnej podróży ruszę na północny zachód Indii w miejsca szczególnie ukształtowane pod panowaniem Wielkich Mogołów i nadejdzie czas, by przedstawić w następnej książce każdego z nich. Dotychczas najpełniej opowiedział mi o nich Waldemar Hansen w "Pawim tronie". Już tam zachwycił mnie dramatyzm ich losów. I powtarzający się pokoleniami motyw próby wydarcia władzy ojcu, krwi braci wylewanej w walce o nią.
Mogołowie pojawili się jako dynastia w Indiach w 1525 roku. Nie mogąc rządzić Samarkandą potomek Timura i Dżyngis-chana, Babur poszukał dla siebie miejsca w Indiach. Zdobywając je ogniem i mieczem. To co zdobył, zostawił swemu synowi Humajunowi, przyczyniając się do tego, że ten życie spędził na walce o tron lub na wygnaniu. Gdy w końcu po życiu na tułaczce udało mu się odzyskać tron Delhi, przegrał ze śmiercią. Z władzą nad imperium musiał zmierzyć się jego 14-letni syn Akbar. To on pierwszy doczekawszy się dorosłości upragnionego syna musiał sprostać próbie odebrania mu władzy przez młodego. Gdy Akbar zmarł i jego syn ogłosił się władcą imperium o imieniu Dźahangir w jego rodzinie już dorastał kolejny buntownik, w przyszłości cesarz Szahdźahan. I jego dopadnie powtórka z własnego życia - synowie walczący na śmierć i życie o jego tron.
Książkę czyta się (przynajmniej ja tak czytałam) jednym tchem. Frapujące życiorysy, ciekawe postacie opisane żywo, nierzadko z cytatami z ich własnych dzienników i pamiętników. Historia rozpięta między datami narodzin Babura (1483) i datą śmierci ostatniego z szóstki: Aurangzeba (1707).
W między czasie w historii Indii pojawili się kupcy angielscy. Zachwyceni przepychem mogolskiego dworu i rzemiosłem Indii. Jakość ich towarów nie zaimponowała ówczesnym Indiom. Za to oni wiedzieli, co mogą zabrać Indiom. Gdy przeminęła szóstka omówionych w tej książce sześciu Wielkich Mogołów ich słabszym duchem potomkom można już było zabrać bogactwo i władzę, aż po zastrzelenie przez Anglików 1858 roku ostatnich dziedziców dynastii.

W książce przedstawiono fakty i legendy. Czasem trudno określić, czy nie chodzi również o fakty..
Uderzyła mnie opowieść o tym, jak 47-letni Babur próbował wyrwać śmierci swego 22-letniego syna Humajuna. Babur rządził zdobytymi Indiami zaledwie od pięciu lat, gdy ciężka choroba syna sprowokowała go do tego, by z płaczem trzykrotnie obszedł łoże chorego ofiarując Bogu swoje życie w zamian za życie syna. Wkrótce Humajun zaczął powracać do zdrowia, a nagle rozpalony gorączką ojciec zmarł.

Zwróciłam uwagę na ówczesną formę zesłania na Sybir - wyprawienie - np niepożądanego brata - na pielgrzymkę do Mekki. Daleko, niebezpiecznie, często bez powrotu.

Mnie szczególnie zainteresowały cytaty z dzienników cesarzy. Jeden z nich miałam w rękach przy jakimś dworcowym stoisku z książkami w Indiach. Sekundy na mojej dłoni. Kilka kartek przewróconych. Teraz żałuję, że tę książkę odłożyłam.

CYTATY:
"It passed though my mind, that to wander from mountain to mountain, homeless and housless, had nothing to recommend it" (z "Baburnamy", pamiętnika Babura, wspominającego czas po nieudanej próbie utrzymania Samarkandy i wydziedziczenia nawet z ojczystego księstwa Ferghany; przyszły założyciel dynastii Mogołów, przyszły cesarz Indii miał wówczas 18 lat, wokół siebie zaledwie 200 ludzi, 2 namioty, w jednym z których spała jego matka, gdy on nad swoją głową rozwieszał skórę zwierzęcia)

Tę książkę kupiłam podczas jednego z pobytów Indiach. Dowodem cena w rupiach. Czekała cierpliwie do chwili, gdy w kolejnej podróży ruszę na północny zachód Indii w miejsca szczególnie ukształtowane pod panowaniem Wielkich Mogołów i nadejdzie czas, by przedstawić w następnej książce każdego z nich. Dotychczas najpełniej opowiedział mi o nich Waldemar Hansen w "Pawim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka napisana w 1987 roku pojawiła się w mojej biblioteczce 31 stycznia 2013 roku. Czekała cichutko, aby ktoś wreszcie zaszeleścił jej kartkami. Osiem lat. Sięgnęłam po nią w poszukiwaniu tematu brytyjskiego Raju. Przy okazji pisania kolejnej książki, tym razem relacji z podróży po północno zachodnich Indiach. Wędrując po miejscach, które zbuntowały się Brytyjczykom w 1857 roku podczas powstania sipajów, chciałam przedstawić ich historię, wówczas jeszcze przegraną. Stulecie oddzieloną od wolności Indii.

