Dom

Okładka książki Dom Zofia Starowieyska-Morstinowa
Okładka książki Dom
Zofia Starowieyska-Morstinowa Wydawnictwo: Zysk i S-ka biografia, autobiografia, pamiętnik
368 str. 6 godz. 8 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2012-08-13
Data 1. wyd. pol.:
2012-08-13
Liczba stron:
368
Czas czytania
6 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7785-007-7
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
25 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1242
179

Na półkach: ,

Obraz polskiego dworu w Galicji na przełomie XIX i XX wieku. Zwyczajnie życie niezbyt zamożnej rodziny ziemiańskiej. Bez upiększania i zbędnych ozdobników możemy razem z rodziną Starowieyskich wczuć się w klimat tamtych lat.

Obraz polskiego dworu w Galicji na przełomie XIX i XX wieku. Zwyczajnie życie niezbyt zamożnej rodziny ziemiańskiej. Bez upiększania i zbędnych ozdobników możemy razem z rodziną Starowieyskich wczuć się w klimat tamtych lat.

Pokaż mimo to

avatar
883
581

Na półkach:

Bardzo lubię książki o dworach i rodzinach ziemiańskich , to świat którego dziś już nie ma i znamy go tylko z opowieści takich jak ,,Dom" Zofii Starowieyskiej- Morstinowej. Autorka z wielką estymą wspomina dom, babcie , rodziców i rodzeństwo. Podczas czytania wspomnień pani Starowieyskiej-Morstinowej ta miłość autorki do jej najbliższych i do rodzinnego gniazda Baszówki była mocno odczuwalna. Książka ciekawa lecz odrobinę monotonna , a może przeczytałam ją w niewłaściwym czasie? Nie wiem ,jednak czegoś mi tu zabrakło. Nie rozumiem dlaczego autorka zmieniła personalia członków rodziny i nazwę miejscowości skoro pod zamieszczonymi w książce fotografiami podawała prawdziwe dane obok tych fikcyjnych . Moja ocena 6/10.

Bardzo lubię książki o dworach i rodzinach ziemiańskich , to świat którego dziś już nie ma i znamy go tylko z opowieści takich jak ,,Dom" Zofii Starowieyskiej- Morstinowej. Autorka z wielką estymą wspomina dom, babcie , rodziców i rodzeństwo. Podczas czytania wspomnień pani Starowieyskiej-Morstinowej ta miłość autorki do jej najbliższych i do rodzinnego gniazda Baszówki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
404
395

Na półkach: ,

Trudno jest tą pozycję określić w sposób jednoznaczny. Jest to książka przedstawiająca dzieje pewnej rodziny szlacheckiej z Galicji. Akcja dzieje się na przestrzeni kiludziesięciu lat, od końca wieku XIX, przez pierwszą wojnę światową przez dwudziestolecie międzywojenne.

Akcja jest dość luźna i rozciągnięta w czasie.Każdy rozdział poświęcony jest różnym aspektom życia w dawnym dworze lub też tyczy się jego mieszkańców.

Dowiadujemy się w jaki sposób żyła polska rodzina ziemiańska. Widzimy jak z posiadaczy ziemskich zamieniają się w inteligencję mieszkająca w mieście oraz co ich do tego zmusza.

Nie jest to raczej sentymentalny i romantyczny obraz epoki ani też anielska wizja życia na wsi.

Właściele majątku, bohaterowie książki, zmagają się z ciągłymi problemami, również finansowymi. Jako przedstawiciele ziemiaństwa i panowie na włościach są oni poniekąd skazani na życie w pewnym konwenansie i utrzymywanie odpowiedniej stopy życiowej.

Ciągłe kłopoty finansowe, liczne zmartwienia związane z wychowaniem gromadki dzieci, niepowodzeniami w interesach oraz skomplikowany trud prowadzenia majątku ziemskiego, wypełniają karty książki.

Widzimy również jak następne pokolenie, wkraczające w dorosłe życie już po roku 1920, inaczej patrzy na życie, poniekąd odrzucając sposób życia ich rodziców a na pewno modyfikując je dla swoich potrzeb.

