Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marek Karewicz
2
7,3/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, muzyka
Urodzony: 28.01.1938Zmarły: 22.06.2018
Marek Andrzej Karewicz - polski artysta fotografik i propagator muzyki jazzowej.
Rodowity warszawiak.
Jako nastolatek grywał w zespołach jazzowych.
Studiował w Państwowej Wyższej Szkoły filmowej w Łodzi (Wydział Operatorski).
Robił zdjęcia podczas tras koncertowych Milesa Davisa i Raya Charlesa.
Autor ok. 1500 okładek płyt.
Przez wiele lat związany ze stołecznymi klubami muzycznymi: Hybrydami, Remontem oraz Jazz Club Tygmontem.
Członek Związku Polskich Artystów Fotografików oraz Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego.
Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Marek Karewicz żył 80 lat.
Wybrane publikacje książkowe: "Klimat Komedy" (Wyd. Stowarzyszenia Jazz w Muzeum, 2010),"Czas Komedy" (z Dionizym Piątkowskim, Oficyna Wydawnicza G&P, 2013),"Sine Qua Non" (z Marcinem Jacobsonem, Wydawnictwo Sine Qua Non, 2014).
Rodowity warszawiak.
Jako nastolatek grywał w zespołach jazzowych.
Studiował w Państwowej Wyższej Szkoły filmowej w Łodzi (Wydział Operatorski).
Robił zdjęcia podczas tras koncertowych Milesa Davisa i Raya Charlesa.
Autor ok. 1500 okładek płyt.
Przez wiele lat związany ze stołecznymi klubami muzycznymi: Hybrydami, Remontem oraz Jazz Club Tygmontem.
Członek Związku Polskich Artystów Fotografików oraz Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego.
Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Marek Karewicz żył 80 lat.
Wybrane publikacje książkowe: "Klimat Komedy" (Wyd. Stowarzyszenia Jazz w Muzeum, 2010),"Czas Komedy" (z Dionizym Piątkowskim, Oficyna Wydawnicza G&P, 2013),"Sine Qua Non" (z Marcinem Jacobsonem, Wydawnictwo Sine Qua Non, 2014).
7,3/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
33 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Big Beat Marcin Jacobson
8,0
Marek Karewicz fotografował gwiazdy big beatu z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Stworzył większość okładek płyt z tamtych lat. Same znane zdjęcia, które każdy fan polskiej muzyki sprzed lat ma wpisane w pamięci, nawet bez świadomości kto jest ich autorem. Najciekawsze jest to, że on tego big beatu wcale nie lubił, ta muzyka go nie pociągała, bo najważniejszy był cały czas jazz.
Marek Karewicz był blisko gwiazd tamtych lat, z wieloma łączyła go prawdziwa sympatia, ale Karewicz potrafił trzymać dystans, patrzeć na wszystko chłodnym okiem. Takie są te jego wspomnienia – ciepłe, ale zdystansowane, pozbawione taniego sentymentalizmu i ckliwości. Fotograf pozwala sobie na osobiste komentarze, często odważne, bezpośrednie, lekko złośliwe, ale ujmująco szczere. Bez lukru i zbędnych uprzejmości. Odebrałam to jako przejaw ogromnego szacunku do ludzi, o których opowiada, a także do czytelnika. W końcu to jego osobista perspektywa, opowieść o tym co pamięta i jak pamięta. Obrazy Karewicza pozwoliły mi spojrzeć z nieco innej, bardziej krytycznej, perspektywy na muzyków, których darzę bezbrzeżną miłością (wymienię tylko Grechutę, Niemena, Klenoczna, Nalepę).
Marek Karewicz w młodości marzył o karierze muzyka jazzowego, ale zabrał się za fotografię po tym jak Leopold Tyrmand powiedział by „przestał pieprzyć na trąbce i zajął się poważnie fotografią.” Z jego opowieści wyłania się obraz polskiej sceny muzycznej z lat, kiedy piosenki były jeszcze o czymś. Choć nie wszystkie, bo głupiutkich tekstów przecież nie brakowało.
„Karin Stanek fotografowałem wielokrotnie. Mieliśmy dobre relacje, ale nie mogę powiedzieć, bym lubił to, co śpiewała. Jak mogła mi się podobać piosenka Malowana lala? W ogóle jak komukolwiek taka piosenka mogła się podobać?”
Ogromny szacunek należy się dla Marcina Jacobsona, który spisał wspomnienia Marka Karewicza. Jego obecność w tekście jest zupełnie niewidoczna, a przecież jego wkład w powstanie książki jest nieoceniony. W trakcie lektury można usłyszeć muzykę z tamtych lat. Ja jestem jej fanką, więc bez problemu z każdym nowym rozdziałem zmieniałam w głowie kolejne płyty. Mogłabym przytoczyć mnóstwo anegdotek wyczytanych z książki, ale tego nie zrobię, żeby nie psuć nikomu zabawy. Z resztą wszystkie te opowiastki nie miałyby swojego uroku bez niepowtarzalnego stylu Karewicza.
Po raz kolejny wydawnictwo SQN stanęło na wysokości zadania i wypuściło na rynek prawdziwe cacko. Pod względem edytorskim ta książka to małe arcydziełko, które powinno się pokazywać jako doskonały przykład tego, w jaki sposób należy wydawać albumy. Proporcja między treścią, a fotografiami została idealnie wyważona. Treść mogłaby istnieć bez zdjęć, ale nie miałaby aż takiego uroku. Z kolei fotografie bez wspomnień Karewicza byłyby interesujące, ale nie wzbudzałyby emocji.
Ośmielam się stwierdzić, że „Big Beat” będzie najlepszą książką muzyczną tego roku. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żeby inny tom przebił wspomnienia Karewicza. Album czyta się i ogląda rewelacyjnie, ale i tak autor zostawił najlepsze na koniec. Ostatnia anegdotka przebija wszystkie inne zgromadzone w tomie. Jest jak wisienka na torcie, doskonałe ukoronowanie absolutnie genialnej całości.
Big Beat Marcin Jacobson
8,0
Co jakiś czas mam przyjemność recenzować i przede wszystkim czytać wspomnienia i autobiografie muzyczne. Przeważnie dotyczą one wokalistów, których znam ze słyszenia ale nigdy nie zapoznałam się z ich muzyką. Często też po lekturze od razu wchodzę na muzyczne portale i przesłuchuję parę piosenek. Tak było między innymi z zespołem Kings of Leon, których co prawda nie lubię jakoś szczególnie, ale parę ich piosenek zapisałam do swojej listy ulubionych.
Dzisiaj jednak wspomnienia nie będą dotyczyć jednej osoby, a całego nurtu Big Beat'owego. Był on niezwykle popularny dawniej, dziś już zapomniany, chociaż wielu nowych artystów jak np. Ania Rusowicz, stara się z powrotem przyciągnąć do niego słuchaczy. Ta muzyka jest przede wszystkim do tańczenia, radości, a teksty są zawsze "o czymś". To chyba najważniejsze zwłaszcza w dobie muzyki, która nie ma żadnego przekazu, a kulturalne i życiowe teksty są rzadkością. Tak jest niestety dzisiaj, tym przyjemniej jest wrócić do dawnych czasów.
Chociaż nie było mnie jeszcze na świecie kiedy muzyka Big Beat'owa powoli wchodziła do rozgłośni radiowych, a następnie wręcz zawojowała Polskę, to jednak parę nazwisk z książki znam choćby ze słyszenia. Ewa Demarczyk, Czerwono-Czarni, Ada Rusowicz, Czerwone gitary, Skaldowie czy Alibabki to zespoły kojarzone do dzisiaj nawet przez młodszych słuchaczy. Ich przeboje nadal puszczane są w stacjach radiowych i telewizji, powstają coraz to nowsze wykonania ich hitów, poświęca się też im koncerty, recitale i festiwale. W książce w ich świat sceniczny i życie zakulisowe stara się wkroczyć Marek Karewicz, skrzętnie opowiadając i snując historię Marcinowi Jacobsonowi. Karewicz to jeden z najlepszych na świecie fotografików muzycznych, dj, konferansjer i stały bywalec wszelkich imprez muzycznych. Przyznaje, że Big Beat'u nie lubił, co nie odbiera mu ogromnej fachowej wiedzy z tego gatunku. Marcin Jacobson z kolei jest menadżerem muzycznym, animatorem i jak się okazuje świetnym pisarzem. Wspaniale spisał wszystkie anegdoty i te nieco poważniejsze wspomnienia sprawiając, że choć jestem już z innej muzycznie epoki, tamten dawny świat wchłonął mnie od pierwszej strony, miałam ochotę zapoznać się ze wszystkimi przytaczanymi utworami i wokalistami. Myślę, że to chyba najlepszy z możliwych komplementów.
"Karewicz Big Beat" to książka unikatowa. Dziennik, wspomnienia, biografia, reportaż i album w jednym. W środku aż roi się od zdjęć często nie publikowanych wcześniej. Od razu czuje się atmosferę tamtej muzyki, stylu życia. To zabawna i przyjemna zarówno dla oka jak i duszy próba powrotu do tego co było, według mnie bardzo udana. Zdecydowanie polecam wszystkim z "tamtego pokolenia", ale i fascynatom muzyki i ciekawskim bo naprawdę można zatracić się w tej lekturze na całe godziny.