Afryka, moja miłość
- Kategoria:
- literatura podróżnicza
- Wydawnictwo:
- Świat Książki
- Data wydania:
- 2012-07-21
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-07-21
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377993743
- Tagi:
- Afryka Biała Masajka Kenia Namibia literatura podróżnicza literatura szwajcarska
Afryka stała się jej drugim domem i choć opuściła ją wiele lat temu, wciąż tu wraca. Tym razem wyrusza w pieszą wędrówkę do Namibii, by poznać życie koczowniczych afrykańskich plemion i zaraz potem do ukochanej Kenii. Odwiedza jedne z największych afrykańskich slumsów, opisuje mieszkańców Nairobi, ich codzienne zmagania, walkę z nędzą i głodem. Niezwykle sugestywnie opowiada o ich losach. Wreszcie dociera do miejsc szczególnie jej drogich. I to nie sama. Towarzyszy jej córka, Napirai, która po raz pierwszy od prawie dwudziestu lat odwiedza kraj swego pochodzenia. W rodzinnej wiosce ma okazję poznać swoich kuzynów, przyrodnie rodzeństwo, babcię i ojca, którego nie pamięta
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Biała Masajka znów w Afryce
O tym, że ukaże się czwarta książka Szwajcarki, która pokochała wojownika Samburu dowiedziałam się z ust samej autorki w trakcie jej spotkania z czytelnikami, które miało miejsce wiosną bieżącego roku w Krakowie. Uczestniczyłam w nim dzięki transmisji internetowej Wydawnictwa Świat Książki. Corinne Hofmann w kilku zdaniach zdradziła o czym będzie jej najnowsza publikacja i to jeszcze bardziej rozbudziło moją ciekawość. Bo chyba niewielu pisarzy potrafi pisać o Afryce tak bardzo wzruszająco i pięknie jak ona. Wiele lat temu Corinne ujęła nie tylko uroda ojca jej córki Napirai, ale i cała Afryka. Zachwyciło ją prawdziwe oblicze Czarnego Lądu, a nie to dostępne w folderach reklamowych jakie oferują biura podróży. Ona pokochała mieszkańców Afryki, ich tradycje i kulturę, zachwyciła się życiem ludu Samburu, ich obyczajami, które powoli niestety przechodzą do historii.
"Afryka, moja miłość" - ten tytuł zdradza już bardzo wiele. Autorka wyznaje, czym dla niej jest Afryka. Czarny Ląd stał się jej drugim domem – jakże innym od tego w Europie, ale równie bliskim i kochanym. Tu mieszka jej afrykańska rodzina, z którą łączą ją bardzo mocne więzy. Mimo że jej małżeństwo się rozpadło, nie wpłynęło to negatywnie na kontakty z bliskimi jej ludźmi, z którymi mieszkała kilka lat.
Książkę można podzielić na trzy części, jakby trzy reportaże z kolejnych odwiedzin na afrykańskim lądzie. Pierwszy to podróż turystyczna, w którą Corinne udaje się przez przypadek. Pewnego dnia natyka się na ogłoszenie pewnego fotografa, który szuka reporterki – towarzyszki 720 kilometrowego trekkingu po Namibii. Corinne postanawia, że przejdzie tę trasę. Nie jako reporterka, ale jako członek ekipy płacący za siebie. Wędrówka jest niesamowita. Bliskie obcowanie z przyrodą, wycieńczający marsz, spanie w namiocie, poznanie ludu Himba – to esencja tej podróży. Piękne widoki, spotkanie z rdzennymi mieszkańcami, wspaniałe wschody słońca, wędrówka, która staje się niczym medytacja. W czasie pokonywania kolejnych kilometrów Corinne zdaje sobie sprawę jak bliska jest jej Afryka, jak bardzo kocha ten kontynent, jak czuje bijące serce Czarnego Lądu.
Druga podróż to podróż do stolicy Kenii, by poznać jej mieszkańców, ale nie tych, którzy mieszkają w centrum i żyją dostatnio, ale tych, którzy żyją w slumsach i należą do najuboższej warstwy społecznej. Wielu z nich jednak dzięki pomocy innych udaje się wyjść na prostą i poprawić warunki bytowe. Dzieje się tak dzięki przedsiębiorstwu kredytowemu Jamii Bora. Byłam pełna podziwu dla osób, które zorganizowały to przedsięwzięcie. Ma ono na celu zachęcenie do oszczędności i udzielanie niskooprocentowanych kredytów na rozwój własnych malutkich firm, które pozwolą na zapłacenie rachunków, nakarmienie rodziny i może nawet na zakup własnego domu.