Dom jest powieścią historyczną, przedstawiająca pewną epokę, która bezpowrotnie odeszła, ale również opowieścią o rodzinie, o miłości, o małżeństwie i o dzieciach.

Jest to relacja z pierwszej ręki ponieważ autorka opisała losy swojej rodziny, zmieniając tylko nazwisko i nazwę rodowego majątku. Odnajdujemy ją tu pod postacią Helenki, która uwielbia czytać.

Ciekawym wątkiem jest właśnie postać Helenki, dziewczynki, która uwielbia czytać i się uczyć, która ma ambicje literackie i chce chodzić do prawdziwej szkoły a nawet na uniwersytet. Poza przelotnymi flirtami nie interesuje się mężczyznami i nie chce wyjść za mąż w wieku lat dwudziestych. Dzisiaj jest to normalna postawa, mile widziana u córek. Dwudziestoletnia dziewczyna, która jest ambitną studentką to duma rodziców. Sto lat temu było to widziane jako swoista tragedia. Matka Helenki nie rozumie jej podejścia, chcąc aby ta dobrze wyszła za mąż i znalazła w ten sposób bezpieczną przystań.

Książkę gorąco polecam. Polska rodzina sprzed stu lat jest niby taka sama a jednak bardzo różna.

Pozycja jest wzbogacona o autentyczne fotografie dworu czyli tutułowego Domu oraz prawdziwej rodziny która jest w książce opisana.

Trudno jest tą pozycję określić w sposób jednoznaczny. Jest to książka przedstawiająca dzieje pewnej rodziny szlacheckiej z Galicji. Akcja dzieje się na przestrzeni kiludziesięciu lat, od końca wieku XIX, przez pierwszą wojnę światową przez dwudziestolecie międzywojenne.

Akcja jest dość luźna i rozciągnięta w czasie.Każdy rozdział poświęcony jest różnym aspektom życia w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
489
190

Na półkach: , , ,

"Dom" to autobiograficzna powieść Zofii Starowieyskiej-Morstinowej. Losy rodziny ukazała na tle wydarzeń końca XIX wieku i dwudziestolecia międzywojennego. Pojawiają się także odniesienia do II wojny światowej. Akcja rozgrywa się Baszówce (miejscowość oparta na rzeczywiście istniejącej Bratkówce) w podkarpackiem. 300 stron i na każdej słowo "Dom" pisane wielką literą. Szacunek autorki do swojego pierwszego miejsca zamieszkania musi być więc ogromny. Dla Zofii Starowiejskiej-Morstinowej Dom to coś więcej niż budynek. Dom to dla niej cały świat, który historia XX wieku bezpowrotnie zabrała jej.

Każdy mól książkowy będzie usatysfakcjonowany w czasie lektury, ponieważ może się utożsamiać aż z dwoma bohaterami. Helenka Zabielska (pod tym pseudonimem ukrywa się sama autorka) to dziewczynka, która ma jedną ogromną pasję - czytanie. Namiętnie pochłania kolejne lektury, zwłaszcza romanse (rzecz jasna tylko te zaakceptowane przez czujną matkę - aby nie doszło do zgorszenia). W czasie, gdy nie może czytać (czyli wtedy, gdy niesforni bracia chowają jej książki) układa klocki Richtera. Zainteresowania odziedziczyła po ojcu Władysławie, który całe dnie spędza w bibliotece. Nie jest człowiekiem zbyt praktycznym. Zdecydowanie nad przyziemne kwestie przedkłada teoretyzowanie i studiowanie kolejnych dziedzin. Może się temu poświęcić tylko z jednego powodu - żony Emilii czuwającej nad wszystkim, którą szanował i zwykle słuchał. Niestety raz postawił na swoim...i musiał rozstać się z tym światem. "(...) nie udało się obronić pana Władysława przed owym zaziębieniem ostatnim a fatalnym, którego nabawił się oczywiście w zimnym kościele, do którego, wbrew prośbom i błaganiom żony, pojechał na rekolekcje. Wtedy to - jeden chyba z nielicznych razy - przeprowadził pan Władysław swą wolę i przypłacił to życiem". Sprzeciwianie się kobietom może przynieść więc katastrofalne skutki...

