rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetna historia. Przewidywalna, ale wytrwałam do końca. Prawdopodobnie dzięki głównej bohaterce, która nie była mimozą, choć czasami miałam wrażenie, że jej rozterki były na siłę wciskane.

Świetna historia. Przewidywalna, ale wytrwałam do końca. Prawdopodobnie dzięki głównej bohaterce, która nie była mimozą, choć czasami miałam wrażenie, że jej rozterki były na siłę wciskane.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pożywka dla osób, które wszędzie widzą schematy i doszukują się już typowego rozwoju zdarzeń. Bardugo po raz kolejny mnie nie zawiodła i - zapewne jak również inni czytelnicy Bardugo - żałuję, że nie ma kolejnych tomów. No cóż, trzeba spojrzeć, co jeszcze ciekawego dzieje się w Grishaverse. Może tam spotkam ponownie bohaterów Szóstki Wron...?

Pożywka dla osób, które wszędzie widzą schematy i doszukują się już typowego rozwoju zdarzeń. Bardugo po raz kolejny mnie nie zawiodła i - zapewne jak również inni czytelnicy Bardugo - żałuję, że nie ma kolejnych tomów. No cóż, trzeba spojrzeć, co jeszcze ciekawego dzieje się w Grishaverse. Może tam spotkam ponownie bohaterów Szóstki Wron...?

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za mało. Chcę więcej! :D

Za mało. Chcę więcej! :D

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Może potem dodam jakąś dłuższą opinię...

Ogólnie kocham Barduo. Dzięki niej serio zaczęłam wracać do czytania. Jej styl pisania, sposób, w jaki stworzyła świat, a szczególnie bohaterów - niesamowite. Są wrzucone pomiędzy istotne wydarzenia mało istotne scenki codziennego życia, które dodają do uroku tej baśni i nie są nudne ani rozległe, że ma się ochotę przysnąć. Wręcz przeciwnie - raczą prostotą i jednocześnie magią chwili. I najlepsze jest to, że też te istotniejsze sceny zaskakują i wcale nie są oklepanymi schematami, tymi scenami, gdzie wiemy już, co się wydarzy nim rzucimy na to okiem.
Myślę, że wiele czynników złożyło się na fakt, że przypadła mi ta seria do gustu. Zaskoczyła mnie i nawet nudna główna bohaterka była niesamowicie napisaną nudną postacią if you wiecie, o co chodzi, haha.

Może potem dodam jakąś dłuższą opinię...

Ogólnie kocham Barduo. Dzięki niej serio zaczęłam wracać do czytania. Jej styl pisania, sposób, w jaki stworzyła świat, a szczególnie bohaterów - niesamowite. Są wrzucone pomiędzy istotne wydarzenia mało istotne scenki codziennego życia, które dodają do uroku tej baśni i nie są nudne ani rozległe, że ma się ochotę przysnąć. Wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno nie pochłaniałam tak książek. Pierwszą część przeczytałam w jeden dzień, kompletnie nie zważając na domowników. Przy drugiej byłam mniej dla nich bezwzględna, więc nie odpływałam całkowicie na kilka godzin..., ale mimo wszystko myślami non stop wracałam do głównych bohaterów i ciekawiło mnie, co będzie dalej.
Dzięki sadze Leigh Bardugo mam szansę na powrót do częstszego czytania.

Dawno nie pochłaniałam tak książek. Pierwszą część przeczytałam w jeden dzień, kompletnie nie zważając na domowników. Przy drugiej byłam mniej dla nich bezwzględna, więc nie odpływałam całkowicie na kilka godzin..., ale mimo wszystko myślami non stop wracałam do głównych bohaterów i ciekawiło mnie, co będzie dalej.
Dzięki sadze Leigh Bardugo mam szansę na powrót do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No cóż... Zaczęłam, ale nie skończyłam.

No cóż... Zaczęłam, ale nie skończyłam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Biała królowa wygrała.

"Każdy jest pisarzem swego życia, dzieli się swoją myślą, ubiera w słowa ulotne chwile, a one potem żyją długo, swym własnym życiem. Dla innych ludzi stają się zrozumiałe na tysiąc sposobów. Bo każdy ma swój warsztat, którego używa w charakterystyczny dla siebie sposób. Jedni odbierają go jak kogoś ważnego i mądrego, zaś drudzy nie widzą w nim nic poza przeciętnością. Jeszcze inni chętnie spluną z pogardą w jego kierunku, dając wyraz swemu oburzeniu i wściekłości na niego."

Temat narkomanii jakoś szczególnie nie zachęcał mnie do lektury. Nie zwracałam uwagi na tego typu książki. "Droga donikąd" to moja pierwsza książka tego typu, którą moje oczy przeczytały od początku do końca. W dodatku jest to pierwsza książka Hanny Łąckiej, którą miałam okazję poznać.