Książka zaciekawiła mnie już dedykacją:
"To my grandparents, from whom I could have learned so much more".

Urodzony w Bombaju w 1947 roku (wraz z wolnością Indii po 180 latach zależności od Brytyjczyków) Zareer Masani żył wychowywany przez rodzinę aktywną w czas Indii Brytyjskich. Rodzina jego matki popierała Brytyjczyków w Indiach, rodzina ojca zwalczała. On sam kształcony w brytyjskich szkołach w Indiach wykładał potem historię w Oxford, doktoryzował się w temacie indyjskiego nacjonalizmu, napisał biografię Indiry Gandhi.
Zainspirowany audycjami BBC przedstawiającymi głosy tych, którzy znali Indie jako przedstawiciele kolonizującego je systemu, zdecydował się w BBC dać głos Indusom, przedstawić, jak wyglądała brytyjska niewola ze strony ich poddanych. W oparciu o te audycje powstała ta książka.
W 5 rozdziałach i podrozdziałach:

- Serving the Sahibs
(Bearers od Canopy, Ruling by Law, Soldiers od Empire, Banyas and Boxwallahs, Spreading the Word)

- At Arm's Length
(Joining the Club, Exchanging Cultures)

- The Language od Protest
(Children of Empire, Cradles of Nationalism)

- Quitting India
(Anger without Hatred, Imperial Retreat)

- Abide with me
(The New Raj, The New Anglo - Indians)

Mazani udziela głosu bardzo różnym ludziom. Prosząc, by oni, starzy ludzi tuż przed odejściem z życia, wspomnieli to, co przeżywali pół stulecia temu. W między czasie, od chwili wydania książki minęło 35 lat. W "Indian Tales of the Raj" słyszymy głosy ludzi, którzy już często nie żyją. Epoka minęła. Czas został - na chwilę lektury - zatrzymany w książce.

Czytałam zafascynowana, przenosząc się w czasie i przestrzeni, urzeczona nieznanymi faktami, zaciekawiona nieznanymi detalami, szczerością wypowiedzi. Wdzięczna za pomoc, jakiej tą książką Mazani udzielił mi przy pisaniu mojej, za wiedzę, którą się podzielił, za ludzi, których głosy zatrzymał w pamięci.

Szczególnie zaciekawił mnie przedstawiając
- brytyjskie procesy żołnierzy INA, indyjskiej armii walczącej podczas II wojnie światowej przeciwko Brytyjczykom
- bunt w marynarce bombajskiej, przegrany, bo nie poparty przez zwolennika akcji bez przemocy Gandhiego
- i jego interpretację, jako niezrealizowaną możliwość uniknięcia brytyjskiego podziału Indii, oderwania od nich ziem dziś stanowiących Pakistan i Bangladesz

Z tuzina książek wymienionych w bibliografii znam i mam w moich bibliotecznych Indiach dwie - "A History of India", jedną pisaną od środka, bo przez Induskę Romilę Thakar i drugą, z zewnątrz przez Brytyjczyka Percifala Speara.

Ta książka napisana w 1987 roku pojawiła się w mojej biblioteczce 31 stycznia 2013 roku. Czekała cichutko, aby ktoś wreszcie zaszeleścił jej kartkami. Osiem lat. Sięgnęłam po nią w poszukiwaniu tematu brytyjskiego Raju. Przy okazji pisania kolejnej książki, tym razem relacji z podróży po północno zachodnich Indiach. Wędrując po miejscach, które zbuntowały się Brytyjczykom w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka napisana w 1974 roku przez Bogusława Mrożka, badacza stosunków międzynarodowych piszącego pół stulecia temu książki o Indiach i Pakistanie, trafiła na moje indyjskie półki w biblioteczce wiosną w 2008 roku. Wówczas też ją przeczytawszy powróciłam do niej teraz, 13 lat później przeglądając wszystko, co mam w bibliotece o Nehru. Punktem wyjścia naszej czwartej podróży po Indiach było Delhi, a więc siadając do opisywania tej wyprawy wiedziałam, że czas napisać więcej o Nehru.
W sześciu rozdziałach:
- "Hic obiit Gustavus natus est Conradus"
- Walki i rozterki w okresie międzywojennym
- Spotkanie z przeznaczeniem
- Przywódca niepodległych Indii
- Twórca indyjskiej polityki zagranicznej
- Zmierzch epoki Nehru
B. Mrożek opowiada nam o życiu pandity kaszmirskiego, prawnika wykształconego w Anglii, zarażonego tam ideą socjalizmu, bojownika o wolność Indii trzymanego w sumie 9 lat przez Brytyjczyków w więzieniach, utrzymującego stamtąd listowną więź z córką, Indirą, która dwa lata po jego śmierci na 15 lat przejmie władzę w Indiach.

