rozwińzwiń

Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara?

Okładka książki Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara? Maciej Kozłowski
Okładka książki Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara?
Maciej Kozłowski Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry historia
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Iskry
Data wydania:
2005-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2005-01-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
8320717949
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach:

Wzór pisania „sine ira et studio”. Bardzo rzetelna monografia sprawy Leona Kozłowskiego, parlamentarzysty i premiera RP w latach 1934-1935, pomysłodawcy prawdziwego polskiego obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej, współtwórcy niezbyt pięknej Konstytucji kwietniowej z 1935 r. - po 1939 r. skazanego na śmierć więźnia Łubianki, który po wyjściu na wolność w wyniku „amnestii” w 1941 przedarł się przez front na stronę niemiecką (swoją drogą niesamowita to była epopeja).

Potem mieszkał pod nadzorem w Berlinie, w 1943 r. Niemcy zawieźli go do Katynia. Oficjalnie ogłosili jego śmierć wskutek nalotu alianckiego w Berlinie 11 maja 1944 r. – choć akurat tego dnia żadnego nalotu nie było. Rodzinie przekazano, że „zmarł na serce” (inna rzecz, że może lepiej, iż nie doczekał Sowietów w Berlinie….).

Choć książkę napisał jego bratanek, wieloletni dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” Maciej Kozłowski (autor pierwszej, bezstronnej świetnej monografii wojny polsko-ukraińskiej z lat 1918-1919 pt. „Zapomniana wojna”),to jest to wybitnie obiektywne dzieło - dwadzieścia lat pracy!

A nie jest to żadne „wybielanie” stryja – fakty są niezbite i bezlitosne: został jakoś tam rozegrany propagandowo przez Niemców. Odbył bowiem w Berlinie nt. Sowietów parę konferencji prasowych dla dziennikarzy, w tym z państw neutralnych, gdzie swobody wypowiedzi raczej nie miał. Potem zapewne został jednak „po cichu” zlikwidowany przez Gestapo (dokumentów jednak brak).

Po lekturze pewne jest jednak jedno: nie było i nie ma żadnych dowodów, aby były premier zamierzał rzekomo tworzyć polski rząd po stronie Niemców.

Autor dowodzi, że agendy rządu RP w Londynie i jego ramiona zbrojne – AK w kraju i Armia Andersa poza nim – uwierzyły w pogłoski czy nawet celowe wrzutki (?),że miał być, a nawet był, zadatkiem na „polskiego Quislinga”.

Sprzyjał temu fakt, że nie był on lubiany przez Sikorskiego i jego kamarylę, nienawidzącą wszak sanatorów szaloną w czasie wojny nienawiścią. I chyba głównie z tych powodów Sąd Polowy Armii Andersa za dezercję skazał go zaocznie na śmierć – tej armii, która w dzień jego śmierci właśnie zaczynała szturm na Monte Cassino ("Wyrok śmierci wydany na zaufanego człowieka Marszałka, wydany, co możemy tu jasno stwierdzić, w sposób daleko odbiegający od kanonów prawa").

Bratanek nie ukrywa dość nieładnych poglądów stryja (naukowca- archeologa) oraz jego „braku dyskrecji, apodyktyczności, i profesorskiej zarozumiałości, a także – nadmiernej skłonności do kieliszka”. Wzorem on żadnym nie był ani wtedy, ani dziś – ale w takim samym stopniu nie był jednak i „polskim Quislingiem”.

Według Autora za śmiercią stryja (w Berlinie był w zasadzie „więźniem”, choć mieszkał w hotelu na koszt Niemiec, obserwowany pilnie przez służby) mogła stać pozyskana przezeń podczas wizyty w Katyniu wiedza od miejscowych, że w sąsiedniej willi NKWD (dawnej własności Aleksandra Lednickiego, wielkiego adwokata,jednego z najważniejszych Polaków w carskiej Rosji – znakomite jego pamiętniki!) w 1940 spotykali się oprawcy NKWD z oficerami Gestapo. To zaś stało w poprzek niemieckiej propagandy w sprawie Katynia – skoro o tej zbrodni już wtedy wiedzieli, w ramach „sojuszniczej współpracy”, a potem obłudnie leli krokodyle łzy nad polskimi oficerami.

BTW: inna rzecz, co trzeba przyznać w imię dziejowej sprawiedliwości, że polskim oficerom w oflagach nawet włosek z głowy nie spadł. Byli bardzo dobrze traktowani - wręcz z honorami - przez starą pruską arystokrację, która zarządzała oflagami. Niesamowite jest także to, że w oflagach ocaleli (sic!) nieliczni wśród polskich oficerów Żydzi – definiowani tak rzecz jasna w myśl rasistowskich teorii hitlerowców (do uznania za „Jude” i wysyłki w drogę bez powrotu do niemieckich obozów śmierci wystarczał wszak jeden dziadek, bez względu na aktualne wyznanie)….

Na korzyść tej publikacji przemawia także wybitny literacki talent Autora oraz pasjonujące dokumenty, włącznie z niemieckim i sowieckimi. Czyta się!

