cytaty z książek autora "Robert Louis Stevenson"
Przekleństwo ludzkości polega więc na tym, że dwie sprzeczne natury są ze sobą na wieki złączone, że w otchłani dręczącego sumienia muszą toczyć tragiczne, nie kończące się boje.
Nigdy nie widziałem,powiadam ci,żeby dobry dobrze wychodził na swej dobroci.
Jekyll odczuwał troskę więcej niż ojcowską. Hyde obojętność więcej niż synowską.
Cóż... Żyło mi się przyjemnie, lubiłem żyć, przyjacielu, kiedyś lubiłem. Czasami myślę, że gdyby dane nam było wiedzieć wszystko, rozstawalibyśmy się z życiem bez żalu.
Mimo to, obserwując bacznie brzydotę w lustrzanej tafli, nie czułem odrazy, lecz raczej przypływ serdeczności. Przecież to byłem także ja - ludzki i naturalny.
Yes, I had gone to bed doctor Jekyll, I had awakened Edward Hyde.
Zła cząstka natury wyzwolona obecnie i sprawująca władzę była cieleśnie słabsza i gorzej rozwinięta niż dobra, którą odtrąciłem. Zarazem jednak mniej utrudziła się i wyczerpała, gdyż dotychczas dziewięć dziesiątych życia poświęcałem przecież pracy, cnocie i świadomemu, okiełznanemu działaniu. Dlatego właśnie Edward Hyde był znacznie niższy, szczuplejszy i młodszy niż Henryk Jekyll. Jedną twarz rozjaśniał blask wewnętrznego światła, na drugiej mroki zła wyryły głębokie piętno. Ponadto zło (mimo wszystko słabsze w człowieku niż dobro) zniekształciło i jakby okaleczyło całą postać swojego wcielenia. Mimo to, obserwując bacznie brzydotę w lustrzanej tafli, nie czułem odrazy, lecz raczej przypływ serdeczności. Przecież to także byłem ja - ludzki i naturalny. Ta twarz wydawała mi się bardziej prostym, wymownym odzwierciedleniem ducha niż targane sprzecznymi uczuciami oblicze, które dotychczas uważałem za swoje. W tym przypadku niewątpliwie miałem słuszność. Wielekroć obserwowałem później, że gdy występowałem pod postacią Hyde'a, każdy, kto po raz pierwszy zbliżał się do mnie, odczuwał fizyczny wstręt, niepokój i obawę. Wyjaśniam to w ten sposób, że na drodze życia istoty stanowią zawsze połączenie dobra i zła, a czyste zło reprezentował tylko Edward Hyde - on jeden w niezmierzonym oceanie ludzkości.
A dzieje się tak, jak sądzę, ponieważ wszystkie ludzkie istoty ukazują się nam jako mieszanka cech dobrych i złych, zaś Edward Hyde, jako jedyny wśród ludzi, ucieleśniał czyste zło.
Nie, drogi panie. Jestem człowiekiem dyskretnym. Wystrzegam się zadawania pytań, bo zawsze przywodzą mi na myśl dzień Sądu Ostatecznego. Zadajesz pan jedno pytanie i jakiś poruszał lawinę. Siedzisz spokojnie na szczycie wzgórza i puszczasz jeden, jedyny kamyk a on popycha kolejne. Mija chwila i po głowie dostaje ten czy inny poczciwiej uprawiający swój ogródek, a jego rodzina musi zmieniać nazwisko. Nie, panie szanowny, to jedna z moich zasad: im dziwniej się sprawy mają, tym mniej pytań z mojej strony.
Potęga Hyde'a zdawała się wzrastać wraz ze słabnięciem Jekylla. Nienawidzili się wzajemnie, każdy na swój sposób.
Zaszła we mnie przemiana. Nie bałem się już szubienicy, bałem się, że ponownie stanę się i będę Hyde'em.
Ludzi skromnych cechuje na ogół to, że grono bliskich przyjmują gotowe z rąk losu.
Mam tylko jedną rzecz do powiedzenia, szanowny panie: jeśli nadal będziesz pan pił tyle rumu, świat wkrótce uwolni się od bardzo plugawego łotra!
Tak długo jak jesteśmy kochani, jesteśmy niezastąpieni; i żaden człowiek nie jest bezużyteczny, jeśli ma przyjaciela.
