cytaty z książek autora "Antonina Kozłowska"
Wszyscy mamy blizny, zbieramy je przez całe życie. Blizny po dziecinnych
upadkach i szkolnych bójkach, po wyciętym wyrostku i po dziecku wyjętym
z brzucha w chwili, kiedy jego serce przestawało już bić. Blizny po
chwilach, gdy ciała nas zawodziły, nie spełniając naszych oczekiwań. I
blizny wewnątrz, niewidoczne- od ostrych odłamków pijackiego krzyku
rozpryskującego się po domu jak szkło ze szkolnego okna, od wyzwisk
rzucanych w twarz na podwórku. Tych blizn nie pokazujemy nikomu, bo gdy
je pokazujemy, ludzie odwracają głowy i zmieniają temat, a w najlepszym
przypadku rozpoczynają licytację.
Kiedy zapragniesz różowego słonia, różowe słonie nagle pojawią się wszędzie dookoła – będą wabić cię z każdej wystawy sklepowej i okładki gazety, będą wysuwać trąby ze wszystkich kątów twojego pola widzenia. Kiedy zapragniesz takiego słonia z całego serca i z jakiegoś powodu okaże się, że nie możesz go dostać, zaczniesz mijać na ulicy setki osób prowadzących takie zwierzaki na smyczy, przytulających je, noszących na rękach, choć przez całe lata mogłaś nawet nie zdawać sobie sprawy z istnienia różowych słoni.
Gorliwie przytakujemy, gdy mądrzejsi od nas każą nam cieszyć się chwilą i doceniać to co mamy, ale w głębi duszy wiemy swoje - najlepsze dopiero nas czeka: za rogiem, po przeprowadzce, po Nowym Roku. Gdzieś tam czeka na nas przygotowane już i zapakowane w błyszczący papier z kokardką nasze nowe, lepsze życie, a to co mamy dziś to tylko poczekalnia
Można się oszukiwać, pozorować świadomie decyzje, ale tak naprawdę płyniemy po prostu z prądem zdarzeń, staramy się omijać co większe kłody i wodospady, nasze decyzje wymusza bieg rzeki, a nie my sami.
Jest, jak jest, nie będzie lepiej, nie będzie gorzej. Oto twoje życie, takie dostałaś, innego nie będzie. Nie będzie lepsze i tylko od ciebie samej zależy, czy nie będzie gorsze.
Kiedy spotyka się kogoś takiego, kogoś obdarzonego taką siłą przyciągania, wpada się mimowolnie w jego orbitę i krąży wokoło jak ćma wokół lampy, jak kometa przyciągana siłą jedynego potężnego ciała niebieskiego w układzie - gwiazdy, która topi lód w zawarty w komecie, pozwala jej zabłysnąć ogonem z pary, a potem spala i rozbija kometę na kawałeczki.
Dorastając, zaczynamy śmierdzieć. To wszystko, co nas skaża od wewnątrz: krzywdy wyrządzone innym, złość, strach, wina, wydostaje się przez pory skóry, naznaczając nas nieświeżym zapachem gnijącego ciała, który pracowicie zmywamy żelami pod prysznic i mydłami, zabijamy dezodorantami, ale wystarczy chwila nieuwagi, żeby wydostał się na nowo. Dzieci pachną inaczej, bo są niewinne.
Dostaliśmy od życia coś pięknego, małżeństwo, dzieci, i nie umiemy się tym cieszyć, sami sobie to psujemy, tęskniąc za czymś, czego kiedyś nie zrobiliśmy.
Nowe mieszkanie jest jak nieznany kontynent. Początkowa pustka obiecuje niezmierzone przestrzenie i nieskończone możliwości. Biel ścian wabi, a lekko popiskujące pod nogami panele są jak nietknięte ludzką stopą lądy. Za oknem rozciąga się zupełnie nowy widok, który trzeba oswoić, aż wreszcie, po paru miesiącach, wyryje się pod powiekami i przestanie zaskakiwać. Nowe ścieżki, które dopiero trzeba wydeptać, a za kilka lat będzie można przejść nimi z zamkniętymi oczami, bo będzie się znało na pamięć wszystkie chwiejne płytki chodnikowe i kałuże. Nowe życie, którego obietnica czai się w tych białych ścianach i kontaktach, na których żadna dłoń nie zostawiła jeszcze tłustych odcisków palców. (...) W starych mieszkaniach jest stare życie, trudne do wyrzucenia, czepiające się kurczowo obłażących z farby framug okiennych i obitych linoleum poręczy schodów. Możliwości nowych mieszkańców dawno się skurczyły, ścieżki wydeptał ktoś inny, można tylko za nim podążać.
Każdy ma swoją szufladę. Trzymamy tam przedmioty, o których chcemy zapomnieć, ale nie jesteśmy w stanie ich wyrzucić. Otwieranie szuflady sprawia ból. Choć zgromadzone tam rzeczy mogą wydawać się całkiem zwyczajne - ot, podniszczone drobiazgi, to jednak z każdą z nich wiążą się wspomnienia, które nas tworzą, nasze postrzeganie świata łączące się z naszymi smutkami i radościami.
Decyzje,wybory...Czy w życiu można w ogóle podjąć jakąkolwiek decyzję ważniejszą niż wybór koloru bluzki? Te najważniejsze podejmują się same.Są wynikiem splotów drobnych i pozornie niezauważalnych niteczek w tkaninie rzeczywistości,są supłami na tej tkaninie, ale czy tkaczka ma jakikolwiek wpływ na ich przebieg? Słowo rzucone w rozmowie, wzruszenie ramion, śmierć kogoś dalekiego i pozornie nieznaczącego nic - wszystko w odpowiednim momencie zbiega się i prowadzi do jedynego możliwego wyboru.
Jak łatwo jest zdradzić, jak dziecinnie prosto jest zawieść zaufanie człowieka, który niczego złego się nie spodziewa.
Czasem trzeba opowiedzieć, co nas boli, bo to nas zabija od środka.
To będzie inna, prawdziwa radość, nie sztuczna, warszawska, podszyta strachem. Prawdziwa radość i prawdziwe życie. Malwy pod płotem, piec kaflowy, rąbanie drzewa i karmienie kur o szóstej rano. W takim życiu można się schować, chroniąc to, co najcenniejsze, przed tymi, którzy za wszelką cenę chcą to zabrać.
Dzieci są jak pisanie - jeśli je masz, ci, którzy nie mają, zazdroszczą ci i podziwiają, jak gdyby nie była to najprostsza, najbardziej biologiczna ludzka zdolność, urodzić młode i zadbać, żeby dożyły dorosłości. Jeśli je masz, czujesz się jak wyrobnik i nie rozumiesz, dlaczego bezdzietna część ludzkości zazdrości ci najbardziej niewdzięcznej, wyczerpującej, syzyfowej pracy, jaką można wykonywać.
Co było, to było, trzeba to wziąć na klatę i iść dalej,nie rozpamiętywać, nie pogrążać się w jakimś nie wiadomo czym. Nie pozwalać, żeby życie zwyciężyło ciebie - to ty masz zwyciężać życie, znajdować rozwiązania i drogi naokoło przeszkód.
(...) kto nie zna literatury rosyjskiej, ten nie może nazwać siebie wykształconym, choćby był profesorem