Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

“Na wojnie nie ma niewinnych” to ostatni tom cyklu Anety Jadowskiej o Dorze Wilk i naprawdę cieszę się, że to już koniec.

Trudno mi ocenić tę serię. Z jednej strony ma strasznie dużo niedociągnięć i najbardziej irytującą główną bohaterkę, z jaką dane mi się było zetknąć. Z drugiej strony polubiłam świat i dalszoplanowych bohaterów wykreowanych przez Jadowską i, jakby dotknięta syndromem sztokholmskim, wracałam do kolejnych tomów, aby znów przemierzać zakamarki Thornu.

Patrząc całościowo na ten cykl, bywało gorzej i lepiej. W ostatnim tomie mam wrażenie, że Jadowska nie bardzo wiedziała, o czym pisać. Dużo tu wynurzeń autorki i postaci, które pojawiają się ni stąd ni zowąd, żeby załatać dziury w fabule. Pomysł na nielegalne walki wilków dość ciekawy, szkoda tylko, że potraktowany tak pobieżnie. Myślę, że gdyby fabuła skupiła się właśnie na tym, całość wyszłaby dużo lepiej. Tymczasem dostajemy miszmasz wszystkiego, włącznie z dość mierną próbą wplecenia w fabułę wątku historycznego w postaci Hitlera i Stalina.

Cieszę się, że skończyłam ten cykl. Mimo że nie polubiłyśmy się z Dorą, to uważam, że autorka ma ciekawe pomysły i lekki styl, a jej powieści zawsze pochłaniam jak świeże bułeczki. Całe szczęście, że swoją przygodę z książkami Jadowskiej zaczęłam od Koźlaczek, które bardzo mi się podobały. Gdybym zaczęła od cyklu o Dorze Wilk, raczej nie sięgnęłabym po inne książki autorki. Tymczasem okazuje się, że inne powieści osadzone w Thornie, jak chociażby przygody Katii czy Witkaca, mają o wiele lepiej wykreowanych bohaterów i naprawdę dobrze się je czyta.

Za Dorą tęsknić nie będę; ale na słuchawkach mam już “Szamański blues”, więc w towarzystwie Witkaca posiedzę sobie jeszcze trochę w Thornie.

“Na wojnie nie ma niewinnych” to ostatni tom cyklu Anety Jadowskiej o Dorze Wilk i naprawdę cieszę się, że to już koniec.

Trudno mi ocenić tę serię. Z jednej strony ma strasznie dużo niedociągnięć i najbardziej irytującą główną bohaterkę, z jaką dane mi się było zetknąć. Z drugiej strony polubiłam świat i dalszoplanowych bohaterów wykreowanych przez Jadowską i, jakby...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

“Egzorcyzmy Dory Wilk” to przedostatni tom cyklu Anety Jadowskiej o wiedźmie, której autorka nie potrafi szczędzić zalet. Dora, jak klasyczna Mary Sue, jak zawsze ocieka zaletami, i choć w tym tomie Jadowska postanowiła trochę osłabić główną bohaterkę, to i tak ostatecznie zyskuje ona nowe moce. Ale z tym już chyba liczy się każdy, kto dobrnął do piątego tomu tego cyklu.

To, co podobało mi się w tym tomie to wyciągnięcie na bliższy plan ciekawych postaci, które w poprzednich częściach były jedynie postaciami epizodycznymi. Mam tu na myśli głównie Baala i towarzyszące mu demony. Trochę niewykorzystany został potencjał miejsca akcji. W tym tomie przenosimy się między innymi do Piekła, jednak brakuje jakichkolwiek opisów, które naprowadzałyby czytelnika, jak to Piekło wygląda w uniwersum Thornu. A szkoda. O miejscu akcji dostajemy jedynie wzmianki, co u mnie pozostawiło spory niedosyt.

Schemat powieści taki sam jak przy poprzednich tomach, dosyć powtarzalny, ale jak ktoś lubi, to dobry dla odmóżdżenia.

Przesłuchane tradycyjnie w bardziej zjadliwej formie audiobooka, do umilenia sprzątania i innych prozaicznych czynności.

(Wyzwanie czytelnicze LC na kwiecień 2024: Przeczytam książkę, która przeniesie mnie w inne miejsce)

“Egzorcyzmy Dory Wilk” to przedostatni tom cyklu Anety Jadowskiej o wiedźmie, której autorka nie potrafi szczędzić zalet. Dora, jak klasyczna Mary Sue, jak zawsze ocieka zaletami, i choć w tym tomie Jadowska postanowiła trochę osłabić główną bohaterkę, to i tak ostatecznie zyskuje ona nowe moce. Ale z tym już chyba liczy się każdy, kto dobrnął do piątego tomu tego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

“Katia. Cmentarne love story” to kolejna powieść Anety Jadowskiej z uniwersum Thornu – alternatywnej, magicznej wersji Torunia. I bardzo się cieszę, że wreszcie mogę przebywać w tym świecie bez odpychającej postaci Dory!

Uważam, że Jadowska zbudowała cudowny świat, pełen magicznych stworzeń i ciekawych postaci. Niestety, w rozpoczynającym wszystko cyklu o Dorze Wilk cały odbiór psuje główna bohaterka, typowa wyidealizowana Mary Sue, której walory autorka podkreśla na każdej stronie. Strasznie zaburza to odbiór powieści, rozczarowuje i pozostawia czytelnika w dziwnym rozdarciu – z jednej strony chciałabym czytać dalej i bardziej wgłębić się w świat Thornu, ale błagam, tylko nie z Dorą!

“Katia” zapewnia nam właśnie to wszystko, czego zabrakło w debiutanckim cyklu Jadowskiej. Tutaj bohaterka jest już porządnie wykreowana, z krwi i kości, dająca się lubić. Choć pała się nietypowym zawodem nekromantki, przeżywa typowe ludzkie emocje, przez co łatwo z nią sympatyzować. I przede wszystkim nie jest tak zapatrzona w siebie jak Dora. Nawiasem mówiąc, Dora przewija się również i w tej historii, co za każdym razem sprawiało, że wywracałam oczami. Na szczęście nie ma jej zbyt dużo. Warto wspomnieć, że jeśli jest się w trakcie czytania cyklu o Dorze Wilk, może lepiej poczekać z lekturą Katii, gdyż można sobie co nieco zaspoilerować.

