cytaty z książek autora "Lara Adrian"
Jaśmin, pomyślał, rozchylając wargi w uśmiechu pełnego goryczy uznania. Egzotyczny kwiat, który otwiera swe pachnące płatki tylko pod osłoną nocy
- Śmiejesz się, wampirze?(...)Obiecałeś mi wieczność, mój panie. Mogę sprawić, że tego pożałujesz.
- Po to tu dziś przyszedłem – szepnął jej w ucho. – Rozumiesz Gabrielle? Pragnę cię.
Powiedz mi Kade ile
miesięcy trzeba poodmrażać sobie orzeszki, zanim te wszystkie łosie zaczną
wyglądać jak extra dupy?
Nigdy nie wierzył w coś takiego jak przeznaczenie, ale najwyraźniej ich ścieżki
musiały się wcześniej czy później przeciąć.
Jasne. Przydałyby mu się jeszcze czarny kot i fusy do wróżenia.
Proszę, jakie ma szczęście. Po wiekach lekceważenia przesądów i walki z własnymi
przeczuciami, nagle przeznaczenie postanowiło się nim zainteresować.
właśnie udało mu się jeszcze bardziej skomplikować i tak skomplikowaną sytuację.
Oprócz długowieczności, siły i głodu krwi, właściwych dla wszystkich przedstawicieli ich rodzaju, każdy członek wampirzej Rasy rodził się z własnym, unikatowym darem - albo, w niektórych przypadkach przekleństwem.
miłość daje największą siłę. Nie ma uczucia potężniejszego od niej.
- stała się dla mnie ważna. I to bardzo.
... Brock jeszcze przez dłuższą chwilę nie odrywał wzroku od przyjaciela. Wreszcie wybuchnął śmiechem.
- No, nie! Do diabła, ty też? - Kade uśmiechnął się szeroko i bezradnie wzruszył ramionami.
- Kocham ją, stary. A ona mówi, że też mnie kocha. Myśl co chcesz.
- O cholera, nie do wiary - mruknął Brock, kręcąc głową - To chyba jakaś epidemia.
- Lepiej na siebie uważaj, bo też to złapiesz - odparował Kade.
Najbezpieczniejsza będzie tutaj, pod ochroną Rasy – stwierdził Gideon. – A jeszcze
lepiej, jeśli zamieszka w Mrocznej Przystani.
- Znam procedurę – warknął Lucan. Myśl o Gabrielle w rękach Szkarłatnych,
wywołała w nim wściekłość. Podobnie jak świadomość, że jeśli postąpi właściwie i odeśle ją
do jednego ze schronień wampirów, kobieta zwiąże się na pewno z innym członkiem Rasy.
Żadna opcja nie wydawała mu się w tej chwili możliwa do przyjęcia. Chciał ją mieć tylko dla
siebie, ta zaborczość płynęła w jego żyłach, niechciana i nieproszona.
Życie i śmierć nie zawsze są zgodne z logiką.
Tak, czasami śmierć skacze na nas z ciemności jak potwór, zbyt straszny, by był prawdziwy.
-No, dalej. Krzycz, jeśli tego chcesz. Ja nie będę cię powstrzymywał.
Eliza się roześmiała i spojrzała na rezydencję.
-Wtedy dopiero zaczną gadać. Wyobraź sobie te wszytskie niestworzone historie, jak sterroryzowałeś niewinna kobietę? Nigdy nie zdołasz naprawić swojej reputacji.
Wzruszył ramionami.
-Tym lepiej dla mnie.
Westchnęła głęboko, a gdy znów na niego spojrzała, w jej lawendowych oczach widać było prośbę.
-Nie moge tam wrócić - powiedziała. -Zostaniesz ze mną, Teganie? Tylko na chwilę?
-O nic. O to właśnie chodzi. Wszystko w porządku. Jestem po prostu szczęśliwa. Sprawiłeś, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Boję się tego uczucia. Nigdy wcześniej niczego takiego nie zaznałam i boję się, że to tylko sen.
-To nie sen.- Delikatnie otarł jej łzy z policzka. -Możesz się mnie trzymać, jeśli się boisz. Będę przy tobie tak długo, jak będziesz tego chciała.
-Chcę ciebie na zawsze.
Nikolai pokiwał głową.
-Tak, skarbie, będziemy razem na zawsze.
Renata zaczęła się śmiać. Mocno go pocałowała, przytuliła się do niego i dołączyli do towarzystwa. Do reszty swojej rodziny.
-Tess.- Przyciągnął ja do siebie, pierś wypełniała mu wdzięczność. -Chcesz żyć ze mną tutaj, w taki sposób, jako kobieta wojownika?
-Mojego wojownika- zaznaczyła z uśmiechem. W jej oczach widział miłość. -Zgadzam się na to tylko pod takim warunkiem.
-Bardzo ją kochałeś?- spytała wreszcie. (...)
-Zależało mi na niej- wyznał. -Ale nie mogłem oddać jej serca, bo oddałem je już innej.
Claire uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
Ujął jej twarz w dłonie i powiedział:
-Oddałem je tobie. Zawsze tylko ciebie kochałem.
Zamknęła na chwilę oczy. Kiedy je otworzyła, były pełne łez.
-Och, Andre. Ja też cie kocham. Nigdy nie przestałam cię kochać.
Ludzki rozsądek z najwyższym trudem panował nad jego pierwotną częścią natury. W głębi serca był drapieżnikiem. Nigdy nie czuł tego wyrażniej niz w tej chwili, gdy z odbicia w okiennej szybie spoglądały na niego oczy wampira znad ostrych jak brzytwa kłów.
Nie należała do niego. Należała do innego, z innym związała się krwią i przysięgą, choć nie z miłości. Zgodnie z prawem Rasy nie było większego grzechu, niż sprzeniewierzyć się związkowi krwi. Ale kiedy Andreas zniknął w ciemnościach, Claire zrozumiała, że istnieje grzech dużo większy: związanie się na całe życie z kimś, kogo się nie kocha.
-Nie poproszę cię o to, Dylan, ale chce, żebyś wiedziała, że tego pragnę. Być z tobą na zawsze. Chcę na ciebie czekać.
Jego słowa napełniły ją radością.
-Zaczekasz...?
-Tyle, ile będzie trzeba.- Zdjął z policzka Dylan pasmo włosów i założył jej za ucho.
-Wiesz, że nie musisz tego robić. Nie dla mnie.
Pokrecil głową.
-Robię to dla nas obojga. Możę i dla niej też. Czas pozwolić odejść temu, co się zdarzyło w przeszłości. Teraz jestem na to gotowy... dzięki tobie. Dzięki przyszłości, jaka mnie czeka u twego boku. Skończyłem z oglądaniem się za siebie.
Dylan skinęła lekko głową.
-W porządku.
-Czy zawsze opiekujesz się innymi i nie myślisz o sobie?
Zmarszczyła brwi.
-Nie potrzebuje opieki. Nie potrzebuje jej już od dawna.
-Od jak dawna?
-Od zawsze.