Czytając tę książkę zaznaczyłam ołówkiem miejsca do zapamiętania.
Dziś sprawdzam je po latach z ciekawością:
- "Przed wielu laty wyznaczyliśmy spotkanie z przeznaczeniem, obecnie zaś nadchodzi czas ponownego złożenia przez nas ślubowania..., wraz z wybiciem północy...Indie obudzą się do wolności... W tym uroczystym momencie powinniśmy złożyć ślubowanie przyrzekając poświęcić się służbie dla Indii i...sprawie ludzkości...wolność i władza przynoszą odpowiedzialność...rzuca nam wyzwanie przyszłość." (Mowa Nehru nadana przez radio 15 sierpnia 1947 w chwili, gdy Indie odzyskiwały wolność po 180 latach niewoli brytyjskiej)
- "Światło odeszło z naszego życia i nastąpiła wszędzie ciemność.... ojciec narodu odszedł...w tym kraju nagromadziło się aż nadto trucizny, w ciągu ostatnich miesięcy u lat ten jad zatruwając się umysły ludzkie. Musimy się przeciwstawić temu jadowi, musimy bronić się przed nim, zniszczyć go"
(mowa Nehru nadana przez radio 30 stycznia 1948, zaraz po zabiciu w zamachu Gandhiego, zamachowiec był ekstremalnie nastawionym hinduistą, wrogim muzułmanom i Gandhiemu za jego szukanie zgody z muzułmanami)
- Pancza Szila - 5 zasad ustalonych w porozumieniu indyjsko- chińskim w kwietniu 1954 roku
1. wzajemne poszanowanie integralności terytorialnej i suwerenności
2. wzajemną nieagresję
3. nieingerencje w sprawy wewnętrzne
4. równość i zasadę wzajemnych korzyści
5. pokojowe współistnienie
Pięć lat później Dalajlama obawiając się o swoje życie w zajętym przez Chińczyków Tybecie przeszedł przez Himalaje, by szukać azylu w Indiach. Nehru nie uznając rządu tybetańskiego na uchodźstwie dał w kilku miejscach ziemię Tybetańczykom, zapewnił materialne wsparcie edukacji dzieci z Tybetu.
Osiem lat później Chińczycy zaatakowali Indie zabierając im część ziem w Ladakh potrzebnych im do budowy drogi łączącej okupowany Tybet z resztą Chin.
Załamany tym Nehru zmarł dwa lata później. W 74 roku życia.
10 lat wcześniej napisał "Gdy umrę, chciałbym, aby moje ciało było spalone...moim życzeniem jest, aby garść moich popiołów została wrzucona do Gangesu w Allahabadzie, co nie ma żadnego znaczenia religijnego...Byłem przywiązany do Gangesu i Dźamuny w Allahabadzie od czasu dzieciństwa...Ganges przypomina mi pokryte śniegiem szczyty i głębokie doliny Himalajów, które tak bardzo kochałem, oraz niżej położone rozległe i żyzne równiny, gdzie toczyło się moje życie, gdzie pracowałem... większość zaś moich popiołów powinna być.. uniesiona przez samolot i rozrzucona z góry ponad polami, gdzie trudzą się chłopi indyjscy, aby mogły się one zmieszać z kurzem i ziemią, stając się nieoddzielną częścią Indii."

Ta książka napisana w 1974 roku przez Bogusława Mrożka, badacza stosunków międzynarodowych piszącego pół stulecia temu książki o Indiach i Pakistanie, trafiła na moje indyjskie półki w biblioteczce wiosną w 2008 roku. Wówczas też ją przeczytawszy powróciłam do niej teraz, 13 lat później przeglądając wszystko, co mam w bibliotece o Nehru. Punktem wyjścia naszej czwartej ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pisząc o Dharamsali, jako niezrealizowanym celu podróży po Indiach, krążyłam po różnych książkach związanych z Tybetem i Dalajlamą. Jedną z nich była "Dalajlama. Autobiografia duchowa", a w niej w trzech częściach odnoszących się do jego tożsamości
- istoty ludzkiej
- mnicha buddyjskiego
- Dalajlamy
zebrano w cytatach jego wypowiedzi istotę jego postawy życiowej, w której Dalajlama
- jako człowiek kultywuje wartości duchowe sprzyjające miłości w rodzinach i wspólnotach,
- jako mnich buddyjski, opowiada się za jednością w różnorodności patrzenia na świat także poprzez wiarę, która w różnych religiach nawołuje do współczucia, zrozumienia, panowania nad sobą,
- jako Dalajlama jest obrońcą Tybetu, zabiega o zachowanie jego duchowej tożsamości.
Dalajlama zachwyca mnie swoją postawą do życia, jednocześnie czuję bezsilność świadoma tego, że w Tybecie już jest tylko 6 milionów Tybetańczyków, a 7,5 miliona osadników chińskich. Zbudowane drogi, kolej między Pekinem a Lhasą to otwarta droga dla następnych. Jak mówi sam Dalajlama, Tybetańczycy na uchodźstwie w Indiach są bardziej tybetańscy od tych w Tybecie pod chińską okupacją, wciąż zagrożonych więzieniem, torturami czy śmiercią za posiadanie w domu choćby fotografii Dalajlamy symbolizującej tęsknotę za wolnym od Chin Tybetem.
Nadzieję na przetrwanie duchowości tybetańskiej niosą dzieci, które zaproszone przez Dalajlamę znajdują w Indiach miejsce, gdzie mogą nie reedukowane przez Chińczyków, niewyrywane swojej wierze być Tybetańczykami. Zanim jednak dotrą - z rodzicami lub wysłani przez nich ku wolności - muszą jak uciekający z Tybetu kilkadziesiąt lat temu Dalajlama przejść przez Himalaje. Dalajlama nazywa je "przyszłością Tybetu".
Głos Dalajlamy w tej książce brzmi przejmująco szczerze, mam jednak wątpliwości, na ile jednak jest słyszalny, jeśli szczegółowy opis tego, jak Chińczycy niszczą Tybetańczyków, który przedstawiłam w polskiej Wikipedii przy okazji wprowadzania książki Dalajlamy "Droga do wolności" został usunięty. Sprawdziłam, kto wyrzucił. Admin, który jest znawcą (a jednocześnie, jak się okazało, że i piewcą) Chin.

