Szkoła na granicy Géza Ottlik 6,7
ocenił(a) na 99 lata temu Odebrana wydawcy przez Ottlika w 1948 roku z obawy przed cenzurą, Szkoła na granicy została opublikowana dopiero jedenaście lat później i od tego czasu cieszyła się na Węgrzech statusem pozycji kultowej, z której młodzi pisarze czerpali jak z podręcznika. Na półki księgarń właśnie trafiło trzecie polskie wydanie.
Benedek Both – znany lepiej jako Bebe – ma dziewięć lat, kiedy trafia do szkoły kadetów. Są lata 20. XX wieku, radość z dopiero co ogłoszonej niepodległości miesza się na Węgrzech z goryczą po utracie dwóch trzecich terytorium sprzed wojny i buntem wobec nowej autorytarnej władzy. Wojskowa szkoła to nie plac zabaw, o czym szybko przekonują się nowicjusze. Nieobeznani w obowiązujących tu prawach, zmagają się ze swoimi słabościami, tęsknotą za domem, lękiem przed dowódcami i starszymi kolegami. Stopniowo tracą swoją dziecięcą niewinność i poznają nieprawdopodobieństwo miejsca, do którego trafili. Szkoła na granicy wkrótce staje się ich jedynym wszechświatem, a z każdym dniem to, co na zewnątrz, staje się bardziej obce i odległe.
Bohaterowie Ottlika są skazani na nieustanne dokonywanie wyboru pomiędzy autonomią a solidarnością. Często oscylują na cienkiej granicy między pragnieniem zbliżenia się do kogoś a lizusostwem. Zarówno uległość jak i hardość mogą prowadzić do natychmiastowej, surowej kary ze strony tego wrogiego i niezrozumiałego otoczenia. Stopniowo jednak, z braku innej możliwości, każdy z chłopców odnajduje swój własny sposób na dostosowanie się do reguł gry. Najtrudniej przychodzi to Medvemu: to on jako ostatni podporządkowuje się dyscyplinie; to on ma najsilniejsze poczucie moralności i własnej godności; to on pisze do matki list z prośbą, by go zabrała, ale ostatecznie postanawia nie wracać do domu; wreszcie to on dezerteruje ze szkoły, tylko po to by do niej wrócić. Najpewniejszą drogą ucieczki okazuje się własna wyobraźnia i tylko w niej można wskrzesić chwile prawdziwej wolności.
Opowieść o szkole kadetów opatrzona jest klamrą – opisem spotkania po przeszło trzydziestu latach dwóch głównych bohaterów, Bebe oraz Szeredyego – i ma dwóch narratorów. Pierwszym z nich jest Medve, za sprawą swojego rękopisu, drugim zaś Bebe, któremu rękopis został pośmiertnie przekazany. Staje się on redaktorem notatek swojego przyjaciela. Uzupełnia je, poprawia, poszerza. Obaj zmagają się z problemem doboru słów dla jak najwierniejszego oddania opisywanej rzeczywistości i przeżywanych przez bohaterów emocjonalnych rozterek, a także toczą walkę pamięci z chronologią. Zmiany perspektywy i przesunięcia w czasie zapewniają dynamiczną, ale nie pozbawioną harmonii historię, gdyż Ottlik zręcznie łączy wszystkie głosy w miłe dla ucha unisono.
Szkoła na granicy daje się czytać jako alegoria zniewolonego kraju, w którym tli się wiecznie niezaspokojona, ale niezmiennie żywa potrzeba wolności. Ottlik zdołał to jednak zamknąć w opowieść, która ma lekkość prozy Goscinnego. Pozwala czytelnikowi zamieszkać w murach tak dosłownie jak i metaforycznie odizolowanych od zewnętrznego, „śmiesznego” świata cywilów, bać się, cieszyć, odnosić sukcesy i godzić się z porażkami.
Bebe, Szeredy i Medve wynieśli z wojskowej szkoły jedną podstawową lekcję: aby przetrwać, najważniejsze są oszczędne używanie słów oraz ekonomia ruchów. Prawdziwe znaczenia skrywają się gdzie indziej i to na nich oparte są prawdziwie głębokie relacje. Byli bowiem „związani ze sobą silniej niż idący na wspinaczkę alpiniści albo najczulsi kochankowie, połączeni nie tylko pojęciami mającymi konkretne nazwy, a więc: narodowością, miejscem zamieszkania czy czymś podobnym, ae na śmierć i życie całą wspólną egzystencją. Z tej wspólnej męki, goryczy, ran, błota, śniegu, wspólnie doznanych upokorzeń oraz wspólnie przeżytych uniesień powstać by mogło coś o smaku chleba, bez czego już nie potrafili[by] istnieć”.