Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Marzena Rogalska jest urodzoną w Przasnyszu polską dziennikarką, która postanowiła zadebiutować w nowej roli. Jej pierwsza powieść obyczajowa nosi tytuł "Wyprzedaż snów" i pojawi się na półkach księgarń już 26 października. To ciepła, optymistyczna opowieść o kobiecie, która specjalizuje się w ucieczkach bez słowa wyjaśnienia. Czy tym razem zostanie na zawsze w miejscu, które pokochała dawno temu?
całość opinii: http://asymaka.blogspot.com/2016/10/wyprzedaz-snow-marzena-rogalska.html

Marzena Rogalska jest urodzoną w Przasnyszu polską dziennikarką, która postanowiła zadebiutować w nowej roli. Jej pierwsza powieść obyczajowa nosi tytuł "Wyprzedaż snów" i pojawi się na półkach księgarń już 26 października. To ciepła, optymistyczna opowieść o kobiecie, która specjalizuje się w ucieczkach bez słowa wyjaśnienia. Czy tym razem zostanie na zawsze w miejscu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Niebieskie migdały" to kolejna powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, którą miałam przyjemność przeczytać. Książka ta zaskoczyła mnie i to bardzo. Nie spodziewałam się, że autorka potrafi tworzyć historie z humorem, lekkie i zabawne, choć poruszające tematykę aktualną i bliską wielu kobietom. Do tej pory Zyskowską-Ignaciak znałam jedynie jako pisarkę tworzącą literaturę osadzoną w dalekiej przeszłości, jej powieści były bardziej poetyckie, subtelne, delikatne. Tym razem poznałam zupełnie inną jej twarz.
"Niebieskie migdały" przeczytałam w mgnieniu oka, z najprawdziwszą przyjemnością. Historia ta urzekła mnie i wciągnęła od samego początku. Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron wiedziałam, że to powieść interesująca, zabawna i naprawdę dobrze napisana.
Ina nie myśli już o tytułowych niebieskich migdałach. Co prawda jest jeszcze całkiem młoda, ale ponieważ wkrótce przyjdzie na świat jej pierwsze dziecko, zdaje sobie sprawę z tego, że czas dorosnąć. Za wszelką cenę chce być samodzielna, dlatego robi wszystko, co w jej mocy, by nie korzystać z pomocy ekscentrycznej i nadopiekuńczej matki. Na ojca swojego dziecka nie może liczyć, ponieważ jego reakcja na wieść o ciąży nie pozostawiała żadnych wątpliwości...
całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2016/08/niebieskie-migday-katarzyna-zyskowska.html

"Niebieskie migdały" to kolejna powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, którą miałam przyjemność przeczytać. Książka ta zaskoczyła mnie i to bardzo. Nie spodziewałam się, że autorka potrafi tworzyć historie z humorem, lekkie i zabawne, choć poruszające tematykę aktualną i bliską wielu kobietom. Do tej pory Zyskowską-Ignaciak znałam jedynie jako pisarkę tworzącą literaturę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Aneta Rzepka jest absolwentką filologii polskiej, której debiut powieściowy przypadł na rok 2010 kiedy to na rynku wydawniczym pojawiła się „Tohańska branka”. Mieszka w stolicy, ale marzy o drewnianej chatce w górach. Czyta od dziecka. Pisanie jest dla niej najpiękniejszą przygodą i sposobem na oderwanie się od rzeczywistości. Miałam przyjemność czytać jedną z poprzednich powieści autorki-„Miseczkę szczęścia”.

„Czego o Tobie nie wiem” to historia, dzięki której czytelnicy naprawdę zainteresują się twórczością Anety Rzepki, nabiorą przekonania, że warto przeczytać jej wcześniejsze publikacje.
Książka ta wciągnęła mnie od pierwszych zdań. Byłam zdziwiona i naprawdę zainteresowana losami bohaterów tej powieści. Pisarka przekonuje w niej, że miłość potrafi zdziałać cuda. Niby o tym wiemy, ale chyba nie zawsze i nie do końca wierzymy w tę prawdę znaną od zarania dziejów.

Cztery bohaterki, które wiodą prym w tej historii są zupełnie różne. Każda z nich ma za sobą doświadczenia mniej lub bardziej bolesne, każda w ten czy inny sposób próbuje uporać się z przeszłością. Impulsem do zmian staje się moment, w którym kobiety się spotykają. Szybko okazuje się, jak wielka tkwi w nich siła, jak wiele mogą zdziałać, gdy mają kogoś, na kogo mogą liczyć. W razie czego...

Czytając „Czego o Tobie nie wiem” nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka doskonale wiedziała, o czym pisze, że od podszewki znała problemy, które poruszyła w tej historii. Mogę więc śmiało stwierdzić, że do tematu przygotowała się starannie i przemyślała każdą kwestię, o jakiej postanowiła nam opowiedzieć.
W mgnieniu oka zaczynamy rozumieć bohaterów tej powieści, utożsamiamy się z nimi i współczujemy im. Z zaciekawieniem obserwujemy ich reakcje, słuchamy ich wspomnień i myśli zastanawiając się, jak poradzą sobie z kłopotami, które nawarstwiały się czasem latami. Ta książka odziera ze złudzeń, ale też daje nadzieję. Pokazuje, że choć nie będzie prosto, mamy szansę na zmianę na lepsze. Na zmianę naszego życia, na zmianę naszego sposobu myślenia. Strach ma wielkie oczy, a najtrudniejszy jest pierwszy krok, któż z nas o tym nie wie? Warto wreszcie obudzić się z uśpienia, zrozumieć, że to od nas zależy, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Musimy walczyć o to, by wreszcie być szczęśliwymi, spełnionymi ludźmi, bo jeżeli nie zawalczymy o to sami, nikt inny za nas tego nie zrobi.

To powieść poruszająca do głębi, ukazująca problemy ważne i aktualne, jak przemoc domowa, wychowywanie dziecka, jak ogromna samotność, zbyt niska samoocena, brak poczucia własnej wartości. To również historia o tym, jak łatwo można zaplątać się w sieci własnych kłamstw i intryg. Autorka stworzyła powieść kompletną, wielowątkową, przy czym każdy z wątków potraktowany został jako priorytetowy. Jej postaci nie są papierowe, wykreowane zostały z należytą starannością i dbałością o szczegóły.
Wszystko układa się w znakomitą fabułę, całość czyta się w tempie ekspresowym, a to za sprawą lekkiego pióra autorki. Dla mnie była to idealna lektura, dzięki której oderwałam się od rzeczywistości. Żyłam problemami jej bohaterów, próbowałam postawić się w ich sytuacji.
To powieść, która przypomina nam o naszej wrażliwości, pobudzająca do refleksji i empatii, dająca do myślenia. Przeczytałam ją z ogromną przyjemnością i czekam na więcej. Więcej tak przemyślanych i dopracowanych powieści o naszym życiu. Życiu prawdziwym, nie tym wyidealizowanym, przesłodzonym, a posypanym mocno goryczą i łzami trudnymi do przełknięcia.
Czego o Tobie nie wiem? Warto poszukać odpowiedzi na to pytanie właśnie w powieści Anety Rzepki.

Aneta Rzepka jest absolwentką filologii polskiej, której debiut powieściowy przypadł na rok 2010 kiedy to na rynku wydawniczym pojawiła się „Tohańska branka”. Mieszka w stolicy, ale marzy o drewnianej chatce w górach. Czyta od dziecka. Pisanie jest dla niej najpiękniejszą przygodą i sposobem na oderwanie się od rzeczywistości. Miałam przyjemność czytać jedną z poprzednich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znałam dotychczasową twórczość Eweliny Kłody, dlatego wiedziałam, że jej nowa powieść zapewne będzie interesująca, ale takiej historii naprawdę się nie spodziewałam. Gdybym nie miała pojęcia, czyją książkę czytam pomyślałabym pewnie, próbując zgadnąć spod czyjego pióra wyszła, że to publikacja poczytnej i popularnej pisarki o ugruntowanej pozycji na rynku wydawniczym, ale nie młodej, początkującej autorki!
Tak inne od tego, co teraz zaprezentowała czytelnikom były jej dwie pierwsze książki, pełne młodzieńczej wrażliwości i delikatności, naiwności, że nie mogłam spodziewać się, iż nowa historia będzie historią dojrzałą i kompletną.
Trzecia powieść, którą stworzyła Ewelina Kłoda naprawdę ma szansę przykuć uwagę czytelników. Zachwycają nie tylko barwny i plastyczny język czy ciekawe spostrzeżenia, trafne porównania, malownicze opisy, ale nade wszystko złożoność wykreowanych przez nią postaci. To nie kukiełki, które lada podmuch wiatru mógłby przewrócić, to bohaterowie głęboko prawdziwi, dopracowani w każdym szczególe, opisani z całą gamą kolorów, posiadający cechy charakteru tak bliskie nam samym, zmagający się z problemami, z którymi borykamy się i my. Żadna z postaci nie została potraktowana po macoszemu, autorka każdą z nich dopracowała, pochyliła się nad nią. Zmierzyła się z jej wadami i zaletami, by uwypuklić jedne i drugie, w żadnym wypadku nie przedstawiać ich nam jako wspaniałych, idealnych ludzi, takich, którzy błędów nie popełniają.
Żyjemy kłopotami, zmartwieniami, ale i szczęśliwymi chwilami bohaterów "Zapachu wspomnień". Staramy się zrozumieć ich nie zawsze zgodne z naszymi oczekiwaniami postępowanie. Przyglądamy się relacjom panującym w tej czy innej rodzinie i uświadamiamy sobie gorzką i smutną prawdę, że i my nie znamy swoich bliskich. Nie zawsze wiemy, jak z nimi rozmawiać, jak do nich dotrzeć, jak pomóc im, ale również sobie.
To opowieść o tym, czym mogą pachnieć nasze wspomnienia, o różnorodnych odcieniach miłości, o wielkiej przyjaźni, zagubieniu i osamotnieniu, o tym, jak można sobie radzić po stracie kogoś bliskiego. Również o tym, że mamy prawo do szczęścia, do lepszej przyszłości. Warto pracować nad sobą, dążyć do zmian, jeżeli coś nas uwiera, coś nam przeszkadza w dotychczasowym życiu. Nadzieja umiera na samym końcu.

Z tej książki wiele możemy się nauczyć, wyciągnąć wnioski.
"Zapach wspomnień" stanie się inspiracją dla osób, które potrzebują impulsu do zmian.
To mądra, wciągająca i interesująco napisana opowieść o tym, co ważne.
Ewelina Kłoda przepięknie operuje słowem, nie krytykuje swoich bohaterów, pozwala im myśleć samodzielnie.
"Zapach wspomnień" to historia osadzona we współczesnych realiach, które autorka oddała doskonale.
Poznajemy w tej książce trzy rodziny, których losy w ten czy inny sposób są ze sobą powiązane. A wszystko zaczęło się tuż przed dniem Wszystkich Świętych, gdy "polska złota jesień pokazywała swoje drugie oblicze-mgliste, deszczowe i przygnębiające". Właśnie wtedy Pan Misio trafił do smutnego chłopca. Mała dziewczynka oddała swoją ukochaną maskotkę w ręce innego dziecka, którego nigdy wcześniej nie znała. Była jednak przekonana, że jeszcze kiedyś się spotkają. Czy los naprawdę ponownie połączy tych dwoje? Czy dziewczynka ma rację?