Mimo wielu zabawnych (z dzisiejszej perspektywy) sytuacji książka w trakcie lektury nastrajała mnie raczej melancholijnie. Żal mi było czasów, które już nigdy nie wrócą, a nie bez emocji poznawałem kolejne losy bohaterów. Świat się dla mnie zatrzymał, gdy się dowiedziałem, że Baszówka kilka lat po I wojnie światowej opustoszała, Jagusia zmarła w opuszczeniu bez cienia zainteresowania i sympatii ze strony nowych właścicieli dworu, a babcia Lizka przeniosła się do klasztoru (trudno to uznać za smutne wydarzenie, ale reakcja domowników była naprawdę przejmująca).

"Dom" jest także polemiką z indoktrynacją komunistyczną (autorka zmarła w 1966 roku, czyli w czasie, gdy ziemiaństwo było jeszcze przedstawiane w krzywym zwierciadle). Zgodnie z oficjalną wykładnią PRL ziemianie to najbardziej zepsuta grupa społeczna, bezwzględnie wykorzystująca niższe warstwy. Ostatnio książki dotyczące życia codziennego w dworach dziewiętnastowiecznych i doby dwudziestolecia międzywojennego przeżywają swój renesans. Prawda na temat potomków szlachty polskiej powoli przedostaje się do szerszej świadomości. W tę linię wpisuje się "Dom". Zofia Starowieyska-Morstinowa wiele miejsca poświęciła służbie (w tym dwa całe rozdziały wyłącznie opiekunkom licznych dzieci),której część była traktowana niemal jak domownicy. Ojciec autorki nie pozwalał nawet na rozmowy przy stole w języku francuskim (a był to popularny sposób na doskonalenie umiejętności językowych młodego pokolenia) właśnie ze względu na służących, którzy nie znali tego języka i mogli pomyśleć, że rodzina obmawia ich. "Także pani Emilia okazywała wiele serca mieszkańcom wsi. Toteż wiele bojów stoczyła o poprawę warunków mieszkaniowych ludzi pracujących "na folwarkach", walczyła o opiekę lekarską nad nimi, także o jakieś minimum praw "ludzkich" służby, o jej prawo do "wolnego" na śluby, chrzty, pogrzeby, także o dawanie im na te okazje koni" - tak działalność matki przedstawia córka Zofia.

Wbrew doniesieniom komunistycznej propagandy nie było żadnej wrogości między dworem a wsią. "I tak podczas wojny, pierwszej wojny światowej, gdy poprzez Baszówkę przetoczyła się straszliwa jej fala, chłopi rozebrali między siebie dworskie bydło, licząc słusznie, że u nich prędzej się uratuje niż w oborze dworskiej. Gdy państwo Władysławowie po cofnięciu się frontu wrócili - chłopi krowy odprowadzili, potem zaś gdy pan Władysław stał bezradny wobec robót jesiennych nie mając zupełnie koni - chłopi wyjechali w pole, cały majątek zaorali i nigdy za to żadnej zapłaty przyjąć nie chcieli. "Po somsiedzku" - powtarzali odtrącając z urazą propozycję wynagrodzenia". Fragment ten nie wymaga żadnego komentarza.