Autorka w sposób ciekawy przedstawiła historię Tomka i jego bliskich. Używając listów, esemesów i pamiętnika babci Krysi, opowiedziała nam o narkomanie i jego problemach, problemach też jego rodziny.

Tomek jest dwudziestoparoletnim mężczyzną, który miał dwójkę braci, matkę, ojca, dwie babcie, dziewczynę, a nawet i synka. Jak każdy miał rodzinę, z którą łączyły go niegdyś piękne chwile, wspomnienia, których jego matka nie wymazała z pamięci tak, jak sam bohater. Teraz nie czuje się on szczęśliwy. Niechęć dostosowania się do społeczeństwa, do panujących wokół praw, powoduje, że Tomek staje się hazardzistą, ponieważ nie może w żadnej pracy wytrzymać dłużej niż tydzień. Hazard pociąga za sobą to, że zaczyna kraść, ponieważ brakuje mu pieniędzy na spłaty długów. Wszystkie pożyczone od matki pieniądze przegrywa, aż w końcu rodzice nie mogą tego wytrzymać i wyrzucają go z domu. Przeprowadziwszy się do babci zaczyna brać heroinę.

Wymiana listów między Tomkiem a jego matką Hanią jest bardzo dobrym pomysłem i świetnie przekazuje nam stosunek obu bohaterów do spraw, które się ich tyczą. Z początku, muszę się do tego przyznać, zaczęłam współczuć Tomkowi, nawet się z nim utożsamiałam. Dostrzegałam nacisk matki na niego i wiedziałam, że to okropne. Działo się tak, ponieważ i mnie rodzina nie rozumie. Tak chyba ma każdy... Szybko zrozumiałam jednak, że chłopak wcale nie jest ofiarą, a nawet sam jest wszystkiemu winien. Jakby nie było, sam zdecydował się wziąć po raz pierwszy narkotyk... Potem tylko było uzależnienie, wieczne leczenia, wieczne powroty do ćpania, a nawet więzienie.

Książka jest świetnie napisana od początku do końca. Nawet styl pisania obu bohaterów był różny, przez co nie robili się do siebie podobni. Widać było gołym okiem, że przedstawiali dwa różne stanowiska, dwa pokolenia, dwa różne dłonie. Pisali dwie różne książki o jednej rodzinie.

Tym, co nie podobało mi się w książce to układ. Niejednolitość na chwilę mnie zdezorientowała. Przez większość mamy listy matki, potem są zapiski babci Krysi, które są bardzo ładnie oddzielone od poprzedniego tekstu, jednakże po nich... No cóż. Mamy tylko jedną pustą linijkę i od razu czytamy list Hani do syna. To miejsce mi się bardzo nie spodobało, ale gotowa jestem to wybaczyć, bo całość jest świetna. Szczególnie realizm. Matka wraz synem wzajemnie obwiniali się, czyją winą była zaistniała sytuacja i to ujęło moje serce, ale główny wkład miał tu koniec książki i list Tomka.

Co ja mogę jeszcze napisać... Książka jest super i naprawdę warto po nią sięgnąć. Oceniłam ją w skali od jednego do dziesięciu na dziewięć, mimo że nie zawiera miłości z happy endem, ani elementów fantastycznych, więc naprawdę została postawiona wysoko.

[http://skarbyzaczytanej.blogspot.com/2013/06/12-droga-donikad-hanna-acka.html]

Biała królowa wygrała.

"Każdy jest pisarzem swego życia, dzieli się swoją myślą, ubiera w słowa ulotne chwile, a one potem żyją długo, swym własnym życiem. Dla innych ludzi stają się zrozumiałe na tysiąc sposobów. Bo każdy ma swój warsztat, którego używa w charakterystyczny dla siebie sposób. Jedni odbierają go jak kogoś ważnego i mądrego, zaś drudzy nie widzą w nim nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Muszę przyznać, że "Upokorzona" Justyny Sielki to zaskakująca książka. Nie pomyślałabym na początku czytania, że dam jej tak wysoką ocenę, a jednak...

Debiutująca pisarka, której życzę jak najlepiej na scenie pisarskiej, przedstawiła czytelnikowi historię dwóch kobiet z małymi dziećmi: Madzi, której myśli możemy poznać oraz jej znajomej z bloku, Hani. Obie mają dość swojego życia, a w tym także usługiwania swoim mężom.
Magda ma już drugiego męża, który traktuje ją zrób-przynieś-posprzątaj. Nie chce wiecznie mu usługiwać i słuchać, że nie powinna oddawać synka w obce ręce i i iść do pracy, a także narzekań w stylu "Znów kurczak. Kobieto, zrób coś porządnego!". W dodatku jej życiowy partner przesadza z alkoholem. Madzia jest młodą kobietą bez przyszłości, przykutą do jednego mieszkania i pobliskiego sklepu.

