Wiele osób uwielbia słodycze, ale ja jestem z gatunku ludzi, którzy ponad czekoladowego batonika, cenią sobie dobrą kiełbasę.
Można mnie udobruchać kawałkiem polskiej, najlepiej domowej, wędzonej w dymie kiełbasy. Do tego pajda polskiego, świeżego chleba, chrzan i musztarda. Kto poda mi ten królewski posiłek, temu zostaną wybaczone wszystkie grzechy!

Wiele osób uwielbia słodycze, ale ja jestem z gatunku ludzi, którzy ponad czekoladowego batonika, cenią sobie dobrą kiełbasę.
Można mnie udobruchać kawałkiem polskiej, najlepiej domowej, wędzonej w dymie kiełbasy. Do tego pajda polskiego, świeżego chleba, chrzan i musztarda. Kto poda mi ten królewski posiłek, temu zostaną wybaczone wszystkie grzechy!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Jestem niczym Garfield, uwielbiam Lasagne. Mogę ją jeść w każdej ilości. Gdy mój mąż chce mnie udobruchać, lub poprawić mi humor wiadomo co ma zrobić. Ja niczym kot z bajki przeciągam się i zabieram się za konsumpcję.
Karm mnie, rozpieszczaj i kochaj to jest moja dewiza :)

Jestem niczym Garfield, uwielbiam Lasagne. Mogę ją jeść w każdej ilości. Gdy mój mąż chce mnie udobruchać, lub poprawić mi humor wiadomo co ma zrobić. Ja niczym kot z bajki przeciągam się i zabieram się za konsumpcję.
Karm mnie, rozpieszczaj i kochaj to jest moja dewiza :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Mnie to pizza, bo jest uniwersalna, każdy ma własny dodatek który kocha.
Wybrałbym tę osobę która by miała podobny do mnie ;)

Mnie to pizza, bo jest uniwersalna, każdy ma własny dodatek który kocha.
Wybrałbym tę osobę która by miała podobny do mnie ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Jestem straszną fleją podczas jedzenia. Gdy wiem, że wybieramy się do restauracji lub coś zjeść moją pierwszą wskazówką jest "nie ubieraj białych rzeczy!". Tyle razy pozbyłam się ulubionych spodni, bo kończyły w sosie pomidorowym, czekoladzie i milionach innych rzeczy, które musiałam spierać kilka razy i w ten sposób traciły swój pierwotny kształt. Jednak uwielbiam też jeść i nie wstydzę się tego. Jedni uważają moją twarz umazaną makaronem za coś obrzydliwego, inni za uroczego. Spotkałam się z sytuacją, gdy chłopak przyglądał mi się jak "wcinam" hamburgera i tylko z uśmiechem wycierał umazane kąciki ust. Było to zawstydzające, a równocześnie urocze. Można mnie uwieść tak drobnym szczegółem jak jedzenie. Niektórzy mężczyźni, z tego co zauważyłam, lubią kobiety, które po prostu lubią zjeść, a nie idą do restauracji, żeby skubnąć sałatki. Dlatego randka w budce z kebabem dla mnie nie jest niczym żałosnym. Uwielbiam to. To znaczy, gdyby tak zdarzało się co kilka dni to mam wrażenie, że moja sylwetka by bardzo ucierpiała. Ale raz w miesiącu? Bardzo proszę, przestańmy udawać elegancką parę jadającą tylko w drogich restauracjach z szykownym strojem. To miłe, gdy mężczyzna poświęca swój czas, żeby wieczór był idealny, piękny, ale uwielbiam też zwykłą spontaniczność, którą wyprawa w nocy po kebaba, żeby zapchać żołądki, jest perfekcyjna.
I jeśli w złym humorze, zmęczona, z bólem brzucha i doskwierająca miesiączką leżę w łóżku, nie mogąc się ruszyć, a konkretna osoba przyjedzie do mnie specjalnie, żeby wręczyć mi słodycze, to ja już wiem, że nigdy nie mogę jej opuścić i to jest ta jedyna, idealna. To są gesty, które najbardziej na świecie doceniam, a rozpływająca się w ustach czekolada sprawia, że serce bije mi szybciej!