Opowieść o Ciszewskich, Stankiewiczach i Żakach jest pasjonująca, wciągająca i intrygująca. Ewelinę Kłodę wyróżnia nietuzinkowość, własny styl, a nade wszystko barwne, klimatyczne i urzekające opisy. "Zapach wspomnień" to powieść o niełatwych relacjach międzyludzkich, o przyjaźni, o dorastaniu i różnych obliczach pierwszej, ale i kolejnych miłości, o nastoletnich problemach, ale i tych dorosłych, również o tym, że warto czasem posłuchać rady własnego dziecka, bo może się okazać, iż właśnie ono, nie my, ma rację. To historia o tym, że warto zawalczyć o siebie, o swoje szczęście. O tym, że gdy potrzebujemy pomocy, nie bójmy się o nią prosić. Najważniejszy jest pierwszy krok!
Czasem musimy pozbyć się złudzeń, by móc oddychać pełną piersią i nie bać się życia. O tym przypomina nam pisarka.

Anna Grzyb/blog Pisaninka

Znałam dotychczasową twórczość Eweliny Kłody, dlatego wiedziałam, że jej nowa powieść zapewne będzie interesująca, ale takiej historii naprawdę się nie spodziewałam. Gdybym nie miała pojęcia, czyją książkę czytam pomyślałabym pewnie, próbując zgadnąć spod czyjego pióra wyszła, że to publikacja poczytnej i popularnej pisarki o ugruntowanej pozycji na rynku wydawniczym, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To już niestety ostatni tom sagi. Z żalem rozstajemy się z rodziną Winnych. Z łezką w oku, bo czujemy się niemalże jak członkowie tej familii, jak jej część...

Stuletnia opowieść dobiega końca. Czy losy współczesnych Winnych są mniej pasjonujące? Czy historia była mniej burzliwa pod koniec wieku dwudziestego i na początku dwudziestego pierwszego?

Rodzinę Winnych poznaliśmy w momencie wybuchu I wojny światowej, drugi tom opowiadał o II wojnie, część trzecia toczy się w drugiej połowie ubiegłego stulecia i w czasach nam współczesnych. Osobiście najbardziej pokochałam "Tych, którzy walczyli", bo i okres, w którym przyszło żyć ówczesnym Winnym jest najbliższy memu sercu. Autorka poprzedni tom zakończyła tak samo, jak i pierwszy. W najciekawszym momencie, zostawiając nas, czytelników, rozbitych i zagubionych. Z wielką niecierpliwością czekaliśmy na kolejną część sagi.

I wreszcie doczekaliśmy się.
W ostatnim tomie poznajemy kolejne pokolenie Winnych. Ponownie, po raz trzeci, rodzą się w tej rodzinie bliźniaczki, córki Barbary-Ula i Jula. Warunki, w jakich przyszło im dorastać są być może bardziej komfortowe, bo nie ważą się losy świata, ale na ich oczach toczy się walka o kraj. Polska wygląda marnie, szaro i brak w niej jakichkolwiek perspektyw, panuje wszechobecny kryzys, ciężko zdobyć cokolwiek do jedzenia czy ubrania. Sen z powiek patriotów spędza marzenie o wolnym, niepodległych państwie. Na naszych oczach rodzić się będzie nowa rzeczywistość, jak zawsze przez Grabowską opowiedziana w piękny, niepowtarzalny i niesztampowy sposób.

Bliźniaczki przychodzą na świat tego samego dnia i w tym samym szpitalu, co chłopiec o imieniu Jeremy. Razem uczęszczać będą do przedszkola, a i w późniejszym czasie wielokrotnie będzie o nim mowa w tej książce. Z jakiego powodu?

Saga ta wiele razy wywołała we mnie silne emocje. Martwiłam się, jak potoczą się losy tej czy innej bohaterki, kibicowałam rodzinie Winnych, chciałam, by wszystko układało się po ich myśli. Największą sympatią obdarzyłam najpierw Bronię, a następnie Anię, ale i Stanisławowi kibicowałam i darzyłam go głębokim szacunkiem. Każda z postaci stworzonych przez pisarkę była niebanalna, jedyna w swoim rodzaju, rewelacyjnie wykreowana i przedstawiona. Targały nimi wielkie emocje, popełniali błędy, błądzili, mieli całe mnóstwo problemów, dylematów. Jakże pasjonująca i wciągająca to lektura. Każda z części, choć autorka bawiła się formą i narracją, tempem powieści, urzekła mnie w równym stopniu. Każdy dialog, opowiadane historie zainteresowały mnie i zafascynowały. Nie można przejść obok tej trylogii obojętnie. W żadnym wypadku.

Grabowska udowadnia, że potrafi doskonale operować słowem. Pogmatwane fikcyjne losy ludzkie, wplecione umiejętnie w historyczne wydarzenia dziejące się na przestrzeni dziesiątek lat, bolesne, dramatyczne, nie stanowią dla niej żadnego kłopotu, świetnie i ciekawie nam je przedstawia, intryguje i wciąga swoją nietuzinkową fabułą. Winni są ludźmi niezwykle silnymi, twardymi, charyzmatycznymi. Dzięki temu tak chętnie sięgamy po kolejny tom, oni uzależniają nas od siebie. Tak autentyczni, normalni w swych działaniach, różnorodni i wyraziści, są dla nas jakże fascynujący i intrygujący.

Ałbena Grabowska stworzyła sagę ambitną, merytoryczną i spójną, dopracowaną w każdym szczególe. Epicka opowieść o familii Winnych, tak wielowątkowa, niejednoznaczna, poruszająca, to moim zdaniem fenomenalna lektura. Nie mogę jej nie polecić, ale i nie muszę chyba nikogo specjalnie namawiać do sięgnięcia po nią. Kto choć raz zapoznał się z magnetyczną twórczością pisarki, nie będzie mógł o tym zapomnieć i będzie chciał więcej. Polecam, podobnie jak "Coraz mniej olśnień", jak "Lady M", jak "Lot nisko nad ziemią", jestem przekonana, że wszystko, co wyjdzie spod pióra autorki, będzie równie znakomite i warte uwagi!

Dla mnie to mistrzostwo świata! Tyle w temacie!

To już niestety ostatni tom sagi. Z żalem rozstajemy się z rodziną Winnych. Z łezką w oku, bo czujemy się niemalże jak członkowie tej familii, jak jej część...

Stuletnia opowieść dobiega końca. Czy losy współczesnych Winnych są mniej pasjonujące? Czy historia była mniej burzliwa pod koniec wieku dwudziestego i na początku dwudziestego pierwszego?

Rodzinę Winnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest to drugi tom sagi, o pierwszej części pisałam tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/09/stulecie-winnych-abena-grabowska.html


Twórczość Ałbeny Grabowskiej znam od kilku już lat. Zachwyciła mnie Jej powieść "Coraz mniej olśnień", ponieważ była inna, świeża, nowatorska. Z wielkim zainteresowaniem przyglądałam się, jak rozwija się talent autorki, jak Jej literacka droga ewoluuje, podąża w jedynym możliwym kierunku. "Lady M" to najlepsza Jej publikacja, dla mnie lektura idealna. Nie mogę również zapomnieć o książce "Lot nisko nad ziemią" czy o historiach napisanych specjalnie z myślą o dzieciach, jak seria o Julku i Mai. Po zapoznaniu się z pierwszym tomem o Winnych byłam strasznie ciekawa, jak potoczą się dalej ich losy.
Pisarka specjalizuje się w nietuzinkowych zakończeniach, potrafi zaskoczyć czytelnika, a jakże. Chciałoby się rzucić książką, klnąc jednocześnie siarczyście i dosadnie. Jak tam można! Ano można. A nawet trzeba, bo są emocje, realne i prawdziwe odczucia po przeczytaniu tej czy innej powieści. Żyjemy losem bohaterów, współczujemy im, trzymamy za nich kciuki i utożsamiamy się z nimi, choć nie zawsze łatwo pogodzić się nam z ich wyborami.

Na tom drugi czekałam wyjątkowo niecierpliwie, gdyż dotyka tematu, który interesuje mnie w literaturze najbardziej. Winni muszą zmierzyć się z czasem II wojny światowej, przetrwać w tej trudnej rzeczywistości, nie tylko przeżyć, ale też walczyć. O siebie, swoich bliskich. Czy będzie równie niebanalnie, niesztampowo, jak w pierwszym tomie? Czy autorka poradzi sobie z wysoko postawioną poprzeczką, którą przecież sama sobie ustawiła?

"Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli" to dalsze losy rodziny Winnych. Tom pierwszy zakończył się tragicznie, gdyż zginął Antoni, mąż Broni, dziadek bliźniaczek, ratując życie Pawła, męża Mani, jednej z wnuczek. Ocalony nie potrafi sobie poradzić z rzeczywistością, w której się znalazł i zostawia brzemienną Manię z jej familią, sam zaś po prostu znika. Siostra Ani powija kolejne w rodzinie bliźniaczki, dwie dziewczynki-Kasię i Basię. Babcia Bronia po traumatycznym przeżyciu, jakim jest strata męża, przestaje mówić. Wszystko zatem pozostaje na głowie Ani, która ze wszech miar próbuje poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Pomaga jej oczywiście ojciec. Niebawem na horyzoncie pojawia się po raz kolejny wielbiciel naszej dzielnej bohaterki, którego pamiętamy z pierwszej części sagi. Kazimierz darzy Anię ogromnym uczuciem i chociaż młoda kobieta miewa niepokojące przeczucia co do jego osoby, wkrótce zostaje jego żoną i wyprowadza się z rodzinnego domu. Mieszkają w Warszawie, to tutaj początkujący poeta próbuje za wszelką cenę zapewnić jej szczęście i spokój, co w czasach, w jakich przyszło im żyć nie jest wcale łatwe. I tu, w stolicy, Ania spotyka dawną znajomą ze szkoły, Różę. To ten wątek książki poruszył mnie szczególnie, ponieważ szkolna koleżanka jest Żydówką. Więcej niestety nie zdradzę, ponieważ chciałabym, aby czytelnik samodzielnie odkrywał szczegóły z życia zarówno Winnych, jak i bliskich im osób. Nie chciałabym nikogo pozbawiać emocji, odbierać szansy na przeżycie czegoś niezwykłego, bo z tą lekturą tylko o takich uczuciach może być mowa.

Powieść czyta się doprawdy szybko i z ogromnym zaciekawieniem, jest pasjonująca, wciągająca i interesująca. Autorka doskonale poradziła sobie z kontynuacją, zaskakując nas niejednokrotnie i oczywiście kończąc w takim momencie, że o mało człowiekowi serce nie pęknie. Zżyłam się z bohaterami sagi, kibicuję im i trzymam za nich naprawdę mocno kciuki. Tom trzeci, opowiadający o czasach komunizmu, przeczytam równie chętnie jak dwa poprzednie. Moim zdaniem saga Ałbeny Grabowskiej jest rewelacyjna i nie można przejść obok niej obojętnie. W żadnym wypadku!
Pisarka oddała idealnie zarówno rzeczywistość, jaka miała miejsce przed II wojną światową, w czasie jej trwania, jak i po niej. Jej bohaterowie borykali się z przeciwnościami losu, z niełatwymi okolicznościami, jedni zasługują na nasz szacunek, innych nie rozumiemy. Autorka pokazała zróżnicowanie: z jednej strony strach, lęk, z drugiej miłość, przyjaźń, wszystko to, o co tak trudno było w czasach wojny. Tym bardziej zasługuje to na nasz podziw, bo przecież takie osobowości, jak Ania należy wyróżniać, chwalić, pamiętać o nich. Nie wszyscy byli jak Zuzanna, sąsiadka Ani.

