cytaty z książek autora "Baptiste Beaulieu"
Trzeba natychmiast żyć. Jest później, niż się wydaje.
Wszystko, czego dowiedziałam się o życiu, można by streścić w dwóch słowach: ono trwa.
Koniec życia innych jest jak lustro, w którym przegląda się kruchość naszych własnych istnień.
Są ludzie, dla których tracimy głowę. To się nazywa miłość. Są ludzie, w których znajdujemy oparcie i z którymi mamy wspólny język. To się nazywa przyjaźń.
Życie jest przygodą, a bagaż jest ciężki. Wszyscy w pewien sposób jesteśmy bardzo cichymi bohaterami. Tak sądzę.
- Ile mi pan daje lat?
- Nie odpowiem, to pułapka.
- Mam dwadzieścia sześć lat - powiedziała. - Ale dużo palę.
Roześmiał się.
- Dwadzieścia sześć lat przed czy po Chrystusie?
Roześmiała się.
Czasami to co trzeba sprowadza się do czegoś niewielkiego, na przykład odpowiedniego zdania w odpowiednim momencie.
Niech pan się nie boi smutku, chłopcze. To jaskrawy dowód na to, że istniało coś pięknego!
- No niech pan na mnie popatrzy. Co za okropna stara baba! W moim wieku kobiety malują się nie po to, żeby się podobać, tylko po to, żeby nie straszyć. Dziś rano sam podkład już nie wystarczył. Musiałam użyć gipsu.
Czy kiedykolwiek dostatecznie zastanawiamy się nad sensem niektórych słów? Palą jak oparzenie papierosem, ale nadają sens.
Ani dobrze, ani źle. Jest... jak jest.
Życie jest niezwykłe, jeżeli patrzycie na nie pod niezwykłym kątem. W przeciwnym razie to tylko słoik gówna.
Magia istnieje, trzeba tworzyć ją samemu.
Kiedy człowiek znudzi się sam sobą, czy pana zdaniem jest możliwe, żeby poszedł zobaczyć, czy nie ma go gdzie indziej i nie zgubił się przy tym po drodze?
Życie to dar. Łatwo o tym zapomnieć. Czujesz ciepło na twarzy? Czujesz, jak promienie prześlizgują Ci się przez palce? Czujesz, więc żyjesz. Nie zapominaj o tym" Baptiste Beaulieu "Pacjentka z sali nr 7".
Szczęście istnieje, mój chłopcze. Choć tylko wariaci potrafią je odnaleźć!
- Córka czytała mi o holenderskich badaniach, z których wynikało, że człowiek jaśniej myśli i podejmuje lepsze decyzje z pełnym pęcherzem.
- Widocznie wczoraj rano niepotrzebnie opróżniłem pęcherz, zanim wsiadłem do pani taksówki.
Był już w drzwiach księgarni, gdy krzyknęła za nim:
- Halo, niech pan nie wychodzi, proszę zaczekać!
Wtedy podeszła do niego.
- Nie może pan wyjść. Pada.
- Mam parasol.
- No właśnie, a ja nie.
-Spójrzcie w górę, widzicie dusze? Nie uciekają do nieba, porywane przez niewidzialne podmuchy wiatru. Wychodzą przez okno, unoszą się przez chwilę, to tu, to tam, trochę niepewne, trochę wiotkie, jeszcze tłuste od całego swego poprzedniego życia. Potem nagle zlatują do ziemi, bezcielesne i majestatyczne,przenikają przez dachy karetek, przechodzą przez napiętą skórę rodzących kobiet i tam, w cieple brzucha ściskanego skurczami życia, napotykają ciało niemowlęcia i stapiają się z nim, od ciemiączka po palce u stóp.
Nic, co istnieje nie zniknie. Ja nie umieram, ty jesteś dalszym ciągiem mnie.
Codziennie wieczorem staram się robić spis ludzi, którzy mnie poruszyli. Jestem jak skąpiec liczący monety albo jubiler polerujący swoje perły. Kolekcjonuję ludzi w głowie. Próbuję w wielości twarzy uchwycić istotę jedności. Czasami zdarza się, że wszystko zlewa się w jeden bezkształtny wir ust, nosów, czół, ran, chorób, uśmiechów i jasnych spojrzeń. Wszystko się ze sobą miesza i twarze mi umykają. Nic nie szkodzi: Ellam onru. Wszystko jest jednym.
A ja lubię i wulgarność, i poezję, bo mam wrażenie, że jedna i druga zawsze są prawdziwe.
- Dlaczego mówi pani do mnie "Misiaczku"?
Uderzyła się pięścią w głowę.
- Bo z pana taki pluszowy miś: ma pan głowę wypchaną watą.
Lekiem na rasizm jest panda – stwierdziła ni z tego, ni z owego. – Niech pan sobie wyobrazi ludzi zmienionych w pandy… Każdy z nas byłby grubym, białym i czarnym Azjatą. Obowiązkowo.
- Życie to dar. Łatwo o tym zapomnieć. Czujesz ciepło na twarzy? Czujesz, jak promienie prześlizgują ci się przez palce? Czujesz, więc żyjesz. Nie zapominaj o tym.
Do twarzy pani ze zmarszczkami: są podobne do życia.
Nie jesteśmy już bohaterami naszej własnej opowieści, lecz społeczeństwa, które opowiada ją za nas. Utraciliśmy wpływ na nasz los, proszę pana. Naszą misją jest go odzyskać, stać się na powrót bohaterem naszej własnej bajki. – Kiwnąwszy głową kilka razy, dodała: – Ten zrujnowany kraj z bajek, to my.
-Pani ma niepokolei w głowie- wypalił Doktor, przekonany, że formułuje ostatetczną diagnozę. Oczy starszej pani zaiskrzyły radością.- To najpiękniejszy komplement, jaki kiedykolwiek mi sprawiono- szepnęła.
W ogromnej fabryce tego świata brakło malutkiej sprężynki, jaką było życie jego żony.
Koniec życia innych jest jak lustro, w którym przegląda się kruchość naszych własnych istnień. Może właśnie dlatego leczymy: spośród wszystkich istot ludzkich lekarze są bez wątpienia najbardziej przerażeni śmiercią.