Hania to kobieta w sukienkach w kropki, która także ma problemy z mężem. Jest on kierowcą tirów i nie dość, że jego znajomi są dziwni, to w dodatku pije i ją zdradza, o czym donosiły jej znajome. Potem miała okazję nawet na własne oczy się o tym przekonać... Życie więc także nie jest dla niej wesołe, aż w końcu pewnego dnia Magda wpada na pomysł, który zdradza Hani i oto zaczynają one planować przeprowadzkę do mamy Magdy.

"Tymczasem każdy z nas ma szereg możliwości. Czasem tylko niewidocznych od razu, schowanych gdzieś za zasłoną, pod dywanem. One są tak samo realne, jak ta najprostsza, tylko trzeba się namęczyć."

Rzucę prosto z mostu, bez owijania w bawełnę... Początek był paskudny. Myślałam, że nie przebrnę przez książkę, a wszystko dlatego, że na początku za dużo było miejscowego slangu. Za dużo! Dopiero potem, w głębi książki, nie odczuwałam go tak bardzo, a przemyślenia Magdy uzmysłowiły mi, że autorka przesadziła z tym elementem, co miałam okazję poznać na własnej skórze, ponieważ też co nieco bazgram... Jeśli jestem tu w błędzie, to przepraszam, ale takie rzeczy naprawdę się zdarzają. Wielu błędów we własnych tekstach nie widzę, jak i tego, czy przesadzam z czymś, czy też nie... Reasumując, slang na początku książki był pfe, a potem nawet bardzo przyjemny.
Drrrrrryyyyńńńńńńńńń! To dryń mnie denerwowało, ale to moja osobista nienawiść do tego słowa, więc innych nie powinno to tak ranić, jak mnie:P Naprawdę nie wiem, co do tego słowa mam...

Oceniłam książkę jako dobrą i uważam, że to ocena idealna dla tej pozycji, jeśli chodzi o moje gusta. Tytuł świetny. Okładka świetna. Treść świetna. Bardziej gustuję w fantasy książkach, jednakże z czystym sercem mogę polecić tą książkę kobietom, które lubią czytać o prawdziwym życiu. Mnie treść ta książki nie zraziła, a jedynie pokazała polską rzeczywistość niektórych rodzin. Kto wie, może ta książka pozwoli komuś podjąć bardzo trudną decyzję w życiu...

Za możliwość przeczytania książki chciałabym podziękować wydawnictwu Lucky. Naprawdę miło się czytało.

[http://skarbyzaczytanej.blogspot.com/2013/06/11-upokorzona-justyna-sielka.html]

Muszę przyznać, że "Upokorzona" Justyny Sielki to zaskakująca książka. Nie pomyślałabym na początku czytania, że dam jej tak wysoką ocenę, a jednak...

Debiutująca pisarka, której życzę jak najlepiej na scenie pisarskiej, przedstawiła czytelnikowi historię dwóch kobiet z małymi dziećmi: Madzi, której myśli możemy poznać oraz jej znajomej z bloku, Hani. Obie mają dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Chodźmy się przejść nad rzekę. Świeci słońce, ptaszki śpiewają... Czego chcieć więcej?

Piętnastoletnia Marta po rozwodzie rodziców wyjeżdża z matką i młodszym bratem na wakacje w okolice Kudowy Zdrój. W czasie pobytu w pensjonacie poznaje tajemniczego szesnastolatka Maćka, którego rodzice również się rozwiedli. Spędzając wspólnie czas na zwiedzaniu okolicznych atrakcji, zakochują się w sobie. Niestety kiedy wydaje się, że nic nie może ich rozłączyć, Maciek razem ze swoja matką nagle bez słowa pożegnania wyjeżdżają. Jaką tajemnice kryje Maciek? Czy odkrycie jej przez Martę zabije jej uczucia do chłopaka?

O czym jest książka "Chłopak z wakacji", świetnie nam przedstawia opis książki ze strony wydawnictwa Lucky, a jest w sumie też jej streszczeniem. Rodzice piętnastoletniej Marty się rozwiedli i akcja zaczyna się, gdy Marta wraz mamą i bratem wyjeżdża na wakacje. Czytelnik zaraz na początku dowiaduje się, że rodzice Marty się rozwiedli, a jej matka nadal nie może dojść po tym wydarzeniu do siebie. Główna bohaterka w żaden sposób negatywnie nie odczuła tego na swojej skórze, jednakże martwiła ją postawa matki. To właśnie piętnastolatka była pomysłodawcą wakacyjnego wyjazdu, który miał dać jej matce odetchnąć i pogodzić się z rzeczywistością.