"Wojna przemawia do ludzi wieloma językami, ale zawsze jest to głos bestii. Któregoś dnia bestia wsączyła w ucho Zuzanny Birgenhoff kilka kropli jadu i ta, zaraz po obudzeniu, zgłosiła się do siedziby Gestapo przy alei Szucha w Warszawie, gdzie powiedziała, że w sąsiedniej kamienicy, przy ulicy Marszałkowskiej sześćdziesiąt mają miejsce konspiracyjne spotkania. Wiedzę swoją oparła na obserwacjach ludzi wchodzących do budynku, a następnie z niego wychodzących, zawsze pojedynczo, w odstępach kilkuminutowych. Ponadto stwierdziła, że co najmniej jeden z tych regularnie spotykających się w mieszkaniu na drugim piętrze chłopców, niósł ze sobą futerał na gitarę, w którym, jak Zuzanna przypuszczała, przenoszono broń. Dyżurny oficer SS z wielką przyjemnością zaprowadził informatorkę do wyżej sklasyfikowanego urzędnika, któremu łamaną niemczyzną powtórzyła swoją historię. Tamten zapisał wszystko jak trzeba, podziękował Zuzannie, która z czystym sumieniem poszła do domu, gdzie oddała się dalszej obserwacji sąsiadów swojej kamienicy i budynków do niej przylegających. Serce Zuzanny przed wojną było wyłącznie polskie, ale w czasie okupacji zniemczało z niejasnych powodów, z którymi pradziadek Niemiec niewiele miał wspólnego. Po jej wyjściu oficer wykonał kilka telefonów i następnego dnia o umówionej godzinie pod wskazaną kamienicę podjechała duża czarna ciężarówka, z której wysypało się kilkunastu żołnierzy. Mieszkańcy domu zostali wywleczeni przez bramę, a następnie ustawieni pod murem. Rozstrzelano dziesięć osób, w tym trzy kobiety i siedmiu mężczyzn, a dziesięciu młodych chłopców aresztowano. Jeden z nich, ten, który miał futerał na gitarę, próbował uciekać, ale seria z karabinu maszynowego powaliła go na środek Marszałkowskiej. W futerale nie było broni, tylko gitara, którą jeden z Niemców rozbił o mur kamienicy, trudno powiedzieć, dlaczego." [1]


Tak zaczyna się drugi tom. Myślę, że zainteresowałam Was? Język, którym posługuje się Grabowska jest tak żywy, plastyczny i świeży, że warto zaopatrzyć się w oba tomy sagi i poznać familię Winnych.

I na zakończenie jeden z piękniejszych fragmentów:

"Wróciła po dwóch godzinach, niosąc w ręku sporą paczkę środków na gorączkę, rany i innych, które były bezcenne dla mieszkańców getta. Do plecaka spakowała jej także spory słój smalcu, ogórki kiszone i chleb.
-Więcej mnie nie zobaczysz, obiecuję-powiedziała Róża, wstając.
Ania objęła ją.
-Przeciwnie-powiedziała.-Będziesz przychodziła do mnie, a ja ci pomogę. Szukaj mnie w Stokrotce. Gdyby coś się stało, zostawię Michałowi nowy adres. A ja ciebie gdzie mogłabym znaleźć?" [2]




Polecam zdecydowanie, z całego serca!


[1] "Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli" Ałbena Grabowska, wydawnictwo Zwierciadło 2015, strona 7
[2] Tamże, s. 52

Jest to drugi tom sagi, o pierwszej części pisałam tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/09/stulecie-winnych-abena-grabowska.html


Twórczość Ałbeny Grabowskiej znam od kilku już lat. Zachwyciła mnie Jej powieść "Coraz mniej olśnień", ponieważ była inna, świeża, nowatorska. Z wielkim zainteresowaniem przyglądałam się, jak rozwija się talent autorki, jak Jej literacka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ałbena Grabowska to osoba o wielu twarzach. Jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, mamą trójki dzieci, pisarką. To autorka książek skierowanych zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. Dla tych pierwszych odbiorców stworzyła między innymi serię o chłopcu, który woli świat komputerowy od rzeczywistego. Dla drugich z kolei świetne studium psychologiczne, powieść skomplikowaną i trudną. Mam tutaj na myśli tytuł "Coraz mniej olśnień". Poza tym jest kobietą niezwykle ciepłą, sympatyczną. Każda napisana przez nią historia jest niebanalna, przemyślana i dopracowana. Nie jest istotne, czy tworzy dla młodego czytelnika, czy dla starszego, każdego z nich traktuje w sposób wyjątkowy, z szacunkiem. Pozwala nam na samodzielne myślenie, analizowanie podczas czytania, a to chyba najlepsze, najważniejsze, co może dać nam dobra lektura.
Nie miałam pojęcia, czego mogę spodziewać się po najnowszej powieści Ałbeny Grabowskiej. Byłam pewna, że mnie zaskoczy, bo po przeczytaniu "Coraz mniej olśnień" wiedziałam już, że inaczej być nie może. Próbowałam przewidzieć, jakiego typu niespodzianki pojawią się w "Lady M", ale oczywiście odgadnąć, co czeka mnie na kartach najnowszej powieści pisarki nie było wcale tak łatwo.
W tej książce poznajemy Małgorzatę, kobietę zdawałoby się twardą i silną, zawsze stawiającą na swoim. Nie liczy się z uczuciami innym, za wszelką cenę próbuje wyzwolić we własnym mężu poczucie wartości. Nie myśli jednak w tym wszystkim o sobie, o nie, ona chce, aby to Krzysztof był szczęśliwy, jej chorobliwa ambicja nie może niestety doprowadzić do niczego dobrego.
Krzysztof z kolei stara się ze wszech miar zadowolić swoją żonę, próbuje sprostać jej oczekiwaniom, choć niezbyt dobrze czuje się w roli, jaką wyznaczyła dla niego Małgorzata. Może nie jest na tyle dojrzały emocjonalnie, by spojrzeć prawdzie w oczy, by zrozumieć, że taki układ tylko pozornie daje im szczęście?
Małżeństwo tej pary nie opiera się chyba na zbyt trwałych fundamentach, skoro zarówno ona, jak i on wplątują się w mniej lub bardziej przygodne znajomości. Czy Krzysztofa i Małgosię łączy prawdziwe uczucie, miłość, zaufanie, przyjaźń, szacunek? A może to tylko gra pozorów, dla świętego spokoju, dla dobra rodziny?
Wszyscy wokół zdają się dostrzegać, że lada moment może dojść do tragedii, wszyscy z wyjątkiem samych zainteresowanych. Jak zakończy się ta historia? Kto ucierpi najbardziej? A kto otrzepie się z pozostałości po wyrzutach sumienia i pójdzie dalej swoją drogą?
Czy warto za wszelką cenę, wbrew wszystkiemu i wszystkim dążyć do upragnionego celu? Nie zwracać uwagi na tych, którzy dobrze nam życzą, niszczyć przyjaźnie, manipulować innymi, prowadzić ich ku zgubie? Wiele w tej lekturze prawdy, życiowej mądrości popartej trudnymi doświadczeniami. Kłamstwo, intrygi na miarę Lady Makbet ze znanego dramatu klasyka. Tytuł książki nie jest zatem przypadkowy. Ludzki charakter, skomplikowana psychika, zazdrość, zawiść to temat ponadczasowy, uniwersalny, znany od zawsze. Okrutna to prawda, smutna i bolesna, ale niestety nie można udawać, że takie postaci to wymysł pisarki. Spotykamy te i im podobne jednostki ludzkie na każdym kroku, to zwyczajne zdawałoby się osoby, z krwi i kości. Autorka po prostu je opisała i pokazała nam, do czego może prowadzić brak zrozumienia, miłości, przypadek czy ślepy los.
To książka naprawdę niezwykła, zupełnie odmienna, wyróżniająca się na tle innych. Jest mroczniejsza, smutniejsza, nie znajdziemy tu zbyt wielu powodów do uśmiechu, raczej przełkniemy gorzką pigułkę, otrzymamy niecodzienną lekcję. Oddaje idealnie niełatwą rzeczywistość kobiety, która ze wszystkich sił chce kontrolować swoje życie, emocje, męża.
Autorka nie boi się trudnych tematów, pokazuje nam, że można w sposób ciekawy opowiedzieć historię skomplikowaną, potrafi zainteresować czytelnika, wzbudzić w nim emocje, zmusić do myślenia. Stopniuje napięcie, nie pozwala nam na nudę. Uważam, że o tej pisarce już niedługo będzie bardzo głośno, z uwagi na to, że nie wprowadza prostych rozwiązań do swoich powieści, puentuje po mistrzowsku, za każdym razem zadziwia i utrzymuje wysoki poziom. Tworzy po prostu literackie perełki, ma prawdziwy talent, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejną jej książkę zatytułowaną "Lot nisko nad ziemią", która już w kwietniu ma się pojawić na rynku wydawniczym.

Moja recenzja książki pod tytułem "Coraz mniej olśnień": http://asymaka.blogspot.com/2013/06/coraz-mniej-olsnien-abena-grabowska.html
Mój wywiad z Ałbeną: http://asymaka.blogspot.com/2013/08/wywiad-z-abena-grabowska-grzyb-i.html
Recenzje jej książek dla dzieci: http://asymaka.blogspot.com/2013/06/julek-i-maja-podroz-w-nieznane-abena.html
http://asymaka.blogspot.com/2014/03/julek-i-maja-misja-w-czasie-abena.html
Blog Ałbeny: http://asymaka.blogspot.com/2014/03/julek-i-maja-misja-w-czasie-abena.html
Tutaj zakupiłam za jedyne 10 złotych e-book "Lady M": http://www.2-pietro.pl/ksiazka/lady-m-ebook-pdf-epub-mobi/.
Wersja papierowa niebawem.

Ałbena Grabowska to osoba o wielu twarzach. Jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, mamą trójki dzieci, pisarką. To autorka książek skierowanych zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. Dla tych pierwszych odbiorców stworzyła między innymi serię o chłopcu, który woli świat komputerowy od rzeczywistego. Dla drugich z kolei świetne studium psychologiczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trudne relacje między matką a córką. Czy każda kobieta powinna mieć dziecko?