Dobrze mi się czytało “Katię”. To lekka powieść, a cmentarz, duchy i nekromancka magia w tle sprawiają, że idealnie nadaje się do czytania podczas deszczowych, jesiennych wieczorów. Mam nadzieję, że ukażą się kolejne tomy o przygodach Katii – chętnie sięgnę po więcej.

(Wyzwanie czytelnicze LC na kwiecień 2024: Przeczytam książkę, która przeniesie mnie w inne miejsce)

“Katia. Cmentarne love story” to kolejna powieść Anety Jadowskiej z uniwersum Thornu – alternatywnej, magicznej wersji Torunia. I bardzo się cieszę, że wreszcie mogę przebywać w tym świecie bez odpychającej postaci Dory!

Uważam, że Jadowska zbudowała cudowny świat, pełen magicznych stworzeń i ciekawych postaci. Niestety, w rozpoczynającym wszystko cyklu o Dorze Wilk cały...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wreszcie sięgnęłam po “Cień wiatru” – książkę, o której od bardzo dawna słyszałam wiele dobrego. Czytelnicy wręcz zalewali ją pochwałami, a ja jakoś ciągle odkładałam lekturę na lepsze czasy. I w końcu te czasy nadeszły. Szukaliśmy z chłopakiem kolejnej książki, którą moglibyśmy razem przeczytać i tak oto padło na słynny “Cień wiatru”, a ja dołączyłam do grona osób, które zachwycają się powieścią Carlosa Ruiza Zafóna.

“Cień wiatru” opowiada historię Daniela Sempere, który wraz z ojcem udaje się na Cmentarz Zapomnianych Książek, aby tam znaleźć i ocalić od zapomnienia wybraną powieść. Daniel bierze sobie do serca swoje zadanie i, po pochłonięciu książki, kawałek po kawałku odkrywa smutną historię jej autora, Juliana Caraxa.

Podobnie jak główny bohater, ja również przepadłam czytając “Cień wiatru”. Powieść napisana jest prostym, ale przepięknym językiem, przez co bardzo łatwo się ją czyta. Postaci są wyraźne, łatwo je polubić i im współczuć, choć mój chłopak twierdzi, że trochę brakuje im głębi. Z zapartym tchem przewracałam kartka za kartką, stopniowo odkrywając historię Juliana i powiązania między bohaterami. Moment, kiedy kolejne elementy układanki wychodzą na jaw, daje ogromną satysfakcję, podobną do tej odczuwanej po ułożeniu puzzli.

Z jakiegoś powodu spodziewałam się, że książka będzie bardziej refleksyjna. Tymczasem jest tu dużo akcji, która toczy się na ulicach Barcelony, częściowo w czasach wojny domowej w Hiszpanii. Mimo wartkiej akcji, powieść przesycona jest smutkiem i melancholią towarzyszącą postaciom, które nie potrafią pogodzić się ze swoją przeszłością. Jak dla mnie są to dobrze wyważone proporcje. Ja przepadłam. Tym bardziej, że do Barcelony mam szczególny sentyment, a “Cień wiatru” pozwolił mi raz jeszcze przenieść się do miasta, które poniekąd odmieniło moje życie.

(Wyzwanie czytelnicze LC na kwiecień 2024: Przeczytam książkę, która przeniesie mnie w inne miejsce)

Wreszcie sięgnęłam po “Cień wiatru” – książkę, o której od bardzo dawna słyszałam wiele dobrego. Czytelnicy wręcz zalewali ją pochwałami, a ja jakoś ciągle odkładałam lekturę na lepsze czasy. I w końcu te czasy nadeszły. Szukaliśmy z chłopakiem kolejnej książki, którą moglibyśmy razem przeczytać i tak oto padło na słynny “Cień wiatru”, a ja dołączyłam do grona osób, które...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nim się obejrzałam, udało mi się przesłuchać “Wszystko zostaje w rodzinie”, czyli czwarty tom z uniwersum Anety Jadowskiej o przygodach Dory Wilk. W tej części akcja skupia się głównie na problemach w stadzie wilkołaków i w społeczności wampirów, które Dorą stara się rozwikłać. Zawsze miałam słabość do wampirów i wilkołaków, dlatego tę część słuchało mi się lepiej niż poprzednie. Dochodzą także problemy w związku z Mironem i towarzyszące im rozterki miłosne.

Ponadto, zdaje się, że Jadowska zrozumiała, że trochę przedobrzyła z mocami Dory i w tym tomie próbowała ją trochę osłabić; zmalała też ilość podkreśleń jaka to Dorą jest zajebista, ale Jadowska nie byłaby sobą, gdyby nie przypominała o tym czytelnikowi od czasu do czasu. Cóż, tak już chyba będzie do końca cyklu, i kto się jeszcze nie zniechęcił, ten zapewne dobrnie do końca. Ja co prawda czuję niesmak, ale przesłucham dwa pozostałe tomy – ta historia w wersji audiobookowej sprawdza się w sam raz do sprzątania, czy robienia zakupów. Szybka, odmóżdżająca i niezobowiązująca lektura.

(Wyzwanie czytelnicze LC na kwiecień 2024: Przeczytam książkę, która przeniesie mnie w inne miejsce)

Nim się obejrzałam, udało mi się przesłuchać “Wszystko zostaje w rodzinie”, czyli czwarty tom z uniwersum Anety Jadowskiej o przygodach Dory Wilk. W tej części akcja skupia się głównie na problemach w stadzie wilkołaków i w społeczności wampirów, które Dorą stara się rozwikłać. Zawsze miałam słabość do wampirów i wilkołaków, dlatego tę część słuchało mi się lepiej niż...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam ogromny problem z cyklem o Dorze Wilk. Niby słaba pozycja, irytująca bohaterka, dialogi zalatują krindżem... ale ten ogrom magii i lekki styl Jadowskiej sprawiają, że chce się brnąć w to dalej.

