-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
Cytaty z tagiem "hipochondria" [10]
[ + Dodaj cytat]Rozklekotany zrazu się wzbraniał, że nadciśnienie i po wylewie, po zawale, po śmierci klinicznej i po padaczce, ale dla towarzystwa oczywiście jak najbardziej, kieliszeczek, dwa, litr.
Zdołałem tylko wyjąknąć kilka bladych słów gratulacji, po czym usiadłem ze zwieszoną głową, obojętny na gadaninę naszego nowego znajomego. Był widocznie zdecydowanym hipochondrykiem i jak przez sen zdawałem sobie sprawę, że zalewał mnie potokiem najróżnorodniejszych symptomów i błagał o informacje co do składników i działania niezliczonych specyfików, z których kilka miał nawet w skórzanym pudełeczku w kieszeni. Mam nadzieję, że nie zapamiętał rad udzielonych mu przeze mnie owego wieczora. Holmes twierdzi, że słyszał, jak surowo ostrzegałem, żeby nie zażywał nigdy więcej niż dwie krople oleju rycynowego, natomiast polecałem wielkie ilości strychniny jako środka uspokajającego.
Stany depresyjnie nie są wyłącznie wynikiem egocentryzmu, własnych trudności, hipochondrii, ale stają się niejako depresjami społecznymi, powstają na tle współprzeżywania z innymi ich smutków i dramatów. Obsesje wykraczają poza krąg przeżyć egocentrycznych, stając się obsesjami walki o dobra sprawę, o zmienianie rzeczywistości, obsesjami pomocy innym w życiu codziennym i realizacji wyższych dążeń, przeciwdziałania krzywdzeniu i poniżaniu. W ten sposób ból własny pogłębia się przez rozumienie bólu innych, obsesja własna rozszerza się na obsesje innych, depresja, leki, niepokoje własne pogłębiają się o przeżycia tej samej treści u innych. Nerwice i psychonerwice są zatem dość typowym przykładem wnikania w stany psychiczne własne i innych poprzez rozluźnienie i rozbicie własnej struktury psychicznej, a zatem i coraz lepsze widzenie wielopłaszczyznowości i wielopoziomowości całej skali ludzkich problemów.
Nie ta długa choroba, moje życie, tylko ta długa rekonwalescencja, moje życie. Liberalno-burżuazyjne korektury, złudzenie poprawy, trucizna nadziei.
Najpospolitszą włoską chorobą jest hipochondria. Włosi cieszą się zwykle dość dobrym zdrowiem, sporo czasu zabiera im jednak rozmyślanie o tym, że powinni czuć się lepiej.
Hipochondryk nas nie zdradzi, bo będzie się bał, nie powiem czego.
- Moim zdaniem problem jest też z nazwą. Hipochondria tak już obrosła w stereotypy, że będzie bardzo trudno uwolnić ją od negatywnych skojarzeń.
- Zgadzam się! Już "nerwica" źle brzmi. Taka nerwica-kurwica, nie wiadomo, co to jest, choć przecież dotyka tak wielu osób. Myślę, że warto poszukać nowych słów.
Najsilniejszym środkiem przeciw hipochondrii i wszelkim urojonym dolegliwościom jest też rzeczywiście uprzedmiotowienie siebie samego, tak jak główną przyczyną hipochondrii znowu oraz jej właściwą istotą jest jedynie tylko upodmiotowienie wszystkich rzeczy, to znaczy, że fizyczne „ja” zagarnęło władzę nad wszystkim, że staje się jedyną myślą, idée fixe, i że wszystko inne pod tę kategorię sprowadza.
Dlatego też przekonywałem się zawsze, że czym bardziej czynne w kierunku praktycznym jest życie jakiegoś człowieka, tzn. czym bardziej go ono odciąga na zewnątrz, tym pewniejszy jest on przed hipochondrią.
Najlepszym dowodem są praktykujący lekarze. Są nieustannie zajęci chorobami, a choroby i dolegliwości stają się w końcu głównym przedmiotem ich myślenia. To samo więc powinno też bardzo łatwo stać się głównym przedmiotem ich „ja”, a zatem wszyscy lekarze powinni się w końcu stawać hipochondrykami.
A mimo to widzimy przecież, że właśnie praktykujący lekarze prawie nigdy nie cierpią na hipochondrię. Dlaczego? Bo już od samego początku się przyzwyczajają uprzedmiotowiać wszystkie cierpienia, dzięki czemu dochodzą w końcu do tego, że obiektywizują siebie samych i swoje własne dolegliwości, że oddzielają je od swego prawdziwego „ja” i że czynią je przedmiotem świata zewnętrznego...
Tereniu, daj mi trochę wody i proszek bromowy, bo czuję nadchodzący globus.
Bardzo ładny portret - powiedział pan Woodhouse. - I tak ładnie wykończony, jak wszystkie twoje prace, moja droga. Nie znam nikogo, kto by tak dobrze rysował jak ty. Jedno tylko niezupełnie mi się podoba: to, że panna Smith siedzi na dworze w takim lekkim szalu na ramionach, aż lęk bierze, że się biedaczka zaziębi.