Ałbena Grabowska-Grzyb jest lekarzem neurologiem, epileptologiem mającym bułgarskie korzenie, stąd tak oryginalne i niecodzienne imię.Wiele razy była nagradzana za swoje osiągnięcia i prace naukowe. Ponadto jest mamą trójki szkrabów, dwóch chłopców i dziewczynki: Julka, Alinki i Frania. Bez pisania nie wyobraża sobie życia, ma na swoim koncie sześć wydanych książek, a siódma czeka na swoją premierę. Pisze i dla dzieci, i dla dorosłych. Porusza tematy ważne, trudne, niebanalne. Jako pierwsza powstała powieść o jej rodzinnych stronach, zatytułowana "Tam, gdzie urodził się Orfeusz". To wszystko znajdziemy na okładce Olśnień. Krótki opis książki, jaki wyczytałam z okładki właśnie pozwolił mi na wysunięcie wniosków jednoznacznych, że będę miała tu do czynienia z historią lekką, prostą i przyjemną, poznam kobietę zajmującą się modą i fatałaszkami.
Okazało się, że tytuł "Coraz mniej olśnień" wywołał we mnie wiele emocji, że wcale taki nieskomplikowany nie był. Musiałam przez dosyć długi czas dochodzić do siebie po przeczytaniu tej książki, a nawet teraz, gdy mam o tym wszystkim napisać, uczucia, jakie towarzyszyły mi przy czytaniu wracają. To historia, obok której nie możemy przejść obojętnie, wielokrotnie będziemy o niej myśleć i do niej wracać. Moim zdaniem to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Faktycznie bohaterką jest kobieta, która pracuje w świecie mody, ubrania są jej wielką pasją i miłością. Niestety nieodwzajemnioną, ponieważ Lena zostaje zwolniona z pracy i musi liczyć się z każdym groszem. Może wystarczy jej na suchą bułkę, a może nie? Kolejna osoba, występująca w tej powieści to dziennikarka Maria, która zupełnie niespodziewanie spotyka swoją rzekomo zmarłą przyjaciółkę. Postanawia za wszelką cenę ją odnaleźć, dotrzeć do niej, porozmawiać z nią, rozstały się bowiem w gniewie. Jest też dziewczyna, która traci wzrok. Ela próbuje jakoś sobie z tym poradzić, zaczyna pisać wiersze i staje się sławna. Co łączy te wszystkie kobiety? Czy przyjaciółka Marii, Alina, która wiedzie teraz spokojne życie zupełnie zwyczajnej osoby będzie chciała zostać odnaleziona? Dlaczego zdecydowała się na taki krok, opuściła rodzinę, najbliższych poniekąd jej ludzi? Ela, dla której pracę zaczyna Lena nieustannie opowiada o swoich trudnych relacjach z matką, o tym, że nigdy nie była kochana, doceniana, traktowana jak najdroższe i wyczekiwane dziecko. Ma w sobie wiele żalu i gniewu. Ile w tej książce jest prawdy o nas samych, ile możemy dzięki niej zrozumieć, ile poczuć! Niebywale fascynująca powieść, która trzyma w napięciu do ostatnich stron, do samego końca! Jest i miłość, i nienawiść, i zagadka, elementy trudne, bolesne miejscami, ale i radosne, niosące nadzieję. Wszystko napisane naprawdę ciekawie i w sposób nietuzinkowy.

Trudne relacje między matką a córką. Czy każda kobieta powinna mieć dziecko?

Ałbena Grabowska-Grzyb jest lekarzem neurologiem, epileptologiem mającym bułgarskie korzenie, stąd tak oryginalne i niecodzienne imię.Wiele razy była nagradzana za swoje osiągnięcia i prace naukowe. Ponadto jest mamą trójki szkrabów, dwóch chłopców i dziewczynki: Julka, Alinki i Frania. Bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Recenzja tomu pierwszego: http://asymaka.blogspot.com/2015/03/dom-na-skraju-kasia-bulicz-kasprzak.html.

Czytałam wszystkie powieści stworzone przez Kasię Bulicz-Kasprzak i choć największą sympatią darzę dwie pierwsze jej książki, równie chętnie sięgnęłam po kolejne. "Szlachetne pobudki" to najnowsza propozycja literacka autorki. Wracamy do niezwykle pięknych miejsc, w otoczenie aromatycznych różanych ogrodów i mało niestety sympatycznych sekretów skrywanych latami. Zresztą, młodsze pokolenie wcale nie jest gorsze, i teraz intrygi, kłamstwa i tajemnice są na porządku dziennym.

"Bywają dni, które wyobrażamy sobie zupełnie inaczej, niż one w rzeczywistości przebiegają. Wtedy każda różnica między wyobrażeniem a realnością irytuje. Jeśli nie potrafimy nad tym zapanować, dochodzi do katastrofy." [1]

Pisarka w taki sposób zakończyła część pierwszą, że przez moment miałam ochotę ją zamordować. Pogmatwała i tak zawiłe losy swoich nietuzinkowych postaci, zostawiając czytelnika w wielkim niedosycie, kompletnie skołowanego. Naprawdę! Powiem tylko tyle, że jeżeli myślicie, iż w drugim tomie cokolwiek się wyjaśni, to jesteście w błędzie.

"Cóż, tym, czego na pewno się w życiu nauczyła, jest prawda, że nie uda się uciec przed bólem. Trzeba go przyjąć mężnie i uśmiechać się, mimo zaciśniętych zębów." [2]

Po tym, jak nieszczęście spadło na mieszkańców ulicy Różanej nic nie jest już takie, jak było jeszcze wczoraj. Ogrody, pielęgnowane latami, nie wyglądają tak imponująco i pięknie, a i w życiu bohaterów zmiany następują w tempie błyskawicznym. Okazuje się, że spełnione marzenia wcale nie dają takiego szczęścia, jak mogłoby się wydawać jeszcze chwilę wcześniej, bo to niestety prawda, że nasze wyobrażenia w zderzeniu z rzeczywistością zawsze okazują się lepsze, piękniejsze, bardziej wartościowe.

"Czasem myślę, że pamięć podobna jest do wiadra, a wspomnienia do kropli wody. Na początku, kiedy tych kropli jest mało, bez problemu się tam mieszczą. Z czasem ich przybywa, a w końcu zaczynają się przelewać przez brzegi wiadra. Wydaje nam się, że tracimy te nieistotne, że zapomnieliśmy kupić mleko czy podlać kwiaty. Dopiero, gdy próbujemy sięgnąć w głąb pamięci, okazuje się, że straciliśmy również coś cennego." [3]


Woda spowodowała nie tylko straty materialne, niektórzy mieszkańcy stracili chyba coś więcej niż dach nad głową. Lekcja, choć gorzka może okazać się jednak najważniejszą, jaką otrzymali od losu. Kto z nich będzie miał siłę i energię, by wygrać w tej nierównej walce? A kto odpuści, nie zdecyduje się zawalczyć o lepsze jutro?


Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Wrócicie z prawdziwą przyjemnością do historii bohaterów, których poznaliście nie tak dawno temu, ale za którymi na pewno już zatęskniliście, podobnie jak ja. Klimatyczna, ciepła, wartościowa lektura, jak zawsze u autorki dopracowana do perfekcji, idealna. Na wieczór, na dłuższą chwilę relaksu, pozornie lekka, lecz w gruncie rzeczy refleksyjna i dająca do myślenia. Nie zawiedziecie się.


[1] Kasia Bulicz-Kasprzak "Szlachetne pobudki" Wydawnictwo Prószyński i Spółka, 2015, strona 282
[2] Tamże, s. 315
[3] Tamże, s. 317

Recenzja tomu pierwszego: http://asymaka.blogspot.com/2015/03/dom-na-skraju-kasia-bulicz-kasprzak.html.

Czytałam wszystkie powieści stworzone przez Kasię Bulicz-Kasprzak i choć największą sympatią darzę dwie pierwsze jej książki, równie chętnie sięgnęłam po kolejne. "Szlachetne pobudki" to najnowsza propozycja literacka autorki. Wracamy do niezwykle pięknych miejsc, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak znam doskonale i cenię. Niemalże wszystkie napisane przez autorkę powieści prężą się dumnie na mojej półce, do kolekcji brakuje mi tylko "Meandrów miłości", których wydawca mi zwyczajnie poskąpił. Wersji "czytnikowej" nijak ustawić obok "Nalewki zapomnienia...", "Domu na skraju" czy "Nie licząc kota..." się nie da. Do gustu przypadły mi chyba najbardziej te historie pisarki, które tryskają prawdziwym humorem, są zabawne i lekkie. Mówię tu o "Nalewce..." i "Nie licząc...". "Inna bajka" początkowo miała ukazać się w tej właśnie serii i oczekiwałam z wielką niecierpliwością dnia premiery. Czekałam i czekałam. W międzyczasie ukazał się "Dom na skraju", "Meandry miłości" utrzymane w tonie bardziej poważnym, a "Innej bajki" jak nie było, tak nie było.

Z Kasią Bulicz-Kasprzak spotkałam się niedawno na Targach Książki w Warszawie i o ile dobrze pamiętam, wówczas dowiedziałam się, że 3 czerwca pojawi się na półkach księgarń "Inna bajka". Moja radość była ogromna, bo takie książki pisarki cenię najbardziej. Egzemplarz powieści pojawił się u mnie w ubiegły piątek, wiadomo więc było, z jaką pasjonującą lekturą spędzę weekend. W to, że będzie pasjonująco, nie wątpiłam ani chwili. Było i ciekawie, i zabawnie, i wzruszająco. Prawdziwe emocje, mądre, życiowe przemyślenia, uczucia kobiety, która w młodym wieku staje się matką, wszystko to urzekło mnie i wycisnęło z oczu niejedną łzę. Bawiłam się znakomicie, popadając ze skrajności w skrajność, z jednej strony rodzina i przyjaciele głównej bohaterki, ich rozterki, przeżycia, rozmowy z nią, z drugiej zagubiona i niepewna, co dalej zrobić dziewczyna...

Karolina spokojnie studiowała chemię, nie planując w niedalekiej przyszłości zostać matką. W dodatku matką samotną. Matką, która ojca dziecka znała niewiele, bo widziała go raptem dwa razy w życiu, w tym tylko raz rozmawiali ze sobą i jak wiadomo, nie tylko rozmawiali... Chwila zapomnienia, zbyt duża ilość alkoholu we krwi, wszystko to okazało się mieszanką wybuchową. Konsekwencje namiętnej nocy studentka będzie ponosić przez wiele, wiele lat. Zawsze powtarzałam, że ciąża trwa przez dziewięć miesięcy właśnie dlatego, by ci, którzy jej nie planowali mieli szansę oswoić się ze zmianą.

Karolina marzyła o świetnej pracy, miała wielkie plany na przyszłość, w których nie uwzględniała założenia rodziny, przynajmniej nie w tym momencie życia. Jednak nikt jej o zdanie nie pyta, nie może też cofnąć czasu. Czy zaakceptuje tę niespodziankę od losu? Czy dziecko zmieni jej sposób myślenia, porzuci wartości, które wyznawała, zasady, jakimi się kierowała?

I pytanie zasadnicze, kto tak naprawdę jest jej przyjacielem, na kogo może liczyć, a kto wbije jej w samo serce szpilę, sugerując, że jest podłą i wyrafinowaną intrygantką? Życie pełne jest niespodzianek, a doświadczenia, jakie stają się naszym udziałem, powinniśmy pielęgnować z wielką pieczołowitością i wyciągać z nich wnioski na przyszłość. Uczyć się na błędach po prostu.

Dowcipna, mądra, lekko i bez wymuszenia napisana jest "Inna bajka". Stworzeni przez Bulicz-Kasprzak bohaterowie przypadają nam do gustu i szybko zaczynamy z nimi sympatyzować. Martwimy się o Karolinę, zastanawiamy się, jak potoczą się jej losy, jak ułoży się jej zagmatwane życie. Czy dziecko kiedykolwiek pozna ojca? Czy biegająca co rusz do kościoła babcia wymodli się o rozgrzeszenie dla wnuczki? Co na to wszystko matka studentki, która pokładała w niej wszelkie nadzieje i do tej pory nie skąpiła jej pieniędzy? Przez dziewięć miesięcy może wydarzyć się wiele, ktoś może dorosnąć, ktoś coś zrozumieć, ktoś zmądrzeć, a ktoś zidiocieć do reszty...

Kto okaże się największa miłością Karoliny? Tego pytania chyba nie muszę zadawać.
Ciepła, poruszająca, fenomenalnie napisana relacja przyszłej matki, pełna emocji i odczuć jakże realistycznych, prawdziwych. Zagubienie, uczucie osamotnienia, rozbicia, strach o dziecko, każdy z tych elementów był w "Innej bajce" potrzebny. Książkę czyta się w tempie zastraszającym, z ogromną przyjemnością. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Na nadchodzące dni to lektura idealna.

Twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak znam doskonale i cenię. Niemalże wszystkie napisane przez autorkę powieści prężą się dumnie na mojej półce, do kolekcji brakuje mi tylko "Meandrów miłości", których wydawca mi zwyczajnie poskąpił. Wersji "czytnikowej" nijak ustawić obok "Nalewki zapomnienia...", "Domu na skraju" czy "Nie licząc kota..." się nie da. Do gustu przypadły mi chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak poznałam za sprawą "Nie licząc kota...". Po niej przyszedł czas na "Nalewkę zapomnienia..." i "Meandry miłości". "Dom na skraju" to czwarta książka autorki. Wszystkimi jestem zachwycona w równym stopniu, choć każda z nich jest inna. Dwie pierwsze urzekły mnie niebanalnym dowcipem, trzecia klimatem podobnym do "Przeminęło z wiatrem", a ostatnia ciepłem i serdecznością sąsiedzką bijącą z każdej niemalże strony. Może nie wszyscy jej bohaterowie byli krystalicznie czyści, idealni, ale w obliczu dramatu potrafili się zmobilizować do działania. Zapomnieli o urazach i niesnaskach, a to jest niezwykle budujące.

"Dom na skraju" to nie tylko urokliwa okładka, treść książki jest niemniej urzekająca, dająca nadzieję, intrygująca. Pasjonatka dobrej lektury i biegania pokazała nam kolejną swoją miłość-do roślin. Choć sama nie ma wielkiego pola do popisu, typowego ogrodu, niejeden z zazdrością zapewne spojrzałby na balkon pisarki. To tutaj sadzi pachnące, barwne kwiaty i aromatyczne warzywa. Swoje kolejne zainteresowanie wykorzystała również w najnowszej powieści. Mieszkańcy ulicy Różanej uwielbiają bowiem hodować wszelkiego typu rośliny, biorą też udział w konkursie o puchar burmistrza.

Bohaterowie tej propozycji literackiej są różnorodni jak kwiaty z niejednego ogrodu. Łączą ich więzy krwi, przyjaźń, nienawiść, zazdrość. Jedni z nich marzą o wielkiej, odwzajemnionej miłości, inni chcą tylko poplotkować, snują zadziwiające intrygi, a w gruncie rzeczy zależy im tylko na tym, by po prostu być szczęśliwym i rozumianym.

Każda z postaci jest inna. Jedna szuka akceptacji, druga ma własne sekrety, często sprzed wielu, wielu lat lub wyrzuty sumienia. Mieszkają na Różanej, w starych domostwach z tradycjami. Niby znają się doskonale, ale czy naprawdę wiedzą o sobie absolutnie wszystko? Jest między nimi mnóstwo niedomówień, żalu i choć nie potrafią rozmawiać o przeszłości, ona sama prędzej czy później przypomni im o sobie.

Marta właśnie się rozwiodła z człowiekiem, którego kochała i nie potrafi zapomnieć o swoim cierpieniu. Wróciła do rodzinnego miasteczka, na ulicę Różaną, by zamieszkać w domu rodziców. Do tej pory była przekonana, że są oni wzorem do naśladowania, bo kochają się niezmiennie od wielu już lat. Dopiero teraz, będąc na miejscu, zaczyna dostrzegać, że małżeństwo mamy i taty wcale nie jest takie idealne i bez skazy. Pozory, jak uzmysławia nam autorka, bardzo często mylą.

Karolina kompletnie nie radzi sobie jako matka. Nie potrafi zapanować ani nad dwójką swoich dzieci, ani nad bałaganem panującym w jej domu, ani nad rzeczywistością, która ją otacza. Jest przepełniona żalem do dawnej przyjaciółki, zbyt wygórowaną ambicją, która powinna motywować ją do działania, do zmian na lepsze, a zamiast tego zżera ją zazdrość, niszczy ją to prymitywne uczucie.

Maria nigdy nie wyszła za mąż i nadal mieszka z wiecznie niezadowoloną z niej matką. W skrytości tworzy wiersze, które wreszcie ma zamiar pokazać światu. Tylko czy się odważy? Czy nie zrezygnuje w ostatniej chwili, w kluczowym momencie? I do kogo skierowane są te rymowane utwory o tematyce miłosnej?

Prym w tej powieści wiodą mimo wszystko kobiety. Spotkamy tu jeszcze charyzmatyczną i pewną siebie rozwódkę, Sylwię, kolejną żonę jej męża-Agatę, matkę Marii-Leokadię, rodzicielkę Marty-Janinę.

Kasia Bulicz-Kasprzak, jak za każdym razem, i teraz ujęła mnie barwnym językiem, ciekawymi spostrzeżeniami, a nade wszystko pokazała, że nic nie jest jednoznaczne i pewne w naszym życiu. Czasem nie potrafimy przyznać się do błędu, cierpimy w samotności, jesteśmy zbyt dumni, butni, brakuje nam pokory i dystansu do wielu spraw. Zamiast szczerze porozmawiać, wolimy pielęgnować w sobie uczucie gniewu, nienawiść, bo to wydaje nam się o wiele bardziej proste niż chociażby pielęgnowanie ogrodu. To prawdziwie ludzka opowieść, pasjonująca i przemyślana, dopięta na ostatni guzik. Wiarygodność bohaterów jest bezsprzeczna, ich rozterki trudne, ale jakże realistycznie przedstawione, a całość pachnie wszelkimi odmianami róż. Klimatyczna, ciepła, dojrzała to książka, dlatego przykro jest żegnać się z mieszkańcami Różanej. Na szczęście żegnać nie na zawsze, a raptem do czasu, gdy pojawi się na rynku wydawniczym część druga, zatytułowana "Szlachetne pobudki". Oczekuję jej z niecierpliwością i wielkim zainteresowaniem. Polecam zdecydowanie. Możemy zagłębić się nie tylko w prawdziwie fascynujących losach bohaterów, ale też zapoznać się z gatunkami róż, które zaprezentuje nam autorka we wstępie do każdego z rozdziałów.


recenzje innych książek autorki:
http://asymaka.blogspot.com/2013/08/nie-liczac-kota-czyli-kolejna-historia.html
http://asymaka.blogspot.com/2013/08/nalewka-zapomnienia-czyli-bajka-dla.html
http://asymaka.blogspot.com/2013/10/meandry-miosci-kasia-bulicz-kasprzak.html

wywiad:
http://asymaka.blogspot.com/2013/08/wywiad-z-kasia-bulicz-lasprzak-i.html

Twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak poznałam za sprawą "Nie licząc kota...". Po niej przyszedł czas na "Nalewkę zapomnienia..." i "Meandry miłości". "Dom na skraju" to czwarta książka autorki. Wszystkimi jestem zachwycona w równym stopniu, choć każda z nich jest inna. Dwie pierwsze urzekły mnie niebanalnym dowcipem, trzecia klimatem podobnym do "Przeminęło z wiatrem", a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam przyjemność czytać wszystkie poprzednie książki Anny Kleiber i każda z nich rozbawiła mnie, zainteresowała, świetnie się bawiłam poznając historie stworzone przez autorkę. Podobnie było w przypadku najnowszej-”Sabat czterdziestek” to idealna lektura na letni, wakacyjny czas.

Bardzo szybko przeniosłam się do świata dwóch czterdziestoletnich, dopiero co rozwiedzionych przyjaciółek, które wybierają się w zagraniczną podróż. Obie okazały się być kobietami sympatycznymi i nieco zwariowanymi, które pomimo tego, że los ich nie rozpieszczał nie stały się zgorzkniałe i smutne, pozbawione wyobraźni i kreatywności. Wręcz przeciwnie, miały głowy pełne pomysłów. Nadal potrafiły być radosne, beztroskie i zadowolone z życia. Tylko na moment przyjechały do miejsca, z którym wiązały się ich najpiękniejsze wspomnienia z lat młodości i to tutaj przypomniały sobie o tym, jakie były kilkanaście lat wcześniej. Chciały szybko załatwić sprawy spadkowe i wyjechać z tego nudnego zdawałoby się miejsca, a przy okazji wplątały się w aferę kryminalną. Nie widziały jednak innego wyjścia, gdy zaginęła niezbyt przez nie lubiana kuzynka Kamili, musiały za wszelką cenę ją odnaleźć.
Zarówno Ewa, jak i Kamila starały się pogodzić z bolesną przeszłością, z tym, że czas płynie nieubłaganie i nie są już młodymi, dopiero co wkraczającymi w dorosłość dziewczynami. Planowały wyjazd, by odzyskać wiarę we własne siły, ale to na prowincji znalazły to, czego potrzebowały. To tutaj nabrały dystansu do tego, co było już za nimi. Mogły wreszcie z wiarą i nadzieją spojrzeć w przyszłość. Pięknie opisana jest ich przyjaźń trwająca przez wiele, wiele lat. Dowcipne i jakże prawdziwe są dialogi, świetnie wykreowane przez autorkę postaci powodują, że czytelnik szybko obdarza je sympatią, a całość czyta się w tempie ekspresowym. Zagadki, tajemnice, intrygi, wszystko to sprawia, że obraz, jaki roztacza przed nami pisarka jest szalenie interesujący. Doskonale oddane zostały prowincjonalne problemy i dylematy osób mieszkających na wsi.

Czytając tę publikację właściwie cały czas byłam uśmiechnięta. To doskonała propozycja dla osób potrzebujących zabawnej, niezobowiązującej lektury na urlop. Dzięki niej nabierzemy wiatru w żagle, ponieważ nastraja nas optymistycznie, potrafi rozbawić i zaintrygować, a akcja nie pozwala nam na nudę. Chętnie dołączamy do przyjaciółek, przeżywamy z nimi arcyzabawne przygody i próbujemy odkryć sekrety mieszkańców Zadola. W gruncie rzeczy nie musimy wszak wyjeżdżać w daleką, zagraniczną podróż, by świetnie się bawić i zrozumieć, co jest ważne w naszym życiu. Nawet po czterdziestce!

Miałam przyjemność czytać wszystkie poprzednie książki Anny Kleiber i każda z nich rozbawiła mnie, zainteresowała, świetnie się bawiłam poznając historie stworzone przez autorkę. Podobnie było w przypadku najnowszej-”Sabat czterdziestek” to idealna lektura na letni, wakacyjny czas.

Bardzo szybko przeniosłam się do świata dwóch czterdziestoletnich, dopiero co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna niezwykła książka świetnie piszącej Nataszy Sochy. Autorka odznacza się niebanalnym stylem, wyróżnia na tle innych pisarek świeżością, dowcipnymi spostrzeżeniami, uwagami i radami, które naprawdę dają do myślenia. W swoich historiach porusza problemy ważne i aktualne, ale podaje je nam w zabawny, mądry i nieszablonowy sposób.

Kalina, główna bohaterka tej opowieści, jest kobietą dojrzałą, jednak nigdy nie miała szansy poczuć się naprawdę wolna. Uwikłana w skomplikowaną relację z własną matką starała się nie powielać jej błędów i swoją córkę wychowywać w zupełnie inny sposób. Miała ogromny problem z podejmowaniem samodzielnych decyzji, dokonywaniem wyborów. Wreszcie zdecydowała się na szalony i desperacki krok, by choć na chwilę wyplątać się spod toksycznych skrzydeł rodzicielki, by poczuć wiatr we włosach, by wreszcie być sobą! Tylko, czy ona sama wiedziała, jaka jest? Czego potrzebuje, o czym marzy i czego chce?

