Popularna brytyjska pisarka romansów, których napisała ponad 150 od 1978. Carole Mortimer urodziła się w Anglii, jako najmłodsza z trójki dzieci. Ma sześciu synów: Matthew, Joshua, Timothy, Michael, David i Peter.
Mała ilość gwiazdek niech nikogo nie zmyli, bo to tylko takie sobie czytadełko, o znanym schemacie. Lektura bezproblemowa. Daje zajęcie, za bardzo nie odmóżdża, wzruszyć się pozwoli, ma pozytywne zakończenie no i nie trzeba pamiętać, gdzie się skończyło (w mojej pracy ma to duże znaczenie).
Dodatkowym walorem jest układanie tych opowiastek w cykl - dziś ten bohater, w kolejnym tomie któraś z postaci drugoplanowych. Lubię takie rzeczy czytać.
No i te kobitki, wiotkie jak trzcina, a jednak głębiej takie monolityczno - feministyczne (w rozumieniu p. Alutki z popularnego rodzinnego serialu:))
O wow! Ale się zrelaksowałam przy tym harlekinie. Jakbym była Simem, to poziom mojej rozrywki byłby szybko zielony jak ogórek. Jest to jeden z romansów, które naprawdę zapamiętam, a nie tak jak inne, które po przeczytaniu zapomina się już następnego dnia.
Było kilka momentów, które były bardzo głupie, ale ogólnie romansik na plus. Przykładowo np. próba gwałtu na bohaterce, która nie zrobiła na niej większego wrażenia i ot tak przeszła nad tym do porządku dziennego.
Bohaterowie na plus - ona wdowa o kiepskiej opinii w towarzystwie, po nieudanym małżeństwie, on przystojny książę hulaka, również z nadszarpniętą reputacją. Jemu zupełnie nie przeszkadzają plotki, więc podrywa księżną i próbuje ją zdobyć a przede wszystkim ratuje ją z wielu opresji.
Wokół są bardzo sympatyczne postaci - jego przyjaciele i jej przyjaciółki. Bardzo ciekawy wątek małżeństwa księżnej Pandory. Wątek kryminalny nie był zły biorąc pod uwagę jak to jest cienka książeczka. O dziwo miał ręce i nogi i bardzo wciągnął.
Zakończenie takie szybkie, trochę na kolanie, wszystkie wątki wyjaśniły się raz dwa.
Lubię klimat Londynu, bali, plotki, powozy, ach:) W książce były "momenty" ;)