Tej książce Betty Neels daję niską ocenę. Za to, że użyła słowa "herbata" ponad 40 razy, a słowo "kominek" jakieś 30 razy, przy czym 13 razy ktoś leżał lub zasiadał przy kominku (policzyłam). Jak na 150 stron to strasznie dużo. Zdaje się, że autorka nie miała pomysłu o czym pisać, więc co rusz kazała swoim bohaterom pić herbatę i się grzać przy tym nieszczęsnym kominku.

Treść jest też taka sobie, niezbyt wiele się tam dzieje. ONA najpierw urządza mieszkanie, potem wychodzi za NIEGO za mąż, potem kupuje ubrania, potem kupuje prezenty, potem wyjeżdża z nim do Holandii, potem znowu kupuje prezenty, potem jest Boże Narodzenie. Coś więcej się dzieje, gdy ONA jest zazdrosna o inną, a tak to ktoś przychodzi, wychodzi, zasiada przy kominku i pije herbatę.

Swoje małżeństwo i relacje omawiają jak sprawy biznesowe na najwyższym szczeblu. Ale nic, to taki styl autorki. :-)

Tej książce Betty Neels daję niską ocenę. Za to, że użyła słowa "herbata" ponad 40 razy, a słowo "kominek" jakieś 30 razy, przy czym 13 razy ktoś leżał lub zasiadał przy kominku (policzyłam). Jak na 150 stron to strasznie dużo. Zdaje się, że autorka nie miała pomysłu o czym pisać, więc co rusz kazała swoim bohaterom pić herbatę i się grzać przy tym nieszczęsnym...

W sam raz na nudne, jesienne wieczory :)

W sam raz na nudne, jesienne wieczory :)

Harlequin zapewne nie jest wymagająca lektura ale znam wiele lepszych, ciekawszych i o wiele zabawniejszych ksiażek niz ta. Strasznie nudna była i przeczytałam ją tylko z ciekawości jak ta historia się zakończy. Tej książki nie polecam

Harlequin zapewne nie jest wymagająca lektura ale znam wiele lepszych, ciekawszych i o wiele zabawniejszych ksiażek niz ta. Strasznie nudna była i przeczytałam ją tylko z ciekawości jak ta historia się zakończy. Tej książki nie polecam