Moim zdaniem autorka zajęła się tematyką istotną, gdyż dotyczy ona każdej kobiety. Która z nas nie miała do czynienia z burzą hormonalną, która nie próbowała sobie z nią radzić z lepszym lub gorszym efektem? Z główną bohaterką tej historii utożsamiać się będzie zatem wiele czytelniczek, będą kiwały głową ze zrozumieniem, ponieważ naprawdę dobrze będą ją rozumiały.

Jak poradzi sobie Kalina z narastającym napięciem, z przemijaniem, z upływem czasu, na który nie ma żadnego wpływu? Czy obudzi się z letargu, czy pokona własne lęki, czy zdobędzie się na odwagę i wreszcie zacznie żyć na sto procent? Czy zaakceptuje to, że jej ciało się zmienia, że na jej twarzy pojawiają się kolejne zmarszczki, że nie ma już nastu lat?

Zakończenie tej historii zaskoczyło mnie równie mocno jak jej początek. Natasza Socha nie odpowiedziała na kłębiące się w mojej głowie pytania, tym bardziej czekam więc na kolejną część tej serii. Jestem zaintrygowana i ciekawa, jak potoczą się losy Kaliny, jak ułożą się niełatwe relacje z matką i córką, bo podejrzewam, że i ten temat zostanie rozwinięty w następnym tomie. I czy nowo poznany mężczyzna stanie się dla niej kimś więcej niż tylko towarzyszem podróży?

„Hormonia” to powieść, która pozwala nam zrozumieć. Zaakceptować otaczającą nas rzeczywistość, pojąć, jak czuje się ta druga osoba, jak wygląda relacja między matką a córką z drugiej strony, nie tylko z naszego punktu widzenia. Nauczmy się dostrzegać drugiego człowieka, rozmawiać z nim, ale też żyć pomimo tego, że nasze ciało się zmienia i nic już nigdy nie będzie takie, jak było kiedyś. Młodość nie wróci, ale i dojrzała kobieta może być pewna siebie, może czerpać z życia garściami, może zrobić coś szalonego, spełniać marzenia, przestać obawiać się tego, co czeka za rogiem. Albo za progiem własnego domu. Warto czasem pomyśleć o sobie, bo może nam to wyjść na dobre, odrobina egoizmu od czasu do czasu na pewno nikomu nie zaszkodzi.

Od dawna wiedziałam, że Natasza Socha to osoba ambitna. Żadna jej książka nie jest cukierkowa, słodka, łatwa, lekka i przyjemna. Nie poddaje się schematom, wie, o czym pisać, by poruszyć czytelnika i zmusić go do myślenia. Jak zawsze nie podaje nam rozwiązań na tacy, ale pomaga zmienić nastawienie, stara się ukierunkować nas, byśmy nie bali się zmian, jeśli coś nas uwiera, coś nam przeszkadza. „Hormonia” to książka, obok której nie możemy przejść obojętnie. Polecam z całego serca! Bądźmy w harmonii z własną „hormonią”!

Kolejna niezwykła książka świetnie piszącej Nataszy Sochy. Autorka odznacza się niebanalnym stylem, wyróżnia na tle innych pisarek świeżością, dowcipnymi spostrzeżeniami, uwagami i radami, które naprawdę dają do myślenia. W swoich historiach porusza problemy ważne i aktualne, ale podaje je nam w zabawny, mądry i nieszablonowy sposób.

Kalina, główna bohaterka tej opowieści,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W dniu dzisiejszym premierę ma kolejna książka Magdaleny Kordel i choć przeczytałam ją już jakiś czas temu odwlekałam moment opisania jej aż do teraz. Długo czekałam na tę właśnie lekturę, byłam zaintrygowana i zaciekawiona, co też pojawi się na kartach tej powieści. Przeniosłam się z niebywałą wprost prostotą w świat stworzony przez autorkę. Czułam, że to będzie historia ważna, nie do końca lekka, łatwa i przyjemna. Życiowa. Choć miejsce zdawać by się mogło faktycznie wymarzone i idealne do zamieszkania, do budowania własnego gniazda, do szczęśliwego zakończenia, wcale nie możemy być pewni, że wszystko potoczy się po naszej myśli. Że będzie tak, jak sobie zaplanowaliśmy, jak byśmy chcieli...

To opowieść o Magdalenie, zwanej z francuska Madeleine, która stawia wszystko na jedną kartę. Oszukiwana przez jedynego w jej życiu mężczyznę, postanawia porzucić pracę, uciec z dala od zgiełku i zabiegania. Właściwie nie bardzo wie, co dalej ze sobą począć, ale ponieważ ma pieniądze, pod wpływem chwili, czy raczej napojów wyskokowych, kupuje dom, którego nie widziała na oczy, w miejscu, którego nie zna, byle jak najdalej od niedoszłego narzeczonego. Wariactwo i głupota, można by rzec! Jednak nasza bohaterka zdaje się mieć szósty zmysł, bo i lokalizacja, i mieszkańcy Malowniczego przypadają jej nie tylko do gustu, lecz również do serca. Szczególnie mała osóbka o imieniu Marcysia budzi w niej ciepłe uczucia. Magda odkrywa coś, czego nigdy wcześniej powiedzieć by o sobie nie mogła, zaczyna lubić dzieci. A właściwie dziecko, jedno zagubione, osierocone i bardzo nieszczęśliwe dziecko. Które potrzebuje jej troski, opieki, miłości. A jeżeli już o miłości mowa, Madeleine jest adorowana przez niejednego przedstawiciela płci przeciwnej. O jej względy zabiega bowiem bardzo barwna postać, a mianowicie pan Miecio, który i o kwiatkach pamięta, i o odpowiednim stroju, i nawet o prezencie dla panny Magdaleny. To, że ma żonę, zdaje się nie mieć dla niego znaczenia. Pan Miecio ma oczywiście konkurencję do ręki wybranki swego serca, w osobie człowieka, który niestety nie rozumie jej fascynacji tą akurat okolicą. Uważa, że nie ma tu nic interesującego, że to "dziura, jedno wielkie nigdzie"*.
Powieść stworzona przez Magdalenę Kordel jest w jak najlepszym gatunku. Możemy się przy niej i wzruszyć, i zasmucić, podumać nad ludzkim losem, jak też pośmiać się i świetnie bawić. Poznamy tu wyrazistych bohaterów, którzy wzbudzą w nas sympatię, lecz i takich, którzy będą nas irytować i denerwować. Moim zdaniem pisarka bardzo dobrze oddała rzeczywistość małego miasteczka, pokazała nam problemy, jakie zamiatane są często pod dywan. Uczuliła nas na aktualne i ważne sprawy, sytuacje, do których nie powinno dochodzić, jakie nigdy nie powinny mieć miejsca. Trudno było mi się rozstać z bohaterami tej książki. Szczerze mówiąc, chętnie posiedziałabym tam jeszcze chwil kilka, popijając kawę przed domem Magdaleny, dumając nad tym, jak wiele tajemnic skrywa niejedna rodzina i jak trudno pogodzić się czasem z nieuniknionym. Autorka opowiedziała nam też o tym, jak bardzo można być samotnym, szczególnie w wieku lat nastu, gdy brakuje nam rozmowy z rodzicem, jego miłości, obecności, kiedy zdaje nam się, że nikt nie jest w stanie nas zrozumieć.
Magdalena Kordel umeblowała cały budynek. Wyremontowała go, zaprosiła do niego gości, więc cóż innego nam pozostaje, jak otworzyć drzwi i zamieszkać w tym wspaniałym, wymarzonym domostwie? Chociaż na kilka godzin, jakie spędzimy na czytaniu, poczujmy się jak u siebie, na swoim miejscu...

Polecam, a sama czekam z niecierpliwością na kontynuację. Przypominam, że u mnie ta powieść do wygrania. Jest też rozmowa, jaką przeprowadziłam z pisarką: http://asymaka.blogspot.com/2014/02/wywiad-z-magdalena-kordel-przy-okazji.html. Zapraszam :)))
*fragment pochodzi z książki

"Malownicze. Wymarzony dom." Magdalena Kordel, Wydawnictwo Znak, premiera: 20.02.2014

W dniu dzisiejszym premierę ma kolejna książka Magdaleny Kordel i choć przeczytałam ją już jakiś czas temu odwlekałam moment opisania jej aż do teraz. Długo czekałam na tę właśnie lekturę, byłam zaintrygowana i zaciekawiona, co też pojawi się na kartach tej powieści. Przeniosłam się z niebywałą wprost prostotą w świat stworzony przez autorkę. Czułam, że to będzie historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twórczość Magdaleny Kordel poznałam dosyć późno. Najpierw miałam okazję stać się czytelniczką bloga autorki: http://magdalenakordel.blogspot.com/, a dopiero po pewnym czasie miłośniczką książek przez Nią napisanych. Osobiście poznałam Magdę na Warszawskich Targach Książki. Było to krótkie, lecz bardzo miłe dla mnie spotkanie, niestety nieudokumentowane fotografią.
Moja recenzja przedpremierowa pierwszej części opowieści o Madeleine i mieszkańcach Malowniczego jest tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/02/malownicze-wymarzony-dom-magdalena.html.
Z niecierpliwością oczekiwałam na kolejny tom. Uwielbiam ciepłe historie, sympatycznych bohaterów, jakich tworzy Magda, trochę bajkowy świat, lecz jednocześnie niepozbawiony problemów. Zabawne sytuacje, które mają miejsce zarówno w pierwszej, jak i drugiej części, ciekawie skonstruowana akcja, wszystko to, czego czytelnik potrzebuje i czego oczekuje od tego typu historii znajduje w niej. A nawet więcej, bo...
bo "Malownicze. Wymarzony czas" zaczyna się zupełnie inaczej. Napięcie, tajemnica, niebezpieczeństwo, pytania pozostawione na długo bez odpowiedzi, domysły.
Magdalena Kordel ma w sobie wiele ciepła i dobroci, dlatego pisze książki, które mimo wszystko dają nadzieję i mają być lekiem na całe zło, mają nam pomagać. Czy i tym razem tak będzie?

W tej części ponownie spotykamy się z Magdą, naszą główną bohaterką. Wydawać by się mogło, że teraz jej życie to istna sielanka, bo ma już swój wymarzony dom, ma stać się opiekunką dwóch cudownych dziewczynek, ma szansę na wielką miłość, prawdziwie szczęśliwy związek u boku ukochanego mężczyzny. Jak myślicie, czy cokolwiek może być takie proste, łatwe i przyjemne? Czy Madeleine uda się zrealizować plany, skoro prace remontowe w jej domu zostały wstrzymane, dziewczynki wracają do placówki, Michał nie mieszka pod jej dachem, czyżby wolał zachować niezależność? Jakby tego wszystkiego było mało, na głowę (czy raczej pod dach) Madeleine "spada" dawna koleżanka, z którą nie widziała się od lat. Co takiego mogło się stać, że nagle przypomniała sobie o niej? I dlaczego zarówno ona, jak i jej córeczka są takie wystraszone, wręcz przerażone?
Jaki będzie ten Wymarzony Czas naszych bohaterów? Czy pan Miecio dalej będzie "uderzał w konkury" do Magdy? Czy przegra z Michałem, a może pojawi się na horyzoncie jeszcze ktoś inny? I nie zapominajmy o krętaczu, jakich mało, ojcu Julki. On również namiesza w życiu kogoś, dla kogo jest bardzo ważny.
Moim zdaniem to świetna lektura, idealna propozycja na letnie, upalne dni. Wiele razy zaśmiewałam się do łez, niejednokrotnie wzruszałam i zamartwiałam, zwyczajnie bałam o tych niezwykle urokliwych mieszkańców Malowniczego. Niepokoiłam się, jakie byłoby to miasteczko, jeżeli Kraśniakowa dalej byłaby taka osowiała i zobojętniała na ploteczki. To już nie byłoby to samo Malownicze! Bardzo podobało mi się to, że autorka nie poprzestała na przedstawianiu nam tylko ludzi miłych i sympatycznych, że pokazała też tych pozbawionych skrupułów, zawistnych, bo nigdzie takich nie brakuje, nawet w takiej mieścinie, jak Malownicze. Niestety.