Żal ogarnia czytelnika, gdy poznaje kolejne zasady moralne rządzące Baszówką (jak i całą warstwą ziemiańską w tamtych czasach). Patrząc na to, co się dzieje dzisiaj marzę o teleporcie do XIX wieku lub dwudziestolecia międzywojennego. Owszem, życie spętane było konwenansem, który czasem mógł zniszczyć marzenia niejednej osoby, ale komu nie nie zakręci się łezka w oku w połączeniu z niedowierzaniem i uśmiechem, gdy czyta ten akapit: "Oto bowiem, podczas gdy dzieci szły - jak zawsze na spacerze - znudzone i niechętne, okutane w harasowe chustki, ciepłe majtki, kamasze i berlacze - z tyłu usłyszały śpiew. Zatrzymały się, by zobaczyć, kto śpiewa, i zobaczyły człowieka, który zataczając się od rowu do rowu zbliżał się ku nim - śpiewając na całe gardło. Pani Gracka od razu wyczuła niebezpieczeństwo. Trochę straciła głowę, każąc dzieciom to iść szybko naprzód, to zawracać. A tymczasem wesoły śpiewak zbliżał się wyciągając coraz głośniej swoją pieśń, której teraz każde słowo było doskonale słyszalne i zrozumiałe. I oto jasno, dobitnie, na cały głos wykrzyczana wpadła w dziecinne uszy zwrotka, która wryła się w ich pamięci po wszystkie czasy: "Każdy się ze mnie wyśmieje, że mi wiater w dupę wieje..." Pani Gracka jęknęła. Stało się. Dzieci usłyszały brzydkie słowo. Zostały zepsute i moralnie zdeprawowane". Poza niesłychaną wrażliwością pani Gracka odznaczała się wyjątkową uczciwością. Oddam głos autorce: "(...) dla pani Grackiej mienie baszowskiego domu nie było cudze. Uważała je za cudze tylko wtedy, gdy miała z niego korzystać, za własne - gdy trzeba je było bronić, ochraniać, osłaniać". W czasie I wojny światowej rodzina Zabielskich przeniosła się do Wiednia. Dom pozostał po opieką pani Grackiej, która część mebli i innych sprzętów zamurowała w jednym pokoju, część schowała u siebie, resztę zabezpieczyła. Gdy właściciele wrócili nie szczyciła się jednak swoją sumiennością. Wpadła w rozpacz, ponieważ brakowało...dwóch poduszek. "Zabrali dwie gościnne poduszki, te najlepsze! - I znowu rozpłynęła się w łzach". Gdzie dziś znaleźć takich ludzi...?

"Dom" jest dla mnie kopalnią aforyzmów. Autorka wnika dość głęboko w psychologię domowników i kręgu osób związanych z nimi. "Wiemy dobrze, że z tego samego materiału jeden człowiek potrafi zbudować sobie życie dobre, nawet szczęśliwe, podczas gdy dla innego te same konkrety są źródłem nieustających udręk i smutków" - trafniej chyba nie da się przekazać prawdy o tym, jak sposób myślenia o sobie i otaczającej nas rzeczywistości może wpływać na nasze samopoczucie. "Człowiek bowiem uważa zawsze, że powodzenie jest rzeczą prostą, samo przez się zrozumiałą i jemu należną. Natomiast dużo zawsze mówi się o każdym niepowodzeniu, które wywołuje u człowieka poczucie krzywdy" - może to jest źródłem wiecznego narzekania, z które ponoć słyniemy?

Nie sposób nie napisać przynajmniej kilku słów o stylu autorki i języku, którym się posługuje. Zofia Starowieyska-Morstinowa w mistrzowski sposób łączyła wyszukane słownictwo z lekkością narracji. Wspominałem o melancholii, które w wielu momentach lektury ogarniała mnie, ale gdybym na tym poprzestał to ukazałbym tylko jedno oblicze "Domu". W książce jest bowiem mnóstwo anegdotek i zabawnych historyjek. Nawet sprawy poważne tak są przedstawiane przez autorkę, że przez łzy pojawia się uśmiech. Pierwszorzędny warsztat Helenki dopełnia przepiękna oprawa techniczna tekstu. Nostalgiczna okładka, trzy wkładki z czarno-białymi delikatnie rozmytymi reprodukcjami zdjęć i kartonowy "karbowany" grzbiet ( pierwszy raz spotyka się z takim rozwiązaniem) dodają publikacji uroku.

