Jeśli ktoś jeszcze ma złudzenia, że równość (w swym elementarnym znaczeniu – każdemu tyle samo tego samego) jest w ogóle możliwa, a co gorsza – wydaje mu się pożądana, powinien obowiązkowo czym prędzej przeczytać tę książkę. Mnie wyleczyła z wielu socjalistycznych poglądów (którym jak wiadomo warto hołdować za młodu, by na starość nie być chamem) oraz przedefiniowała we mnie pojęcie tak zwanej sprawiedliwości. Co więcej – zrozumiałam dzięki niej motywy postępowania feministek.
To nie miejsce i pora ujawniać swoje poglądy w tym zakresie, dlatego z trudem, ale jednak się powstrzymam. Dodam od siebie tyle, że moim zdaniem lektura ta jest istotna, prowokuje do pytań, ma siłę wszczynania dyskusji, a dodatkowo – dla współczesnych kobiet, o ile zdecydują się przestudiować niektóre zawarte w książce ustalenia wnikliwie, w szczerości przed sobą i bez uprzedzeń, pozycja ta może ujawnić swoje działanie terapeutyczne. W mojej opinii należy bowiem do książek, które w uzasadnionych przypadkach i po rozważeniu wszelkich skutków ubocznych oraz wyeliminowaniu interakcji z innymi zażytymi niedawno treściami, warto by ją ordynować na receptę jak szczepionkę dodatkową. I kurację powtórzyć, jak się za pierwszym razem nie przyjmie.

Jeśli ktoś jeszcze ma złudzenia, że równość (w swym elementarnym znaczeniu – każdemu tyle samo tego samego) jest w ogóle możliwa, a co gorsza – wydaje mu się pożądana, powinien obowiązkowo czym prędzej przeczytać tę książkę. Mnie wyleczyła z wielu socjalistycznych poglądów (którym jak wiadomo warto hołdować za młodu, by na starość nie być chamem) oraz przedefiniowała we...