Pisząc o Dharamsali, jako niezrealizowanym celu podróży po Indiach, krążyłam po różnych książkach związanych z Tybetem i Dalajlamą. Jedną z nich była "Dalajlama. Autobiografia duchowa", a w niej w trzech częściach odnoszących się do jego tożsamości
- istoty ludzkiej
- mnicha buddyjskiego
- Dalajlamy
zebrano w cytatach jego wypowiedzi istotę jego postawy życiowej, w której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z lektury tej książki na urlopie w Szczawnicy zostały we mnie luźne notatki na temat życia autorki: niewidomej kobiety, która spisała w książce swoje doświadczenie radzenia sobie z ułomnością, pomagania innym (także w Indiach w ośrodku dla dzieci niewidomych, w ośrodku dla trędowatych), troski o adoptowaną Scholę, dziewczynkę niewidomą i z diagnozą autyzmu. Od pierwszej do ostatniej strony lektury czułam podziw dla jej autorki, wdzięczna, że podzieliła się swym doświadczeniem w książce pomnażając swym życiem i relacją o nim nadzieję w świecie.

Laski, Warszawa, świat zakonnic. Nauka angielskiego, dziewiarstwo, praca w wydawnictwie dla niewidomych, utrata wzroku, uczenie się poruszania z białą laską.
W Warszawie ktoś podpowiada jej niewidomej, by wsiadła do niewłaściwego autobus. Dowiedziawszy się o tym kierowca jedzie inną trasa dowożąc ją do celu.
W 22 roku życia autorka otrzymuje dar poczucia światła. Na kilka miesięcy pojawia się w niej nadzieja, że wzrok powróci. Jej udział w Światowym spotkanie Młodych z papieżem w Częstochowie (bliski moim doświadczeniom z Paryża, Rzymu, Kolonii, Krakowa).

Uczenie się chodzić po wypadku i chorobie błędnika, pielgrzymka do Częstochowy, pokonanie słabości.

JEJ DOŚWIADCZENIA Z INDII:

- Bangalore, dom opieki niewidomych dzieci 1994.
- W pociągu wizyta w WC i zdumienie, że nikt nie ukradł bagaży ("o dziwo były") podtrzymuje wg mnie uprzedzenia.
Nam zapomniany bagaż i telefon kilkakrotnie oddawano.
- Propozycja załatwienia operacji oczu dla niewidomego chłopca żebraka i jego odmowa. "A co ja będę robił, jak odzyskam wzrok? Teraz mam powód do żebrania, a z czego będę żył, gdy będę widział?"
- Galata - bójka z powodu wywieszenie przez muzułmanina flagi Pakistanu podczas meczu krykieta Indie - Pakistan; dzieci hinduskie oddawane do sióstr z nadzieją, że tu ich muzułmanie nie zaatakują i dzieci muzułmańskie z podobną nadzieją na uniknięcie ataku hindusów.
Z podróży po Indiach mam wiele pozytywnych doświadczeń z kontaktów z muzułmanami i rażą mnie słowa o bardzo życzliwym nastawieniu muzułmanów do sióstr i na dowód deklaracja, że ktoś je zapewniał, iż w razie świętej wojny własnoręcznie je zabije. Uważam, że to uwaga podtrzymująca uprzedzenia.

Łatwiej mi przeżywać jej pobyt w Indiach, bo w sobie mam obrazy z pobytu w Bangalore czy w Ghatach w Tamil Nadu.

PO POWROCIE DO WARSZAWY:
Niezadowolenie autorki, ze stabilizacji w Warszawie (studia, praca, nauka angielskiego,i spłacanie długów za mieszkanie)
"Miałam wrażenie, że Indie na mnie czekają, że jestem tam potrzebna, że żadne z wyzwań tu w Polsce nie ma takiej wagi jak praca tam z niewidomymi dziećmi."

ZNOWU INDIE:
Szkolenie w Anglii, propozycja pracy. Wybrała Indie - w 1995 wyjazd na rok na otwarcie szkoły dla niewidomych w Ośrodek dla niewidomych dzieci - Jyothi Seva w Bangalore. Ćennaj, Rajpur i podróż do Jeevodaya (Świt życia - Ośrodek rehabilitacji Trędowatych), w którym jedyni pracownicy to wyleczeni. W ośrodku - szkoła dla kilkuset dzieci.
Autorka uczy tam obsługi komputera doktor Helenę Pyz, która przyjechała w 1989 do założonego w 1969 przez lekarza i zakonnika Andrzeja Wiśniewskiego ośrodka dla trędowatych wiedząc, że on jako jedyny lekarz jest ciężko chory. Gdy dojechała, nie żył. Została tam wykonując jego pracę do dziś. Podziwiam panią Helenę Pyz, marzę o odwiedzeniu jej podczas kolejnej podróży do Indii, więc przedstawienie tu jej osoby cieszy mnie.