"Dom" to także książka historyczna przekazująca rzetelną wiedzę na temat obyczajów, tradycji i życia codziennego ziemiaństwa. Autorka podejmuje m.in. temat wychowania dzieci (nie wiem, które dziecko w XXI wieku nie zbuntowałoby się na tamte metody i stałoby spokojnie, gdy codziennie polewano by je zimną wodą od razu po przebudzeniu, aby ćwiczyć jego charakter...),jadłospisu, źródeł zarobku, zwyczajów związanych z uroczystościami rodzinnymi i kościelnymi oraz ubioru.

Do teksu powieści dołączono wspomnienia ks. Marka Starowieyskiego - bratanka Zofii. Na podstawie wspomnień z dzieciństwa buduje portret cioci - pisarki. Odnosi się także co nieco do dworu w Baszówce. Szczególnie utkwiły mi w pamięci dwa cytaty. Pierwszy dobitnie ukazuje komunizm w całej swej okazałości: "(...) ani najazd szwedzki, ani barbarzyństwo Niemiec hitlerowskich nie zniweczyło w takim stopniu polskiej kultury, jak właśnie reforma rolna. Dokonano zniszczenia kilkunastu tysięcy dworów z ich zawartością i parkami". Drugi fragment także mnie przygnębił: "A jednak czytając to dziś, mam niemalże pewność, że poddany został ingerencjom, i to znacznym". Aż
strach pomyśleć, co jeszcze Zofia Starowieyska-Morstinowa mogła napisać, a co zostało wycięte przez brutalne ręce cenzora.

W czasie lektury ciągle mieszały się we mnie dwa uczucia - melancholia oraz radość. Melancholia, ponieważ czasy, gdy rytm dnia wyznaczały wschody i zachody Słońca minęły bezpowrotnie. Nie sposób jednocześnie tłumić szczerej radości. Świat wykreowany przez Starowieyską jest tak barwy i pełen tylu anegdot, że trudno czytać "Dom" nie śmiejąc się co kilka stron. Lektura poza solidną dawką wiedzy na temat życia codziennego ziemiaństwa w niemal magiczny sposób przenosi w świat podkarpackiej wsi. Niełatwo oderwać się od wspomnień Helenki, a zaraz po przeczytaniu ostatniej strony czytelnika ogarnia żal, że musi rozstać się z losami Baszówki i jej mieszkańców.

"Dom" to autobiograficzna powieść Zofii Starowieyskiej-Morstinowej. Losy rodziny ukazała na tle wydarzeń końca XIX wieku i dwudziestolecia międzywojennego. Pojawiają się także odniesienia do II wojny światowej. Akcja rozgrywa się Baszówce (miejscowość oparta na rzeczywiście istniejącej Bratkówce) w podkarpackiem. 300 stron i na każdej słowo "Dom" pisane wielką literą....

więcej Pokaż mimo to

avatar
198
175

Na półkach:

Kiedy trafi mi się taka gratka, jak nieznana książka o XIX wieku, to gotowa jestem zostawić w księgarni ostatnie pieniądze, aby tylko móc dołączyć ją do swojej kolekcji. Tym razem miałam szczęście. "Dom" to prezent mikołajkowy ( wielkie dzięki dla Mikołaja ). Najlepszy, jaki można mi sprawić.
Baszówka ( Bratkówka ),dom rodzinny autorki, położony na Podkarpaciu nad Wisłokiem. Brzydki, nie podlegający żadnym regułom architektonicznym, rozbudowywany i przerabiany w miarę wzrostu potrzeb powiększającej się rodziny. Jednak dla ludzi związanych z tym domem było to najpiękniejsze i najważniejsze miejsce na ziemi. Bastion rodzinny, którego murów nie były w stanie naruszyć żadne przetaczające się wichury dziejowe. Dla dzieci fundament na dalsze niełatwe życie. Ale dom to nie mury, a przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą i to o nich jest ta opowieść. O ich zwyczajnym życiu, radościach, troskach i kłopotach. Niezbyt umiejętnie zarządzany majątek przynosił straty, nowatorskie inwestycję najczęściej nie wypalały, dzieci rosły i wymagały coraz większych nakładów finansowych - oto codzienne troski właścicieli Baszówki. Zadziwiające, jak bardzo są nam bliskie.
Czytając "Dom" miałam sprzeczne odczucia. Przedstawiana historia nie pasowała mi do innych znanych opowieści. W innych pamiętnikach dwór jest zazwyczaj sprawnie zarządzanym przedsiębiorstwem, które pozwala rodzinie na w miarę dostatnie życie. Pani domu zaś, to skrzętna gospodyni, która pilnie liczy każdą gruszkę i każde jajo, aby nic się nie zmarnowało. Później jednak przypomniałam sobie słowa, które kiedyś usłyszałam od przyjaciela. Powiedział on, że każdy pamiętnikarz twierdzi, że pisze tylko dla siebie, ale w głębi ducha liczy na to, że ktoś jeszcze go przeczyta. Każdy więc pamiętnik to próba autokreacji, z natury rzeczy podbarwiona i podkoloryzowana. Może własnie dlatego tak mało jest w pamiętnikach opisów błędów i wypaczeń i na tym tle "Dom" jest pozycją wyjątkową.

Kiedy trafi mi się taka gratka, jak nieznana książka o XIX wieku, to gotowa jestem zostawić w księgarni ostatnie pieniądze, aby tylko móc dołączyć ją do swojej kolekcji. Tym razem miałam szczęście. "Dom" to prezent mikołajkowy ( wielkie dzięki dla Mikołaja ). Najlepszy, jaki można mi sprawić.
Baszówka ( Bratkówka ),dom rodzinny autorki, położony na Podkarpaciu nad...

więcej Pokaż mimo to

avatar
769
287

Na półkach:

Do sięgnięcia po książkę Zofii Starowieyskiej- Morstinowej zachęcił mnie jej opis, zawarty na stronie wydawnictwa:

"W okresie kłamstw i oszczerstw o dworach i o ziemiaństwie przedstawiła w swojej autobiograficznej opowieści Dom życie polskiego dworu, ludzi zwyczajnych, życzliwych dla innych, także dla służby i chłopów. Mówiła o życiu trudnym, ale pełnym harmonii, o głębokim szacunku dla człowieka pracy, ale też i o uczuciach patriotycznych oraz o zaangażowaniu w życie społeczno-religijne."

Pamiętam, że po przeczytaniu tego fragmentu stwierdziłam, iż z przyjemnością zagłębię się na chwilę w nasza polską kulturę i wzbogacę swą wiedzę z zakresu ziemiańskiego życia, gdyż od dłuższego czasu nie miałam z taką tematyką do czynienia. Nie spodziewałam się wtedy jednak wcale, że w trakcie czytania aż tak mocno zwiążę się z bohaterami, a ich historie pochłonę z taką ciekawością.

Szczerze przyznam się, że nigdy wcześniej nie słyszałam o rodzinie Starowieyskich. Na szczęście dzięki dobrodziejstwom współczesnych mediów informacyjnych, przed zabraniem się do lektury, szybko uzupełniłam swą wiedzę. Odkryłam więc, że pani Zofia nie popełniła tylko tej jednej powieści, gdyż pisaniem zajmowała się etatowo. Na stałe publikowała w "Tygodniku powszechnym", a także pracowała w redakcji miesięcznika Znak. Zmarła w 1966 roku w Krakowie.

Czym jest "Dom"? Na pewno nie standardową książką z jedną, główną fabułą i postacią wokół, której skupiają się wydarzenia. Jest to natomiast opowieść o budynku i związanych z nim ludziach. O radościach i smutkach, a także o tym, jak żyło się w polskim, galicyjskim dworku. Starowieyska sięga w tej historii do własnych wspomnień i przeżyć, gdyż tytułowy budynek jest dworkiem, w którym wraz z rodzeństwem się wychowywała. I tak mamy okazję śledzić jak toczyło się życie rodziny ziemiańskiej, w której ojciec był niezbyt dobrym gospodarzem, a matka mimo iż kobietą przedsiębiorczą , to jednocześnie w niektórych sprawach dość ograniczoną. Gdzie babcie stały się dla siebie najlepszymi przyjaciółkami, a dzieci uwielbiały jeździć do Krakowa. Problemy dnia codziennego rodziny Zabielskich, gdyż takie to nazwisko nadała swoim bliskim w książce autorka, są różne i stale oscylują wokół tytułowego Domu- czyli Baszówki.

