Autobiografia mojej matki Jamaica Kincaid 6,7
ocenił(a) na 72 lata temu Miłość to chyba jedno z najważniejszych uczuć z jakimi mamy do czynienia w swoim życiu, jej brak może mieć bardzo poważne konsekwencje, z czego możemy sobie nie do końca zdawać sprawę. Szczególnie istotna jest miłość matczyna, która buduje nas od podstaw i jest naszą bazą-fundamentem, na którym możemy stawiać kolejne poziomy-piętra naszej osobowości.
Nie będę poruszać tutaj drażliwego tematu wyrodnych matek czy tzw. głupkowatych i ograniczonych madek, bo nie tego też dotyczy tematyka tej niezwykle przejmującej i poruszającej opowieści kobiety dość mocno doświadczonej przez los, której przewodnim motywem jest właśnie brak miłości i tego efekty.
Wiele czyta się czy słyszy, o tym jak ważne są w życiu człowieka pierwsze lata jego życia, kształtuje się wtedy w zasadzie wszystko, poczynając od podstawowych zachowań, przez cechy charakteru, mowę i zachowania społeczne. Straty są nie do odrobienia (przykład dziewczynki zamkniętej praktycznie od urodzenia w jakiejś starej komórce, w ciemności, bez jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym - dorosła dzisiaj kobieta nie nauczyła się nigdy mówić, tylko naśladować dźwięki, nie wspominając już o innych czynnościach).
To jak zachowujemy się wobec dzieci, kiedy się pojawiają się w naszym życiu, jak je traktujemy buduje je na całe życie. Nasza bohaterka nie miała zbyt wiele szczęścia pod tym względem, dlatego "pancerz nosorożca", który przyodziała, niesamowita siła i hart ducha na jej delikatnej młodzieńczej psychice, chroniły ją przez wszystkie lata, ale jednocześnie zubożyły jej wiedzę na tematy związane z odczuwaniem, bo nigdy tego nie doświadczyła i nikt jej tego nie nauczył.
Bohaterka mówi:
"Częstotliwość, z jaką padało słowo "kochać", stała się dla mojego siedmioletniego serca i siedmioletniego umysłu wskazówką, że miłość nie istnieje."
I dalej:
"Miłość zawsze potrafiła mnie pokonać. W atmosferze pozbawionej miłości mogłam żyć nie najgorzej, w takiej atmosferze mogłam ułożyć sobie życie."
"Wzajemny brak zaufania był jednym z wielu uczuć, jakie do siebie żywiliśmy, a wszystkie one stanowiły przeciwieństwo miłości i zastępowały miłość."
Co ma czuć dziecko, żyjąc w takiej atmosferze:
"Żona mojego ojca życzyła mi śmierci, początkowo w sposób, który pozwoliłby jej hojnie szafować smutkiem: wypadek wola boska. Później, gdy nie nastąpił żaden wypadek(…) spróbowała doprowadzić do tego sama."
"Żona ojca powtarzała mi zawsze na osobności, gdy ojca nie było, ze nie mogę być jego dzieckiem, bo nie jestem do niego podobna(…)."
Bohaterka jest świetną obserwatorką i komentatorką wszystkiego, co ją otacza:
"Mój ojciec był złodziejem i strażnikiem więziennym, mówił nieprawdę, wykorzystywał słabszych, taki właśnie był w głębi serca, przez całe życie postępował w ten sposób(...)."
Xuela nie użala się nad sobą i nie biadoli. Bierze życie w swoje ręce, podejmuje własne, niezależne decyzje, które mogą szokować, czy bulwersować, ale są jej osobiste, mniej lub bardziej świadome.
"Pokochałam siebie na przekór, z rozpaczy, dlatego, że nic innego nie miałam. Taka miłość w ostateczności wystarczy, ale tylko w ostateczności, nie jest tą najlepszą; smakuje jak coś, co zbyt długo leżało na półce i zjełczało, a po zjedzeniu wywołuje skurcze żołądka."
Książka bolesna, wywołująca dreszcze na całym ciele, mocna, emocjonalnie wyczerpująca, prawdziwy rollercoaster dla wrażliwych.
Gorąco polecam.