Przed wyjazdem Marta zwierza się Kindze, swojej najlepszej przyjaciółce, że sama nie wie, czemu zgodziła się tam jechać. Wiemy, że niezadowolona jest z faktu, że wyjedzie w nieznane sobie miejsce. Narzeka, że mogła zrezygnować z wyjazdu i zostać z babcią, póki nie było za późno. Teraz czekał ją wyjazd w miejsce, gdzie nikogo nie znała.

Na przystanku rozgląda się za swoimi rówieśnikami i zauważa jedynie jednego chłopaka w mniej więcej swoim wieku. Wkrótce poznaje jego imię i denerwującą zmienność nastrojów Maćka, które bardzo ją irytują i dezorientują. Kolejne wycieczki, posiłki i zabawy zbliżają tą dwójkę do siebie, aż w końcu Marta zakochuje się w Maćku, którego uczucia są dla niej zagadką. Nie tylko uczucia ją męczą, ale także i tajemnice chłopca, który nie był skory do ich wyjawienia.

Książka jest skierowana do młodych czytelników, dlatego prawdopodobnie nie przypadła mi do gustu. Mariola Peisert może i znalazła ciekawy temat, miejsce, jak i problem, który chciała przekazać, jednakże nie potrafiła go w stu procentach umieścić w słowach. Jak dla mnie książka zawierała za mało uczuć, a w sumie ich brak. U nastolatek to ważna rzecz, ponieważ to uczucia uzasadniają większość ich wyborów. Tu mi tego brakowało, jak także tego fragmentu pobytu w Kudowie, który autorka przeskoczyła między drugim a trzecim rozdziałem. W drugim rozdziale Maciek działał głównej bohaterce na nerwach, a w trzecim ona już się z nim "przyjaźni". Co ją niby przekonało? Ciągłe dokuczania?

Okropny był styl pisania autorki, który był męczący. Miałam czasem wrażenie, że czytam książkę dla przedszkolaka. Akcja książki mi się dłużyła i czekałam jedynie na końcówkę, by dowiedzieć się, jakie to tajemnice skrywał Maciek. Okazało się, że tam to już w ogóle pełno tego było i wszystko w końcu mi się poplątało. W końcu wahałam się, co po kolei mu się przydarzyło... A wycieczki poza pensjonat? Nuuuda.

Prócz jednak błędów i niejednolitości, na które starałam się przymykać oko, książka może nie zaskoczyła, ale mile ukoiła mnie zakończeniem. Nawet bardzo miło. Mam słabość do wątków miłosnych, a fakt, że to Marta trzymała Maćka przy chęci życia w trakcie tych ciężkich dni, bardzo chwycił mnie za serce, przez co wzrosła ostateczna ocena "Chłopaka z wakacji".

Książki nie poleciłabym nikomu, co najwyżej młodym nastolatkom i to bardzo cierpliwym, jeśli chodzi o beznadziejne teksty. Bardzo nad tym ubolewam, ponieważ książka zwiera bardzo ciekawą naukę, a mianowicie o tym, że każdy zasługuje na drugą szansę, na pomocną dłoń, mimo że w przeszłości był zagubiony, uzależniony, przez co z dobrego ucznia stoczył się na dno...

[http://skarbyzaczytanej.blogspot.com/2013/06/10-chodzmy-sie-przejsc-nad-rzeke-swieci.html]

Chodźmy się przejść nad rzekę. Świeci słońce, ptaszki śpiewają... Czego chcieć więcej?

Piętnastoletnia Marta po rozwodzie rodziców wyjeżdża z matką i młodszym bratem na wakacje w okolice Kudowy Zdrój. W czasie pobytu w pensjonacie poznaje tajemniczego szesnastolatka Maćka, którego rodzice również się rozwiedli. Spędzając wspólnie czas na zwiedzaniu okolicznych atrakcji,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tego też nie pamiętasz? Poznaliśmy się na Majorce i tam też wzięliśmy ślub...

Nie mam pojęcia, czy oszalałam, czy też uderzyłam się w głowę... Nie! Uderzyć w głowę to się uderzyła Meadow i to nie raz. Biedactwo... Ja zapewne po prostu pokochałam tą książkę. Innego wytłumaczenia nie mam na fakt, że dałam jej maksymalną ocenę, jaka może być, przez co znalazła się ona wśród elity na mojej półce na lubimy czytać. Dumnie lśni wśród Harrych, Ziemiomorza, obok Tristana i jego wiecznie ukochanej Izoldy oraz obok "Gry anioła", a także "Spętanych przez bogów" cudownej pani Josephine.

"Romantyczna gra" to pierwsza książka Christiny Dodd, która wpadła mi w łapki, a czego nie żałuję. Pomysł jest świetny, którego jeszcze nigdzie nie spotkałam. Często bywa tak, że świetne pomysły są psute poprzez szybko płynącą fabułę. Ten romans ta katastrofa pominęła, może dzięki temu, że autorka ma już wiele książek na koncie, albo po prostu jest geniuszem... Akcja nie działa się zbyt szybko i nie wydłużała się w nieskończoność. Sceny nie nudziły, bo na każdym kroku działo się coś ciekawego, mimo że czytelnika otaczały głównie zwykłe, codzienne sceny. Jeśli chodzi o świetne wypełnienie początku, środka, jak i końca tego utworu, to wyszło pani Dodd cudownie. Niesamowicie wręcz.

Szczególną uwagę chciałabym zwrócić na okładkę książkę. Jak zwykle oceniłam na początku książkę po okładce i myślę: "Tak, to musi być to... Okładka ładna, więc i środek musi być niezły. Ładnie też będzie wyglądała na mojej półce..." Okładka jako pierwsza przyciągnęła moją uwagę, bo tak zazwyczaj bywa, gdy widzisz opis książki, a obok niej zdjęcie okładki. Urzekła mnie i... urzekła mnie także historia, którą ona skryła. Rudowłosa pani na okładce mnie nie wykiwała i przykuła moją uwagę do naprawdę świetnej historii. Wydaje mi się, że powinnam się bać, bo ostatnio w słowach spotykam same rudowłose osoby... Albo cieszyć, skoro zazwyczaj są one pozytywne. Albo to znak, bym nie rezygnowała z pierwszej próby pomalowania włosów...

Natalie Meadow Szavras to ponad dwudziestoletnia artystka, wychowana w rodzinie artystycznej. Choroba matki zmusza ją do włamania się do domu swego dziadka i kradzieży pewnego obrazu, o którym opowiadała jej kiedyś babcia Isabelle... Jest ciemno, a wokół panuje burza. Otwiera drzwi kluczem, przekracza próg, następnie idzie do salonu, gdzie powinien znajdować się obraz, a gdzie niestety go nie ma. To właśnie tam zostaje przyłapana. W salonie, gdzie kiedyś rozstali się jej dziadkowie. Przez maleńki wypadek uderza się w głowę i na kilka sekund traci przytomność.

Devlin Fitzwilliam to developer budowlany, który jest milionerem miliarderem. Jest miliarderem, który wykupił dom od Bradleya Benjamina i żeby zrobić jeszcze bardziej starszemu panu na złość, postanawia wyrestaurować posiadłość na hotel "Tajemniczy Ogród". To właśnie on nakrywa rudowłosą Meadow i pochyla się nad nią, gdy ta odzyskała świadomość. Aby uchronić się przed więzieniem, udaje ona amnezję, a Devlin postanawia poudawać jej męża! To także zachęca do przeczytania książki. Ciekawość bierze górę, a pytanie, co z tego w końcu wyniknie, nie daje spokoju.

Uczucie, które rodzi się na początku między tą dwójką, okazuje się być szczerą miłością. Sabotowana jest ona przez fakt, że każda ze stron wie, że druga kłamie. To właśnie kłamstwa nie pozwalają głównym bohaterom powiedzieć sobie prawdy, nie potrafią w pełni uwierzyć w słowa drugiego, mimo że nie są one kłamstwami. Kłamstwo... Niby drobna i szybka rzecz, którą możemy rzucić w każdej chwili, a ma ona tak ogromne skutki. Jak gdyby naprawdę trzepot motylich skrzydeł wywoływał tornado...

Czego uczy nas jeszcze ta książka? Ukazuje nam prawdę, że nie jesteśmy tacy, jak nasi przodkowie, mimo że bardzo ich przypominamy. Wiąże się z tym to, że nie musimy podejmować tych samych decyzji. Uczy nas także, że czasem możemy zmienić czyiś smutny, nędzny żywot i zmienić go na coś pięknego. Meadow nie tylko zmieniła życie Devlina, ale także wpłynęła na Benjamina, dając obu drugą szansę. Choć czytelnik zauważa również, że wśród najlepszych przyjaciół może czaić się wróg, który uderzy w najmniej odpowiednim momencie.

Książka jak najbardziej godna polecenia, choć znajduje się w niej niejedna literówka. Nieco drażniła mnie ich ilość, ale naprawdę warto je przecierpieć. "Romantyczną grę" czytałam jednym tchem i mimo że ostatnio miałam zastój w czytaniu, to pochłonęłam słowa w trzy dni, co dawno mi się nie zdarzało. Kocham, kocham, kocham... Umieszczam ją na liście moich ulubionych. Niech lśni swą okładką wśród mojej drobnej domowej biblioteczki, która oto przyjmuje do swego grona nowego członka. "Romantyczna gro", witamy Cię na pokładzie.

