Zdążę cię zabić James Patterson 7,2
ocenił(a) na 53 lata temu Przeciętna, bardzo prosta policyjna historia w amerykańskim stylu, jak to u Pattersona.
Niestety ten autor ma to do siebie, że nie unika klisz i wiele jego książek to jego własne kalki. Ale za to kochają go na całym świecie. Sięgając po jego powieści wiadomo, czego się spodziewać. Ja również pozwalam sobie od czasu do czasu na kolejne tytuły właśnie z tego powodu. Zatem z założenia nie oczekuję fajerwerków, a dobrze przemyślanej, wciągającej, nie przegadanej i nie wymagającej opowieści o zbrodni, człowieku jej dokonującym i karze za jej dokonanie. W „Zdążę Cię zabić” nie ma nic więcej.
Fabuła książki czerpie z wielu innych wzorów już nam znanych – szukamy Czyściciela, który „wyręcza” policję w egzekwowaniu prawa od osób na świeczniku, z pierwszych stron gazet, które w jego oczach są bezkarne i za zło, którego się dopuszczają, jedynie on może ich ukarać. Sztampa. Prowadzący sprawę śledczy – Zach Jordana i Kylie MacDonald – totalnie nie zapadli mi w pamięć. Ta książka jest drugim tomem cyklu – ja na pewno czytałam pierwszy, ale zupełnie nie pamiętam tych bohaterów, co nie jest dla mnie normalne. Zwykle zżywam się chociaż z jedną postacią i sięgam po kolejną książkę ze względu na bohatera, którego znam. W każdym razie w tym tomie ich nie polubiłam. Kylie funkcjonuje w związku jako osoba współuzależniona i działa w sposób irracjonalny. Poza tym, że na zewnątrz policjantka sprawia wrażenie twardej i nieugiętej, to w życiu prywatnym nie radzi sobie z sytuacjami, które powinny być jej znane z poziomu zawodowego i jasne powinno dla niej być, jak się ich wystrzegać. Zach trochę bardziej przypadł mi do gustu – stoicko spokojny, bystry, cierpliwy, lojalny, ale jednak trochę bez charakteru, który by go wyróżniał na tle innych detektywów w amerykańskich kryminałach. Poza tym całość bardzo czytelna – kiedy postać jest dobra, to widać jak na dłoni; kiedy ma złe zamiary, to my wiemy o tym pierwsi. Nie jesteśmy zaskakiwani. Jest w powieści jeden ciekawy moment, jedna scena, kiedy mamy takie poczucie, że coś może pójść nie tak. Jeden jedyny plot twist, który lekko burzy sielankę idealnego śledztwa. Jednak całość fabuły do bólu przewidywalna.
Brakowało mi w tej powieści klimatu Nowego Jorku. Ja jestem absolutną miłośniczką tego miasta. W skali USA to chyba najczęstsze miejsce akcji w popkulturze. Miasto, które nie zasypia; w którym mieszają się różne grupy społeczne; które ma swoje tradycje – policyjne również – ale tutaj tego nie widać. Kiedy oglądamy serial kryminalny, to już po pierwszych scenach widać, że dana jednostka policji działa w Nowym Jorku (weźmy chociażby Johna McLaine ze Szklanej Pułapki). To się jakoś czuje przez ekran. W dobrej książce jest podobnie, chociaż trzeba chwili dłużej na zobrazowanie sobie pewnych sytuacji (Kolekcjoner Kości Jeffreya Deavera). W tej historii zupełnie wydaje się nie mieć to znaczenia. Szkoda.
Ta książka ma jedną zaletę – czyta się ją ekspresowo. Mi to zajęło jakieś półtorej-dwie godziny. Książka na jedno popołudnie albo podróż do pracy i z pracy komunikacją – jeśli ktoś jeździ z książką, to wie, o czym mówię.
Jeśli więc szukacie czegoś ekstremalnie lekkiego, mało angażującego, o czym nie chcecie pamiętać długo, co możecie wziąć do ręki i bez żalu po przeczytaniu zostawić w pociągu, to „Zdążę Cię zabić” spełnia te kryteria.