Drzewa. Przewodnik Collinsa Owen Johnson 8,6
ocenił(a) na 87 lata temu Wiosną się zaczyna! Nieznane mi rodzaje ptactwa zaznaczają obecność ćwierkając, a zieleń krzewów i drzew mieni się dziesiątkami odcieni. Lubię wtedy stanąć z kubkiem kawy na balkonie, ogarnąć i ten ćwierk i tą zieleń – cudownie. Chyba mało co tak pobudza do życia, napełnia dobrą energią, zmienia perspektywę na lepszą, jak ta pora roku.
A więc stoję na tym balkonie, a w prawej ręce trzymam kubek kawy. Kawa pyszna, a młoda zieleń bije w gały tak, że z radości aż kręci się w głowie. Jestem już starym grzybem – myślę - a czasem nie potrafię nazwać drzew, na które patrzę, bez sensu. Zawstydzony schodzę z balkonu, by zacząć gotować barszcz, w końcu Polska zupą stoi. A drzewa?
Jakiś czas temu uzbroiłem się w Przewodnik Collinsa pod redakcją Owena Johnson'a i Davida More'a, bo czy to nie lepiej, kiedy pomacamy olszę, dąb, świerk, brzozę, wiąz, cyprys, wierzbę, topolę, sosnę niż kiedy pomacamy samo tylko drzewo? Jedyną wadą przewodnika jaka rzuciła mi się w oczy jest to, że rzecz jest klejona. Cała reszta to samo słodkie.
Masa z pietyzmem wykonanych rysunków i encyklopedyczny opis cech daje szansę nazwania drzewa, któremu poświęcimy trochę czasu by go poznać. Złapałem się na tym, że lubię przeglądać ten przewodnik nawet wieczorami, kiedy już nie mam szans na „poważne badania” w terenie.
Sympatyczną, choć nieczęstą cechą opisów, która wywołuje u mnie uśmiech jest próba personifikacji gatunków „nieregularny, robi wrażenie nieporządnego” (wiąz); „ponure, kolczaste, nieduże” (ostrokrzew) i smaczki typu „wygląda jak stojak na siano” lub mój finalista z dotychczas znalezionych „zazwyczaj przypomina wielką czarcią miotłę z prawie pionowych konarów osadzonych na głęboko żłobionym pniu” - liryka nie encyklopedia!
Mocno namawiam do zaznajomienia się z tą pozycją.