Nie da się ukryć, że dla niektórych może się wydawać nużące czytanie o jakiejś obcej rodzinie, dla której problemem jest wystrój salonu, dobór koni czy jednoczęściowe sukienki. Jednakże muszę tutaj podkreślić, iż to wszystko jest w jakiś swoisty sposób interesujące i wciągające. Narracja jest bowiem poprowadzona w taki sposób, że człowiek odczuwa jakby autentycznie słuchał p. Zofii (w książce występującej pod imieniem Helenka). Stylistyka nie jest skomplikowana a język mimo iż literacki- bardzo przystępny i przyjemnie adekwatny do treści.

Zaskakujące było dla mnie natomiast posłowie napisane przez bratanka pisarki. Zawarte w nim informacje otwierają oczy na to, jak wiele rzeczy pisarka musiała pominąć ze względu na ówczesną cenzurę (przykładowo wszelkie informacje o działalności politycznej swoich rodziców). Dodatkowo wspomniane w nim jest jaką osobą była Starowieyska w dorosłym życiu i jak potoczyły się dalsze losy Domu. Tekst ten jest według mnie idealnym dopełnieniem całej książki.

W tym momencie muszę jeszcze powiedzieć kilka słów o wydaniu zaserwowanym nam przez Zysk i S-ka. Dzieło cechuje bowiem twarda oprawa, na której umieszczono zdjęcie miejsca akcji czyli samej Baszówki. Także w środku znajduje się sporo fotografii, które pozwalają nam ujrzeć jak wyglądali najbliżsi oraz sama Starowieyska. Kolejnym plusem jest wysoka jakość papieru, przez co całe wydanie jest bardzo eleganckie i estetyczne.

Mimo iż Dom to nie jest książką z pędzącą akcją, gorącym romansem czy co rusz ścielącym się trupem, przeczytałam ją z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością. Jej bohaterowie stali mi się bliscy, w takim samym stopniu jak budynek, w którym mieszkali. Według mnie jest to kawałek dobrej, polskiej literatury, po którą warto sięgnąć.

Do sięgnięcia po książkę Zofii Starowieyskiej- Morstinowej zachęcił mnie jej opis, zawarty na stronie wydawnictwa:

"W okresie kłamstw i oszczerstw o dworach i o ziemiaństwie przedstawiła w swojej autobiograficznej opowieści Dom życie polskiego dworu, ludzi zwyczajnych, życzliwych dla innych, także dla służby i chłopów. Mówiła o życiu trudnym, ale pełnym harmonii, o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1140
950

Na półkach:

,,Pełna konsekwencji, przy tym mocno wrośnięta w konkret, mocno osadzona w otaczającej ją rzeczywistości, wszystko, co myślała (...),było w jakiś sposób dla jej epoki, dla ówczesnych pojęć i obyczajów typowe. Każdym swym postępkiem była doskonałą wyrazicielką swych czasów. Zawsze nieomylnie wiedziała, co jest potrzebą chwili, co jej nakazem i koniecznością." Tekst z okładki

Zofia Starowieyska-Morstinowa urodzona 21 lipca 1891 w Bratkówce koło Krosna, zmarła 3 lipca 1966 w Krakowie – polska eseistka, krytyk literacki. Publikowanie swoich prac literackich rozpoczęła w roku 1924 (zwłaszcza w krakowskim "Czasie", poznańskiej "Kulturze" i "Przeglądzie Powszechnym"). Pracowała w redakcji miesięcznika "Znak". Była stałą publicystką "Tygodnika Powszechnego". Otrzymała nagrodę literacką im. W. Pietrzaka.