Dla mnie to szczególnie ciekawa lektura, bo ministrem skarbu w rządzie Kozłowskiego był ukochany stryj mojej Babci Władysław Zawadzki (wnuk wydawcy Mickiewicza w Wilnie). Pamiętam do dziś rozmowy, które jako student historii toczyłem ze zmarłą w 1987 r. jego żoną – „ciocią Inką”, nb. siostrą przywódcy PPS Mieczysława Niedziałkowskiego, zamordowanego w Palmirach. Zawsze wspominała poloneza na rządowym sylwestrowym balu, jaki tańczyła w pierwszej parze z Beckiem. Wybitna to była osobowość, prawdziwie przedwojenna (rocznik 1897- Psków….).

Parę cytatów:

„Oto bowiem on, przed wojną poseł, minister, premier rządu, senator, bliski współpracownik Marszałka, który młodość poświęcił walce o niepodległość Polski, znalazł się w stolicy państwa, z którym Polska prowadziła wojnę. Ale to nie wszystko. Ciążył na nim wyrok śmierci wydany przez sąd polowy armii polskiej, tej samej, która tegoż właśnie dnia rozpoczynała bohaterską bitwę na stokach Monte Cassino. Obok wyroku, formalnie za dezercję, otaczał go szczególny rodzaj infamii. Podejrzewano go, a podejrzenia te często zmieniały się w kategoryczne stwierdzenia, że nie tylko przeszedł na stronę wroga, ale że podjął z tym wrogiem współpracę, godząc się na przyjęcie roli polskiego Quislinga”.

„Zachowała się także i została mi udostępniona teczka personalna Leona Kozłowskiego sporządzona przez sowieckie NKWD i przechowywana obecnie w archiwach Federalnej Służby Bezpieczeństwa w Moskwie. Jest tam wszystko — od pierwszego donosu, na którego podstawie Leon Kozłowski został we Lwowie aresztowany, przez protokoły przesłuchań w więzieniach lwowskich i moskiewskich, po wyroki sądowe z roku 1941. Teczka kończy się, co stanowiło niewątpliwie zaskoczenie, "postanowieniem nr 1249 z 20 lipca 1990 roku Sądu Najwyższego ZSRR", którego mocą wyrok stalinowskiego sądu uznano za nieważny z uwagi na brak zaistnienia przestępstwa”.

„Wprawdzie po zakończeniu wojny i objęciu w Polsce władzy przez komunistów walka piłsudczyków z sikorszczykami, stanowiąca główną oś emigracyjnej polityki czasu wojny, straciła nieco na ostrości, ale bynajmniej nie wygasła. Wyrok śmierci wydany na zaufanego człowieka Marszałka, wydany, co możemy tu jasno stwierdzić, w sposób daleko odbiegający od kanonów prawa, był sprawą mocno wstydliwą dla tych, którzy się pod nim podpisali. Z drugiej strony polityczni przyjaciele byłego premiera po latach nagonki, kiedy to musieli się nieustannie bronić przed rzeczywistymi i wyimaginowanymi zarzutami, nie palili się do wyjaśniania sprawy zawiłej i niejednoznacznej”.

„Konstytucja kwietniowa z 1935 roku, której Leon Kozłowski był aktywnym współtwórcą, stwierdzała, że prezydent Rzeczypospolitej "odpowiada przed Bogiem i historią". Jej autorzy wpisali w ten sposób do najwyższej ustawy potoczny sąd, w myśl którego "historia" dokonuje jakiejś oceny ludzi i zdarzeń. Jest to jednak sąd, oględnie mówiąc, mocno kontrowersyjny. Historia jako taka niczego wszak nie sądzi; sądzą ludzie (wśród nich, rzecz oczywista, także historycy),a czynią to, najczęściej opierając się na własnych przekonaniach i to najczęściej związanych z czasami, w których sami działają, a nie tymi, o których sądy wydają. Tak więc "sądy" historii bywają nad wyraz zmienne. Wystarczy tu przywołać trwający do dziś spór o ocenę Stanisława Augusta, margrabiego Aleksandra Wielopolskiego czy — z czasów nam najbliższych — generała Wojciecha Jaruzelskiego albo pułkownika Ryszarda Kuklińskiego”.

Wzór pisania „sine ira et studio”. Bardzo rzetelna monografia sprawy Leona Kozłowskiego, parlamentarzysty i premiera RP w latach 1934-1935, pomysłodawcy prawdziwego polskiego obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej, współtwórcy niezbyt pięknej Konstytucji kwietniowej z 1935 r. - po 1939 r. skazanego na śmierć więźnia Łubianki, który po wyjściu na wolność w wyniku...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    8
  • Przeczytane
    3
  • Historia
    1
  • Posiadam
    1
  • Do kupienia
    1
  • NZDR
    1

Cytaty

Więcej
Maciej Kozłowski Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara? Zobacz więcej
Maciej Kozłowski Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara? Zobacz więcej
Maciej Kozłowski Sprawa premiera Leona Kozłowskiego. Zdrajca czy ofiara? Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne