Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michał Jagiełło
1
3,5/10
Pisze książki: horror
Urodzony: 05.1990 (data przybliżona)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
3,5/10średnia ocena książek autora
5 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Piętno Kaina Michał Jagiełło
3,5
Choć minęło ponad 150 lat od śmierci wybitnego amerykańskiego poety i nowelisty Edgara Allana Poe, jego twórczość nieustannie inspiruje i znajduje rzesze naśladowców nawiązujących w swoich utworach do stylistyki, metaforyki czy tematyki dzieł bostończyka. Urokowi gotyckiej prozy klasyka literatury nie oparł się także autor niniejszego tomu opowiadań, Michał Jagiełło. "Piętno Kaina" to zbiór dwunastu tekstów na różne sposoby nawiązujących do twórczości Poego, z różną siłą oddziałujących na emocje i wyobraźnię czytelnika, a zarazem jednak uświadamiających, że mistrz może być tylko jeden.
Opowiadania Jagiełły kreują niepokojący i niejednoznaczny obraz rzeczywistości - bohaterowie często poruszają się na granicy jawy i snu, przenoszą się w czasie, doświadczają wizji; w "Reaktorze" jest to przyrodnik, który zapuszcza się w okolice nieczynnej elektrowni jądrowej, w "Sierocińcu" - mężczyzna, który dziwnym sposobem trafia na teren opuszczonej placówki, zaś w "Zamku Heiligherschennburg" - błąkający się po zamczysku turysta. To świat zaludniany czy też nawiedzany przez wszelkiej maści istoty nadprzyrodzone: zjawę pojawiającą się w pociągu ("Pasażer"),demony przywodzące ludzi do zguby ("Wieszczy, "Ostatnia strona"),upiory mające do spełnienia misję ("August") czy wilkołaki obarczone brzemieniem winy ("Wilk"); świat, którego jasno określone granice ulegają zatarciu: mroczny, budzący grozę, niezrozumiały. Autor pokusił się także o własną, przewrotną wersję apokalipsy i biblijnej opowieści o Kainie i Ablu, a w jednym ze swoich opowiadań w jednoznaczny sposób nawiązał również do słynnego poematu Poego "Kruk".
"Piętno Kaina" to zbiór utworów inspirowanych nie tylko twórczością amerykańskiego klasyka, ale także w pewnych aspektach bardzo wyraźnie nawiązujących do literatury epoki romantyzmu; dobór tematyki, bohaterów, scenerii, budowanie przesiąkniętej grozą atmosfery i kreowanie obrazu świata, w którym sny i wizje są pełnoprawnymi składnikami rzeczywistości, koncentrowanie się na wewnętrznych przeżyciach i emocjach bohaterów, akcentowanie intensywności uczuć, poddanie ich drobiazgowej analizie, ukazanie mrocznych stron ludzkiej natury - trzeba przyznać, że Jagiełło wykorzystał cały arsenał literackich środków i motywów charakterystycznych dla wspomnianego nurtu. Jednak chociaż w swoich opowiadaniach czerpie zeń pełnymi garściami, potrafił wykorzystać je w świeży, niebanalny sposób, naznaczyć je własną indywidualnością, nadać im oryginalny rys. Jednym z zabiegów, które w tym celu posłużyły autorowi, jest z całą pewnością stylizacja językowa (mocno sugerująca wzorowanie się autora na prozie Poego, zwłaszcza w opowiadaniu "Liliana"); kwiecisty, zawiły, bogaty w metafory język nie ułatwia co prawda odbioru lektury i wczytania się w treść, jednak nie jest on pozbawiony swoistego uroku i trudno mu odmówić znaczącego wkładu w budowanie klimatu. Trzeba jednak zaznaczyć, że znacznie lepiej sprawdza się on w tekstach z fabułą osadzoną lub sugerującą odległe czasy ("Piętno Kaina" czy "Liliana") niż nawiązującą do współczesnych realiów ("Reaktor", "Pasażer"),gdzie brzmi on po prostu dziwacznie i niewiarygodnie.
Opowiadania to niezwykle wymagająca forma literacka - bardzo niewielu twórcom udaje się przekuć nawet potencjalnie intrygujący pomysł w literacką perełkę zdolną na kilkunastu stronicach zachwycić czytelnika skondensowaną, treściwą fabułą i zaskoczyć mocną, wyrazistą puentą. Jeszcze większym wyzwaniem jest stworzyć zbiór opowiadań prezentujących równy, wysoki poziom. Michałowi Jagielle z pewnością nie brakuje wyobraźni, a jego twórczości na dobre wychodzi wzorowanie się na klasykach gatunku; jedyne, czego można sobie życzyć, to intensywna praca nad warsztatem pisarskim, głównie nad warstwą językową. Teksty zawarte w "Piętnie Kaina" mają tendencje do przerostu formy nad treścią i nazbyt często ocierają się o grafomaństwo. Przykro patrzeć, jak potencjalnie intrygujące i niebanalne pomysły nikną pod nawałą przesadnie kwiecistych słów, które niczego do fabuły nie wnoszą, a niejednokrotnie zaciemniają jej obraz. Niektóre pomysły, wątki i motywy aż proszą się o dopracowanie, generalnie jednak proza Jagiełły ma w sobie spory potencjał, który szkoda byłoby zaprzepaścić.
Piętno Kaina Michał Jagiełło
3,5
Zacznę od usprawiedliwień - mam wielkie wyrzuty sumienia wobec moich piszących znajomych, świetnych autorów, kiedy latami odwlekam lekturę ich książek, wiecznie powołując się na maksymę Franka Zappy - “so many books, so little time”. Mam takie wyrzuty zwłaszcza wtedy, kiedy ni stąd ni zowąd biorę się za czytanie jakiegoś kolejnego, koszmarnego, zapomnianego przez Boga, vanitowego książczydła.
Ale, no jest tak, że Opuszczone Książki budzą moje współczucie. “ Nikt już nigdy ich nie będzie czytał, nikt o nich nie usłyszy”. Jak byłem dzieckiem, wzruszały mnie takie nierozcięte strony w nigdy przez nikogo nie przeczytanych książkach. Przecież każda zasłużyła na jakieś życie, na jakiegoś czytelnika, mówiłem sobie. No a na to wszystko mam jeszcze w sobie wielką potrzebę badania Złej Popkultury, szukania frajdy w różnych kalekich, poronionych, nieudanych dziełach. No i stąd takie, jak dzisiejsza, lektury.
Ponad dziesięć lat temu w wydawnictwie Goneta (vanit jak nic) ukazał się zbiór opowiadań Michała Jagiełły “Piętno Kaina”. Nic ani o autorze, ani o książce nie wiadomo - jedna, raczej chłodna, recenzja na LC - no, zupełna enigma. Tyle, że zapał do pisania widocznie w autorze wygasł, nic bowiem więcej się spod jego pióra nie ukazało. Zbadajmy zatem, co miał do powiedzenia w swym debiucie.
Oesu….
Chciałoby się pojechać kultowym tekstem z “1670” - “z dobrych wiadomości - jest nad czym pracować”, ale to nieprawda. Nie wiem, na czym to polega, ale, tak statystycznie rzecz biorąc to przeciętni ludzie piszą o wiele lepiej niż autorzy vanitó Tak, jakby wydawanie w tej formule zastrzeżone było wyłącznie dla fatalnie piszących….Wiem, wiem, niesprawiedliwe uogólnienia. Sam znam wybitne wyjątki od tej reguły, no ale potem wpada takie “Piętno Kaina” i ożywają najstraszniejsze demony… Niestety, tym razem scenariusz się sprawdza - Michał Jagiełło nie umie pisać, tak najbardziej elementarnie i trwale.
Tu już nie chodzi o jakiś “brak redakcji” (to w vanitach oczywistość),tu mowa o przerażającym wręcz, grafomańskim stylu. To jest “beyond repair” - tego się nie da naprawić, nauczyć. Autor wyrasta przecież wprost z tradycji literatury grozy - w tekstach są nawiązania do Poego, Grabińskiego, ba, Miltona (!),widać, że tu naprawdę dużo było czytane, a jednak nic a nic z tego nie przenikło do jego stylu. Oczy dosłownie krwawią podczas lektury - trzeba próbować czytać zupełnie POZA tym koszmarnym potokiem narracji, szukać pomysłu na opowiadaną historię. A czasem nawet by warto - no ale to naprawdę musiałoby być napisane od początku, każde jedno zdanie przeorane, na nowo napisane, zmienione. No, jakiś dobry ghostwriter, który w myśl powiedzenia “ja rzucam myśli a wy jego łapcie” napisałby zbiór interesujących nowel niesamowitych..
+
Jest kilka rodzajów opowiadań. Najbardziej rzucają się w oczy bliźniaczo do siebie podobne “opowieści o nawiedzonych miejscach”, po których błąkają się bohaterowie, napotykając duchy z upiornej przeszłości. W “Reaktorze” jest to stara posowiecka elektrownia atomowa, w której doszło do awarii reaktora, w “Zamku Heiligenschonburg” tytułowe zamczysko, którego właściciel w satanistycznych rytuałach usiłował zdobyć pomoc Lucyfera przeciwko pustoszącej okolice, “zesłanej przez Boga” (nb. trv…) dżumie.
Oba są oczywiście okropnie źle napisane, dosłownie bolesne w lekturze, oba bez jakiegokolwiek sensownego rozsądnego finału, ale - ku zaskoczeniu - klimat jest w nich naprawdę niezły. Ponure, czarne korytarze, pojawiające się tu i ówdzie upiory, jakby to dobrze napisać, to powstałyby dobry, mocne, konkretnie straszące opowieści.
Skoro w “Zamku..” pojawił się Lucyfer jako den Dobry - no to Jagiełło pociągnął ten, wyraźnie miltonowski, pomysł w opowiadaniach “Apokalipsa” i tytułowym “Piętno Kaina”. Oba teksty oparte są - dziwnym nie jest - o odpowiadające im fragmenty Biblii, oba są opowiedziane z prometejskiej perspektywy “dobrego Szatana” chcącego chronić ludzkość przed okrutnym Jahwe i jego straszliwym, monstrualnym archaniołom (ich opisy to chyba najmocniejsza część zbioru).
Kolejna grupa to “hommage” - utwory wyraźnie inspirowane twórczością przywołanych Poego i Grabińskiego. Tj. to some extent cały zbiór jest klasyczną grozą inspirowany, ale tych klika opowiadań jest wręcz na prawach cytatu.
Przede wszystkim “Kruk”, czyli Jagiełły próba przeniesienia na język prozy wielkiego, wspaniałego poematu E.A. Poego. No ale że autor pisze tak, jak pisze, no to wyszło tak, jak wyszło. Czyli skandalicznie, dosłownie czytać się tego nie da, mając w pamięci cudowne “A kruk na to “nigdy już”.
“Pasażer” to króciutki, banalny tekst w stylu “Demona Ruchu” Stefana Grabińskiego; duch ofiary katastrofy kolejowej jeździ pociągami na tej samej trasie. PS. Warto trochę researchu zrobić do opowiadania “historycznego”! W 1948 ojciec bohatera nie mógł “mieć pałacyku we wsi”, mógł co najwyżej, być sekretarzem powiatowym PPR mieszkającym w pałacyku po hrabim.
No i jeszcze “Liliana”, czyli klon “narkotycznych” tekstów Poego (Ligeia, Berenice, Morella) , w której n arratora prześladuje wspomnienie samobójczo zmarłej ukochanej (finałowy twistowy jump scare zgrabny, choć ni w ząb nie wiada, z czego wynika).
A ostatnia grupa opowiadań to takie “monsters of the week”, niestety, co jedno to głupsze…W “Wieszczym” demon, upiór zmarłego szlachcica krzykami i biciem w dzwony (“Dzwon Śmierci” boskiego Guya się kłania…) zabija mieszkańców pewnego miasteczka, w “Wilku” okrutny właściciel ziemski dręczący swych poddanych zostaje najechany przez sąsiadów-wilkołaków (sic!) i sam zamieniony w wilkołaka, tytułowy “August” zaś jest polskim patriotą wampirem, który w akcie zemsty zagryza rosyjską hrabinię (sicsic!). Bohater “Ostatniej Strony” pada ofiarą nieśmiertelnego demona żywiącego się męską energią (komuś wjechał “W Domu Sary” Graba).
Warto na koniec wspomnieć ponury “Sierociniec”, którego bohater śni koszmar o straszliwym domu dziecka, w którym dochodzi do pedofilskiego wykorzystywania dzieci. Na plus klimat i kolejny finałowy, twistowy jump scare - ale o co chodzi, dlaczego taki sen, kim był narrator? Zero odpowiedzi, nie istnieją…
+
Jeezu, jest mi przykro, że aż tak jadę z czyjąś twórczością. W końcu Michał Jagiełło długimi wieczorami ślęczał nad kompem i klikał, tworzył, chciał się podzielić swą pasją i miłością do klasycznej grozy. A teraz jakiś gnom w necie po latach robi mu z ukochanego debiutu jesień średniowiecza. No ale to z kolei jest - jakby to napisać - kara za upublicznienie czegoś do upublicznienia się nie nadającego. Książka została komercyjnie wydana, kupiłem ją płacąc uczciwe pieniądze (choć niewielkie, bo to część jakiegoś pakietu e-bookowego z polską vanitową grozą),no to teraz trzeba być gotowym na nawet ostre połajanki. W końcu zapłaciłem za “Piętno Kaina” cenę najwyższą - cenę kilku godzin mego życia! STRACONYCH - stąd też i surowa, może bolesna ocena. Ale mam nadzieję, że autor tego nie czyta, że, przekonawszy się, że akurat w pisaniu prozy idzie mu nieszczególnie, zajął się czymś innym.