Największym minusem całej powieści jest sama Dora. Trudno o bardziej irytującą, infantylną i zapatrzoną w siebie postać. Już podczas pierwszej sceny zatrzymania przez policję, Dora podkreśla atrakcyjność swojego biustu. Wychwalań na cześć głównej bohaterki nie ma końca, powtarzają się regularnie co kilka stron, chociaż większość z nich jest bez pokrycia. Chociażby fakt, że Dora flirtuje niemal z każdym napotkanym mężczyzną (a z dwoma się całuje), jednocześnie będąc w związku z Mironem, jest dosyć nie w porządku. Ale oczywiście Dorze można. No i oczywiście każdy napotkany facet od razu trafia do fanklubu Dory. A jak nie, to jest złolem. Jak dla mnie, postać Dory jest wręcz fatalnie skonstruowana. Każda, dosłownie każda z pobocznych postaci (chociażby Nikita, czy Baal) jest ciekawsza, niż główna bohaterka. To bardzo psuje odbiór całej książki, bo choćby całość była nie wiadomo jak dobra, to przy tak wkurzającej bohaterce łatwo się zmęczyć lekturą.

Jeśli chodzi o samą historię, to jest podobnie jak w poprzednich tomach - pomysł na osadzenie akcji w Toruniu i alternatywnym Thornie bardzo oryginalny. Dużo magii, aniołów, demonów i innych postaci magicznych. Szkoda, że praktycznie nie ma w tym postaci kobiecych - oczywiście całą uwagę musi pochłaniać Dora. Podobał mi się wątek ratowania magicznych dzieci, postać Baala i pojedynek z Rafaelem.

Styl Anety Jadowskiej jest lekki i przyjemny w odbiorze, dlatego łatwo się wciągnąć w historię. Szkoda tylko, że całość psuje słaba bohaterka i jej pompatyczne przemówienia (często mające na celu podkreślenie tego, jaka jest zajebista).

Warto nadmienić, że audiobook okazał się o wiele bardziej przystępną formą dla tej książki. Całkiem nieźle się słucha i dobrze sprawdza się do sprzątania, gotowania lub innych prozaicznych czynności. Myślę, że przez ebook lub książkę papierową trudniej byłoby mi przebrnąć.

Pewnie za jakiś czas dla odmóżdżenia przesłucham kolejną część cyklu. Ale póki co mam stanowczo za dużo Dory.

Mam ogromny problem z cyklem o Dorze Wilk. Niby słaba pozycja, irytująca bohaterka, dialogi zalatują krindżem... ale ten ogrom magii i lekki styl Jadowskiej sprawiają, że chce się brnąć w to dalej.

Największym minusem całej powieści jest sama Dora. Trudno o bardziej irytującą, infantylną i zapatrzoną w siebie postać. Już podczas pierwszej sceny zatrzymania przez policję,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jest coś bardzo osobliwego w literaturze rosyjskiej... może to, że tak dokładnie potrafi oddać zawiłości ludzkiej psychiki? Że sięga w głąb duszy i obnaża najbardziej skrywane z ludzkich emocji? Bardzo ujęło mnie to kiedyś u Dostojewskiego, a teraz także w tym krótkim opowiadaniu Tołstoja.

"Śmierć Iwana Iljicza" bardzo prostym językiem ukazuje najpierw życie, a następnie chorobę i śmierć tytułowego bohatera. Jak przez lupę obserwujemy jego zachowanie, relacje z innymi ludźmi i kłamstewka, którymi się karmi; samotność w chorobie, zawiść względem innych, frustrację z powodu bezsilności lekarzy, refleksje na temat minionego życia i konsekwencje podjętych decyzji.

Towarzyszenie Iwanowi Iljiczowi w chorobie i umieraniu mnie także skłoniło do refleksji na temat tego, kto zostałby przy mnie w tak trudnych chwilach, i czego ja żałowałabym w obliczu śmierci. Ta gorzko-słodka historia z pięknym zakończeniem na długo zostanie w mojej pamięci.

Jest coś bardzo osobliwego w literaturze rosyjskiej... może to, że tak dokładnie potrafi oddać zawiłości ludzkiej psychiki? Że sięga w głąb duszy i obnaża najbardziej skrywane z ludzkich emocji? Bardzo ujęło mnie to kiedyś u Dostojewskiego, a teraz także w tym krótkim opowiadaniu Tołstoja.

"Śmierć Iwana Iljicza" bardzo prostym językiem ukazuje najpierw życie, a następnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To już kolejny z rzędu czaromarownik, którego używałam. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy przyswojenia już pewnej wiedzy, ale ten czaromarownik nie zachwycił mnie tak jak poprzednie.

W "Czaromarowniku 2023" niektóre treści powtarzają się z tymi z poprzednich lat. Bardzo dużo znaleźć tu można o ziołach i przyrządzaniu ziołowych mikstur, co mnie akurat średnio interesuje. Niemniej, niektóre opis podobały mi się w swojej prostocie, jak chociażby ten o roku numerologicznym, ludowych sposobach oczyszczania, czy pomysłach na codzienne rytuały.

Oczywiście "Czaromarownik 2023", jak wszystkie poprzednie czaromarowniki, wydany jest bardzo ładnie, ale niestety dla mnie ta forma kalendarza przestała się sprawdzać. Miło jest trzymać w ręce namacalny notes i móc w nim zapisywać swoje przeżycia i przemyślenia z danego dnia, ale niestety często zdarzało się, że w ogóle nie zaglądałam do kalendarza. Poza tym, przy częstych podróżach, gdy każde miejsce w bagażu się liczy, zwyczajnie nie zabierałam kalendarza ze sobą. Dlatego w moim przypadku o wiele lepiej sprawdziło się przejście na kalendarz Google.

Mimo wszystko, poleciłabym czaromarownik osobom, które chcą zdobyć podstawową wiedzę o magii, i które lubią kalendarze w papierowej formie.