Za okazję przeczytania książki i zaszczyt posiadania jej w swojej domowej biblioteczce chciałabym podziękować bardzo mocno wydawnictwu Lucky, bez którego zapewne ta cudowna pozycja nie stanęłaby na mojej drodze. Dziękuję za to, że mogłam poznać i zakochać się w Meadow i Devlinie.

[http://skarbyzaczytanej.blogspot.com/2013/05/9-tego-tez-nie-pamietasz-poznalismy-sie.html]

Tego też nie pamiętasz? Poznaliśmy się na Majorce i tam też wzięliśmy ślub...

Nie mam pojęcia, czy oszalałam, czy też uderzyłam się w głowę... Nie! Uderzyć w głowę to się uderzyła Meadow i to nie raz. Biedactwo... Ja zapewne po prostu pokochałam tą książkę. Innego wytłumaczenia nie mam na fakt, że dałam jej maksymalną ocenę, jaka może być, przez co znalazła się ona wśród...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może ty też jesteś winny przysługę Griffinowi Wintersowi?

Griffin Winters za nic nie zaprosiłby do siebie nikogo z rodziny Jones, co było powiązane z pewną starą legendą Towarzystwa, jednakże wystarczyło, że na jego drodze stanęła niezwykła kobieta Adelaide Pyne, by okazało się, że nie dotrzyma danego samemu sobie słowa.

Oboje posiadają niezwykłe moce. Ale on naznaczony jest legendarną klątwą, którą zdjąć może tylko potęga jej miłości.

Amanda Quick świetnie potrafi opisywać uczucia, dzięki czemu nie ma się odczucia, że czyta się operę mydlaną. Miłość, która pojawia się między głównymi bohaterami, zostaje nam ukazana już na początku utworu i do ostatniej strony nie ma się jej dość. Autorka w ciekawy sposób przedstawiła odczucia obu bohaterów, przez co sam czytelnik zaczyna tęsknić za swą drugą połówkę i uświadamia sobie, że to właśnie tego mu brakuje, tego towarzystwa, tej namiętności... Diamencik bym rzekła, a to przecież tak jakby romans i to którego akcja odgrywa się w XIX-wiecznym Londynie. Pomyślałby kto, że jeszcze kilka lat temu nie lubiłam romansideł. Chyba do nich dorosłam...^^

Kim jest Griffin Winters? Jest on dojrzałym mężczyzną, który dawno temu stracił rodziców, przez co zbiegł z eleganckiego domu na ulice. Od samego początku uważał, że jego rodziców zamordowano i że nie ma czego szukać w swym domu... Morderca mógł chcieć i go zabić, bądź ktoś inny, kto chciałby położyć łapki na jego majątku. Ulica nauczyła go przetrwać, a jego paranormalne zdolności pomogły mu w tym. Moc ukrywania swej twarzy w cieniu zrobiła z niego legendę, a także przyczyniła się do tego, że został on szefem świata przestępczego zwanym Dyrektorem. Stał na czele organizacji zwanej Konsorcjum. Reputacja jego jest bardzo znana w Londynie, a szczególnie w podziemiach miasta. Niestety, Dyrektor boi się, że przez odziedziczone umiejętności oszaleje i aby to powstrzymać potrzebna jest mu wyjątkowa kobieta i lampa...

Adelaide Pyne jest dziewczyną, która także w młodości straciła rodziców, przez co potem trafiła do jednego z burdeli, a z którego udało jej się uciec zaraz po kilku dniach. Uciekła do Ameryki, by nie wpaść w łapy niejakiego Smitha. Nieznany jej mężczyzna chciał lampy, którą ona ukradła, a także potrzebował jej zdolności. Gdy wraca do Anglii, postanawia pomóc młodym osieroconym dziewczynkom i uwolnić je od nierządniczego trybu życia oraz pomóc im wyjść na prostą. Aby je stamtąd wydostać, staje się koniem trojańskim, który wznieca pożary w burdelach Luttrella, czym przykuwa uwagę Griffina.

Bohaterowie spotykają się, dzięki pewnemu znajomemu, i oto tak zaczyna się ich przygoda, pełna niebezpieczeństwa, ukrywania się, griffinowej kolekcji przysług, miłości, namiętności i przede wszystkim tajemnic. Może nie jest to książka, którą przeczytałabym po raz drugi, ale jest miła dla oka i miejscami potrafi rozśmieszyć.

Uważam, że ocena bardzo dobra w skali lubimy czytać jest oceną idealną, jak dla tej książki, choć miejscami gubiłam się w magii snów, ale część fantastyki świetnie uzupełniała gangsterska dusza treści. 7/10 i kropka.

[http://skarbyzaczytanej.blogspot.com/2013/05/8-moze-ty-tez-jestes-winny-przysuge.html]

Może ty też jesteś winny przysługę Griffinowi Wintersowi?