Książkę polecam całym sercem. Naprawdę warto się z nią zapoznać, bo napisana jest bardzo dobrze. Czyta się ją szybko, bawimy się wyśmienicie, choć nie brakuje w niej momentów wzruszających i niebezpiecznych, ale dzięki temu powieść jest jeszcze bardziej ciekawa i wciągająca. Takie lektury czytam bardzo chętnie. I tym chętniej polecam innym.

"Uświadomił sobie, że idąc tą drogą, będzie musiał minąć swój rodzinny dom. Dom, którego nie widział całe lata. Przejść koło zamkniętej na cztery spusty furtki ze świadomością, że nawet jeżeli zadzwoni, nikt mu nie otworzy. Nikt nie wybiegnie na dróżkę, by go przywitać."*

* fragment pochodzi z książki, strona 103

"Malownicze. Wymarzony czas." Magdalena Kordel. Wydawnictwo Znak

Twórczość Magdaleny Kordel poznałam dosyć późno. Najpierw miałam okazję stać się czytelniczką bloga autorki: http://magdalenakordel.blogspot.com/, a dopiero po pewnym czasie miłośniczką książek przez Nią napisanych. Osobiście poznałam Magdę na Warszawskich Targach Książki. Było to krótkie, lecz bardzo miłe dla mnie spotkanie, niestety nieudokumentowane fotografią.
Moja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wino z Malwiną" to kolejna opowieść usytuowana w miejscowości o nazwie Malownicze. Dzięki niej znowu przypomniałam sobie, za co uwielbiam książki Magdaleny Kordel. Oczywiście za niezwykły humor, nietuzinkowych bohaterów i wiarę w to, że nie zawsze wszystko musi kończyć się źle. Autorka ma niebanalny, lekki styl, dlatego jej propozycje literackie czyta się szybko, zbyt szybko powiedziałabym nawet.

W tej historii wracamy do życia Majki, która po wcześniejszych zawirowaniach wreszcie zdaje się wieść żywot nieco spokojniejszy. To tutaj odnalazła swoje miejsce na ziemi, tu są jej przyjaciele i miłość. Czy aby na pewno codzienność bohaterki jest tak ustabilizowana, jak początkowo mogłoby się wydawać? Czy Niemka, która nagle pojawiła się w miasteczku zaburzy spokój jego mieszkańców? Czego chce ta kobieta?

Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziemy w książce. Znowu będzie pasjonująco, ciekawie i znów odkryjemy tajemnicę, może nawet więcej niż jedną.

Czy można nie pokochać Malowniczego? Czy da się przejść obojętnie wobec tak radośnie nastrajających powieści?
Magdalena Kordel stworzyła miejsce sympatyczne, dała nam gwarancję dobrej zabawy wśród starych znajomych, a nawet przyjaciół. Tak właśnie się tam czujemy. Jak wśród przyjaciół. I wracamy do Malowniczego po to, by odzyskać równowagę, nabrać dystansu, zrelaksować się. Z całego serca polecam.

"Wino z Malwiną" to kolejna opowieść usytuowana w miejscowości o nazwie Malownicze. Dzięki niej znowu przypomniałam sobie, za co uwielbiam książki Magdaleny Kordel. Oczywiście za niezwykły humor, nietuzinkowych bohaterów i wiarę w to, że nie zawsze wszystko musi kończyć się źle. Autorka ma niebanalny, lekki styl, dlatego jej propozycje literackie czyta się szybko, zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Magdalena Kordel jest autorką ośmiu uwielbianych przez czytelniczki powieści. Stała się ona wzorem dla wielu początkujących pisarzy, ponieważ na swoim blogu zachęca ich do pisania. Nie krytykuje, a pozwala na snucie planów i marzeń, nie podcina skrzydeł. Ośmiela, dodaje odwagi i wiary we własne możliwości.
Blog: http://magdalenakordel.blogspot.com/

Mnie przypadła szczególnie do gustu ostatnia powieść pisarki, zachęcam do zapoznania się z recenzją: http://asymaka.blogspot.com/2015/05/malownicze-tajemnica-bzow-magdalena.html


"Okno z widokiem" to idealna lektura dla osób, które potrzebują relaksu i chwili zapomnienia. Każdą książkę napisaną przez Magdalenę Kordel czyta się w tempie ekspresowym, a jej bohaterów zaczynamy darzyć sympatią już po pierwszych stronach. Są wyraziści, charakterystyczni, doskonale osadzeni w opowiadanej przez autorkę rzeczywistości.
Malownicze, miasteczko gdzieś w sudeckich górach, pokochały już całe rzesze czytelniczek. Sama z wielką radością wracam do tego przesympatycznego miejsca, napawam się jego klimatem, oddycham rześkim powietrzem. Nie dziwi mnie zatem, że Róża pracująca na wydziale archeologii w stolicy nagle postanawia odwiedzić babcię, która tam właśnie mieszka. Ma swoje powody, oczywiście, że ma, ale jakie to powody dowiecie się czytając "Okno z widokiem".

Zabawa będzie przednia, poznacie sekrety z przeszłości, będziecie uczestniczyć w wykopaliskach! Przez moment poczujecie się jak Indiana Jones, staniecie się poszukiwaczami skarbów, przeżyjecie niesamowite przygody.

Jak zawsze u Magdaleny Kordel będzie zabawnie, optymistycznie i serdecznie. Oczywiście polecam.

Magdalena Kordel jest autorką ośmiu uwielbianych przez czytelniczki powieści. Stała się ona wzorem dla wielu początkujących pisarzy, ponieważ na swoim blogu zachęca ich do pisania. Nie krytykuje, a pozwala na snucie planów i marzeń, nie podcina skrzydeł. Ośmiela, dodaje odwagi i wiary we własne możliwości.
Blog: http://magdalenakordel.blogspot.com/

Mnie przypadła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Magdalena Kordel debiutowała publikacją "48 tygodni", z którą niestety jeszcze się nie zapoznałam.
Pisarka wraz z mężem prowadzi własną agencję reklamowo-wydawniczą. Mają dwójkę dzieci, trzy psy i kota. Uwielbia podróżować, zwłaszcza po Dolnym Śląsku i Toskanii. Pracuje nad przewodnikiem po Sudetach, ponieważ pokocha te góry miłością od pierwszego wejrzenia.
Autorka prowadzi od wielu już lat blog: http://magdalenakordel.blogspot.com/, na który serdecznie zapraszam. Od niedawna można Ją znaleźć też tutaj: http://magdalenakordel.pl/.

"Uroczysko" to powieść wesoła, zabawna, tryskająca humorem z każdej niemalże strony. Optymistycznie nastawia do świata i otaczającej nas, nie zawsze usłanej różami, rzeczywistości. Pozwala nam na podładowanie akumulatorów, spędzenie czasu w sposób przyjemny i relaksujący.
Mamy tu co prawda na samym już wstępie dosyć trudną sytuację, jednak autorka opowiada o niej w sposób ciekawy i pozbawiony pesymistycznej nuty. Wierzymy zatem, że nic nie jest z góry przesądzone, a porażkę, jaka stała się udziałem bohaterki, może ona przekuć w zwycięstwo.
Książka pozwala nam mieć nadzieję na to, że można wyjść cało z każdej opresji, z każdej najtragiczniejszej nawet sytuacji, bo kobiety wbrew pozorom są silne i mądre, żaden kryzys nie może ich złamać.
Pisarka wykreowała bardzo prawdziwe, barwne postaci. Z wielką sympatią przyglądamy się głównej bohaterce, porzuconej przez męża Majce, kibicujemy jej i trzymamy za nią kciuki. Mimo wszystko zawirowania losu wychodzą kobiecie na zdrowie, ponieważ wyjeżdża w Sudety, gdzie widoki na przyszłość, ale nie tylko te, są zachwycające. Możemy tu znaleźć wiele ciepła, ale też prawdziwych ludzi z sercem na dłoni, gotowych pomóc w każdej sytuacji. Polecam jak najbardziej.

To lektura idealna na gorące, letnie dni. Jeżeli nie stać nas na wyjazd, możemy odprężyć się i zrelaksować we własnym ogrodzie z tą właśnie książką w dłoni. Już widzę oczami wyobraźni drzewo, w cieniu którego wisi hamak, a na tym hamaku leżycie, oddając się dowcipnej i pasjonującej historii bez reszty. Zapominając o otaczającym i szarym świecie, o codziennych troskach i problemach, jakie Was otaczają. Chłodny wiaterek i przepyszna lemoniada w wysokiej szklance, ze sporą ilością lodu to Wasi jedyni towarzysze... Ech, rozmarzyłam się. To jest prawdziwy relaks!
W Uroczysku możemy wspaniale spędzić wolny czas. To tutaj, z dala od zgiełku miasta możemy spotkać prawdziwych przyjaciół, zastanowić się nad tym, co ważne w naszym życiu.
Książka ta pozwoli nam się przenieść gdzieś w Sudety, do pensjonatu w małym, urokliwym miasteczku, którego nazwa jest nam wszak doskonale znana z nowszych książek Magdaleny Kordel. W Malowniczem umiejscowiona jest przecież akcja niemalże wszystkich powieści autorki. To niewielkie, ukryte w górach miejsce pozwala nam pogodzić się z bolesną przeszłością i spojrzeć z optymizmem i nadzieją w przyszłość. Tutaj nic nie może nam się jawić w czarnych barwach.

Majka otworzy tu pensjonat, do którego trafiać będą postaci nietuzinkowe, zadurzone po uszy w niej lub w jej dorastającej córce. Kobieta nikomu nie odmówi miejsca przy stole, choć trafić do jej serca nie będzie już tak łatwo. Tryska energią, zaraża optymizmem, jest rozgadana i otwarta na innych, dlatego ludzie cenią jej towarzystwo i poczucie humoru. Ma dobre serce, kocha zwierzęta, psy, koty, a nawet jedną krowę...

Mimo przeciwności losu nie poddaje się, a to i nam, czytelnikom, dodaje otuchy. Utożsamiamy się z nią, wiemy, że nie tylko my mamy kłopoty z nastoletnią córką czy brakiem pieniędzy. Całość czyta się błyskawicznie, mamy ochotę na więcej!

Magdalena Kordel debiutowała publikacją "48 tygodni", z którą niestety jeszcze się nie zapoznałam.
Pisarka wraz z mężem prowadzi własną agencję reklamowo-wydawniczą. Mają dwójkę dzieci, trzy psy i kota. Uwielbia podróżować, zwłaszcza po Dolnym Śląsku i Toskanii. Pracuje nad przewodnikiem po Sudetach, ponieważ pokocha te góry miłością od pierwszego wejrzenia.
Autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Choć marzyłam tylko o tym, by usiąść i przeczytać najnowszą powieść Krystyny Mirek od samego początku do końca, wiedziałam, że nie dam rady. Ciekawość zżerała mnie od środka, ale niestety ostatnio brakuje mi czasu na czytanie, więc bohaterów "Większego kawałka nieba" poznawałam podczas jazdy do pracy, podczas jazdy z pracy, by wreszcie wczoraj po południu poświęcić się im całkowicie. Nie obchodziło mnie już nic innego, tak bardzo zagłębiłam się w świecie wykreowanym przez jedną z moich ulubionych pisarek. I przepadłam bez reszty!

