Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Richard Carman
1
5,7/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,7/10średnia ocena książek autora
98 przeczytało książki autora
64 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Robert Smith. The Cure Richard Carman
5,7
Robert Smith to urodzony w Anglii muzyk rockowy, założyciel i lider grupy The Cure. Kapeli, która prawdopodobnie zmieniała swój skład tak często jak często ludzie inteligentni zmuszani są do picia alkoholu (by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami).
Ktoś jeszcze nie słyszał o The Cure, albo chociażby o piosence Friday I’m In Love? Jestem pewna, że mogłabym policzyć Was na palcach jednej ręki. Ale gdybym zapytała o gatunek muzyczny do jakiego należą, wiem że otrzymałabym tak dużo odpowiedzi, jak samych odpowiadających. Oto dowód, taką klasyfikację muzyki The Cure można znaleźć w internecie:
"Charakter muzyki zespołu początkowo opierał się na założeniach punk rocka, lecz z biegiem czasu grupa wykształciła swój własny, indywidualny styl. Obecnie muzyka The Cure uważana jest za rock alternatywny, natomiast grupa stanowi jeden z najważniejszych zespołów tworzących tzw. „nową falę” i „zimną falę”; również reprezentuje sobą post punk, rock gotycki, alternatywny pop i synthpop; rzadziej uważa się ją też w pewnym stopniu za rock progresywny."
Richard Carman, przede wszystkim oddany fan The Cure, podarował nam w tych 240 stronach, skróconą wersję 40stu lat z życia Roberta. Przeczytamy tutaj o tym gdzie i kiedy się urodził, kilka słów o jego rodzicach i rodzeństwie, a także o Mary Poole, którą poznał w wieku 13stu lat i nadal są razem. O tym, że muzyka zaczęła wkraczać we wczesne życie Roberta za sprawą nikogo innego, jak jego starszego rodzeństwa (tak samo było u wielu z nas!). Dowiemy się również o jego muzycznych ulubieńcach jak David Bowie (i jak wielkiego zaszczytu Smith doświadczył, kiedy Bowie zadzwonił do niego z pewnym interesującym zaproszeniem) czy Jimi Hendrix. O projektach muzycznych, w których brał udział, zarówno z czasów przed powstaniem The Cure, jak i po – a uwierzcie, że było ich tak wiele, że ciężko jest wyobrazić sobie, iż jeden człowiek jest w stanie robić tyle rzeczy naraz. Z niezachwianą pewnością twierdzę, że jest tutaj całe mnóstwo ciekawych informacji.
Robert to również wspaniały instrumentalista i tekściarz, z bardzo delikatną i artystyczną duszą, dlatego autor dodatkowo postanowił nas uraczyć swoją analizą każdej płyty, piosenki, czy teledysku. Na końcu książki mamy dodatek w postaci spisu całej dyskografii.
Pierwszy raz w życiu nie mam zielonego pojęcia jak sformułować moją opinię… Jako całość jest dla mnie dobra, ale to chyba wystarczające określenie. Multum informacji o Robercie i The Cure, bo przecież to on ich definiuje, więc spodziewałam się, że więcej tu będzie tematów związanych z zespołem niż z samym Smithem i się nie pomyliłam. Nie przeszkadzało mi to i uważam to za plus, ponieważ poznałam chronologię wydarzeń w życiu Roberta w odniesieniu do jego działalności w zespole. Bardzo podobały mi się szczegóły takie jak stare setlisty -niewątpliwa gratka dla każdego fana! Oprócz naszego tytułowego zespołu jest również bardzo dużo informacji o innych artystach (czuję się bogatsza w wiedzę muzyczną z zakresu lat 70-80-90!),ale przez takie wstawki autor czasami za bardzo odbiegał od tematu, o którym powinien pisać… Czułam się wręcz zirytowana, kiedy Carman rozpisywał się na kilka stron na temat gotyku, żeby na końcu stwierdzić, że The Cure gotycki nie jest, jak uważa wiele osób. Czasami łapałam się na tym, że nieco zagubiłam się w tym o czym czytam. Następnym razem proszę mniej takiego ględzenia i będzie o niebo lepiej. Jest również kilka literówek, na które przymykam oko, bo jesteśmy tylko ludźmi i to może zdarzyć się każdemu. Jak zwykle w serii Gwiazdy Sceny, mamy do czynienia z bardzo ładnym wydaniem w twardej oprawie i dobrej jakości papierem, dodatkowo bardzo podoba mi się zdjęcie z okładki, więc ktokolwiek je wybierał – ma na prawdę dobry gust ; ).
Polecam szczególnie fanom The Cure i muzyki z lat, kiedy oni robili na świecie największą karierę, ale także tym, który dopiero poznali zespół i chcą się dowiedzieć więcej niż mogą wyczytać na jakiś przypadkowych stronach internetowych – prawdopodobnie wy ją najbardziej docenicie. Lektura historii życia Roberta na pewno głęboko wciągnie niejedną osobę, ponieważ jest on wielobarwną postacią i powiedziałabym, że wyjątkowo nietypową, którą bez wątpienia warto poznać nawet jeśli nie jesteś zagorzałym miłośnikiem jego muzyki. Mnie ta pozycja wciągnęła, tak samo jak ich muzyka, ale ocena byłaby wyższa, gdyby autor tak często nie zbaczał z toru.
http://ksiazkoholizm.wordpress.com/
Robert Smith. The Cure Richard Carman
5,7
The Cure to swego rodzaju muzyczny unikat. Muzyka zespołu jest na tyle specyficzna i na swój sposób mroczna, że nigdy nie miała prawa znaleźć masy odbiorców, a jednak znalazła. Słuchając głosu Smitha nietrudno o wrażenie, że śpiewa bez najmniejszego wysiłku, czy choć cienia zainteresowania tym, co robi, a mimo to od lat hipnotyzuje rzesze wiernych fanów. Uczciwie przyznaję, że fanką zespołu nigdy nie byłam, jednak bardzo go sobię cenię za niesamowity klimat utworów, za całokształt, bardzo specyficzny i intrygujący klimat.
Biografia wokalisty The Cure w dużym stopniu mnie zaskoczyła. Z jednej strony od początku jest jasne, że wokalista jest jej głównym bohaterem, z drugiej jednak strony, po zakończeniu lektury miałam wrażenie, że mimo wszystko niewiele się o nim dowiedziałam. Naprawdę nie mam pojęcia jak to wytłumaczyć...
To, co od początku bardzo mi się spodobało to na pewno wyraźnie zarysowane tło. Wydarzeniom z życia Smitha zawsze towarzyszą inne, bardzo znane wydarzenia. W ten sposób, nawet osoba, która niespecjalnie orientuje się w historii zespołu, szybko będzie w stanie umiejscowić wszystko w czasie. Zaskoczyła mnie nieustanna obecność w książce innego bardzo charakterystycznego piosenkarza, jakim jest David Bowie. Nigdy nie przypuszczałam, że ten człowiek w tak istotny sposób wpływał na muzykę wielu innych artystów. Po części udzielił mi się entuzjazm autora wobec twórczości zespołu The Cure. Richard Carman ani przez chwilę nie ukrywa, że jest jego wiernym fanem, gdyby jednak ktoś miał wątpliwości, wystarczy, że poczyta o kolejnych albumach i utworach. Lektura tej biografii wręcz prosi się o włączenie odtwarzacza CD i słuchanie kolejnych płyt The Cure.
Bardzo ciekawym dodatkiem była dla mnie dość wnikliwa analiza powiązania (lub jego braku) zespołu z subkulturą gotycką. Choć Robert Smith zawsze zaprzeczał, że istnieje jakiekolwiek powiązanie, specyficzna, nieco mroczna i zdaniem niektórych nieco depresyjna muzyka zespołu sprawiła, że często znajdował się na szczytach zestawień najlepszych gotyckich piosenek czy albumów.
Jak na biografię sygnowaną przez Anakondę przystało, na końcu nie zabrakło szczegółowej dyskografii i wideografii zespołu. Całość pięknie oprawiona a wydawnictwo, ze swojej strony, do publikacji dodało szereg ciekawych zdjęć.
Biografię uznałabym za całkiem udaną publikację, dzięki której mogłam nieco bliżej poznać zarówno samego wokalistę jak i historię zespołu The Cure. Niestety tym razem mój odbiór skutecznie zakłócił pewien kilkaktornie powtarzający się motyw... Otóż nigdy nie kryłam się z faktem, że od lat jestem oddaną fanką zespołu U2. Istnieje wiele znakomitych zespołów, które darzę dużym szacunkiem, niemniej U2 zawsze pozostanie dla mnie numerem jeden. Dlaczego wspominam o U2 pisząc o The Cure? O to samo chętnie zapytałabym autora biografii. Pal licho wzmiankę że Smith nie przepada za członkami U2 – nie ma takiego obowiązku, choć nie wydaje mi się, by ta informacja była szczególnie istotna. Cały problem w tym, że to nie jedyny moment, w którym przywołane zostaje U2. Czy fanów The Cure naprawdę interesuje, że podczas rozdania muzycznych nagród, muzycy obserwowali jak ich równieśnicy i „ulubieńcy mediów” – U2, po raz kolejny zgarniają nagrody? Czy osoby, które uważały U2 za królów występów na żywo, po kolejnej trasie The Cure naprawdę musieli zweryfikować ten pogląd? Doprawdy nie pojmuję po co w tej biografii tracić czas na takie wątki. To trochę tak jakby autor biografii nie mógł przeboleć, że U2 coś się udało, podczas gdy przecież The Cure również odniosło ogromny sukces. Jak widać czasem mały drobiazg może zepsuć całą frajdę. Jeśli jednak nie darzycie szczególną sympatią U2 a chcielibyście lepiej poznać The Cure, myślę, że ta biografia może stanowić dobry początek Waszej przygody. Czytając koniecznie słuchajcie muzyki tego zespołu i choć na chwilę dajcie się jej uwieść...
(http://alison-2.blogspot.com/2013/04/robert-smith-cure.html)