Znów rok nauczania matematyki, obsługi komputera i opieka nad niewidomymi dziećmi.
Podczas tego pobytu w życiu autorki pojawia się jej córka, adoptowana przez nią Schola. Ochrzczona w ośrodku dla trędowatych (ich nikt nie kontroluje, więc można złamać zakaz zmiany wiary w Indiach) dziewczynka nie widzi, nie słyszy, choruje na autyzm.
Autorka przedstawia nam trud opieki nad nią, budzenia jej ku miłości, wdzięczna za każdą udzieloną jej pomoc.

Życie dzięki, któremu więcej jest światła w świecie.


CYTATY:
"To bardzo smutne, kiedy przechodzimy przez życie, nie pozostawiając śladu. A gdy wybieramy wygodę, myląc szczęściarz konsumpcją, wówczas cena, która płacimy, jest bardzo i to bardzo wysoka: tracimy wolność"(papież Franciszek Światowe Dni Młodych 30 lipiec 2016)

"Nie pytam, czemu Bóg mi zabrał, nie pytam, czemu mi pozwolił widzieć. Czuje wdzięczność, łaska to wyzwanie"
"Pobyt w Indiach mnie zmienił. Uświadomiłam sobie, że nie powinnam narzekać na swoje trudne życie w Polsce...Teraz nadaję inne proporcje temu, co mnie spotyka".

Z lektury tej książki na urlopie w Szczawnicy zostały we mnie luźne notatki na temat życia autorki: niewidomej kobiety, która spisała w książce swoje doświadczenie radzenia sobie z ułomnością, pomagania innym (także w Indiach w ośrodku dla dzieci niewidomych, w ośrodku dla trędowatych), troski o adoptowaną Scholę, dziewczynkę niewidomą i z diagnozą autyzmu. Od pierwszej do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na moje szczawnickie konta nabrałam z osiem książek wokół Indii i opowiadania Murakamiego. Jedna z nich obrazem hinduskiej ślicznotki na okładce i tytułem sugerowała miłosne czytadło. Kiedyś zamówiono ode mnie napisanie takowego z Indiami w tle, ale niestety wyszło mi zbyt upolitycznione "I świat oślepnie". Krwi pogromów i zamachów terrorystycznych było więcej niż pocałunków. Zdecydowałam się pouczyć na "Maharani" sztuki pisania miłosnych powieści. Już na pierwszej stronie zaciekawiło mnie, że autorka chciała napisać o Subhasie Chandrze Bose, który mnie też fascynuje.
Z ulgą przyjęłam, że bohaterką nie będzie zabita przez Brytyjczyków w walce Rani z Jhansi, bo o niej ostatnio naczytałam się dużo. Autorka zainspirowana charakterem radźpuckiej królowej Durgawati stworzyła postać fikcyjną. W duchu, jak pisze IndiaEuroStory
Autorka, jak pisze, przygotowywała się zgłębiając realia kultury Indii w XVI/XVII wieku, niemniej
- hinduskiemu władcy nadaje muzułmańskie nazwisko Khan. Imię Narayana (to imię hinduskiego Boga Wisznu) w połączeniu z muzułmańskim nazwiskiem Khan (tzn chan) razi i śmieszy
- pisze też o pomarańczowych dhoti noszonych przez mnichów w celibacie np. braminów, mimo że bramini to szersza kategoria (bramin może być mnichem, nie musi)
- wymyśla fikcyjnych Wielkich Mogołów (Barbar?!).
- w XVI wieku wspomina się o Pakistanie (400 lat przed jego powstaniem w 1947 roku)
- niedotykalny w tej historii nazywa siebie haridżanem/miłym Bogu (Hari inaczej Wisznu), a więc używa nazwy nadanej mu przez Gandhiego również kilkaset lat później. Podobnie określa siebie dalitą ( inaczej uciśnionym - to już XX wieczna nazwa niedotykalnych).
No tak, czepiam się. Przecież to tylko historia miłosna ze scenami walki. Jednak błędy w szczegółach podważają w moich oczach wiarygodność opowieści.

Teraz inaczej.

Tę opowieść o kobiecie - superwoman z XVI wieku, pożądanej przez czterech mężczyzn, w tym przez Hiszpana, muzułmanina i brata cesarza, z wojną zamiast zalotów, lekko się czyta.
Podobała mi się scena zagrzewania do walki poprzez symboliczne odcinanie włosów i pieśń. Również happy end z morałem odnośnie kruchości książek.
Wdzięczna jestem za wstawki w hindi, nawet jeśli niektóre z drobnymi błędami.

