Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Andrew dziedziczy po swoim ojcu tytuł markiza oraz jego kochanki, nad którymi ma roztoczyć pieczę. Jedną z nich okazuje się Kathryn, była narzeczona, która zostawiła go przed ołtarzem w dniu ślubu. Teraz nie dość, że jest wdową, kochanką, to na dodatek matką, a Andrew ma zamiar wyrzucić ją na bruk. Niestety serce nie sługa, jego plany krzyżuje wciąż gorące uczucie i przeczucie, które podpowiada mu, że niedoszła żona ukrywa przed nim prawdę i to nie jedną. Romansik jest całkiem zgrabnie napisany, utrzymany w klimacie żałobnym, z całym szeregiem leśnych zwierzątek, towarzyszących bohaterce, ale należy do serii sprzed lat i być może dlatego sprawia wrażenie niedopracowanego. Wszystko dzieje się za szybko, ot tak następuje wybaczenie, oświecenie głównego bohatera i to, co ma miejsce później. Czyta się szybko, ale jeszcze szybciej zapomina, bo choć postacie dają się lubić, to łatwo blakną i wietrzeją z pamięci, zupełnie jak fabuła.