Za każdym razem, gdy czytam kolejną książkę tej jakże utalentowanej i poczytnej autorki, zastanawiam się, skąd w niej tak wielka wrażliwość, znajomość prawdziwych problemów zwyczajnych ludzi, doskonała obserwacja otaczającego świata i psychologiczna analiza, dogłębna i przenikająca na wskroś.


"Większy kawałek nieba" to historia, która wzruszy nas, da do myślenia, pozwoli skupić się na rzeczach ważnych, jednocześnie będzie nas bawić i inspirować do zmian na lepsze. Autorka umiejętnie pokazała nam, że w każdym z nas może obudzić się nadzieja, wiara we własne możliwości, a bliskie nam osoby to nie zawsze ci, z którymi łączą nas więzy krwi. Gorzka to być może prawda, ale niestety znana od zarania dziejów i jakże powszechnie występująca.

W sumie nie zaskoczył mnie rozwój wypadków, bo mamy prawo spodziewać się właśnie takiego obrotu sytuacji, ale mimo wszystko Mirek nie stworzyła banalnej i sztampowej lektury. Nauczyła nas, a może tylko przypomniała, że i w nas tkwi dobro, że nie wszyscy musimy być osobami pozbawionymi empatii i ludzkich odruchów, choć zawistników i intrygantów nie brakuje na świecie. Ostrzegła nas, jednocześnie skupiając naszą uwagę na tym, co istotne.

To książka o samotnej do granic możliwości Idze, która pod wpływem chwili stawia wszystko na jedną kartę i wraca do Polski, by pracować w prężnie działającej restauracji Wiktora. Nie ma złudzeń, bo z tych odarła ją codzienność i problemy związane z ojcem alkoholikiem, wie, że nie ma szans na miłość, spokojne i poukładane, szczęśliwe życie. Ma jednak to, na czym może się wesprzeć, prawdziwie oddaną jej przyjaciółkę i życiową mądrość, trudne i bolesne doświadczenia za sobą, dzięki którym mimo wszystko stała się taka, jaka jest obecnie. Silna, odważna, inteligentna, wartościowa. Czy w dalszym ciągu powinna uciekać, wstydzić się swojej przeszłości?

Wiktor również ma za sobą dramatyczne chwile, a i teraz jego życie nie jest usłane różami.

Każda z postaci występujących w tej historii ma spory bagaż doświadczeń, ale równie trudne do rozwiązania problemy, z których często nie zdaje sobie sprawy, bądź też nie chce sobie zdawać z nich sprawy, woli udawać, że wszystko jest w porządku, bo tak jest jej łatwiej.

Krystyna Mirek pisze pięknie, zachwycająco i budzi w czytelniku uśpione emocje. Nie sposób oderwać się od lektury, nie myśleć o bohaterach jej powieści, nie analizować ich wyborów i nie zastanawiać się, jak sami postąpilibyśmy w tej czy innej sytuacji. Jednocześnie nie moralizuje, nie potępia i nie krytykuje żadnego z nich, a jedynie pokazuje nam, jak bardzo zagmatwane mogą być ludzkie losy i relacje występujące w tej czy innej rodzinie. Powieść, która naprawdę trafia do serca czytelnika, zmusza do głębokiej refleksji. Czyta się ją w tempie ekspresowym, ponieważ bohaterowie są wiarygodni, a ich kłopoty prawdopodobne. Nie sposób nie utożsamiać się z ich prawdziwie trudnymi do rozwiązania problemami, martwić się o nich i trzymać kciuki za pozytywne zakończenie ich zmagań z losem. Autorka wzmacnia w nas wiarę w to, że ludzie prawi i uczciwi muszą zwyciężyć, na co i ja mam nadzieję.

Książkę polecam z całego serca, na pewno urzeknie Was ta historia, wzbudzi wiele różnorakich emocji i da do myślenia. Zainspiruje Was być może do zmian, bez wątpienia stanie się początkiem czegoś nowego, lepszego. Da Wam nadzieję i pokrzepi, bo to wielka dawka pozytywnych uczuć, wzruszeń, powieść, obok której naprawdę nie można przejść obojętnie. W żadnym wypadku!

Każdemu z nas należy się ten większy kawałek... nieba! Pamiętajmy o tym!

Choć marzyłam tylko o tym, by usiąść i przeczytać najnowszą powieść Krystyny Mirek od samego początku do końca, wiedziałam, że nie dam rady. Ciekawość zżerała mnie od środka, ale niestety ostatnio brakuje mi czasu na czytanie, więc bohaterów "Większego kawałka nieba" poznawałam podczas jazdy do pracy, podczas jazdy z pracy, by wreszcie wczoraj po południu poświęcić się im...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twórczość Krystyny Mirek znam i cenię już od kilkunastu miesięcy, a z każdą kolejną powieścią jestem coraz bardziej oczarowana talentem, warsztatem i stylem pisarki. Absolwentka polonistyki
na UJ w Krakowie potrafi wciągnąć czytelnika w swoje historie i naprawdę zainteresować go stworzoną przez siebie fabułą. Jej bohaterowie nigdy nie są papierowi, zawsze wzbudzają emocje i to często całkiem skrajne. Dzięki wykreowanej przez nią rzeczywistości sami zaczynamy zastanawiać się, jak postąpilibyśmy w tej czy innej sytuacji, ale też równie często odnajdujemy nasze własne dylematy, rozterki i problemy.
Krystyna Mirek to mama czwórki dzieci: trzech dorastających córek i jednego, najmłodszego synka. Przez wiele lat pracowała jako nauczycielka, obecnie skupiła się na tworzeniu powieści i opiece nad dziećmi.
„Szczęśliwy dom” to pierwsza część serii zatytułowanej „Jabłoniowy Sad”. W historii tej poznajemy cztery córki małżeństwa, które właśnie szykuje się do uroczystości związanej z czterdziestą rocznicą ślubu. Zdawać by się mogło, że wszystko w tej rodzinie układa się wspaniale, kłopoty ją omijają szerokim łukiem i nic nie spędza snu z powiek żadnemu z członków tej familii. Mają przecież siebie, kochają się, ufają sobie nawzajem i mogą liczyć jeden na drugiego w każdej sytuacji.
Do pięknej, klimatycznej scenerii przenosimy się szybko i lekko. Nie sprawia nam to najmniejszego problemu, wszak mamy wakacje, a akcja powieści dzieje się z końcem lipca i początkiem sierpnia. Doskonale odnajdujemy się w świetnie opisanej przez autorkę rzeczywistości. Chcemy pomóc rodzinie zbierać soczyste i aromatyczne żółto-zielone jabłka prosto z drzewa, przy okazji wgryzając się w jedno z nich. Ślinka cieknie mi na samą myśl… przypominam sobie dzieciństwo u babci.
Nawet jeżeli nie zdążymy udać się do sadu, w koszach w kuchni stoją już owoce i czekają tylko na to, byśmy wzięli się za ich obieranie i przetwarzanie. Marta, ciocia i siostra pani domu na pewno nie da nam po łapkach, jeśli ładnie się do niej uśmiechniemy i w zamian za jedno jabłuszko zaoferujemy swoją pomoc przy smażeniu konfitur.
Julia, jedna z córek Heleny, uwielbia papierówki i zajada się nimi z rozkoszą, rozmawiając z siostrą matki o miłości. Marta uważa, że jest przereklamowana.

„Nie przejmuj się tak bardzo. Przeceniamy miłość. Zbyt wielkie oczekiwania niosą tylko rozczarowania, płacz, zawiedzione nadzieje. Dobry, uczciwy układ jest o niebo lepszy.”

Czy zapracowana pani weterynarz, mająca niebawem podjąć arcyważną decyzję w sprawie swojej przyszłości, zgadza się z ciotką? Czy i ona uważa, że należy kierować się głosem rozsądku, zapominając o porywach serca i innych tego typu dyrdymałach?

Kolejna z sióstr, Gabrysia, pragnie z całego serca dziecka. Poświęci dla tego marzenia wiele, może nawet swoje małżeństwo. Czy wreszcie przejrzy na oczy i czy nie będzie za późno na zmiany?

Marylka, mama dwóch synów, rozwódka, na siłę próbuje znaleźć sobie partnera. Czy naprawdę potrzebny jest jej mężczyzna, a życie w samotności jest aż tak przykre, jak jej się wydaje?

I wreszcie pracująca wraz z ojcem w ukochanej księgarni Anielka, samotna matka Ani, której ojca nie poznał nikt. Ta ostatnia zdaje sobie świetnie ze wszystkim radzić. Panuje nad własnym życiem i nigdy nie skarży się na swój żywot. Martwi ją tylko stan taty, bo Jan za bardzo przejmuje się losem swoich córek i uważa, że czegoś nie dopilnował, skoro żadna z nich nie jest teraz w pełni szczęśliwa. Czy ma rację?

Prowincjonalne miasteczko gdzieś pod Krakowem zdaje się być idealnym miejscem dla rodzinnej sagi. To tutaj rozgrywają się niemalże wszystkie sceny, tu poznajemy głównych, jak i pobocznych bohaterów. Jabłoniowy Sad jawi się nam jako sielankowa, bajeczna przystań, gdzie można się zatrzymać, odpocząć, pomyśleć, odnaleźć na nowo nadzieję na lepsze jutro. Czy Szczęśliwy dom oprze się każdej burzy, po której zza chmur wyłoni się słońce?


"Z pewnością są na świecie ludzie, którzy zdecydowanym krokiem idą przez życie, podejmując przewidywalne decyzje i budując związki oparte na racjonalnych przesłankach. Ale nawet ktoś taki, kto pod wpływem impulsu akwizytora do domu nie wpuści, w obliczu prawdziwej miłości może zupełnie stracić głowę.
Dlatego to takie ważne, żeby rozumieć, co dzieje się w naszych sercach. Budować życie na fundamencie prawdziwego, żywego uczucia. I nie pozwolić się okłamać."


Książka pełna życiowej mądrości, pozwalająca nam się zrelaksować i doskonale bawić, przy okazji dająca do zrozumienia, co jest istotne w naszej egzystencji i na czym powinniśmy się skupić. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że Krystyna Mirek jest aktualnie jedną z najlepiej piszących polskich autorek, a jej historie mogą wzruszyć, zaciekawić i zainspirować nas do zmian. Jej bohaterki, tak różne, a jednocześnie tak sobie bliskie, pokazują nam, co znaczą prawdziwe więzy krwi. Scena rozgrywająca się w kuchni pomiędzy dwiema siostrami, Martą i Heleną, została opisana tak pięknie, z niebywałą prostotą, czułością i ciepłem, że nie sposób było nie uronić choć jednej łzy.
Powróciłam za sprawą tej opowieści do miejsca, które ukochałam w dzieciństwie, do Zielonego Wzgórza i Avonlea, do rudowłosej i krnąbrnej Ani. Co prawda nie ma między tymi historiami zbyt wiele podobieństw, ale klimat jest niemalże identyczny. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Z całego serca.

Twórczość Krystyny Mirek znam i cenię już od kilkunastu miesięcy, a z każdą kolejną powieścią jestem coraz bardziej oczarowana talentem, warsztatem i stylem pisarki. Absolwentka polonistyki
na UJ w Krakowie potrafi wciągnąć czytelnika w swoje historie i naprawdę zainteresować go stworzoną przez siebie fabułą. Jej bohaterowie nigdy nie są papierowi, zawsze wzbudzają emocje...

więcej Pokaż mimo to