CYTAT:
Yaad karo tum kahan se ho
aur tum kaun go
(Przypomnij sobie skąd pochodzisz ! )

Na moje szczawnickie konta nabrałam z osiem książek wokół Indii i opowiadania Murakamiego. Jedna z nich obrazem hinduskiej ślicznotki na okładce i tytułem sugerowała miłosne czytadło. Kiedyś zamówiono ode mnie napisanie takowego z Indiami w tle, ale niestety wyszło mi zbyt upolitycznione "I świat oślepnie". Krwi pogromów i zamachów terrorystycznych było więcej niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początek urlopu. Gdy podnoszę głowę znad książki, widzę zwiędłe róże i wciąż inny kształt chmur ponad nimi.
Między spojrzeniami biegnę po stronicach książki o "Mahabharacie". Znam epos z dwóch uproszczonych wersji Narayana i Krishny Dharmy. W książce Iwony Milewskiej - rozrzucone puzzle oryginału. Budzą we mnie pragnienie rzucenia się w tłumaczenie eposu, który po polsku wydano tylko w nielicznych fragmentach. Nie licząc "Bhagawadgity", o której Gandhi pisze "Od wczesnego dzieciństwa czułem potrzebę jakiejś książki, czy św. Pisma, które by mogło zawsze mi służyć niezawodną radą i stać się przewodnikiem we wszystkich próbach (...), więc nauczyłem się sanskrytu, by czytać Gitę i dziś jest mi nie tylko tym, czym Biblia dla chrześcijan, a Koran dla mahometan, jest mi czymś więcej, bo jakoby najrodzeńszą Matką (...). Ilekroć byłem w rozterce, w trosce albo rozpaczy (...) w niej znajdowałem światło i drogowskaz."

Szukam w sieci tłumaczenia eposu na angielski i rosyjski. Jego ogrom obezwładnia. Nic dziwnego, że tak, jak sam epos wciąż jest w fazie powstawania, tak i tłumaczenia wciąż są bardziej procesem niż rezultatem. Rozumiem też, czemu autorka, indolog z Krakowa, przedstawiwszy w książce historię europejskich (i europocentrycznych) badań nad "Mahabharatą", problemy z tłumaczeniem, percepcję jej, a raczej jej brak w Polsce, zajęła się zaledwie kilkoma miłosnymi historiami z 3 z 18 ksiąg opowieści o bratobójczej wojnie Pandawów z Kaurawami, symbolizującej walkę dobra ze złem. Coś trzeba było wybrać z tego ogromu. Mogę więc poczytać o typach bohaterów, w tym o kobietach - ascetkach, o motywach uwodzenia i bezdzietności, którą tu określa się brak syna. Gdybym ja miała wybrać temat z eposu skupiłabym się na osobie Karny. Nieświadom tego, że pochodzi z rodu Pandawów, stanie przeciw swoim po stronie Kaurawów. Rozdarty. Świadomość, że walczy przeciw braciom pogłębi jego tragizm.


W książce temat translaters, traitors - o trudzie tłumaczenia na język obcy (obcość innych języków niż własny!), szczególnym wysiłku mierzenia się z sanskrytem, w którym napisano "Mahabharatę", językiem uznawanym za bogatszy od łaciny i greki, z tekstem tworzonym w II w.p.n.e. - II w.n.e. w kontekście nieznanej nam kultury. Okazuje się, że na tłumaczenia we fragmentach opowieści z "Mahabharaty" rzucili się w Polsce w czas Młodej Polski, stąd wiersze z motywami indyjskimi pisał i Kasprowicz i Leśmian i Tetmajer.
W książce cytaty ich poezji
- "Troje ich było w lesie: dwa i jedno ciało, nikt nie wie, co się z nimi stało i nie stało" pisze Leśmian o miłości śmiertelnika i niebiańskiej apsary
- i o śmierci Buddy: "Nie umieraj! Daremnie o nicość się kusisz! (...) Wszystka teraz dla ciebie z całych sił istnieję! Kocham moc twego ducha - zmarszczki twojej twarzy, i schorzałość, co w oczach trucizną się jarzy. Nie umieraj! Pieszczotą wyróżnię twe ciało, by dla ciebie i dla mnie niezbędnym się stało!"

Książka przepełniona cytatami z interpretatorów eposu. Po angielsku, rosyjsku czytam z przyjemnością. Teksty francuskie bez tłumaczenia pozostałyby zagadką, podobnie, jak te w sanskrycie. Pewna znajomość hindi wystarcza mi jedynie, by zachwycić się urodą niektórych słów - mahipati, aputra, ayatapangi, kamamohita, cintapara, dina, vismayanvita (pan ziemi, bezdzietny, o ogromnych oczach, owładnięty przez miłość, szalona, smutna, uśmiechnięta)



Czytając zaznaczam sobie różne miejsca, które mnie zaciekawiły. Za dużo ich, by je tu przedstawić, stąd wrzucam na chybił trafił:

- Radość odkrywania odmienności spojrzeń, jak w obrazie przedstawiania piękna zalotnej kobiety, której "ruchy podobne są ruchom młodego słonia".

- historia króla, który latami czeka na syna od 100 żon, a gdy wreszcie może się nim cieszyć, czuje tak wielki niedosyt, że ryzykuje złożenie z niego ofiary z nadzieją na narodziny jeszcze stu synów

- bezdzietny król, któremu po setkach lat z własnego rozerwanego ciała narodził się syn podobny słońcu

- cykl zagłady (pralaya) i odtwarzanie światów (pratisarga) zaczyna się od kosmicznego pożaru wywołanego przez oddech Rudry. Ogień zatapia ulewa, która zmienia świat w ocean. Ocaleje na nim tylko śpiący na wężu Wisznu-Narajana, z jego pępka wyrasta lotos, a z niego Brahma odtwarzający zniszczony świat.

