Lubię czytać o związkach Polski z Bałtykiem i w ogóle morzem, więc ten tomik serii Dwudziestolecie międzywojenne jest mi dość bliski. I choć z reguły jestem do serii krytycznie nastawiony, tu akurat z wiele wytykać nie będę.
Książka ma logiczny układ. Autor zaczął od losów historycznych Gdańska, koncentrując się na okresie tuż po I wojnie światowej, by następnie przedstawić Wolne Miasto Gdańsk jako pozornie suwerenne, lecz związane z Niemcami (ludność, język, gospodarka), choć zależne też od Polski (polityka zagraniczna) państewko. Zwrócił uwagę na losy ludności polskiej, przybliżył także przyczyny i charakter konfliktów z II RP.
Kolejny watek tematyczny, to budowa portu gdyńskiego, a następnie rola tego ośrodka w skali państwa i gospodarki europejskiej. Przy okazji można też było przeczytać o ciemniejszej stronie tej inwestycji.
Następny poruszany temat to powstanie i rozwój polskiej floty wojennej. Autor dość solidnie przedstawił jej losy aż po wybuch II wojny światowej. Znacznie skromniej prezentuje się część poświęcona polskiej marynarce handlowej, choć liczebnie była oczywiście większa niż flota wojenna. Na plus trzeba tu jednak wspomnieć o transatlantykach jako wyjątkowych statkach pasażerskich.
Sporo miejsca zajęły autorowi wątki związane z żaglowcami. Przy tej okazji pojawiły się też sylwetki wybitnych kapitanów, jak np. Mariusz Zaruski.
W dalszej części Koper przedstawił kurorty i plażowanie w okresie międzywojennym nad Bałtykiem. Ciekawe to, chociaż przy tej objętości tomu chyba zbyt obszernie omówione.
jako morskie rytuały przedstawione zostały zaślubiny z morzem w 1920 r. i Dni Morza. Ostatnim wątkiem było przybliżenie działalności Ligi Morskiej i Kolonialnej oraz jej inicjatywy związane z migracją na inne kontynenty.
Całość jest napisana w przystępny sposób, w miarę sensownie ilustrowana zdjęciami (nie zawsze fotografia na stronie odpowiada tematyce tekstu). Większych błędów chyba nie ma, pomijając dziwny zapis w biogramie Grabskiego (s. 126), że kurs złotego, jako nowej waluty, "ustanowiono na poziomie dziewiętnastu groszy za jednego dolara". To byłaby niesamowicie mocna waluta, tyle, że kurs pierwotny wynosił 5,18 za jednego dolara (potem się wahał od ok. 10 do ponownie nieco ponad 5 zł za dolara).
Na ocenę książki ma jednak wpływ także to, czego nie ma. Nie ma rybaków i kutrów, nie ma portów rybackich, nie ma Kaszubów ciężko pracujących, ale i krzewiących swoją kulturę, nie ma (poza Gdynią) spraw gospodarczych. Szczególnie codzienność nadmorska, a więc połowy, praca w porcie, katastrofy zostały niesłusznie pominięte. I za to sporo muszę w ocenie odjąć. Ale przeczytać warto.

Lubię czytać o związkach Polski z Bałtykiem i w ogóle morzem, więc ten tomik serii Dwudziestolecie międzywojenne jest mi dość bliski. I choć z reguły jestem do serii krytycznie nastawiony, tu akurat z wiele wytykać nie będę.
Książka ma logiczny układ. Autor zaczął od losów historycznych Gdańska, koncentrując się na okresie tuż po I wojnie światowej, by następnie przedstawić...