Jestem straszną fleją podczas jedzenia. Gdy wiem, że wybieramy się do restauracji lub coś zjeść moją pierwszą wskazówką jest "nie ubieraj białych rzeczy!". Tyle razy pozbyłam się ulubionych spodni, bo kończyły w sosie pomidorowym, czekoladzie i milionach innych rzeczy, które musiałam spierać kilka razy i w ten sposób traciły swój pierwotny kształt. Jednak uwielbiam też jeść...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Mam bardzo niezdrowy nałóg, który kocham niemal na równi z książkami. Mianowicie jest to Coca cola (nigdy Pepsi, Pepsi jest niedobra! Że o Hop Coli nie wspomnę;)). Moja miłość do niej rozwijała się intensywnie od czasów podstawówki. Najpierw Coca Cola była dla mnie świętem, gdy w niedzielę prababcia kupowała mi ją w lokalnym sklepiku w szklanej buteleczce - uwielbiałam ją. W gimnazjum kupowałam sobie czasem malutką puszkę coli do jogurtu i bułki na śniadanie. W liceum stała się moją obsesją. Pomagała mi się trochę pobudzić i zastępowała kawę, której szczerze nienawidzę, a na sam jej zapach robi mi się niedobrze. I tak colą ludzie zdobywali moje serce, płacili mi nią w zamian za prace na polski, francuski, geografię, a później na studiach. Cóż, nawet teraz, gdy edukację mam za sobą i pracuję na etacie, to mój współpracownik, gdy chce, bym coś za niego ogarnęła przychodzi do mnie z... colą właśnie. ;) Mąż także wie, że od bukietu róż wolę zgrzewkę pięknych czerwonych niemal jak ich płatki puszek. ;)

Mam bardzo niezdrowy nałóg, który kocham niemal na równi z książkami. Mianowicie jest to Coca cola (nigdy Pepsi, Pepsi jest niedobra! Że o Hop Coli nie wspomnę;)). Moja miłość do niej rozwijała się intensywnie od czasów podstawówki. Najpierw Coca Cola była dla mnie świętem, gdy w niedzielę prababcia kupowała mi ją w lokalnym sklepiku w szklanej buteleczce - uwielbiałam ją....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Oczywiście,że mój żołądek uwielbia jedzenie, zwłaszcza słodkości...
Mój ukochany o tym doskonale wie, dlatego czasami (niestety rzadko) dostaję od niego czekoladę (koniecznie gorzką), batona (bez czekolady), jogurt (bez laktozy). Karol pilnuje,żebym nie jadła zbyt dużo cukru...
A wszystko dlatego,że gdybym jadła za dużo słodkiego moja waga w szybkim tempie zaczęłabym wzrastać,a tego wolę uniknąć!:-)
Marzy mi się sernik do kawy...Szarlotka z lodami...
Ach,gdyby tylko to wszystko nie miało tylu kalorii.
Życie jednak jest okrutne :-)

Oczywiście,że mój żołądek uwielbia jedzenie, zwłaszcza słodkości...
Mój ukochany o tym doskonale wie, dlatego czasami (niestety rzadko) dostaję od niego czekoladę (koniecznie gorzką), batona (bez czekolady), jogurt (bez laktozy). Karol pilnuje,żebym nie jadła zbyt dużo cukru...
A wszystko dlatego,że gdybym jadła za dużo słodkiego moja waga w szybkim tempie zaczęłabym...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Pradziady moje Słowian ród reprezentowali. Dziadek Słowianin. Ojciec Słowianin. Jam Słowianin. Kebabem, makaronem czy innym stekiem mnie urzec nie zdołasz! Jam Słowianin! Jam Polak z dziada pradziada! A Polak zły to Polak głodny. Chleba białego pajdy dwie ukrój, bigosu talerz nałóż ciepłego, na koniec pinty dwie zimnego piwa z karczmy przynieś a władać mym sercem będziesz!