- zaskoczenie wierszem....Sienkiewicza "Lotos"

- początek eposu "To, co jest tutaj i gdzie indziej znajdziesz, lecz próżno szukać, czego tutaj nie ma"

- znana mi z książki Grabowskiej opowieść o Sawitri, która bogu śmierci Jamie wyrwała życie swego męża

- słowo virya oznacza ascetyzm i spermę, w hindi vir znaczy odważny

- słowa Dedeciusa, tłumacza literatury polskiej na niemiecki "Literaturę można porównać do okna, przez które jeden naród przypatruje się innym, ale przez które też inni mogą zajrzeć w jego sprawy"

Początek urlopu. Gdy podnoszę głowę znad książki, widzę zwiędłe róże i wciąż inny kształt chmur ponad nimi.
Między spojrzeniami biegnę po stronicach książki o "Mahabharacie". Znam epos z dwóch uproszczonych wersji Narayana i Krishny Dharmy. W książce Iwony Milewskiej - rozrzucone puzzle oryginału. Budzą we mnie pragnienie rzucenia się w tłumaczenie eposu, który po polsku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zazwyczaj w kioskach na indyjskich dworcach wyszukuję literaturę non fiction o Indiach (wybór książek tam większy i ambitniejszy niż na naszych), jednak zdarza mi się też wymienić rupie na fikcję. Tak też się stało się w 2017 roku, gdy trafiłam na "Everyone Has a Story". Tytuł zatrzymał moją uwagę i do jego znajomości ograniczyłam się przez lata. Maleńka książeczka cierpliwie czekała na czytelnika na półce, przytulona z czasem do tych zakupionych na dworcach Indii w 2019 roku. Wolałam sięgać po non fiction.
Jednak wakacyjna atmosfera sprzyja snuciu lekkich historii. Tę snuje Savi Sharma, 25-letnia studentka z Surat. Sama ją opublikowała i zaskoczona najszybciej sprzedającym się debiutem zastąpiła naukę na studiach pisaniem. Teraz za jej przykładem inni młodzi opisują w Indiach swoje historie życia, zgodnie ze słowami z książki: "Everyone has a story to tell. Everyone is a writer. Some are written in the books, and some are confined to hearts."

Ta książka to dwugłos pisany w pierwszej osobie. Raz jest to głos Meery, raz Vivaana. Zdarzenia oglądamy to z jej, to z jego perspektywy. W ich opowieściach pojawia się para ich przyjaciół Kabir i Nisha. Akcja ogranicza się do pewnej kawiarni w Pune, do Parku Shaniwarwada i ruin twierdzy Rajgad (wygooglalam z myślą, że może tam kiedyś dojadę). Nagle jednak akcja  poszerza się na pewien czas o takie miejsca jak Mur Chiński, wyspa Capri, Nowy Jork, Pompeje, Alaska, Niagara, Wielki Kanion, Paryż. Komuś się marzy żyć życiem tych miejsc, ale otwiera przed nami tylko pudełko z widokówkami. Obklejone jego samotnością. Czwórka przyjaciół przeżywa w swych historiach i miłość i zdradę, opuszczenie, śmierć i lęk przed miłością. Ich uczucia budzą się, rozmijają się ze sobą, bywają rozpoznane. Znajdują odpowiedź. Każdy z nich ma marzenie. Ktoś jest dobry w pisaniu, ktoś w uciekaniu. Komuś marzy się wydanie książki, komuś założenie kawiarni umożliwiające małżeństwo, komuś podróż wokół świata, życie, w którym dom jest wciąż gdzie indziej.

Kulturę Indii śledzę od lat. Byłam świadkiem, gdy temat aborcji, czy homoseksualnej orientacji był przemilczany lub poruszany bardzo nieśmiało. Tu pojawia się z większą swobodą, choć tylko w dialogu. Na początku książka drażniła mnie przewidywalnością akcji i zdaniami typu:
"I have heard that to souls are destined to meet, the universe will always find a way to make a connection".
Z czasem jednak zdecydowałam się króciutko pożyć w Pune podsłuchując głosy czworga młodych ludzi zajętych  to spełnieniem swoich marzeń, to błędnym ich rozpoznaniem.
Jako, że za sprawą pandemii i strat finansowych, moja książka wypadła z planu wydawnictwa (wiosna 2020), ruszał mnie w tej książce osobiście temat pisania, szukania wydawcy dla napisanej książki, pewnych obaw co do jej zrozumienia i tego, czy komuś - oprócz mnie -  jest ona potrzebna.

