Problem bezdomności bardzo rzadko pojawia się w literaturze. Niezbyt chętnie zabrałem się za tę książkę, jednak później wciągnęło mnie życie bohaterów bez imion, bez miejsca, bez perspektyw. Przez tę książkę będę patrzył na pewno inaczej na bezdomnych, których spotykam na co dzień.
Jednak nie podobała mi się duża ilość przekleństw, skakanie po czasie książki i niedokańczanie wątków. Musiałem kilka razy mocno się skupić, aby się w książce odnaleźć.
Autor lekceważy mody literackie, a więc gry i zabawy stylistyczne. Na tle modnych bzdur, nagradzanych i wychwalanych produktów marketingu, książka robi wrażenie czystością tonu. Metafora upartych prób budowania czegoś trwałego i własnego. Metafora naszej rzeczywistości, z której wyrzuciliśmy kulturę, filozofię, religię.