Jestem dietetykiem po studiach pierwszego stopnia. Po okładce i tytule myślałem, że będzie to książka o zdrowych przepisach. Słuchając pierwszych stron pomyślałem, że znowu trafiłem na "złą książkę". Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem, że książka nie jest przepełniona wyssanymi z palca bzdurami - a prostymi stwierdzeniami popartymi badaniami naukowymi z tamtych czasów. Jedyne co się nie zgadzało w niej to dawki witamin i minerałów jak na obecne standardy (inne niż podaje Instytut Żywności i Żywienia),ale to się zmienia praktycznie co roku więc jest to normalne. Książka czasami używa trudnych stwierdzeń, możliwe że przed studiami nie znałbym ich znaczenia.
Bardzo mi się podobało to, że w książce zaznaczono i wytłuszczono obowiązek skonsultowania się z lekarzem przed wprowadzaniem do diety dużych dawek witamin. Zaznaczenie szkodliwości przedawkowania selenu? Mądre posunięcie.
Książkę, moim zdaniem, można traktować jako podręcznik napisany prostym językiem niż te które czytam na co dzień (Ciborowska Helena, Rudnicka Anna,). Jednak trzeba brać poprawkę na dawkowanie.
Irena Gumowska pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że zbierając w jednym tomie przepisy na różnorodne przetwory tworzy biblię dla pasjonatów domowych dżemików, ogóreczków, kompocików i czego tam jeszzce dusza zapragnie zamknąć na zimę w słoikach. Mamy tu porady ogólne i rozliczne przepisy pogrupowane według głównego warzywa lub owocu, plus prezpisy niezwykłe: musztardy, mięso, andżelika (któż jeszcze pamięta co to ?) i inne. Ja wracam do tej książki co rok, jak tylko zaczyna się sezona na słoiki. Z pasją zamykam w twistach smaki lata i jesieni, by cieszyć się nimi cały rok, a Irena Gumowska ciągle steruje moją pasją i podpowiada nowe rozwiązania. Ja polecam, choćby po to, by cieszyć zimą kubki smakowe smakami dżemów w 100% z owoców.