Srebrnowłosa Kaja Wasilewska 7,5
ocenił(a) na 710 lata temu Pewnej ciemnej tajemniczej nocy do miasteczka przypływa starszy człowiek kurczowo trzymający w ramionach tobołek, niemalże jak najcenniejszy skarb. W zawiniątku znajduje się niemowlę, nie dające znaku życia, jakby wyczuwało wszechobecne zagrożenie...Przemierzając ulicę Grantiny niepokojącym zjawiskiem jest brak żywej duszy, niestety spokój nie trwa długo, mężczyźni oraz starzec zostają otoczeni przez strażników miast oraz ich dowódcę, któremu bardzo zależy na zdobyciu dziecka. Dochodzi do bitwy, w której giną towarzysze wyprawy, zaś opiekun niemowlęcia ciężko ranny ukrywa się w krzakach, ostatkiem sił prosi przypadkowego chłopca by zabrał zawiniątko do miasta Wyrzutków po czym umiera...
Marika jest kuglarką znającą wiele sztuczek pomagających w zarabianiu na życie, nie posiada rodziny, jak większość Wilantów, tworzą oni zbieraninę ludzi odrzuconych przez los, traktują się jak jedna wielka rodzina. Nikt nie wie gdzie znajduje się owe miasto Wyrzutków. Droga do niego jest znana tylko mieszkańcom a i oni muszą się posługiwać zaklętą mapą.. Dziewczyna wydaje się być bardzo wątła jednak odznacza się olbrzymią samodzielnością oraz odwagą, nawet jeżeli miałaby ponieść za swoje zuchwalstwo wysoką cenę nie ukorzy się. Jest pewna rzecz, która niepokoi opiekuna Mariki, Vell od dłuższego czasu zastanawia się jaka jest przyczyna silnych ataków bólu, które przytrafiają się tylko nocą, co najdziwniejsze Ona sama nie wydaje z siebie żadnego dźwięku, tylko chłopiec zwanym Robaczkiem, leżący przy niej przeraźliwie krzyczy podczas każdej nocy...
Tymczasem w klanie Błękitnej Róży trwają poszukiwania nienarodzonego, czasu jest coraz mniej, wszystkie znaki wskazują na silną kumulację energii, która z dnia na dzień staje się niebezpieczna dla całego miasta.
W dodatku za jednym z bliźniaków Orienem zostają wysłani gończy żmije, którzy to mają zabić chłopca, na szczęście w porę przybywa Marika i dzięki swym sztuczkom oraz sprytowi pomaga chłopcu. Niepokoi ją fakt,że wiedźmy zaczarowały żmija, wcześniej nie spotkała się z taką sytuacją...Broniąc Oriena zostają oboje zranieni przez szczurołaka, w zbiegu okoliczności krew obojga się miesza, chłopiec odkrywa,że jego wybawicielka charakteryzuje się srebrnym kolorem nie tylko włosów ale i krwi.
Matka bliźniaków pochodzących z klanu błękitnej róży zaostrza poszukiwania, już wie kim jest owy nienarodzony, zastanawia ją tylko dlaczego znalazł się on wśród biednego ludu. Czas mija, lada chwila może dojść do tragedii, jeżeli w porę nie znajdą się w kaplicy nienarodzonego porwą Melchiorzy a wtedy zagłada miasta będzie nieunikniona.
Marika słabnie, czuje się coraz gorzej, w dodatku Robaczek zaczyna się dziwnie zachowywać, patrzy na nią inaczej,o dziwo zaczyna do niej mówić czego nigdy wcześniej nie robił. Tłumaczy,że wie jaki to ból ale niebawem się on skończy...
Nad miastem pojawiają się smoki, atakują żmije, zagrożenie czuć w powietrzu, ludzie zaczynają wychodzić z domu by być świadkami dziwnego zjawiska...
O smokach już bardzo, bardzo dawno nie miałam przyjemności czytać, a już na pewno nie w takiej postaci jak tutaj. Autorka zaskoczyła mnie swoją wyobraźnią. Jednak zanim dotarłam do tego,że bohaterami są właśnie te mistyczne postaci musiałam przebrnąć przez jakże długi no i chwilami nudny wstęp. W pewnym momencie miałam spisać książkę na straty, bo ileż można czekać aż zacznie dziać się coś, na szczęście ku mojej wielkiej radości akcja nabrała tempa. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i przyznam jestem zadowolona. Nie ma tutaj romansu, aż mam ochotę zawołać "hurra!" bo ileż można czytać jedno i to samo?
Srebrnowłosa to historia inna niż zwykle, co najważniejsze sama bohaterka jest bardzo ciekawa, nie jakaś sierota użalająca się nad sobą, nie potrafiąca ogarnąć tematu. Nie, Marika to dziewczyna pewna siebie, nie robiąca dramatu z tego,że jej noce to istna udręka, ból robi się coraz silniejszy, jednak kuglarka nie narzeka. Wręcz przeciwnie złości ją jaka kolwiek postać troski a już nie daj Boże współczucia. Radzi sobie dzielnie stając twarzą w twarz ze strażnikiem, który nie jeden raz użył siły wobec niej. Mało tego zawsze potrafiła złośliwie się odciąć! Za to ją wręcz pokochałam! Polubiłam, a raczej roztkliwiałam się nad Robaczkiem, może nie było go zbyt wiele w książce, ale kiedy pojawiał się nie można było nie poczuć ogromnego współczucia i żalu. Ogólnie wielkie brawo dla autorki za opis każdej postaci, stworzyła je w taki sposób by można było czuć to samo co oni, żal, nienawiść, strach, wdzięczność. Pełna paleta emocji. Dowodzącego strażników Vasko to znienawidziłam od pierwszej chwili . Zaś bliźniacy Orien i Orian mnie po prostu rozbrajali, świetni, cały czas mam przed oczami uch blond czuprynki. Mogłabym tak opisać wszystkich bo w pewien sposób zżyłam się z nimi. Troszkę pod sam koniec odczułam przedłużanie się. nie wiem może to przez moją chorobę tak odebrałam.
Podsumowując książka jest godna przeczytania, całkiem inna od tych z którymi do tej pory się spotkałam, cały czas mnie zaskakiwała.