Griffin Winters za nic nie zaprosiłby do siebie nikogo z rodziny Jones, co było powiązane z pewną starą legendą Towarzystwa, jednakże wystarczyło, że na jego drodze stanęła niezwykła kobieta Adelaide Pyne, by okazało się, że nie dotrzyma danego samemu sobie słowa.

Oboje posiadają niezwykłe moce. Ale on naznaczony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja wrodzona ciekawość skierowała me serce, pałające miłością do Damona, w kierunku kolejnej księgi "Pamiętników Wampirów", gdzie miałam okazję dowiedzieć się, jak drogi memu sercu wampir, żyje jako... człowiek. Czy pogodzi się z byciem "słabym" czy też nie? Nie miałam pojęcia co mnie czeka i teraz jestem w szoku, gdy przypomnę sobie chwile, kiedy dopiero rozpoczynałam czytać tę pozycję, a porównuję je z teraźniejszością Jestem bardzo zaskoczona, ale także nieco zażenowana, ale o tym potem.

Elena kocha obu braci. Kocha Stefano i to właśnie z nim chce być. On jest najważniejszą dla niej rzeczą na świecie i zrobiłaby wszystko, aby był on szczęśliwy. Jednakże... Chwile z Damonem i jego dość pociągającym zachowaniem, jak i wyglądem także nie potrafią przestawać dawać Elenie o sobie znać. A Stefano? Zaślepiony pragnieniem krwi i miłością do dziewczyny staje się ślepy i nie zauważa istotnych rzeczy, które rodzą się w sercach jego najbliższych. Jego oczy krążą zawsze w kierunku jego gwiazdy - Eleny Gilbert. Dopiero pod koniec książki zauważa to, jaki był wcześniej ślepy, wtedy, gdy jest już za późno. A Damon? Spiskuje, bo chce odzyskać swoją Moc. Zdecydowanie nie chce być człowiekiem za żadne skarby i wolałby już umrzeć, niż przeżyć kolejny dzień ze świadomością, że już zawsze będzie miał stępione zmysły.

Z początku nuda i to wielka. Oczywistym było, że Damon będzie chciał zostać wampirem. To, że chciał być przemieniony przez ważną personę, to w sumie szczegół, choć bez tego jego focha Bonnie nie miałaby wizji dotyczącej Siedmiu Skarbów Kitsune, co pociągnęło za sobą najważniejsze. Kurczę... Nadal jestem w szoku i jakoś nie potrafię wszystkiego ubrać w słowa. Wróćmy jednak do Damona i Bonnie. Będąc w Mrocznych Wymiarach czytelnik może zauważyć piękno duszy (o ile ją w ogóle ma) Damona. Martwił się strasznie o rudzika (pseudonim wymyślony dla Bonnie jest dowodem jego przejęcia się bezpieczeństwem drobnej i niewinnej dziewczyny), a szczególnie, gdy nie zastał jej tam, gdzie też ją pozostawił do momentu jego powrotu. W sumie skupiałam się głównie na jego wątku, jednakże zainteresował mnie także wątek rodzinny Meredith i miałam nadzieję poznać tego jej krewnego, który na razie się w fabule osobiście nie pojawił. Chcę przeczytać next! Cristian (nie pomyliłam imienia?) bardzo, ale to bardzo, mnie zainteresował, mimo że nie wiemy o nim prawie niczego, prócz małego faktu, że został porwany i prawdopodobnie wychowany przez Klausa, który dawno ziemię gryzie.

Książka, pomijając przesłodką miłość Stefana i Eleny (to! mnie zażenowało), bardzo mi się podobała i jeśli ktoś potrafi przecierpieć cukierkowe sceny, to naprawdę warto. Przez cztery ostatnie rozdziały książki płakałam z pół, a może i całą godzinę, próbując doczytać ją do końca. Damon... Nawet teraz mi oczy łzawią, gdy pomyślę o zakończeniu, choć wiem, że to jeszcze nie koniec. Jak można by było to wszystko tak skończyć? Może za bardzo się wczułam i wyolbrzymiłam, ale koniec podróży Eleny, Bonnie i braci Salvatore strasznie mnie chwycił za serducho. Nawet mnie oczka bolą od tego całego płaczu. Mama się dopytywała, czy aby na pewno płaczę przez książkę. Ona i te jej pytania...

Bardzo nie podobał mi się wątek w Niebiańskim Sądzie, jednakże ten fakt pomijam, jak i słodziachną parę. Musieli przecież spróbować wszystkiego, co nie? Gdyby nie walczyli o te najważniejsze, to nie byliby dobrymi ludźmi (i nieludźmi), czyż nie? W dodatku pokazaliby, że Go nie kochają. O co walczyli, to już nie powiem... Musicie to przeczytać sami, jeśli choć trochę siedzi Wam na sercu Damon:) Właśnie, spodobała mi się zagadka związana z Inari. Nie pomyślałabym, że taka stara, niedołężna babcia, o której niewiele było wspomniane, odegra tu taką ważną rolę...