Zazwyczaj w kioskach na indyjskich dworcach wyszukuję literaturę non fiction o Indiach (wybór książek tam większy i ambitniejszy niż na naszych), jednak zdarza mi się też wymienić rupie na fikcję. Tak też się stało się w 2017 roku, gdy trafiłam na "Everyone Has a Story". Tytuł zatrzymał moją uwagę i do jego znajomości ograniczyłam się przez lata. Maleńka książeczka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do Kraszewskiego mam sentyment. Tego autora czytał i czytał mój dziadek. Zamykając na zawsze jego konto w bibliotece oddawałam obok książki z mottem "I nie będzie już więcej tego pana, który zwykł o sobie mówić ja", także powieść Kraszewskiego.
Na mnie, jeszcze dziewczynce, wrażenie zrobiła znaleziona w rodzinnej bibliotece "Chata za wsią". Do dziś pamiętam motyw Cyganki i odtrącenia przez społeczność wsi.
Kraszewski urodził się w Warszawie, do której jego rodzina uciekła z majątku w 1812 roku w obawie przed marszem Napoleona na Rosję. Ważne miejsca w jego życiu to Podlasie, Wołyń, Warszawa, Wilno, Berlin, Genewa. Na jego życie wywarły wpływ powstania listopadowe i styczniowe. Dwie ważne decyzje (dotyczace studiów i małżeństwa) podjął wbrew woli rodzica. Więziony zarówno przez Rosjan, jak i przez Niemców.
"Serca i ręki" nie przeczytałam do końca. Raczej podziobalam ją to tu, to tam.
Historia prób doprowadzenia do małżeństwa 29-letniej panny Olimpii niezbyt mnie obchodziła.
- niepokój o córkę, że zostanie starą panną
- materialistyczne podejście do małżeństwa kreującego się na kogoś, kim nie jest, potencjalnego narzeczonego
- opór panny zależnej od rodziców, a jednocześnie wiernej w sercu swojej pierwszej miłości do nauczyciela muzyki, dla którego zaryzykowała skandal związany z udaremnioną ucieczką

Wszystko to nie ciekawiło mnie aż tak,
by chcieć śledzić wątek strona za stroną. Niemniej w stylu pisania Kraszewskiego, w plastyczności opisów postaci było coś, co mnie pociągało. Kiedyś bardzo, dziś tylko troszeczkę.

CYTATY:
- o rodzicach panny Olimpii "Zrazu jeszcze było jako tako, ale gdy jejmość zaczęła więdnac, szło coraz gorzej. ...On osobno poszedł, ona swoim dworem"
- o kandydacie na męża "Instynktowna znajomość ludzi i zręczność wielka dawały mu przewagę i dozwalały wywierać wpływ i korzystać z niego. Egoizm ogładzony, obrachowany, mający pozory wielkiej szlachetności, kierował nim ciągle. Namietnym był, ale namiętność nigdy go dalej nie zaprowadziła, niż chciał być popchnietym. Razem z tym doskonale grał człowieka wielkich sentymentów".

Do Kraszewskiego mam sentyment. Tego autora czytał i czytał mój dziadek. Zamykając na zawsze jego konto w bibliotece oddawałam obok książki z mottem "I nie będzie już więcej tego pana, który zwykł o sobie mówić ja", także powieść Kraszewskiego.
Na mnie, jeszcze dziewczynce, wrażenie zrobiła znaleziona w rodzinnej bibliotece "Chata za wsią". Do dziś pamiętam motyw Cyganki i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę książkę 11- miesięczna dziewczynka wyciągnęła z kosza- biblioteczki swojej mamy. Wyjęłam ją jej z buzi.
Z ciekawością.
Do Yaloma ciągnie mnie od dawna. Cieszył mnie już w "Leżąc na kozetce", w "Gdy Nietzsche zapłakał ", w "Kacie miłości", "Mamie i sensie życia", w "Darze terapii". Nie miałabym nic przeciwko temu, by mieć kosz - biblioteczkę wypełnioną jego książkami. Dlaczego? Bo jego opowieści budzą we mnie nadzieję, bo czuję, że lubi ludzi, że go ciekawią, że wchodzi z nimi w dialog, że szuka odpowiedzi, a czasem po prostu pytań.
Irvin Yalom, amerykański terapeuta ma już 89 lat. Tę książkę pisał kilka lat temu, już po 80-ce, więc doświadczenie starości i zbliżającej się śmierci jest w niej obecne. Yalom w opisywanych tu spotkaniach terapeutycznych mierząc się z lękami swoich pacjentów mierzy się też ze swoim lękiem. Z odwagą, z nadzieją.
W ostatnim z opowiadań pojawia się - oprócz autora i 10 jego pacjentów, bohaterów poszczególnych terapeutycznych dialogów - ktoś jeszcze. Tym kimś jest Marek Aureliusz, tak sugestywny w swych uwagach o życiu, że skończywszy "Istoty ulotne" od razu zaprosiłam go do siebie. Zamawiając w Internecie jego "Rozmyślania". Teraz czekam na swego gościa.

Tę książkę 11- miesięczna dziewczynka wyciągnęła z kosza- biblioteczki swojej mamy. Wyjęłam ją jej z buzi.
Z ciekawością.
Do Yaloma ciągnie mnie od dawna. Cieszył mnie już w "Leżąc na kozetce", w "Gdy Nietzsche zapłakał ", w "Kacie miłości", "Mamie i sensie życia", w "Darze terapii". Nie miałabym nic przeciwko temu, by mieć kosz - biblioteczkę wypełnioną jego książkami....

więcej Pokaż mimo to