Pradziady moje Słowian ród reprezentowali. Dziadek Słowianin. Ojciec Słowianin. Jam Słowianin. Kebabem, makaronem czy innym stekiem mnie urzec nie zdołasz! Jam Słowianin! Jam Polak z dziada pradziada! A Polak zły to Polak głodny. Chleba białego pajdy dwie ukrój, bigosu talerz nałóż ciepłego, na koniec pinty dwie zimnego piwa z karczmy przynieś a władać mym sercem będziesz!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Zdecydowanie przez żołądek! Mój aktualny mąż tą drogę odnalazł idealnie!
Urodzinowa golonka w piwie podana z musztardą, którą dla mnie przyrządził po raz pierwszy skradła moje serce.
Od tamtej pory przygotowuje mi ją dość często i wierzcie mi, że w życiu nigdzie indziej nie jadłam równie pysznej goloneczki, a zdecydowanie ją uwielbiam!

Zdecydowanie przez żołądek! Mój aktualny mąż tą drogę odnalazł idealnie!
Urodzinowa golonka w piwie podana z musztardą, którą dla mnie przyrządził po raz pierwszy skradła moje serce.
Od tamtej pory przygotowuje mi ją dość często i wierzcie mi, że w życiu nigdzie indziej nie jadłam równie pysznej goloneczki, a zdecydowanie ją uwielbiam!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Z moim mężem kłócimy się niezwykle rzadko ale gdy już to nastąpi leci ogień i iskry. Każdy chce mieć ostatnie słowo więc wymiana zdań może trwać dużo dłużej niż powinna. Z racji, że jestem upartym człowiekiem, a mój mąż nie mniej, ciche dni mogły by trwać i trwać. Dlatego nie pierwszy raz po takiej batalii mój mąż robi pierwszy krok i na drugi dzień czeka na mnie pyszny obiad. Wówczas wymyśla coś specjalnego i po posiłku, a nawet już w trakcie, wszystko wraca do normy. I nie ważne co ugotuje, liczy się gest, że się stara i chce zrobić dla mnie coś miłego.

Z moim mężem kłócimy się niezwykle rzadko ale gdy już to nastąpi leci ogień i iskry. Każdy chce mieć ostatnie słowo więc wymiana zdań może trwać dużo dłużej niż powinna. Z racji, że jestem upartym człowiekiem, a mój mąż nie mniej, ciche dni mogły by trwać i trwać. Dlatego nie pierwszy raz po takiej batalii mój mąż robi pierwszy krok i na drugi dzień czeka na mnie pyszny...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Ze mną będzie pod górkę. Dobre pieczywko, do niego dobre smarowidło, mile widziane jakieś plasterki i oczywiście na wierzchu witaminki. Do tego dobre piwko lub niezłe winko.
Nie jestem wybredna. Bułka może być wczorajsza czy nawet przedwczorajsza, chlebek tak samo, ważne tylko, żeby nie był zbytnio pokruszony, żeby dało się pokroić, posmarować i położyć coś na wierzchu. Jakiś smarowny serek albo pasztet z puszki, za masełko z miejsca cię ucałuję, jak nie ma plasterków, to grubiej, a jak są, to na smarowidle serek żółty lub jakaś wędlinka, choćby i z puszki, a na wierzchu trochę pomidora, ogórka albo cebuli, z braku tychże listkiem szczawiu też nie pogardzę, byleby nie papryka.
Piwko chętniej regionalne, ale może być i z koncernu, winko czerwone, gatunek sam wybierz, ale jak innego nie znajdziesz, to może być nawet "miś na trzech łapach".
Dlaczego więc "pod górkę" przy tak prostym menu?
Bo to wszystko musisz mi zanieść nie tylko pod górkę, ale jeszcze na sam jej szczyt. Żaden obiad w restauracji nie smakuje tak dobrze, jak kanapka z konserwą popijana piwkiem lub tanim winem na bieszczadzkiej połoninie. Z widokiem na zachód słońca.
Lepszy byłby na tym szczycie tylko duży talerz ruskich pierogów popijany grzańcem z Siekierezady (wino) lub z Jaworzca (piwo z jajem) - cudotwórcy, który zdoła zaprosić mnie na taką kolację, niniejszym się oświadczam.

Ze mną będzie pod górkę. Dobre pieczywko, do niego dobre smarowidło, mile widziane jakieś plasterki i oczywiście na wierzchu witaminki. Do tego dobre piwko lub niezłe winko.
Nie jestem wybredna. Bułka może być wczorajsza czy nawet przedwczorajsza, chlebek tak samo, ważne tylko, żeby nie był zbytnio pokruszony, żeby dało się pokroić, posmarować i położyć coś na wierzchu....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej