Dzidek Stefan Wroński 7,0
ocenił(a) na 811 lata temu Często książki budzą ulotne uczucie tęsknoty za czymś utraconym, czymś, czego na pewno nie odzyskamy. Autor roztacza chwytające za serce opisy, "wstawia" czytelnika w miejsce i sytuacje, w których czuje się on uczestnikiem wydarzeń. Po chwili jednak brutalnie wyrywa zabierając piękno i pozostawiając w sercu uczucie tęsknoty i rozrzewnienia. Znacie to uczucie? Mnie nachodzi za każdym razem kiedy czytam biografie nieżyjących ludzi. Ostatnio zaskoczyła mnie książka pt. "Dzidek". Wzruszyła mnie niemiłosiernie i wzbudziła tęsknotę za przedwojenną...Warszawą!
Tytułowy Dzidek to chłopiec, którego poznajemy na podwórku przedwojennej warszawskiej kamienicy. Jego rodzice (Tata - wzięty lekarz, mama - prawdziwa warszawska dama) prowadzą szczęśliwe życie doceniając spokój i piękno swojego miasta. Dzidek jest - jak na Warszawiaka przystało - niezłym łobuzem. Pękałam ze śmiechu czytając jego przygody i pomysły. Kiedy urodziła mu się siostra pobierał opłaty za jej oglądanie. Wymyślił również doświadczenie mające udowodnić, że koty zawsze spadają na cztery łapy. Polegało ono na zrzucaniu kociaków z dachu kamienicy. Najbardziej jednak podobała mi się chęć dotknięcia czarnoskórego mężczyzny, który przybył w odwiedziny do jednego z mieszkańców kamienicy. Dzidek miał akurat szlaban i nie mógł wyjść na podwórze więc.... przeczytajcie sami, w życiu nie zgadniecie co wymyślił mały łobuziak. Do pomysłów Dzidka dochodzą opisy zwyczajnego przedwojennego życia. Przypadki chorobowe, z którymi zmaga się ojciec Dzidka u swoich pacjentów, problemy i codzienne życie służby, dziecięce marzenia...
Pierwsza część książki jest przepiękna. Pokazuje piękno przedwojennej Warszawy, czytelnik smakuje i rozkoszuje się opisami. Zresztą już pierwsze strony książki dają ten niepowtarzalny smaczek:
"Chłopcy rozkoszowali się słodko - kwaśnym smakiem słuchając grajka, który skocznie przygrywał na harmonii licząc na parę złotych rzuconych z okien na bruk podwórka. Za jego plecami na trzepaku bujały się chłopaki w brudnych portkach, a obok w klasy grały dziewczynki, oczywiście czyste i schludne. Słychać też było wszystkie możliwe dźwięki życia kamienicy. Gdzieś wysoko ktoś rozbijał mięso, obok chórzystka filharmonii ćwiczyła głos, naprzeciwko inną melodie wygrywał fortepian. Zresztą z co drugiego okna dobiegały dźwięki muzyki, często fałszywe. Gdzieś płakało dziecko, a obok śmiało się inne. Na podwórku kobiety kłóciły się w kolejce do taczek z kołem obwoźnego szlifierza. Wianuszek dzieci przyglądał się i cieszył gdy leciały iskry spod noża lub nożyczek. Dźwięki osełki, kłótnie bab, nuty grajka... (...) W podwórkowym kącie koty walczyły o teren... Mam nadzieję że Wasza wyobraźnia zadziałała :-)
Niestety w książce jak w życiu też przychodzi ten straszny czas wojennej zawieruchy. Nagle ta piękna, spokojna i kolorowa Warszawa zamienia się w miasto pełne biedy i grozy. Dzidek na naszych oczach dojrzewa; jego siostra również. Dotychczasowy system wartości przewrócony zostaje do góry nogami. Trudno zorientować się kto jest dobry, a kto zły. Dotychczasowy przyjaciel staje się zaciekłym wrogiem. A Warszawa ginie w oczach...
Nie potrafię powiedzieć co mnie urzekło w tej książce. Jedno wiem na pewno - przeczytam ją jeszcze raz i jeszcze i jeszcze... Urzekł mnie język, dobór słów, to że autor tak pięknie opisał przedwojenne miasto i tak brutalnie w pewnym momencie odarł czytelnika ze złudzeń o spokojnej i kolorowej powieści.
Każdy wie, że przedwojenna Warszaw miała w sobie coś - TO coś. Szkoda, że to wszystko przepadło i dobrze, że są takie książki, których autor próbuje to "Coś" zachować. Nie wiem czy każdy, kto będzie czytał "Dzidka" będzie smakował powieść jak ciastko z wisienką. Ja tak miałam. Opis przedwojennej cukierni, wyścigów na Służewcu, stosunków panujących w rodzinie Dzidka, szacunek dla służby, wspaniały klimat pracy przedwojennych złodziejaszków. Piękna sprawa.
Wojenna Warszawa Dzidka też jest ciekawa. (trudno żeby nie). Dzidek oczywiście walczy za Polskę, z chłopca przeistacza się w żołnierza i uczestniczy w kilku brawurowych akcjach. Szkoda tylko że... Inaczej - mam nadzieję, że autor wymyślając takie zakończenie chciał dać sobie możliwość napisania drugiego tomu. I tego się będę trzymać.
"Dzidek" jest podróżą w czasie. Jeżeli macie ochotę się przyłączyć - polecam.