To już kolejny z rzędu czaromarownik, którego używałam. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy przyswojenia już pewnej wiedzy, ale ten czaromarownik nie zachwycił mnie tak jak poprzednie.

W "Czaromarowniku 2023" niektóre treści powtarzają się z tymi z poprzednich lat. Bardzo dużo znaleźć tu można o ziołach i przyrządzaniu ziołowych mikstur, co mnie akurat średnio...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Oskar i pani Róża" to opowieść o chłopcu, który przeżywa swoje życie w 12 dni. Książka jest krótka - ma niecałe 100 stron, a mimo to zawiera w sobie wszystko, co trzeba. Zupełnie jak życie głównego bohatera.

Ta krótka powieść idealnie rezonuje z moimi tegorocznymi doświadczeniami i przemyśleniami. Jakiś czas temu usłyszałam od pewnej bardzo inspirującej osoby: "Szczęścia też trzeba się nauczyć". Bardzo to do mnie wtedy trafiło i myślę, że o tym właśnie jest ta książka.

Choć powieść można przeczytać w jeden wieczór, mnie na nieco dłużej zatrzymał ten fragment: "Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera." Ten cytat idealnie dopełnia myśl, którą przytoczyłam wyżej.

Bardzo ważna książka, jedna z ważniejszych, jakie przeczytałam. Jeden z ostatnich rozdziałów - kiedy Oskar ciszy się najdrobniejszymi przyjemnościami życia - wzruszył mnie do łez. Myślę, że jeszcze nieraz wrócę do tej historii.

"Oskar i pani Róża" to opowieść o chłopcu, który przeżywa swoje życie w 12 dni. Książka jest krótka - ma niecałe 100 stron, a mimo to zawiera w sobie wszystko, co trzeba. Zupełnie jak życie głównego bohatera.

Ta krótka powieść idealnie rezonuje z moimi tegorocznymi doświadczeniami i przemyśleniami. Jakiś czas temu usłyszałam od pewnej bardzo inspirującej osoby: "Szczęścia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Refleksje i przypowieści" to zbiór niezwiązanych ze sobą historii, które łączy ze sobą postać Sandmana, władcy snów. Opowieści bardzo często są interpretacją lub nawiązują do postaci historycznych, mitów, lub historii biblijnych, rzeczywiście skłaniając przy tym do refleksji.

Niektóre z historii bardzo mi się podobały i zapadły w pamięć ("Łowy", "Ramadan", wszystkie rozdziały o Orfeuszu), inne wręcz przeciwnie - nie wywołały większych emocji, a nawet nieco się dłużyły (historia Marco Polo, "Sejmik gawronów", "Thermidor").

Szkoda, że w tym tomie nie było więcej samego Sandmana. W każdej z opowieści był on tylko postacią epizodyczną. Pojawiły się za to inne ciekawe postaci, które rozbudowują nieco sylwetkę tytułowego bohatera i świat przedstawiony, tak jak wspomniany już Orfeusz, nimfa Kaliope, czy kruk Matthew.

Ogólnie, dobrze było wrócić do uniwersum Sandmana.

"Refleksje i przypowieści" to zbiór niezwiązanych ze sobą historii, które łączy ze sobą postać Sandmana, władcy snów. Opowieści bardzo często są interpretacją lub nawiązują do postaci historycznych, mitów, lub historii biblijnych, rzeczywiście skłaniając przy tym do refleksji.

Niektóre z historii bardzo mi się podobały i zapadły w pamięć ("Łowy", "Ramadan", wszystkie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na wstępie warto nadmienić, że są dwie wersje "Portretu Doriana Graya". Pierwowzór powieści zawierał trzynaście rozdziałów, a rok po jego wydaniu ukazała się ocenzurowana wersja z dwudziestoma rozdziałami. Dlatego też "Portret Doriana Graya" czytałam podwójnie - jednocześnie czytałam wydanie trzynastorozdziałowe z 2015 roku (wydawnictwo Zysk i S-ka), jak i wydanie dwudziestorozdziałowe z roku 2021 (wydawnictwo ktoczyta.pl).

Wydanie z 2021 roku czyta się nieco trudniej, niż wydanie z roku 2015. Tłumaczenie w wykonaniu pana Kazimierza Czachowskiego zawiera bardzo długie zdania i często też dość nieoczywiste słowa. Nie jest to złe tłumaczenie, nie czyta się go źle, ale też nie czyta się go lekko i naturalnie. Ze względu na tłumaczenie, to wydanie zdecydowanie wymagało ode mnie więcej skupienia, niż wydanie z roku 2015.

Sam zamysł powieści i historia bardzo przypadły mi do gustu. Postacie są ciekawe, a fabuła wciąga i skłania do przemyśleń. Z zainteresowaniem śledziłam losy głównego bohatera, konsekwencje jego czynów, wewnętrzne rozterki i wpływy, którym ulega. Największą ciekawość wzbudzał oczywiście tytułowy portret i to, jak zmieniał się wraz z zepsuciem moralnym bohatera. Jeden rozdział dosyć niechlubnie wyróżnia się na tle reszty. Jest to najdłuższy rozdział w całej historii, który opisuje przepych, jakim otaczał się Dorian Gray. Ten rozdział zmęczył mnie niemiłosiernie, nic nie wnosił do historii, za to wlókł się w nieskończoność. Na szczęście cała reszta rekompensuje te nieszczęsne 20 stron.

Rozbieżność historii między wydaniem trzynastorozdziałowym i dwudziestorozdziałowym jest nieduża. W wydaniu dwudziestorozdziałowym, niektóre rozdziały są zwyczajnie inaczej podzielone. Są też rozdziały, które nie pojawiają się w wersji trzynastorozdziałowej, a które uzupełniają historię. Nie są one jednak niezbędne do zrozumienia powieści i postaci.