"Północ" polecam cierpliwym osobom, które nie lubią słodyczy, a także tym, którzy kochają szczęśliwą, czystą miłość, bo tej tu nie brakuje. I znów mi siedzi w głowie imię Damona, aby o nim wspomnieć, ale w sumie nie mam już o czym, chyba że wspomnę, że nosił na sobie przez krótki okres wdzianko straży osobistej księżniczki i rzekomo wyglądał w nim zniewalająco^^ Książce nieco zawyżyłam ocenę, ponieważ dałam jej 8/10 w skali lubimy czytać i została oficjalnie jedną z moich ulubionych pozycji. Powinniście wiedzieć, że zawsze zawyżam oceny, gdy coś wywołuje u mnie łzy, a nie zdarza się to często. Może, gdy przeczytam ją ponownie w przyszłości, będę bardziej surowa... Kto wie...

Moja wrodzona ciekawość skierowała me serce, pałające miłością do Damona, w kierunku kolejnej księgi "Pamiętników Wampirów", gdzie miałam okazję dowiedzieć się, jak drogi memu sercu wampir, żyje jako... człowiek. Czy pogodzi się z byciem "słabym" czy też nie? Nie miałam pojęcia co mnie czeka i teraz jestem w szoku, gdy przypomnę sobie chwile, kiedy dopiero rozpoczynałam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejnym Mrocznym Łowcą, którego mamy okazję poznać jest Talon. Jego przeszłość przepełnia smutek i same straty. Nim jeszcze pojawił się na świecie, jego rodzice zostali wygnani z kraju. Gdy był jeszcze małym smarkiem, jego ojciec umarł, niedługo po nim matka. Sam, jako mały brzdąc, przeszedł kilometry, aby jego wuj, który wygnał swą siostrę, zajął się jedynie jego siostrą, która nie chciała pić mleka, które jej podawał i w dodatku ciągle płakała, ponieważ nie potrafił się nią sam zająć. W zamian za pozostanie w wiosce otrzymał karę, którą wymierzono jego matce. Kilkaset batów, które dzielnie zniósł. Dla siostry. To jedynie tylko początek jego tragedii. Jego przeszłość jest dość szczegółowo przedstawiona i muszę stwierdzić, że jest bardzo ciekawa, ponieważ przez przypadkowe zabicie syna celtyckiego boga Camulusa, ten przeklął Talona.
Życie Mrocznego Łowcy zmienia się, gdy ten poznaje w ciemnej uliczce Sunshine. Dziewczyna wnosi w jego życie światłość i później okazuje się, że nie jest zwykłą osobą dla Talona, jak i świata bogów, który traci ukochane osoby.
Jednakże historia życia Celta nie jest wszystkim, czego dowiadujemy się w tej części serii o Mrocznych Łowcach. W tej pozycji poznajemy także kilka małych faktów o Acheronie, który w Rozkoszach nocy jest nam znany jedynie jako "szef" Mrocznych Łowców. Wychodzi nawet na jaw, że ma brata bliźniaka, a także jego znajomość, dość bliska, z Artemidą. Dzięki temu także mamy okazję poznać nieco ciężki charakter Artemidy, a w tym jej okrutny egoizm.
Całość jest bardzo ciekawa. Książka jest tak samo świetna, co poprzednia część i bardzo mi się podobała. Jednakże gdybym miała wybrać między Talonem a Kyrianem, to wybrałabym tego drugiego. Właśnie, Kyrian ma córeczkę. No, to tak na marginesie. Koniecznie przeczytajcie tę książkę. Między innymi dla sceny, w której Kyrian wraz z Julianem widzą półnagiego Talona (jedynie w różowym ręczniczku) w domu oblanym w odcieniach różu... Takie przesłodkie. Starożytny wojownik w różowym mieszkaniu.
Książkę pokochałam. Oceniłam ją 9/10, ale czuję, że nieco zawyżyłam. Hm... Może mam słabość do wampirów, albo bogów. Nieważne. Ważne, że gotowa jestem poręczyć, iż motyw starożytnych bogów w dzisiejszym świecie chwyta za serce.

[http://skarbyzaczytanej.blogspot.com]

Kolejnym Mrocznym Łowcą, którego mamy okazję poznać jest Talon. Jego przeszłość przepełnia smutek i same straty. Nim jeszcze pojawił się na świecie, jego rodzice zostali wygnani z kraju. Gdy był jeszcze małym smarkiem, jego ojciec umarł, niedługo po nim matka. Sam, jako mały brzdąc, przeszedł kilometry, aby jego wuj, który wygnał swą siostrę, zajął się jedynie jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przepiękna i najukochańsza

Przepiękna i najukochańsza

Pokaż mimo to