Ten wytwór piekieł nie miał w sobie nic ludzkiego, żyły w nim tylko nienawiść i strach.
Owa istota, która dobyłem z własnej duszy i słałem w świat, by folgowała swym żądzom, okazała się wcieleniem podłości i najgorszego łajdactwa. Każdy jej czyn i każda myśl jej tylko służyć miały, a cierpieniem zadawanym drugiemu upajała się chciwie i z bestialską rozkoszą, niemiłosierna i nieczuła, jak wyciosana z kamienia.
(...) brzemię życia musi przytłaczać ludzkie barki, kiedy zaś człowiek próbuje je zrzucić, brzemię powraca w innej, obcej formie i powoduje udrękę nie do zniesienia.
Ale nawet w najgorszej męce przyzwyczajenie daje nie ulgę wprawdzie, lecz chociaż paraliż duszy czy jakieś drętwe znieczulenie na boleść.
Zastanawiałem się głębiej nad sobą, byłem przecież taki sam jak moi bliźni, ba, jeśli porównam się z innymi ludźmi, to może lepszy; jestem człowiekiem czynu, silnej woli; a oni grzęzną w beznadziejnej bezwoli, obojętności...
Cnoty moje tymczasem drzemały, a złe instynkty, rozbudzone przez ambicję, niezwłocznie skorzystały z okazji. W efekcie narodził się Edward Hyde.
Zło mogłoby kroczyć swoją własną drogą, pozbawione skrupułów swego szlachetniejszego bliźniaka. Dobro mogłoby pewnie i silnie odbywać swoją drogę wzwyż i czynić dobrze, nie będąc narażone na hamulce ze strony bliźniaczego zła. To jest klątwa ludzkości - myślałem - że te dwie nierówne istoty są złączone, że w jednej świadomości tkwią i zwalczają się tak bardzo odmienne siły.
Nie było jeszcze człowieka, który by ze mną zadarł i doczekał następnego dnia.
Dobry Boże, wszak jest w nim coś nieludzkiego! Jakby był człowiekiem pierwotnym albo bazyliszkiem... A może to jego robaczywa dusza promieniuje w ten sposób z doczesnej powłoki?
Po drodze błogosławiłem jej domyślność, bo w owym czasie nie wiedziałem jeszcze, że instynkt każe kobiecie przede wszystkim nakarmić mężczyznę, który jest jej drogi i ma jakieś kłopoty.
Mimo takiej dwulicowości nie popadałem jednak w potocznie rozumianą obłudę, albowiem będąc jednym czy drugim, byłem nim całkowicie. Sobą więc byłem bez reszty, zachowując się niepowściągliwie i tarzając się w bezwstydzie; ale sobą też byłem w równej mierze, kiedym za dnia pogłębiał swoją wiedzę albo niósł ulgę cierpiącym i strapionym.
A najmniejsza tajemnica tam, gdzie istnienia były tak ściśle spojone, jest tym listkiem róży, który budzi ze snu zaklętą księżniczkę.
Stara lady przechadzała się samotnie po ogrodzie, w swej dziwacznej chustce i kapeluszu, podpierając się zdobną w okucia laską z jakiegoś czarnego drzewa. Gdy zsiadłem z konia i podszedłem do niej z szarmanckim ukłonem, zaczerwieniła się gwałtownie i podniosła głowę do góry, jak to, wyobrażałem sobie, zwykły czynić cesarzowe.
- Co ciebie sprowadza ku moim niskim progom? - wykrzyknęła wysokim, nosowym dyszkantem.- Nie ścierpię tego! Wszyscy mężczyźni z mojej rodziny są już w grobie. Nie mam męża ni brata, ni swata, by trzymał straż u moich wrót. Byle hultaj może targać mnie za brodę... a najgorzej broda mi naprawdę rośnie!- dodała na poły do siebie.
Stropiło mnie takie przyjęcie, a słysząc jej ostatnią niedorzeczną uwagę, zapomniałem do reszty języka w gębie.
(opowiadanie Diablik w butelce)
Spotkałem ciebie na skraju drogi, zobaczyłem
twoje oczy, które są jak gwiazdy, i serce moje poleciało ku tobie jak ptak.
Ja zaś, jak większość mych bliźnich, wybrałem lepszą część mnie samego, po czym stwierdziłem, że nie dostaje mi sił, by wytrwać w powziętym postanowieniu.