(Wyzwanie czytelnicze LC na listopad 2023: Przeczytam książkę straszną/niepokojącą)

Na wstępie warto nadmienić, że są dwie wersje "Portretu Doriana Graya". Pierwowzór powieści zawierał trzynaście rozdziałów, a rok po jego wydaniu ukazała się ocenzurowana wersja z dwudziestoma rozdziałami. Dlatego też "Portret Doriana Graya" czytałam podwójnie - jednocześnie czytałam wydanie trzynastorozdziałowe z 2015 roku (wydawnictwo Zysk i S-ka), jak i wydanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na wstępie warto nadmienić, że są dwie wersje "Portretu Doriana Graya". Pierwowzór powieści zawierał trzynaście rozdziałów, a rok po jego wydaniu ukazała się ocenzurowana wersja z dwudziestoma rozdziałami. Dlatego też "Portret Doriana Graya" czytałam podwójnie - jednocześnie czytałam wydanie trzynastorozdziałowe z 2015 roku (wydawnictwo Zysk i S-ka), jak i wydanie dwudziestorozdziałowe z roku 2021 (wydawnictwo ktoczyta.pl).

Wydanie z 2015 roku zdecydowanie czyta się łatwiej, niż wersję z roku 2021. Tłumaczenie w wykonaniu pana Jerzego Łozińskiego czyta się lekko i naturalnie, wręcz płynie się przez lekturę.

Sam zamysł powieści i historia bardzo przypadły mi do gustu. Postacie są ciekawe, a fabuła wciąga i skłania do przemyśleń. Z zainteresowaniem śledziłam losy głównego bohatera, konsekwencje jego czynów, wewnętrzne rozterki i wpływy, którym ulega. Największą ciekawość wzbudzał oczywiście tytułowy portret i to, jak zmieniał się wraz z zepsuciem moralnym bohatera. Jeden rozdział dosyć niechlubnie wyróżnia się na tle reszty. Jest to najdłuższy rozdział w całej historii, który opisuje przepych, jakim otaczał się Dorian Gray. Ten rozdział zmęczył mnie niemiłosiernie, nic nie wnosił do historii, za to wlókł się w nieskończoność. Na szczęście cała reszta rekompensuje te nieszczęsne 20 stron.

Rozbieżność historii między wydaniem trzynastorozdziałowym i dwudziestorozdziałowym jest nieduża. W wydaniu dwudziestorozdziałowym, niektóre rozdziały są zwyczajnie inaczej podzielone. Są też rozdziały, które nie pojawiają się w wersji trzynastorozdziałowej, a które uzupełniają historię. Nie są one jednak niezbędne do zrozumienia powieści i postaci.

(Wyzwanie czytelnicze LC na listopad 2023: Przeczytam książkę straszną/niepokojącą)

Na wstępie warto nadmienić, że są dwie wersje "Portretu Doriana Graya". Pierwowzór powieści zawierał trzynaście rozdziałów, a rok po jego wydaniu ukazała się ocenzurowana wersja z dwudziestoma rozdziałami. Dlatego też "Portret Doriana Graya" czytałam podwójnie - jednocześnie czytałam wydanie trzynastorozdziałowe z 2015 roku (wydawnictwo Zysk i S-ka), jak i wydanie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Podcast „Ja i moje przyjaciółki idiotki” zebrany w całość i uzupełniony o kilka nowych rozdziałów na temat związków. Kto polubił podcast, odnajdzie się zapewne i w wersji książkowej, chociaż jak dla mnie podcast wypada nieco lepiej ze względu na bardziej swobodną formę. Miałam też wrażenie, że treść niektórych rozdziałów się powtarza.

Odsłuchałam w wersji audiobookowej - wciąż dobre jako towarzysz do spacerów po parku lub sobotniego sprzątania.

Podcast „Ja i moje przyjaciółki idiotki” zebrany w całość i uzupełniony o kilka nowych rozdziałów na temat związków. Kto polubił podcast, odnajdzie się zapewne i w wersji książkowej, chociaż jak dla mnie podcast wypada nieco lepiej ze względu na bardziej swobodną formę. Miałam też wrażenie, że treść niektórych rozdziałów się powtarza.

Odsłuchałam w wersji audiobookowej -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Bazar złych snów" to zbiór dwudziestu opowiadań Stephena Kinga, który miałam przyjemność odsłuchać w wersji audiobooka w interpretacji Rocha Siemianowskiego.

Opowiadania są moim zdaniem bardzo nierówne. Niektórych słuchałam z dużym zainteresowaniem (np. "UR", "Zielony bożek cierpienia", "Nekrologi"), inne strasznie mi się dłużyły i ciężko mi było przez nie przebrnąć (np. "Kościół z kości", "Billy Blokada", "Herman Wouk jeszcze żyje"). W każdym opowiadaniu czuć ten specyficzny, gawędziarski styl Stephena Kinga, więc jeśli jesteście fanami autora, zbiór z pewnością przypadnie wam do gustu.

Ogromnym plusem są komentarze autora, które poprzedzają każde opowiadanie. Dzięki nim poznajemy szerszy kontekst powstania opowiadań lub anegdotki z nimi związane.

"Bazar złych snów" to zbiór dwudziestu opowiadań Stephena Kinga, który miałam przyjemność odsłuchać w wersji audiobooka w interpretacji Rocha Siemianowskiego.

Opowiadania są moim zdaniem bardzo nierówne. Niektórych słuchałam z dużym zainteresowaniem (np. "UR", "Zielony bożek cierpienia", "Nekrologi"), inne strasznie mi się dłużyły i ciężko mi było przez nie przebrnąć (np....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawy zbiór haiku. Już od pierwszych stron widać, że jest przemyślany, i że w jego tworzenie włożono wiele sił i pasji.

Przede wszystkim, pozytywnym zaskoczeniem okazuje się dobór autorów. Zazwyczaj zbiory haiku zestawiają poematy trzech lub czterech najbardziej popularnych autorów. Są to niezmiennie Matsuo Bashō, Yosa Buson i Kobayashi Issa. W tym tomiku dodatkowo znaleźć można haiku innych poetów, takich jak Onitsura Ueshima, Ihara Saikaku, Yamamoto Kakei, czy Takai Kitō. Są to rzadko spotykane perełki, które pozytywnie mnie zaskoczyły.