Głównym przedmiotem opisu i bohaterem wydarzeń stał się dom.Dzieci mieszkające w nim uważały, że jest on najwspanialszy i gdy ktoś z dorosłych nie zaprzeczał, były oburzone. Akcja toczyła się w Baszówce. W rzeczywistości budynek nie odznaczał się niczym szczególnym, cały czas coś do niego dobudowywano. Mieszkali w nim państwo Zabielscy, Władysław i Emilia. Kobieta bardzo martwiła się o męża, dlatego, gdy zachorował postanowiła zadbać o jego zdrowie. W tym celu wybudowano w domu kapliczkę. Było powszechnie wiadome, że w kościołach bywa zimno i mógł tam jeszcze pogorszyć swoje zdrowie. W ten oto sposób powstała kapliczka w domu w Baszówce. Mieszkały w nim także dzieci, które szczerze nie znosiły kąpieli. Chcieli je zahartować i w tym cel codziennie rano oblewali je zimną wodą, choć szczerze tego nie cierpiały. Zimą też za wiele nie wychodziły, gdyż uważano, że mogą zachorować. Zakładano im zimowe ocieplane czapki, które strasznie drapały, najbardziej dbano o głowę. Chłopskie dzieci normalnie biegały po wsi w zimie. Sądzono, że nie chorują dlatego, że są przyzwyczajone do tych warunków życia...

Rzadko kiedy zdarza się, aby głównym bohaterem stawał się nie człowiek, a dom. Był on zarówno tłem dla wszystkich dziejących się w powieści wydarzeń. Pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem artystycznym, choć wiele dobrego o nim słyszałam. Był to bardzo udany zabieg, gdyż mogliśmy poznać świat przedstawiony z drugiej perspektywy, widziany z boku.

Język utworu był zrozumiały, czytelny, dzieło czytało się bardzo szybko i co najważniejsze sprawiało, że chciało je się przeczytać od razu od początku do końca. Było to wielka zaleta, gdyż nie przy wszystkich książkach możemy to odczuć. Czcionka była dość duża przez co łatwiej się czytało. Marginesy też były odpowiednio zachowane, nie musiałam specjalnie bardzo odginać książki, aby dostrzec, co jest napisane.

Pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki, nigdy wcześniej nawet o niej nie słyszałam. Muszę przyznać, że bardzo lubię rosyjskich twórców, są oni bliscy mojemu sercu. Tym bardziej nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Gdy tylko przeczytałam fabułę – wpadłam. Następnym razem, gdy tylko będę miała okazję z ogromną ochotą sięgnę po inne książki tej autorki, bo zachwyciłam się jej stylem pisarskim.

Książka pomimo swojej grubości była napisana bardzo przyjemnie i przejrzyście. Nawet nie zauważyłam, gdy zakończyłam tą wspaniałą lekturę.

,,Dom” to niecodzienna opowieść, którą pragnę polecić wszystkim, którzy marzą o chwili relaksu przy dobrej książce. Będzie to doskonała pozycja także dla tych, którzy chcą poznać świat widziany z innej perspektywy – perspektywy domu. Myślę, że doskonale nadaje się dla ludzi w każdym wieku.

Moja ocena : 8/10

,,Pełna konsekwencji, przy tym mocno wrośnięta w konkret, mocno osadzona w otaczającej ją rzeczywistości, wszystko, co myślała (...),było w jakiś sposób dla jej epoki, dla ówczesnych pojęć i obyczajów typowe. Każdym swym postępkiem była doskonałą wyrazicielką swych czasów. Zawsze nieomylnie wiedziała, co jest potrzebą chwili, co jej nakazem i koniecznością." Tekst z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    95
  • Przeczytane
    34
  • Posiadam
    9
  • Ulubione
    3
  • Biografie
    2
  • 2018
    2
  • Ebook
    1
  • Teraz czytam
    1
  • Dwudziestolecie międzywojenne/życie codzienne w XIX wieku
    1
  • XX wiek
    1

Cytaty

Więcej
Zofia Starowieyska-Morstinowa Dom Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także