W końcu pora na podróż trzecią – bardzo osobistą dla Corinne, która odwiedza Barsaloi wraz z córką Napirai, która jako dorosła, młoda kobieta ma poznać swojego ojca, babcię, przyrodnie rodzeństwo i dalszą rodzinę. To bardzo wzruszająca i osobista relacja. Pełna emocji i stresu dla Napirai. Gdy ją przeczytacie dowiecie się jak wyjątkowe są afrykańskie rodziny, jak bardzo różnią się od europejskich. Dla ludzi z Barsaloi wszystko jest takie proste, a oni umieją cieszyć się życiem mimo wielu niedostatków. Są pogodni, doceniają każdą chwilę daną im od losu. To wyjątkowa okazja, by zobaczyć to inne piękno Afryki, to życie, którym tętnią afrykańskie domy, mimo że daleko im do standardów i wygód Starego Kontynentu.
Jan Paweł II powiedział, że przyszłością świata jest właśnie Afryka. To prawda. Na tym kontynencie mieszkają wyjątkowi ludzi, serdeczni i życzli, obca im zazdrość i zawiść, są pogodni mimo wielu trosk i chorób. Takich właśnie Afrykanów spotyka Corinne. I takich dzięki jej relacji mamy okazję poznać i my. "Afryka, moja miłość" to dla mnie niezapomniana podróż książkowa na Czarny Ląd. I już wiem, że chętnie to tej lektury wrócę. Jeśli zapytacie dlaczego, odpowiem krótko: bo jest to wyjątkowa książka, bo zabiera nas do samego serca Afryki. Wybitna lektura, obowiązkowa dla tych, którzy kochają Czarny Ląd. Dodatkowym jej atutem jest masa wspaniałych zdjęć.
Bernardeta Łagodzic-Mielnik
Oceny
Książka na półkach
- 600
- 359
- 147
- 13
- 13
- 12
- 11
- 8
- 7
- 7
Opinia
Na ostatnie urodziny mój ukochany sprezentował mi najnowszą książkę Corinne Hofmann Afryka, moja miłość. Oczywiście bardzo chciałam przeczytać tę książkę, dlatego prezent był to jak najbardziej trafiony.
Dlaczego moje zainteresowanie to książki o tematyce afrykańskiej? Zaczęło się to dość spontanicznie, tematyka postkolonialna szczególnie zaciekawiła mnie już na moich studiach filologicznych. Od analiz Burzy Szekspira po właśnie tego typu książki. Szczególnie interesowało mnie co ma do powiedzenia kolonizator, bądź kolonizowany. Afryka do tej pory (w porównaniu do innych krajów) jest "czysta". Ingerencja człowieka i nowoczesnych technologii jest tam zauważalna w najmniejszym stopniu. Szczególnie w buszu.
Tam znalazła się właśnie autorka książki. Stało się to ponad dwadzieścia lat temu, a mimo to, nie potrafi zapomnieć o Afryce. Dzięki czemu jej czytelnicy też nie potrafią zapomnieć. Pierwszy raz z historią Corinne Hofmann spotkałam się przypadkowo i niestety - najpierw zobaczyłam film na podstawie bestsellerowej książki Szwajcarki. Film był łatwy i lekki w odbiorze, typowa historia o miłości na niedzielny wieczór. Książka została mi pożyczona i nagle tydzień w moim życiu stał się barwny. Czytałam, jedną, drugą, trzecią część. Aż skończyłam. Biała Masajka - bo taką nazwę nosi pierwsza część kultowej serii przygód Corinne - to jedna z piękniejszych historii o miłości. Autorka pokazała uczucie pełne poświęceń, wyrzeczeń, niespełnienia, bólu i trosk. Weszła w inną kulturę, całkowicie wyzbywając się własnej. Będąc w Afryce zakochała się bez pamięci - i od pierwszego wejrzenia - w Lketindze, Masajskim wojowniku.
Zupełnie nie przeszkadzał jej jego koczowniczy tryb życia, bez perspektyw i zapewnienia jej ciepłego domowego ogniska, jakie znała w Europie. Porzuciła całe bezpieczeństwo jakie miała w Szwajcarii, sprzedała dobytek swojego dotychczasowego życia i wyjechała do obcego kraju, za miłością - jak to sama po dzień dzisiejszy określa - "swojego życia". Dokładnie opisała swoje życie przy Masaju i jego afrykańskiej rodzinie, przede wszystkim ukazując bardzo skomplikowaną i różniącą się od naszej kulturę.
Jest to historia o Europejce, która znalazła się w kraju, gdzie kobiety nie mają żadnych praw. Sprowadziła się wraz z Lketingą do jego rodzinnej wioski i starała się żyć jak Masajka. Jednak ciężko było białej kobiecie odnaleźć się w dżungli, wśród ludzi, którzy nie znali nawet podstaw angielskiego. Ledwo co komunikowała się ze swoim "pięknym" Masajem, a co tu mówić z kobietami z wioski, na których towarzystwo praktycznie cały czas była skazana. Żyła skromnie, w głodzie, tak jak jej afrykańscy towarzysze i rodzina. Tygodniami jej jedynym posiłkiem potrafiła być tylko herbata z kozim mlekiem. Schudła i wyniszczyła swój organizm, mimo to postanowiła wyjść za mąż za Lketingę. Nic i nikt nie przeszkodziło być jej najszczęśliwszą kobietą na świecie. Razem z mamą Lketinki mieszkali w chacie zbudowanej przez kobiety z gałązek i krowich odchodów, tzw. manyatt. Początkowo nie sprzeciwiała się realiom panującym w wiosce. Jednak z czasem zdała sobie sprawę, że tak żyć nie można - ze wszystkich sił starała się otworzyć sklep z artykułami spożywczymi dla swojej wioski, aby uratować ludzi oraz siebie przed głodem. Za ostatnie swoje pieniądze kupiła samochód, sklep i artykuły, które mogła sprzedawać w swojej wiosce - Barsaloi. Jej biznes cieszył się wielkim zainteresowaniem, jednak mzungu (czyli biały człowiek w języku Maa) nie cieszył się poważaniem wśród zazdrosnych ludzi. Corinne sama nie mogła niczego upilnować, Lketinga zamiast jej pomagać to rozdawał jedzenie "na zeszyt", przez co interes tonął w długach. Jakby tego było mało autorka zaszła w ciążę oraz w tym samym czasie zachorowała na kolejną już malarię. Wylądowała w szpitalu i walczyła o życie - swoje i jeszcze nienarodzonego dziecka. W tych ciężkich warunkach przyszła na świat córka Corinne i masajskiego wojownika - Napirai. Z chorobą na szczęście udało się wygrać i Biała Masajka wraz z córeczką mogła wrócić do swojej wioski. Jednak w sklepie nie było już żadnych towarów, zeszyt pęczniał od imion dłużników, a Corinne w obecnej sytuacji nie miała czasu, ani siły by wznowić interes. Skończyły się jej także pieniądze i nie wiedziała co ma zrobić - bo na swojego męża niestety nie mogła w tej sytuacji liczyć. Żyjąc w totalnej nędzy narastały pomiędzy nimi konflikty, tym bardziej że Lketinga w czasie jej nieobecności uzależnił się od alkoholu i tytoniu. Zaczął być agresywny i chorobliwie zazdrosny.
Corinne i Lketinga w okresie największej miłości
W akcie zmęczenia ciągłymi kłótniami i insynuacjami męża Szwajcarka postanowiła zmienić otoczenia - namówiła męża, aby opuścili wioskę i wyjechali do większego miasta, aby tam móc rozpocząć na nowo swoje życie. Pożyczając pieniądze od własnej matki Corinne otworzyła sklepik z pamiątkami w Mombasie, licząc na to, że tym razem wraz ze swoją rodziną zaczną dobre i spokojne życie. Jednak nie było jej to dane. Turyści często nachodzili sklep Szwajcarki i Kenijczyka, rozmawiali z nią i dzięki temu kupowali masajskie ozdoby. Nie podobało się to oczywiście Lketindze, którego zachowanie było naganne, a sceny zazdrości odstraszały tylko klientów. W pewnym momencie doszło już do rękoczynów, czego Corinne nie wytrzymała. Coś w niej pękło i nagle to wielkie uczucie zaczęło zamieniać się w czystą nienawiść. Zaczęła planować ucieczkę do Szwajcarii, jednak bez córki nie chciała wyjeżdżać. Według kenijskiego prawa była już Kenijką, a jej mała córka należała do ojca, a nie do niej. Wpadła jednak na pomysł, że chce polecieć do Szwajcarii w odwiedziny, aby jej matka i rodzina mogła poznać już dwuletnią Napirai. Lketinga był sceptyczny co do jej pomysłu, przeczuwał i bał się, że Corinne już do niego nigdy nie wróci. Mimo wielu próśb, gróźb, a nawet interwencji samej matki Masaja - Szwajcarka uzyskała zgodę od ojca Napirai na czasowy okres opuszczenia przez nią kraju. Mimo wielu przygód i niebezpieczeństw udało się jej wrócić do swojego rodzinnego kraju wraz ze swoją w pół-afrykańską córeczką. Pierwsza część kończy się właśnie w tym momencie, pozostałe części opowiadają już o losach Corinne po opuszczeniu afrykańskiego buszu - jak radziła sobie jako samotna matka w Szwajcarii, pomagając i utrzymując kontakt ze swoją afrykańską rodziną. Mimo tylu negatywnych wspomnień, ciągle ciągnęło ją do Afryki. Gdzieś w środku czuła się nierozerwalnie związana z tą kulturą i ludźmi. Po latach odważyła się wykupić tygodniową wycieczkę wraz z wejściem na największy afrykański szczyt - Kilimandżaro. Swoje wspinaczkowe zmagania opisała również w książce, jednak nie odważyła się odwiedzić jeszcze swojej kenijskiej rodziny. Książki i jej pisarska przygoda - bo tak to określa Corinne - skończyły się dla niej cudownie. Nagle zyskała tysiące fanów z całego świata, ludzie poznali jej historię i dzięki niej zainteresowali się kulturą afrykańską. W przedostatniej książce Szwajcarki przeczytać możemy o jej powrocie na czerwoną ziemię i do swojej rodzinnej wioski Barsaloi. Pojechała tam wraz z ekipą filmową na plan filmu Biała Masajka i odważyła się w końcu odwiedzić swoją kenijską rodzinę. Minęło ponad dziesięć lat odkąd ponownie ujrzała swojego męża, teściową i rodzinę. Nie odważyła się zabrać ze sobą w podróż jeszcze nie pełnoletniej córki, obawiając się, że Lketinga mógłby ją jej odebrać. Stwierdziła, że jak Napirai osiągnie pełnoletność, to sama zadecyduje czy chce poznać swoje afrykańskie korzenie czy nie. Ciężko było jej wrócić i spojrzeć w oczy męża od którego uciekła wiele lat temu. Jednak nie spodziewała się aż tak miłego przyjęcia ze strony swojej kenijskiej rodziny. Dzięki temu, wszystko stało się łatwiejsze niż jej się wydawało.
Dalsze swoje losy opisuje w książce Afryka, moja miłość. Jest to już czwarta z przygód serii, która mimo wszystko nie nudzi - a wręcz przeciwnie - z każdym podrozdziałem zachęca do czytania. Wielkie banery reklamowe - czy to w internecie, czy w księgarniach bądź telewizji, głosiły: "córka Corinne Hofmann w końcu poznała ojca". Wydawać by się mogło, że ta książka jest tylko o tym. Jednak autorka nie dała nam tej satysfakcji. Opowiedziała jak to po raz kolejny wróciła do Afryki, aby już jako reporterka, wędrować ponad siedemset kilometrów po namibijskiej dolinie Koko. Po raz kolejny przekonać możemy się o sile bohaterki, jej harcie ducha i uczuciu, jakim bez wątpienia nadal darzy Afrykę. W książce tej odwiedza również najbiedniejsze małe "miasteczka" w Nairobi, gdzie w kupie śmieci i brudu mieszkają ludzie, którzy z całych sił starają się przetrwać. Mimo HIV, ostatniego stadium AIDS, skrajnej biedy, domów z blachy bez ogrzewania i prądu, ciężko pracują tutaj kobiety, określone pięknie przez Corinne jako "kręgosłup Afryki". One dźwigają na swoich barkach wszystkie najgorsze okrucieństwa - jedną wyrzucił mąż na ulicę i znalazł sobie nową żonę, bo urodziła mu samych synów, a to drugą bo nowa, młodsza żona okazała się lepsza. Autorka ukazuję wnikliwie tragedię kobiety w prawdziwych afrykańskich realiach. Kobiety, która ostatkami sił zarabia grosze jako praczka, aby utrzymać swoją liczną rodzinę i dać swoim dzieciom wykształcenie. Kobiety, które w wielkich beczkach uprawiają warzywa, dzięki którym wyżywić mogą siebie i swoją rodzinę. Oraz kobiety, które z żebraczki potrafią stać się bizneswomen. Łza wzruszenia kręci się w oku praktycznie cały czas.
Slumsy w Nairobi
W dosłownie kilku słowach opisuje również jedną z prężnie działających afrykańskich drużyn futbolowych - Mathare United, którzy zachwycają swoją skromnością i pięknem duszy. Nie są to gwiazdy - tak jak nawet nasi polscy piłkarze. Nie podpisują kontraktów za miliony. Grają i chcieli być najlepsi tylko dlatego, że było to dla nich jedyne wyjście z biedy. Dzięki swojej determinacji, wznieśli się na szczyt i nie biedują jak ich inni koledzy z podwórka.
To, co opisuje autorka jest piękne, a z drugiej strony wstrząsające ponieważ ukazuje nam Afrykę współczesną. Mimo, że żyjemy w XXI wieku, tam gdzieś się czas zatrzymał. Najgorsze jest to, że wykupując z jakiegokolwiek biura podróży wycieczkę w tamte rejony nie zobaczysz tamtej Afryki. Turysta jest tam chroniony, nie zobaczy buszu, slumsów czy nawet kenijskiego targu. Nie zje jedzenia z niewiadomego źródła, czy nie zobaczy afrykańskiego mężczyzny, który żelazkiem na węgiel prasuje nieskazitelnie białe koszule. Takie atrakcje może nam tylko opowiedzieć Corinne, która wydawać by się mogło, że zna Afrykę jak własną kieszeń. Jednak nigdzie nie mówi, że jest to miejsce niebezpieczne, egzotyczne, wrogie. Czytelnik ma wrażenie, że jest to jej dom, a każdy człowiek ją otaczający jest tak naprawdę jej przyjacielem.
W ostatnim rozdziale książki autorka dochodzi w końcu do sedna - opisują swoją pierwszą wizytę wraz z córką Napirai w wiosce w Barsaloi. Jest to bardzo wzruszająca chwila, gdzie po ponad dwudziestu latach Napirai widzi się z Lketingą, poznaję babcię - którą znała tylko ze zdjęć i opowieści matki oraz dalszą rodzinę, która robi na niej ciekawe wrażenie.
Był to zapewne długo wyczekiwany moment przez czytelników książek Corinne Hofmann. I słusznie. Znów, na chwilę mogłam zanurzyć się w egzotycznej i pełnej niespodzianek Afryce. Wrócić do swoich ulubionych bohaterów i przeżyć parę historii jeszcze raz. Mimo prostego języka, życzę Corinne Hofmann wytrwałości. Jest przykładem kobiety dzisiejszych czasów: silnej, niezależnej, ciekawej życia i świata. I taka kobieta jak ja: w tych czterech kątach brudnego pokoju, żyjąca w Polsce bez perspektyw, zazdrości jej - bo ona zobaczyła to, czego nie uda mi się nigdy zobaczyć. Doznała tego, czego ja nie doznam nigdy. I nie potrzebowała do tego pieniędzy czy znajomości... ale zwykłej, prawdziwej miłości.
Pozostaje mi jedynie żyć myślą przewodnią: nie można stać się człowiekiem kolonizowanym, silny kolonizator to rola łatwiejsza.
Na ostatnie urodziny mój ukochany sprezentował mi najnowszą książkę Corinne Hofmann Afryka, moja miłość. Oczywiście bardzo chciałam przeczytać tę książkę, dlatego prezent był to jak najbardziej trafiony.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDlaczego moje zainteresowanie to książki o tematyce afrykańskiej? Zaczęło się to dość spontanicznie, tematyka postkolonialna szczególnie zaciekawiła mnie już na moich...