Każde haiku przedstawione jest w oryginale przy pomocy znaków kanji, a także w wersji rōmaji i w polskim tłumaczeniu. Jest to duże ułatwienie dla osób uczących się języka japońskiego, które chciałyby szukać interpretacji haiku na własną rękę. Jeśli chodzi o tłumaczenia, to wydają mi się one dosyć nierówne. Czasami miałam wrażenie, że są w punkt. Niektóre z kolei wydawały się nietrafione lub przekombinowane. W niektórych przypadkach drażniło też dziwne formatowanie tekstu.

Bardzo podobały mi się przypisy, które towarzyszą niektórym haiku. Przybliżają one niejednokrotnie okoliczności powstania danego wiersza, co często nadaje brakującego kontekstu i ułatwia interpretację.

Wiersze podzielone są na pięć rozdziałów: Nowy Rok, Wiosna, Lato, Jesień i Zima. Ciekawy podział, chociaż rozdziały znacznie różnią się między sobą długością. Oprócz samych haiku, tomik zawiera wstęp opisujący tę formę poezji, oraz noty biograficzne przytoczonych poetów.

Bardzo poprawny tomik, z pewnością warty polecenia każdemu entuzjaście tej formy poezji.

Ciekawy zbiór haiku. Już od pierwszych stron widać, że jest przemyślany, i że w jego tworzenie włożono wiele sił i pasji.

Przede wszystkim, pozytywnym zaskoczeniem okazuje się dobór autorów. Zazwyczaj zbiory haiku zestawiają poematy trzech lub czterech najbardziej popularnych autorów. Są to niezmiennie Matsuo Bashō, Yosa Buson i Kobayashi Issa. W tym tomiku dodatkowo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Haiku Matsuo Bashō, Issa Kobayashi, Masaoka Shiki, Buson Yosa
Ocena 8,1
Haiku Matsuo Bashō, Issa ...

Na półkach: , , ,

Mam słabość do haiku, dlatego zaczęłam gromadzić swoją prywatną kolekcję poświęconą tego typu poezji. Ten tomik jest moim drugim nabytkiem i jednocześnie pierwszym czytanym w polskim tłumaczeniu.

Podobnie jak sam zamysł haiku, wydanie tego tomiku jest proste i minimalistyczne, co widać już po jasnej, estetycznej okładce. Każde haiku przedstawione jest w japońskim oryginale, oraz w polskim tłumaczeniu autorstwa Beaty Szymańskiej i Anny Kuchty. Szkoda, że do japońskich wersji haiku nie dodano furigany - dałoby to dużo frajdy osobom uczącym się języka Kraju Kwitnącej Wiśni. Jeśli chodzi o samo tłumaczenie, to już we wstępie jedna z tłumaczek zaznacza, że założeniem tego przekładu było przedstawienie wierszy w sposób bliski polskiemu czytelnikowi. Nie do końca jestem przekonana do tego podejścia, wydawało mi się, że dużo rzeczy umykało w tłumaczeniu. O wiele bardziej do gustu przypadł mi angielski przekład w poprzednio czytanym zbiorze haiku.

Zestawienie poetów haiku w tym tomiku jest dosyć klasyczne. Są to: Matsuo Bashō, Yosa Buson, Kobayashi Issa i Masaoka Shiki. Samych wierszy jest dosyć dużo i czytając je, można wyczuć styl i główne motywy opisywane przez poszczególnych autorów.

Tomik czyta się szybko, a w trakcie czytania ma się wrażenie, jakby oczami wyobraźni oglądało się wystawę malarską, która przedstawia prostotę i piękno natury. Myślę, że ten zbiór haiku idealnie sprawdzi się jako forma medytacji, która pozwoli na chwilę odpocząć od pędu życia.

(Wyzwanie czytelnicze LC na marzec 2023: Przeczytam tom poezji)

Mam słabość do haiku, dlatego zaczęłam gromadzić swoją prywatną kolekcję poświęconą tego typu poezji. Ten tomik jest moim drugim nabytkiem i jednocześnie pierwszym czytanym w polskim tłumaczeniu.

Podobnie jak sam zamysł haiku, wydanie tego tomiku jest proste i minimalistyczne, co widać już po jasnej, estetycznej okładce. Każde haiku przedstawione jest w japońskim...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Pięknie wykonany zbiór haiku! Już od pierwszych chwil uwagę zwraca twarda, ciemna oprawa z połyskującym na złoto tytułem, oraz wiązanie wykonane czerwonymi nićmi. Zbiór wykonano tradycyjną chińską techniką introligatorską - karty są grube, złożone na pół i zadrukowane tylko z jednej strony. Przewracając każdą stronicę, miałam wrażenie, jakbym trzymała w rękach małe dzieło sztuki.

Pierwsze kilka stron to krótki wstęp dotyczący historii haiku i najwybitniejszych twórców gatunku. Dalej zamieszczono wybrane haiku czterech autorów: Matsuo Bashō, Yosa Buson, Kobayashi Issa i Masaoka Shiki.

Każde haiku przedstawione jest w oryginale (duży plus za furiganę!), a także wersji rōmaji i w tłumaczeniu angielskim autorstwa Harta Larrabee. Przed tłumaczem na pewno stało ogromne wyzwanie, gdyż japoński, jako język kontekstualny, ciężko jest jednoznacznie interpretować. Uważam jednak, że tłumacz zrobił to dość zgrabnie. Na pewno osoby lepiej znające japoński będą miały jeszcze większą przyjemność w znajdowaniu innych interpretacji poszczególnych utworów. Poza tym, do każdego haiku dołączony jest piękny drzeworyt, ilustracja, lub zdjęcie nawiązujące do głównego motywu wiersza.

Mnie osobiście bardzo przekonuje taka forma poezji - jest trochę jak uwiecznianie przemijalnych chwil na fotografiach, w tym wypadku jednak przy pomocy słów. Mamy okazję, aby zatrzymać się i docenić zaklęte w haiku piękno chwili: przechodzenie boso przez zimny strumień w środku lata, motyl siedzący na świątynnym dzwonie, rozwiewane wiatrem płatki wiosennych kwiatów, które plączą się w rękawy ubrań. Bardzo oddziałuje na wyobraźnię i zmysły.

(Wyzwanie czytelnicze LC na marzec 2023: Przeczytam tom poezji)

Pięknie wykonany zbiór haiku! Już od pierwszych chwil uwagę zwraca twarda, ciemna oprawa z połyskującym na złoto tytułem, oraz wiązanie wykonane czerwonymi nićmi. Zbiór wykonano tradycyjną chińską techniką introligatorską - karty są grube, złożone na pół i zadrukowane tylko z jednej strony. Przewracając każdą stronicę, miałam wrażenie, jakbym trzymała w rękach małe dzieło...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgając po "Cienie między nami" liczyłam na lekką, nieco mroczną historię z wątkiem "enemies to lovers". Niestety, książka zupełnie nie spełniła moich oczekiwań.

Zdecydowanie największą wadą tej książki jest główna bohaterka, której w ogóle nie da się polubić. Alessandra Stathos ma oczywisty przerost ego i kieruje się w życiu wyłącznie własnymi, egoistycznymi kaprysami. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek spotkała się z tak zgniłą i odpychającą postacią. Alessandra bawi się uczuciami innych bohaterów, manipuluje nimi, nawet dokonuje zbrodni, a to wszystko przedstawione jest w jak najbardziej pozytywnym świetle. W którymś momencie autorka chciała nadać trochę sensu zachowaniu bohaterki, ukazując jej backstory, jednak to nie zmienia faktu, że Alessandra jest zwyczajną jędzą. Często podczas lektury łapałam się na tym, że zamiast kibicować głównej bohaterce, liczyłam na to, że w końcu noga jej się powinie i sprawiedliwości stanie się zadość.

Bohaterowie drugoplanowi są żadni, służą tylko jako tło dla manipulacji Alessandry. Jedyną ciekawą postacią był Król Cieni, o którym zawsze czytałam z dużym zainteresowaniem, chociaż ostatecznie wątek unoszących się wokół niego cieni został potraktowany po macoszemu.

Zupełnie niezrozumiałe są dla mnie rozbudowane opisy strojów, które pojawiają się średnio co stronę. Nie wnoszą one nic do fabuły, a jedynie rozwlekają treść, która na szczęście ma tylko nieco ponad 300 stron. Sama historia przeciętna i dziurawa - dostajemy świat przedstawiony z jakimiś zasadami, ale oczywiście nie dotyczą one głównej bohaterki, która łamie każde możliwe prawo i pozostaje bezkarna. Poza tym, wiele rozwiązań fabularnych godzi w inteligencję czytelnika, jak chociażby sposób, jakim Alessandra zwróciła na siebie uwagę Króla Cieni, czy też ujawnienie głównego złoczyńcy.

Największe zalety tej książki to Król Cieni i fakt, że czyta się ją dość szybko. Mimo to nie polecam, szkoda czasu.

(Wyzwanie czytelnicze LC na luty 2023: Przeczytam książkę nominowaną w Plebiscycie Książka Roku 2022)

Sięgając po "Cienie między nami" liczyłam na lekką, nieco mroczną historię z wątkiem "enemies to lovers". Niestety, książka zupełnie nie spełniła moich oczekiwań.

Zdecydowanie największą wadą tej książki jest główna bohaterka, której w ogóle nie da się polubić. Alessandra Stathos ma oczywisty przerost ego i kieruje się w życiu wyłącznie własnymi, egoistycznymi kaprysami....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jako fanka zarówno kultury japońskiej, jak i fantastyki, podchodziłam z wielkim entuzjazmem do "Czerwonego Lotosu", który zdawał się zgrabnie łączyć obydwa te elementy. I chociaż zarówno klimat Japonii, jak i wątki fantastyczne były dobrze utrzymane, to jednak im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej byłam sceptyczna.

Trzeba przyznać, że Arkady Saulski wie, o czym pisze. Autor umiejętnie posługuje się słownictwem związanym z dalekowschodnimi militariami i garściami czerpie z historii i mitologii japońskiej, co z pewnością doceni każdy wielbiciel tej kultury.

Fabuła książki dosyć mocno nastawiona jest na akcję. Często dochodzi do krwawych i brutalnych, soczyście opisanych walk, gdzie trup ściele się gęsto. Czasami wręcz miałam wrażenie, że oglądam film lub grę osadzoną na polu bitwy średniowiecznej Japonii. Jak dla mnie tej akcji było trochę za dużo, przez co książka nie była tak angażująca, jak oczekiwałam. Według mnie, książka zyskałaby, gdyby zawierała więcej scen pchających fabułę do przodu, lub też mocniej skupiała się na bohaterach.

Ogólnie bohaterowie są raczej słabszą stroną "Czerwonego Lotosu". Ciężko w ogóle stwierdzić, jaki był Kentaro. Jedyne, co mogę o nim powiedzieć, to że był wyjątkowo dobrym wojownikiem - w pewnym momencie może nawet aż za dobrym. Główny bohater pokonuje wrogów w niesłychanym (nawet jak na fantastykę) tempie i ilości. Jego relacja z Torą to jedno wielkie nieporozumienie - motywacje postaci są banalne i nieprzekonywujące. Z bohaterów zdecydowanie najbardziej polubiłam Osu, Akinobu i Hebiego, o których losach akurat zawsze czytałam z zainteresowaniem. Szkoda, że poświęcono im tak mało czasu.

To, co najbardziej zniechęciło mnie podczas czytania "Czerwonego Lotosu" to brak jakiejkolwiek silnej postaci kobiecej. Tylko dwie kobiety w tej książce wymienione są z imienia, wszystkie są słabe, a ich rola ogranicza się do zaspokajania potrzeb cielesnych mężczyzn. Wzmianki o kurtyzanach pojawiają się średnio co kilka stron, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby dla kontrastu w powieści znalazła się jakakolwiek żeńska postać warta uznania. Niestety, jedyny pierwiastek żeński w tej książce to "wiecznie chętne" dziewczęta z domu uciech. Nie chcę posunąć się do stwierdzenia, że książka jest seksistowska, ale z pewnością zaliczyłabym ją do typowo "męskiej fantastyki".

Możliwe, że za jakiś czas sięgnę po drugi tom. Mam nadzieję, że w drugiej części autor podreperował trochę bohaterów i ich motywacje, bo chociaż Nippon to ciekawie wykreowany świat, to jednak wartka akcja nie wystarczy, aby stworzyć dobrą powieść.

(Wyzwanie czytelnicze LC na styczeń 2023: Przeczytam pierwszy tom cyklu lub serii)

Jako fanka zarówno kultury japońskiej, jak i fantastyki, podchodziłam z wielkim entuzjazmem do "Czerwonego Lotosu", który zdawał się zgrabnie łączyć obydwa te elementy. I chociaż zarówno klimat Japonii, jak i wątki fantastyczne były dobrze utrzymane, to jednak im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej byłam sceptyczna.

Trzeba przyznać, że Arkady Saulski wie, o czym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Długo zastanawiałam się jak ocenić tę książkę. Z jednej strony do pewnego momentu bawiłam się przy niej wyśmienicie. Nie jest to literatura górnolotna, raczej rozrywkowa, którą czyta się dla odmóżdżenia, ale i takie książki są potrzebne i też na to się nastawiałam. Styl autorki jest lekki i przyjemny, a fabuła niewymagająca, dlatego przerzucałam kartka za kartką i w kilka dni pochłonęłam całość.

Zaczyna się dosyć ciekawie - główna bohaterka, Wiktoria, umiera i trafia do Piekła jako diablica. Jako że jestem fanką wszelkich opowieści o Zaświatach i ich mieszkańcach, to już samo to mnie kupiło. Śmierć, przystojny demon Beleth i intrygant Azazel wydawali się ciekawymi postaciami. Oryginalny opis Piekła i zasady działania świata przedstawionego wciągnęły mnie na tyle, że wręcz nie mogłam oderwać się od lektury.

Niestety w pewnym momencie wszystko zaczyna coraz bardziej zgrzytać. Główna bohaterka, która początkowo jest zagubiona, lekko nieporadna, ale ogólnie do polubienia, w pewnym momencie staje się typową Mary Sue, z którą ciężko się utożsamić. Autorka dokłada jej coraz więcej umiejętności, co w pewnym momencie robi się strasznie naciągane, wręcz absurdalne. Nie brakuje też oddanych fanów płci męskiej, po uszy zakochanych w Wiktorii, którzy biorą się nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego, bo szczerze mówiąc bohaterka nie wykazuje się niczym szczególnym, poza podkreślaną co kilka stron urodą. Co więcej, jest to strasznie niekonsekwentna postać - niby ostrożna i niepewna siebie, a jednak w momencie konfrontacji z rywalką o serce "Piotrusia" dziwi się, że jej wybranek miał czelność zwrócić uwagę na kogoś innego niż ona. Myślę, że to w tym momencie straciłam cały szacunek do tej postaci i przestałam czerpać przyjemność z lektury.

Zresztą problem tkwi nie tylko w głównej bohaterce. Postaci drugoplanowe również są niekonsekwentnie poprowadzone. Demon Beleth, któremu co prawda kibicowałam, przez większość czasu zachowywał się jak napalony nastolatek (a przecież jest demonem, który ma tysiące lat). Z całej zgrai chyba najbardziej podobał mi się Azazel i jego intrygi, ale on także traci pod koniec książki, wypowiadając coraz durniejsze kwestie. Jedyni bohaterowie, którzy przez całą książkę trzymają poziom, to Kleopatra, Śmierć i kot Behemot, być może dlatego, że autorka w pewnym momencie o nich zapomniała i nie włożyła im w usta żadnych żenujących kwestii dialogowych.

Historii dobrze zrobiłaby solidna redakcja - myślę, że wywalenie scen, w których Wiktoria po raz kolejny podnieca się jednodniowym zarostem swojego "Piotrusia", znacznie odchudziłoby książkę i przyczyniłoby się na jej korzyść. Pomijając fakt, że "Piotruś" jest postacią nijaką, nie rozumiem jakim cudem dorośli ludzie mogą zwracać się do siebie takimi zdrobnieniami. Jest to tak nienaturalne, irytujące i na siłę przesłodzone, że miałam ochotę rzygnąć tęczą za każdym razem, jak widziałam słowo "Piotruś".

Jeśli zaś chodzi o fabułę, to mam wrażenie, że pod koniec autorka już na siłę wymyślała, co by dorzucić do tego magicznego kotła. Strasznie mi się to kłóci z innymi pomysłami, chociażby tym na zakończenie, które były oryginalne i ciekawe. Ostatecznie historia jest według mnie bardzo nierówna. Na domiar złego, w książce pełno jest obrzydliwych, seksistowskich stereotypów, które powodują tym większy niesmak.

Niestety, pomimo dobrego początku, ostatecznie jestem trochę rozczarowana. Czy sięgnę po dalsze części? Owszem. Zachęcona zaskakującym zakończeniem, jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Wiktorii i jak w wyobrażeniu autorki wygląda Niebo, w którym zapewne dzieje się akcja drugiego tomu. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach nie uświadczę przynajmniej części wad, które pojawiły się w tej książce.

(Wyzwanie czytelnicze LC na styczeń 2023: Przeczytam pierwszy tom cyklu lub serii)

Długo zastanawiałam się jak ocenić tę książkę. Z jednej strony do pewnego momentu bawiłam się przy niej wyśmienicie. Nie jest to literatura górnolotna, raczej rozrywkowa, którą czyta się dla odmóżdżenia, ale i takie książki są potrzebne i też na to się nastawiałam. Styl autorki jest lekki i przyjemny, a fabuła niewymagająca, dlatego przerzucałam kartka za kartką i w kilka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to